1/19/2014

#11 Zboczeniec z klasą

Widziałam jego oczy. Olbrzymie, wręcz tyrańskie – zdumiewające oczy! Nieważne jak wielka była ich rezerwa, skrywały w sobie przecież coś więcej. Już nie jeden raz mogłam się o tym przekonać. I wtedy, pod ciepłym dotykiem czyiś palców, dotykiem, który zataczał koła wokół mojego oka – och! – Nie dałam rady wyśnić sobie nikogo, za wyjątkiem niego. Był czarujący, prawie że odcięty od rzeczywistości, żyjący na pograniczu świata i własnej krainy. Musiał ją sobie stworzyć w duszy – magiczną i po brzegi wypełnioną prawdą bądź fikcją, która tę prawdę zasłaniała. Prawda mogła być przecież okrutna.
Zanim wszystko z wczoraj wróciło do mnie w jednym kawałku, przerwano to bólem. Oprzytomniałam, dochodząc do wniosku, że ktoś z impetem odlepił mój plaster. Zapiekło. Kiedy poczułam, że dwoje oczu może pokazać mi sprawcę, nie zawahałam się. Otworzyłam oba równie szybko, zdrowie i podbite, które odparło to następnym pieczeniem.
 - Au! – zaskowyczałam mimo woli.
 - Powoli, durniu.
Przed sobą zobaczyłam Temari. Tak samo, jak nie rozumiałam skąd ona się tutaj wzięła, nie mogłam też logiczne wytłumaczyć własnego położenia. Teleportacja? Może były to omamy, ale wydaję mi się, że nie dalej jak wczoraj całowałam się z kimś na wykładzinie.
 - Dureń – powtórzyła zgryźliwie Tem. Ułożyła się na skraju, a pod ręką miała stolik kawowy z leżącą na nim miednicą. Z jej środka uchodziła para i przyjaciółka właśnie wyjęła stamtąd zwilżoną gazę na nowy okład. Starą wycelowała natomiast do kubła w rogu. – Pielęgniarka chyba wyraziła się jasno, kiedy była mowa o regularnej zmianie opatrunku. Sakura. – Zmarszczyła gniewnie brwi. – Spójrz na siebie.
A zatem spojrzałam. Mało tego, osunęłam z siebie kołdrę w imię lepszej inspekcji. Co rozsierdziło ją bardziej: nieprzebrana, przepocona sukienka z wczoraj czy moja chandra?
Temari prześwidrowała wzrokiem pamiątkę po uderzeniu, a potem z nieprzeniknionym obliczem odcedziła gazę i wyjęła z apteczki świeże plastry.
 - Przepraszam – powiedziałam cicho, ale jednocześnie dostałam gorącą gazą w oko. Temari przytrzymała ją, a wolną ręką naderwała wierzch opakowania z plastrem, pomagając sobie przednim uzębieniem. Podpatrując ją, zadałam beznadziejne pytanie: - Temari? Wczoraj… była potańcówka, prawda?
Nie odpowiedziała mi słowami, lecz niedbałym ruchem głowy kazała się rozejrzeć. Wystarczył rzut oka na zwiniętą w kokonie Ino, żeby odczytać, jakie piekło zgotował jej przeddzień los. Lokatorki były w komplecie, a twarz każdej z osobna znakował ból. Yamanaka rozmasowywała brzuch, hamując odruchy wymiotne, Tenten wierciła się niespokojnie i tylko Hinacie popłaciła jej pokorna osobowość. Wyglądała jak nimfa, której śnią się najcudowniejsze sny. A Karin…? Karin zadomowiła się w moim łóżku i widocznie musiała zasnąć z miną, która wkradła się na jej twarz przy zastaniu tutejszej sytuacji. Nie była szczególnie zadowolona z tej „pomyłki”.
Jeżeli naprawdę zajmowałam jej łóżko, nie mogłam już dłużej odpierać atakujących mnie wspomnień. Dałam temu upust i zaprosiłam je wszystkie do podświadomości. Sasuke, Sanadę, thermę, podwyższoną popędliwość seksualną i kusą sukienkę z luką w materiale: zdarzenia te, odtworzone od nowa, były tak nierealne, że aż odważyłabym się pomyśleć o nich, jak o urojeniach.
 - Gotowe – powiedziała Tem.
 - Dzięki – udało mi się wybąkać, odpierając w głowie każdy nawrót obrazów z wczoraj. Szło mi to gładko. Kiedy zsunęłam z siebie narzutę, ucieszyłam się z dobrej kondycji zdrowotnej. Żadnych bólów głowy, żadnych nudności – doskonale! Po pierwszym kontakcie stóp z wykładziną, krew rozprowadziła się po sieci kanalików w całym organizmie. - Będziemy musiały się nimi zająć. – Spojrzałam znacząco na dziewczyny.
 - Przyprowadziłam je tutaj. Na tym kończy się moja rola – rzuciła Temari. – One same nawarzyły sobie piwa.
 - W takim razie ja pomogę im go wypić. – Westchnęłam, nie czując się do tego zobligowana. Szczególnych podstaw nie miałam do wspierania Ino: po prostu sobie nie zasłużyła.  
Temari, mniej wygadana niż zwykle, postanowiła uprzątnąć cały nasz chlew i zajęła sobie tym czas do tego stopnia, że nawet nie wyczuła, jak spozieram ją wzrokiem. A robiłam to otwarcie, dłuższy czas, osaczona przez nowe podejrzenia. Odpuściłam niedługo potem, kierując się do łazienki. Tam zaczęto mnie dręczyć. Przemyłam tylko twarz, uważając na opatrunek, jednak na więcej nie było mnie stać. Rozsunęłam kabinę prysznicową i usiadłam na brodziku. Skurczyłam się, chociaż nie dokuczały mi żadne bóle. To natłok wspomnień do tego doprowadził, stado pytań, które obijały mi się o czaszkę jak owady. Przedtem myślałam, że odnajdę tam tylko Sanadę i Sasuke, lecz po poranku dopisała się Temari – na listę osób, otoczonymi sekretami.
Dlaczego nie chciała niczego się dowiedzieć? Zastała mnie przecież w nieswoim łóżku, niemożliwe, by to przeoczyła. Poza tym wczoraj obiecałam, że zaczekam aż wróci z Kibą, tymczasem Sasuke wyprowadził mnie z sali przed jej powrotem. Temari nie miała mi tej ucieczki za złe – przynajmniej nie dała tego po sobie poznać, ale znając ją, wolałaby mi jakoś to zasygnalizować. Żywioną do mnie urazę. Dlaczego więc, tego nie zrobiła?
Zaczęłam na poważnie obawiać się, że to, co miało miejsce wczoraj, wydarzyło się tylko pod postacią snu. Może napędziło go to dramatyzowanie, za które czułam do siebie ogromny wstręt. Może właśnie w tym tkwił szkopuł – kolejny „urok” strzaskanego serca.
Ustaliłam sobie dwa nowe cele.
Pierwszy: zejść na dół, przeszukać kort, ośrodek, wnęki, wszystkie męskie pokoje. Po prostu musiałam ujrzeć na własne oczy, że Kirisame Sanada jest postacią prawdziwą, a nie fikcją z baśni mojej duszy.
Drugi: realizowany w przypadku osiągnięcia pierwszego. Polegał na sprawdzeniu wszystkich uwag Sanady. O tym, że rzekomo miałam być jego zastępcą. Czy naprawdę znany jest z legendy, szerzonej po liceum? Czy to jego Sasuke nastraszył tak bardzo, że wymusił na rodzicach przeprowadzkę do Korei? Jeśli tak, czemu Sanada odnosił się do Uchihy tak… frywolnie?
Sakura! Nadeszła pora, żeby przekręcić wajchę i uaktywnić swój tryb szpiegowski. Sasuke ostatnio chytrze go tłamsił i blokował, ale dziś przekreślę jego zasadę: „bez pytań”, dziś zadam mu ich od groma.
Miałam w zanadrzu jeszcze jedną prośbę, niespełnione marzenie.
Jedno, maleńkie.
Pocałunek, therma, zawarty pakt – dziwaczny, który mimo to cieszył. Tak! Sanada mógł nawet otruć mnie tym środkiem, wszystko jedno. Jednak rzeczy, których doświadczyłam pod łóżkiem… Niechże każda z nich okaże się realna, pięknie proszę.


Do południa zdążyłam się uporać z obowiązkami: zaopiekowałam się Ino, pomogłam Hinacie wypucować obrzydliwe ślady, które zostawiała po sobie na każdym kroku, a Temari sprawowała się doskonale, wygłaszając krótkie, ale stosowne reprymendy. Odór z łazienki był naprawdę tragiczny, jednak wspólnie uznałyśmy, że unicestwianie tego środkami zapachowymi będzie niepotrzebne, i tak niedługo zbieramy manatki do autokaru.
Przed odjazdem planowałam jednak odfajkować oba ustalone cele, a czas naglił, jako, że Sanada był pracownikiem ośrodka, wyprowadzka stąd przekreślała moje szanse. Spakowałam się szybciej niż pozostałe lokatorki i kiedy one jeszcze składały ubrania, ja wymknęłam się na korytarz. Oczywiście Temari uchwyciła mnie wzrokiem, zanim domknęłam drzwi, ale zrobiłam wszystko, co w swojej mocy, żeby na twarzy nie odmalowywały mi się plany destrukcji świata.
Sanada popamięta, że nie warto częstować mnie skażonym napojem i nawet fakt, że obfitowało to w upojny skutek, nie uratuje go przed moją złością. Zakładając, że ta osoba naprawdę istniała.
Ale istniała. Jednak.
Przekonałam się o tym, zbiegając po schodach. Od baru dzieliło mnie jeszcze jedno piętro, a więc pętla stopni. Nieoczekiwanie widok obrazów ubiegł czyiś głos. Dobrze poznany głos. Aż dziw, że nie był to Sasuke, bo los często przeplatał nasze drogi, ale nie tym razem. Zatrzymałam się przed samym zejściem do baru, kucając za poręczą. Wolałam się zabezpieczyć, zresztą był to obowiązek wykwalifikowanych szpiegów.
 - Stęskniłem się za wami – oznajmił nie kto inny jak Kirisame Sanada, we własnej osobie. Stał nad stolikiem, zajmowanym przez grupkę osób. Żadnej z nich nie znałam bezpośrednio, niemniej twarze były widywane na holach liceum. Musieli pochodzić z klasy równoległej, skąd znani byli mi Deidara i Sasori. – Załatwiłem wam tę wycieczkę i tak się odwdzięczacie? – zarzucił im heterochromik, choć prawdę mówiąc na urażonego nie wyglądał. Twarz mu jaśniała od uśmiechu, nie był on jednak serdeczny, lecz zadziorny i to natychmiast doprowadziło do tego, że płynący we mnie gniew zaczął wrzeć. – Dajcie spokój. Nie widzieliśmy się cały rok.
 - Spieprzaj! – zaapelowała jedna z dziewczyn. Druga, siedząca obok poparła ją spojrzeniem, jednak chłopcy nie podeszli do tego z takim samym nastawieniem. Jeden zaproponował, żeby Sanada się przysiadł, ale bunt płci przeciwnej sprawił, że sam zaproszony stracił na to ochotę.
 - Mszczą się – powiedział, wyraźnie z czegoś dumny. Odkryłam dwie rzeczy. Sanada faktycznie był moim poprzednikiem. Pamiętałam doskonale, jak Ino opowiadała mi o zeszłorocznym referacie. Współtwórca Sasuke zwiał, ale mało kto z naszego grona klasowego go znał, gdyż chodził do tej równoległej. Teraz rozumiałam. Ci ludzi byli jego starymi znajomymi. Druga rzecz? Damska część nie pałała do niego sympatią i nie było tajemnicą dlaczego.
Wiesz jak je sprawdzam, prawda? – zapytał wczoraj, co nawiązywało do dziewczyn. No jasne, nie mnie pierwszą odurzono thermą. Oczywiście wyszłam na tym dobrze, co nie oznaczało, że dla każdej dziewczyny wieczór kończył się tak samo. Zastanawiające było, co chciał wówczas ze mną zrobić, gdyby pomiędzy nas nie wkroczył Sasuke. Jak bym skończyła?
Myślałam o najgorszym i zbluzgałam siły, które udoskonalały wygląd ludzi. Ktoś dał w prezencie Sanadzie za dużo piękna, co gryzło się z jego podejściem i obyciem. Z drugiej strony, jeśli to, co mamy wewnątrz, panowałoby nad tym jak wyglądamy, po świecie chodziłyby prawie że same brzydale.
 - Jak zwykle niezawodna w podsłuchach. – Głos za mną rozszedł się tak nagle, że aż podskoczyłam. Stopa omsknęła mi się ze schodka i niemalże upadłam, jednak z pomocą przyszła mi poręcz. – Heroine. – To był Cal. Standardowo rozbawiony moim postępowaniem. – Dzień dobry.
 - Dzień dobry – odbąknęłam i już wiedziałam, czym się usprawiedliwię: – Patrzyłam czy nie ma tutaj znajomych. Nikogo nie podsłuchiwałam!
Shepherd zerknął w stronę Sanady, później przeniósł spojrzenie na mnie, a ja odniosłam dziwne wrażenie, że nagle sponurzał. A niech to! Ta myśl przyszła nieoczekiwanie, ale zrobiło mi z mózgu pobojowisko. Calvin bezdyskusyjnie nie traktował Sasuke jak ucznia. Coś musiało w tym być. A jeśli Sasuke zdradził mu parę szczegółów z wczoraj? Nie, Sakura! To nauczyciel. Zainterweniowałby, gdyby w sprawę powiązane były jakieś środki, których działanie miało wiele wspólnego z narkotykami.
 - Twoje miny są bezcenne – powiedział Cal. Przynajmniej wrócił mu humorek. – Wyspałaś się? Nie widziałem cię na przyjęciu.
Przyjęciu? Przyjęcia to mają klasę! To była szkolna popijawa, o której mrocznej stronie nauczyciele nie mieli zielonego pojęcia.
 - Szybko się zmyłam, więc tak, jestem wyspana.
 - To świetnie. Będziesz mi potrzebna.
 - Serio?
 - Serio. – Rozchmurzył się i kazał mi za sobą iść. W dół, bliżej Kirisame Sanady. Calvin miał sprawę do obstawy za ladą: Hassuna i jego pracownicy, przebranej w kostium ninja. Kiedy oni coś przedyskutowywali, podglądałam Sanadę, mimowolnie, bo mętlik miałam wyjątkowo pokomplikowany i nie wiedziałam już czego chcę. Żeby nasze oczy się spotkały czy też nie.
Ale w końcu wyszło na to pierwsze.
 - Kogo my tu mamy? – rzucił zaczepnie i zostawił znajomych na lodzie. Czułam jak mi się przypatrują, gdy Kirisame podchodził bliżej. – Kwiat wiśni.
Cal zniknął z Hassunem na zapleczu, a pani Ninja zbytnio nie interesowała się naszymi porachunkami. Wtedy doszłam do wniosku, że chciałabym jednak stać się niewidzialną.
 - Jeszcze ci mało? – zaczęłam groźnie, unikając jego oczu. Chryste! Kto postąpił by inaczej, wiedząc, że chowa do niego urazę? Przy kontakcie wzrokowym istniało ryzyko, że ów uraza szybko wyparuje.  
 - Jak ma być mi mało, skoro nawet nie zaczęliśmy? – Uśmiechnął się szerzej, a ja nie mogłam uwierzyć, że to działo się naprawdę.
 - Jesteś strasznie arogancki. Wiesz o tym?
 - A ty przewrażliwiona. Nie uknułem niczego strasznego.
 - Więc co? – zapytałam. Właściwie ta niewiedza dokuczała mi od rana. Najwyższy czas ją zaspokoić. – Co zamierzałeś?
Oczywiście życie nie byłoby moim życiem, gdyby nie podstawiło mi kłód pod nogi. Mina heterochromika zdawała się do mnie przemawiać: Nie tak szybko. I faktycznie, za bardzo się pośpieszyłam.
 - Pytanie za pytanie – powiedział.
Zaprosił mnie nawet do najbliższego stolika, jednak przypomniałam sobie, że Cal prosił mnie o przysługę. Musiałam być w pogotowiu. Ponadto jego reakcja na widok Sanady budziła moje podejrzenia, zupełnie jak działo się to z Temari. Jakby zastąpiono ich wszystkich aktorami, którzy nie odnajdywali się dobrze na ich stanowiskach, a jednak znali przyzwyczajenia każdego z osobna.
Byłam tak głodna odpowiedzi, że oświadczyłam:
 - Niech będzie. Pytanie za pytanie. – Chciałam też wspomnieć o kolejności, ale Sanada mnie ubiegł:
 - Ja pierwszy! – Napuszył się, przeczuwając, że zamierzałam zrobić to samo. Zareagowałam odwrotnie, z bezsilności zaciskając ręce w piąstki. Mogłabym się potargować, jednak pytanie rozmówcy było już ułożone w głowie i cały się palił, by mi je wreszcie zadać. Zaskoczył mnie, kiedy zostałam odciągnięta do bardziej odosobnionej sfery baru. Stanęliśmy w rogu tak, że klienci nie mieli nas w zasięgu wzroku. – A więc – odchrząknął. – najpierw chcę się dowiedzieć jak zakończyła się przygoda z Sasuke.
Gorąco, określiłam w myślach, co wcale nie mijało się z prawdą. To gorąco weszło mi na policzku, kiedy trzeba było zmierzyć się z Sanadą.
 - Zaprowadził mnie do pokoju.
 - To tyle? – Brwi Sanady odstawiły krótki taniec.
 - Tak. – Kolejne kłamstwo.
 - Dlaczego mam wrażenie, że nie mówisz mi prawdy? – mówił uwodzicielsko i miękko, natomiast ja miałam wrażenie, że nie była to zgryźliwość tylko pewność, że oszukuję.
 - A jakie ty masz podstawy, żeby twierdzić, że kłamię?
Westchnął.
 - Znam Sasuke.
I była to odpowiedź, której się obawiałam. Oznaczała bowiem, że każda odprowadzka dziewczyny kończyła się tym „gorącym czymś”. Marny był w tym momencie argument, dotyczący obietnicy Sasuke. Zapewniał, że pakt obejmuje wyłącznie nas, ale w gruncie rzeczy nie sięgało to do przeszłości.
A Tem ostrzegała:
Cokolwiek zobaczyłaś w Sasuke, ma swoją przeszłość, a jej już nie wymaże.
 - Czyżby coś zabolało? – Sanada spoglądał na mnie, udając zadumę. Dureń! Wiedziałam co kroiło się w jego głowie. Wiedziałam też, że na nieszczęście pokrywa się to z rzeczywistością. Wkurzyłam się.
 - Bolą oczy. Od tego, że muszę na ciebie patrzeć.
Sparował to śmiechem.
 - W tej kwestii mnie nie oszukasz. Patrzenie na mnie to żaden ból. Zwłaszcza patrzenie mi w oczy, którego ty skrzętnie unikasz.
Oho, przejrzał moją misterną strategię. Nagle wziął mnie pod brodę i zmusił, bym spotkała dwie, różnobarwne tęczówki. Błękit i brąz – unikatowy, zmysłowy okaz. Mógłby mnie nimi zahipnotyzować, tyle że jako tako nad sobą panowałam i powtarzałam sobie, że nie mogę temu ulec.
 - Twoje sztuczki na mnie nie działają. Teraz moja kolej.
 - Nie odpowiedziałaś – zarzucił mi i zabrał rękę. Teraz hardo utrzymywałam kontakt wzrokowy.
 - Odpowiedziałam.
 - Kłamałaś.
 - Nikt nie powiedział, że trzeba mówić zgodnie z prawdą. – Riposta niby cięta, a jednak pokrzyżowała moje plany, bo przewidziałam już, jak Sanada na to zareaguje.
 - To znaczy, że też mam kłamać?
No i proszę! Po twarzy rozlała mu się następna odmiana uśmiechu.
 - Teraz już za późno. Nie możesz mnie okłamać.
 - Powiedz prawdę, a pozwolę zadać ci dwa pytania – zaproponował, ale zlekceważyłam układ i przeszłam do rzeczy:
 - Co zamierzałeś ze mną zrobić?
 - Uparty kwiat wiśni. – Sanada trochę się odsunął, dzięki czemu natchnęła mnie nowa werwa. Twardo postanowiłam, że już nigdy więcej nie pozwolę się zbyć ani jemu, ani Sasuke, którego słuchałam tylko po to, żeby nie stracić sympatii – a przecież sporo się napracowałam nad jej zdobyciem. – Skoro jesteś zła, musisz znać moją tajemnicę – stwierdził heterochromik.
 - Chodzi ci o thermę? – spytałam, siląc się na obojętność.
 - A więc powiedział ci?
 - Co nieco.
 - Podnosi napięcie seksualne, zwiększa popędliwość – wymienił najzwyczajniej w świecie, a przecież ogłupianie takimi specyfikami innych było karalne i traktowane jak zbrodnia. – A co za tym idzie, sprawia, że ludzie są bardziej szczersi – dokończył nagle.
 Ściągnęłam brwi, zbita z taktu.
 - Do czego zmierzasz?
 - Posłuchaj. Jestem zboczeńcem, ale nie prostakiem. Dziewczyny uwodzę na własne sposoby, ale te, które są piękne, a charakterem nie zrobiły na mnie wrażenia, można sprawdzić, prawda?
 - Ale po co? I w jaki sposób?
 - Opowiadają mi o sobie. Opowiadają prawdę – zaakcentował ostatnie słowo, jakby było kosztownym zabytkiem. Może było w tym trochę racji. Prawda rzeczywiście stała się określeniem, któremu groziło wyginięcie. – Wypytuję je o rzeczy mnie interesujące. Czasem jest z tego pożytek i dochodzi do pocałunku. Ale panna musi zdać, w przeciwnym razie po prostu każę jej odejść.
 - Niby co trzeba zrobić, by zdać? – zakpiłam.
Sanada uraczył mnie w końcu uśmiechem, w którym nie widać było arogancji.
 - Być uczciwym człowiekiem.
I był to śliczny uśmiech, prawdziwie urzekający, a w zestawieniu z unikatowymi oczami robił piorunujące wrażenie. Zaparło mi dech w piersiach. Na szczęście Sanada nie skomentował tego żadną zgryźliwością, tylko patrzył.
I wtedy wróciły do mnie jego poprzednie słowa.
 - Czekaj! Skoro testujesz dziewczyny, które nie urzekły cię charakterem, to znaczy, że ja…
 - Nie będę ukrywać – przerwał mi, wkładając ręce do kieszeni jeansów. – Zołza z ciebie. Przynajmniej na pierwszy rzut oka.
Chciałam się temu sprzeciwić, ale znów nie dopuszczono mnie do głosu:
 - Poza tym sam Sasuke się tobą zainteresował. Czego się nie robi dla kumpla?
 - Kumpla? – dziwiłam się. – Zainteresował?
 - Jesteś świadoma ile pytań mi zadałaś?
 - Zastanawiałam się, kim jesteś. – Wyłączyłam tryb szpiegowski i zdecydowałam, że warto będzie pozować na tę szczerą, uczciwą osobę, o którą zabiegał Kirisame. Chociaż częściowo usprawiedliwił swoje czyny, nie byłam skora do końca mu wybaczyć. Nadal jego punktacja była na minusie w statystykach.  
 - Kirisame Sanada, młody, przystojny, z wyjątkowymi oczami i odrobiną amerykańskiej krwi w żyłach. Kim ty jesteś?
 - Haruno Sakura, ze zwyczajnej, japońskiej krwi, ze zwyczajnymi oczami…
 - Ale nadzwyczajnym kolorem włosów – uznał, biorąc do ręki pukiel nich. – Wyprzedzając twoje pytanie… – Spojrzał mi w oczy. – Tak, Sasuke jest moim kumplem.
 - Jest? – zaniemówiłam. Czas teraźniejszy? – A-ale…
 - Limit pytań się wyczerpał, przykro mi. – Sanada pokazał mi, że mogę już iść i w tym samym czasie Calvin wygramolił się z zaplecza, niosąc tekturowy karton. Pani Ninja pomogła mu postawić go na blat, a sam Shepherd wezwał mnie ruchem ręki i tym razem nie odniósł się do obecności Kirisame, choć widać było, że to właśnie z nim toczyłam dialog.
 I wtedy coś się zmieniło. Calvin popatrzył na Sanadę.
 - Ty też pomożesz – orzekł.
Chłopak posłusznie się ukłonił, a mimo to wróciło zuchwalstwo.
 - Co mam zrobić?
 - Idź po kierowcę naszego autokaru. Jest na samej górze. Poproś go o klucz, musimy otworzyć bagażnik.
 - Się robi.
 - Pójdę z nim! – zainterweniowałam w ostatniej chwili. Sanada przystanął na schodach i spojrzał na mnie z ciekawością.
 - Klucz do autokaru nie jest aż taki ciężki – sparował Cal, promiennie się uśmiechając. A niech go piekło pochłonie! Pobudziłam do pracy szare komórki, w głównej mierze odpowiedzialne za historyjki na ostatnią chwilę. Do tej pory okazje wykorzystałam tylko połowicznie, a dla Sanady przygotowałam coś, co podchodziło pod wywiad. W końcu mnie natchnęło!
 - Pójdę po kurtkę. Na dworze jest zimno.
Trafiony, Sakura! Shepherd pokiwał głową i wdał się w rozmowę z panią Ninja. Pobiegłam za Sanadą, a on parł naprzód, kręcąc głową i głośno rechocząc.
 - Wyczerpałaś limit! Pogódź się z tym!  
 - Nie obchodzą mnie limity! Chcę wiedzieć coś więcej.
 - Ciekawska zołza.
Przeszliśmy przez piętra dziewczyn i chłopców, a strefa opiekunów była ostatnim przystankiem. Opustoszała, tak jak dwie poprzednie. Wszyscy zabarykadowali się w swoich pokojach, pakując do wyjazdu i nie pokazując kadrze nauczycielskiej w początkowym stadium kaca. Potem to trochę przemijało i człowiek czuł się lepiej. Na razie grupa cierpiących miała wiele wspólnego z zombie.
Kirisame zapukał do właściwych drzwi. Stanęłam u jego boku, szepcząc:
 - Wiem kim ty jesteś, ale kim w takim razie jest Sasuke?
W progach pojawił się kierowca. Ciut niemrawy, co nie dziwiło, bo czekała go męcząca, godzinna podróż ze stadem nastolatków. Sanada uprzejmie wyjaśnił sytuację, a mężczyzna chyba nie za bardzo mu wierzył i dał ostrzeżenie. Jesteś za ten klucz odpowiedzialny.  
Pożegnaliśmy się, ale zanim zdążyłam wdrążyć temat na nowo, Kirisame przemówił:
 - Nie będziesz zła, jak cię zostawię?
 - Hę? – wściekłam się. Sanada podał mi klucz, a ja pomyślałam, że samobójstwo jest najlepszą alternatywą. – Dokąd idziesz?
Zobaczyłam, że staje przed wejściem do męskiej toalety i odpowiedź była mi już niepotrzebna.
 - Coś mnie wzywa – powiedział. – Zanieś Calowi ten klucz.
 - Ale ja wciąż nie… Zaraz! – Popatrzyłam na niego podejrzliwie. – „Calowi”? Znasz Cala?
No i jego prestiżowy przydomek, dopowiedziałam już nie na głos  
Sanada nie podał mi niczego na srebrnej tacy, ale z ta „manierą” zdążyłam się już oswoić. Otworzył drzwi, lecz niedługo przed ich zamknięciem, jego błękitnego oko pojawiło się w szparze.
 - Uchiha Sasuke – odezwał się z naciskiem. Podziałało to na mnie jak wabik. Chociaż wiedziałam, że ewidentnie przełożył na później niewiadomą z Calem, była ona dla mnie mniej ważna niż poznawcze zapędy wobec Sasuke. Zbliżyłam się więc do drzwi. – Zwykła, japońska krew, zwykłe czarne włosy i oczy, o wyglądzie, który uwodzi kobiety i charakterze, który odpycha. Mankament? Cierpi na zaburzenia psychiczne.
To ostatnie wręcz wbiło mnie w podłogę. Sanada, stając się świadkiem mojego osłupienia, pokazał mi, jak bardzo zadowoliło go to osiągnięcie, używając jednego z wielu uśmiechów, a potem zamknął mi drzwi przed nosem.
Znów zachował się jak Sasuke.
Porzucił mnie: zmyloną, zszokowaną, pogubioną we wszystkich tych supełkach, z których każdy wiódł dokądś indziej. Sasuke i zaburzenia psychiczne, brzmiało to nienaturalnie, obraźliwie, a jednak, kiedy teraz próbowałam przełknąć tę nazwę, było mi wstyd, że ani na moment w to nie zwątpiłam.

