Widziałam jego oczy. Olbrzymie, wręcz tyrańskie –
zdumiewające oczy! Nieważne jak wielka była ich rezerwa, skrywały w sobie
przecież coś więcej. Już nie jeden raz mogłam się o tym przekonać. I wtedy, pod
ciepłym dotykiem czyiś palców, dotykiem, który zataczał koła wokół mojego oka –
och! – Nie dałam rady wyśnić sobie nikogo, za wyjątkiem niego. Był czarujący, prawie że odcięty od rzeczywistości, żyjący
na pograniczu świata i własnej krainy. Musiał ją sobie stworzyć w duszy –
magiczną i po brzegi wypełnioną prawdą bądź fikcją, która tę prawdę zasłaniała.
Prawda mogła być przecież okrutna.
Zanim wszystko z wczoraj wróciło
do mnie w jednym kawałku, przerwano to bólem. Oprzytomniałam, dochodząc do
wniosku, że ktoś z impetem odlepił mój plaster. Zapiekło. Kiedy poczułam, że
dwoje oczu może pokazać mi sprawcę, nie zawahałam się. Otworzyłam oba równie
szybko, zdrowie i podbite, które odparło to następnym pieczeniem.
- Au! – zaskowyczałam mimo woli.
- Powoli, durniu.
Przed sobą zobaczyłam Temari. Tak
samo, jak nie rozumiałam skąd ona się tutaj wzięła, nie mogłam też logiczne
wytłumaczyć własnego położenia. Teleportacja? Może były to omamy, ale wydaję mi
się, że nie dalej jak wczoraj całowałam się z kimś na wykładzinie.
- Dureń – powtórzyła zgryźliwie Tem. Ułożyła
się na skraju, a pod ręką miała stolik kawowy z leżącą na nim miednicą. Z jej
środka uchodziła para i przyjaciółka właśnie wyjęła stamtąd zwilżoną gazę na
nowy okład. Starą wycelowała natomiast do kubła w rogu. – Pielęgniarka chyba
wyraziła się jasno, kiedy była mowa o regularnej zmianie opatrunku. Sakura. –
Zmarszczyła gniewnie brwi. – Spójrz na siebie.
A zatem spojrzałam. Mało tego,
osunęłam z siebie kołdrę w imię lepszej inspekcji. Co rozsierdziło ją bardziej:
nieprzebrana, przepocona sukienka z wczoraj czy moja chandra?
Temari prześwidrowała wzrokiem
pamiątkę po uderzeniu, a potem z nieprzeniknionym obliczem odcedziła gazę i
wyjęła z apteczki świeże plastry.
- Przepraszam – powiedziałam cicho, ale
jednocześnie dostałam gorącą gazą w oko. Temari przytrzymała ją, a wolną ręką
naderwała wierzch opakowania z plastrem, pomagając sobie przednim uzębieniem. Podpatrując
ją, zadałam beznadziejne pytanie: - Temari? Wczoraj… była potańcówka, prawda?
Nie odpowiedziała mi słowami,
lecz niedbałym ruchem głowy kazała się rozejrzeć. Wystarczył rzut oka na
zwiniętą w kokonie Ino, żeby odczytać, jakie piekło zgotował jej przeddzień los.
Lokatorki były w komplecie, a twarz każdej z osobna znakował ból. Yamanaka
rozmasowywała brzuch, hamując odruchy wymiotne, Tenten wierciła się
niespokojnie i tylko Hinacie popłaciła jej pokorna osobowość. Wyglądała jak
nimfa, której śnią się najcudowniejsze sny. A Karin…? Karin zadomowiła się w
moim łóżku i widocznie musiała zasnąć z miną, która wkradła się na jej twarz
przy zastaniu tutejszej sytuacji. Nie była szczególnie zadowolona z tej
„pomyłki”.
Jeżeli naprawdę zajmowałam jej
łóżko, nie mogłam już dłużej odpierać atakujących mnie wspomnień. Dałam temu
upust i zaprosiłam je wszystkie do podświadomości. Sasuke, Sanadę, thermę, podwyższoną popędliwość
seksualną i kusą sukienkę z luką w materiale: zdarzenia te, odtworzone od nowa,
były tak nierealne, że aż odważyłabym się pomyśleć o nich, jak o urojeniach.
- Gotowe – powiedziała Tem.
- Dzięki – udało mi się wybąkać, odpierając w
głowie każdy nawrót obrazów z wczoraj. Szło mi to gładko. Kiedy zsunęłam z
siebie narzutę, ucieszyłam się z dobrej kondycji zdrowotnej. Żadnych bólów
głowy, żadnych nudności – doskonale! Po pierwszym kontakcie stóp z wykładziną,
krew rozprowadziła się po sieci kanalików w całym organizmie. - Będziemy
musiały się nimi zająć. – Spojrzałam znacząco na dziewczyny.
- Przyprowadziłam je tutaj. Na tym kończy się
moja rola – rzuciła Temari. – One same nawarzyły sobie piwa.
- W takim razie ja pomogę im go wypić. – Westchnęłam,
nie czując się do tego zobligowana. Szczególnych podstaw nie miałam do
wspierania Ino: po prostu sobie nie zasłużyła.
Temari, mniej wygadana niż
zwykle, postanowiła uprzątnąć cały nasz chlew i zajęła sobie tym czas do tego
stopnia, że nawet nie wyczuła, jak spozieram ją wzrokiem. A robiłam to
otwarcie, dłuższy czas, osaczona przez nowe podejrzenia. Odpuściłam niedługo
potem, kierując się do łazienki. Tam zaczęto mnie dręczyć. Przemyłam tylko
twarz, uważając na opatrunek, jednak na więcej nie było mnie stać. Rozsunęłam
kabinę prysznicową i usiadłam na brodziku. Skurczyłam się, chociaż nie
dokuczały mi żadne bóle. To natłok wspomnień do tego doprowadził, stado pytań,
które obijały mi się o czaszkę jak owady. Przedtem myślałam, że odnajdę tam tylko
Sanadę i Sasuke, lecz po poranku dopisała się Temari – na listę osób,
otoczonymi sekretami.
Dlaczego nie chciała niczego się
dowiedzieć? Zastała mnie przecież w nieswoim łóżku, niemożliwe, by to
przeoczyła. Poza tym wczoraj obiecałam, że zaczekam aż wróci z Kibą, tymczasem
Sasuke wyprowadził mnie z sali przed jej powrotem. Temari nie miała mi tej
ucieczki za złe – przynajmniej nie dała tego po sobie poznać, ale znając ją,
wolałaby mi jakoś to zasygnalizować. Żywioną do mnie urazę. Dlaczego więc, tego
nie zrobiła?
Zaczęłam na poważnie obawiać się,
że to, co miało miejsce wczoraj, wydarzyło się tylko pod postacią snu. Może
napędziło go to dramatyzowanie, za które czułam do siebie ogromny wstręt. Może
właśnie w tym tkwił szkopuł – kolejny „urok” strzaskanego serca.
Ustaliłam sobie dwa nowe cele.
Pierwszy: zejść na dół,
przeszukać kort, ośrodek, wnęki, wszystkie męskie pokoje. Po prostu musiałam
ujrzeć na własne oczy, że Kirisame Sanada jest postacią prawdziwą, a nie fikcją
z baśni mojej duszy.
Drugi: realizowany w przypadku
osiągnięcia pierwszego. Polegał na sprawdzeniu wszystkich uwag Sanady. O tym,
że rzekomo miałam być jego zastępcą. Czy naprawdę znany jest z legendy,
szerzonej po liceum? Czy to jego Sasuke nastraszył tak bardzo, że wymusił na
rodzicach przeprowadzkę do Korei? Jeśli tak, czemu Sanada odnosił się do Uchihy
tak… frywolnie?
Sakura! Nadeszła pora, żeby
przekręcić wajchę i uaktywnić swój tryb szpiegowski. Sasuke ostatnio chytrze go
tłamsił i blokował, ale dziś przekreślę jego zasadę: „bez pytań”, dziś zadam mu
ich od groma.
Miałam w zanadrzu jeszcze jedną
prośbę, niespełnione marzenie.
Jedno, maleńkie.
Pocałunek, therma, zawarty pakt – dziwaczny, który mimo to cieszył. Tak!
Sanada mógł nawet otruć mnie tym środkiem, wszystko jedno. Jednak rzeczy,
których doświadczyłam pod łóżkiem… Niechże każda z nich okaże się realna,
pięknie proszę.
Do południa zdążyłam się uporać z
obowiązkami: zaopiekowałam się Ino, pomogłam Hinacie wypucować obrzydliwe
ślady, które zostawiała po sobie na każdym kroku, a Temari sprawowała się
doskonale, wygłaszając krótkie, ale stosowne reprymendy. Odór z łazienki był
naprawdę tragiczny, jednak wspólnie uznałyśmy, że unicestwianie tego środkami
zapachowymi będzie niepotrzebne, i tak niedługo zbieramy manatki do autokaru.
Przed odjazdem planowałam jednak
odfajkować oba ustalone cele, a czas naglił, jako, że Sanada był pracownikiem
ośrodka, wyprowadzka stąd przekreślała moje szanse. Spakowałam się szybciej niż
pozostałe lokatorki i kiedy one jeszcze składały ubrania, ja wymknęłam się na
korytarz. Oczywiście Temari uchwyciła mnie wzrokiem, zanim domknęłam drzwi, ale
zrobiłam wszystko, co w swojej mocy, żeby na twarzy nie odmalowywały mi się
plany destrukcji świata.
Sanada popamięta, że nie warto
częstować mnie skażonym napojem i nawet fakt, że obfitowało to w upojny skutek,
nie uratuje go przed moją złością. Zakładając, że ta osoba naprawdę istniała.
Ale istniała. Jednak.
Przekonałam się o tym, zbiegając
po schodach. Od baru dzieliło mnie jeszcze jedno piętro, a więc pętla stopni.
Nieoczekiwanie widok obrazów ubiegł czyiś głos. Dobrze poznany głos. Aż dziw,
że nie był to Sasuke, bo los często przeplatał nasze drogi, ale nie tym razem. Zatrzymałam
się przed samym zejściem do baru, kucając za poręczą. Wolałam się zabezpieczyć,
zresztą był to obowiązek wykwalifikowanych szpiegów.
- Stęskniłem się za wami – oznajmił nie kto
inny jak Kirisame Sanada, we własnej osobie. Stał nad stolikiem, zajmowanym
przez grupkę osób. Żadnej z nich nie znałam bezpośrednio, niemniej twarze były
widywane na holach liceum. Musieli pochodzić z klasy równoległej, skąd znani
byli mi Deidara i Sasori. – Załatwiłem wam tę wycieczkę i tak się
odwdzięczacie? – zarzucił im heterochromik, choć prawdę mówiąc na urażonego nie
wyglądał. Twarz mu jaśniała od uśmiechu, nie był on jednak serdeczny, lecz
zadziorny i to natychmiast doprowadziło do tego, że płynący we mnie gniew
zaczął wrzeć. – Dajcie spokój. Nie widzieliśmy się cały rok.
- Spieprzaj! – zaapelowała jedna z dziewczyn.
Druga, siedząca obok poparła ją spojrzeniem, jednak chłopcy nie podeszli do
tego z takim samym nastawieniem. Jeden zaproponował, żeby Sanada się przysiadł,
ale bunt płci przeciwnej sprawił, że sam zaproszony stracił na to ochotę.
- Mszczą się – powiedział, wyraźnie z czegoś
dumny. Odkryłam dwie rzeczy. Sanada faktycznie był moim poprzednikiem.
Pamiętałam doskonale, jak Ino opowiadała mi o zeszłorocznym referacie.
Współtwórca Sasuke zwiał, ale mało kto z naszego grona klasowego go znał, gdyż
chodził do tej równoległej. Teraz rozumiałam. Ci ludzi byli jego starymi
znajomymi. Druga rzecz? Damska część nie pałała do niego sympatią i nie było tajemnicą
dlaczego.
Wiesz
jak je sprawdzam, prawda? – zapytał wczoraj, co nawiązywało
do dziewczyn. No jasne, nie mnie pierwszą odurzono thermą. Oczywiście wyszłam na tym dobrze, co nie oznaczało, że dla
każdej dziewczyny wieczór kończył się tak samo. Zastanawiające było, co chciał
wówczas ze mną zrobić, gdyby pomiędzy nas nie wkroczył Sasuke. Jak bym
skończyła?
Myślałam o najgorszym i
zbluzgałam siły, które udoskonalały wygląd ludzi. Ktoś dał w prezencie Sanadzie
za dużo piękna, co gryzło się z jego podejściem i obyciem. Z drugiej strony,
jeśli to, co mamy wewnątrz, panowałoby nad tym jak wyglądamy, po świecie
chodziłyby prawie że same brzydale.
- Jak zwykle niezawodna w podsłuchach. – Głos
za mną rozszedł się tak nagle, że aż podskoczyłam. Stopa omsknęła mi się ze
schodka i niemalże upadłam, jednak z pomocą przyszła mi poręcz. – Heroine. – To był Cal. Standardowo
rozbawiony moim postępowaniem. – Dzień dobry.
- Dzień dobry – odbąknęłam i już wiedziałam,
czym się usprawiedliwię: – Patrzyłam czy nie ma tutaj znajomych. Nikogo nie
podsłuchiwałam!
Shepherd zerknął w stronę Sanady,
później przeniósł spojrzenie na mnie, a ja odniosłam dziwne wrażenie, że nagle
sponurzał. A niech to! Ta myśl przyszła nieoczekiwanie, ale zrobiło mi z mózgu
pobojowisko. Calvin bezdyskusyjnie nie traktował Sasuke jak ucznia. Coś musiało
w tym być. A jeśli Sasuke zdradził mu parę szczegółów z wczoraj? Nie, Sakura!
To nauczyciel. Zainterweniowałby, gdyby w sprawę powiązane były jakieś środki,
których działanie miało wiele wspólnego z narkotykami.
- Twoje miny są bezcenne – powiedział Cal.
Przynajmniej wrócił mu humorek. – Wyspałaś się? Nie widziałem cię na przyjęciu.
Przyjęciu? Przyjęcia to mają
klasę! To była szkolna popijawa, o której mrocznej stronie nauczyciele nie
mieli zielonego pojęcia.
- Szybko się zmyłam, więc tak, jestem wyspana.
- To świetnie. Będziesz mi potrzebna.
- Serio?
- Serio. – Rozchmurzył się i kazał mi za sobą
iść. W dół, bliżej Kirisame Sanady. Calvin miał sprawę do obstawy za ladą:
Hassuna i jego pracownicy, przebranej w kostium ninja. Kiedy oni coś
przedyskutowywali, podglądałam Sanadę, mimowolnie, bo mętlik miałam wyjątkowo
pokomplikowany i nie wiedziałam już czego chcę. Żeby nasze oczy się spotkały
czy też nie.
Ale w końcu wyszło na to
pierwsze.
- Kogo my tu mamy? – rzucił zaczepnie i
zostawił znajomych na lodzie. Czułam jak mi się przypatrują, gdy Kirisame
podchodził bliżej. – Kwiat wiśni.
Cal zniknął z Hassunem na
zapleczu, a pani Ninja zbytnio nie interesowała się naszymi porachunkami. Wtedy
doszłam do wniosku, że chciałabym jednak stać się niewidzialną.
- Jeszcze ci mało? – zaczęłam groźnie,
unikając jego oczu. Chryste! Kto postąpił by inaczej, wiedząc, że chowa do
niego urazę? Przy kontakcie wzrokowym istniało ryzyko, że ów uraza szybko
wyparuje.
- Jak ma być mi mało, skoro nawet nie
zaczęliśmy? – Uśmiechnął się szerzej, a ja nie mogłam uwierzyć, że to działo
się naprawdę.
- Jesteś strasznie arogancki. Wiesz o tym?
- A ty przewrażliwiona. Nie uknułem niczego
strasznego.
- Więc co? – zapytałam. Właściwie ta niewiedza
dokuczała mi od rana. Najwyższy czas ją zaspokoić. – Co zamierzałeś?
Oczywiście życie nie byłoby moim
życiem, gdyby nie podstawiło mi kłód pod nogi. Mina heterochromika zdawała się
do mnie przemawiać: Nie tak szybko. I
faktycznie, za bardzo się pośpieszyłam.
- Pytanie za pytanie – powiedział.
Zaprosił mnie nawet do
najbliższego stolika, jednak przypomniałam sobie, że Cal prosił mnie o
przysługę. Musiałam być w pogotowiu. Ponadto jego reakcja na widok Sanady
budziła moje podejrzenia, zupełnie jak działo się to z Temari. Jakby zastąpiono
ich wszystkich aktorami, którzy nie odnajdywali się dobrze na ich stanowiskach,
a jednak znali przyzwyczajenia każdego z osobna.
Byłam tak głodna odpowiedzi, że
oświadczyłam:
- Niech będzie. Pytanie za pytanie. – Chciałam
też wspomnieć o kolejności, ale Sanada mnie ubiegł:
- Ja pierwszy! – Napuszył się, przeczuwając,
że zamierzałam zrobić to samo. Zareagowałam odwrotnie, z bezsilności zaciskając
ręce w piąstki. Mogłabym się potargować, jednak pytanie rozmówcy było już
ułożone w głowie i cały się palił, by mi je wreszcie zadać. Zaskoczył mnie,
kiedy zostałam odciągnięta do bardziej odosobnionej sfery baru. Stanęliśmy w
rogu tak, że klienci nie mieli nas w zasięgu wzroku. – A więc – odchrząknął. –
najpierw chcę się dowiedzieć jak zakończyła się przygoda z Sasuke.
Gorąco, określiłam w myślach, co
wcale nie mijało się z prawdą. To gorąco weszło mi na policzku, kiedy trzeba
było zmierzyć się z Sanadą.
- Zaprowadził mnie do pokoju.
- To tyle? – Brwi Sanady odstawiły krótki
taniec.
- Tak. – Kolejne kłamstwo.
- Dlaczego mam wrażenie, że nie mówisz mi
prawdy? – mówił uwodzicielsko i miękko, natomiast ja miałam wrażenie, że nie
była to zgryźliwość tylko pewność, że oszukuję.
- A jakie ty masz podstawy, żeby twierdzić, że
kłamię?
Westchnął.
- Znam Sasuke.
I była to odpowiedź, której się
obawiałam. Oznaczała bowiem, że każda odprowadzka dziewczyny kończyła się tym
„gorącym czymś”. Marny był w tym momencie argument, dotyczący obietnicy Sasuke.
Zapewniał, że pakt obejmuje wyłącznie nas, ale w gruncie rzeczy nie sięgało to
do przeszłości.
A Tem ostrzegała:
Cokolwiek
zobaczyłaś w Sasuke, ma swoją przeszłość, a jej już nie wymaże.
- Czyżby coś zabolało? – Sanada spoglądał na
mnie, udając zadumę. Dureń! Wiedziałam co kroiło się w jego głowie. Wiedziałam
też, że na nieszczęście pokrywa się to z rzeczywistością. Wkurzyłam się.
- Bolą oczy. Od tego, że muszę na ciebie
patrzeć.
Sparował to śmiechem.
- W tej kwestii mnie nie oszukasz. Patrzenie
na mnie to żaden ból. Zwłaszcza patrzenie mi w oczy, którego ty skrzętnie
unikasz.
Oho, przejrzał moją misterną
strategię. Nagle wziął mnie pod brodę i zmusił, bym spotkała dwie, różnobarwne
tęczówki. Błękit i brąz – unikatowy, zmysłowy okaz. Mógłby mnie nimi
zahipnotyzować, tyle że jako tako nad sobą panowałam i powtarzałam sobie, że
nie mogę temu ulec.
- Twoje sztuczki na mnie nie działają. Teraz
moja kolej.
- Nie odpowiedziałaś – zarzucił mi i zabrał
rękę. Teraz hardo utrzymywałam kontakt wzrokowy.
- Odpowiedziałam.
- Kłamałaś.
- Nikt nie powiedział, że trzeba mówić zgodnie
z prawdą. – Riposta niby cięta, a jednak pokrzyżowała moje plany, bo przewidziałam
już, jak Sanada na to zareaguje.
- To znaczy, że też mam kłamać?
No i proszę! Po twarzy rozlała mu
się następna odmiana uśmiechu.
- Teraz już za późno. Nie możesz mnie okłamać.
- Powiedz prawdę, a pozwolę zadać ci dwa
pytania – zaproponował, ale zlekceważyłam układ i przeszłam do rzeczy:
- Co zamierzałeś ze mną zrobić?
- Uparty kwiat wiśni. – Sanada trochę się
odsunął, dzięki czemu natchnęła mnie nowa werwa. Twardo postanowiłam, że już nigdy
więcej nie pozwolę się zbyć ani jemu, ani Sasuke, którego słuchałam tylko po
to, żeby nie stracić sympatii – a przecież sporo się napracowałam nad jej
zdobyciem. – Skoro jesteś zła, musisz znać moją tajemnicę – stwierdził
heterochromik.
- Chodzi ci o thermę? – spytałam, siląc się na obojętność.
- A więc powiedział ci?
- Co nieco.
- Podnosi napięcie seksualne, zwiększa
popędliwość – wymienił najzwyczajniej w świecie, a przecież ogłupianie takimi
specyfikami innych było karalne i traktowane jak zbrodnia. – A co za tym idzie,
sprawia, że ludzie są bardziej szczersi – dokończył nagle.
Ściągnęłam brwi, zbita z taktu.
- Do czego zmierzasz?
- Posłuchaj. Jestem zboczeńcem, ale nie
prostakiem. Dziewczyny uwodzę na własne sposoby, ale te, które są piękne, a
charakterem nie zrobiły na mnie wrażenia, można sprawdzić, prawda?
- Ale po co? I w jaki sposób?
- Opowiadają mi o sobie. Opowiadają prawdę –
zaakcentował ostatnie słowo, jakby było kosztownym zabytkiem. Może było w tym
trochę racji. Prawda rzeczywiście stała się określeniem, któremu groziło
wyginięcie. – Wypytuję je o rzeczy mnie interesujące. Czasem jest z tego
pożytek i dochodzi do pocałunku. Ale panna musi zdać, w przeciwnym razie po
prostu każę jej odejść.
- Niby co trzeba zrobić, by zdać? – zakpiłam.
Sanada uraczył mnie w końcu
uśmiechem, w którym nie widać było arogancji.
- Być uczciwym człowiekiem.
I był to śliczny uśmiech,
prawdziwie urzekający, a w zestawieniu z unikatowymi oczami robił piorunujące
wrażenie. Zaparło mi dech w piersiach. Na szczęście Sanada nie skomentował tego
żadną zgryźliwością, tylko patrzył.
I wtedy wróciły do mnie jego
poprzednie słowa.
- Czekaj! Skoro testujesz dziewczyny, które
nie urzekły cię charakterem, to znaczy, że ja…
- Nie będę ukrywać – przerwał mi, wkładając
ręce do kieszeni jeansów. – Zołza z ciebie. Przynajmniej na pierwszy rzut oka.
Chciałam się temu sprzeciwić, ale
znów nie dopuszczono mnie do głosu:
- Poza tym sam Sasuke się tobą zainteresował.
Czego się nie robi dla kumpla?
- Kumpla? – dziwiłam się. – Zainteresował?
- Jesteś świadoma ile pytań mi zadałaś?
- Zastanawiałam się, kim jesteś. – Wyłączyłam
tryb szpiegowski i zdecydowałam, że warto będzie pozować na tę szczerą, uczciwą
osobę, o którą zabiegał Kirisame. Chociaż częściowo usprawiedliwił swoje czyny,
nie byłam skora do końca mu wybaczyć. Nadal jego punktacja była na minusie w
statystykach.
- Kirisame Sanada, młody, przystojny, z
wyjątkowymi oczami i odrobiną amerykańskiej krwi w żyłach. Kim ty jesteś?
- Haruno Sakura, ze zwyczajnej, japońskiej
krwi, ze zwyczajnymi oczami…
- Ale nadzwyczajnym kolorem włosów – uznał,
biorąc do ręki pukiel nich. – Wyprzedzając twoje pytanie… – Spojrzał mi w oczy.
– Tak, Sasuke jest moim kumplem.
- Jest? – zaniemówiłam. Czas teraźniejszy? –
A-ale…
- Limit pytań się wyczerpał, przykro mi. –
Sanada pokazał mi, że mogę już iść i w tym samym czasie Calvin wygramolił się z
zaplecza, niosąc tekturowy karton. Pani Ninja pomogła mu postawić go na blat, a
sam Shepherd wezwał mnie ruchem ręki i tym razem nie odniósł się do obecności
Kirisame, choć widać było, że to właśnie z nim toczyłam dialog.
I wtedy coś się zmieniło. Calvin popatrzył na
Sanadę.
- Ty też pomożesz – orzekł.
Chłopak posłusznie się ukłonił, a
mimo to wróciło zuchwalstwo.
- Co mam zrobić?
- Idź po kierowcę naszego autokaru. Jest na
samej górze. Poproś go o klucz, musimy otworzyć bagażnik.
- Się robi.
- Pójdę z nim! – zainterweniowałam w ostatniej
chwili. Sanada przystanął na schodach i spojrzał na mnie z ciekawością.
- Klucz do autokaru nie jest aż taki ciężki –
sparował Cal, promiennie się uśmiechając. A niech go piekło pochłonie! Pobudziłam
do pracy szare komórki, w głównej mierze odpowiedzialne za historyjki na
ostatnią chwilę. Do tej pory okazje wykorzystałam tylko połowicznie, a dla
Sanady przygotowałam coś, co podchodziło pod wywiad. W końcu mnie natchnęło!
- Pójdę po kurtkę. Na dworze jest zimno.
Trafiony, Sakura! Shepherd
pokiwał głową i wdał się w rozmowę z panią Ninja. Pobiegłam za Sanadą, a on
parł naprzód, kręcąc głową i głośno rechocząc.
- Wyczerpałaś limit! Pogódź się z tym!
- Nie obchodzą mnie limity! Chcę wiedzieć coś
więcej.
- Ciekawska zołza.
Przeszliśmy przez piętra dziewczyn
i chłopców, a strefa opiekunów była ostatnim przystankiem. Opustoszała, tak jak
dwie poprzednie. Wszyscy zabarykadowali się w swoich pokojach, pakując do
wyjazdu i nie pokazując kadrze nauczycielskiej w początkowym stadium kaca.
Potem to trochę przemijało i człowiek czuł się lepiej. Na razie grupa
cierpiących miała wiele wspólnego z zombie.
Kirisame zapukał do właściwych
drzwi. Stanęłam u jego boku, szepcząc:
- Wiem kim ty jesteś, ale kim w takim razie
jest Sasuke?
W progach pojawił się kierowca.
Ciut niemrawy, co nie dziwiło, bo czekała go męcząca, godzinna podróż ze stadem
nastolatków. Sanada uprzejmie wyjaśnił sytuację, a mężczyzna chyba nie za bardzo
mu wierzył i dał ostrzeżenie. Jesteś za
ten klucz odpowiedzialny.
Pożegnaliśmy się, ale zanim
zdążyłam wdrążyć temat na nowo, Kirisame przemówił:
- Nie będziesz zła, jak cię zostawię?
- Hę? – wściekłam się. Sanada podał mi klucz,
a ja pomyślałam, że samobójstwo jest najlepszą alternatywą. – Dokąd idziesz?
Zobaczyłam, że staje przed
wejściem do męskiej toalety i odpowiedź była mi już niepotrzebna.
- Coś mnie wzywa – powiedział. – Zanieś Calowi
ten klucz.
- Ale ja wciąż nie… Zaraz! – Popatrzyłam na
niego podejrzliwie. – „Calowi”? Znasz Cala?
No i jego prestiżowy przydomek,
dopowiedziałam już nie na głos
Sanada nie podał mi niczego na srebrnej
tacy, ale z ta „manierą” zdążyłam się już oswoić. Otworzył drzwi, lecz niedługo
przed ich zamknięciem, jego błękitnego oko pojawiło się w szparze.
- Uchiha Sasuke – odezwał się z naciskiem.
Podziałało to na mnie jak wabik. Chociaż wiedziałam, że ewidentnie przełożył na
później niewiadomą z Calem, była ona dla mnie mniej ważna niż poznawcze zapędy
wobec Sasuke. Zbliżyłam się więc do drzwi. – Zwykła, japońska krew, zwykłe
czarne włosy i oczy, o wyglądzie, który uwodzi kobiety i charakterze, który
odpycha. Mankament? Cierpi na zaburzenia psychiczne.
To ostatnie wręcz wbiło mnie w
podłogę. Sanada, stając się świadkiem mojego osłupienia, pokazał mi, jak bardzo
zadowoliło go to osiągnięcie, używając jednego z wielu uśmiechów, a potem
zamknął mi drzwi przed nosem.
Znów zachował się jak Sasuke.
Porzucił mnie: zmyloną,
zszokowaną, pogubioną we wszystkich tych supełkach, z których każdy wiódł
dokądś indziej. Sasuke i zaburzenia
psychiczne, brzmiało to nienaturalnie, obraźliwie, a jednak, kiedy teraz
próbowałam przełknąć tę nazwę, było mi wstyd, że ani na moment w to nie
zwątpiłam.
Ranek upływał za wolno i nie mogłam
temu zaradzić. Cal wkręcił mnie w pomoc przy wyborze wypieków pani Ninja, bo,
jak się okazało, jej rodzina prowadziła jedną z najbardziej rozchwytywanych
piekarni w naszej prefekturze, a to rzemiosło tkwiło kobiecie we krwi i było
doskonałe, o czym byłam święcie przekonana przed degustacją. Roboty było od
groma: musieliśmy ostrożnie przenieść wybrane sztuki babeczek do osobnego
kartonu, a potem wygospodarować na to miejsce w bagażniku autokaru, przy czym
prawie wcale nie wierzyłam, że nam się uda. Jednak przed dwoma
nieprzyjemnościami, mogłam razem z Shepherdem zasmakować rozmaitych wypieków,
począwszy od ukrojonych kawałków ciasta z sansho i serniku sezamowego aż po
klasyczne japońskie dango. Ostatnie danie kosztowałam z radością, a na resztę
po prostu nie starczyło mi czasu.
- To dla uczniów – powiedział Cal. Staliśmy na
dworze, a ja walczyłam z przyciężkawą klapą bagażnika. – Dotrzymaj tajemnicy,
Sakuro. Poczęstujemy ich tym wszystkim po powrocie. To rekompensata za
nieplanowaną noc i dodatkowe koszty.
Co za głupiec żądałby
wynagrodzenia za dodatkowy czas w ośrodkowy, plus dzień wolnego od szkoły i
obowiązków?
- Tak naprawdę sam chcę zachować trochę dla
siebie – przyznał.
- Dlaczego wybrał pan mnie? – zapytałam, bo
nie dawało mi to spokoju.
- Z czystej ciekawości.
- Co to oznacza?
Wzruszył ramionami.
- Chcę lepiej was poznać. Miałaś tego pecha,
że zaczęło się od ciebie. I chyba mogę liczyć na Heroine, zgadza się?
Heroine
zawsze przyzywało napaści ciarek.
- Będę milczeć jak grób – obiecałam, a potem w
ciszy załadowaliśmy karton, okryty jakąś lnianą narzutą. Cały ten czas
usiłowałam opanować gonitwę myśli, która zapanowała we mnie od czasu spotkania
z Sanadą, a on nie raczył zjawić się na dole. Niewykluczone, że prosiłabym o
jeszcze kilka drobiazgów. Drobiazgów, które odnosiły się do Sasuke.
Nieokreślone „coś”, panoszące się i w sercu, i w rozumie podpowiadało, że moja
seria pytań kłuła Sanadę lekką ekscytacją. Unikał odpowiedzi z uśmiechem. A ten
uśmiech - zawadiacki i olśniewający -
miał chyba przylepiony do twarzy. Widywałam go za często, chociaż w
kalendarzyku zapisały się dopiero dwie oficjalnie sesje.
Poza tym bałam się rozmowy z
Sasuke. Była to ta najgorsza, ta pierwsza po wstrząsającym przeżyciu.
Kraśniałam z krępacji na każde wspomnienie. Teraz przyjdzie mi się zmierzyć z
ciemnymi oczami, ale nie tylko. Teraz popatrzę w nie z wiedzą, której
najchętniej wolałabym nie posiadać. Chciałbym wyrzucić ją precz jak nieudany
zapisek wiersza. Ciekawość była pierwszym stopniem do piekieł. Rzeczywiście, w
oczach Sasuke właśnie tam pomieszkiwał: syn diabła. Niestety byłam już po
przebyciu ćwiartki spirali schodów, a im wyżej się dostawał, tym częściej za
serce chwytał mnie strach.
Sakura, pomyśl!
Z Calem łączył go jakiś
nieodgadniony dotąd związek, a jego niska samoocena budziła podejrzenia. Groził
mi śmiercią przy bliższym poznaniu, a parę dni później poczułam jak podpisuje
się na moich ustach, składa tam gorącą, niełatwą do odegnania pieczątkę, która
przyzywała dreszcze i podniecenie. Poza tym dowiedziałam się, że rodzicie
Sasuke tragiczne zmarli, a przyjaciele odwrócili się od niego plecami, z czym
nie potrafiłam ot tak się pogodzić. Jak mogli? Nawet ja, nie znając go zbyt
dobrze, stoję przy swoim, widzę jak ciężko i niezdarnie gramoli się przez swoje
życie, ignoruję każdą próbę odciągnięcia mnie od jego świata i sumiennie staram
się dążyć do celu. Trzeba go w końcu uskrzydlić, nieprawdaż? Ileż jeden anioł
może brać się za upadłego, chociaż nie stoczył się przecież tak nisko? To
wszystko wina ludzi, którzy nie zaoferowali mu siebie w początkowym stadium,
przy pierwszych, widocznych dla otoczenia symptomach… choroby? Nie! Sasuke nie
miał zaburzeń psychicznych. Był bardzo samotny i doprowadził do tego na własną
rękę, ba! Chciał, żeby utrzymywało się to do samego końca, ale po co? Czemu
miałoby to służyć?
Apetytu na południe mi zabrakło.
Być może uciszyło go tę parę kęsów ciast, lecz równie dobrze winna mogła być
nowo nabyta wiedza, a więc myśli, od których nie dało się uwolnić. Jakby
przykuły mnie łańcuchami, nawiedzały i uzewnętrzniały się odbiciami na mojej
twarzy. Po powrocie do pokoju, dziewczyny przygotowały dla siebie gotowe porcje
zupy, które zalewano wrzątkiem. Jadłam niechętnie, a Tem świdrowała mnie metodą
z poranka. To też działało jak zniewolenie. Wprost pochłaniała mnie tymi
oczyma.
- Sakura chyba też się wyszalała – rzuciła
Tenten, kiedy siedziałyśmy w kółko na wykładzinie. Pokój stał się dwukrotnie
obszerniejszy po uprzątnięciu z podłogi całego bałaganu. Upajałyśmy się tym w
piątkę, bez Karin. Ją odprawiono z kwitkiem i nawet nie była temu przeciwna.
- Niedobrze ci? – Ino słaniała się w przód i w
tył. Mimo to była piękna. Oczy może nie lśniły jej jak kwarc, były bardziej
matowe, jednak skóra utrzymała dobrą formę, nie dała się trupiej bladości i
była nietknięta, naturalna i oliwkowa.
Hinata siedziała obok niej i plotła z jej włosów warkocz francuski.
Oceniając, jak bardzo piękna jest Ino, poczułam kolejny napływ złości.
- Tak, jest mi niedobrze. Cholernie.
- A jednak piłaś – odezwała się dumna Tenten.
Jakbym wczoraj nie mogła się do tego przemóc.
- Nie. To inna sprawa.
- Jaka?
Całowałam
się! – miałam ochotę wstać i pokazać im
pewnie miejsce pod łóżkiem Karin. – O
tutaj! I nie zgadniecie z kim! Jednak gorzko bym tego pożałowałam. Ino toczyła
spór z Sasuke, a przyczyna była mi nieznana. Tenten… Tenten prawie dorównywała
mi długością nochala, wtykanego wszędzie tam, gdzie nie zachodziła taka
potrzeba. Jej ciekawość spaliłaby mnie na popiół jak wrząca lawa po erupcji.
- Jaka? – zżymnęła się Tenten. – No powiedz.
- Chyba się rumieni. – Głos zabrała Temari.
Cięła nim jak japońskim nożem przy harakiri, a ja bardzo się starałam, ale nie
dałam rady się w tym połapać. Nie czułam, żeby moje policzki zmieniły koloryt.
Do tego potrzebna była konkretna doza emocji, a z ich przywołaniem szybko
rozprawiał się Sasuke, jednak w tym momencie nie on gonił mi po myślach.
Właściwie nie było tam nic konkretnego.
Ino uniosła brwi.
- Czyżbyś wreszcie przekonała się do Naruto?
- Oszalałyście? – Zaatakował mnie kolejny
przypływ złości. Co ona sobie wyobrażała? Gniew się wzmógł, kiedy Tenten
dołączyła do rozmowy:
- Lubi cię.
- Nawet bardzo – powiedziała Ino.
- To ciekawe, ale nigdy tego nie odczułam.
- Bo jesteś ślepa! – oskarżyła mnie. – W
głowie ci tylko ta durna piłka nożna. Nie muszę ci przypominać, że nigdy się
nią nie interesowałaś.
Może było w tym ziarnko prawdy.
Jedyną sympatię żywiłam do piłki z ogródka domowego, którą podkopywałam z
ojcem. W gruncie rzeczy była to wymiana kopnięć, typowa gra taty z małą
córeczką, po której zawsze wracał do salonu, by zaciągnąć się następnym
papierosem.
Nagle zaczęłam winić Ino za to,
że spowodowała nawrót wspomnień, całkiem innych od pocałunku na wykładzinie. Te
były zagadkowe, ale nieco przyjemniejsze od obrazów osoby nieżyjącej. Bliskiej,
ukochanej osoby, która zawsze odpowiadała mi: „Na coś trzeba umrzeć, słońce”.
No i umarł.
Szybciej niż ktokolwiek
przypuszczał.
Prowadzenie rozmowy z Ino nie
miało sensu. Wciąż miałam jej za złe zachowanie w lesie, a piękno Yamanaki
dekoncentrowało mnie podwójnie. Sanada był wstrętnym arogantem i wszędzie
okazywał swój snobizm, mimo to w kreskówkach kobiety mdlałby na jego widok. W
prawdziwym życiu ograniczało się to do skrytych, rozkosznych westchnięć albo
myśli, na których i ja się przyłapałam. Tą samą niesprawiedliwością nagrodzono
i Sasuke. Piekielnie przystojny, lecz zimny jak lód, obojętny i aspołeczny. Po
prostu nieosiągalny. Z kolei Ino była diwą, najbliższą mi przyjaciółką od
dzieciństwa, którą znałam aż za dobrze. Potrafiła pokazać pazurki, zachowywać
się egoistycznie i nie patrzeć na zakochanego mężczyznę, któremu wiszą na nosie
okulary, a twarz ozdabiają pryszcze bądź piegi. Piękni ludzie rodzili się z
mrocznym piętnem – oto, co wywnioskowałam.
Przed czternastą nasz kierowca
był gotów do godzinnych katuszy, lecz Kiba sądził, że powinien być nam
wdzięczny. Prawdziwa zwierzęca stajnia zapanowałaby w wozie, gdyby nie
nauczycielska przysługa, mówiąc prościej: porozsiadanie niemalże dorosłych
dzieciaków. Dyrektorki nie było w pobliżu, a jednak Cal schylał się bardziej ku
temu, by odjeżdżać z zadkiem na poprzednim miejscu.
I chyba nie spekulowałabym. Tak
czy inaczej trzeba było zmierzyć się w końcu z Sasuke, z faktem, że wczoraj
obcałowywał mnie jak szaleniec. Wczoraj nosiłam duszę na ramieniu: tak mną
wstrząsnął.