Ranek upływał za wolno i nie mogłam temu zaradzić. Cal wkręcił mnie w pomoc przy wyborze wypieków pani Ninja, bo, jak się okazało, jej rodzina prowadziła jedną z najbardziej rozchwytywanych piekarni w naszej prefekturze, a to rzemiosło tkwiło kobiecie we krwi i było doskonałe, o czym byłam święcie przekonana przed degustacją. Roboty było od groma: musieliśmy ostrożnie przenieść wybrane sztuki babeczek do osobnego kartonu, a potem wygospodarować na to miejsce w bagażniku autokaru, przy czym prawie wcale nie wierzyłam, że nam się uda. Jednak przed dwoma nieprzyjemnościami, mogłam razem z Shepherdem zasmakować rozmaitych wypieków, począwszy od ukrojonych kawałków ciasta z sansho i serniku sezamowego aż po klasyczne japońskie dango. Ostatnie danie kosztowałam z radością, a na resztę po prostu nie starczyło mi czasu.
 - To dla uczniów – powiedział Cal. Staliśmy na dworze, a ja walczyłam z przyciężkawą klapą bagażnika. – Dotrzymaj tajemnicy, Sakuro. Poczęstujemy ich tym wszystkim po powrocie. To rekompensata za nieplanowaną noc i dodatkowe koszty.
Co za głupiec żądałby wynagrodzenia za dodatkowy czas w ośrodkowy, plus dzień wolnego od szkoły i obowiązków?
 - Tak naprawdę sam chcę zachować trochę dla siebie – przyznał.
 - Dlaczego wybrał pan mnie? – zapytałam, bo nie dawało mi to spokoju.
 - Z czystej ciekawości.
 - Co to oznacza?
Wzruszył ramionami.
 - Chcę lepiej was poznać. Miałaś tego pecha, że zaczęło się od ciebie. I chyba mogę liczyć na Heroine, zgadza się?
Heroine zawsze przyzywało napaści ciarek.
 - Będę milczeć jak grób – obiecałam, a potem w ciszy załadowaliśmy karton, okryty jakąś lnianą narzutą. Cały ten czas usiłowałam opanować gonitwę myśli, która zapanowała we mnie od czasu spotkania z Sanadą, a on nie raczył zjawić się na dole. Niewykluczone, że prosiłabym o jeszcze kilka drobiazgów. Drobiazgów, które odnosiły się do Sasuke. Nieokreślone „coś”, panoszące się i w sercu, i w rozumie podpowiadało, że moja seria pytań kłuła Sanadę lekką ekscytacją. Unikał odpowiedzi z uśmiechem. A ten uśmiech - zawadiacki  i olśniewający - miał chyba przylepiony do twarzy. Widywałam go za często, chociaż w kalendarzyku zapisały się dopiero dwie oficjalnie sesje. 
Poza tym bałam się rozmowy z Sasuke. Była to ta najgorsza, ta pierwsza po wstrząsającym przeżyciu. Kraśniałam z krępacji na każde wspomnienie. Teraz przyjdzie mi się zmierzyć z ciemnymi oczami, ale nie tylko. Teraz popatrzę w nie z wiedzą, której najchętniej wolałabym nie posiadać. Chciałbym wyrzucić ją precz jak nieudany zapisek wiersza. Ciekawość była pierwszym stopniem do piekieł. Rzeczywiście, w oczach Sasuke właśnie tam pomieszkiwał: syn diabła. Niestety byłam już po przebyciu ćwiartki spirali schodów, a im wyżej się dostawał, tym częściej za serce chwytał mnie strach.
Sakura, pomyśl!
Z Calem łączył go jakiś nieodgadniony dotąd związek, a jego niska samoocena budziła podejrzenia. Groził mi śmiercią przy bliższym poznaniu, a parę dni później poczułam jak podpisuje się na moich ustach, składa tam gorącą, niełatwą do odegnania pieczątkę, która przyzywała dreszcze i podniecenie. Poza tym dowiedziałam się, że rodzicie Sasuke tragiczne zmarli, a przyjaciele odwrócili się od niego plecami, z czym nie potrafiłam ot tak się pogodzić. Jak mogli? Nawet ja, nie znając go zbyt dobrze, stoję przy swoim, widzę jak ciężko i niezdarnie gramoli się przez swoje życie, ignoruję każdą próbę odciągnięcia mnie od jego świata i sumiennie staram się dążyć do celu. Trzeba go w końcu uskrzydlić, nieprawdaż? Ileż jeden anioł może brać się za upadłego, chociaż nie stoczył się przecież tak nisko? To wszystko wina ludzi, którzy nie zaoferowali mu siebie w początkowym stadium, przy pierwszych, widocznych dla otoczenia symptomach… choroby? Nie! Sasuke nie miał zaburzeń psychicznych. Był bardzo samotny i doprowadził do tego na własną rękę, ba! Chciał, żeby utrzymywało się to do samego końca, ale po co? Czemu miałoby to służyć?
Apetytu na południe mi zabrakło. Być może uciszyło go tę parę kęsów ciast, lecz równie dobrze winna mogła być nowo nabyta wiedza, a więc myśli, od których nie dało się uwolnić. Jakby przykuły mnie łańcuchami, nawiedzały i uzewnętrzniały się odbiciami na mojej twarzy. Po powrocie do pokoju, dziewczyny przygotowały dla siebie gotowe porcje zupy, które zalewano wrzątkiem. Jadłam niechętnie, a Tem świdrowała mnie metodą z poranka. To też działało jak zniewolenie. Wprost pochłaniała mnie tymi oczyma.
 - Sakura chyba też się wyszalała – rzuciła Tenten, kiedy siedziałyśmy w kółko na wykładzinie. Pokój stał się dwukrotnie obszerniejszy po uprzątnięciu z podłogi całego bałaganu. Upajałyśmy się tym w piątkę, bez Karin. Ją odprawiono z kwitkiem i nawet nie była temu przeciwna.
 - Niedobrze ci? – Ino słaniała się w przód i w tył. Mimo to była piękna. Oczy może nie lśniły jej jak kwarc, były bardziej matowe, jednak skóra utrzymała dobrą formę, nie dała się trupiej bladości i była nietknięta, naturalna i oliwkowa.  Hinata siedziała obok niej i plotła z jej włosów warkocz francuski. Oceniając, jak bardzo piękna jest Ino, poczułam kolejny napływ złości. 
 - Tak, jest mi niedobrze. Cholernie.
 - A jednak piłaś – odezwała się dumna Tenten. Jakbym wczoraj nie mogła się do tego przemóc.
 - Nie. To inna sprawa.
 - Jaka?
Całowałam się! – miałam ochotę wstać i pokazać im pewnie miejsce pod łóżkiem Karin. – O tutaj! I nie zgadniecie z kim! Jednak gorzko bym tego pożałowałam. Ino toczyła spór z Sasuke, a przyczyna była mi nieznana. Tenten… Tenten prawie dorównywała mi długością nochala, wtykanego wszędzie tam, gdzie nie zachodziła taka potrzeba. Jej ciekawość spaliłaby mnie na popiół jak wrząca lawa po erupcji.
 - Jaka? – zżymnęła się Tenten. – No powiedz.
 - Chyba się rumieni. – Głos zabrała Temari. Cięła nim jak japońskim nożem przy harakiri, a ja bardzo się starałam, ale nie dałam rady się w tym połapać. Nie czułam, żeby moje policzki zmieniły koloryt. Do tego potrzebna była konkretna doza emocji, a z ich przywołaniem szybko rozprawiał się Sasuke, jednak w tym momencie nie on gonił mi po myślach. Właściwie nie było tam nic konkretnego.
Ino uniosła brwi.
 - Czyżbyś wreszcie przekonała się do Naruto?
 - Oszalałyście? – Zaatakował mnie kolejny przypływ złości. Co ona sobie wyobrażała? Gniew się wzmógł, kiedy Tenten dołączyła do rozmowy:
 - Lubi cię.
 - Nawet bardzo – powiedziała Ino.
 - To ciekawe, ale nigdy tego nie odczułam.
 - Bo jesteś ślepa! – oskarżyła mnie. – W głowie ci tylko ta durna piłka nożna. Nie muszę ci przypominać, że nigdy się nią nie interesowałaś.
Może było w tym ziarnko prawdy. Jedyną sympatię żywiłam do piłki z ogródka domowego, którą podkopywałam z ojcem. W gruncie rzeczy była to wymiana kopnięć, typowa gra taty z małą córeczką, po której zawsze wracał do salonu, by zaciągnąć się następnym papierosem.
Nagle zaczęłam winić Ino za to, że spowodowała nawrót wspomnień, całkiem innych od pocałunku na wykładzinie. Te były zagadkowe, ale nieco przyjemniejsze od obrazów osoby nieżyjącej. Bliskiej, ukochanej osoby, która zawsze odpowiadała mi: „Na coś trzeba umrzeć, słońce”.
No i umarł.
Szybciej niż ktokolwiek przypuszczał.
Prowadzenie rozmowy z Ino nie miało sensu. Wciąż miałam jej za złe zachowanie w lesie, a piękno Yamanaki dekoncentrowało mnie podwójnie. Sanada był wstrętnym arogantem i wszędzie okazywał swój snobizm, mimo to w kreskówkach kobiety mdlałby na jego widok. W prawdziwym życiu ograniczało się to do skrytych, rozkosznych westchnięć albo myśli, na których i ja się przyłapałam. Tą samą niesprawiedliwością nagrodzono i Sasuke. Piekielnie przystojny, lecz zimny jak lód, obojętny i aspołeczny. Po prostu nieosiągalny. Z kolei Ino była diwą, najbliższą mi przyjaciółką od dzieciństwa, którą znałam aż za dobrze. Potrafiła pokazać pazurki, zachowywać się egoistycznie i nie patrzeć na zakochanego mężczyznę, któremu wiszą na nosie okulary, a twarz ozdabiają pryszcze bądź piegi. Piękni ludzie rodzili się z mrocznym piętnem – oto, co wywnioskowałam.
Przed czternastą nasz kierowca był gotów do godzinnych katuszy, lecz Kiba sądził, że powinien być nam wdzięczny. Prawdziwa zwierzęca stajnia zapanowałaby w wozie, gdyby nie nauczycielska przysługa, mówiąc prościej: porozsiadanie niemalże dorosłych dzieciaków. Dyrektorki nie było w pobliżu, a jednak Cal schylał się bardziej ku temu, by odjeżdżać z zadkiem na poprzednim miejscu.
I chyba nie spekulowałabym. Tak czy inaczej trzeba było zmierzyć się w końcu z Sasuke, z faktem, że wczoraj obcałowywał mnie jak szaleniec. Wczoraj nosiłam duszę na ramieniu: tak mną wstrząsnął.
Czuję za dużo.
I dobrze. Zawarliśmy układ, ale i tak niezbędny był dowód. Temari patrzyła na mnie z kwaśną miną, Ino trochę pokraśniała, kiedy oponowałam wysnute prawdopodobieństwa z udziałem Naruto, Sasuke miał chorobę psychiczną, a Sanada utrzymywał, że do prostackich zboczeńców nie należy. Ale jacy inni mogliby istnieć?  Zboczeńcy z klasą? Kulturalni zboczeńcy? W obliczu tych pokręconych faktów, to, że zapytam Sasuke o pocałunek z wczoraj, nie przekraczało granicy normalności.   
Umościłam się na swoim siedzeniu, witając się kiwnięciem z Naruto. Właśnie przechodził między rzędami, a ja zdołałam wyrzucić z pamięci fakt, że zajmował miejsca zaraz za mną. Przez Tenten i Ino czułam się nieswojo, patrząc mu w oczy. Uzumaki, chyba korzystając z tego, że na razie nie widać było nigdzie Sasuke, wsadził głowę w lukę pomiędzy naszymi oparciami. Ucięłam z nim krótką pogawędkę, zbywając go prostą wymówką. I nie była ona oszustwem, naprawdę rozbolała mnie głowa.
Uczniowie schodzili się, jeden po drugim, wrzucając torby podróżnicze do bagażnika, a potem szukali dla siebie miejsca wewnątrz autokaru. Rozchodził się tutaj aromat lawendy i od razu zrobiło się jakby przyjemniej. Oczekiwanie na Sasuke stało się bardziej znośne, a emocje nie oddziaływały na mnie z pełną potęgą. Osłabiłam je wszystkie chwilką relaksu.
Wtedy się pojawił. A ja serdecznie pożałowałam tego krótkiego odstresowania się. Włosy stanęły mi dęba przez tysiąc leków. A jeśli usiądzie gdzieś indziej? Jeśli na mnie nie zerknie? Jeśli odeśle z kwitkiem? Jeśli zerwie łączący nas pakt?
Na szczęście Sasuke zaczął eliminować kolejno każdy z nich.
Dosiadł się do mnie, prześwidrował oczami, a miały one miały blask kwarcu, którego zabrakło Ino. Potem pooglądał oblesione doliny za oknem. Żegnaj Shobaro, żegnaj Hassunie, przykro mi, ale straciłam głowę dla pewnego chłopaka i żadne z was ani trochę mnie nie obchodzi. 
 - Cześć. – Nic lepszego nie udało mi się wymyślić, więc dołożyłam do przywitania lekki uśmiech.
Sasuke przyglądał mi się dłuższą chwilę. Miał trochę podkrążone oczy i ospałą twarz. Włosy sterczały mu w kilka rożnych stron i do tej pory uważałam, że jest był to wynik zabiegów z żelem, ale ostatecznie stanęła mi przed oczami prawda. Która była godzina, gdy (najprawdopodobniej) położył mnie na łóżku i wymknął się na korytarz? Struchlałam, przytłoczona potwornymi wyrzutami sumienia, lecz wynagradzanie mu tych chwil należało przełożyć na później. Teraz czekałam na jego kontratak.
Było nim wyjęcie z listonoszki słuchawek. Zauważyłam, że do uszu włożył tylko jedną z nich, zaś druga bezwładnie opadła wzdłuż klatki piersiowej. 
Korciło.
A jednak się powstrzymałam.
Ale nie całkiem, bo niedługo potem usłyszałam swój własny szept:
 - Pamiętasz?
 - Wszystko – odrzekł, nie patrząc mi w oczy. Zanim zdążyłam zapytać, co przez to rozumie, doszłam do wniosku, że nie będzie to konieczne. Mówił o pocałunku – byłam tego pewna, kiedy kąciki ust Sasuke zadrgały.
Mimo to, całą drogę powrotną miotałam się pomiędzy wszczęciem tematu Sanady czy inaczej: rzeczy, których się od niego dowiedziałam. Minęła bez mała wieczność, zanim udało mi się podjąć konkretną decyzję. Była niemądra i dostatecznie dziwna, by mogła wymsknąć się z moich ust.  Tak samo jak zaskakiwał mnie Sasuke, zdolna byłam zaskoczyć go także i ja.
 - Lubisz dziewczyny? – zapytałam, nie zdążywszy ugryźć się w język. Pomijając, że głos zabrałam po dwudziestu minutach milczenia, Sasuke zniósł to świetnie, lekko rozwierając oczy. – Mówię o… - Nie, nie pogarszaj sprawy! – Pod względem sek…
Seksualnym?
Przymknij się, Sakura!
 - Wiem, o czym mówisz. – Sasuke musiał wyczuć, jak pląta mi się język. Miałam ochotę obcałować mu stopy za ten ratunek. – Lubię kobiecie ciała.
Nie miałam pomysłu, jak przedłużyć temat. Byłam nagminnie oszukiwana. Odnajdywałam szlak, po którym ślady wkrótce zostawały zacierane. Sasuke powiedział mi, że był ktoś, kogo chciał całować i choć z bólem serca pomyślałam wtedy o Ino, Sanadzie udało się mnie przechytrzyć. Nie wiedziałam już czy poprzedzała mnie tylko jedna osoba i na jaki etap wskoczyła ich namiętność.
Nagle Sasuke dopowiedział:
 - Mam ogromne wymagania co do rozmiaru piersi.
Nie sądziłam, że o takich sprawach można mówić głośno i otwarcie, ale odruchowo zerknęłam na swoją własność. Nawet pod warstwami ciepłych ubrań, dawno temu pogodziłam się z tym, że nie mam oddychać niczym ogromnym.
Westchnąwszy, podciągnęłam do siebie kolana i je objęłam. Następnie podniosłam wzrok, słysząc prychnięcie.  
 - Myślałaś, że mówię o dużych piersiach? – zadrwił Sasuke.
 - Bo to typowe – kwęknęłam. – Dla mężczyzn.
 - Mówiłem ci już, że jestem popieprzony.
Tak, dałeś mi ostrzeżenie. Nie posłuchałam, chociaż „popieprzony” spajał się tylko z innym, dosadniejszym określeniem, którego użył dziś Sanada.
„Zaburzenia psychiczne”.
Kontynuowałam, by przestać się tym zadręczać:
 - To znaczy, że lubisz „deski”?
 - Jest to dla ciebie pocieszające? – Znów przebiegł mu po twarzy grymas, przypominający uśmiech. 
 - Chyba tak – powiedziałam. – Jestem deską.
Nagle poczułam, że coś za mną się porusza. Spojrzałam tam, przekonując się, że pomiędzy siedzeniami tkwi twarz Naruto. Wszystko w tej widocznej części wręcz alarmowało, żebym się opamiętała. Przyjaciel popatrzył na mnie groźnie, a po chwili wrócił do normalnej pozycji.
Zaczerwieniłam się na myśl, że usłyszał naszą rozmowę. Jak absurdalnie mogła brzmieć w jego odczuciu? Zakotłowało mi się w żołądku i postanowiłam więcej nie przytaczać niebezpiecznych tematów. A szkoda, bo ciekawość Sanadą wprost gryzła mnie gdzieś w środku. Myślałam, że jest po prostu dawnym przyjacielem Sasuke, a nawet jednym z tych, którzy zostawili go w potrzebie. Myślałam, że ich więzi rozerwało zwykłe, życiowe zdarzenie: kłótnia, długoletnia rozłąka… dziewczyna. Hejże! Dziewczyna brzmiała naprawdę wiarygodnie, chociaż nie posiadałam żadnych podstaw, by tak wyrokować.
Może dotyczyło to nawet tej, którą całował Sasuke?
Uch, nieprzyjemne uczucia powróciły. Nie mogłam uwierzyć, że spływa na mnie najprawdziwsza zazdrość. Przez Naruto, nie pofatygowałam się, by Sasuke odkrył następne karty, tylko zerknęłam porozumiewawczo na wolną słuchawkę.  
 - Jak chcesz – odbąknął mi.
Pewnie zastanawiał go mój duchowy spokój. Nie wiedział o tym, że rozmawiałam z Sanadą i w jego mniemaniu te wydarzenia powinny mnie dzisiaj bulwersować. Miałam rzucać na prawo i lewo oskarżeniami o niedoszły gwałt i nielegalne środki, którymi zostałam nafaszerowana. Sasuke już zaczynał robić się podejrzliwy, kiedy ucięłam rozmowę i skoncentrowałam się na mijanych wstęgach ulic za oknem.   
Zdrzemnęłam się, śniąc o Calvinie Shepherda, który podglądał jak obmacuje mnie Sasuke i zaśmiewał się do rozpuku, mówiąc, że to zemsta.