Czuję
za dużo.
I dobrze. Zawarliśmy układ, ale i
tak niezbędny był dowód. Temari patrzyła na mnie z kwaśną miną, Ino trochę
pokraśniała, kiedy oponowałam wysnute prawdopodobieństwa z udziałem Naruto,
Sasuke miał chorobę psychiczną, a Sanada utrzymywał, że do prostackich
zboczeńców nie należy. Ale jacy inni mogliby istnieć? Zboczeńcy z klasą? Kulturalni zboczeńcy? W
obliczu tych pokręconych faktów, to, że zapytam Sasuke o pocałunek z wczoraj,
nie przekraczało granicy normalności.
Umościłam się na swoim siedzeniu,
witając się kiwnięciem z Naruto. Właśnie przechodził między rzędami, a ja
zdołałam wyrzucić z pamięci fakt, że zajmował miejsca zaraz za mną. Przez
Tenten i Ino czułam się nieswojo, patrząc mu w oczy. Uzumaki, chyba korzystając
z tego, że na razie nie widać było nigdzie Sasuke, wsadził głowę w lukę
pomiędzy naszymi oparciami. Ucięłam z nim krótką pogawędkę, zbywając go prostą
wymówką. I nie była ona oszustwem, naprawdę rozbolała mnie głowa.
Uczniowie schodzili się, jeden po
drugim, wrzucając torby podróżnicze do bagażnika, a potem szukali dla siebie
miejsca wewnątrz autokaru. Rozchodził się tutaj aromat lawendy i od razu
zrobiło się jakby przyjemniej. Oczekiwanie na Sasuke stało się bardziej znośne,
a emocje nie oddziaływały na mnie z pełną potęgą. Osłabiłam je wszystkie
chwilką relaksu.
Wtedy się pojawił. A ja
serdecznie pożałowałam tego krótkiego odstresowania się. Włosy stanęły mi dęba
przez tysiąc leków. A jeśli usiądzie gdzieś indziej? Jeśli na mnie nie zerknie?
Jeśli odeśle z kwitkiem? Jeśli zerwie łączący nas pakt?
Na szczęście Sasuke zaczął
eliminować kolejno każdy z nich.
Dosiadł się do mnie,
prześwidrował oczami, a miały one miały blask kwarcu, którego zabrakło Ino.
Potem pooglądał oblesione doliny za oknem. Żegnaj Shobaro, żegnaj Hassunie,
przykro mi, ale straciłam głowę dla pewnego chłopaka i żadne z was ani trochę
mnie nie obchodzi.
- Cześć. – Nic lepszego nie udało mi się
wymyślić, więc dołożyłam do przywitania lekki uśmiech.
Sasuke przyglądał mi się dłuższą
chwilę. Miał trochę podkrążone oczy i ospałą twarz. Włosy sterczały mu w kilka
rożnych stron i do tej pory uważałam, że jest był to wynik zabiegów z żelem,
ale ostatecznie stanęła mi przed oczami prawda. Która była godzina, gdy
(najprawdopodobniej) położył mnie na łóżku i wymknął się na korytarz?
Struchlałam, przytłoczona potwornymi wyrzutami sumienia, lecz wynagradzanie mu
tych chwil należało przełożyć na później. Teraz czekałam na jego kontratak.
Było nim wyjęcie z listonoszki
słuchawek. Zauważyłam, że do uszu włożył tylko jedną z nich, zaś druga
bezwładnie opadła wzdłuż klatki piersiowej.
Korciło.
A jednak się powstrzymałam.
Ale nie całkiem, bo niedługo
potem usłyszałam swój własny szept:
- Pamiętasz?
- Wszystko – odrzekł, nie patrząc mi w oczy.
Zanim zdążyłam zapytać, co przez to rozumie, doszłam do wniosku, że nie będzie
to konieczne. Mówił o pocałunku – byłam tego pewna, kiedy kąciki ust Sasuke zadrgały.
Mimo to, całą drogę powrotną
miotałam się pomiędzy wszczęciem tematu Sanady czy inaczej: rzeczy, których się
od niego dowiedziałam. Minęła bez mała wieczność, zanim udało mi się podjąć
konkretną decyzję. Była niemądra i dostatecznie dziwna, by mogła wymsknąć się z
moich ust. Tak samo jak zaskakiwał mnie Sasuke, zdolna
byłam zaskoczyć go także i ja.
- Lubisz dziewczyny? – zapytałam, nie
zdążywszy ugryźć się w język. Pomijając, że głos zabrałam po dwudziestu
minutach milczenia, Sasuke zniósł to świetnie, lekko rozwierając oczy. – Mówię
o… - Nie, nie pogarszaj sprawy! – Pod względem sek…
Seksualnym?
Przymknij się, Sakura!
- Wiem, o czym mówisz. – Sasuke musiał wyczuć,
jak pląta mi się język. Miałam ochotę obcałować mu stopy za ten ratunek. –
Lubię kobiecie ciała.
Nie miałam pomysłu, jak
przedłużyć temat. Byłam nagminnie oszukiwana. Odnajdywałam szlak, po którym
ślady wkrótce zostawały zacierane. Sasuke powiedział mi, że był ktoś, kogo
chciał całować i choć z bólem serca pomyślałam wtedy o Ino, Sanadzie udało się
mnie przechytrzyć. Nie wiedziałam już czy poprzedzała mnie tylko jedna osoba i
na jaki etap wskoczyła ich namiętność.
Nagle Sasuke dopowiedział:
- Mam ogromne wymagania co do rozmiaru piersi.
Nie sądziłam, że o takich
sprawach można mówić głośno i otwarcie, ale odruchowo zerknęłam na swoją
własność. Nawet pod warstwami ciepłych ubrań, dawno temu pogodziłam się z tym,
że nie mam oddychać niczym ogromnym.
Westchnąwszy, podciągnęłam do
siebie kolana i je objęłam. Następnie podniosłam wzrok, słysząc prychnięcie.
- Myślałaś, że mówię o dużych piersiach? – zadrwił
Sasuke.
- Bo to typowe – kwęknęłam. – Dla mężczyzn.
- Mówiłem ci już, że jestem popieprzony.
Tak, dałeś mi ostrzeżenie. Nie
posłuchałam, chociaż „popieprzony” spajał się tylko z innym, dosadniejszym
określeniem, którego użył dziś Sanada.
„Zaburzenia psychiczne”.
Kontynuowałam, by przestać się
tym zadręczać:
- To znaczy, że lubisz „deski”?
- Jest to dla ciebie pocieszające? – Znów
przebiegł mu po twarzy grymas, przypominający uśmiech.
- Chyba tak – powiedziałam. – Jestem deską.
Nagle poczułam, że coś za mną się
porusza. Spojrzałam tam, przekonując się, że pomiędzy siedzeniami tkwi twarz
Naruto. Wszystko w tej widocznej części wręcz alarmowało, żebym się opamiętała.
Przyjaciel popatrzył na mnie groźnie, a po chwili wrócił do normalnej pozycji.
Zaczerwieniłam się na myśl, że usłyszał
naszą rozmowę. Jak absurdalnie mogła brzmieć w jego odczuciu? Zakotłowało mi
się w żołądku i postanowiłam więcej nie przytaczać niebezpiecznych tematów. A
szkoda, bo ciekawość Sanadą wprost gryzła mnie gdzieś w środku. Myślałam, że
jest po prostu dawnym przyjacielem Sasuke, a nawet jednym z tych, którzy
zostawili go w potrzebie. Myślałam, że ich więzi rozerwało zwykłe, życiowe
zdarzenie: kłótnia, długoletnia rozłąka… dziewczyna. Hejże! Dziewczyna brzmiała naprawdę wiarygodnie,
chociaż nie posiadałam żadnych podstaw, by tak wyrokować.
Może dotyczyło to nawet tej,
którą całował Sasuke?
Uch, nieprzyjemne uczucia
powróciły. Nie mogłam uwierzyć, że spływa na mnie najprawdziwsza zazdrość.
Przez Naruto, nie pofatygowałam się, by Sasuke odkrył następne karty, tylko zerknęłam
porozumiewawczo na wolną słuchawkę.
- Jak chcesz – odbąknął mi.
Pewnie zastanawiał go mój duchowy
spokój. Nie wiedział o tym, że rozmawiałam z Sanadą i w jego mniemaniu te
wydarzenia powinny mnie dzisiaj bulwersować. Miałam rzucać na prawo i lewo
oskarżeniami o niedoszły gwałt i nielegalne środki, którymi zostałam
nafaszerowana. Sasuke już zaczynał robić się podejrzliwy, kiedy ucięłam rozmowę
i skoncentrowałam się na mijanych wstęgach ulic za oknem.
Zdrzemnęłam się, śniąc o Calvinie
Shepherda, który podglądał jak obmacuje mnie Sasuke i zaśmiewał się do rozpuku,
mówiąc, że to zemsta.
Koło wieczora doczołgałam się
wreszcie do domu. I nie był to powrót, zgodny z moimi oczekiwaniami. Na
nagrodzono mnie szyszkami z ryżu preparowanego (pyszności!) albo słoika masła
migdałowego z cynamonem. Nie załapałam się nawet na rodzinny uścisk, bo Hana spędzała ten czas z
konsolą w salonie, a mama nie mogła się nadziwić, ile nieszczęść może
przytrafić się jej córce.
- Niedawno wyszłaś cało z wypadku
samochodowego, a tobie już brakuje blizn? Sakura, jak ty wyglądasz? Dziecko!
Nie najlepiej, stwierdziłam
ponuro, przeglądając się w lustrze. Oczywiście nie powiedziałam mamie prawdy.
Zresztą, trudno byłoby wytłumaczyć jej, że niesforny ulubienic – Naruto - jest
winny takiej zbrodni. Wolałam oszczędzić żalu, a także ewentualnej awantury.
Mama wzięła mnie natomiast na stronę do kuchni, z daleka od Hany, co
przypominało bardziej wizytę u psychiatry na kozetce niż rozmowę z córką.
- Jak do tego doszło? – Głos miała jednak
niezwykle surowy.
Przewróciłam oczami. W końcu
odbębniałam te historyjkę miliardy razy.
- Było ciemno. Nie zobaczyłam gałęzi i stało
się.
- To szczyt, żeby takich młodych ludzi
wysyłać w nocy do lasu. Kto wie, co
mogło się tam wydarzyć. A gdyby pojawili
się tam jacy terroryści? Wiesz, co dzieje się teraz w Tokio.
- Jesteśmy w Izumo. – Westchnęłam. – Małej,
pokojowej wiosce. Shobara jest niewiele większa.
- Mów co chcesz, ja wiem swoje! – zakrzyknęła,
co bardziej skojarzyło mi się z uporem siostry. To nie tak, że wigor w mamie
nie cieszył – przeciwnie. Dawniej potrafiła tylko kwilić po kątach i smarkać do
firan, żeby nie pokazywać się swoim córkom. Potem przestało mieć dla niej
znaczenie czy barykaduje się w pokoju, czy jest na widoku i opłakuje męża na
oczach wszystkich. Hana była wtedy małym brzdącem. Zajmowałam się nią, w
zastępstwie za pogrążoną w smutku matkę i musiałam pogodzić ze sobą kilka
rzeczy naraz. Szkoła, obowiązki domowe, siostrzyczkę, no i ten ból,
paraliżujący, który potwornie dawał w kość. Ale stanęłam na wysokości zadania i
gdybym nie zwróciła się z prośbą do Livii – pracodawczyni mamy, może do dzisiaj
byłaby tylko szlochem dobywającym się zza drzwi jej sypialni.
Zbudziłam się nagle z marazmu.
Mama podała mi salaterkę, pełną od miodowych ciasteczek. Pachniały cudownie w
połączeniu z kremem cytrynowym.
- Może nie są to ryżowe szyszki, ale smakują
wyśmienicie. Zaufaj mi. – Mama puściła mi oczko i dołączyła do słodkiego
obżarstwa. Spędziłyśmy czas w kuchni, nad blatem, przysuwając taborety i
śmiejąc się do rozpuku z wzajemnych opowieści. Okazało się, że kosmiczny bogacz
naprawdę stawał się częstym bywalcem, ale mimo moich podejrzeń, mama trzymała
się wersji z znajomością, która być może wskoczy na wyższy szczebel.
- Przyjaźń – uściśliła, gdy w głowię miałam
już coś innego.
- Hej, wiem, że źle zareagowałam za pierwszym
razem, ale sama rozumiesz… - Spuściłam wzrok na myśl o pierwszej podwózce mamy
do domu, kiedy obuty w trzewiki, wypolerowane i lśniące jak prawdziwe
zwierciadło, mężczyzna, przywołał na twarz mamy ten cudowny uśmiech. – Możesz
się z nim spotykać, jeśli chcesz.
- Nawet jeśli ty to rozumiesz, Hana jest
jeszcze trochę za młoda, nie uważasz? To chyba będzie dla niej nienaturalne, że
mama będzie spotykać się z kimś, poza tatą.
- Ale… - Chciałam natychmiast zaprotestować.
Przerwano mi.
- I tak nie czuję żadnej mięty. To szofer,
miły, spokojny człowiek. Ale z astmą. Czasami słyszę jego rzeżący oddech w
samochodzie. No i jest stanowczo za młody.
- Ile?
- Dwadzieścia sześć. – Roześmiała się, choć
zawarła w tym śmiechu odrobinę żalu. Stało się dla mnie jasne, że to
rozbieżność wiekowa zrodziła w niej antypatię. Swoją drogą ta liczba wydawała
mi się za mała. Brak bezpośrednich kontaktów nie upoważniał mnie do rzetelnej
oceny, jednak z daleka był dla mnie mężczyzną, dobijającym okrągłej
czterdziestki.
- Mniejsza z tym. – Mama ucięła rozmowę.
Miło było pogadać z nią te kilka
minut. Tym bardziej, że działo się to po „matczynej wściekliźnie”. Przypadłości
każdego, zamartwiającego się rodzica, który ma na wychowaniu lekkomyślne
dziecko.
Ale nie to było głównym powodem
domowej atmosfery. Okazało się bowiem, że wróciło do życia coś zapomnianego.
Hana odłączyła się od wirtualnego świata i przyszła się ze mną przywitać. W
jednym ręku trzymała oklapnięte ucho pluszowego królika, a w drugim… zwiniętą w
rulon gazetę. Ten gadżet zrobił na mnie niemałe wrażenie chwilę później, jak
tylko dzióbnęła palcem w okładkę szmatławca. Był to lokalny tygodniach o
wieściach z naszej prefektury, jednak w główniej mierze skupiał się na
bliższych nam obszarach. Nie był przełomowym pisemkiem i wiadome było, że
znaczący procent czytelników stanowią głodne wiedzy staruszki z psinkami.
Czasami numer wpadał mi w ręce, ale przeglądałam pobieżnie tylko felietony i
kawały. Artykuły przeważnie opisywały błahe problemy mieszkańców: afery ze
spółdzielnią mieszkaniową, spory z sąsiadem, problem z porzuconymi zwierzętami.
Jednak tego dnia, wyjątkowo, pismo zajęło się sprawą innego kalibru.
Mną.
Może i nie figurowałam na
okładce, ale sfotografowany kawałek ulicy Kyomachi jasno przedstawiał sytuację.
To na zdjęciu uchwycono olbrzymią promocję w księgarni, przemoczoną
ekspedientkę, deszcz i rozciapkane kałuże. To właśnie w ten dzień dziennikarz postanowił tamtędy się przejść i oczywiście
nie zrobił tego bez powodu.
„Izumo ma swojego supermena” –
mówiła treść zamkniętej w cudzysłowie relacji. Z dołu, małym druczkiem,
dopisano, że były to słowa sprzedawczyni z rzędu sklepów. Pamiętałam nawet, że
obroniła mnie przed rozeźloną kobietą, która prowadziła samochód.
Wypadek, Sakura!
- Twój bohater musi się wreszcie znaleźć –
powiedziała śpiewnie mama, mieszając składniki do naleśników. Stała w kuchennym
fartuchu, z włosami niechlujnie związanymi na karku. – Najwyższa pora.
- Naprawdę to zrobiłaś? – Wyrzuciłam ręce w
powietrze, sfrustrowana.
- Mówiłam ci, że będzie narzekać – wypomniała
mamie Hana.
A mama, zamiast wlać rozbełtaną
zawartość miski na patelnię, obsztorcowała mnie złym spojrzeniem.
„Niewdzięcznica” – oznaczało i było dosyć adekwatne.
- Sakura! Dzięki temu znajdziemy nowych
świadków. Być może ten chłopak sam się zgłosi. Mimo wszystko żyjemy w
dwudziestym pierwszym wieku i młodemu przyda się rozgłos i wynagrodzenie.
- Wynagrodzenie?
- Ciasto – oznajmiła ze śmiertelną powagą. Nie
pasowało to do cudownego wypieku. – Trochę gotówki. Halo! Uratował ci życie.
Ale namieszał mi w głowie! Wokół
siebie szerzył specjalną aurę, która odpędzała ludzi. Był też bezwarunkowo
przystojny, ale wady dominowały nad
mnóstwem zalet, więc i tak było dla mnie niezrozumiałe, dlaczego się w
nim zakochałam. Oprócz tajemnic jego osobowości, trapiły mnie jeszcze rzeczy, z
którymi był związany: Kirisame Sanada, Calvin Shepherd, Deidara, Sasori – to
wszystko na pewno jakoś się ze sobą zazębiało, a ja nie mogłam dłużej dźwigać
na barkach niepewności.
„Bez pytań” przestało być dla
mnie komendą do wypełnienia, od teraz liczyła się tylko prawda.
Właśnie zdecydowałam.
Ale realizacja rozpocznie się
wkrótce – na razie wolałam ją przełożyć. Przynajmniej w rodzinnym gronie,
ponieważ rozsądniej będzie zachować wszystko dla siebie. Hana i tak musiała
dobrze zapamiętać Sasuke z Kyomachi; nieustannie galopowała wzdłuż kuchni,
nazywając go supermanem wszechczasów. Zasugerowała nawet, bym po odnalezieniu,
zaprosiła go na randkę. W pierwszej sekundzie pomysł wydał mi się niemożliwe
głupi, ale potem zadręczyła mnie ciekawość. Jak Sasuke Uchiha zareaguje na
styczność z tak lekkim i komunikatywnym słowem? „Randka” całkiem wyraźnie
dawała do zrozumienia, czego oczekuję.
Weekend minął za mrugnięciem oka
i doskonale wiedziałam, skąd u niego to tempo. Czas zawsze dawał w kość, kiedy
trzeba było się do czegoś zabrać, do czegoś mniej przyjemnego, z decydującym „tak”
lub „nie” w odpowiedzi. Właściwie nie uważałam, że może mi się poszczęścić.
Uniknęłam tragedii na Kyomachi, ale zrobienie z siebie pośmiewiska było rzeczą,
od której rzadko udawało mi się uciec. Poza tym martwiłam się jeszcze
inicjatywą mamy i Livii. Bohater raczej się nie znajdzie, jednak wieści galopem
rozejdą się po szkole, bo a nuż czyjaś babcia przeczytała artykuł. Nie podano
moich danych personalnych, choć nasiąknę dziwnym stresem, gdy ktoś przytoczy w
mojej obecności ten temat.
- Wyglądasz z tym potwornie. – Ino na dobre,
poniedziałkowe rozpoczęcie tygodnia znalazła sobie powód, by ponarzekać.
Wcześniej było to bandanka, dziś: opatrunek na lewym oku. – Jeszcze nie zeszło?
- Ciebie też miło widzieć. – Chrząknęłam.
W Shobarze spędziłam zaledwie dwa
dni, ale codzienne przyzwyczajenia i tak wydały mi się obce: przywitanie Ino pod
bramami liceum, Naruto i Kiba z batonikami przy szkolnym bufecie i Temari,
podjadająca smakołyki Choujiego. Trochę stęskniłam się za tą rutyną, miała w
sobie coś specyficznego, a jednak przerażało mnie, że pochłonie na wieczność.
Poza tym lgnęłam do Sasuke!
A Sasuke nie pojawił się w
szkole, o ironio! Naprawdę chciałam jakoś dać mu odczuć, że powinien tego
żałować. „Randka” nie od razu przechodziła mi przez gardło, a wczoraj ćwiczyłam
tę umiejętność przed toaletką, ale efekty były przygnębiające.
Ino uznała, że prościej będzie
wykasować nasz konflikt, jak dokument z pamięci komputera. Temari natomiast nie
zrezygnowała ze spojrzeń skrytobójcy. Wprawdzie przesiedziała z paczką cały
dzień, pałaszowała chrupki, złościła się na Kibę za brak manier (mlaskanie), a
jakby usunęła niepokój z głębi oczu, nie pomyślałabym, że dzieje się z nią coś
złego. Ale ten wzrok… Mroziła mi nim krew w żyłach i twardo przetrwałam
całodniową taksację.
Następnego dnia miałam wreszcie
okazję, zobaczyć się z Sasuke. W sali lekcyjnej zameldował się spóźniony, ale
bynajmniej nie zdyszany biegiem. On nie cackał się z czasem. Wszedł na zajęcia
niewzruszenie, przepraszając dopiero pod naciskiem nauczyciela. Kobura, nasz
historyk, był dziś nader dobroduszny.
Odkąd pamiętam, nie podlegałam
nigdy niczyjim obserwacjom, jednak tego dnia, Sasuke mnie osaczył, bo łagodniej
nie potrafiłam się wysłowić: gapił się jak prześladowca i na piątej lekcji nie
musiałam oglądać się dookoła dla pewności – wiedziałam, że patrzy.
Chociaż nie raczył się odezwać.
„Cierpi na zaburzenia
psychiczne.”
„Jestem popieprzony”.
Czy obserwacje wchodziły w skład
„popieprzenia”? Czy upodobania do małych piersi i otwarte tego przyznawanie
również przemawiało za prawdą Sanady? Naruto zagadał do mnie na przerwie, a
Sasuke spozierał mnie wzrokiem sprzed drzwi do klasy, z rękami w kieszeni i
zniewalającym wyglądem. Oddawałam mu je, połowicznie koncentrując się na rozmowie
z przyjacielem. Zdarzało się, że musiał dwukrotnie zawołać mnie po imieniu, w
innym razie po prostu nie reagowałam.
- Będziesz dzisiaj na boisku?
- Raczej tak.
- Przyjdź. Obiecałem przecież, że będę cię
trenował – powiedział Naruto, zaciskając wojowniczo pięść.
Nie mogłam wstrzymać chichotu.
- Jesteś pewien, że dotrzesz na miejsce? –
zapytałam z myślą o napaści. Teraz była to sytuacja, z której śmiało mogliśmy
się nabijać, jednak świeżo po zdarzeniu wyrzuty sumienie niemal mnie zjadły.
- To było jednorazowe – zagderał. – Teraz pokaże
im, na co mnie stać i przyfrunę do ciebie jak bohater, wierz mi. – To
powiedziawszy, wyszczerzył się na trzydzieści zębów, a potem nagle zdzielił
mnie po plecach. – Mam niespodziankę. Nie pożałujesz.
- Dobrze, przyjdę. – Ta obietnica
niespodzianki była pokusą ostateczną.
Ale spadła gdzieś na dno i prawie
w ogóle o niej nie myślałam. Nie było to możliwe pod stałą obserwacją czarnych
oczu. Dziwiłam się, dlaczego Sasuke tak natarczywie na mnie spogląda, dopóki
nie zrozumiałam, że i ja zaraziłam się tym dziwnym uzusem. Że ja też chcę mu
się przypatrywać i nie każde moje spojrzenie było tym rzuconym w ramach rewanżu. Miałam też
swoje własne i zdarzało się, że posyłałam mu je, kiedy on akurat tego nie
robił.
To zwariowane, pomylone! A jednak
była pomiędzy nami pewna intymność. I trwała aż do ostatniej lekcji.
Zanim nie zaburzyła jej Francuzka,
zatrzymując mnie przed wyjściem.
- Na chwilę, panno Haruno! – Zaciągnęła mnie w
kierunku swojego biurka, a grzebiących się uczniów wygnała machnięciem dłoni. –
Czekam na pani relacje. Szczerze mówiąc, jestem głodna efektów twojej pracy z
panem Uchihą. Sasuke! – krzyknęła, trzepocząc rękami. Sasuke musiał znajdować
się gdzieś za mną. Odczytał gestykulację nauczycielki i zmaterializował się
obok w nanosekundę. – Wiem, że dopiero co wróciliśmy z wycieczki, ale warto było
i tam pomyśleć nad referatem – zaczęła panna Cherron. - Do terminu ostatecznego
daleka droga, ale wiecie? Wcale nie pogniewałabym się, gdybyście wcześniej
przedstawili efekty. Dacie radę?
- Tak. – Nie stać mnie było na nic lepszego.
Sasuke nieustannie peszył. Wcześniej podarowaliśmy sobie tyle spojrzeń, a
teraz, gdy był w pobliżu, nie ośmieliłam się unieść oczu. Za dużo by mnie to
kosztowało.
- Może zdradzicie mi waszą koncepcję? –
zapytała Cherron, siadając za biurkiem.
- Koncepcja? – Podrapałam się po głowie. Teraz
wybór był prosty: zerknęłam na Uchihę. – Sasuke… koncepcja…
- Koncepcja jest zaplanowana – powiedział, a
następne słowa wyraźnie wisiały w powietrzu. Nauczycielka czekała, jednak nic
nie dopowiedział. Później dała mu znak ramionami na zachętę, ale to też nie
poskutkowało.
Szturchnęłam go łokciem.
- Koncepcja – wysyczałam, żeby usłyszał to
tylko on. – Przedstaw ją, do diabła!
Prychnął.
- Jest zaplanowana. Tyle wystarczy pani
wiedzieć.
- Och, rozumiem. To niespodzianka?
- C-co… - Miałam się oburzyć. Byłam już do
tego w połowie przygotowana, ale Sasuke oddał moje szturchnięcie i cicho
warknął. – A, no tak. Niespodzianka. – Wyszczerzyłam ząbki do nauczycielki. –
Musimy trzymać buzię na kłódkę, proszę nam wybaczyć – dodałam jeszcze z
ociupinką skruchy i byłam przekonana, że za tą grę, obsadzą mnie w
hollywoodzkiej produkcji.
Panna Cherron rozpromieniła się
od razu.
- Ja to wiedziałam. Wy młodzi, zapał macie
godny pożałowania, ale gdy przyjdzie co do czego, pomysłom nie ma końca. I
wmówcie mi, że się mylę. Leniwe wasze pokolenie, ale wśród tych wszystkich gier
komputerowych, filmów, książek… nie da się wyrosnąć na osobę niekreatywną,
zapamiętajcie te słowa.
- Jasne. – Znów uratowałam się uśmiechem.
Trzeba było zapobiegać, żeby myśli nie odbijały się na twarzyczce.
Sasuke zmierzwił sobie włosy i
podpatrywał drzwi. „Gdzie ci się tak śpieszy?” – pomyślałam drwiąco. Jeszcze z
nim nie skończyłam, a teraz byłam podwójnie zła za swoją niekonsekwentność. Raz
mnie pocałowano, a ja już traciłam głowę, pozbywając się tym samym ważnych
kwestii.
Nauczycielka przeszukała
szufladkę, a chwilę później wręczyła mi plik malutkich karteczek w kolorze
wściekłego różu. Wieszało się je na lodówce z listą zakupów lub notką o badaniu
dentystycznym.
- Po co to? – spytałam.
- Na myśli – odparła z entuzjazmem.
- Myśli?
- Myśli jest dużo, miliard na minutę,
ciekawych, nudnych, wstrętnych, onieśmielających… każda z nich ma coś w sobie i
trzeba je zapisywać, bo pamięć lubi psocić. Szczególnie w nocy, kiedy przed
snem wymyślimy coś naprawdę dobrego. Uwierzcie osobie z doświadczeniem. Sasuke…
- Znów splądrowała szufladę i tym razem wyciągnęła niebieski komplet. – To dla
ciebie.
- To bzdura – poprawił ją.
- Żadna bzdura, tylko cenna pomoc dla każdego
twórcy. Wiadomo, że teraz są telefony, tablety i inne gadżety, które nosicie
przy sobie, ale karteczki są takie… tradycyjne, nie sądzicie? – Oczy rozbłysły
jej z zachwytu. – Nie raz, nie dwa was to uratuje! – zaręczyła hardo.
Kiedy głębiej się nad tym
zastanowiłam, nauczycielka sypnęła dobrym patentem. W Shobarze, siedząc przy
korcie tenisowym, wlatywały mi do głowy fantazyjne mądrości. O tak! Strzaskane
serce nadawało filozoficznego toku myślenia: jakie to życie jest
niesprawiedliwe, miłość bolesna, a życie nastolatki największym dramatem,
którym świat powinien się zająć.
Dzisiaj nie potrafiłam niczego
skojarzyć. Pozlepiałam serce i na tym skończył się mój tragizm. Od takich
sytuacji były te karteczki, bodajże.
- To jak? – Cherron ostatkiem sił wytrzymywała
przy naszym milczeniu. – Jesteście udanymi partnerami. Różnice między wami są
dokładnie odczuwalne i odważę się nawet powiedzieć, że stanowicie swoje
przeciwieństwa.
Nie do wiary. Przecież ja też
potrafiłam komuś przyłożyć, gdy zachodziła potrzeba.
- Nie jestem tego taka pewna – wtrąciłam,
broniąc honoru. Skoro Uchiha był złym chłopcem, nie godziłam się na miano
przesłodzonej dziewczynki.
Twarz nauczycielki pojaśniała.
- Czuję, że to będzie świetna praca! Nie
zawiedziecie mnie, n'est-ce pas?
Dobra! Brakowało mi jej
paskudnego akcentu. Może właśnie dlatego zmiękłam:
- Zrobimy wszystko, co w naszej mocy.
- I to się nazywa zapał! – wykrzyknęła
frywolnie, rzucając Sasuke spojrzenie. – Mógłbyś się od niej zarazić.
- Nie ma mowy – sapnął.
Z rozpędu poklepałam go po
ramieniu. I zapał ulotnił się lotem błyskawicy, bo Sasuke odsunął się, jak po
ukąszeniu wampira. Sprawdziłam, co na to panna Cherron, ale na szczęścia zajęta
była porządkowaniem bałaganu z biurka.
- Podsyciliście moją ciekawość – mówiła,
składając dokumentację. – I trzymam cię za słowo, panno Haruno. A teraz,
możecie już iść.
Sasuke z nikim się nie pożegnał.
W milczeniu opuścił salę i zostawił nas same. Nie chcąc dłużej obcować z
francuskim ego kobiety, poszłam za nim, przyśpieszywszy kroku, żeby dorównać
chłopakowi. Dziwiłam się samej sobie, że była we mnie cząstka smutku po
wcześniejszym zdarzeniu. O ile pamięć nie wprowadzała mnie w błąd, nie dalej
jak kilka dni temu całowaliśmy się w cudacznym miejscu. Jak śmiał obejść się ze
mną niczym z zarazą? Nie miałam w sobie wampirzego jadu, lecz wytężony mus
utrzymania bliskich kontaktów… cielesnych, wzrokowych – kontaktów każdej
kategorii!
I jeszcze w pierwszej chwili,
kiedy wyszłam po nim na dziedziniec, miałam w zamiarach unieść dłoń i go
zawołać. Potem rąbnął we mnie podmuch wiatru i wlazł rozumu do głowy (włosy do
oczu też) – w każdym razie moja na wpół podniesiona dłoń, zaczęła powoli
opadać.
Na co mi te wszystkie wysiłki?
Nie chciałam już dłużej ścigać go jak komornik, doprowadzać do furii swoim
natręctwem i robić za osobę jednorazowego użytku, którą można całować.
Odwróciłam wzrok, gdy był już
przy szkolnych bramach. Wcześniej udało mi się szybko założyć kurtkę i teraz
otuliłam się nią bardziej, będąc pewną, że niedługo Izumo zostanie zasypane
śniegiem. Plac opustoszał, od kiedy zaczęła się nowa godzina lekcyjna, a nikt
ze znajomych na mnie nie czekał. Ostatni uczeń właśnie odjeżdżał rowerem. Niebo
było szare i pochmurne, wiatr załaził za skórę mrozem, a ja poczułam się
strasznie samotna – nie dlatego, że dookoła nie było żywej duszy. Tak! Wróciło
niedojrzałe dramatyzowanie, to wyolbrzymiane i tragiczne, zupełnie nie w moim
stylu.
Trwał, póki nie rozerwał go „ten”
głos.
I dotyk.
- Będziesz tak stać? – Nie miałam pojęcia,
skąd wziął się przede mną, ale zamrugałam szybko, a obraz był niezmienny. Dolną
połowę jego twarzy osłaniał bawełniany szal, ale to oczy skupiały największą
uwagę. To zachwycające! Sanada urzekał wzrokiem ze względu na wyjątkowe kolory,
a tęczówki Sasuke były po prostu czarne, a i tak nie mogłam im uciec. – Hej. –
Pociągnął mnie za rękaw.
- Sasuke?
Jeden, jedyny raz odpuściłam
sobie gonitwę za nim, a on znienacka sam mnie łapie.
- Wybierasz się dokądś? – zapytał bez żartów.
Głos miał normalny. Nie uchwyciłam w nim niczego wulgarnego. Przez pewien czas
po prostu się na niego gapiłam. Sasuke doprowadzał mnie na skraj wytrzymałości:
oczy miał bez wyrazu, twarz nieprzejętą i stagnacyjną, a we mnie buzowało od
rosnącej w siłę złości.
Ze zdziwienia zmarszczyłam czoło.
- Chyba do domu.
- Nie sądzę.
- Chcesz mnie porwać? – zażartowałam, ale potaknął
ze śmiertelnie poważną miną. – Dokąd?
- Nie musisz wiedzieć. – Uśmiechnął się do
mnie przebiegle, a zanim zauważyłam, że był to nareszcie pełny uśmiech, poszedł
naprzód. Nie warto było mordować go pytaniami: nigdy w życiu nie byłam czegoś
tak pewna, wiedziałam, że nie rozpieści mnie odpowiedziami. Pokornie więc za
nim dreptałam, wymyślając możliwości. Sasuke oglądał się co chwilę w tył, ale
nie byłam przekonana do tego, by robił to, bojąc się, że w któreś chwili prysnę
stąd jak bańka. A jednak kontrole stawały się regularne. Szliśmy ulicą, po obu
stronach obudowaną domami mieszkalnymi. Mijaliśmy ludzi, ale niespecjalnie się
nami interesowali. Ciało wibrowało mi z emocji. Dokąd mnie zabiera? Na jak
długo? Czy okażę się naiwniaczką, którą sprzedadzą zboczeńcom albo porwą,
zgwałcą – skrzywdzą, w każdym razie! Już stawały mi przed oczami nagłówki
szmatławców. „Supermen tym razem zawiódł. Tajemnicze zaginięcie ocalonej
dziewczyny z Kyomachi”.
Za bardzo kombinujesz, oj za
bardzo, zganiłam się.
Kiedy dostaliśmy się na znaną mi
na wylot ulicę – moją ulicę – poczułam się nieco pewniej. Jednak w tej samej
chwili Sasuke wstrzymał chód i zawrócił do mnie.
- Tutaj – nawigował, wlokąc mnie za rękaw na
jakieś peryferia. Pokonaliśmy jezdnię, jej pobocze, a potem weszliśmy za ciąg
gęstych drzew blisko drogi. Właśnie w tej chwili mój bohater (o chronionej
tożsamości) zaczął odwijać z szyi szal. Myśli miałam dwojakie i niektórych
wręcz się wstydziłam. – To koniecznie – oznajmił z drwiną. Jednocześnie świat
przesłoniła mi czarna bawełna.
- Hej! – Wyciągnęłam dłonie, żeby odciągnąć
materiał od oczu, ale Sasuke chlasnął mnie w nie ręką. Chwilę później był już
za moimi plecami i zawiązywał szal na potylicy, co przypominało grę w
ciuciubabkę. – Mogę dowiedzieć się, co planujesz ze mną robić?
- Nie masz się czego bać. Chyba. – To ostatnie
dodał ciszej, na co wyraźnie się spięłam.
- Ilu zboczeńcom mnie sprzedajesz?
- Niestety, żaden cię nie chciał.
Świetnie. Zakładanie bluz,
znoszonych do inmetu tenisówek i nieukładanie włosów w fikusie fryzury
przynajmniej ocaliło mi skórę. Sasuke powiedziałby, że jest to pożyteczne. Może
i zostałam obrażona, ale i mile połechtana przez ulgę. Chyba jednak uda mi się
wyjść z tego cało.
- To jakieś sekretne miejsce, do którego drogi nie mogę poznać, tak?
- Wolałbym też, żebyś go nie widziała –
powiedział. Instynkt pozwolił mi wyczuć, że po jego twarzy nadal przeprawiają
się podstępne grymasy.
- Będziesz mnie tam trzymał… oślepioną? –
Zamarłam.
- Oprócz wzroku, pozbawiłbym cię najchętniej
mowy, ale zaklejenie twojej buzi taśmą utrudni pocałunki.
Dobry Boże, on zabierał mnie tam
w konkretnym celu – perwersyjnym, podniecającym, zaplanowanym celu! Emocje
wzrosły do tego stopnia, że aż musiała wstrzymać oddech. Teraz rozumiałam też,
dlaczego przeprawiamy się przez osiedlowe peryferia. Ludzie byli wstrętni i
popadali ze skrajności w skrajność: zignorowałoby zawiązaną dziewczynę tyle
samo osób, które powzięłyby jakieś ratunkowe czynności.
- Gotowa? – mruknął mi do ucha.
Cholera, nie wiem!
Sasuke nie dał mi jednak czasu na
odpowiedź: może to i lepiej. „Tak” wiło się gdzieś na końcu języka, ale „nie”
też usiłowało zabrać głos. W gruncie rzeczy zapomniałam już, że ćwiczyłam przed
toaletką wymowę pewnego słówka, zapomniałam też, że spontaniczną decyzję
podjęłam przy młodszej siostrze, a teraz, pozwalając mu się prowadzić,
uspokajałam brykające myśli. To pierwszy raz, kiedy on sam zaaranżował nasze
spotkanie. Mógł opuścić tereny szkoły, nie oglądając się za siebie, a jednak
przyszedł. Po mnie. Z nerwów
obgryzłabym paznokcie, ale po pierwsze: jedną rękę miałam skrępowaną, a po
drugie: wolna trzęsła mi się niemiłosiernie.
Co zrobimy? Raju, chciałabym wydrzeć sobie jego słowa z głowy. „Zaklejenie
twojej buzi taśmą utrudni pocałunki”. Lepiej wyszłoby dla mnie, gdyby Sasuke
trzymał język za zębami i o niczym nie uprzedzał. Mistrz zaburzania funkcji
myślowych, nie ma co!
Powłóczyłam za nim nogami, rozdarta
na dwie części. Prowadził mnie dwadzieścia minut, pomagał omijać przeszkody,
proklamował krawężniki i podwyższenia, kładł ręce na mojej talii, kiedy coś
stawało nam na drodze. Przyjemnie było wędrować, będąc od niego zależną, bo w
pewien sposób czułam, że jestem pod opieką – opieką Sasuke.
Gdy w końcu się zatrzymaliśmy, serce
łaskotało mnie w gardle.
- Ufasz mi? – zapytał.
- Tak – odparłam mechanicznie.
- A nie powinnaś.
W tym momencie doznałam pełnego
przekonania. Byliśmy już na miejscu. Powietrze zrobiło się arktyczne, a
instynkty samozachowawcze, w pełni sprawne, kazały mi brać nogi za pas.