Koło wieczora doczołgałam się wreszcie do domu. I nie był to powrót, zgodny z moimi oczekiwaniami. Na nagrodzono mnie szyszkami z ryżu preparowanego (pyszności!) albo słoika masła migdałowego z cynamonem. Nie załapałam się nawet na  rodzinny uścisk, bo Hana spędzała ten czas z konsolą w salonie, a mama nie mogła się nadziwić, ile nieszczęść może przytrafić się jej córce.
 - Niedawno wyszłaś cało z wypadku samochodowego, a tobie już brakuje blizn? Sakura, jak ty wyglądasz? Dziecko!
Nie najlepiej, stwierdziłam ponuro, przeglądając się w lustrze. Oczywiście nie powiedziałam mamie prawdy. Zresztą, trudno byłoby wytłumaczyć jej, że niesforny ulubienic – Naruto - jest winny takiej zbrodni. Wolałam oszczędzić żalu, a także ewentualnej awantury. Mama wzięła mnie natomiast na stronę do kuchni, z daleka od Hany, co przypominało bardziej wizytę u psychiatry na kozetce niż rozmowę z córką.
 - Jak do tego doszło? – Głos miała jednak niezwykle surowy.
Przewróciłam oczami. W końcu odbębniałam te historyjkę miliardy razy.
 - Było ciemno. Nie zobaczyłam gałęzi i stało się.
 - To szczyt, żeby takich młodych ludzi wysyłać  w nocy do lasu. Kto wie, co mogło się tam wydarzyć.  A gdyby pojawili się tam jacy terroryści? Wiesz, co dzieje się teraz w Tokio.
 - Jesteśmy w Izumo. – Westchnęłam. – Małej, pokojowej wiosce. Shobara jest niewiele większa.
 - Mów co chcesz, ja wiem swoje! – zakrzyknęła, co bardziej skojarzyło mi się z uporem siostry. To nie tak, że wigor w mamie nie cieszył – przeciwnie. Dawniej potrafiła tylko kwilić po kątach i smarkać do firan, żeby nie pokazywać się swoim córkom. Potem przestało mieć dla niej znaczenie czy barykaduje się w pokoju, czy jest na widoku i opłakuje męża na oczach wszystkich. Hana była wtedy małym brzdącem. Zajmowałam się nią, w zastępstwie za pogrążoną w smutku matkę i musiałam pogodzić ze sobą kilka rzeczy naraz. Szkoła, obowiązki domowe, siostrzyczkę, no i ten ból, paraliżujący, który potwornie dawał w kość. Ale stanęłam na wysokości zadania i gdybym nie zwróciła się z prośbą do Livii – pracodawczyni mamy, może do dzisiaj byłaby tylko szlochem dobywającym się zza drzwi jej sypialni.
Zbudziłam się nagle z marazmu. Mama podała mi salaterkę, pełną od miodowych ciasteczek. Pachniały cudownie w połączeniu z kremem cytrynowym.
 - Może nie są to ryżowe szyszki, ale smakują wyśmienicie. Zaufaj mi. – Mama puściła mi oczko i dołączyła do słodkiego obżarstwa. Spędziłyśmy czas w kuchni, nad blatem, przysuwając taborety i śmiejąc się do rozpuku z wzajemnych opowieści. Okazało się, że kosmiczny bogacz naprawdę stawał się częstym bywalcem, ale mimo moich podejrzeń, mama trzymała się wersji z znajomością, która być może wskoczy na wyższy szczebel.
 - Przyjaźń – uściśliła, gdy w głowię miałam już coś innego.
 - Hej, wiem, że źle zareagowałam za pierwszym razem, ale sama rozumiesz… - Spuściłam wzrok na myśl o pierwszej podwózce mamy do domu, kiedy obuty w trzewiki, wypolerowane i lśniące jak prawdziwe zwierciadło, mężczyzna, przywołał na twarz mamy ten cudowny uśmiech. – Możesz się z nim spotykać, jeśli chcesz.
 - Nawet jeśli ty to rozumiesz, Hana jest jeszcze trochę za młoda, nie uważasz? To chyba będzie dla niej nienaturalne, że mama będzie spotykać się z kimś, poza tatą.
 - Ale… - Chciałam natychmiast zaprotestować.
Przerwano mi.
 - I tak nie czuję żadnej mięty. To szofer, miły, spokojny człowiek. Ale z astmą. Czasami słyszę jego rzeżący oddech w samochodzie. No i jest stanowczo za młody.
 - Ile?
 - Dwadzieścia sześć. – Roześmiała się, choć zawarła w tym śmiechu odrobinę żalu. Stało się dla mnie jasne, że to rozbieżność wiekowa zrodziła w niej antypatię. Swoją drogą ta liczba wydawała mi się za mała. Brak bezpośrednich kontaktów nie upoważniał mnie do rzetelnej oceny, jednak z daleka był dla mnie mężczyzną, dobijającym okrągłej czterdziestki.
 - Mniejsza z tym. – Mama ucięła rozmowę.
Miło było pogadać z nią te kilka minut. Tym bardziej, że działo się to po „matczynej wściekliźnie”. Przypadłości każdego, zamartwiającego się rodzica, który ma na wychowaniu lekkomyślne dziecko.
Ale nie to było głównym powodem domowej atmosfery. Okazało się bowiem, że wróciło do życia coś zapomnianego. Hana odłączyła się od wirtualnego świata i przyszła się ze mną przywitać. W jednym ręku trzymała oklapnięte ucho pluszowego królika, a w drugim… zwiniętą w rulon gazetę. Ten gadżet zrobił na mnie niemałe wrażenie chwilę później, jak tylko dzióbnęła palcem w okładkę szmatławca. Był to lokalny tygodniach o wieściach z naszej prefektury, jednak w główniej mierze skupiał się na bliższych nam obszarach. Nie był przełomowym pisemkiem i wiadome było, że znaczący procent czytelników stanowią głodne wiedzy staruszki z psinkami. Czasami numer wpadał mi w ręce, ale przeglądałam pobieżnie tylko felietony i kawały. Artykuły przeważnie opisywały błahe problemy mieszkańców: afery ze spółdzielnią mieszkaniową, spory z sąsiadem, problem z porzuconymi zwierzętami. Jednak tego dnia, wyjątkowo, pismo zajęło się sprawą innego kalibru.
Mną.
Może i nie figurowałam na okładce, ale sfotografowany kawałek ulicy Kyomachi jasno przedstawiał sytuację. To na zdjęciu uchwycono olbrzymią promocję w księgarni, przemoczoną ekspedientkę, deszcz i rozciapkane kałuże. To właśnie w ten dzień dziennikarz postanowił tamtędy się przejść i oczywiście nie zrobił tego bez powodu.
„Izumo ma swojego supermena” – mówiła treść zamkniętej w cudzysłowie relacji. Z dołu, małym druczkiem, dopisano, że były to słowa sprzedawczyni z rzędu sklepów. Pamiętałam nawet, że obroniła mnie przed rozeźloną kobietą, która prowadziła samochód.
Wypadek, Sakura!
 - Twój bohater musi się wreszcie znaleźć – powiedziała śpiewnie mama, mieszając składniki do naleśników. Stała w kuchennym fartuchu, z włosami niechlujnie związanymi na karku. – Najwyższa pora.
 - Naprawdę to zrobiłaś? – Wyrzuciłam ręce w powietrze, sfrustrowana.
 - Mówiłam ci, że będzie narzekać – wypomniała mamie Hana.
A mama, zamiast wlać rozbełtaną zawartość miski na patelnię, obsztorcowała mnie złym spojrzeniem. „Niewdzięcznica” – oznaczało i było dosyć adekwatne.
 - Sakura! Dzięki temu znajdziemy nowych świadków. Być może ten chłopak sam się zgłosi. Mimo wszystko żyjemy w dwudziestym pierwszym wieku i młodemu przyda się rozgłos i wynagrodzenie.
 - Wynagrodzenie?
 - Ciasto – oznajmiła ze śmiertelną powagą. Nie pasowało to do cudownego wypieku. – Trochę gotówki. Halo! Uratował ci życie.
Ale namieszał mi w głowie! Wokół siebie szerzył specjalną aurę, która odpędzała ludzi. Był też bezwarunkowo przystojny, ale wady dominowały nad  mnóstwem zalet, więc i tak było dla mnie niezrozumiałe, dlaczego się w nim zakochałam. Oprócz tajemnic jego osobowości, trapiły mnie jeszcze rzeczy, z którymi był związany: Kirisame Sanada, Calvin Shepherd, Deidara, Sasori – to wszystko na pewno jakoś się ze sobą zazębiało, a ja nie mogłam dłużej dźwigać na barkach niepewności.
„Bez pytań” przestało być dla mnie komendą do wypełnienia, od teraz liczyła się tylko prawda.
Właśnie zdecydowałam.
Ale realizacja rozpocznie się wkrótce – na razie wolałam ją przełożyć. Przynajmniej w rodzinnym gronie, ponieważ rozsądniej będzie zachować wszystko dla siebie. Hana i tak musiała dobrze zapamiętać Sasuke z Kyomachi; nieustannie galopowała wzdłuż kuchni, nazywając go supermanem wszechczasów. Zasugerowała nawet, bym po odnalezieniu, zaprosiła go na randkę. W pierwszej sekundzie pomysł wydał mi się niemożliwe głupi, ale potem zadręczyła mnie ciekawość. Jak Sasuke Uchiha zareaguje na styczność z tak lekkim i komunikatywnym słowem? „Randka” całkiem wyraźnie dawała do zrozumienia, czego oczekuję.   