Coś szczęknęło. Łańcuch? Ależ ja
byłam zdenerwowana! Nie poruszyłabym się samodzielnie, gdyby Sasuke nie
popchnął mnie do przodu. Fakt, że szłam na pierwszy ogień stresował podwójnie.
- Sasuke?
- Jestem – powiedział, chwytając mój rękaw.
Teraz usłyszałam zgrzyt, który wydają babcine starocia i drzwi w domach
dziadków. W tym wypadku również sądziłam, że to one się otwierały. Podejrzenia
uwierzytelniły się, kiedy po głośnym trzasku wycie wiatru zostało uciszone. A
więc wrota zamknięto.
Przełknęłam ślinę.
- Gdzie jesteśmy? To twój dom?
- Chciałabyś… Uwaga, stopień.
- W górę czy w dół?
W dół, odpowiedziałam sobie,
kiedy noga trafiła w pustą przestrzeń. Zeszliśmy schodami do jakiegoś
pomieszczenia, w którym wiatr stał się bezdźwięczny, a naszym głosom wtórowało
echo. Powierciłabym Sasuke dziurę w brzuchu pytaniami, ale w porę potrząsnęłam
głową. O odpowiedzi łudziłby się naiwniak większy ode mnie. Miałam wrażenie, że
serce trzepocze mi na tyle donośnie, żeby mogło zostać to wzmocnione przez
pogłos. Albo znajdowaliśmy się w olbrzymim pokoju, albo był on standardowych
rozmiarów, tyle że nieumeblowany. Pamiętałam takie wrażenia z ostatniego
remontu.
- Mogę już…? – Ledwie musnęłam szal palcami i
od razu mi się dostało.
- Nie – warknął i zdzielił mnie po ręce. Potem
słyszałam już tylko tupot naszych stóp i czułam, że idziemy prostką stanowczo
za długo. Tym sposobem wydedukowałam, że problem echa nie leżał w braku mebli,
lecz w rozmiarach pomieszczenia. Gdzie, do diabła, jestem?
Zaczęły wstrząsać mną silne
wątpliwości. Zwolniłam, a ścisk na rękawie nagle zniknął. Chwilę po tym
rąbnęłam czołem w przeszkodę: pierś Sasuke. Rozpoznałam to po oddechach, które
muskały mi czubek głowy.
- Pamiętasz jak pytałaś się o zboczeńców? –
Wypowiedział te słowa normalnym głosem, a ja wrosłam w podłogę. Swoją drogą
była twarda, najprawdopodobniej panelowa. Mniejsza z tym. Sasuke zaraz odda
mnie w czyjeś ręce.
Gwałtownie się cofnęłam.
- Nie masz się czego bać – oznajmił, ale nie
była to intonacja, którą chciałabym usłyszeć. Takim głosem nie polepsza się
ludziom humorów!
- Gdzie jestem? – Ten krzyk z pewnością
zdradzał, że bardzo się boję. Strach zaczął owijać mi się wokół gardła.
Właściwie to naciskał na krtań, jak przyłożona tam końcówka noża napastnika. Stawiałam
powolne kroki z wystawionymi rękoma, a kiedy postanowiłam zamaszyście ściągnąć
szal, Sasuke pociągnął mnie za nadgarstek. – Powiedz. – Głos mi drżał. Nie
obchodziło mnie, jak strasznie musiałam wyglądać.
- Najpierw ty odpowiedz mi.
Kolejny chrzęst. Kolejne drzwi
przecięły nam drogę. Sasuke wepchnął mnie do środka, a po domknięciu przejścia,
wycharczał ostro:
- A więc pamiętasz jak pytałaś się o
zboczeńców?
Zauważyłam, że echa już nie było.
Zaczerpnęłam powietrza i spróbowałam pomyśleć logicznej. Sasuke miał konto z
mnóstwem przewinień, ale nie posunąłby się przecież do czegoś takiego.
Nie. Nie wierzyłam nawet w
domniemaną chorobę psychiczną. To nie mógł być żadnen jej atak. Cholera jasna!
Tak naprawdę niczego nie byłam
już pewna.
- Powiedziałeś, że żaden zboczeniec mnie nie
chciał. – Przypomniałam sobie znienacka.
- To prawda. – Zostawił mnie. Nadgarstek
miałam już wolny, ale bałam się użyć rąk do zsunięcia szala. Naliczyłam się do
trzech kroków, które postawił Sasuke, a później usłyszałam pstryknięcie. Przez
absolutną czerń zaczęło przedzierać się tycie światełko. Sasuke rozpalał
ognisko? Nie, to głupie.
- Skoro nikt mnie nie chciał, w takim razie…
Sasuke mi przerwał.
- Nie powiedziałem, że „nikt”. Powiedziałem,
że żaden zboczeniec.
OK, to stawało się coraz bardziej
dziwne.
W powietrzu unosił się jakiś
niezidentyfikowany zapach, czułam też silne stężenie wilgoci i chłód. Zaraz po
tych odkryciach, tycie światełko rozjarzyło się na większą skalę. Ogień,
orzekłam definitywnie. Charakterystyczny swąd to potwierdził, wiedziałam, co
się działo.
Była zatem świeca, było echo,
była wilgoć… Do licha! Wciąż nie miałam zielonego pojęcia, gdzie jestem.
Brakowało nawet przebłysków, propozycji – nic, zero!
Sasuke zasłonił sobą wątły blask.
Przynajmniej nastawiałam się, że to on, a nie inna osoba, której rzekomo miałby
mnie ofiarować. Stanął przede mną, wysoki i okrzepły. Zamknąwszy w piąstkach
końcówki moich włosów, przybliżył się. W ten znajomy, drażniący sposób,
przycisnął mi do warg swoje, jednak dalej nie zrobił już nic. Oboje po prostu
oddychaliśmy. To było rozkoszne: czułam się bezpieczniej, wiedząc, że mam go na
wyciągnięcie dłoni. No i szal nadal krępował mi oczy, a Sasuke najwyraźniej
sprawiało to frajdę.
Albo i nie. Akurat wtedy poczułam,
że rozwiązuje pętle.
Przeklinając jego i wpływ, który
na mnie wywierał, myślałam, że dostanę szansę, aby się rozejrzeć. Gdzież tam!
Zostałam pocałowana trzeci raz. Dookoła otaczała nas totalna ciemność, a daleko
za cieniem rozchodziło się delikatne światło. Średnio interesowało mnie jednak,
co jest jego źródłem. Zasłoniłam oczy powiekami i znów dałam się wciągnąć w ten
niesamowity wir. Ten, którego nie kontroluję. Zawsze przychodził sam z siebie i
robił ze mnie mistrzynię pocałunków. Najczęściej kasował też logiczne cząstki,
ale na chwilę obecną nie było to moim zmartwieniem. Zaczęłam owijać wokół
palców jego włosy, grzebać między nimi i upajać się tym, że mogę dotykać Sasuke
bez ograniczeń, w sfery, do których nie łatwo dotrzeć.
Sasuke popchnął mnie w tył.
Zderzyłam się plecami ze ścianą, a on przygniótł mnie do niej całą siłą i
podniósł do góry. Cholerna ochota na pocałunek była bowiem cholerna do
przesady. Robił to wszystko zacieklej niż przy poprzednich razach. Dyszał
ciężko i nawet się z tym nie krył. A ja, mając dokładnie tę samą chęć,
powiedziałam sobie, że hamulce uległy awarii i teraz jestem zdana na siebie. Zatem
płynę z prądem.
- Kłamałeś – wydyszałam, kiedy położył się na
moim ramieniu. Musnął go ustami tylko raz, a potem oparł tam policzek.
- Czasami trzeba, gdy ktoś za bardzo naciska.
Dlaczego sądzisz, że cię okłamałem?
- Mówiłeś, że nie chciał mnie żaden
zboczeniec.
- Ja cię chciałem – powiedział od razu. – Chcę
cię cały czas i przeklinam się za to.
- Jesteś zboczeńcem – palnęłam.
- Definicja nie jest ze mną całkiem zgodna.
- W takim razie co wyróżnia cię na tle innych
zboczeńców?
Spojrzenie Sasuke padło na moje
usta, zaraz po tym jak się wyprostował. Był mi już znany na tyle dobrze, że
taka reakcja stanowiła coś na podobieństwo odmowy udzielenia odpowiedzi. I ja
trafnie to odczytałam.
- Rozumiem – mruknęłam. Niewiele brakowało, a
byłoby to zmysłowe mruknięcie. Skądś przyszło mi na myśl pewne powiedzenie: -
Jesteś zboczeńcem, ale nie prostakiem, hm? – Mimo woli się uśmiechnęłam.
I wtedy, nagle, Sasuke mnie
zdezorientował, bo mrugnęłam, a jego już nie było.
Wampir, wilkołak, zombie, lub
ulepszona rasa ludzka – w każdym razie postać z rozczytywanych książek. Coś
takiego przytrafiało się bohaterkom, trochę mało inteligentnym i stanowczo zbyt
odważnym. Chyba nadawałam się doskonale na jedną z nich.
Zwracając uwagę na „mało
inteligentność” spojrzałam w bok aż dowiedziałam się, że Sasuke wcale nie
przechodził transformacji w wilkołaka, ani nie spijał krwi ze szpitalnych
saszetek. Po prostu przylgnął do ściany, zupełnie tak jak ja. Gdy z
niewiadomych powodów usunął mi się z drogi, ujrzałam przeolbrzymi świecznik,
którego czarne pręty wiły się ozdobnie. Rzecz była starociem, co wywnioskowałam
po pozdzieranych płatach farby. Tak czy owak jako tako się przydawała. Z trzech
dostępnych miejsc, miała wbitą jedną, na wpół wypaloną świecę i to ona
rozświetlała nas prawie niewidocznym blaskiem. Pomieszczenie było stosunkowo
niewielkie i skromnie umeblowane. Zaskoczył mnie widok rozcapierzonych śpiworów
i stosy kartonów, które ktoś pozaklejał taśmą.
Ale nie mogłam zapominać o
Sasuke.
- Co się dzieje? – odezwałam się półgłosem. Sasuke
przypatrywał się tańczącym językom ognia i nie odpowiedział od razu.
- Czy ty w ogóle słuchasz, gdy się do ciebie
mówi? – naskakując na mnie, zrobił złą minę, która podziałała odstraszająco za
sprawą półmroku. W rewanżu wytrzeszczyłam na niego oczy. Niczego już nie
rozumiałam.
- A-ale ja… Hej! – Poczułam przypływ złości,
który spowodował, że stanęłam Sasuke naprzeciw. – Akurat z niesłuchaniem to ty
masz problemy, nie ja.
- Sanada – charknął jakby było to najgorsze
wyzwisko. – Rozmawiałaś z Sanadą?
Do czorta!
Wiedziałam już, skąd wzięło się
to powiedzenie… nie, wróć! Powiedzenie? Dobre sobie. To mogło być w najlepszym
razie hasło ochronne na skargi dziewcząt takich, jak ja.
- Miałaś trzymać się od niego z daleka. –
Sasuke spojrzał na mnie gniewnie.
Przygryzłam wargę, ale cały czas
próbowałam wykombinować coś, żeby nie wyjść na winowajczynię.
- Dlaczego mi tego zabraniasz?
- Nie jest odpowiednim towarzystwem.
A cóż miało to oznaczać? Kto stanowił
„odpowiednie towarzystwo” i jakim cudem Sasuke wchodził w ten skład? Nurtowało
mnie jeszcze, dlaczego tak łatwo doszedł do prawdy. Motto przewodnie Sanady?
Musiał go nadużywać, skoro zapadało Uchihe w pamięci.
- Też jest zboczeńcem? – spytałam ostrożnie.
- Tak – powiedział, zerkając na mnie kątem
oka. – A ja się tobą nie dzielę. Z nikim.
To nie do pomyślenia. W każdym,
przewidywalnym romansie takie orzeczenie brano by za zachwycające. W prawdziwym
życiu po plecach przemaszerowały mi ciarki. Co gorsza, było to ukłucie
podniecenia.
- Nie zgodziłabym się na jakikolwiek podział.
- Wcale nie twierdzę, że się zgodzisz. Zachowuję
tylko środki ostrożności. – Westchnął i odczepił się od ściany. Nareszcie. Może
przebaczył mi nieposłuszeństwo, pieprzony łaskawca! – Nigdy więcej, jasne?
Nie miałam bladego pojęcia, co
mógłby zrobić mi Sanada, bo wszystkie te otrucia thermą jakoś mi usprawiedliwił. Skoro był niegroźny, nie widziałam
sensu w zabranianiu takich kontaktów. Oczywiście doszłam do wniosku, że któryś
z panów ewidentnie mnie okłamuje. Pytanie: który? Czy ten zakaz okaże się czymś
większym? Czy Sanada naprawdę zabiega tylko o szczerość u ślicznych dziewczyn?
Sasuke podszedł do mnie jak
rasowy rabuś po udanym napadzie. Jak heroiczny bohater, wychodzący z płonącego
budynku, powolnym, sprężystym krokiem. Zaczął się do mnie zbliżać, na co moje
ciało zamarło, czułam się taka malutka, konfrontując z jego wyniosłością.
- Dobrze. – Popatrzyłam mu w oczy ze
skupieniem.
- O czym z nim rozmawiałaś?
Hm.
- Bez pytań, proszę. – Było to tak przebiegłe,
że o mało nie odstawiłam tutaj tańca.
Sasuke bez słowa przywarł ustami
do mojej szyi, spełzając w dół aż do obojczyka. Z zaskoczenia cicho jęknęłam. Wsunął
rękę między moje pukle i zaczął je miąć, mędlić, obłapywać. Okolica mojego
mostka była natomiast lubieżnie obcałowywana. Nie mogłam się powstrzymać:
odruchem zacisnęłam ręce na jego ramionach, czując się bezbronną i uległą.
Co się w ogóle dzieje?
Zrzucił ze mnie kurtkę.
- Kim my jesteśmy? – wyjąkałam w przerwach
między krewkimi oddechami. Sasuke, rozpiąwszy już trzy guziczki mojego
mundurka, rozsunął ostrożnie kołnierz. Zadrżałam, jakby ukłuło mnie zimno,
jednak było do podobne do zwykłego podniecenia. Och, no dobra – nie było ono
zwykłe, lecz niebywale intensywne.
Słyszałam, jak coś w głowie
kazało mi przestać. Rozum? Nie, on prysnął. „Zostawiam cię z nią samą!” –
powiedział do serca i już go nie było.
- Stop! – Ostatecznie się przemogłam. Wyszło
to tak sztucznie, że samej siebie nie byłam w stanie przekonać. Oderwałam go od
mojego dekoltu, trzymając za ramiona. – A jednak będę pytać, Sasuke. Będę pytać
cię o wszystko.
Warknął ze złości.
- A ja nie mam zamiaru odpowiadać. Jakiś
morał?
- Dlaczego mnie całujesz? – Niezrażona,
przeszłam do sedna.
- Daj sobie z tym spokój. Chyba nie chcesz mi
powiedzieć, że potrzebujesz tego tandetnego lovey-dovey?
- Nie w tym rzecz.
- To dobrze. – Jego spojrzenie było jakby
martwe. – Skoro pozwalasz mi na pocałunki, nie będę przecież odmawiał.
Prosto, zwięźle i na temat – pomyślałam
ironicznie.
- Pocałunek do czegoś zobowiązuje.
Stanął w lekkim rozkroku. Z pozycji ciała
byłabym w stanie jeszcze coś wyczytać, ale jego mina nawet w przybliżeniu nie
pokazywała, co czuje.
- Na przykład? – rzucił od niechcenia.
Patrząc na niego z wzrokiem
myśliciela, przypomniałam sobie, kiedy Hana, możliwie niewinnie, przebąkiwała
coś o randce. Mama dawała mi wtedy całkiem czytelne znaki, żebym zrobiła to w
akcie wdzięczności.
Wyprostowałam się butnie.
- Wyzywam cię!
- Hm? – Sasuke popatrzył na mnie cynicznie.
- Byś spędził ze mną czas. Bez zaspokajania
twoich cholernych chęci – wyrzuciłam z siebie to wszystko, ani razu nie
nabierając powietrza. Zrobiłam to dopiero teraz i przeczesałam włosy z
wysiłku.
- Naszych cholernych chęci – poprawił mnie.
- Naszych – powtórzyłam po nim w
roztargnieniu. – W każdym razie chcę, żebyśmy poszli gdzieś razem. Wiesz o czym
mówię. Kino, spacer… Jak… - Zrobiłam dłuższą pauzę.
- Jak zakochani?
To słowo dość prosto przeszło mu
przez gardło.
- Właśnie.
- Zgodna – oznajmił.
Poważnie?!
Akurat gdy z niedowierzenia
przetarłam sobie oczy, w zasięg wzroku wpadły mi śpiwory i pudła. Och, nadal
nie doinformowano mnie, gdzie tak właściwie się znalazłam. Ale to później.
Teraz toczyłam bój o coś bardziej istotnego.
- Mam jednak warunek. – Sasuke pomógł mi z
fryzurą. Roztrzepał grzywkę, kiedy jeden włos naszedł mi na oko. Onieśmielona
tym nagłym gestem, zerknęłam mu w oczy. – Pozwolisz mi posunąć się dalej –
powiedział, wyraźnie z czegoś zadowolony. Nie patrzył na mnie, lecz owijał
sobie wokół palca różowy włos.
Ściągnęłam brwi.
- Dalej?
- Tutaj. – Włożył mi ręce pod mundurek i kiedy
myślałam już, że dotknie mojego
biustonosza, cofnął je. Tak mnie tym zszokował, że ciężko było mi jakoś się
poruszyć. – Tutaj też – oznajmił, kładąc dłonie na dolnej części moich placów.
Szybko zorientowałam się, że tak naprawdę chodzi tu o pośladki. Dał mi to do
zrozumienia, osuwając nieznacznie moją spódniczkę. Sakura, w coś ty się
wpakowała? – Zgoda? – padło drugie pytanie.
Czy ja wiem. Zawsze wyobrażałam sobie,
że na dostęp do takich miejsc, zasłuży sobie tylko mój partner, a nie degenerat,
który nie ma nic wspólnego ze statystycznym nastolatkiem.
- Nie – wychrypiałam. – To nie jest w
porządku.
- Doprawy? – Uniósł pytająco brew. Nie do
wiary. Dla Sasuke moja odmowa nie wchodziła w rachubę. Czy on przez cały czas
sądzisz, że pójdę na taki układ? Nie mogłam inaczej, roześmiałam się.
- Pójdziesz ze mną na randkę w zmian za to, że
pozwolę ci na obmacywanie?
Wzruszył ramionami.
- Lubię kobiece ciała.
- To twoja odpowiedź? – Nie wierzyłam własnym
uszom.
Sasuke przycisnął mnie nagle do
ściany. Podczas gdy ja układałam w głowie sensowne pytanie, on zaskakiwał.
Zagarnęły mnie bowiem jego ramiona. Mocno, wręcz stanowczo, tak że poczułam się
jego własnością. Było to na swój sposób niebiańskie uczucie. Na przykład
mogłoby się okazać, że Sasuke przyprowadził mnie do osiedlowego śmietnika, a
śpiwory i kartony służą jego bezdomnym przyjaciołom do snu, o! To naprawdę nie
miałoby dla mnie znaczenia. Nie w tym momencie.
Wybudziłam się z impasu, ponieważ
pośród cieni, zobaczyłam, że na twarzy Sasuke widnieje uśmiech. W jakiś sposób
przypominał on arogancję Sanady.
- Co ty robisz? – Starałam się brzmieć w miarę
naturalnie.
- Spójrz na siebie – powiedział, biorąc mnie
pod brodę. Zamiast mnie pocałować, Sasuke pogłębił uśmiech. – Chcesz mnie,
tylko hamuje cię ludzka mentalność.
- W takim razie powiedz głośno, że mnie nie
wykorzystujesz – zażądałam.
- Co masz na myśli?
- Jestem zabawką?
Pokręcił głową.
- Osobą, do której lgniesz tylko po pocałunek?