Weekend minął za mrugnięciem oka i doskonale wiedziałam, skąd u niego to tempo. Czas zawsze dawał w kość, kiedy trzeba było się do czegoś zabrać, do czegoś mniej przyjemnego, z decydującym „tak” lub „nie” w odpowiedzi. Właściwie nie uważałam, że może mi się poszczęścić. Uniknęłam tragedii na Kyomachi, ale zrobienie z siebie pośmiewiska było rzeczą, od której rzadko udawało mi się uciec. Poza tym martwiłam się jeszcze inicjatywą mamy i Livii. Bohater raczej się nie znajdzie, jednak wieści galopem rozejdą się po szkole, bo a nuż czyjaś babcia przeczytała artykuł. Nie podano moich danych personalnych, choć nasiąknę dziwnym stresem, gdy ktoś przytoczy w mojej obecności ten temat.
 - Wyglądasz z tym potwornie. – Ino na dobre, poniedziałkowe rozpoczęcie tygodnia znalazła sobie powód, by ponarzekać. Wcześniej było to bandanka, dziś: opatrunek na lewym oku. – Jeszcze nie zeszło?
 - Ciebie też miło widzieć. – Chrząknęłam. 
W Shobarze spędziłam zaledwie dwa dni, ale codzienne przyzwyczajenia i tak wydały mi się obce: przywitanie Ino pod bramami liceum, Naruto i Kiba z batonikami przy szkolnym bufecie i Temari, podjadająca smakołyki Choujiego. Trochę stęskniłam się za tą rutyną, miała w sobie coś specyficznego, a jednak przerażało mnie, że pochłonie na wieczność.  
Poza tym lgnęłam do Sasuke!
A Sasuke nie pojawił się w szkole, o ironio! Naprawdę chciałam jakoś dać mu odczuć, że powinien tego żałować. „Randka” nie od razu przechodziła mi przez gardło, a wczoraj ćwiczyłam tę umiejętność przed toaletką, ale efekty były przygnębiające.
Ino uznała, że prościej będzie wykasować nasz konflikt, jak dokument z pamięci komputera. Temari natomiast nie zrezygnowała ze spojrzeń skrytobójcy. Wprawdzie przesiedziała z paczką cały dzień, pałaszowała chrupki, złościła się na Kibę za brak manier (mlaskanie), a jakby usunęła niepokój z głębi oczu, nie pomyślałabym, że dzieje się z nią coś złego. Ale ten wzrok… Mroziła mi nim krew w żyłach i twardo przetrwałam całodniową taksację.  
Następnego dnia miałam wreszcie okazję, zobaczyć się z Sasuke. W sali lekcyjnej zameldował się spóźniony, ale bynajmniej nie zdyszany biegiem. On nie cackał się z czasem. Wszedł na zajęcia niewzruszenie, przepraszając dopiero pod naciskiem nauczyciela. Kobura, nasz historyk, był dziś nader dobroduszny.  
Odkąd pamiętam, nie podlegałam nigdy niczyjim obserwacjom, jednak tego dnia, Sasuke mnie osaczył, bo łagodniej nie potrafiłam się wysłowić: gapił się jak prześladowca i na piątej lekcji nie musiałam oglądać się dookoła dla pewności – wiedziałam, że patrzy.
Chociaż nie raczył się odezwać.
„Cierpi na zaburzenia psychiczne.”
„Jestem popieprzony”.
Czy obserwacje wchodziły w skład „popieprzenia”? Czy upodobania do małych piersi i otwarte tego przyznawanie również przemawiało za prawdą Sanady? Naruto zagadał do mnie na przerwie, a Sasuke spozierał mnie wzrokiem sprzed drzwi do klasy, z rękami w kieszeni i zniewalającym wyglądem. Oddawałam mu je, połowicznie koncentrując się na rozmowie z przyjacielem. Zdarzało się, że musiał dwukrotnie zawołać mnie po imieniu, w innym razie po prostu nie reagowałam.
 - Będziesz dzisiaj na boisku?
 - Raczej tak.
 - Przyjdź. Obiecałem przecież, że będę cię trenował – powiedział Naruto, zaciskając wojowniczo pięść.
Nie mogłam wstrzymać chichotu.
 - Jesteś pewien, że dotrzesz na miejsce? – zapytałam z myślą o napaści. Teraz była to sytuacja, z której śmiało mogliśmy się nabijać, jednak świeżo po zdarzeniu wyrzuty sumienie niemal mnie zjadły.
 - To było jednorazowe – zagderał. – Teraz pokaże im, na co mnie stać i przyfrunę do ciebie jak bohater, wierz mi. – To powiedziawszy, wyszczerzył się na trzydzieści zębów, a potem nagle zdzielił mnie po plecach. – Mam niespodziankę. Nie pożałujesz.
 - Dobrze, przyjdę. – Ta obietnica niespodzianki była pokusą ostateczną.
Ale spadła gdzieś na dno i prawie w ogóle o niej nie myślałam. Nie było to możliwe pod stałą obserwacją czarnych oczu. Dziwiłam się, dlaczego Sasuke tak natarczywie na mnie spogląda, dopóki nie zrozumiałam, że i ja zaraziłam się tym dziwnym uzusem. Że ja też chcę mu się przypatrywać i nie każde moje spojrzenie  było tym rzuconym w ramach rewanżu. Miałam też swoje własne i zdarzało się, że posyłałam mu je, kiedy on akurat tego nie robił.
To zwariowane, pomylone! A jednak była pomiędzy nami pewna intymność. I trwała aż do ostatniej lekcji.
Zanim nie zaburzyła jej Francuzka, zatrzymując mnie przed wyjściem.
 - Na chwilę, panno Haruno! – Zaciągnęła mnie w kierunku swojego biurka, a grzebiących się uczniów wygnała machnięciem dłoni. – Czekam na pani relacje. Szczerze mówiąc, jestem głodna efektów twojej pracy z panem Uchihą. Sasuke! – krzyknęła, trzepocząc rękami. Sasuke musiał znajdować się gdzieś za mną. Odczytał gestykulację nauczycielki i zmaterializował się obok w nanosekundę. – Wiem, że dopiero co wróciliśmy z wycieczki, ale warto było i tam pomyśleć nad referatem – zaczęła panna Cherron. - Do terminu ostatecznego daleka droga, ale wiecie? Wcale nie pogniewałabym się, gdybyście wcześniej przedstawili efekty. Dacie radę?
 - Tak. – Nie stać mnie było na nic lepszego. Sasuke nieustannie peszył. Wcześniej podarowaliśmy sobie tyle spojrzeń, a teraz, gdy był w pobliżu, nie ośmieliłam się unieść oczu. Za dużo by mnie to kosztowało.
 - Może zdradzicie mi waszą koncepcję? – zapytała Cherron, siadając za biurkiem.
 - Koncepcja? – Podrapałam się po głowie. Teraz wybór był prosty: zerknęłam na Uchihę. – Sasuke… koncepcja…
 - Koncepcja jest zaplanowana – powiedział, a następne słowa wyraźnie wisiały w powietrzu. Nauczycielka czekała, jednak nic nie dopowiedział. Później dała mu znak ramionami na zachętę, ale to też nie poskutkowało.
Szturchnęłam go łokciem.
 - Koncepcja – wysyczałam, żeby usłyszał to tylko on. – Przedstaw ją, do diabła!
Prychnął.
 - Jest zaplanowana. Tyle wystarczy pani wiedzieć.
 - Och, rozumiem. To niespodzianka?
 - C-co… - Miałam się oburzyć. Byłam już do tego w połowie przygotowana, ale Sasuke oddał moje szturchnięcie i cicho warknął. – A, no tak. Niespodzianka. – Wyszczerzyłam ząbki do nauczycielki. – Musimy trzymać buzię na kłódkę, proszę nam wybaczyć – dodałam jeszcze z ociupinką skruchy i byłam przekonana, że za tą grę, obsadzą mnie w hollywoodzkiej produkcji.   
Panna Cherron rozpromieniła się od razu.
 - Ja to wiedziałam. Wy młodzi, zapał macie godny pożałowania, ale gdy przyjdzie co do czego, pomysłom nie ma końca. I wmówcie mi, że się mylę. Leniwe wasze pokolenie, ale wśród tych wszystkich gier komputerowych, filmów, książek… nie da się wyrosnąć na osobę niekreatywną, zapamiętajcie te słowa.
 - Jasne. – Znów uratowałam się uśmiechem. Trzeba było zapobiegać, żeby myśli nie odbijały się na twarzyczce.
Sasuke zmierzwił sobie włosy i podpatrywał drzwi. „Gdzie ci się tak śpieszy?” – pomyślałam drwiąco. Jeszcze z nim nie skończyłam, a teraz byłam podwójnie zła za swoją niekonsekwentność. Raz mnie pocałowano, a ja już traciłam głowę, pozbywając się tym samym ważnych kwestii.
Nauczycielka przeszukała szufladkę, a chwilę później wręczyła mi plik malutkich karteczek w kolorze wściekłego różu. Wieszało się je na lodówce z listą zakupów lub notką o badaniu dentystycznym.
 - Po co to? – spytałam.
 - Na myśli – odparła z entuzjazmem.
 - Myśli?
 - Myśli jest dużo, miliard na minutę, ciekawych, nudnych, wstrętnych, onieśmielających… każda z nich ma coś w sobie i trzeba je zapisywać, bo pamięć lubi psocić. Szczególnie w nocy, kiedy przed snem wymyślimy coś naprawdę dobrego. Uwierzcie osobie z doświadczeniem. Sasuke… - Znów splądrowała szufladę i tym razem wyciągnęła niebieski komplet. – To dla ciebie.
 - To bzdura – poprawił ją.
 - Żadna bzdura, tylko cenna pomoc dla każdego twórcy. Wiadomo, że teraz są telefony, tablety i inne gadżety, które nosicie przy sobie, ale karteczki są takie… tradycyjne, nie sądzicie? – Oczy rozbłysły jej z zachwytu. – Nie raz, nie dwa was to uratuje! – zaręczyła hardo.
Kiedy głębiej się nad tym zastanowiłam, nauczycielka sypnęła dobrym patentem. W Shobarze, siedząc przy korcie tenisowym, wlatywały mi do głowy fantazyjne mądrości. O tak! Strzaskane serce nadawało filozoficznego toku myślenia: jakie to życie jest niesprawiedliwe, miłość bolesna, a życie nastolatki największym dramatem, którym świat powinien się zająć.
Dzisiaj nie potrafiłam niczego skojarzyć. Pozlepiałam serce i na tym skończył się mój tragizm. Od takich sytuacji były te karteczki, bodajże.
 - To jak? – Cherron ostatkiem sił wytrzymywała przy naszym milczeniu. – Jesteście udanymi partnerami. Różnice między wami są dokładnie odczuwalne i odważę się nawet powiedzieć, że stanowicie swoje przeciwieństwa.
Nie do wiary. Przecież ja też potrafiłam komuś przyłożyć, gdy zachodziła potrzeba.
 - Nie jestem tego taka pewna – wtrąciłam, broniąc honoru. Skoro Uchiha był złym chłopcem, nie godziłam się na miano przesłodzonej dziewczynki.
Twarz nauczycielki pojaśniała.
 - Czuję, że to będzie świetna praca! Nie zawiedziecie mnie, n'est-ce pas?
Dobra! Brakowało mi jej paskudnego akcentu. Może właśnie dlatego zmiękłam:
 - Zrobimy wszystko, co w naszej mocy.
 - I to się nazywa zapał! – wykrzyknęła frywolnie, rzucając Sasuke spojrzenie. – Mógłbyś się od niej zarazić.
 - Nie ma mowy – sapnął.
Z rozpędu poklepałam go po ramieniu. I zapał ulotnił się lotem błyskawicy, bo Sasuke odsunął się, jak po ukąszeniu wampira. Sprawdziłam, co na to panna Cherron, ale na szczęścia zajęta była porządkowaniem bałaganu z biurka.
 - Podsyciliście moją ciekawość – mówiła, składając dokumentację. – I trzymam cię za słowo, panno Haruno. A teraz, możecie już iść.
Sasuke z nikim się nie pożegnał. W milczeniu opuścił salę i zostawił nas same. Nie chcąc dłużej obcować z francuskim ego kobiety, poszłam za nim, przyśpieszywszy kroku, żeby dorównać chłopakowi. Dziwiłam się samej sobie, że była we mnie cząstka smutku po wcześniejszym zdarzeniu. O ile pamięć nie wprowadzała mnie w błąd, nie dalej jak kilka dni temu całowaliśmy się w cudacznym miejscu. Jak śmiał obejść się ze mną niczym z zarazą? Nie miałam w sobie wampirzego jadu, lecz wytężony mus utrzymania bliskich kontaktów… cielesnych, wzrokowych – kontaktów każdej kategorii!
I jeszcze w pierwszej chwili, kiedy wyszłam po nim na dziedziniec, miałam w zamiarach unieść dłoń i go zawołać. Potem rąbnął we mnie podmuch wiatru i wlazł rozumu do głowy (włosy do oczu też) – w każdym razie moja na wpół podniesiona dłoń, zaczęła powoli opadać.
Na co mi te wszystkie wysiłki? Nie chciałam już dłużej ścigać go jak komornik, doprowadzać do furii swoim natręctwem i robić za osobę jednorazowego użytku, którą można całować.
Odwróciłam wzrok, gdy był już przy szkolnych bramach. Wcześniej udało mi się szybko założyć kurtkę i teraz otuliłam się nią bardziej, będąc pewną, że niedługo Izumo zostanie zasypane śniegiem. Plac opustoszał, od kiedy zaczęła się nowa godzina lekcyjna, a nikt ze znajomych na mnie nie czekał. Ostatni uczeń właśnie odjeżdżał rowerem. Niebo było szare i pochmurne, wiatr załaził za skórę mrozem, a ja poczułam się strasznie samotna – nie dlatego, że dookoła nie było żywej duszy. Tak! Wróciło niedojrzałe dramatyzowanie, to wyolbrzymiane i tragiczne, zupełnie nie w moim stylu.
Trwał, póki nie rozerwał go „ten” głos.
I dotyk.   
 - Będziesz tak stać? – Nie miałam pojęcia, skąd wziął się przede mną, ale zamrugałam szybko, a obraz był niezmienny. Dolną połowę jego twarzy osłaniał bawełniany szal, ale to oczy skupiały największą uwagę. To zachwycające! Sanada urzekał wzrokiem ze względu na wyjątkowe kolory, a tęczówki Sasuke były po prostu czarne, a i tak nie mogłam im uciec. – Hej. – Pociągnął mnie za rękaw.
 - Sasuke?
Jeden, jedyny raz odpuściłam sobie gonitwę za nim, a on znienacka sam mnie łapie.   
 - Wybierasz się dokądś? – zapytał bez żartów. Głos miał normalny. Nie uchwyciłam w nim niczego wulgarnego. Przez pewien czas po prostu się na niego gapiłam. Sasuke doprowadzał mnie na skraj wytrzymałości: oczy miał bez wyrazu, twarz nieprzejętą i stagnacyjną, a we mnie buzowało od rosnącej w siłę złości.
Ze zdziwienia zmarszczyłam czoło.
 - Chyba do domu.
 - Nie sądzę.
 - Chcesz mnie porwać? – zażartowałam, ale potaknął ze śmiertelnie poważną miną. – Dokąd?
 - Nie musisz wiedzieć. – Uśmiechnął się do mnie przebiegle, a zanim zauważyłam, że był to nareszcie pełny uśmiech, poszedł naprzód. Nie warto było mordować go pytaniami: nigdy w życiu nie byłam czegoś tak pewna, wiedziałam, że nie rozpieści mnie odpowiedziami. Pokornie więc za nim dreptałam, wymyślając możliwości. Sasuke oglądał się co chwilę w tył, ale nie byłam przekonana do tego, by robił to, bojąc się, że w któreś chwili prysnę stąd jak bańka. A jednak kontrole stawały się regularne. Szliśmy ulicą, po obu stronach obudowaną domami mieszkalnymi. Mijaliśmy ludzi, ale niespecjalnie się nami interesowali. Ciało wibrowało mi z emocji. Dokąd mnie zabiera? Na jak długo? Czy okażę się naiwniaczką, którą sprzedadzą zboczeńcom albo porwą, zgwałcą – skrzywdzą, w każdym razie! Już stawały mi przed oczami nagłówki szmatławców. „Supermen tym razem zawiódł. Tajemnicze zaginięcie ocalonej dziewczyny z Kyomachi”.
Za bardzo kombinujesz, oj za bardzo, zganiłam się.
Kiedy dostaliśmy się na znaną mi na wylot ulicę – moją ulicę – poczułam się nieco pewniej. Jednak w tej samej chwili Sasuke wstrzymał chód i zawrócił do mnie.
 - Tutaj – nawigował, wlokąc mnie za rękaw na jakieś peryferia. Pokonaliśmy jezdnię, jej pobocze, a potem weszliśmy za ciąg gęstych drzew blisko drogi. Właśnie w tej chwili mój bohater (o chronionej tożsamości) zaczął odwijać z szyi szal. Myśli miałam dwojakie i niektórych wręcz się wstydziłam. – To koniecznie – oznajmił z drwiną. Jednocześnie świat przesłoniła mi czarna bawełna.
 - Hej! – Wyciągnęłam dłonie, żeby odciągnąć materiał od oczu, ale Sasuke chlasnął mnie w nie ręką. Chwilę później był już za moimi plecami i zawiązywał szal na potylicy, co przypominało grę w ciuciubabkę. – Mogę dowiedzieć się, co planujesz ze mną robić?
 - Nie masz się czego bać. Chyba. – To ostatnie dodał ciszej, na co wyraźnie się spięłam.
 - Ilu zboczeńcom mnie sprzedajesz?
 - Niestety, żaden cię nie chciał.
Świetnie. Zakładanie bluz, znoszonych do inmetu tenisówek i nieukładanie włosów w fikusie fryzury przynajmniej ocaliło mi skórę. Sasuke powiedziałby, że jest to pożyteczne. Może i zostałam obrażona, ale i mile połechtana przez ulgę. Chyba jednak uda mi się wyjść z tego cało. 
  - To jakieś sekretne miejsce, do którego drogi nie mogę poznać, tak?
 - Wolałbym też, żebyś go nie widziała – powiedział. Instynkt pozwolił mi wyczuć, że po jego twarzy nadal przeprawiają się podstępne grymasy.
 - Będziesz mnie tam trzymał… oślepioną? – Zamarłam.
 - Oprócz wzroku, pozbawiłbym cię najchętniej mowy, ale zaklejenie twojej buzi taśmą utrudni pocałunki.
Dobry Boże, on zabierał mnie tam w konkretnym celu – perwersyjnym, podniecającym, zaplanowanym celu! Emocje wzrosły do tego stopnia, że aż musiała wstrzymać oddech. Teraz rozumiałam też, dlaczego przeprawiamy się przez osiedlowe peryferia. Ludzie byli wstrętni i popadali ze skrajności w skrajność: zignorowałoby zawiązaną dziewczynę tyle samo osób, które powzięłyby jakieś ratunkowe czynności.
 - Gotowa? – mruknął mi do ucha.
Cholera, nie wiem!
Sasuke nie dał mi jednak czasu na odpowiedź: może to i lepiej. „Tak” wiło się gdzieś na końcu języka, ale „nie” też usiłowało zabrać głos. W gruncie rzeczy zapomniałam już, że ćwiczyłam przed toaletką wymowę pewnego słówka, zapomniałam też, że spontaniczną decyzję podjęłam przy młodszej siostrze, a teraz, pozwalając mu się prowadzić, uspokajałam brykające myśli. To pierwszy raz, kiedy on sam zaaranżował nasze spotkanie. Mógł opuścić tereny szkoły, nie oglądając się za siebie, a jednak przyszedł. Po mnie. Z nerwów obgryzłabym paznokcie, ale po pierwsze: jedną rękę miałam skrępowaną, a po drugie: wolna trzęsła mi się niemiłosiernie.
Co zrobimy? Raju, chciałabym wydrzeć sobie jego słowa z głowy. „Zaklejenie twojej buzi taśmą utrudni pocałunki”. Lepiej wyszłoby dla mnie, gdyby Sasuke trzymał język za zębami i o niczym nie uprzedzał. Mistrz zaburzania funkcji myślowych, nie ma co!
Powłóczyłam za nim nogami, rozdarta na dwie części. Prowadził mnie dwadzieścia minut, pomagał omijać przeszkody, proklamował krawężniki i podwyższenia, kładł ręce na mojej talii, kiedy coś stawało nam na drodze. Przyjemnie było wędrować, będąc od niego zależną, bo w pewien sposób czułam, że jestem pod opieką – opieką Sasuke.
Gdy w końcu się zatrzymaliśmy, serce łaskotało mnie w gardle.
 - Ufasz mi? – zapytał.
 - Tak – odparłam mechanicznie.
 - A nie powinnaś.
W tym momencie doznałam pełnego przekonania. Byliśmy już na miejscu. Powietrze zrobiło się arktyczne, a instynkty samozachowawcze, w pełni sprawne, kazały mi brać nogi za pas.
Coś szczęknęło. Łańcuch? Ależ ja byłam zdenerwowana! Nie poruszyłabym się samodzielnie, gdyby Sasuke nie popchnął mnie do przodu. Fakt, że szłam na pierwszy ogień stresował podwójnie.
 - Sasuke?
 - Jestem – powiedział, chwytając mój rękaw. Teraz usłyszałam zgrzyt, który wydają babcine starocia i drzwi w domach dziadków. W tym wypadku również sądziłam, że to one się otwierały. Podejrzenia uwierzytelniły się, kiedy po głośnym trzasku wycie wiatru zostało uciszone. A więc wrota zamknięto.
Przełknęłam ślinę.   
 - Gdzie jesteśmy? To twój dom?
 - Chciałabyś… Uwaga, stopień.
 - W górę czy w dół?
W dół, odpowiedziałam sobie, kiedy noga trafiła w pustą przestrzeń. Zeszliśmy schodami do jakiegoś pomieszczenia, w którym wiatr stał się bezdźwięczny, a naszym głosom wtórowało echo. Powierciłabym Sasuke dziurę w brzuchu pytaniami, ale w porę potrząsnęłam głową. O odpowiedzi łudziłby się naiwniak większy ode mnie. Miałam wrażenie, że serce trzepocze mi na tyle donośnie, żeby mogło zostać to wzmocnione przez pogłos. Albo znajdowaliśmy się w olbrzymim pokoju, albo był on standardowych rozmiarów, tyle że nieumeblowany. Pamiętałam takie wrażenia z ostatniego remontu.
 - Mogę już…? – Ledwie musnęłam szal palcami i od razu mi się dostało.
 - Nie – warknął i zdzielił mnie po ręce. Potem słyszałam już tylko tupot naszych stóp i czułam, że idziemy prostką stanowczo za długo. Tym sposobem wydedukowałam, że problem echa nie leżał w braku mebli, lecz w rozmiarach pomieszczenia. Gdzie, do diabła, jestem?
Zaczęły wstrząsać mną silne wątpliwości. Zwolniłam, a ścisk na rękawie nagle zniknął. Chwilę po tym rąbnęłam czołem w przeszkodę: pierś Sasuke. Rozpoznałam to po oddechach, które muskały mi czubek głowy.
 - Pamiętasz jak pytałaś się o zboczeńców? – Wypowiedział te słowa normalnym głosem, a ja wrosłam w podłogę. Swoją drogą była twarda, najprawdopodobniej panelowa. Mniejsza z tym. Sasuke zaraz odda mnie w czyjeś ręce.
Gwałtownie się cofnęłam.
 - Nie masz się czego bać – oznajmił, ale nie była to intonacja, którą chciałabym usłyszeć. Takim głosem nie polepsza się ludziom humorów!
 - Gdzie jestem? – Ten krzyk z pewnością zdradzał, że bardzo się boję. Strach zaczął owijać mi się wokół gardła. Właściwie to naciskał na krtań, jak przyłożona tam końcówka noża napastnika. Stawiałam powolne kroki z wystawionymi rękoma, a kiedy postanowiłam zamaszyście ściągnąć szal, Sasuke pociągnął mnie za nadgarstek. – Powiedz. – Głos mi drżał. Nie obchodziło mnie, jak strasznie musiałam wyglądać.
 - Najpierw ty odpowiedz mi.
Kolejny chrzęst. Kolejne drzwi przecięły nam drogę. Sasuke wepchnął mnie do środka, a po domknięciu przejścia, wycharczał ostro:
 - A więc pamiętasz jak pytałaś się o zboczeńców?
Zauważyłam, że echa już nie było. Zaczerpnęłam powietrza i spróbowałam pomyśleć logicznej. Sasuke miał konto z mnóstwem przewinień, ale nie posunąłby się przecież do czegoś takiego.
Nie. Nie wierzyłam nawet w domniemaną chorobę psychiczną. To nie mógł być żadnen jej atak. Cholera jasna!
Tak naprawdę niczego nie byłam już pewna.
 - Powiedziałeś, że żaden zboczeniec mnie nie chciał. – Przypomniałam sobie znienacka.
 - To prawda. – Zostawił mnie. Nadgarstek miałam już wolny, ale bałam się użyć rąk do zsunięcia szala. Naliczyłam się do trzech kroków, które postawił Sasuke, a później usłyszałam pstryknięcie. Przez absolutną czerń zaczęło przedzierać się tycie światełko. Sasuke rozpalał ognisko? Nie, to głupie.
 - Skoro nikt mnie nie chciał, w takim razie…
Sasuke mi przerwał.
 - Nie powiedziałem, że „nikt”. Powiedziałem, że żaden zboczeniec.
OK, to stawało się coraz bardziej dziwne.
W powietrzu unosił się jakiś niezidentyfikowany zapach, czułam też silne stężenie wilgoci i chłód. Zaraz po tych odkryciach, tycie światełko rozjarzyło się na większą skalę. Ogień, orzekłam definitywnie. Charakterystyczny swąd to potwierdził, wiedziałam, co się działo. 
Była zatem świeca, było echo, była wilgoć… Do licha! Wciąż nie miałam zielonego pojęcia, gdzie jestem. Brakowało nawet przebłysków, propozycji – nic, zero!
Sasuke zasłonił sobą wątły blask. Przynajmniej nastawiałam się, że to on, a nie inna osoba, której rzekomo miałby mnie ofiarować. Stanął przede mną, wysoki i okrzepły. Zamknąwszy w piąstkach końcówki moich włosów, przybliżył się. W ten znajomy, drażniący sposób, przycisnął mi do warg swoje, jednak dalej nie zrobił już nic. Oboje po prostu oddychaliśmy. To było rozkoszne: czułam się bezpieczniej, wiedząc, że mam go na wyciągnięcie dłoni. No i szal nadal krępował mi oczy, a Sasuke najwyraźniej sprawiało to frajdę.
Albo i nie. Akurat wtedy poczułam, że rozwiązuje pętle.
Przeklinając jego i wpływ, który na mnie wywierał, myślałam, że dostanę szansę, aby się rozejrzeć. Gdzież tam! Zostałam pocałowana trzeci raz. Dookoła otaczała nas totalna ciemność, a daleko za cieniem rozchodziło się delikatne światło. Średnio interesowało mnie jednak, co jest jego źródłem. Zasłoniłam oczy powiekami i znów dałam się wciągnąć w ten niesamowity wir. Ten, którego nie kontroluję. Zawsze przychodził sam z siebie i robił ze mnie mistrzynię pocałunków. Najczęściej kasował też logiczne cząstki, ale na chwilę obecną nie było to moim zmartwieniem. Zaczęłam owijać wokół palców jego włosy, grzebać między nimi i upajać się tym, że mogę dotykać Sasuke bez ograniczeń, w sfery, do których nie łatwo dotrzeć. 
Sasuke popchnął mnie w tył. Zderzyłam się plecami ze ścianą, a on przygniótł mnie do niej całą siłą i podniósł do góry. Cholerna ochota na pocałunek była bowiem cholerna do przesady. Robił to wszystko zacieklej niż przy poprzednich razach. Dyszał ciężko i nawet się z tym nie krył. A ja, mając dokładnie tę samą chęć, powiedziałam sobie, że hamulce uległy awarii i teraz jestem zdana na siebie. Zatem płynę z prądem.
 - Kłamałeś – wydyszałam, kiedy położył się na moim ramieniu. Musnął go ustami tylko raz, a potem oparł tam policzek.
 - Czasami trzeba, gdy ktoś za bardzo naciska. Dlaczego sądzisz, że cię okłamałem?
 - Mówiłeś, że nie chciał mnie żaden zboczeniec.
 - Ja cię chciałem – powiedział od razu. – Chcę cię cały czas i przeklinam się za to.
 - Jesteś zboczeńcem – palnęłam.
 - Definicja nie jest ze mną całkiem zgodna.
 - W takim razie co wyróżnia cię na tle innych zboczeńców?
Spojrzenie Sasuke padło na moje usta, zaraz po tym jak się wyprostował. Był mi już znany na tyle dobrze, że taka reakcja stanowiła coś na podobieństwo odmowy udzielenia odpowiedzi. I ja trafnie to odczytałam. 
 - Rozumiem – mruknęłam. Niewiele brakowało, a byłoby to zmysłowe mruknięcie. Skądś przyszło mi na myśl pewne powiedzenie: - Jesteś zboczeńcem, ale nie prostakiem, hm? – Mimo woli się uśmiechnęłam.
I wtedy, nagle, Sasuke mnie zdezorientował, bo mrugnęłam, a jego już nie było.
Wampir, wilkołak, zombie, lub ulepszona rasa ludzka – w każdym razie postać z rozczytywanych książek. Coś takiego przytrafiało się bohaterkom, trochę mało inteligentnym i stanowczo zbyt odważnym. Chyba nadawałam się doskonale na jedną z nich.
Zwracając uwagę na „mało inteligentność” spojrzałam w bok aż dowiedziałam się, że Sasuke wcale nie przechodził transformacji w wilkołaka, ani nie spijał krwi ze szpitalnych saszetek. Po prostu przylgnął do ściany, zupełnie tak jak ja. Gdy z niewiadomych powodów usunął mi się z drogi, ujrzałam przeolbrzymi świecznik, którego czarne pręty wiły się ozdobnie. Rzecz była starociem, co wywnioskowałam po pozdzieranych płatach farby. Tak czy owak jako tako się przydawała. Z trzech dostępnych miejsc, miała wbitą jedną, na wpół wypaloną świecę i to ona rozświetlała nas prawie niewidocznym blaskiem. Pomieszczenie było stosunkowo niewielkie i skromnie umeblowane. Zaskoczył mnie widok rozcapierzonych śpiworów i stosy kartonów, które ktoś pozaklejał taśmą.
Ale nie mogłam zapominać o Sasuke.
 - Co się dzieje? – odezwałam się półgłosem. Sasuke przypatrywał się tańczącym językom ognia i nie odpowiedział od razu.
 - Czy ty w ogóle słuchasz, gdy się do ciebie mówi? – naskakując na mnie, zrobił złą minę, która podziałała odstraszająco za sprawą półmroku. W rewanżu wytrzeszczyłam na niego oczy. Niczego już nie rozumiałam.
 - A-ale ja… Hej! – Poczułam przypływ złości, który spowodował, że stanęłam Sasuke naprzeciw. – Akurat z niesłuchaniem to ty masz problemy, nie ja. 
 - Sanada – charknął jakby było to najgorsze wyzwisko. – Rozmawiałaś z Sanadą?
Do czorta!
Wiedziałam już, skąd wzięło się to powiedzenie… nie, wróć! Powiedzenie? Dobre sobie. To mogło być w najlepszym razie hasło ochronne na skargi dziewcząt takich, jak ja.
 - Miałaś trzymać się od niego z daleka. – Sasuke spojrzał na mnie gniewnie.
Przygryzłam wargę, ale cały czas próbowałam wykombinować coś, żeby nie wyjść na winowajczynię.
 - Dlaczego mi tego zabraniasz?
 - Nie jest odpowiednim towarzystwem.
A cóż miało to oznaczać? Kto stanowił „odpowiednie towarzystwo” i jakim cudem Sasuke wchodził w ten skład? Nurtowało mnie jeszcze, dlaczego tak łatwo doszedł do prawdy. Motto przewodnie Sanady? Musiał go nadużywać, skoro zapadało Uchihe w pamięci.   
 - Też jest zboczeńcem? – spytałam ostrożnie.
 - Tak – powiedział, zerkając na mnie kątem oka. – A ja się tobą nie dzielę. Z nikim.
To nie do pomyślenia. W każdym, przewidywalnym romansie takie orzeczenie brano by za zachwycające. W prawdziwym życiu po plecach przemaszerowały mi ciarki. Co gorsza, było to ukłucie podniecenia.
 - Nie zgodziłabym się na jakikolwiek podział.
 - Wcale nie twierdzę, że się zgodzisz. Zachowuję tylko środki ostrożności. – Westchnął i odczepił się od ściany. Nareszcie. Może przebaczył mi nieposłuszeństwo, pieprzony łaskawca! – Nigdy więcej, jasne?
Nie miałam bladego pojęcia, co mógłby zrobić mi Sanada, bo wszystkie te otrucia thermą jakoś mi usprawiedliwił. Skoro był niegroźny, nie widziałam sensu w zabranianiu takich kontaktów. Oczywiście doszłam do wniosku, że któryś z panów ewidentnie mnie okłamuje. Pytanie: który? Czy ten zakaz okaże się czymś większym? Czy Sanada naprawdę zabiega tylko o szczerość u ślicznych dziewczyn?
Sasuke podszedł do mnie jak rasowy rabuś po udanym napadzie. Jak heroiczny bohater, wychodzący z płonącego budynku, powolnym, sprężystym krokiem. Zaczął się do mnie zbliżać, na co moje ciało zamarło, czułam się taka malutka, konfrontując z jego wyniosłością.
 - Dobrze. – Popatrzyłam mu w oczy ze skupieniem.
 - O czym z nim rozmawiałaś?
Hm.
 - Bez pytań, proszę. – Było to tak przebiegłe, że o mało nie odstawiłam tutaj tańca.
Sasuke bez słowa przywarł ustami do mojej szyi, spełzając w dół aż do obojczyka. Z zaskoczenia cicho jęknęłam. Wsunął rękę między moje pukle i zaczął je miąć, mędlić, obłapywać. Okolica mojego mostka była natomiast lubieżnie obcałowywana. Nie mogłam się powstrzymać: odruchem zacisnęłam ręce na jego ramionach, czując się bezbronną i uległą.
Co się w ogóle dzieje?
Zrzucił ze mnie kurtkę.
 - Kim my jesteśmy? – wyjąkałam w przerwach między krewkimi oddechami. Sasuke, rozpiąwszy już trzy guziczki mojego mundurka, rozsunął ostrożnie kołnierz. Zadrżałam, jakby ukłuło mnie zimno, jednak było do podobne do zwykłego podniecenia. Och, no dobra – nie było ono zwykłe, lecz niebywale intensywne.
Słyszałam, jak coś w głowie kazało mi przestać. Rozum? Nie, on prysnął. „Zostawiam cię z nią samą!” – powiedział do serca i już go nie było.
 - Stop! – Ostatecznie się przemogłam. Wyszło to tak sztucznie, że samej siebie nie byłam w stanie przekonać. Oderwałam go od mojego dekoltu, trzymając za ramiona. – A jednak będę pytać, Sasuke. Będę pytać cię o wszystko.
Warknął ze złości.
 - A ja nie mam zamiaru odpowiadać. Jakiś morał?
 - Dlaczego mnie całujesz? – Niezrażona, przeszłam do sedna.
 - Daj sobie z tym spokój. Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że potrzebujesz tego tandetnego lovey-dovey?
 - Nie w tym rzecz.
 - To dobrze. – Jego spojrzenie było jakby martwe. – Skoro pozwalasz mi na pocałunki, nie będę przecież odmawiał.
 Prosto, zwięźle i na temat – pomyślałam ironicznie.
 - Pocałunek do czegoś zobowiązuje.
 Stanął w lekkim rozkroku. Z pozycji ciała byłabym w stanie jeszcze coś wyczytać, ale jego mina nawet w przybliżeniu nie pokazywała, co czuje.  
 - Na przykład? – rzucił od niechcenia.
Patrząc na niego z wzrokiem myśliciela, przypomniałam sobie, kiedy Hana, możliwie niewinnie, przebąkiwała coś o randce. Mama dawała mi wtedy całkiem czytelne znaki, żebym zrobiła to w akcie wdzięczności.
Wyprostowałam się butnie.
 - Wyzywam cię!
 - Hm? – Sasuke popatrzył na mnie cynicznie.
 - Byś spędził ze mną czas. Bez zaspokajania twoich cholernych chęci – wyrzuciłam z siebie to wszystko, ani razu nie nabierając powietrza. Zrobiłam to dopiero teraz i przeczesałam włosy z wysiłku. 
 - Naszych cholernych chęci – poprawił mnie.
 - Naszych – powtórzyłam po nim w roztargnieniu. – W każdym razie chcę, żebyśmy poszli gdzieś razem. Wiesz o czym mówię. Kino, spacer… Jak… - Zrobiłam dłuższą pauzę.
 - Jak zakochani?
To słowo dość prosto przeszło mu przez gardło.
 - Właśnie.
 - Zgodna – oznajmił.
Poważnie?!
Akurat gdy z niedowierzenia przetarłam sobie oczy, w zasięg wzroku wpadły mi śpiwory i pudła. Och, nadal nie doinformowano mnie, gdzie tak właściwie się znalazłam. Ale to później. Teraz toczyłam bój o coś bardziej istotnego.  
 - Mam jednak warunek. – Sasuke pomógł mi z fryzurą. Roztrzepał grzywkę, kiedy jeden włos naszedł mi na oko. Onieśmielona tym nagłym gestem, zerknęłam mu w oczy. – Pozwolisz mi posunąć się dalej – powiedział, wyraźnie z czegoś zadowolony. Nie patrzył na mnie, lecz owijał sobie wokół palca różowy włos. 
Ściągnęłam brwi.
 - Dalej?
 - Tutaj. – Włożył mi ręce pod mundurek i kiedy myślałam już, że  dotknie mojego biustonosza, cofnął je. Tak mnie tym zszokował, że ciężko było mi jakoś się poruszyć. – Tutaj też – oznajmił, kładąc dłonie na dolnej części moich placów. Szybko zorientowałam się, że tak naprawdę chodzi tu o pośladki. Dał mi to do zrozumienia, osuwając nieznacznie moją spódniczkę. Sakura, w coś ty się wpakowała? – Zgoda? – padło drugie pytanie.
Czy ja wiem. Zawsze wyobrażałam sobie, że na dostęp do takich miejsc, zasłuży sobie tylko mój partner, a nie degenerat, który nie ma nic wspólnego ze statystycznym nastolatkiem. 
 - Nie – wychrypiałam. – To nie jest w porządku.
 - Doprawy? – Uniósł pytająco brew. Nie do wiary. Dla Sasuke moja odmowa nie wchodziła w rachubę. Czy on przez cały czas sądzisz, że pójdę na taki układ? Nie mogłam inaczej, roześmiałam się.
 - Pójdziesz ze mną na randkę w zmian za to, że pozwolę ci na obmacywanie?
Wzruszył ramionami.
 - Lubię kobiece ciała.
 - To twoja odpowiedź? – Nie wierzyłam własnym uszom.
Sasuke przycisnął mnie nagle do ściany. Podczas gdy ja układałam w głowie sensowne pytanie, on zaskakiwał. Zagarnęły mnie bowiem jego ramiona. Mocno, wręcz stanowczo, tak że poczułam się jego własnością. Było to na swój sposób niebiańskie uczucie. Na przykład mogłoby się okazać, że Sasuke przyprowadził mnie do osiedlowego śmietnika, a śpiwory i kartony służą jego bezdomnym przyjaciołom do snu, o! To naprawdę nie miałoby dla mnie znaczenia. Nie w tym momencie.
Wybudziłam się z impasu, ponieważ pośród cieni, zobaczyłam, że na twarzy Sasuke widnieje uśmiech. W jakiś sposób przypominał on arogancję Sanady.
 - Co ty robisz? – Starałam się brzmieć w miarę naturalnie.
 - Spójrz na siebie – powiedział, biorąc mnie pod brodę. Zamiast mnie pocałować, Sasuke pogłębił uśmiech. – Chcesz mnie, tylko hamuje cię ludzka mentalność.
 - W takim razie powiedz głośno, że mnie nie wykorzystujesz – zażądałam.
 - Co masz na myśli?
 - Jestem zabawką?
Pokręcił głową.
 - Osobą, do której lgniesz tylko po pocałunek?
 - Jesteś przede wszystkim osobą, która wpieprzyła się na siłę do mojego życia. Powiedziałaś, że cokolwiek się stanie, poradzisz sobie. Ostrzegałem cię z miliard razy. Teraz jest już za późno.
 - Za późno na co? – Cofnęłam się, ale wyczułam za sobą chłód ściany. Zresztą Sasuke i tak dopadł minie z powrotem.
 - Żebym cię wypuścił. A jeśli znikniesz… - Spojrzał mi w oczy. W powietrzu wisiała niewypowiedziana groźba.
 - To co?
 - Znienawidzę cię. Staniesz się dla mnie taka, jak wszyscy inni.
 - Kim są „wszyscy inni”? – zapytałam z przestrachem.
Zamilkł. A jakżeby inaczej! Patrzyłam jak się ode mnie odsuwa i głośno wypuszcza powietrze. Zupełnie jakby trzymał je tam od początku naszej rozmowy tutaj. Korzystając z chwili wytchnienia, rozejrzałam się po wnętrzu… pokoju. Wciąż nie udało mi się odgadnąć, gdzie jestem. W jakich miejscach wyposażenie stanowią śpiwory z mnóstwem kartonów? A do tego ten świecznik.
Zaryzykowałam:
 - Gdzie mnie przyprowadziłeś?
 - To tajemnica – odparł. – Nie musisz wiedzieć.
Raz, a porządnie należałoby mu pokazać jak męcząca jest całodobowa niewiedza. Jak bardzo rozdziera od środka i dokucza w normalnym funkcjonowaniu. Westchnęłam i zaczęłam obserwować Sasuke. Miał na sobie niedopiętą kurtkę i właśnie podnosił z podłogi szalik, który wcześniej służył mi przy ciuciubabce. Myślałam, że zawiąże go sobie wokół szyi, ale on spojrzał na mnie wyczekująco.
 - No co? – palnęłam.
 - Wracamy. Chodź tutaj.
Zrobiłam tak, jak mi kazał. Było to automatyczne, tak czy inaczej nie namówiłabym go, by pozwolił zobaczyć drogę powrotną. Ważne, że wyszłam z tego w jednym kawałku i jedyne, czym poskutkowało to spotkanie, to odkryciem tego, że zakochałam się w nim nawet bardziej.
Obróciłam się tyłem, a Sasuke skrępował mi oczy. Czekałam cierpliwie aż zrobi węzeł, ale niespodziewanie usłyszałam go przy uchu:
 - Zaczekaj.
 - Hm? – Szal miałam już na oczach, był on jednak niezawiązany. Kiedy zerknęłam do tyłu przez ramię, Sasuke złożył mi na ustach ostatni, soczysty pocałunek, a ja czym prędzej mu się zrewanżowałam. To była najcudowniejsza rzecz, jaką mógł dla mnie zrobić.
 - Coś… jest w tobie – wyznał z westchnięciem.
Poczekałam, dopóki nie dokończył węzła. Dopiero wtedy, zamykając oczy, choć wcale nie było to koniecznie ze względu na szal, podjęłam najszybszą i najodważniejszą decyzję mojego życia:
 - Zgadzam się, Sasuke. Chcę randkę.
Czas płynął, a odpowiedzi nie otrzymałam. W końcu, po minucie, na rękawie pojawił się znajomy chwyt. Sugerując się świstem, Sasuke zdmuchnął świeczki. Przeszliśmy kawałek razem, a potem otworzyły się drzwi. Pamiętałam już, że będziemy wspinać się w górę po schodach, ale za nic w świecie nie mogłam sobie przypomnieć, jakim cudem zrobiłam sobie z życia taki bałagan. Wszystko to na własne życzenie. 

Lekcje mieliśmy dzisiaj do późna, więc wychodząc na dwór, wiedziałam, że nie będzie już tak widno. Od razu zaatakował nas chłód nastającego wieczora. Ponieważ bawełna bynajmniej nie była szczelnym zakryciem, widziałam, że niebo zdążyło już pociemnieć. Okryłam się mocniej kurtką, po którą notabene musieliśmy się wracać i na domiar tego, Sasuke nie pomógł mi jej założyć, więc musiałam uporać się z tym samodzielnie, a to, zważając na utrudnienia, wcale nie było prostym zadaniem.
Prawdę mówiąc, byłam na Sasuke troszeczkę zła. Serce biło mi w piersi na tyle głośno, że niewątpliwie je słyszał. Doprowadzał mnie do takiego stanu, a i tak nic nie stawało się bardziej jasne. Ciągle odgradzał się ode mnie sekretami i omijał każde pytanie, nie trudząc się nawet, by robić to z klasą.
 - W takim razie nie dowiem się, gdzie spędziłam ostatnią godzinę? – zapytałam jeszcze dla pewności.
 - Nie – odwarknął i dalej szliśmy szybciej niż przedtem. Po zmrużeniu oczu i wytężeniu cennego zmysłu, dałam radę uwidzieć zarysy budynków, ale były one tak nieczytelne, że równie dobrze przed nami mogło przemaszerowywać stado krów z dwoma psami pasterskimi na czele. – Uwaga. – Rozeszło się raptem. Sasuke chwycił mnie w talii i podniósł do góry, a potem postawił szybko na nogi.
 - Co to było?
 - Przeszkoda. – Westchnął.
 - Jaka? – dopytywałam się wstrętnie i w ogóle nie było mi z tym źle. Gorzej wpływała na mnie nieznajomość takich błahostek.  
 - Nieważne – wycedził.
I gdzie się pojawił tamten mężczyzna, który całował mnie przy blasku świec? Matka wyśmiałaby swoją córkę, widzą co najlepszego wyczyniam.
Zawiał mocniejszy wiatr. To oznaczało, że byliśmy na otwartej przestrzeni.
 - Kiedy będę mogła zdjąć szal?
 - Poczekaj.
Ile, do diabła?
Pokonaliśmy jeszcze kawałek drogi aż instynkt podpowiedział mi, że wszystkie mięsnie Sasuke znienacka się naprężyły. Nawet wymacałam w ciemnościach jego przedramię i faktycznie, urosła na nim napięta wyżyna.
 - Co jest? – spytałam ze zdławionym niepokojem.  
 - Nie wspominałaś, że będziemy mieć towarzystwo. – Ależ on był wściekły. W dodatku nie wiedziałam, czym narozrabiałam.
 - Jakie towarzystwo?
Zapadła cisza. Kurczowo trzymałam ramię Sasuke, obawiając się, że mógłby na swój sposób stąd prysnąć. Nie miałam pojęcia, co się działo, a od niego nie warto było się czegokolwiek dowiadywać. Spróbowałam na własną rękę wypatrzyć coś zza szala, lecz obrazy były ledwie uchwytne. Nic z tego.
 - Sasuke, co się dzieje? – wyszeptałam. Z emocji przymierzałam się nawet do zdarcia z siebie bawełny, ale Uchiha czuwał.
 - Sakura… - Coś zamajaczyło… czyiś głos. Głos nienależący do Sasuke. – To ona! – krzyczał.
Z niedowierzenia mocniej ścisnęłam ramię Sasuke.
 - Gdzie my, do licha, jesteśmy? – Popatrzyłam na niego, chociaż nie mógł uwidzieć moich oczu. – I skąd wziął się tutaj Naruto?!
 - O to pytaj samą siebie. – Wycofał się ze mną o krok.
 - Sakura! – Przestraszyłam się podwójnie, słysząc Temari. Używała groźnego tonu i słychać było, że jest porządnie skołowana. Zapewne spodziewała się mnie tutaj zastać, ale zdecydowanie nie w takich towarzystwie. Swoją drogą, dokąd wywlókł mnie Sasuke i dlaczego byli tutaj bliscy mi znajomi? – Co z nią robisz!? – wykrzyknęła Tem. Wnioskując po donośności głosu, oddzielała nas spora odległość. Nie zwracała się także stricte do mnie.
Wyrzuciłam ramiona w powietrze.
 - Czy ktoś łaskawie wyjaśni mi, co się tutaj dzieje? Sasuke! Chcę zdjąć szal!
 - Nie – zabronił mi i wziął w ramiona. Och, akurat w takiej chwili uczucia nie miały takiej mocy, by uczynić z otoczenia nieznaczącą nic faramuszkę. Temari i Naruto jakimś cudem znaleźli się w niewiadomym tam, gdzie ja i nie zamierzałam tego zlekceważyć.
 - Zostaw ją! – wrzasnął Naruto.
 - Uchiha, ostrzegam cię! – dopowiedziała Temari. Na miejscu Sasuke poprzestałabym natychmiast, bo jej wściekłość przeważała nad wszystkim innym.  
Nagle nad moich uchem rozległ się jego głos:
 - Będzie zabawa.
 - Co masz na myśli? – Wzdrygnęłam się.
Przez kilka sekund byłam pewna, że sam zdejmie ze mnie szal i pozwoli nareszcie rozeznać się w sytuacji. Zanim jednak zrobił cokolwiek, w pęd rzuciły się dwie pary stóp, dudniąc o ziemię.
 - Łap ich! – To był Uzumaki. Jego głos zdawał się coraz bliższy.
W każdym razie Sasuke wiedział, co na to zaradzić.
W jednej chwili wziął mnie na ręce, mocno do siebie przytulając. Tego było dla mnie za wiele. Temari i Naruto deptali nam po piętach, a on uciekał przed nimi, jakby dokonywał porwania księżniczki za czasów średniowiecza. Jedyne, na co było mnie stać, to ciężkie oddechy, zamknięcie oczu i podkurczenie rąk dla pociechy. Miałam dziwne wrażenie, że niedługo w coś rąbniemy i na tym skończy się ten spektakularny pościg.
Pomijając, że taka ucieczka nie zawierała w sobie grama logiczności, nie rozumiałam też, dlaczego Sasuke lubił dokładać sobie problemów. Kogo jak kogo, ale Temari nie chciałabym mieć za wroga.   
 - Postaw mnie! – wykrztusiłam.
Sasuke przeskoczył jakąś przeszkodę. Ta nagła konwulsja jakby wepchnęła mi do głowy nowe odkrycie. Naruto… Naruto wspominał dzisiaj o spotkaniu... i treningu. Niemożliwe! Podskoczyłam gorączkowo w ramionach Uchihy i niemalże się wywróciliśmy.
 - Uspokój się – syknął.
 - Jesteśmy przy boisku?! – wykrzyknęłam od razu.
 - Byliśmy. Teraz cię stamtąd zabieram.
 - Sasuke! Nie przeginaj! – Nieustannie dobiegały do nas wołania. Częściej udzielał się Naruto. Temari zapewne biegła do przodu, chomikując całą energię. Pomyślałam wtedy, że to ona była niespodzianką od Uzumakiego.
 - To nie ma sensu – upierałam się przy swoim.
 - Teraz jesteś ze mną. Nie oddam cię im.
 - Więc wolisz porwanie?
Mimo dynamiki, wypatrzyłam jego uśmiech.
 - Mówiłem ci już, że definicja zboczeńca nie oddaje do końca tego, kim jestem.
I porywał mnie dalej, nie zwalniając, ani nie kontrolując na ile oddaliliśmy się od tropicieli. Przedtem nie sądziłam, że będę miała szasnę, żeby się do niego zbliżyć, a dzisiaj uprowadzał mnie sposobem, którym równie dobrze mógł posłużyć się Romeo wobec niepokornej Julii.
 - Będą się o mnie martwić – marudziłam.  
 - Powinnaś zacząć martwić się o siebie.