- Jesteś przede wszystkim osobą, która
wpieprzyła się na siłę do mojego życia. Powiedziałaś, że cokolwiek się stanie,
poradzisz sobie. Ostrzegałem cię z miliard razy. Teraz jest już za późno.
- Za późno na co? – Cofnęłam się, ale wyczułam
za sobą chłód ściany. Zresztą Sasuke i tak dopadł minie z powrotem.
- Żebym cię wypuścił. A jeśli znikniesz… -
Spojrzał mi w oczy. W powietrzu wisiała niewypowiedziana groźba.
- To co?
- Znienawidzę cię. Staniesz się dla mnie taka,
jak wszyscy inni.
- Kim są „wszyscy inni”? – zapytałam z
przestrachem.
Zamilkł. A jakżeby inaczej!
Patrzyłam jak się ode mnie odsuwa i głośno wypuszcza powietrze. Zupełnie jakby
trzymał je tam od początku naszej rozmowy tutaj. Korzystając z chwili
wytchnienia, rozejrzałam się po wnętrzu… pokoju. Wciąż nie udało mi się
odgadnąć, gdzie jestem. W jakich miejscach wyposażenie stanowią śpiwory z
mnóstwem kartonów? A do tego ten świecznik.
Zaryzykowałam:
- Gdzie mnie przyprowadziłeś?
- To tajemnica – odparł. – Nie musisz
wiedzieć.
Raz, a porządnie należałoby mu
pokazać jak męcząca jest całodobowa niewiedza. Jak bardzo rozdziera od środka i
dokucza w normalnym funkcjonowaniu. Westchnęłam i zaczęłam obserwować Sasuke.
Miał na sobie niedopiętą kurtkę i właśnie podnosił z podłogi szalik, który
wcześniej służył mi przy ciuciubabce. Myślałam, że zawiąże go sobie wokół szyi,
ale on spojrzał na mnie wyczekująco.
- No co? – palnęłam.
- Wracamy. Chodź tutaj.
Zrobiłam tak, jak mi kazał. Było
to automatyczne, tak czy inaczej nie namówiłabym go, by pozwolił zobaczyć drogę
powrotną. Ważne, że wyszłam z tego w jednym kawałku i jedyne, czym poskutkowało
to spotkanie, to odkryciem tego, że zakochałam się w nim nawet bardziej.
Obróciłam się tyłem, a Sasuke
skrępował mi oczy. Czekałam cierpliwie aż zrobi węzeł, ale niespodziewanie
usłyszałam go przy uchu:
- Zaczekaj.
- Hm? – Szal miałam już na oczach, był on
jednak niezawiązany. Kiedy zerknęłam do tyłu przez ramię, Sasuke złożył mi na
ustach ostatni, soczysty pocałunek, a ja czym prędzej mu się zrewanżowałam. To
była najcudowniejsza rzecz, jaką mógł dla mnie zrobić.
- Coś… jest w tobie – wyznał z westchnięciem.
Poczekałam, dopóki nie dokończył
węzła. Dopiero wtedy, zamykając oczy, choć wcale nie było to koniecznie ze
względu na szal, podjęłam najszybszą i najodważniejszą decyzję mojego życia:
- Zgadzam się, Sasuke. Chcę randkę.
Czas płynął, a odpowiedzi nie
otrzymałam. W końcu, po minucie, na rękawie pojawił się znajomy chwyt. Sugerując
się świstem, Sasuke zdmuchnął świeczki. Przeszliśmy kawałek razem, a potem
otworzyły się drzwi. Pamiętałam już, że będziemy wspinać się w górę po
schodach, ale za nic w świecie nie mogłam sobie przypomnieć, jakim cudem
zrobiłam sobie z życia taki bałagan. Wszystko to na własne życzenie.
Lekcje mieliśmy dzisiaj do późna,
więc wychodząc na dwór, wiedziałam, że nie będzie już tak widno. Od razu zaatakował
nas chłód nastającego wieczora. Ponieważ bawełna bynajmniej nie była szczelnym
zakryciem, widziałam, że niebo zdążyło już pociemnieć. Okryłam się mocniej
kurtką, po którą notabene musieliśmy się wracać i na domiar tego, Sasuke nie
pomógł mi jej założyć, więc musiałam uporać się z tym samodzielnie, a to,
zważając na utrudnienia, wcale nie było prostym zadaniem.
Prawdę mówiąc, byłam na Sasuke
troszeczkę zła. Serce biło mi w piersi na tyle głośno, że niewątpliwie je
słyszał. Doprowadzał mnie do takiego stanu, a i tak nic nie stawało się
bardziej jasne. Ciągle odgradzał się ode mnie sekretami i omijał każde pytanie,
nie trudząc się nawet, by robić to z klasą.
- W takim razie nie dowiem się, gdzie
spędziłam ostatnią godzinę? – zapytałam jeszcze dla pewności.
- Nie – odwarknął i dalej szliśmy szybciej niż
przedtem. Po zmrużeniu oczu i wytężeniu cennego zmysłu, dałam radę uwidzieć
zarysy budynków, ale były one tak nieczytelne, że równie dobrze przed nami mogło przemaszerowywać stado krów z dwoma psami pasterskimi na czele. – Uwaga. – Rozeszło
się raptem. Sasuke chwycił mnie w talii i podniósł do góry, a potem postawił
szybko na nogi.
- Co to było?
- Przeszkoda. – Westchnął.
- Jaka? – dopytywałam się wstrętnie i w ogóle
nie było mi z tym źle. Gorzej wpływała na mnie nieznajomość takich błahostek.
- Nieważne – wycedził.
I gdzie się pojawił tamten
mężczyzna, który całował mnie przy blasku świec? Matka wyśmiałaby swoją córkę,
widzą co najlepszego wyczyniam.
Zawiał mocniejszy wiatr. To
oznaczało, że byliśmy na otwartej przestrzeni.
- Kiedy będę mogła zdjąć szal?
- Poczekaj.
Ile, do diabła?
Pokonaliśmy jeszcze kawałek drogi
aż instynkt podpowiedział mi, że wszystkie mięsnie Sasuke znienacka się
naprężyły. Nawet wymacałam w ciemnościach jego przedramię i faktycznie, urosła
na nim napięta wyżyna.
- Co jest? – spytałam ze zdławionym niepokojem.
- Nie wspominałaś, że będziemy mieć
towarzystwo. – Ależ on był wściekły. W dodatku nie wiedziałam, czym
narozrabiałam.
- Jakie towarzystwo?
Zapadła cisza. Kurczowo trzymałam
ramię Sasuke, obawiając się, że mógłby na swój sposób stąd prysnąć. Nie miałam
pojęcia, co się działo, a od niego nie warto było się czegokolwiek dowiadywać.
Spróbowałam na własną rękę wypatrzyć coś zza szala, lecz obrazy były ledwie
uchwytne. Nic z tego.
- Sasuke, co się dzieje? – wyszeptałam. Z
emocji przymierzałam się nawet do zdarcia z siebie bawełny, ale Uchiha czuwał.
- Sakura… - Coś zamajaczyło… czyiś głos. Głos
nienależący do Sasuke. – To ona! – krzyczał.
Z niedowierzenia mocniej
ścisnęłam ramię Sasuke.
- Gdzie my, do licha, jesteśmy? – Popatrzyłam na
niego, chociaż nie mógł uwidzieć moich oczu. – I skąd wziął się tutaj Naruto?!
- O to pytaj samą siebie. – Wycofał się ze mną
o krok.
- Sakura! – Przestraszyłam się podwójnie,
słysząc Temari. Używała groźnego tonu i słychać było, że jest porządnie skołowana.
Zapewne spodziewała się mnie tutaj zastać, ale zdecydowanie nie w takich
towarzystwie. Swoją drogą, dokąd wywlókł mnie Sasuke i dlaczego byli tutaj bliscy mi znajomi? – Co z nią robisz!? – wykrzyknęła Tem. Wnioskując po donośności
głosu, oddzielała nas spora odległość. Nie
zwracała się także stricte do mnie.
Wyrzuciłam ramiona w powietrze.
- Czy ktoś łaskawie wyjaśni mi, co się tutaj
dzieje? Sasuke! Chcę zdjąć szal!
- Nie – zabronił mi i wziął w ramiona. Och, akurat
w takiej chwili uczucia nie miały takiej mocy, by uczynić z otoczenia nieznaczącą
nic faramuszkę. Temari i Naruto jakimś cudem znaleźli się w niewiadomym tam, gdzie ja i nie
zamierzałam tego zlekceważyć.
- Zostaw ją! – wrzasnął Naruto.
- Uchiha, ostrzegam cię! – dopowiedziała
Temari. Na miejscu Sasuke poprzestałabym natychmiast, bo jej wściekłość
przeważała nad wszystkim innym.
Nagle nad moich uchem rozległ się
jego głos:
- Będzie zabawa.
- Co masz na myśli? – Wzdrygnęłam się.
Przez kilka sekund byłam pewna,
że sam zdejmie ze mnie szal i pozwoli nareszcie rozeznać się w sytuacji. Zanim jednak
zrobił cokolwiek, w pęd rzuciły się dwie pary stóp, dudniąc o ziemię.
- Łap ich! – To był Uzumaki. Jego głos zdawał
się coraz bliższy.
W każdym razie Sasuke wiedział,
co na to zaradzić.
W jednej chwili wziął mnie na
ręce, mocno do siebie przytulając. Tego było dla mnie za wiele. Temari i Naruto
deptali nam po piętach, a on uciekał przed nimi, jakby dokonywał porwania
księżniczki za czasów średniowiecza. Jedyne, na co było mnie stać, to ciężkie
oddechy, zamknięcie oczu i podkurczenie rąk dla pociechy. Miałam dziwne
wrażenie, że niedługo w coś rąbniemy i na tym skończy się ten spektakularny
pościg.
Pomijając, że taka ucieczka nie
zawierała w sobie grama logiczności, nie rozumiałam też, dlaczego Sasuke lubił
dokładać sobie problemów. Kogo jak kogo, ale Temari nie chciałabym mieć za
wroga.
- Postaw mnie! – wykrztusiłam.
Sasuke przeskoczył jakąś
przeszkodę. Ta nagła konwulsja jakby wepchnęła mi do głowy nowe odkrycie.
Naruto… Naruto wspominał dzisiaj o spotkaniu... i treningu. Niemożliwe!
Podskoczyłam gorączkowo w ramionach Uchihy i niemalże się wywróciliśmy.
- Uspokój się – syknął.
- Jesteśmy przy boisku?! – wykrzyknęłam od
razu.
- Byliśmy. Teraz cię stamtąd zabieram.
- Sasuke! Nie przeginaj! – Nieustannie dobiegały
do nas wołania. Częściej udzielał się Naruto. Temari zapewne biegła do przodu,
chomikując całą energię. Pomyślałam wtedy, że to ona była niespodzianką od
Uzumakiego.
- To nie ma sensu – upierałam się przy swoim.
- Teraz jesteś ze mną. Nie oddam cię im.
- Więc wolisz porwanie?
Mimo dynamiki, wypatrzyłam jego
uśmiech.
- Mówiłem ci już, że definicja zboczeńca nie
oddaje do końca tego, kim jestem.
I porywał mnie dalej, nie
zwalniając, ani nie kontrolując na ile oddaliliśmy się od tropicieli. Przedtem
nie sądziłam, że będę miała szasnę, żeby się do niego zbliżyć, a dzisiaj uprowadzał
mnie sposobem, którym równie dobrze mógł posłużyć się Romeo wobec niepokornej
Julii.
- Będą się o mnie martwić – marudziłam.
- Powinnaś zacząć martwić się o siebie.
Od autorki: Bębny,
oklaski, aplauzy – dla mnie, w imię ulgi, która zapanowała w mym sercu po
wystukaniu ostatnich słów Sasuke. So now, odpoczniemy trochę od SasuSaku, mimo
że koniec sugeruje coś zupełnie innego, niemniej co za dużo kissów, to nie
zdrowo. Ekchem, kochane marudy wy moje, niecierpliwe bestie, dla waszej
wiadomości, Akemii ma ferie (przynajmniej pierwszy tydzień, drugi do roboty
zapierdzielam ;---;) No w każdym razie czas na pisanie będzie, więc zluzujcie.
A tak w ogl, to mam bulwers.
Jestem AkemII – dwa „i”! A to jedno, ostatnie wyróżnia mnie na tle pozostałych
Akemiów chadzających po świecie, więc nie obraziłabym się, gdybyście o tym
pamiętali. Ołkej, koniec przekazu.
Jako, że was zniecierpliwiłam na śmierć,
to pokaże wam jak bardzo Madara potrafi wkurzyć braci Senju.
Za Konohę!
Itachi zwalcza homoseksualizm.
Gomen. Po prostu te gify zniszczyły mój
system. XDD
Nie
tylko wy macie ciężko.
ZDRÓWKA ŻYCZĘ (i cierpliwości…)
Jaka ja jestem do tyłu! Wczoraj siedziałam do 2 w nocy i czytałam całego bloga. Boże, od kiedy onet tak się zjebał wszyscy się porozchodzili, że szukanie po takim czasie nieobecności trochę mi zajęło. Chyba tylko Jusia pozostała na onecie.
OdpowiedzUsuńKocham Cię przedstawiłaś Sasuke w taki sposób w jaki nikt nie potrafi go oddać.
O i zdrówko sie przyda, na moją cholern ospę. <3
Onet zawiódł, ale wierz mi, że wierzyłam w niego do samiutkiego końca ;---; Zapowiadali wielkie zmiany to czekałam... i nie było warto.
UsuńPóki co Blogger współpracuje, a autorów z Onetu można znaleźć stosunkowo łatwo.
Dzięki za komentarz, nad Sasuke pracuje najbardziej B|
I w takim razie jeszcze raz: zdrowia <3
aaa Cudowne! :D Naprawdę rozdział jest nieziemski... jak wszystkie inne :D Postać Sasuke jest niesamowita. Uwielbiam to jak piszesz tu, opowiadasz o rozwoju wydarzeń. Jestem ciekawa, gdzie Sasuke zabierze Sakure *.* Czekam z niecierpliwością na dalszy rozwój zdarzeń ;) Życzę dalej takiej mega weny i przyjemnych ferii :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Kakatai
Jeej rozdział był świetny , Sasuke w twojej wersji za każdym razem mnie zadziwia :D Jestem ciekawa w co tym razem wkopie się Sakura,ta to mogłaby przystopować z tą ciekawością, ja bym się od niego z daleka trzymała :) Ja tam nie naciskam na nexty bo dzięki temu że piszesz ile już procent masz to wiem kiedy rozdział będzie to jest świetne :D Czekam na nexta i udanych ferii :*
OdpowiedzUsuńTalent Sakury do przyciągania problemów i wkopywania się w nowe jest dla mnie bardzo przydatny B|
UsuńA Sasuke? To Sasuke - musi zaskakiwać. Czasami i ja nie wierze w to, jak go przedstawiam.
Dziękuję! Nie wiem kiedy masz ferie, ale również życzę ci, by były udane :D
Rozdział świetny !! Warto było troszeczkę poczekać :D :D
OdpowiedzUsuńSanada- niezłą sobie wymówke znalazł o_o, po prostu wykorzystywał dziewczyny i tyle, nawet jak się z którąś nie przespał to poznawał jakieś pikantne szczególiki... Muszę przyznać że jest ciekawą i intrygującą postacią :) Mam nadzieję, że pojawi się jeszcze
I nie wierzę w jego słowa, że Sasuke cierpi na jakąś chorobę psychiczną >.< >.< Co prawda nie jest w 100% procentach normalny ;D xD
Jak przeczytałam,że Naruto mógł podsłuchać rozmowę Sasuke i Sakury w autokarze to zaliczyłam facepalm xd xd Na bardziej żenujący temat chyba nie mogli gadać xd
Najlepsza akcja była w tym tajemniczym miejscu obok boiska (może to ta opuszczona fabryka ? :P ) Sasuke szokuje swoim zachowaniem . Nie wiedziałam, że z niego aż taki zboczeniec i od tak zgodził sie na randke żeby zaspokoić swoje fantazje xD
Ucieczka <3 <3 Ja sie dziwie, że Temari i Naruto nie wmurowało w ziemię jak zobaczyli Sasuke biorącego Sakurę na ręcę i zwiewającego xD xD
Dostanie się pewnie jej, że zapomniała o treningu. Ale też przeginają. Jakąkolwiek ma sasuke reputacje, nie powinni za każdym razem reagować wrzaskiem kiedy widzą Sakurę w ich towarzystwie .... >.<
Nie wyrywała mu się, była cała i zdrowa.
Ciekawa jestem gdzie im uciekną :D Będę wyczekiwać na kolejny rozdział !! :)
Udanych ferii szczęściaro :* !
PS. Gify rozłożyły mnie na łopatki :D
UsuńEj noo, on ją porwał, z oczami zawiązanymi szalikiem. Trudno, żeby Naruto i Tem nie pomyśleli, że coś jest nie teges. xD
UsuńSanada będzie, będzie ;DD - i całkiem sporo namiesza. Cóż, po to stworzyłam tego bidoka.
Teraz to ja jestem szczęściarą (FERIE <3), ale potem inne województwa będą japy cieszyć, a ja do szkoły zapierdzielać :c *życie takie brutalne...*
Rzadkością jest to, że tak wcześnie piszę komentarz. Odwlekam to przeważnie i ląduje tam jako trzydziesta któraś komentatorka. Chociaż zanim go opublikuję pewnie już dostaniesz z dziesięć nowych opinii :P
OdpowiedzUsuńDzień zaczął się dla Sakury niezbyt przyjemnie, spodziewałam się tego. W końcu czyj poranek byłby przyjemny po zażyciu narkotyku, nie wspominając już o matczynej Temari, która z impetem nakłada gorącą gazę na oko Sakury <3 Piękny moment. Ale i tak największy uśmiech zawitał na mojej twarzy przy tym dialogu:
„- Ilu zboczeńcom mnie sprzedajesz?
- Niestety, żaden cię nie chciał. ”
Tak perfidnie, tak pięknie <3 Ogólnie odpowiedzi Sasuke są rozbrajające. Ta rozmowa w autokarze! Czy oni naprawdę nie mają jakichś normalnych tematów? Hah, chciałabym, żeby Sasuke w mandze coś takiego powiedział. Podeślij pomysł Kishimoto (y)
Jeśli wziąć pod uwagę myśli Sakury, to również jestem nimi zachwycona. Matko, Sakura szpieg i to w dodatku taki sobie szpieg. Który agent specjalny nie zdoła powstrzymać rumieńców? Sakuro, musisz się jeszcze dużo nauczyć :P
Trudno mi się do czegoś bezpośrednio odwołać. Zawsze mam mętlik w głowie po przeczytaniu u Ciebie rozdziału. Ech, działa to tak, że nie mogę się oderwać od czytania i później mam takie wrażenie, że co tak krótko, co tak krótko, choć zakładam, że ten rozdział był równie długi, co poprzednie. A ja nie mogę do tej dużej ilości tekstu się odnieść >.< Ale postaram się!
Pocałunki jak zawsze były przecudne i według mnie wcale nie byłoby przesytu, gdyby nadal się całowali. Czytałam kiedyś jakąś książkę, coś o Anioła zabójcach, w której bohaterowie tam w końcu się pocałowali, było ach i och, jak to najpierwszym pocałunku bywa… a później on ją zabrał w góry bodajże i tam się całowali, przytulali, mówili jak bardzo się kochają. Tak opisane było wszystko na naprawdę wielu stronach. Przesłodzone do granic możliwości: róż, róż, pluszami, serduszka, ogólnie nie dałam rady dalej czytać „ciągiem” i wróciłam dopiero po tygodniu. Później tam się trochę skomplikowało, ale i tak średnio :/
U Ciebie z kolei jest trochę słów, od których mam ochotę się rozpłynąć, ale nie za dużo. Są pocałunki, ale bez tego całego „kochanie”, „skarbie”, „misiaczku”, bo w końcu to Sasuke, ne? I bardzo dobrze, że tak jest! Właśnie przez ten fakt wszystko nie jest tak słodkie i różowe i moim zdaniem nie brakuje tego dramatyzmu i nie trzeba przerywać tej mani pocałunków… ale pogodzę się z tym. Przeczytałam z zapartym tchem pierwsze rozdziały, w których się nie całowali to przeczytam i następne.