Od autorki: Bębny, oklaski, aplauzy – dla mnie, w imię ulgi, która zapanowała w mym sercu po wystukaniu ostatnich słów Sasuke. So now, odpoczniemy trochę od SasuSaku, mimo że koniec sugeruje coś zupełnie innego, niemniej co za dużo kissów, to nie zdrowo. Ekchem, kochane marudy wy moje, niecierpliwe bestie, dla waszej wiadomości, Akemii ma ferie (przynajmniej pierwszy tydzień, drugi do roboty zapierdzielam ;---;) No w każdym razie czas na pisanie będzie, więc zluzujcie.
A tak w ogl, to mam bulwers. Jestem AkemII – dwa „i”! A to jedno, ostatnie wyróżnia mnie na tle pozostałych Akemiów chadzających po świecie, więc nie obraziłabym się, gdybyście o tym pamiętali. Ołkej, koniec przekazu.

Jako, że was zniecierpliwiłam na śmierć, to pokaże wam jak bardzo Madara potrafi wkurzyć braci Senju.


Za Konohę!

Itachi zwalcza homoseksualizm.

Gomen. Po prostu te gify zniszczyły mój system. XDD
Nie tylko wy macie ciężko.

ZDRÓWKA ŻYCZĘ (i cierpliwości…)




57 komentarzy:

  1. Jaka ja jestem do tyłu! Wczoraj siedziałam do 2 w nocy i czytałam całego bloga. Boże, od kiedy onet tak się zjebał wszyscy się porozchodzili, że szukanie po takim czasie nieobecności trochę mi zajęło. Chyba tylko Jusia pozostała na onecie.

    Kocham Cię przedstawiłaś Sasuke w taki sposób w jaki nikt nie potrafi go oddać.
    O i zdrówko sie przyda, na moją cholern ospę. <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Onet zawiódł, ale wierz mi, że wierzyłam w niego do samiutkiego końca ;---; Zapowiadali wielkie zmiany to czekałam... i nie było warto.
      Póki co Blogger współpracuje, a autorów z Onetu można znaleźć stosunkowo łatwo.
      Dzięki za komentarz, nad Sasuke pracuje najbardziej B|
      I w takim razie jeszcze raz: zdrowia <3

      Usuń
  2. aaa Cudowne! :D Naprawdę rozdział jest nieziemski... jak wszystkie inne :D Postać Sasuke jest niesamowita. Uwielbiam to jak piszesz tu, opowiadasz o rozwoju wydarzeń. Jestem ciekawa, gdzie Sasuke zabierze Sakure *.* Czekam z niecierpliwością na dalszy rozwój zdarzeń ;) Życzę dalej takiej mega weny i przyjemnych ferii :)
    Pozdrawiam!
    Kakatai

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeej rozdział był świetny , Sasuke w twojej wersji za każdym razem mnie zadziwia :D Jestem ciekawa w co tym razem wkopie się Sakura,ta to mogłaby przystopować z tą ciekawością, ja bym się od niego z daleka trzymała :) Ja tam nie naciskam na nexty bo dzięki temu że piszesz ile już procent masz to wiem kiedy rozdział będzie to jest świetne :D Czekam na nexta i udanych ferii :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Talent Sakury do przyciągania problemów i wkopywania się w nowe jest dla mnie bardzo przydatny B|
      A Sasuke? To Sasuke - musi zaskakiwać. Czasami i ja nie wierze w to, jak go przedstawiam.
      Dziękuję! Nie wiem kiedy masz ferie, ale również życzę ci, by były udane :D

      Usuń
  4. Rozdział świetny !! Warto było troszeczkę poczekać :D :D

    Sanada- niezłą sobie wymówke znalazł o_o, po prostu wykorzystywał dziewczyny i tyle, nawet jak się z którąś nie przespał to poznawał jakieś pikantne szczególiki... Muszę przyznać że jest ciekawą i intrygującą postacią :) Mam nadzieję, że pojawi się jeszcze
    I nie wierzę w jego słowa, że Sasuke cierpi na jakąś chorobę psychiczną >.< >.< Co prawda nie jest w 100% procentach normalny ;D xD

    Jak przeczytałam,że Naruto mógł podsłuchać rozmowę Sasuke i Sakury w autokarze to zaliczyłam facepalm xd xd Na bardziej żenujący temat chyba nie mogli gadać xd

    Najlepsza akcja była w tym tajemniczym miejscu obok boiska (może to ta opuszczona fabryka ? :P ) Sasuke szokuje swoim zachowaniem . Nie wiedziałam, że z niego aż taki zboczeniec i od tak zgodził sie na randke żeby zaspokoić swoje fantazje xD

    Ucieczka <3 <3 Ja sie dziwie, że Temari i Naruto nie wmurowało w ziemię jak zobaczyli Sasuke biorącego Sakurę na ręcę i zwiewającego xD xD
    Dostanie się pewnie jej, że zapomniała o treningu. Ale też przeginają. Jakąkolwiek ma sasuke reputacje, nie powinni za każdym razem reagować wrzaskiem kiedy widzą Sakurę w ich towarzystwie .... >.<
    Nie wyrywała mu się, była cała i zdrowa.

    Ciekawa jestem gdzie im uciekną :D Będę wyczekiwać na kolejny rozdział !! :)
    Udanych ferii szczęściaro :* !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PS. Gify rozłożyły mnie na łopatki :D

      Usuń
    2. Ej noo, on ją porwał, z oczami zawiązanymi szalikiem. Trudno, żeby Naruto i Tem nie pomyśleli, że coś jest nie teges. xD
      Sanada będzie, będzie ;DD - i całkiem sporo namiesza. Cóż, po to stworzyłam tego bidoka.

      Teraz to ja jestem szczęściarą (FERIE <3), ale potem inne województwa będą japy cieszyć, a ja do szkoły zapierdzielać :c *życie takie brutalne...*

      Usuń
  5. Rzadkością jest to, że tak wcześnie piszę komentarz. Odwlekam to przeważnie i ląduje tam jako trzydziesta któraś komentatorka. Chociaż zanim go opublikuję pewnie już dostaniesz z dziesięć nowych opinii :P
    Dzień zaczął się dla Sakury niezbyt przyjemnie, spodziewałam się tego. W końcu czyj poranek byłby przyjemny po zażyciu narkotyku, nie wspominając już o matczynej Temari, która z impetem nakłada gorącą gazę na oko Sakury <3 Piękny moment. Ale i tak największy uśmiech zawitał na mojej twarzy przy tym dialogu:
    „- Ilu zboczeńcom mnie sprzedajesz?
    - Niestety, żaden cię nie chciał. ”
    Tak perfidnie, tak pięknie <3 Ogólnie odpowiedzi Sasuke są rozbrajające. Ta rozmowa w autokarze! Czy oni naprawdę nie mają jakichś normalnych tematów? Hah, chciałabym, żeby Sasuke w mandze coś takiego powiedział. Podeślij pomysł Kishimoto (y)
    Jeśli wziąć pod uwagę myśli Sakury, to również jestem nimi zachwycona. Matko, Sakura szpieg i to w dodatku taki sobie szpieg. Który agent specjalny nie zdoła powstrzymać rumieńców? Sakuro, musisz się jeszcze dużo nauczyć :P
    Trudno mi się do czegoś bezpośrednio odwołać. Zawsze mam mętlik w głowie po przeczytaniu u Ciebie rozdziału. Ech, działa to tak, że nie mogę się oderwać od czytania i później mam takie wrażenie, że co tak krótko, co tak krótko, choć zakładam, że ten rozdział był równie długi, co poprzednie. A ja nie mogę do tej dużej ilości tekstu się odnieść >.< Ale postaram się!
    Pocałunki jak zawsze były przecudne i według mnie wcale nie byłoby przesytu, gdyby nadal się całowali. Czytałam kiedyś jakąś książkę, coś o Anioła zabójcach, w której bohaterowie tam w końcu się pocałowali, było ach i och, jak to najpierwszym pocałunku bywa… a później on ją zabrał w góry bodajże i tam się całowali, przytulali, mówili jak bardzo się kochają. Tak opisane było wszystko na naprawdę wielu stronach. Przesłodzone do granic możliwości: róż, róż, pluszami, serduszka, ogólnie nie dałam rady dalej czytać „ciągiem” i wróciłam dopiero po tygodniu. Później tam się trochę skomplikowało, ale i tak średnio :/
    U Ciebie z kolei jest trochę słów, od których mam ochotę się rozpłynąć, ale nie za dużo. Są pocałunki, ale bez tego całego „kochanie”, „skarbie”, „misiaczku”, bo w końcu to Sasuke, ne? I bardzo dobrze, że tak jest! Właśnie przez ten fakt wszystko nie jest tak słodkie i różowe i moim zdaniem nie brakuje tego dramatyzmu i nie trzeba przerywać tej mani pocałunków… ale pogodzę się z tym. Przeczytałam z zapartym tchem pierwsze rozdziały, w których się nie całowali to przeczytam i następne.
    Tak ogólnie to brakuje mi tego zapału Sakury do piłki nożnej. Niby teraz Naruto miał ją trenować, ale Sasuke (który z tą Sakurą, to jednak przypomina mi Smigola, trochę mniejsza obsesja, ale to jak uciekał z nią na rękach było przekomiczne… http://www.youtube.com/watch?v=Iz-8CSa9xj8 ) pokrzyżował im plany.