Tak ogólnie to brakuje mi tego zapału Sakury do piłki nożnej. Niby teraz Naruto miał ją trenować, ale Sasuke (który z tą Sakurą, to jednak przypomina mi Smigola, trochę mniejsza obsesja, ale to jak uciekał z nią na rękach było przekomiczne… http://www.youtube.com/watch?v=Iz-8CSa9xj8 ) pokrzyżował im plany.
Żeby nie było, Sasuke z tym swoim smigolstwem to jest uroczy, zwłaszcza, że Sasuke nie jest małą zgarbioną istotą z… sześcioma zębami? Już nie pamiętam ;)
UsuńPo prostu teraz mam manie na Hobbita (Kili, Legolas, Ed śpiewający „I see fire”, you know *.*) i wszystko mi się kojarzy :P
Wracając do Sakury i piłki nożnej. W końcu Sasuke był taki dobry w te klocki. Mógłby tam ją trochę podszkolić ^.^
Ino taka piękna? Hmm być może. Mój brat ostatnio przedstawił mi swoje zdanie, że blondynki nigdy nie dorównają urodzie brunetkom. Nawet te bardzo ładne. Sakura jest różowa, więc do czego tu się odwołać? W każdym razie Sakura w mojej wyobraźni jest ładniejsza od Ino. Cóż Ino, przykro mi.
Bawi mnie Cal. Wcześniej mnie denerwował, irytował i ogólnie wszystkie negatywne odczucia, a teraz mnie bawi. Dziwna to zmiana frontów, jeśli o mnie chodzi. Chyba nawet go lubię O.o
Ale teraz denerwuje mnie barwnooki idiota. Nie rozumiem człowieka, dziwny jest. Jeśli się rzeczywiście zadaje z Sasuke, to niech przestanie i sobie wyjedzie do Ameryki (y)
Wiem, wiem, że pomimo, iż chciałabym, by Sanada zniknął na zawsze to jeszcze się pewnie pojawi ;(
„bardziej szczersi” – czytałam to kilka razy i wydaje mi się, że powinno być albo samo „szczersi” albo „bardziej szczerzy”.
Jakiś jeszcze był tam błąd. Literówka, ale nie przypomnę sobie teraz.
A i genialne te gify <3 Itachi i Madara przejmują Internety :D
Pozdrawiam i nie pozostaje mi nic innego jak czekać na następny rozdział :*
Ołł, zrobiłaś mi dzień tym smigolem. XDD
Usuń"Podeślij pomysł Kishimoto (y)" - Of kors, z tego co widzę, on ma mało pomysłów na SasuSaku .__.
A to z książkami takie znane, takie bolesne... Mankament romansów (y). Czytasz z zapartym tchem, cieszysz się z każdego "ich" spotkania, a kiedy nastaje już ten czas, że są razem "misiaczkom" i "słonkom" nie ma końca. Pełno przesłodzonych tekstów, pocałunków i w ogl, najlepiej, żeby popatajali na jednorożcu do różowej krainy Disneya, gdzie miłość tra wiecznie...
Ej ._. Nie tylko ty masz Hobbitomanie. No, przyznam się, że na pierwszej części mi się przysnęło, ale druga z Tauriel *.* Legolasem *___* i Kilim *_______* no i SMOKIEM! <3 Jeny, świetny był!
Co do tego szczersi, też mi coś nie pasowało, no trudno, trzea będzie następną literówkę poprawiać :c
A zapał Sakury do piłki nożnej powróci niedługo, spokojnie ^.^ Teraz zajebistość Sasuke odwracała jej uwagę (y)
Dziękuję za komentarz i również pozdrawiam! <3
Akemii jesteś wspaniała, niesamowita i nie wiem jeszcze jaka, ale po prostu nie z tej ziemi :D. Z opowiadaniem potrafisz wyczyniać cuda jakich świat nie widział, przez co tak bardzo Cię podziwiam. Rozdział wyszedł wprost niebiańsko, a ostatnie słowa Sasuke tylko podsyciły moją ciekawość. Jego zachowanie troszeczkę mnie przerażai, może nie tyle jest zboczeńcem co psychopatą ze świecznikiem? :D
OdpowiedzUsuńCo do Sakury, jak chciała być na spacerze z Sasuke to na koniec ten spacer dostała tylko, że w szybszym niż by się tego spodziewała tempie. No, ale przecież nie można mieć wszystkiego. Albo szybko albo w ogóle.
Ten cały Sanada jest nietypową postacią, z początku uważałam go za niewyżytego seksualnie osobnika płci męskiej, a teraz uważam iż jest on nietuzinkowym bohaterem o niezwykle intrygującym charakterze. Chce go bliże poznać, nie bardziej jednak niż Sasuke. W końcu jeśli chodzi o Niego to już nic nie rozumiem i niezwykle chce wiedzieć co skrywa pod tą burzą czarnych włosów, czy ma pod nią chorą kopułę, czy po prostu takiego udaje.
U Ciebie Akemii porwanie wydaję się niezwykłą rzeczą, w którą jeśli bierze udział Uchiha to również chce coś takiego poczuć. Co również lekko mnie przeraża, no ale dla mojego kochanego Sasusia zrobię wszystko :D
Też mam teraz ferie Akemii, ale skoro masz je teraz to mieszkasz w jednym z 5 województw, które ferie mają od 20 stycznia do 2 lutego. Życzę Ci więc dużo odpoczynku, rozrywki i by weny też nie zabrakło. Pozdrawiam
Yuki-chan
Sasuke: psychopata ze świecznikiem, ha! Muszę sobie to gdzieś zapisać normalnie. <3
UsuńDziękuję za tyle miłych słów. Poranek od razu wydaje się przyjemniejszy (tak, poranek - Akemii długo śpi... bardzo.) Zagadek jest już dużo, więc teraz będą się one pomalutku rozwiązywać.
A no tak, mam ferie <3 Odwzajemniam życzenia, skoro i ty możesz cieszyć się wolnością i spaniem do południa :3
I oczywiście pozdrawiam!
no i Akemii się wnerwiła xD Przepraszamy za to jedno "i" xD polacy to analfabeci xD( ja też, przyznaję się bez bicia xD).
OdpowiedzUsuńjeśli chodzi o rozdział.. na fb idealnie go opisałaś xD .. długi i zboczony xD czyli idealny dla twoich czytelniczek xD ;p ;>
kurcze.. jestem lekko zagubiona.. niby wszystko ładnie pięknie, ale jakoś nie potrafię przyswoić tego charakteru Sasuke.. podczas czytania zazwyczaj utożsamiam się z bohaterką która prowadzi narrację i kurczę.. czuję się nieswojo.. tak yy.. skrępowana jego zachowaniem..
może Sakurze to odpowiada, ale ja osobiście pewnie byłabym czerwona jak tona buraków xD
jestem strasznie ciekawa dalszego biegu wydarzeń xD..
pozdrawiam i całuję xD;* i życzę dużo odpoczynku w trakcie ferii xD.. relaks jeszcze nikomu nie zaszkodził nawet w dużych ilościach xD
Oooo rajuuu!!!! Ale opowiadanie!! GENIALNE,CUDNE, aż nie wiem co powiedzieć. No teraz to ja nie będę mogła spać spokojnie bo ciągle będzie mi chodzić po głowie ten rozdział :D Podsyciłaś moją wyobraźnię, to jak Sasuke się zachował w tym domku to moja ulubiona część i ta ich rozmowa tam i to, że Sakura się zgodziła na ten układ WOW :) Nawet nie wiesz jaką radosc mi sprawiłaś dodając TAKI rozdział, jak dobrze, że są ferie :P
OdpowiedzUsuńGratuluje Ci :) Rozdział fenomenalny, pobudzający wyobraźnie :)
Tyle komplementów... Dziękuję!
UsuńCiszę się, że rozdział pobudza nawet wyobraźnie (ciekawe w jakich kategoriach, hyhy)
Pozdrawiam. :3
No w końcu! nawet nie wiesz jak długo czekałam na ten odcinek! Kochana Akemiiiiiiiiii! było super :D jaram sie sasuke i sakurą w kit i uwielbiam jego ciężki charakter :D ale też fajnie by było jakby czasem Sakurcia mu sie postawiła tak na poważnie i nie pozwalałaby mu na wszystko, ciekawe jak by zareagował? może odpuścił? w końcu jakby nie patrzeć teraz chyba nie może żyć bez niej :D czekam na kolejny i oby był szybko (tym bardziej że masz ferie!) pracować a nie obijać sie! my tu czekamy! wytrwale <3
OdpowiedzUsuńBoski rozdział. Czekam z niecierpliwością na następny :)
OdpowiedzUsuńUwaga! Spontaniczny komentarz, czyli BC znowu pisze bez kompletnego ładu i składu! :D No więc tak, pierwsze pytanie: Oni byli w hurtowni, ta? Nie wiem, po cholerę Naruto przyprowadził tą Temari jako niespodziankę, ale już nie wnikam. Za to Sasuke rozłożył mnie na łopatki! Taka tam ucieczka przed znajomymi. Przekładasz dzierladę przez ramię i dzida w krzaki - Sasuke style na zakończenie randki. Chociaż mnie to się wydaje, że on chciał ją zakończyć znacznie inaczej (hy hy hy xD), tylko, o dziwo, zdanie Sakury w kwestii "stop" zaczęło mieć dla niego znaczenie. A tak nawiasem mówiąc, to klimat był, no bo świece! W zasadzie to tylko jedna i już trochę zużyta, ale kto by się tam takich szczegółów czepiał. ^^ No, także facet wie, jak zbudować dobry, romantyczny nastrój. xD Co dalej, co dalej... hmm... Podobała mi się ta zmiana nastrojów pana S. Szczególnie w tej hurtowni (?) najpierw tak "milusi", później przez chwilę zrobiło się niebezpiecznie, kiedy wręcz wrzucił ją do tego "pokoiku", a potem znowu wybuch namiętności. <3 Wynika z tego, że Sas jest tym psycholem, ale bardziej "szalonym" i to w pozytywnym tego słowa znaczeniu. No a przede wszystkim to.. kurczę, zabrakło mi słowa..., no że ten... że nie wiadomo, co zrobi w danej chwili. xD Uwielbiam go za to, uwielbiam, bo uwielbiam takich bohaterów i uwielbiam, że na takiego typka go właśnie kreujesz. ^^ Co jeszcze... co jeszcze... ach, wymogi Sasa odnośnie biustu! I to małego! Czy to możliwe? To istnieją tacy faceci? Czy to znaczy, że jest dla mnie szansa? :D Jestem jak najbardziej za randką! Ona musi się odbyć! O Jeeezuu, to takie fajne, że nie wiem jak wyrazić to słowami. :D Jeszcze chciałam o czymś wspomnieć... kurczę, kurczę, kurczę. Znowu zapomniałam o czymś istotnym... :( No rzesz fakis, nie pamiętam. ;/ Achh! O tych zboczeńcach z klasą! A no bo ja się zastanawiałam nad tym chwilę i doszłam do wniosku, że kiedy zwykły zboczeniec woła: "ALE MASZ FAJNĄ DUUUUPEEEE!" to zboczeniec z klasą podejdzie do ciebie i powie: "przepraszam, ale przez dłuższą chwilę napawałem się pani pięknymi, jędrnymi pośladkami, są tak niewyobrażalnie cudowne, że z trudem się powstrzymuję, żeby ich nie dotknąć". Co myślisz? Myślisz, że tak mogą się zachowywać zboczeńce z klasą? Hmm... to takie frapujące... xD Ach, no i na zakończenie mojego, jak zwykle bardzo chaotycznego, komentarza, powiem szczerze, że zawsze po przeczytaniu twojego rozdziału mam głębokiego doła (moja nauczycielka od matmy powiedziałaby zapewne, że "głębszego od rowu mariańskiego") a to z dwóch powodów: Po pierwsze, chcę więcej. Ile byś nie napisała i jak pikantne sceny byś nie zamieściła, to ja nadal będę czuła niedosyt i tylko będę w myślach powtarzała "WIĘCEJ, WIĘCEJ, WIĘCEJ". Po drugie, zawsze wtedy uświadamiam sobie, jaka słaba jestem w porównaniu do Ciebie, jak dużo brakuje mi jeszcze do takiego poziomu. O.O Ale po części z tego powodu staram się bardziej, licząc się z tym, że może kiedyś nadejdzie taki dzień, że pomiędzy mną a moim mistrzem nie będzie aż takiej przepaści. Bo jak na razie ta przepaść jest głęboka i szeroka... (jak ten pierdzielony rów mariański) xD No to co, pozdrawiam! I mam nadzieję, że się nie załamiesz, jak przeczytasz moje BJ. O.O W co zwątpiłam po przeczytaniu tego rozdziału. (y)
OdpowiedzUsuńOk, sorka za błędy, pisałam impulsywnie. :D
3,2,1... publikuj. :D
Kurwa rozpierdoliłaś system tą końcówką XDDDD
OdpowiedzUsuńTo prawda! Widzę, że Chusteczce aż zabrakło weny z wrażenia, żeby napisać dłuższy komentarz. xD
UsuńNie. Daję Akemii nauczkę, za to, że ona niczego nie komentuje, mwuahahahahaaah B| I oficjalnie mam urlop od blogowania, więc mogę się trochę polenić z komentowaniem XDD
UsuńHahaha, okropna jesteś. :D
UsuńAle dodam coś o Sanadzie. Ostatnio w pierwszym komentarzu uznałam go za tego przyjaciela Sasuke, a potem w drugim to odwołałam. To teraz odwołuję, to co odwoływałam. To jest ten przyjaciel Sasuke, jak nic! A Cal to jakiś psycholog i terapeuta Saska (jak trafiłam, to masz w ciry, Nikiro >.<), bo Sasek w końcu ma te problemy psychiczne, tak? A Itaś to przyjaciel mamuśki Saku - nie, dobra, to już raczej mało prawdopodobne xd
Usuńhaha chusteczka gadasz do siebie, a potem się okazuje, że przewidziałaś dwadzieścia rozdziałów do przodu xD
UsuńSpadaj, też pomyślałam, że Itacz to "boj" maderki i że Cal to albo terapeuta, albo... kuźwa, znowu mi brakło słowa... pedagog? Albo nawet kurator xD Ale w sumie to nieee wieeem.
UsuńChusti, wbiłaś mi nóż prosto w serce.
UsuńPłaczę krystalicznymi łzami smutku, które spływają po policzkach :c
Tyle domysłów .__.
I bądź tu człowieku mądry. I próbuj kogoś zaskoczyć, pffff
Akemii ;_____; Dzisiaj bedzie krotko, malo ogarniecie i bez poslkich znakow, tak dla odmiany xD
OdpowiedzUsuńTy mam tutaj gifami uwagi nie odwracaj! Bo sa zajebiste i rozwalaja system no ale szanujmy sie B| my chcemy SasuSaku xDD i kurcze nie!, nie zgadzam sie. Ja nie chce przerwy od SasuSaku, bo dalas nam takie piekne nadzieje koncowka tego rozdzialu. Wgl to czuje sie jak takie dobre i grzeczne dziecko, bo zawsze pisze Akemii zamiast Akemi xD mozesz zrobic *pac pac* po glowce mojego wewnetrznego dziecka xD nawet to sobie podswiadomie wydluzam w myslach B|
Co do rozdzialu...
Moje rozwodzenie sie o tym jak zaiebiscie wszystko opisujesz i jakie epickie sa Twoje rozdzialy juz pewnie znasz na pamiec i sie Ci znudzila, wiec zostawmy ta kwestie i uznajmy, ze to wiesz i moge przejsc dalej.
Kurcze no! Sasuke nie ma zaburzen psychicznych, nieprawda, klamstwo, bullshit! XD tak ja to widze. Nie ma tak! Klamczylas ._. Mialam znalezc odpowiedzi na moje pytania z czasem pojawiania sie nowych rozdzialow a tu dupa!, nowe pytania. Jak zyc, panie premierze? Cal, Cal, Cal... co ty krecisz? O co chodzi Sanadzie (wow! Brawa! Zapamietalam jego imie xD)? Gdzie zabral ja Sasuke? Gdzie teraz sie udadza? Chociaz na to pytanie moge byc pewna, ze moze MOZE dostaniemy odpowiedz w nowym rozdziale.
Za duzo tego. Co oczywiscie mi sie mega podoba. Pjona! Tez mam ferie xD pocichu bede liczyc na nowy rozdzial troszke szybciej, ale tak pocichu xD nigdy Cie nie poganialam i nie zamierzam, bo predzej czy pozniej dostane nowa porcej tej cudownej historii ;)
Milych ferii tak wgl. Wypocznij od szkoly, bo ja na nic innego nie czekalam w ostatnim tyg. tylko na te wytesknione ferie.
Nie wiem co jeszcze napisac, bo pisze na szybko i na telefonie, wiec nie moge sie skupic. Powiedzmy ze dzisiaj masz mniej do czytania i za to przepraszam. Zycze weny i nie moge sie doczekac nastepnego rozdzialu ;3
Pozdrawiam ;*
Grzeczna dziewczynka! Za Akemi(i) dostaniesz ode mnie oklaski *klap, klap, klap*. Pac, pac też dobre :D I wewnętrznego dziecka nigdy się nie pozbywaj, nigdy. Never grow up w ogóle. <3
UsuńDobra, pytań już starczy .__. Teraz będą tylko odpowiedzi (chyba). Ej, nie rób buntu, bo mi też ciężko będzie bez kissów i seksów i w ogl. SS, ale fabuła taka okrutna, musi być logiczna T__T Wiesz, ja nawet ten komentarz bez polskich znaków kocham. Żadne ograniczenia komórkowe tego nie zepsują B|
Więc ty tyż masz ferie? ;>
To tyż sobie odpocznij! Zero nauki, widoku szkoły (rzyg) w ogl. wolność.
Również pozdrawiam <3
O.o leżę i zdycham .
OdpowiedzUsuńPotrafiłaś w jednej notce zmienić moje spojrzenie na Sasuke ! Przerażasz mnie ! T.T
Sasuke jest psychiczny to jest pewne , ale że co? Lubi sex i te sprawy ale inaczej niż wszyscy? Nie ogarniam o co chodzi . Przeczytałam to 2 razy i nadal nie kminie. O! Może on z tym Sandą kiedyś tam uwodzili razem dziewczyny czy coś i jedną z nich była Ino, a ona się zakochała w nim .Jej uczucia nie zostały odwzajemnione i dostała po zębach!
Gadam jak potłuczona xd
Nadal jestem w ciężkim szoku po tej odmianie Saska. Jeszcze w tamtym rozdziale był normalny a teraz TOTALNY PSYCHOL xd Dziwny przeskok..
Rozdział wywołał we mnie wiele emocji dlatego dostaje miano " Bossskiego" (przez trzy s ...doceń to):D
Ejj spraw żeby Ino i Sanda wpadli pod samochód prowadzony przez Baraka Obame ! Mówie ci to będzie coś! ! Przemyśl to..naprawdę..
Pozdro GG
Ps .pisze bez sensu bo...właściwie to nie wiem .Taka się urodziłam xd
Fajny rozdział :D Czytałam dziś cały fanfik i pierwsza myśl jaka przyszła to ta piosenka http://www.youtube.com/watch?v=Z4dSgi5BJ5g czekam z niecierpliwością na następny( bo 11 kończy się ciekawie :D)
OdpowiedzUsuńo__O
UsuńO rany, rany! Piosenka cudowna (głos *w*) - już jest na mojej playliście <3 Dzięki za podesłanie!
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńOklaski proszę, Irochi powróciła w wielkiej chwale! B|
OdpowiedzUsuńTsa nie chciało mi się komentować xD
Olalala Akemii nie tego się spodziewałam. Sasuke szaleje, Sanata szaleje, wszyscy szaleją tylko Sakura-Sherlock stoi w miejscu. I tyle obmacywania, nosz kuźwa, nie podejrzewałam Cię o tak spaczoną wyobraźnię. I Ty twierdzisz, że henaticów pisać nie umiesz! Jak samo obmacywanie wychodzi Ci świetnie. Mówiąc szybciej liczę na hetai!
Co do randki - zero kissów i SasuSaku :OO Toż to skandal! Jak randka może się bez tego obyć? :____________: Przynajmniej można liczyć na to "pozwolenie sobie na więcej" huehuehue xD
http://www.youtube.com/watch?v=ToGnkBkySSA - zostawiam Cię ze świetną piosenką ^^
Pozdrawiam gorąco, bo kuźwa śnieg pada :___:
Wróciłaś wreszcie. Także tego, z Akemii taki trochę zboczuszek to nie spodziewaj się, że bohaterowie będą normalni ^.^'
UsuńPoets of the Fall, cha! Znam i wielbię <3
Geez, dzisiaj u mnie też napadało ._.
Hejty na śnieg. No więc również pozdrawiam gorąco!
Tytuł sam w sobie był intrygujący :) Ale to co się działo potem , przeszło moje najśmielsze oczekiwania ! Kobieto ! Nie sądziłam , że moja buzia może się tak otworzyć, przy pocałunkach Saska i Sakury ! Jakie to było ekscytujące aż mi się gorąco zrobiło . Słowo daje ! xD
OdpowiedzUsuńZastanawiam się dalej, gdzie Sasuke zabrał te Sakurę karząc jej zakryć oczy. Może się dowiemy , Oby !!
A koniec ! No myślałam, że padnę jak zaczęli uciekać. No rewelacje ! Jeszcze nigdy nie wstawiałam wykrzykników hah , ale się opłacało. Pozdrawiam serdecznie ! :3
Inika
Nie no, ten rozdział - zupełnie jak poprzednie - wyszedł ci wspaniale. Ile ja bym dała, aby pisać tak jak ty... Ale nie o tym tu mowa ;D Ach, myślałam, że Sasuke już w tym rozdziale posunie się nieco dalej, no ale nici z tego, bu ;c xd Nie no, tak serio, to chyba nawet dobrze, że tak szybko się to nie stało, aczkolwiek nie mogę się już doczekać tego magicznego momentu ;3
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawi mnie, gdzie Sasuke zabrał Sakurę... ponadto jak przebiegną dalsze wydarzenia, jak wszystko się ułoży...? Podczas czytania tego nasuwa się naprawdę wiele pytań.
Wspaniale wykreowałaś bohaterów - Sasuke, zamknięty w sobie, bez przyjaciół, chłodny. Sakura, uwielbiająca wtykać nos w nieswoje sprawy, poszukująca powołania, jakim jest piłka nożna.
Twój styl pisania, pomysł, zasób słownictwa - cudowne połączenie.
Czekam niecierpliwie na ciąg dalszy ;D
Pozdrawiam~! ;3
A jednak przeczytałaś - w końcu! B|
UsuńKreacja bohaterów to dla mnie zawsze prawdziwa przyjemność. Zwłaszcza SASUKE.
Dziękuję i zabieram się za MoL. xD
Ooooooo rajuśku ;___;
OdpowiedzUsuńTaki długi rozdział, tyle się w nim działo i to TAKICH rzeczy, że ja nawet nie wiem czy będę w stanie ogarnąć mózg i coś napisać.
Zaburzenia psychiczne Sasuke.. no niby nie powinno to dziwić i aż jakoś szczególnie mnie nie zaszokowało.. no bo kto jak kto, ale Sasuke jak zupełnie normalny obywatel to się nigdy nie zachowywał. Teraz się tylko zastanawiam czy to jakieś takie lekkie uchybienia czy poważna choroba typu.. schizofrenia albo coś takiego. Co by się też w sumie zgadzało, bo Saskacz i jego zmienne humorki.. Może narobił sobie tego choróbska po śmierci rodziców? No dobra, idziemy dalej.
Albo jednak trochę wcześniej, bo pominęłam kilka kwestii.
Sanada jest cholernie intrygujący, już cholera myślałam, że tajny agent Sakura podrzuci mu jakimś sposobem swój numer, żeby wyciągnąć z niego jeszcze jakieś informacje xD w każdym razie urzekł mnie sposób w jaki mówili o sobie. Kirisame Sanada, Haruno Sakura, Uchiha Sasuke.. i potem na koniec to 'cierpi za zaburzenia psychiczne'.... no zabrzmiało tak złowrogo xD
Wgl nie podoba mi się jak Sakura nazywa relację między nimi 'paktem' ;__; No ja rozumie, że jakąś tam dziwną 'umowę' zawarli, ale to mi się kojarzy z jakimś paktem wojennym, paktem krwi, albo innym dziwnym cholerstwem.
Sasuke woli małe cycki. Naprawdę?! Istnieją tacy faceci?! Ta wymiana zdań była piękna xD
Mama Sakury i jej obsesja na punkcie schwytania superbohatera strasznie mnie drażni cholera. Niby chce się odwdzięczyć, ale no.. a.
Rozmowa przy biurku panny Cherron też mi strasznie przypadła do gustu, ach żeby tylko ta kobiecina się nie rozczarowała!
No a potem.. taka 'randka'.. no cóż Sasuke ma gust, świeczki.. klimatyczne miejsce.. niespodzianka.. uciekanie z laską na rękach przed jej znajomymi..
Boże nawet nie wiesz ile mnie kosztowało nie zerkanie w dół podczas tego prowadzenia do lochów! Normalnie prawie fizyczny ból sobie tym zadałam i dostałam oczopląsu, ale! Zwycięstwo, nie zerknęłam ani razu. Czyli byli w tej hurtowni przy boisku, a o ile się nie mylę, to w jakimś tam rozdziale wychodzili z niej Sasori i Deidara, więc to taka ich miejscówa? No cóż, nietypowa, ale nie mnie oceniać xd
Kurde zarzuciłaś trochę humorem w tym rozdziale, parę razy się uśmiałam przy czytaniu przemyśleń i uwag Sakury, ta rozmowa o sprzedaniu jej zboczeńcom też była fajna :D No a potem to jak Sasuke powiedział, że on ją chce, i takie tam teksty, że nie będzie się z nią dzielił.. to było urocze ♥
A potem takie niemoralne rozmowy prowadzili.. no kurna. Kto by pomyślał, że Sakura o takich konserwatywnych poglądach na alkohol i papierosy zgodzi się tak szybko na 'coś więcej' ach, co za miłość robi z człowiekiem.. Co ten Sasuke robi z człowiekiem.
Jestem ciekawa co za randkę im wymyślisz, no bo taki Saskacz w kinie? Hm
A potem cóż.. ta ucieczka xD
O tak, zachowanie Sasuke jest tutaj w każdym calu nielogiczne, ale co tam. A przyjaciele Sakury są tak nadgorliwi w swoich działaniach! Obojętnie czy Naruto, Temari, Ino.. niby chcą dobrze, a tylko mnie wkurzają ;__;
No dobra, czekam na ciąg dalszy, bo końcówka zacna.
Pozdrawiam, buziaki ;3
Nah, faceci, lubiący małe cycki to gatunek, któremu grozi wyginięcie. Albo dawno go już nie ma ._. Cholera wie.
UsuńNo, ale że ja mam tutaj władzę, stwierdziłam, że takiego stworzę - special for Sakura. xD
Eeeej, podziwiam, bo pamiętasz bardzo dużo szczegółów z poprzednich rozdziałów, hyhy, na dobrą drogę cię to zaprowadzi ^.^
"Kurde zarzuciłaś trochę humorem w tym rozdziale, parę razy się uśmiałam przy czytaniu przemyśleń i uwag Sakury" - Oh really? T___T *łzy szczęścia* Duma mnie rozpiera, bo z reguły rzucam sucharami.
Dziękuuuję za kolejny komentarz tutaj!
I również pozdrawiam :>
Boże ''Czo ten Szaszke'' wyprawia...xD Naprawdę nie spodziewałam się takiej zmiany nastawienia przez jeden rozdział,zaskoczyłaś pewnie tym dużo osób.
OdpowiedzUsuńKorzystając z faktu, że mam dziś na popołudniu, mogę w końcu zabrać się za komentowanie rozdziału, bo aż wstyd, że tego jeszcze nie zrobiłam a już dawno przeczytałam
OdpowiedzUsuńNie wiem czy tylko ja mam wrażenie, ale Sasuke i Sakura mają jakieś dziwne obsesje ;] Ona non stop by tylko szpiegowała albo zadawała miliony pytań a nasz Uchiha ...też jakąś ma i chyba ostatnio nazywa się ona " Haruno" ale oprócz tej czuję jeszcze jedną tylko nie umiem jej określić słowami :P Z resztą matka zielonookiej też dostała bzika odkąd Sasuke uratował Sakurę.. Teraz pilnie szuka bohatera córki, umieszczając cenne info w jakiejś gazecie xD napewno Hana ją do tego zachęciła :P bo jakże może być inaczej. No i kurcze ! Nie spodziewałam się, że zrobisz COŚ takiego ?! Sasuke prowadzi Sakurę do jakiegoś miejsca.. i to z ciemną opaską na oczach.. Hmm.,. Mam podejrzenia, że to jego dom, w którym mieszkał kiedyś z rodzicami i nie chciał aby Haruno o tym wiedziała. Wnioskuję to z opisu jaki przedstawiłaś :) Oczywiście ona nie była by sobą gdyby przez całą drogę nie zadawała pytań xD Nie dziwię się, że Sasuke potem warczy xD No ale to co było potem.... Jejciu ! Aż mi się gorąco zrobiło i zaczęłam wyobrażać wiele zboczonych sytuacji.. zważywszy że były tam dwa śpiwory.. Moja wyobraźnia w tamtym momencie ruszyła na mega obrotach xD Nasz Pan niedostępny również uzależnił się od zielonookiej ... Hmm.. zaciekawiło mnie to, co powiedział do Haruno " A jeśli znikniesz… Znienawidzę cię. Staniesz się dla mnie taka, jak wszyscy inni" - kurcze to było mocne ale też hmm.. jakoś mnie ruszyły te słowa... Coś musiało się w jego przeszłości wydarzyć, by powiedział właśnie to ... I aż mnie skręca z ciekawości, co to mogło by być. Jestem pewna, że za jakiś czas uchylisz nam rąbek tajemnicy, prawda ? *___* Wiedziałam :D :D
Zakończenie wmurowało mnie w łóżko xD dobrze, że niczego nie jadłam :P Nasze gołąbki nakryte przez Naruto i Temari a finałem wszystkiego jest ..... POGOŃ xD Zupełnie jak w westernie xD Sasuke bierze Sakurę na ręce i zwiewają a tamci gonią ich jak by oszaleli xD To zachowanie przypomina takie rodzicielskie xD w którym ojciec nie zgadza się aby córka zadawała się z jakimś chłopakiem a kiedy nakrywa ich razem, rusza w pościg by odebrać ukochaną córeczkę z rąk dzikiego i niepożądanego przez niego samca xD To jeszcze bardziej mnie nakręciło xD i tak bardzo rozśmieszyło, że miałam banana przez kilka minut :D :D :D
Wielbię Cię o Pani i czekam na kolejny rozdzialik, który już osiągnął 15 % .. Szybko Ci idzie :D :D Czekam z mega cierpliwością a pisząc komcia szczerzę się do bloga jak kot z "Alicji w Krainie Czarów" xD Buziaki kochana :) ;)
Kurczę! Otwarcie przyznaję, że uzależniłam się od tego bloga. Wchodzę na niego kilka razy dziennie i patrzę czy przybywa procentów zwiastujących nowy rozdział! :D Nie wspominając o tym, że w oczekiwaniu na nowy rozdział, czytam parę razy poprzednie. Tak, to zdecydowanie uzależnienie :-)
OdpowiedzUsuńRozdział jak zawsze niesamowity. Musze przyznać, że naprawdę mnie zaintrygowałaś. Sasuke i jego zaburzenia psychiczne, sama postać Sanady, diametralna zmiana zachowania Sasuke wobec Sakury.
Jesteś jedną z naprawdę BARDZO niewielu autorek, które sprawiają, że nie jestem w stanie przewidzieć jak dalej potoczy się opowiadanie. Postacie, które tutaj wykreowałaś są naprawdę genialne. W dodatku piszesz w sposób który uwielbiam! :-)
Życzę Ci dużo weny!
Czekam na nowy rozdział z OGROMNĄ niecierpliwością, jestem ciekawa gdzie "romeo" porwie "julie" i jak to się skończy :D
Pozdrawiam! :-)
Szkoda,że nie umiem pisać w tak pociągający sposób,ja umiem pokazywać to co wymyślę tylko przez rysunek,a z chęcią napisałabym coś :) Gratki za opowiadanie,jest bardzo fajne
OdpowiedzUsuńTa historia naprawdę wciąga i uzależnia, jest nietuzinkowa. W dodatku Twój styl pisania Akemi, jest rewelacyjny. Trudno się oderwać od rozdziału ;D
OdpowiedzUsuńMuszę także przyznać, że odsłona Sasuke jaką w tym opowiadaniu przedstawiłaś jest naprawdę powalająca- oczywiście w pozytywnym tego słowa znaczeniu. :-) A Sakura nie jest mu dłużna!
Życzę dużo weny i pisz jak najszybciej kolejny rozdział!
A Zochan jak zawsze wszedzie spozniona. XD Wierze, ze mi wybaczysz.
OdpowiedzUsuńWybacz, ze krotko i bez polskich znakow, ale telefon to telefon. -.- (coxd)
Zaczne od konca tak dla odmiany.
Przez takiego zboczenca to ja bardzo chcialabym byc porwana. Haha, mam wrazenie, ze Sasuke byl troche romantyczny w tym rozdziale. Swiecznik i wgl. A moze dla niego to byl po prostu stary rupiec, ktory gdzies tam sobie lezal. No, ale ja bede sobie powtarzac ze to wszystko mialo byc romantyczne.
Pozwolic mu sie posunac dalej :o Ten rozdzial byl bardzo zboczony, haha. A jak sie usmialam.
Po pierwsze oni maja isc na randke, caluja sie no i pozniej ta ucieczka przed Naruto i Tem. ♥ Kocham.
Jestem ciekawa kiedy oni w koncu zrobua ten referat, bo jak na razie to caly czas sie migdala. (Nie zeby mi to przeszkadzalo ^^) xdd
Calvin Shepher moja miloscia. Jednak zmienilam zdanie o nim. A co, kobieta zmienna jest. :3
Sanda dziwny chlopak.. chociaz z jednej strony fajny. Ale dzielenie sie nie wchodzi w gre. :33
Rozdzial byl przemegahipercudowny. No, ale wiem, ze niestety caly czas nie bedzie tak rozowo... :CCC ech. Zycie pewnie odwali im jakis numer.
Ttak sie wciagnelam, ze nie zauwazylam nawet kiedy ta notka sie skonczyla. Xdd
A, no i ja zawsze do Ciebie, Akemii zwracam sie przez 2 "i" xD Czuje sie taka MONDRA. XD
Gify zajebiste, niezly ubaw mialam. :D
Czekam, czekam na nowy rozdzialik. ^^ *.*
I wychwalam (ech, nie wiem ktory raz) piekny szablon. ♥♥
Pozdrawiam i weny! ;*
Akemi* xd hahaha, ponioslo mnie z tym iiiiiiiiiiiiiiiiiiii. xd
OdpowiedzUsuńPS. Szablony robisz tylko w photoshopie? ;>
Nikiro...
OdpowiedzUsuńZnowu mnie zniszczyłaś i sprawiłaś, że Imai wpadła w olbrzymie kompleksy. To powinno być karalne i nagradzane za razem. Chcę czytać GAT i nie chcę jednocześnie. Chcę, ponieważ ta histeria jest cudowna i już dawno się w niej zakochałam, a nie chcę bo cały mój zapał 'wena' niknie w oczach, w ułamkach sekund, bo wiem, że to co piszę ja nigdy nie będzie dorównywało twoim zapiskom. To, to irytujące i deprymujące. 2 w 1, hehe.
Szablon jest... idealny, a piosenka w tle mimo, że w kółko się powtarza, nie brzydnie, co znaczy, że nadaje się na podkład w 100%.
Po SOH, ANI zawsze myślałam, że jesteś cichą dziewczynką z ogromną wyobraźnią i umiejętnością przelania tego na papier. Jednak przyszedł czas CAP, a później ASW i moja podejrzenia zaczęły stopniowo niknąć. Nie wiem, czy to pochwała czy obelga, ale czy tego chcemy czy nie, to obie jesteśmy popierdolone i obie zdajemy sobie z tego sprawę xd
Jednak GAT ma w sobie coś... kurde, brakuje mi słowa - zakazanego! Tak, o to mi chodziło! Sasuke każdego nas pociąga w ciemność co niezmiernie mi się podoba. Jest tą postacią charakterystyczną, wyróżniającą się na tle innych, choć Sakura również nie jest stereotypem.
Trzymaj się frajerze i nigdy się nie zmieniaj <3
Witam :) Może pamiętasz tego anonimka który pytał się o pozwolenie wykonania fanarta?W każdym razie oddaję go (co do tego rysunku to przez pierwsze rozdziały tak wyobrażałam sobie jak Sakura chce zachęcić Sasuke do współpracy xD cóż..)http://oi57.tinypic.com/2qitt7r.jpg
OdpowiedzUsuńRajciu, BOSKI JEST! <3 Lepiej bym tego nie ujęła na obrazku. xD
UsuńHeeej, pozwolisz mi się nim pochwalić na facebooku (konkretnie fanpejdżu Akemii)? - Takiego dzieła aż szkoda światu nie pokazać! I jeżeli wyraziłabyś zgodę, mogę liczyć na jakiś pseudonim autora? ;>
Bardzo ci dziękuję, humor od razu mi się polepszył :3
Pozdrawiam.
Spoczko,nie ma problemu ^^^
UsuńA co do pseudo to...yyy...Hyen xd Eh...muszę sobie tu konto założyć
UsuńZnowu zawrócę ci dupę Akemii xd To ja już nie anonimek,jeżeli wpadnie mi jakiś pomysł to znowu podrzucę ci fanarta
UsuńBędę czekać!
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNikiiiiroooo! Rozumiesz ty że wczoraj mi się blogger zbuntował, gdy chciałam ci skomentować? Pffff.... Strona się ciągle wieszała :X Wredność rzeczy martwych nie zna granic >.<'
UsuńNo więc tak dziś krótko, bo moja pamięć nieco szwankuje, ale przy 12'tce się poprawię inteligencie :P
Końcówką rozwaliłaś system Akemii xD Zamknąć się nie mogłam przez pietnaście minut ze śmiechu! XD Ohooo tylko gdzie on ją skitra? I boziu jeden.... Z Ino jakoś by sobie poradziła Sakura później, ale z Temari...? Oj coś czuję, że będzie czekać ją ostra przeprawa z przyjaciółką w nasteępnym rozdziale xD
Tyy..... ale ona na serio zgodziła się na to macanie wzamian za randki? xDDD Hahahahahahaha xD Bedzie akcja, czuje to Akemii!! Guru jest z ciebie dumne! xD Tylko wiesz no.... nie deprymuj mnie za bardzo, co? =.='
Iiii eeeeej!!!! Ja tu z ann nadal czekamy na naszego Shmetterlinga, no! ;]
No dobra Nikiro tak jak napisałam u góry, dziś krótko ale pod 12'tką spodziewaj się bardziej rozwiniętego komentarza :)
Bajoooo ;*
I znowu to samo! Gdy jestem już prawie bliska poznania charakteru Sasuke, ten znowu czymś zaskakuje! Ja nie wiem jak Sakura, ale mnie on (nawet jeśli tylko czytam) przeraża i mam gęsią skórkę o.O :D
OdpowiedzUsuńJak dobrze, że mogę już zaraz czytać następny rozdział :D
Pozdrawiam :D