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żeby nie było, Sasuke z tym swoim smigolstwem to jest uroczy, zwłaszcza, że Sasuke nie jest małą zgarbioną istotą z… sześcioma zębami? Już nie pamiętam ;)
      Po prostu teraz mam manie na Hobbita (Kili, Legolas, Ed śpiewający „I see fire”, you know *.*) i wszystko mi się kojarzy :P
      Wracając do Sakury i piłki nożnej. W końcu Sasuke był taki dobry w te klocki. Mógłby tam ją trochę podszkolić ^.^
      Ino taka piękna? Hmm być może. Mój brat ostatnio przedstawił mi swoje zdanie, że blondynki nigdy nie dorównają urodzie brunetkom. Nawet te bardzo ładne. Sakura jest różowa, więc do czego tu się odwołać? W każdym razie Sakura w mojej wyobraźni jest ładniejsza od Ino. Cóż Ino, przykro mi.
      Bawi mnie Cal. Wcześniej mnie denerwował, irytował i ogólnie wszystkie negatywne odczucia, a teraz mnie bawi. Dziwna to zmiana frontów, jeśli o mnie chodzi. Chyba nawet go lubię O.o
      Ale teraz denerwuje mnie barwnooki idiota. Nie rozumiem człowieka, dziwny jest. Jeśli się rzeczywiście zadaje z Sasuke, to niech przestanie i sobie wyjedzie do Ameryki (y)
      Wiem, wiem, że pomimo, iż chciałabym, by Sanada zniknął na zawsze to jeszcze się pewnie pojawi ;(
      „bardziej szczersi” – czytałam to kilka razy i wydaje mi się, że powinno być albo samo „szczersi” albo „bardziej szczerzy”.
      Jakiś jeszcze był tam błąd. Literówka, ale nie przypomnę sobie teraz.
      A i genialne te gify <3 Itachi i Madara przejmują Internety :D
      Pozdrawiam i nie pozostaje mi nic innego jak czekać na następny rozdział :*

      Usuń
    2. Ołł, zrobiłaś mi dzień tym smigolem. XDD
      "Podeślij pomysł Kishimoto (y)" - Of kors, z tego co widzę, on ma mało pomysłów na SasuSaku .__.

      A to z książkami takie znane, takie bolesne... Mankament romansów (y). Czytasz z zapartym tchem, cieszysz się z każdego "ich" spotkania, a kiedy nastaje już ten czas, że są razem "misiaczkom" i "słonkom" nie ma końca. Pełno przesłodzonych tekstów, pocałunków i w ogl, najlepiej, żeby popatajali na jednorożcu do różowej krainy Disneya, gdzie miłość tra wiecznie...

      Ej ._. Nie tylko ty masz Hobbitomanie. No, przyznam się, że na pierwszej części mi się przysnęło, ale druga z Tauriel *.* Legolasem *___* i Kilim *_______* no i SMOKIEM! <3 Jeny, świetny był!
      Co do tego szczersi, też mi coś nie pasowało, no trudno, trzea będzie następną literówkę poprawiać :c
      A zapał Sakury do piłki nożnej powróci niedługo, spokojnie ^.^ Teraz zajebistość Sasuke odwracała jej uwagę (y)
      Dziękuję za komentarz i również pozdrawiam! <3

      Usuń
  6. Akemii jesteś wspaniała, niesamowita i nie wiem jeszcze jaka, ale po prostu nie z tej ziemi :D. Z opowiadaniem potrafisz wyczyniać cuda jakich świat nie widział, przez co tak bardzo Cię podziwiam. Rozdział wyszedł wprost niebiańsko, a ostatnie słowa Sasuke tylko podsyciły moją ciekawość. Jego zachowanie troszeczkę mnie przerażai, może nie tyle jest zboczeńcem co psychopatą ze świecznikiem? :D
    Co do Sakury, jak chciała być na spacerze z Sasuke to na koniec ten spacer dostała tylko, że w szybszym niż by się tego spodziewała tempie. No, ale przecież nie można mieć wszystkiego. Albo szybko albo w ogóle.

    Ten cały Sanada jest nietypową postacią, z początku uważałam go za niewyżytego seksualnie osobnika płci męskiej, a teraz uważam iż jest on nietuzinkowym bohaterem o niezwykle intrygującym charakterze. Chce go bliże poznać, nie bardziej jednak niż Sasuke. W końcu jeśli chodzi o Niego to już nic nie rozumiem i niezwykle chce wiedzieć co skrywa pod tą burzą czarnych włosów, czy ma pod nią chorą kopułę, czy po prostu takiego udaje.

    U Ciebie Akemii porwanie wydaję się niezwykłą rzeczą, w którą jeśli bierze udział Uchiha to również chce coś takiego poczuć. Co również lekko mnie przeraża, no ale dla mojego kochanego Sasusia zrobię wszystko :D

    Też mam teraz ferie Akemii, ale skoro masz je teraz to mieszkasz w jednym z 5 województw, które ferie mają od 20 stycznia do 2 lutego. Życzę Ci więc dużo odpoczynku, rozrywki i by weny też nie zabrakło. Pozdrawiam

    Yuki-chan

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sasuke: psychopata ze świecznikiem, ha! Muszę sobie to gdzieś zapisać normalnie. <3

      Dziękuję za tyle miłych słów. Poranek od razu wydaje się przyjemniejszy (tak, poranek - Akemii długo śpi... bardzo.) Zagadek jest już dużo, więc teraz będą się one pomalutku rozwiązywać.

      A no tak, mam ferie <3 Odwzajemniam życzenia, skoro i ty możesz cieszyć się wolnością i spaniem do południa :3
      I oczywiście pozdrawiam!

      Usuń
  7. no i Akemii się wnerwiła xD Przepraszamy za to jedno "i" xD polacy to analfabeci xD( ja też, przyznaję się bez bicia xD).

    jeśli chodzi o rozdział.. na fb idealnie go opisałaś xD .. długi i zboczony xD czyli idealny dla twoich czytelniczek xD ;p ;>
    kurcze.. jestem lekko zagubiona.. niby wszystko ładnie pięknie, ale jakoś nie potrafię przyswoić tego charakteru Sasuke.. podczas czytania zazwyczaj utożsamiam się z bohaterką która prowadzi narrację i kurczę.. czuję się nieswojo.. tak yy.. skrępowana jego zachowaniem..
    może Sakurze to odpowiada, ale ja osobiście pewnie byłabym czerwona jak tona buraków xD
    jestem strasznie ciekawa dalszego biegu wydarzeń xD..

    pozdrawiam i całuję xD;* i życzę dużo odpoczynku w trakcie ferii xD.. relaks jeszcze nikomu nie zaszkodził nawet w dużych ilościach xD

    OdpowiedzUsuń
  8. Oooo rajuuu!!!! Ale opowiadanie!! GENIALNE,CUDNE, aż nie wiem co powiedzieć. No teraz to ja nie będę mogła spać spokojnie bo ciągle będzie mi chodzić po głowie ten rozdział :D Podsyciłaś moją wyobraźnię, to jak Sasuke się zachował w tym domku to moja ulubiona część i ta ich rozmowa tam i to, że Sakura się zgodziła na ten układ WOW :) Nawet nie wiesz jaką radosc mi sprawiłaś dodając TAKI rozdział, jak dobrze, że są ferie :P
    Gratuluje Ci :) Rozdział fenomenalny, pobudzający wyobraźnie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tyle komplementów... Dziękuję!
      Ciszę się, że rozdział pobudza nawet wyobraźnie (ciekawe w jakich kategoriach, hyhy)
      Pozdrawiam. :3

      Usuń
  9. No w końcu! nawet nie wiesz jak długo czekałam na ten odcinek! Kochana Akemiiiiiiiiii! było super :D jaram sie sasuke i sakurą w kit i uwielbiam jego ciężki charakter :D ale też fajnie by było jakby czasem Sakurcia mu sie postawiła tak na poważnie i nie pozwalałaby mu na wszystko, ciekawe jak by zareagował? może odpuścił? w końcu jakby nie patrzeć teraz chyba nie może żyć bez niej :D czekam na kolejny i oby był szybko (tym bardziej że masz ferie!) pracować a nie obijać sie! my tu czekamy! wytrwale <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Boski rozdział. Czekam z niecierpliwością na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Uwaga! Spontaniczny komentarz, czyli BC znowu pisze bez kompletnego ładu i składu! :D No więc tak, pierwsze pytanie: Oni byli w hurtowni, ta? Nie wiem, po cholerę Naruto przyprowadził tą Temari jako niespodziankę, ale już nie wnikam. Za to Sasuke rozłożył mnie na łopatki! Taka tam ucieczka przed znajomymi. Przekładasz dzierladę przez ramię i dzida w krzaki - Sasuke style na zakończenie randki. Chociaż mnie to się wydaje, że on chciał ją zakończyć znacznie inaczej (hy hy hy xD), tylko, o dziwo, zdanie Sakury w kwestii "stop" zaczęło mieć dla niego znaczenie. A tak nawiasem mówiąc, to klimat był, no bo świece! W zasadzie to tylko jedna i już trochę zużyta, ale kto by się tam takich szczegółów czepiał. ^^ No, także facet wie, jak zbudować dobry, romantyczny nastrój. xD Co dalej, co dalej... hmm... Podobała mi się ta zmiana nastrojów pana S. Szczególnie w tej hurtowni (?) najpierw tak "milusi", później przez chwilę zrobiło się niebezpiecznie, kiedy wręcz wrzucił ją do tego "pokoiku", a potem znowu wybuch namiętności. <3 Wynika z tego, że Sas jest tym psycholem, ale bardziej "szalonym" i to w pozytywnym tego słowa znaczeniu. No a przede wszystkim to.. kurczę, zabrakło mi słowa..., no że ten... że nie wiadomo, co zrobi w danej chwili. xD Uwielbiam go za to, uwielbiam, bo uwielbiam takich bohaterów i uwielbiam, że na takiego typka go właśnie kreujesz. ^^ Co jeszcze... co jeszcze... ach, wymogi Sasa odnośnie biustu! I to małego! Czy to możliwe? To istnieją tacy faceci? Czy to znaczy, że jest dla mnie szansa? :D Jestem jak najbardziej za randką! Ona musi się odbyć! O Jeeezuu, to takie fajne, że nie wiem jak wyrazić to słowami. :D Jeszcze chciałam o czymś wspomnieć... kurczę, kurczę, kurczę. Znowu zapomniałam o czymś istotnym... :( No rzesz fakis, nie pamiętam. ;/ Achh! O tych zboczeńcach z klasą! A no bo ja się zastanawiałam nad tym chwilę i doszłam do wniosku, że kiedy zwykły zboczeniec woła: "ALE MASZ FAJNĄ DUUUUPEEEE!" to zboczeniec z klasą podejdzie do ciebie i powie: "przepraszam, ale przez dłuższą chwilę napawałem się pani pięknymi, jędrnymi pośladkami, są tak niewyobrażalnie cudowne, że z trudem się powstrzymuję, żeby ich nie dotknąć". Co myślisz? Myślisz, że tak mogą się zachowywać zboczeńce z klasą? Hmm... to takie frapujące... xD Ach, no i na zakończenie mojego, jak zwykle bardzo chaotycznego, komentarza, powiem szczerze, że zawsze po przeczytaniu twojego rozdziału mam głębokiego doła (moja nauczycielka od matmy powiedziałaby zapewne, że "głębszego od rowu mariańskiego") a to z dwóch powodów: Po pierwsze, chcę więcej. Ile byś nie napisała i jak pikantne sceny byś nie zamieściła, to ja nadal będę czuła niedosyt i tylko będę w myślach powtarzała "WIĘCEJ, WIĘCEJ, WIĘCEJ". Po drugie, zawsze wtedy uświadamiam sobie, jaka słaba jestem w porównaniu do Ciebie, jak dużo brakuje mi jeszcze do takiego poziomu. O.O Ale po części z tego powodu staram się bardziej, licząc się z tym, że może kiedyś nadejdzie taki dzień, że pomiędzy mną a moim mistrzem nie będzie aż takiej przepaści. Bo jak na razie ta przepaść jest głęboka i szeroka... (jak ten pierdzielony rów mariański) xD No to co, pozdrawiam! I mam nadzieję, że się nie załamiesz, jak przeczytasz moje BJ. O.O W co zwątpiłam po przeczytaniu tego rozdziału. (y)
    Ok, sorka za błędy, pisałam impulsywnie. :D
    3,2,1... publikuj. :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Kurwa rozpierdoliłaś system tą końcówką XDDDD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda! Widzę, że Chusteczce aż zabrakło weny z wrażenia, żeby napisać dłuższy komentarz. xD

      Usuń
    2. Nie. Daję Akemii nauczkę, za to, że ona niczego nie komentuje, mwuahahahahaaah B| I oficjalnie mam urlop od blogowania, więc mogę się trochę polenić z komentowaniem XDD

      Usuń
    3. Hahaha, okropna jesteś. :D

      Usuń
    4. Ale dodam coś o Sanadzie. Ostatnio w pierwszym komentarzu uznałam go za tego przyjaciela Sasuke, a potem w drugim to odwołałam. To teraz odwołuję, to co odwoływałam. To jest ten przyjaciel Sasuke, jak nic! A Cal to jakiś psycholog i terapeuta Saska (jak trafiłam, to masz w ciry, Nikiro >.<), bo Sasek w końcu ma te problemy psychiczne, tak? A Itaś to przyjaciel mamuśki Saku - nie, dobra, to już raczej mało prawdopodobne xd

      Usuń
    5. haha chusteczka gadasz do siebie, a potem się okazuje, że przewidziałaś dwadzieścia rozdziałów do przodu xD

      Usuń
    6. Spadaj, też pomyślałam, że Itacz to "boj" maderki i że Cal to albo terapeuta, albo... kuźwa, znowu mi brakło słowa... pedagog? Albo nawet kurator xD Ale w sumie to nieee wieeem.

      Usuń
    7. Chusti, wbiłaś mi nóż prosto w serce.
      Płaczę krystalicznymi łzami smutku, które spływają po policzkach :c

      Tyle domysłów .__.
      I bądź tu człowieku mądry. I próbuj kogoś zaskoczyć, pffff

      Usuń
  13. Akemii ;_____; Dzisiaj bedzie krotko, malo ogarniecie i bez poslkich znakow, tak dla odmiany xD
    Ty mam tutaj gifami uwagi nie odwracaj! Bo sa zajebiste i rozwalaja system no ale szanujmy sie B| my chcemy SasuSaku xDD i kurcze nie!, nie zgadzam sie. Ja nie chce przerwy od SasuSaku, bo dalas nam takie piekne nadzieje koncowka tego rozdzialu. Wgl to czuje sie jak takie dobre i grzeczne dziecko, bo zawsze pisze Akemii zamiast Akemi xD mozesz zrobic *pac pac* po glowce mojego wewnetrznego dziecka xD nawet to sobie podswiadomie wydluzam w myslach B|
    Co do rozdzialu...
    Moje rozwodzenie sie o tym jak zaiebiscie wszystko opisujesz i jakie epickie sa Twoje rozdzialy juz pewnie znasz na pamiec i sie Ci znudzila, wiec zostawmy ta kwestie i uznajmy, ze to wiesz i moge przejsc dalej.
    Kurcze no! Sasuke nie ma zaburzen psychicznych, nieprawda, klamstwo, bullshit! XD tak ja to widze. Nie ma tak! Klamczylas ._. Mialam znalezc odpowiedzi na moje pytania z czasem pojawiania sie nowych rozdzialow a tu dupa!, nowe pytania. Jak zyc, panie premierze? Cal, Cal, Cal... co ty krecisz? O co chodzi Sanadzie (wow! Brawa! Zapamietalam jego imie xD)? Gdzie zabral ja Sasuke? Gdzie teraz sie udadza? Chociaz na to pytanie moge byc pewna, ze moze MOZE dostaniemy odpowiedz w nowym rozdziale.
    Za duzo tego. Co oczywiscie mi sie mega podoba. Pjona! Tez mam ferie xD pocichu bede liczyc na nowy rozdzial troszke szybciej, ale tak pocichu xD nigdy Cie nie poganialam i nie zamierzam, bo predzej czy pozniej dostane nowa porcej tej cudownej historii ;)
    Milych ferii tak wgl. Wypocznij od szkoly, bo ja na nic innego nie czekalam w ostatnim tyg. tylko na te wytesknione ferie.
    Nie wiem co jeszcze napisac, bo pisze na szybko i na telefonie, wiec nie moge sie skupic. Powiedzmy ze dzisiaj masz mniej do czytania i za to przepraszam. Zycze weny i nie moge sie doczekac nastepnego rozdzialu ;3
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Grzeczna dziewczynka! Za Akemi(i) dostaniesz ode mnie oklaski *klap, klap, klap*. Pac, pac też dobre :D I wewnętrznego dziecka nigdy się nie pozbywaj, nigdy. Never grow up w ogóle. <3

      Dobra, pytań już starczy .__. Teraz będą tylko odpowiedzi (chyba). Ej, nie rób buntu, bo mi też ciężko będzie bez kissów i seksów i w ogl. SS, ale fabuła taka okrutna, musi być logiczna T__T Wiesz, ja nawet ten komentarz bez polskich znaków kocham. Żadne ograniczenia komórkowe tego nie zepsują B|
      Więc ty tyż masz ferie? ;>
      To tyż sobie odpocznij! Zero nauki, widoku szkoły (rzyg) w ogl. wolność.
      Również pozdrawiam <3

      Usuń
  14. O.o leżę i zdycham .
    Potrafiłaś w jednej notce zmienić moje spojrzenie na Sasuke ! Przerażasz mnie ! T.T
    Sasuke jest psychiczny to jest pewne , ale że co? Lubi sex i te sprawy ale inaczej niż wszyscy? Nie ogarniam o co chodzi . Przeczytałam to 2 razy i nadal nie kminie. O! Może on z tym Sandą kiedyś tam uwodzili razem dziewczyny czy coś i jedną z nich była Ino, a ona się zakochała w nim .Jej uczucia nie zostały odwzajemnione i dostała po zębach!
    Gadam jak potłuczona xd
    Nadal jestem w ciężkim szoku po tej odmianie Saska. Jeszcze w tamtym rozdziale był normalny a teraz TOTALNY PSYCHOL xd Dziwny przeskok..
    Rozdział wywołał we mnie wiele emocji dlatego dostaje miano " Bossskiego" (przez trzy s ...doceń to):D
    Ejj spraw żeby Ino i Sanda wpadli pod samochód prowadzony przez Baraka Obame ! Mówie ci to będzie coś! ! Przemyśl to..naprawdę..
    Pozdro GG
    Ps .pisze bez sensu bo...właściwie to nie wiem .Taka się urodziłam xd

    OdpowiedzUsuń
  15. Fajny rozdział :D Czytałam dziś cały fanfik i pierwsza myśl jaka przyszła to ta piosenka http://www.youtube.com/watch?v=Z4dSgi5BJ5g czekam z niecierpliwością na następny( bo 11 kończy się ciekawie :D)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o__O
      O rany, rany! Piosenka cudowna (głos *w*) - już jest na mojej playliście <3 Dzięki za podesłanie!

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
  16. Oklaski proszę, Irochi powróciła w wielkiej chwale! B|
    Tsa nie chciało mi się komentować xD
    Olalala Akemii nie tego się spodziewałam. Sasuke szaleje, Sanata szaleje, wszyscy szaleją tylko Sakura-Sherlock stoi w miejscu. I tyle obmacywania, nosz kuźwa, nie podejrzewałam Cię o tak spaczoną wyobraźnię. I Ty twierdzisz, że henaticów pisać nie umiesz! Jak samo obmacywanie wychodzi Ci świetnie. Mówiąc szybciej liczę na hetai!
    Co do randki - zero kissów i SasuSaku :OO Toż to skandal! Jak randka może się bez tego obyć? :____________: Przynajmniej można liczyć na to "pozwolenie sobie na więcej" huehuehue xD
    http://www.youtube.com/watch?v=ToGnkBkySSA - zostawiam Cię ze świetną piosenką ^^
    Pozdrawiam gorąco, bo kuźwa śnieg pada :___:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wróciłaś wreszcie. Także tego, z Akemii taki trochę zboczuszek to nie spodziewaj się, że bohaterowie będą normalni ^.^'
      Poets of the Fall, cha! Znam i wielbię <3

      Geez, dzisiaj u mnie też napadało ._.
      Hejty na śnieg. No więc również pozdrawiam gorąco!

      Usuń
  17. Tytuł sam w sobie był intrygujący :) Ale to co się działo potem , przeszło moje najśmielsze oczekiwania ! Kobieto ! Nie sądziłam , że moja buzia może się tak otworzyć, przy pocałunkach Saska i Sakury ! Jakie to było ekscytujące aż mi się gorąco zrobiło . Słowo daje ! xD
    Zastanawiam się dalej, gdzie Sasuke zabrał te Sakurę karząc jej zakryć oczy. Może się dowiemy , Oby !!
    A koniec ! No myślałam, że padnę jak zaczęli uciekać. No rewelacje ! Jeszcze nigdy nie wstawiałam wykrzykników hah , ale się opłacało. Pozdrawiam serdecznie ! :3
    Inika

    OdpowiedzUsuń
  18. Nie no, ten rozdział - zupełnie jak poprzednie - wyszedł ci wspaniale. Ile ja bym dała, aby pisać tak jak ty... Ale nie o tym tu mowa ;D Ach, myślałam, że Sasuke już w tym rozdziale posunie się nieco dalej, no ale nici z tego, bu ;c xd Nie no, tak serio, to chyba nawet dobrze, że tak szybko się to nie stało, aczkolwiek nie mogę się już doczekać tego magicznego momentu ;3
    Bardzo ciekawi mnie, gdzie Sasuke zabrał Sakurę... ponadto jak przebiegną dalsze wydarzenia, jak wszystko się ułoży...? Podczas czytania tego nasuwa się naprawdę wiele pytań.
    Wspaniale wykreowałaś bohaterów - Sasuke, zamknięty w sobie, bez przyjaciół, chłodny. Sakura, uwielbiająca wtykać nos w nieswoje sprawy, poszukująca powołania, jakim jest piłka nożna.
    Twój styl pisania, pomysł, zasób słownictwa - cudowne połączenie.
    Czekam niecierpliwie na ciąg dalszy ;D
    Pozdrawiam~! ;3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jednak przeczytałaś - w końcu! B|
      Kreacja bohaterów to dla mnie zawsze prawdziwa przyjemność. Zwłaszcza SASUKE.
      Dziękuję i zabieram się za MoL. xD

      Usuń
  19. Ooooooo rajuśku ;___;
    Taki długi rozdział, tyle się w nim działo i to TAKICH rzeczy, że ja nawet nie wiem czy będę w stanie ogarnąć mózg i coś napisać.
    Zaburzenia psychiczne Sasuke.. no niby nie powinno to dziwić i aż jakoś szczególnie mnie nie zaszokowało.. no bo kto jak kto, ale Sasuke jak zupełnie normalny obywatel to się nigdy nie zachowywał. Teraz się tylko zastanawiam czy to jakieś takie lekkie uchybienia czy poważna choroba typu.. schizofrenia albo coś takiego. Co by się też w sumie zgadzało, bo Saskacz i jego zmienne humorki.. Może narobił sobie tego choróbska po śmierci rodziców? No dobra, idziemy dalej.
    Albo jednak trochę wcześniej, bo pominęłam kilka kwestii.
    Sanada jest cholernie intrygujący, już cholera myślałam, że tajny agent Sakura podrzuci mu jakimś sposobem swój numer, żeby wyciągnąć z niego jeszcze jakieś informacje xD w każdym razie urzekł mnie sposób w jaki mówili o sobie. Kirisame Sanada, Haruno Sakura, Uchiha Sasuke.. i potem na koniec to 'cierpi za zaburzenia psychiczne'.... no zabrzmiało tak złowrogo xD
    Wgl nie podoba mi się jak Sakura nazywa relację między nimi 'paktem' ;__; No ja rozumie, że jakąś tam dziwną 'umowę' zawarli, ale to mi się kojarzy z jakimś paktem wojennym, paktem krwi, albo innym dziwnym cholerstwem.
    Sasuke woli małe cycki. Naprawdę?! Istnieją tacy faceci?! Ta wymiana zdań była piękna xD
    Mama Sakury i jej obsesja na punkcie schwytania superbohatera strasznie mnie drażni cholera. Niby chce się odwdzięczyć, ale no.. a.
    Rozmowa przy biurku panny Cherron też mi strasznie przypadła do gustu, ach żeby tylko ta kobiecina się nie rozczarowała!
    No a potem.. taka 'randka'.. no cóż Sasuke ma gust, świeczki.. klimatyczne miejsce.. niespodzianka.. uciekanie z laską na rękach przed jej znajomymi..
    Boże nawet nie wiesz ile mnie kosztowało nie zerkanie w dół podczas tego prowadzenia do lochów! Normalnie prawie fizyczny ból sobie tym zadałam i dostałam oczopląsu, ale! Zwycięstwo, nie zerknęłam ani razu. Czyli byli w tej hurtowni przy boisku, a o ile się nie mylę, to w jakimś tam rozdziale wychodzili z niej Sasori i Deidara, więc to taka ich miejscówa? No cóż, nietypowa, ale nie mnie oceniać xd
    Kurde zarzuciłaś trochę humorem w tym rozdziale, parę razy się uśmiałam przy czytaniu przemyśleń i uwag Sakury, ta rozmowa o sprzedaniu jej zboczeńcom też była fajna :D No a potem to jak Sasuke powiedział, że on ją chce, i takie tam teksty, że nie będzie się z nią dzielił.. to było urocze ♥
    A potem takie niemoralne rozmowy prowadzili.. no kurna. Kto by pomyślał, że Sakura o takich konserwatywnych poglądach na alkohol i papierosy zgodzi się tak szybko na 'coś więcej' ach, co za miłość robi z człowiekiem.. Co ten Sasuke robi z człowiekiem.
    Jestem ciekawa co za randkę im wymyślisz, no bo taki Saskacz w kinie? Hm
    A potem cóż.. ta ucieczka xD
    O tak, zachowanie Sasuke jest tutaj w każdym calu nielogiczne, ale co tam. A przyjaciele Sakury są tak nadgorliwi w swoich działaniach! Obojętnie czy Naruto, Temari, Ino.. niby chcą dobrze, a tylko mnie wkurzają ;__;
    No dobra, czekam na ciąg dalszy, bo końcówka zacna.

    Pozdrawiam, buziaki ;3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nah, faceci, lubiący małe cycki to gatunek, któremu grozi wyginięcie. Albo dawno go już nie ma ._. Cholera wie.
      No, ale że ja mam tutaj władzę, stwierdziłam, że takiego stworzę - special for Sakura. xD
      Eeeej, podziwiam, bo pamiętasz bardzo dużo szczegółów z poprzednich rozdziałów, hyhy, na dobrą drogę cię to zaprowadzi ^.^
      "Kurde zarzuciłaś trochę humorem w tym rozdziale, parę razy się uśmiałam przy czytaniu przemyśleń i uwag Sakury" - Oh really? T___T *łzy szczęścia* Duma mnie rozpiera, bo z reguły rzucam sucharami.

      Dziękuuuję za kolejny komentarz tutaj!
      I również pozdrawiam :>

      Usuń
  20. Boże ''Czo ten Szaszke'' wyprawia...xD Naprawdę nie spodziewałam się takiej zmiany nastawienia przez jeden rozdział,zaskoczyłaś pewnie tym dużo osób.

    OdpowiedzUsuń
  21. Korzystając z faktu, że mam dziś na popołudniu, mogę w końcu zabrać się za komentowanie rozdziału, bo aż wstyd, że tego jeszcze nie zrobiłam a już dawno przeczytałam

    Nie wiem czy tylko ja mam wrażenie, ale Sasuke i Sakura mają jakieś dziwne obsesje ;] Ona non stop by tylko szpiegowała albo zadawała miliony pytań a nasz Uchiha ...też jakąś ma i chyba ostatnio nazywa się ona " Haruno" ale oprócz tej czuję jeszcze jedną tylko nie umiem jej określić słowami :P Z resztą matka zielonookiej też dostała bzika odkąd Sasuke uratował Sakurę.. Teraz pilnie szuka bohatera córki, umieszczając cenne info w jakiejś gazecie xD napewno Hana ją do tego zachęciła :P bo jakże może być inaczej. No i kurcze ! Nie spodziewałam się, że zrobisz COŚ takiego ?! Sasuke prowadzi Sakurę do jakiegoś miejsca.. i to z ciemną opaską na oczach.. Hmm.,. Mam podejrzenia, że to jego dom, w którym mieszkał kiedyś z rodzicami i nie chciał aby Haruno o tym wiedziała. Wnioskuję to z opisu jaki przedstawiłaś :) Oczywiście ona nie była by sobą gdyby przez całą drogę nie zadawała pytań xD Nie dziwię się, że Sasuke potem warczy xD No ale to co było potem.... Jejciu ! Aż mi się gorąco zrobiło i zaczęłam wyobrażać wiele zboczonych sytuacji.. zważywszy że były tam dwa śpiwory.. Moja wyobraźnia w tamtym momencie ruszyła na mega obrotach xD Nasz Pan niedostępny również uzależnił się od zielonookiej ... Hmm.. zaciekawiło mnie to, co powiedział do Haruno " A jeśli znikniesz… Znienawidzę cię. Staniesz się dla mnie taka, jak wszyscy inni" - kurcze to było mocne ale też hmm.. jakoś mnie ruszyły te słowa... Coś musiało się w jego przeszłości wydarzyć, by powiedział właśnie to ... I aż mnie skręca z ciekawości, co to mogło by być. Jestem pewna, że za jakiś czas uchylisz nam rąbek tajemnicy, prawda ? *___* Wiedziałam :D :D
    Zakończenie wmurowało mnie w łóżko xD dobrze, że niczego nie jadłam :P Nasze gołąbki nakryte przez Naruto i Temari a finałem wszystkiego jest ..... POGOŃ xD Zupełnie jak w westernie xD Sasuke bierze Sakurę na ręce i zwiewają a tamci gonią ich jak by oszaleli xD To zachowanie przypomina takie rodzicielskie xD w którym ojciec nie zgadza się aby córka zadawała się z jakimś chłopakiem a kiedy nakrywa ich razem, rusza w pościg by odebrać ukochaną córeczkę z rąk dzikiego i niepożądanego przez niego samca xD To jeszcze bardziej mnie nakręciło xD i tak bardzo rozśmieszyło, że miałam banana przez kilka minut :D :D :D
    Wielbię Cię o Pani i czekam na kolejny rozdzialik, który już osiągnął 15 % .. Szybko Ci idzie :D :D Czekam z mega cierpliwością a pisząc komcia szczerzę się do bloga jak kot z "Alicji w Krainie Czarów" xD Buziaki kochana :) ;)

    OdpowiedzUsuń
  22. Kurczę! Otwarcie przyznaję, że uzależniłam się od tego bloga. Wchodzę na niego kilka razy dziennie i patrzę czy przybywa procentów zwiastujących nowy rozdział! :D Nie wspominając o tym, że w oczekiwaniu na nowy rozdział, czytam parę razy poprzednie. Tak, to zdecydowanie uzależnienie :-)
    Rozdział jak zawsze niesamowity. Musze przyznać, że naprawdę mnie zaintrygowałaś. Sasuke i jego zaburzenia psychiczne, sama postać Sanady, diametralna zmiana zachowania Sasuke wobec Sakury.
    Jesteś jedną z naprawdę BARDZO niewielu autorek, które sprawiają, że nie jestem w stanie przewidzieć jak dalej potoczy się opowiadanie. Postacie, które tutaj wykreowałaś są naprawdę genialne. W dodatku piszesz w sposób który uwielbiam! :-)
    Życzę Ci dużo weny!
    Czekam na nowy rozdział z OGROMNĄ niecierpliwością, jestem ciekawa gdzie "romeo" porwie "julie" i jak to się skończy :D
    Pozdrawiam! :-)

    OdpowiedzUsuń
  23. Szkoda,że nie umiem pisać w tak pociągający sposób,ja umiem pokazywać to co wymyślę tylko przez rysunek,a z chęcią napisałabym coś :) Gratki za opowiadanie,jest bardzo fajne

    OdpowiedzUsuń
  24. Ta historia naprawdę wciąga i uzależnia, jest nietuzinkowa. W dodatku Twój styl pisania Akemi, jest rewelacyjny. Trudno się oderwać od rozdziału ;D
    Muszę także przyznać, że odsłona Sasuke jaką w tym opowiadaniu przedstawiłaś jest naprawdę powalająca- oczywiście w pozytywnym tego słowa znaczeniu. :-) A Sakura nie jest mu dłużna!
    Życzę dużo weny i pisz jak najszybciej kolejny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  25. A Zochan jak zawsze wszedzie spozniona. XD Wierze, ze mi wybaczysz.
    Wybacz, ze krotko i bez polskich znakow, ale telefon to telefon. -.- (coxd)
    Zaczne od konca tak dla odmiany.
    Przez takiego zboczenca to ja bardzo chcialabym byc porwana. Haha, mam wrazenie, ze Sasuke byl troche romantyczny w tym rozdziale. Swiecznik i wgl. A moze dla niego to byl po prostu stary rupiec, ktory gdzies tam sobie lezal. No, ale ja bede sobie powtarzac ze to wszystko mialo byc romantyczne.
    Pozwolic mu sie posunac dalej :o Ten rozdzial byl bardzo zboczony, haha. A jak sie usmialam.
    Po pierwsze oni maja isc na randke, caluja sie no i pozniej ta ucieczka przed Naruto i Tem. ♥ Kocham.
    Jestem ciekawa kiedy oni w koncu zrobua ten referat, bo jak na razie to caly czas sie migdala. (Nie zeby mi to przeszkadzalo ^^) xdd
    Calvin Shepher moja miloscia. Jednak zmienilam zdanie o nim. A co, kobieta zmienna jest. :3
    Sanda dziwny chlopak.. chociaz z jednej strony fajny. Ale dzielenie sie nie wchodzi w gre. :33
    Rozdzial byl przemegahipercudowny. No, ale wiem, ze niestety caly czas nie bedzie tak rozowo... :CCC ech. Zycie pewnie odwali im jakis numer.
    Ttak sie wciagnelam, ze nie zauwazylam nawet kiedy ta notka sie skonczyla. Xdd
    A, no i ja zawsze do Ciebie, Akemii zwracam sie przez 2 "i" xD Czuje sie taka MONDRA. XD
    Gify zajebiste, niezly ubaw mialam. :D
    Czekam, czekam na nowy rozdzialik. ^^ *.*
    I wychwalam (ech, nie wiem ktory raz) piekny szablon. ♥♥
    Pozdrawiam i weny! ;*

    OdpowiedzUsuń
  26. Akemi* xd hahaha, ponioslo mnie z tym iiiiiiiiiiiiiiiiiiii. xd
    PS. Szablony robisz tylko w photoshopie? ;>

    OdpowiedzUsuń
  27. Nikiro...
    Znowu mnie zniszczyłaś i sprawiłaś, że Imai wpadła w olbrzymie kompleksy. To powinno być karalne i nagradzane za razem. Chcę czytać GAT i nie chcę jednocześnie. Chcę, ponieważ ta histeria jest cudowna i już dawno się w niej zakochałam, a nie chcę bo cały mój zapał 'wena' niknie w oczach, w ułamkach sekund, bo wiem, że to co piszę ja nigdy nie będzie dorównywało twoim zapiskom. To, to irytujące i deprymujące. 2 w 1, hehe.
    Szablon jest... idealny, a piosenka w tle mimo, że w kółko się powtarza, nie brzydnie, co znaczy, że nadaje się na podkład w 100%.
    Po SOH, ANI zawsze myślałam, że jesteś cichą dziewczynką z ogromną wyobraźnią i umiejętnością przelania tego na papier. Jednak przyszedł czas CAP, a później ASW i moja podejrzenia zaczęły stopniowo niknąć. Nie wiem, czy to pochwała czy obelga, ale czy tego chcemy czy nie, to obie jesteśmy popierdolone i obie zdajemy sobie z tego sprawę xd
    Jednak GAT ma w sobie coś... kurde, brakuje mi słowa - zakazanego! Tak, o to mi chodziło! Sasuke każdego nas pociąga w ciemność co niezmiernie mi się podoba. Jest tą postacią charakterystyczną, wyróżniającą się na tle innych, choć Sakura również nie jest stereotypem.
    Trzymaj się frajerze i nigdy się nie zmieniaj <3

    OdpowiedzUsuń
  28. Witam :) Może pamiętasz tego anonimka który pytał się o pozwolenie wykonania fanarta?W każdym razie oddaję go (co do tego rysunku to przez pierwsze rozdziały tak wyobrażałam sobie jak Sakura chce zachęcić Sasuke do współpracy xD cóż..)http://oi57.tinypic.com/2qitt7r.jpg

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rajciu, BOSKI JEST! <3 Lepiej bym tego nie ujęła na obrazku. xD
      Heeej, pozwolisz mi się nim pochwalić na facebooku (konkretnie fanpejdżu Akemii)? - Takiego dzieła aż szkoda światu nie pokazać! I jeżeli wyraziłabyś zgodę, mogę liczyć na jakiś pseudonim autora? ;>
      Bardzo ci dziękuję, humor od razu mi się polepszył :3
      Pozdrawiam.

      Usuń
    2. Spoczko,nie ma problemu ^^^

      Usuń
    3. A co do pseudo to...yyy...Hyen xd Eh...muszę sobie tu konto założyć

      Usuń
    4. Znowu zawrócę ci dupę Akemii xd To ja już nie anonimek,jeżeli wpadnie mi jakiś pomysł to znowu podrzucę ci fanarta

      Usuń
  29. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nikiiiiroooo! Rozumiesz ty że wczoraj mi się blogger zbuntował, gdy chciałam ci skomentować? Pffff.... Strona się ciągle wieszała :X Wredność rzeczy martwych nie zna granic >.<'
      No więc tak dziś krótko, bo moja pamięć nieco szwankuje, ale przy 12'tce się poprawię inteligencie :P
      Końcówką rozwaliłaś system Akemii xD Zamknąć się nie mogłam przez pietnaście minut ze śmiechu! XD Ohooo tylko gdzie on ją skitra? I boziu jeden.... Z Ino jakoś by sobie poradziła Sakura później, ale z Temari...? Oj coś czuję, że będzie czekać ją ostra przeprawa z przyjaciółką w nasteępnym rozdziale xD
      Tyy..... ale ona na serio zgodziła się na to macanie wzamian za randki? xDDD Hahahahahahaha xD Bedzie akcja, czuje to Akemii!! Guru jest z ciebie dumne! xD Tylko wiesz no.... nie deprymuj mnie za bardzo, co? =.='
      Iiii eeeeej!!!! Ja tu z ann nadal czekamy na naszego Shmetterlinga, no! ;]
      No dobra Nikiro tak jak napisałam u góry, dziś krótko ale pod 12'tką spodziewaj się bardziej rozwiniętego komentarza :)
      Bajoooo ;*

      Usuń
  30. I znowu to samo! Gdy jestem już prawie bliska poznania charakteru Sasuke, ten znowu czymś zaskakuje! Ja nie wiem jak Sakura, ale mnie on (nawet jeśli tylko czytam) przeraża i mam gęsią skórkę o.O :D
    Jak dobrze, że mogę już zaraz czytać następny rozdział :D
    Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń