„ - Przysięgam, że z dnia na dzień nienawidzę ludzi coraz bardziej.
Wszyscy mnie wkurzają. Jeśli teraz tak jest, to co ze mną
będzie, gdy się zestarzeję?
- Będziesz wredną starą babcią, która strzela z
wiatrówki do dzieci na ulicy.
- Nie. Wiatrówka tylko je rozdrażni. Kupię sobie kuszę. Albo
bazookę.”
- Laini Taylor (z
książki Córka dymu i kości)
Nie
myślałam, że serce może rozboleć z przyczyn niewiążących się z żadnym
choróbskiem, ale popełniłam błąd, podchodząc do tego tak lekko. Teraz musiałam to
przełknąć, stojąc przed nim, apatyczna i wyrozumiała, ale tylko pozornie, bo w
środku miałam prawdziwe pobojowisko. Nie tylko serce ucierpiało przez moją
decyzję. Umysł także obciążano miliardami myśli, a wszystkie sprowadzały się do
jednego. Do Sasuke.
Ludzie
zaczęli wiwatować, przystąpili do oklasków, a osoby widoczne na placu centrum Shobary
sparowali to tym samym. Obraz był niezwykły. Ogrom światełek wysłanych do nieba
powoli obszywał sobą niebo, opromieniał uczestników, nadawał ich oczom
cudownego błysku, nie szczędząc nawet „jego”.
Był
taki piękny w swoim nieprzejęciu. Choć bez przerwy skupiałam na nim uwagę,
Sasuke zachowywał się jak pozostali. Patrzył na bezlik lampionów, które
wyglądały, jakby po tym niebie płynęły. Patrzył na rzeczy martwe, a nie widział
tej żywej, sterczącej obok z zaszklonymi oczami, które wyróżniały się na tle
innych. Ich błysk był dwa razy bardziej dostrzegalny i kiedy miałam się
zdetonować, zrozumiałam, że byłoby to bezsensu. Koniec końców Sasuke nawet nie
zorientował się, co ze mną zrobił.
- Cudowny wieczór, proszę państwa. – Hassun
nie szczędził monologów do mikrofonu, ale i tak nie ściągnął sobą niczyjej
uwagi. Organizatorzy nie cieszyli się aż tak bardzo z obchodów, obcują z nimi
każdy miesiąc, niemniej widzowie mieli do tego prawo, łącznie ze mną. Tyle że
ja z tego prawa nie korzystałam.
Odwróciłam
się natomiast w stronę zejścia, zaczynając odchodzić. Nie obchodziło mnie,
jakie były instrukcje nauczycieli, wiążące się z powrotem do ośrodka. Chciałam
od niego uciec. Jak najdalej. Chciałam, żeby… żeby zniknął. Chciałam, żeby
nigdy więcej nie pokazywał się moim oczom, ale było to głupie, zwłaszcza, że
tęsknota zacznie dręczyć mnie w przeciągu kilku dniu.
Zatrzymałam
się parę kroków dalej z nowym pomysłem w głowie.
Sasuke
popatrzył na mnie, kiedy na powrót zerknęłam w jego stronę, jednak przestało
mieć to jakiekolwiek znaczenie. Uniosłam dłoń grzbietem do góry i zagięłam dwa
palce w charakterystyczny sposób, aranżując wystarczał z pistoletu.
Zniknij!, głosił
gest i mój wzrok, którym go obdarzyłam.
Sasuke
skinął głową ze zrozumieniem, nie mając pojęcia, jak bardzo to na mnie
podziałało. Nie sądziłam, że mógłby tak postąpić, nawet po przymknięciu oka na
jego obycie. Nie sądziłam, że tak mnie potraktuje. Nie sądziłam, że okaże się
być inną osobą, niż ta, którą podświadomie sobie wykreowałam.
Zawiedziona,
poszłam dalej. Kto sterował uczuciami? Kto zajmował te stanowisko? Kto w taki
paskudny sposób zdecydował, że pocałunek wystarczy, by uzależnić jednego
człowieka od drugiego? Kto uznał, że ból po porażce będzie rozrastał się na
taką skalę, mimo że te dwie osoby nie łączyło aż tak dużo. I najważniejsze.
Dlaczego postanowiono, żeby miłość przychodziła znienacka? Nie dano nam czasu,
by odpowiednio się przygotować. Nie dano nam nic, czym moglibyśmy znieść jej
zawiłość.
- Sakura!
Wpadłam
w zasięg wzroku Temari, szwendająca się wśród tłumów, popychana i trącona,
przechodząca właśnie przez nastoletni dramat. Stanęłam, gdy mnie dogoniono.
Temari w ciszy oceniła sytuację, a potem zabrała mnie ze sobą, nie mówiąc ani
słowa.
- To nie był najlepszy dzień – tłumaczyłam się
jej w czasie chodu.
- To on? – zapytała twardo, nie patrząc na
mnie. Nadal prowadziła mnie do bramy, którą chwilę temu przekraczałam wspólnie
z Sasuke.
- Nie, to nie on.
Gdy
Tem nakłamała samurajowi, że czuję się koszmarnie, nie musiałam nic dodawać, bo
opatrunek załatwił sprawę. Przebieraniec przepuścił nas, uprzedzając, że
powiadomi o tym opiekunów, ale Temari zlekceważyła to ostatnie i zabrała mnie
do początków lasu. Byłyśmy na środku wzgórza, więc można było zapomnieć o
płaskim podłożu, jednak udało nam się znaleźć bezpieczną przystań za świerkiem.
- Wiesz, że łzy niczego nie zmienią, prawda? –
odezwała się łagodnie już na samiutkim początku. Widoczność miałam trochę upośledzoną,
ze względu na płacz, jednak nie odnotowałam na Tem żadnej czerwonej skazy.
Czyżby załapała się do grona zwycięzców? – Sakura. – Pstryknęła mi przed nosem.
– Nie mazgaj się już.
- Ale to wkurza. – Przyłożyłam rękę do piersi,
tak jakby doskonała cisza spowodowała, że usłyszy pochodzące stamtąd dudnienia.
Temari
ściągnęła brwi, niepocieszona.
- Przeczuwałam, że to może się wydarzyć.
- To znaczy, że wiedziałaś? – zapytałam
szeptem.
- Pewności nie miałam. – Wzięła moja rękę i
nakazała jej bezwiedne zawiśnięcie wzdłuż ciała. Spojrzała mi w oczy, tak
ponuro, jak nigdy do tej pory. Nie wiedziałam co jej powiedzieć, a po
zaciśnięciu oczu, polały się nowe łzy.
- Też uważasz, że to jest niesprawiedliwe?
- Jasne.
- Kto to powymyślał? – chlipnęłam.
- Idiota, Sakura. – Rozłożyła ramiona, a ja
bezmyślnie w nie wlazłam. Tem pozwoliła mi przycisnąć policzek do swojej
pikowanej kurtki i możliwe że nie pogniewałaby się nawet, gdybym ją zasmarkała.
– Wymyślił to wszystko i kazał nam sobie z tym radzić. – powiedziała.
- Ale ja sobie nie poradzę.
- Ktoś kiedyś uznał, że czas leczy rany.
- Następny idiota – stwierdziłam ze szlochem,
a w głosie Temari, którym posługiwała się dalej wyczułam już uśmiech.
- Będziemy musiały kiedyś dokonać paru
poprawek w ludzkiej naturze. Jest za bardzo krucha.
- Nie zawsze. Niektórzy mają tam wszystko
przemarznięte – serce i żołądek. Sasuke powinien się już dawno od tego zimna
przeziębić.
Temari
nie miała nic przeciwko temu, że używam jej jak chusteczki albo słodkich
ciasteczek z lukrem i czekoladą na poprawę nastroju – limitowana edycja dla
nastolatek ze złamanym sercem. Pomału się uspokajałam. Tak ciepły gest ze
strony Temari nie tylko stał się opoką, ale mile zaskoczył. Prawie zapomniałam,
że dramatyzuję – ale tylko na moment.
Potem
wrócił ścisk w gardle, żołądku, sercu – ogólnie cały mój organizm dziwne
reagował, a że było to dla mnie nowością, nie miałam pomysłu na kontratak.
Przyjaciółka
nie naciskała, bym przymierzyła się do spowiedzi, ale dobrze wiedziałam, że
chce poznać splot wydarzeń. Poza tym pomyślałam, że może zwierzeniami zażegnam
ten bunt własnych narządów.
- Całowaliśmy się – mówiłam pokrótce,
wiedziałam, że tak będzie dla niej lepiej. – Dwa razy, Tem. Dwa razy. Za
pierwszym byłam kompletnie zaskoczona, a za drugim wysłano mnie do raju. To
takie poplątane. Stwierdził, że skoro oboje czerpaliśmy z tego przyjemność,
warto takie rzeczy powtarzać. Pożyteczne, prawda? Ale kto by pomyślał, że i
takie szkodliwe.
- Co ci powiedział? – spytała po dłuższym
milczeniu.
- Trzy słowa. Nie wiedziałam, że trzy słowa
mogą tak zranić. Trzy słowa od Sasuke, który nie był przecież nikim ważnym.
- Jakie słowa?
- Nic nie czułem – zacytowałam go, próbując
naśladować intonację, ale zamiast bezuczuciowości, wyszedł mi łamliwy pisk. –
Dokładnie to powiedział.
Temari
nie zdążyła się zastanowić, bo przerwał nam hałas dochodzący z góry. Ktoś
nawoływał nasze imiona, a donośność tego głosu zakłócały odgłosy zbliżających
się kroków.
- Sakura! – Na panoramie biegnącego wzwyż
wzgórza pojawiła się Ino. Po piętach deptali jej Uzumaki, Hinata, Chouji i
Kiba. Zestawienie znajomych było prawidłowe, ale zastanawiało mnie, dlaczego do
naszych kręgów zapędzono Hyuugę. –
Temari, tutaj jesteście!
Tem
sparowała ich najście wzrokiem bazyliszka.
Natomiast
ja poczułam ogromny przypływ złości wobec Naruto. Kiedy tylko odległość między
nami została zmniejszona do minimum i znajomi weszli już za osłonę świerku, nie
ułożyłam w głowie żadnego działania, po prostu na niego napadłam:
- Dlaczego milczysz?! – Człowiek zwykle
wstydził się rzeczy, do których doszło pod wpływem impulsu i sprawdziło się to
na moim przykładzie. Łatwo było przewidzieć, że przeżyłam coś więcej niż
zwyczajny ostrzał czerwonej farby – głos miałam drżący, ciało rozdygotane,
zbierało się jeszcze po spazmach wywołanych płaczem.
Naruto
spojrzał mi w oczy, jakby mnie nie rozpoznawał, a reszta zamarła, przypatrując
się rozwojowi akcji.
- Sakura-chan, nie miałem okazji…
- Wszyscy myślą, że to Sasuke. – Po raz enty
pokazałam na opatrunek.
- A nie? – zdziwił się Kiba. Oho, dopiero
teraz zaczęło im świtać w głowach. Widzieli jak natarczywie patrzę na Naruto i
pomalutku dokładali swoje wnioski. – Czekajcie! Czegoś tu nie rozumiem…
Przeniosłam
spojrzenie na Ino.
- Nadal mi nie wierzysz?
Zanim
mi odpowiedziała, Naruto włączył się swoim westchnieniem.
- To ja to zrobiłem, Sakura-chan, ale nie
mogłem przecież wyjść na środek placu i ogłosić, że przeze mnie nosisz tą
cuchnącą gazę i plastry, jasne? Co innego mogłem zrobić? Podbiegać do każdego i
się tłumaczyć, żeby przypadkiem nie zrzucili winy na Uchihę?
- Ale wszyscy uważają, że to jego sprawka –
stawiałam na swoim, rozdrażniona do granic możliwości. Kątem oka rejestrowałam
Ino, ale przyjaciółka przetarła sobie oczy, wymieniając się spojrzeniami z
pozostałymi.
- To NARUTO? – wzburzył się Kiba.
- A to jest jeden z tysiąca, który podejrzewał
niewinnego – prychnęłam.
- Trudno pomyśleć inaczej – powiedziała Ino. Z
pewnością tylko po to, żebym przenalizowała tę sprawę z jej punktu widzenia.
Racja, każdy postąpiłby jak ona, ale nie każdy upierałby się przy swoim i nie
dał dojść do głosu własnej przyjaciółce. – Może opowiesz nam, jak do tego
doszło?
- Och, tym razem planujesz mi uwierzyć?
- Sakura, chyba zdajesz sobie sprawę jak
wyglądało to w moim oczach, prawda?
- Ino. – Temari zdzieliła mnie lekko po
plecach, ale zwracała się do blondynki: - Chyba zdajesz sobie sprawę jak
kiepsko wypadłaś w oczach Sakury?
- Hej, hej, dziewczęta! Proszę bez awantur. –
Pomiędzy Tem, a Yamanakę wkroczył Kiba i pogroził im spojrzeniem.
To
zawsze odbywało się tym sposobem – początkowo spór był mój i wybuchał on z Ino,
a Temari zawsze brała stronę któreś z nas, w zależności od racji. Tym razem to
mnie się poszczęściło, a Ino nie znosiła porażek tak potulnie jak ja. Patrzyła
na nas, nadęta jak indyk, a ja wściekałam się, że najwyraźniej nadal nie
pogodziła się z prawdą; bo zawiodła.
- Byłaś z Sasuke – odwarknęła. – Myślałam, że
jesteś przez niego zastraszana i wymyślasz bzdury. Naruto nie mógł przecież…
- To był wypadek – upomniał się Uzumaki, ale
uśmiech miał udręczony.
- I tak myślałam…
- Ino – przerwał jej Kiba. W odróżnieniu od
Naruto, po myślach kotłowało mi się coś chytrego. – Wniosek jest prosty. Po
prostu nie myśl, zgoda? Robisz to stosunkowo rzadko, a nawet jak zdarza się
cud, nikomu nie wychodzi to na dobre.
- Och, zamknij się!
Oni
zaczęli się przekrzykiwać, a ja ukradkiem zauważyłam, jak z wzgórza zbiega Cal.
Tylko on nosił tego dnia szykowną koszulę i nie sądziłam, że mogłabym się pomylić.
Shepherd nie oddalał się samopas, bo u jego boku pędził nie kto inny jak
Sasuke. Teraz wiedziałam już, że nie są to zwykłe relacje między nauczycielem,
a uczniem i zastanowiłam się, jak to jest, że Uchiha poświęca Calowi więcej
uwagi niż mnie. Czym on sobie zasłużył i co ja zrobiłam nie tak?
- Shepherd chyba też źle to zinterpretował –
szepnęła do mnie Tem, tak żeby nie wyłapał tego nikt inny. Zaskoczyło mnie, że
i ona patrzy.
- Cal też myśli, że to Sasuke?
- Cokolwiek zobaczyłaś w Sasuke, ma swoją
przeszłość, a jej już nie wymaże. Dobrze wiesz w ilu bójkach uczestniczył. To
klasyczny przypadek. Dobry chłopak, którego zepsuło źle dobrane towarzystwo.
Słyszałam od Ino.
- Ja też. – Mój wzrok na niej spoczął. Prosiła
Naruto, by streścił jej nasze spotkanie w lesie, a Kiba wciąż jej w tym
zawadzał, nie dając spokoju za poprzednią pyskówkę. Miałam czas, żeby pomyśleć.
Jedno
było pewne. Ino i Sasuke mieli za sobą ciężkie doświadczenia. On naprawdę
stłukł ją na kwaśne jabłko i chociaż potwierdzenie słyszałam już w lesie,
dopiero teraz prawda zaczęła się we mnie rozgaszczać. Sasuke był aniołem, lecz
upadłym, a takim daleko było to doskonałości. Ratunek ode mnie jeszcze nie
przyszedł i teraz nie wiedziałam już, jak powinnam się do niego zabrać.
Czy
w ogóle powinnam?
Następny
poranek przesiedziałam w barze, na parterze ośrodka z dobrą książką pod ręką i
kubkiem gorącej herbaty. Marzyłam jeszcze o ciastkach, ale Hassun powiedział,
że żaden samuraj nigdy nie zasmakował kruchych ciasteczek, a miejscówka musi
utrzymywać klimat, inaczej jego działalność straciłaby sens. Osobiście nie
widziałam tego sensu od początku. Atmosfera sprzyjała, owszem, nawet lekturę
lepiej się wchłania, jednak Tem ostrzegła, że od dzisiaj zacznę żyć inaczej.
- Przede wszystkim nie będzie już więcej
różowych okularów – powiedziała do mnie, kiedy byłam jeszcze na piętrze i
szukałam książki, żeby przeszmuglować ją na dół. Tymczasem ona przygotowywała
się do nałożenia opatrunku na moje oko. – Będziesz patrzyła strasznie
negatywnie na innych ludzi i musisz pamiętać, by nie dać po sobie poznać, jak
bardzo zła jesteś. Bo będziesz zła! Tak myślę.
- Tak myślisz? Czyli nie przeżyłaś tego?
- W podstawówce, tak. – Uśmiechnęła się na
samo wspomnienie, ale był to krzywy uśmiech: trochę zażenowany smarkatym
postępowaniem.
- Tem, szanujmy się. Nie myślę jak
dziesięciolatka.
- Przykro mi, ale tak. Przyznaj się, Sakura,
że najchętniej stanęłabyś w kącie, tyłem do świata, obrażona na wszystkich za
to, że poprzeczka była za wysoka.
- Może bym się jeszcze rozpłakała.
- Właśnie, płacz… Na niego też często najdzie
cię ochota. Grunt to dobrze tę chęć schować albo stłumić. Gorącą herbatą,
ciasteczkami, książką, rozmową z bliskimi. Jest na to wiele sposobów.
- Ale… czy to przejdzie? – zapytałam, jakby
Tem cały czas rozwlekła nieistotne, omijając to najważniejsze.
- To zależy od ciebie. – Westchnęła ciężko i
przyłożyła opuszkę palca wskazującego do mojego czoła. – Powiem ci, że nieźle
wybrałaś. Najcięższy przypadek.
- Skoro mogłam wybrać, dlaczego nie mogę tego
wyboru anulować?
- Akurat to wymyślił sobie kolejny idiota.
Decydował on o konsekwencjach ludzkich błędów i tak już zostało.
- Skąd ty wiesz o tym wszystkim?
- Z Internetu – odparła.
- Och.
Było
mi głupio, że moje podejście do sprawy naprawdę miało dużo wspólnego z
myśleniem małolata. Od udawania, że wszystko jest w najlepszym porządku,
wolałam rozstać się z książką i rozpłakać w kącie, dokładnie tak jak
zreasumowała mi to przyjaciółka. Na szczęście skutecznie odwodzili mnie od tego
inni klienci, jak i Hassun, który krzątał się za ladą i pucował miecze z
gablot.
- Co pan robi, gdy jest panu smutno? –
spytałam, biorąc łyk soku pomarańczowego. Skąd wzięła się u mnie ta inwencja,
nie wiedziałam, za to czułam, że muszę poradzić się innych osób.
Hassun
odstawił jedną z katan na wystawę i przyjrzał mi się z miną myśliciela.
- Zajmuję sobie czas grą.
- W co? – ożywiłam się, bo na myśl przyszła mi
piłka nożna.
- Mamy kort do tenisa. Mniej więcej.
- Mniej więcej?
- To ścianka dla jednego zawodnika. Nieużywana
od lat. Mógłbym ją dla ciebie udostępnić, jeżeli chcesz wyżyć się po porażce.
Zapewne
chodziły mu po głowie wczorajsze rozgrywki. Jaka szkoda, że nie to było moim
zmartwieniem. Mimo to postanowiłam zagarnąć to dla siebie jako wykręt.
- Nie lubię przegrywać – burknęłam.
- Nie umiesz – poprawił mnie z cwanym
uśmiechem, a potem wszedł na zaplecze. Docinkiem w ogóle się nie przejęłam, a
jedyna porażka, którą poniosłam, odnosiła się do Sasuke. Rozejrzałam się po
barze tylko po to, by ujrzeć człowieka, którego kazano mi bezwzględnie unikać.
Cholera! Sasuke zjawił się na dole z dwoma pijaczynami – Sasorim i Deidarą, a
ja zasłoniłam twarz książką, dokładnie tak, jak robią to dziesięciolatki. Serce
mi o sobie przypomniało, zaczynając łomotać szybciej niż zwykle, a ręce ledwo
utrzymywały mój „klosz”.
W
porządku, mógł przecież zejść na parter, ale tak jak mi zakazano widywania się
z nim, tak on nie miał prawa szwendać się z tą dwójką. Kiedy myślałam o nich,
jak o trio, oczami wyobraźni widziałam butle z alkoholem i wchłanianą nikotynę,
a teraz zrozumiałam jeszcze, że wczorajsza noc była dla Sasuke
dwunastogodzinnym odwykiem.
Byłam
więcej niż pewna, że planują poskromić nikotynowy głód.
- Hej. – Usłyszałam głos Hassuna. Opierał się
na ladzie, podając mi plik kluczy, paletkę i jedną, zużytą piłeczkę tenisową. –
Dobrze się czujesz?
- Tak. – Ściszyłam głos do szeptu, pilnując,
żeby nie zdobyć niepotrzebnej uwagi nikotynowego trio. Aż ściskało mnie w
żołądku ze złości, że ten głupek znów idzie niszczyć własne zdrowie.
Odczekałam
moment, aż wyjdą z ośrodka i dopiero wtedy przystąpiłam do własnych sprawunków.
Gwałtownie
zamknęłam książkę i odłożyłam ją z powrotem. Hassun obiecał, że ją dla mnie
przetrzyma.
- To taka mała rekompensata za szkody
zdrowotne. Słyszałem historię o gałązce.
- A więc? – zagadnęłam gorączkowo, żeby
odwieść go od tego tematu. – Gdzie jest kort?
Słowna
nawigacja Hassun poprowadziła mnie za ośrodek. Była tam wyniszczona trawa i
stara, przywieszona do słupa tabliczka, której górny róg stracił przyczepność i
zgrzytał, poruszany przez wiatr. Sceneria byłaby straszna nocą, na szczęście
dochodziło dopiero południe, a do godziny dziewiętnastej panna Cherron
zasądziła czas wolny dla każdego wycieczkowicza.
Kiedy
tylko zostałam sama, upewniłam się, że nikt, ani nic nie przeszkodzi moim
zamiarom. Czym były? Ciężko przychodziło mi się wysławiać, jednak w głównej
mierze chciałam pozbyć się nawyków małego dziecka i zamienić to na dojrzałe
podejście. Zatrzymałam się przed zrdzewiałą bramą, która otaczała wyznaczoną do
gry część i zanim wcisnęłam do kłódki prawidłowy kluczyk, już ktoś odważył się
pokrzyżować mi plany.
- Co pani wyprawia? – odezwał się męski głos,
ciut obcesowy, bynajmniej mnie o nic nie oskarżał. Odwróciłam się, a oczom
ukazała mi się osoba w kominiarce. Spod tej osłony widoczne były tylko oczy –
bardzo wyjątkowo oczy. Ich właściciel cierpiał na różnobarwność tęczówek,
niezwykle mocną zresztą.
Dłuższą
chwilę ślina nie przynosiła mi nic na język. Zaniemówiłam, wgapiając się w ten
niecodzienny okaz. Jedno oko mężczyzny miało kolor błękitu, a drugie było
zupełnie brązowe. Nie mogłam się napatrzyć, aż w końcu wyczułam, że zostałam
nakryta.
- Oczy? – Uśmiechnął się pod kominiarką.
- T-tak – wydukałam, ale zaraz zrozumiałam, że
było to niegrzeczne, więc przywołałam się do porządku. – Wybacz. Są…
- Tak, wiem. Wyjątkowe. – Rozłożył bezradnie
ramiona. – Nic nie poradzę.
Wybił
mnie tym z pantałyku, ale żeby nie wypaść na bardziej niekulturalną, zostawiłam
komentarz dla siebie i podjęłam walkę z kłódką. Hassun ostrzegł mnie, że ktoś z
obsługi może się nawinąć, jednak brakowało mi pewności, że mój rozmówca do tej
grupy należał. Logiczne myśląc, pracował tutaj – dało się to rozpoznać po
kominiarce, a przecież taką samą nosili kierowcy melexów z wczoraj.
- Dlaczego wkradasz się na kort? – zapytał
mnie.
- Dostałam pozwolenie.
- Od?
- Od Hassuna, właściciela ośrodka –
zaznaczyłam, żeby od razu mi uwierzył. Podziałało, bo mężczyzna poprosił mnie o
klucz i sam poradził sobie z kawałkiem zardzewiałego żelastwa, a na końcu
puścił mnie przodem. Kiedy znalazłam się już za okratowaniem, zauważyłam, że
nie tylko ja krępuję natarczywym spojrzeniem.
Koniec
końców doznałam olśnienia.
- Plaster? – parsknęłam, a on oddał mi klucze
z kiwnięciem głowy. – To pamiątka po wczorajszym. Było trochę za ciemno jak na
mnie.
- Uderzyłaś w coś?
- W gałązkę. – Kłamstwo.
- Widziałem cię już gdzieś – powiedział nagle,
a jego dwoje odmiennych oczu zmrużyło się jednakowo.
- Nie sądzę. – To akurat nie mijało się z
prawdą, ale z opóźnieniem dotarło do mnie, że słowa tego mężczyzny nie były
przecież pytaniem. – Czekaj! Gdzie? – wtrąciłam, kiedy chciał już odpowiadać.
- To ty – stwierdził, jakby pod jakąś hipnozą.
W dodatku w ogóle mnie nie słuchał.
- Ja, czyli kto?
- To tobą się zainteresował.
- Kto? – wzburzyłam się, zawracając. Miałam
ustawić się przed ścianką, ale ostatecznie stanęłam przy okratowaniu, które
odgradzało nas od siebie. Palce osoby po drugiej stronie zawisły między
prętami, a ja podeszłam bliżej. Chłopak nic nie mówił, więc dodałam swoje: -
Może cię znam. Pokaż swoją twarz.
- Nie mogę. – Intuicja podpowiedziała mi, że
pod kominiarką szczerzy zęby w uśmiechu.
- Dlaczego?
- Jestem trochę za przystojny, zbyt wyjątkowy.
Nie widzisz mojej twarzy, a już po części mnie za takiego wzięłaś, hm?
Zatkało
mnie. To już drugi raz w jego towarzystwie, dodatkowo tyczyło się to pierwszej
konfrontacji.
- Kim jesteś? – Postawiłam na bezpośredniość.
– Kierowcą melexa?
Potaknął.
Oczy perfidnie mu się śmiały.
- Tym, który…
- Dokładnie. Podwoziłem twój zadek do bramy w
lesie.
Niemożliwe!
Zauważyłabym te oczy. Kiedy teraz o tym myślałam, tamten kierowca podał mi
swoją dłoń przy wysiadce i powiedział, że mój partner nie ma krzty klasy i
dobrego wychowania. Trudno byłoby mi pominąć dwie tęczówki o różnych kolorach.
Albo byłam tak bardzo zaabsorbowana Sasuke, albo właśnie mnie okłamywano.
Chwila
moment!
To tobą się zainteresował.
Kto
mógł się mną zainteresować? Sakura, do diabła, w czyim towarzystwie przebywałaś
przy wysiadce? Czyi zadek, nie licząc twojego, podwoził jeszcze ten typ przede
mną?
Sasuke!
Znowu
on, odnotowałam podejrzliwie, ale to nie częstotliwość styków z Uchihą mnie frasowało.
Rzuciłam się na okratowanie, chwytając pręty obydwiema rękami. Sama nic nie
wskóram, a moje własne tezy rzadko kiedy przelewały się na świat realny. Ten
chłopak był dostępnym źródłem informacji – najwyższej klasy.
- Znasz Sasuke?
Przewrócił
oczami, jakbym wypytywała go o to znacznie dłużej, a potem pożegnał się szarmanckim
skłonem głowy i zostawił mnie samą. Był też głuchy na moje wołania, a
wybiegnięcie za nim z kortu uważałam za przesadę. Gdyby nie te niezwykłe oczy,
pomyślałabym, że obcuję z Sasuke. Odchodzili tym samym sposobem. W dodatku
byłam ogłupiona po spotkaniu, jak zawsze bywało to z Uchihą.
I
moje plany relaksacyjnej gry w tenisa spełzły na niczym. Teraz nie zaznam
świętego spokoju, a do złamanego serca dolewała się właśnie tajemniczość
chłopaka z heterochromią.
Piłeczkę
dobiłam dwukrotnie, więcej nie dałam rady.
Rozejrzałam
się dookoła czy nikt mnie nie popatruje, bo było to następne zastanawiające
odczucie, którego nie dało się odeprzeć.
Dzień po tym, jak Cherron zdradziła nazwiska osób skazanych na
współpracę, wydawało mi się, że samotność Sasuke jest jasna i bezsporna. Z
czasem dowiadywałam się jednak, że wcale nie dolega mu brak znajomych, a
notabene każdy z nich miał w sobie coś… niepokojącego. Mimo to Deidara i Sasori
uczęszczali do liceum w Izumo, więc ich znajomość z Uchihą była trochę zrozumiała.
Chłopak w kominiarce… Miejsce jego pochodzenia było nieznane, więc i tajemnica
nabierała nowego znaczenia. Skąd znał Sasuke? Czy w ogóle dobrze to
zinterpretowałam, bo fakt faktem chłopak nijak ustosunkował się do mojego
pytania. Może się pomyliłam. Może to nie o Sasuke była mowa. W sumie
heterochromik powiedział, że ta osoba się mną zainteresowała, a pech chciał, że
amor nie trafił strzałą w serce Sasuke i po prostu spudłował, zostawiając mnie
ze swoją przegraną, a zatem zainteresowaniu nie było mowy.
Wyjęłam
telefon, podłączyłam słuchawki i zaufałam muzyce. Zawsze zadziwiała mnie tym,
jak skutecznie odnosiła się do różnych emocji: wzmacniając je lub eliminując
całkowicie. Położyłam sprzęt do tenisa na betonowym obrębie do gry, a sama
usiadłam przy okratowaniu, opierając na nim ciężar ciała. I took sometime away, for understanding of what brought us here today – przymknęłam oczy, kiedy rozpoczął się wokal. Śnieg od
wczoraj zdążył stopnieć, więc zimno nie doskwierało, tylko brama za moimi
plecami przetrzymała go jeszcze z dnia poprzedniego. Cholera. Głupi Sasuke,
głupi Cal, głupi heterochromik w kominiarce i głupi idioci, zarządzający
ludzkim usposobieniem. Człowieczeństwo jest zdecydowanie zbyt słabe. W takim
razie musimy najpierw coś przeżyć, by się na to uodpornić, jakby ta ochrona nie
mogła być zagwarantowana od samego początku. Chyba uwzględnię w referacie, jak
bardzo ubolewam nad tym, że nie wyposażono nas w przycisk anulowania akcji,
albo całkowitego wymazania z pamięci. Tak, to był niegłupi pomysł.
I
nagle uświadomiłam sobie, jak wiele mam do powiedzenia w sprawie, wiążącej się
z miłością…
You know me all
too well
And I can't
suppress the memories
You're gone and
I can tell
That I've lost
more than you'll ever see
Podniosłam
się na nogi, wyprowadzona z równowagi, zła, że nie byłam tą osobą, którą być
pragnęłam. Zła, że odczuwam to wszystko tak dotkliwie, a przede wszystkim nieszczęśliwa,
że Sasuke nie ugrzązł w tych samych bagnach, tylko żył dalej, zupełnie
normalnie.
Wracając
do ośrodka, zorientowałam się, że oczy znów zaszły mi łzami. Temari potępiłaby
ten upust, więc szybko starłam ślady, które mnie zdradzały i wkroczyłam do
baru, ignorując Hassuna, unoszącego brwi na mój widok.
- Piętnaście minut. – Dziwił się. – Piętnaście
minut zajęło ci pogodzenie się z porażką.
- Wcale się nią nie pogodziłam. Chcę wygrać.
Tak bardzo chcę wygrać.
- Bez obaw! Następna szansa już za miesiąc –
przypomniał, jednak nie był świadom, że mowa tu o czymś innym. Gigantyczny
lampion mogłam wysłać do nieba za trzydzieści jeden dni przy dopisku szczęścia,
Sasuke nie zdobędę już nigdy, jeżeli nie dał się uwieść mojemu amorowi.
- Hej, Sakura. – Niefortunnie na parterze
przesiadywała Ino. Wybrała z Kibą odosobniony stolik, którego odgradzała
ścianka z kamienia polnego. Obok czuwała figura dwumetrowego samuraja, ulepiona
z gliny. Był niedopracowany, jednakowego koloru i widać było, że czeka na utalentowanego
malarza, który nada mu barw i realności. – Posłuchaj! – upomniała się Yamanaka,
zapraszając mnie na narożną kanapę. – Mała zmiana planów.
- Co masz przez to na myśli?
- Zostajemy tutaj następną noc.
- Jak to? – Otrząsnęłam się z apatii. –
Jeszcze jedną?
- Cal nie wziął pod uwagę, że ośrodek
organizuje dyskoteki dla młodzieży – wyjaśnił Kiba. – Wiesz, zwykła potańcówka,
bez alkoholu, z nadzorem nauczycieli, jednak większość chciała zostać, więc
przegłosowano Francuzkę. Jako że dyskoteka zaczyna się o dziewiętnastej, było
to równoznaczne z tym, że nikomu nie uśmiecha się powrót autokarem w środku
nocy. Ale nie martw się, jeżeli nie masz pieniędzy, żeby dopłacić, wykorzystamy
klasowe oszczędności. Zresztą Hassun bez problemu powiedział, że możemy
załatwić wszystko po powrocie i wysłać przelewem.
- I w ramach rekompensaty za wczoraj,
zapraszam cię na imprezę! – dodała Ino, niezwykle rozentuzjazmowana. Kochała
tańce i zabawę do białego rana, a mi brakowało chęci, by w tym
współuczestniczyć.
- Czy to konieczne? – jęknęłam.
- Nie. Można zostać w pok… - Kiba chciał coś
powiedzieć, lecz Ino przytkała mu usta.
- Tak, to obowiązkowe. – Posłała mi perskie
oczko.
- Kłamca – szepnął Kiba, gdy już uwolnił się
spod jej łapy.
To
zmieniało postać rzeczy. Musiałam zatelefonować do mamy i o wszystkim jej
powiedzieć. Wynajęła Livię na jedną noc, by przypilnowała Hanę, a teraz,
nieoczekiwanie moja siostra może zostać bez opieki. Bądź co bądź, Livia miała
pracy od groma, w końcu redagowała cenione czasopismo i nie zawsze mogła
znaleźć czas na udawanie niani.
Znów
sięgnęłam po telefon. Miał jeszcze przypięte słuchawki, które mimo że luźno plątały
mi się wokół szyi, wciąż wibrowały, grając A
Day To Remember. Kiedy przymierzałam się już do poinformowania o wszystkim
smsem, niespodziewanie na wyświetlaczu wyskoczyła mi ikona niedobranej
wiadomości.
- A któż to? – Brwi Ino odstawiły sprośny
taniec.
Odepchnęłam
ją bez uśmiechu, wciąż z pozostałościami gniewu z kortu tenisowego. Przez
złośliwość losu, natychmiast się on spotęgował. Wiadomość była od Hany: krótka,
treściwa, ale i wpieniająca.
Kosmiczny bogacz znów tu jest! Mama zaprosiła go na kawę.
- Kosmiczny bogacz? – Skrzywiła się Ino. Byłam
tak podminowana, że nie zauważyłam jak zagląda mi do telefonu. – Kto to?
- Nikt ważny! – odpysknęłam.
- To jakiś znajomy Livii?
No
tak, w końcu na komendę: „bogacz”, myślało się tylko o niej. Ino wiedziała, że
moja matka ma chody u właścicielki szmatławca i często próbowała wytropić
okazję, by wpaść do mnie, kiedy akurat przyjmowaliśmy Livię w gości.
- Prawdopodobnie jej szofer – powiedziałam.
Kiba
wydał z siebie westchnienie, które wracało do przeszłości.
- Miałem kiedyś szofer.
- Pewnie – syknęła Ino. – Tatę, w podstawówce.
Podsłuchiwał rozmowę od dłuższego
czasu, ale Calvin był za bardzo zatracony w relacjach. Sasuke prawie stłukł
wazon na komodzie i chociaż złapał go przed gruchnięciem o podłogę, hałas był
słyszalny. Dla wszystkich poza telefonicznym rozmówcą.
- Wyszło na to, że sprawcą jest Sasuke – mówił
z przejęciem, kręcąc głową. Sasuke był stałym bywalcem w pokoju
uprzywilejowanym: pokoju na najwyższym piętrze, którego przeznaczono dla
nauczycieli. Wczoraj odbyła się tutaj rozmowa, z której ostatecznie nie
wyciągnięto niczego konkretnego, a jeszcze wcześniej musiał przywitać brata
poprzez Skype, ponieważ Calvin uparł się, że zabierze ze sobą laptopa. Tym
sposobem i dzisiaj postanowił się tutaj zakraść ze skargą na dodatkową noc,
którą przyjdzie spędzić mu w Shobarze, jednak napotkał dosyć ciekawe
okoliczności i teraz zakradał się za drzwiami jak prawdziwy ninja. – Nie, panna
Cherron chyba mi nie wierzy, a dzieciaki wysunęły własne wnioski. Wiesz, jak to
z nimi jest.
Sasuke wiedział. Miał z tego pożytek.
- Nie, nie będzie miał żadnych kłopotów. –
Pauza. Cal przeszedł się wzdłuż pokoju i przeczesał loki w kolorze czekolady. –
Wierzę mu. – Następna pauza. – Nie chciał powiedzieć mi nic więcej.
Nagle Cal przekręcił się na pięcie,
stając tym samym przodem do drzwi. Sasuke domyślił się, że nie ma drogi
ucieczki, ale też nie czuł krępacji przez złapanie na gorącym uczynku.
- Długo jeszcze zamierzacie mnie obgadywać? –
zapytał, bezczelnie opierając ramię o framugę.
Cal zastygł. Rozłączył się dopiero po
kilku sekundach przebytego oniemienia, ale w rezultacie także nie czuł się z
tym źle. Westchnął i przysiadł na skraju łóżka.
- Martwi się o ciebie.
- Powinien zacząć martwić się o siebie –
sarknął Sasuke i stwierdził, że dłużej stać nie będzie. Zanosiło się na
powtórkę z wczoraj, wobec tego wybrał obrotowe krzesło przy biurku i czekał na
ciąg dalszy. – Jakaś reprymenda?
- Zmień własną reputację.
- Podoba mi się obecna.
- Naprawdę? Lubisz jak oskarża się ciebie o
coś, czego nie zrobiłeś? Wiesz, że dzisiaj do drzwi waszej nauczycielki
francuskiego zapukała grupa dziewczyn, które prosiły o anonimowość i wyjawiły
panie Cherron swoje podejrzenia co do Sakury?
- To był Naruto. – Wzruszył ramionami, nie
rozumiejąc dlaczego Calvin drąży temat. Jasno przedstawił mu zaszłość z lasu i
choć było to mało wiarygodne, Sasuke nie obchodziło jak widziało się to reszcie
szkolnej społeczności.
Shepherd wyjął spod łóżka fałszywą wodę
niegazowaną i popatrzył na Sasuke z żałością.
- Widzisz, co ty ze mną robisz?
- Nie wiem, co z tobą robią, za to wiem, że
mógłbyś się podzielić – powiedział zadowolony z siebie. Cal stanowczo odmówił,
a sam poczęstował się paroma łykami. Na moment twarz wykrzywiły mu promile, po
czym butelka poszła w odstawkę, a ciało nauczyciela opadło bezwiednie na
wykrochmaloną pościel.
- Naruto, w przeciwieństwie do ciebie, cieszy
się dobrą reputacją. I nie! – wykrzyknął, bo Sasuke gestami pokazał mu, że
miałby ochotę się napić. – Przymknąłem oko na wasze akcje w lesie pod nadzorem
Kiby. Kryłem was przed panną Cherron. Wiesz, że gdyby dowiedziała się o tym
policja, wsadziliby mnie do kicia?
- Mówi się trudno, żyje się…
- Znowu piłeś? – przerwał mu, taksując Sasuke
złym spojrzeniem.
Jakkolwiek Sasuke by zareagował, Cal i
tak był już pewny swego. Niech będzie. Napił się. Troszeczkę. Nie miał wyjścia,
ponieważ coś do głębi go irytowało. Nie potrafił tego zidentyfikować, więc
zaufał trunkom, które z reguły topiły wszystko, co dręczyło go gdzieś tam w
środku. Sasuke żywił też nadzieję, że unicestwił wkurzające „coś” na jego
zaczątku i że na tym zakończyło ono swoją karierę.
- Młody! – zrugał go Cal. – Co za dużo, to nie
zdrowo. Twój brat mnie zaszlachtuje.
- To takie przykre. – Sasuke dźwignął się na
nogi i wyjrzał przez okno. Śnieg stopniał, obszar w pobliżu ośrodka opustoszał
i wreszcie nastąpił spokój, którego Hassun zamierza dziś brutalnie zakłócić,
myśląc, że zorganizuje przyjęcie na poziomie. Tak czy owak ludzie będą siorbać
alkohol po kątach, a Kiba na pewno przypomni się ze swoimi zapasami. Pewnie
znajdzie się ekipa, której zadaniem będzie wyprowadzić lub zrobić nauczycieli w
bambuko, dzięki czemu resztę przyjęcia nie będzie trzeba się zamartwiać o
wsypę. W gruncie rzeczy uczniowie rozejdą się do swoich pokoi w okolicach
północy, a rano sumiennie ukryją kaca, więc prawda nigdy nie ujrzy światła
dziennego.
Tak sobie to wyobrażał i wiedział, że
właśnie tak się stanie.
- Idziesz? – Usłyszał posępny głos Calvina. –
Jest już osiemnasta. Wszyscy się zbierają albo pomagają w dekoracjach na
pierwszym piętrze.
- Idę – odrzekł w końcu.
- Żyje się tylko raz, Sasuke – dodał Shepherd,
gdy chłopak zbierał się już do odejścia. – I nie mówię tu wcale o imprezowaniu.
Nawet jeśli miał na myśli „ją”, Sasuke
nie posłuchał.
- To właśnie w takich chwilach musimy cieszyć
się, że mamy Ino – powiedziała Tem, gestem każąc mi się okręcić wokół własnej
osi. Karin zaklepała dla siebie ścienne lustro w naszym pokoju i zmuszone
byłyśmy przeglądnąć się w kwadratowym maluszku z holu. Szczęście nam sprzyjało,
bo nikt nie zabierał przestrzeni. Większość pomagała obsłudze przy dekoracjach,
a ja chciałam tam dołączyć, nie tylko przez wielkie serce. Chłopak w kominiarce
pracował w ośrodku i były duże szanse, że znajdę go na dolę. Niestety Temari upatrzyła sobie kolejne
internetowe porady. – Musi wiedzieć co stracił, bałwan jeden – mruknęła,
naprostowując mi ramiączko. – Bosko, Sakura. Mogłabym powiedzieć uroczo, ale
wiesz, że to słowo pozostawia w moich ustach zły smak.
Przechyliłam
głowę, żeby lepiej przyjrzeć się odbiciu. Wczoraj w zachwyt wprawiało mnie
moro, dzisiaj śliczna, czarna sukienka, która na biuście przechodziła w mleczną
biel. W talii opasały mnie koronki, obnażając ciut skóry i to samo działo się z
plecami. Jedyne, co byłam skłonna dopracować, to tę dziwną szparę w materiale,
zrobioną akurat pomiędzy piersiami.
Kreacja
pożyczona od Ino, rzecz jasna. Wszystkie nas poratowała bagażami, z których
świeżo po dojeździe miałyśmy czelność się podśmiewać. Nikt nie oczekiwał, że
trafi nam się potańcówka, a Yamanaka zawsze była przygotowana na takie
ewentualności.
- Co z włosami? – zapytałam.
- Rozpuszczone, naturalne. – Temari
zachowywała się jak fachowa stylistka. Nawet krążyła wokół mnie ich sposobami i
doglądała czy żaden drobiazg nie wywinął się spoza jej kontroli.
- To znowu z Internetu?
- Nawet nie masz pojęcia, na jakie forum
weszłam dzisiaj rano. Było tam wszystko o tym, jak poradzić sobie w twojej
sytuacji.
- Nie sądzę, żeby robienie się na bóstwo w
czymś mi pomogło.
- To akurat jest dla niego.
- Hm? – Rozgładziłam włosy rękoma, nieporadnie
i z kiepskim rezultatem. Temari jeszcze lekko je nastroszyła i w efekcie
bardziej przypominałam babę-jagę niż ludzką dziewczynkę. – Nie, tak nie! –
sprzeciwiłam się, ostatecznie po prostu je roztrzepując. Było bardziej
naturalnie niż kiedykolwiek. – Lepiej. A
co z tobą?
Tem
odważnie się wyprostowała. Nosiła zwykły jaśminowy podkoszulek i dopasowane
jeansy. Najchętniej wymusiłabym zamianę, ale ilekroć o tym napominałam, ona
zawsze wybijała mi to z głowy.
- Zrobisz furorę.
- Nie chcę furory. Chcę oddać swoje serce, to
wszystko.
- Komu?
- Nie „komu” – poprawiłam ją. – Najlepiej,
gdybym włożyła je do niszczarki.
- Masochistka – wyzwała mi, kiedy schodziłyśmy
już na pierwsze piętro. Drzwi na wynajętą salę były szklane, więc z korytarza
mieliśmy doskonały wgląd na to, co wyprawiało się w środku. Wyglądało to
zresztą całkiem niewinnie. Światło reflektorów tańczyło po ścianach z szeroką
gamą barw w zanadrzu, w powietrzu unosiła się sztuczna mgła, którą co jakiś czas
nadawała obsługa, plus głośna, energiczna muzyka i parkiet – pełen od
roztańczonych już ciał. Sala była olbrzymia, nie licząc trójkąta ze środka do
tańców, resztę podłogi zajmowały stoliki i mały barek. Oczywiście już na
wstępie Tem jęknęła, bo przywieszono nad barmanem specjalną tabliczkę, która
informowała, że dnia dzisiejszego alkohol wyjątkowo nie jest dostępny w
sprzedaży.
- Świństwo nam zrobili, co? – Nie wiedziałam
skąd przypałętał się Kiba, ale humor mu dopisywał, a ciało delikatnie zataczało
się na boki.
- Och, gratulacje – prychnęła Temari. – Ledwie
wybiła dwudziesta, a ty już nie potrafisz stać na prostych nogach.
- Woda niegazowana zaskakuje. Powinnaś sama
spróbować – wydukał, a chwilę później zaczęła doskwierać mu czkawka.
Przyjaciółka usiłowała wygrzebać z jego bełkotu cenne informacje o miejscu
sprzedaży fałszywych wód, a ja odmówiłam, kiedy zasugerowała, żebym poszła z
nimi. Nie. Wolałam się rozejrzeć, dopasować, wytańczyć z siebie smutki, no i
nie zwracać uwagi na spojrzenia innych. Może i przyozdabiał mnie piękny strój,
ale plaster na oku psuł ogólne wrażenia, zresztą nie wszyscy jeszcze
dowiedzieli się, kto był prawdziwym sprawcą i chyba myśleli, że uda im się
wyczytać imię z mojej twarzy.
Czując
się jak pajac wśród samych treserów z cyrku, poczłapałam do wolnego stolika i
zapatrzyłam się w rotującą nad parkietem kulę lustrzaną. Roztańczone ciała
trąciły się wzajemne, pocierały, przyciskały… Sama chciałabym zaangażować się w
tą rozrywkę. Patrząc na ich beztroskę, szał był porównywalny do tego, który
odczułam przy pocałunku. Zgubiłabym rachubę czasu, nie zadręczałabym się ponurą
rzeczywistością, przestałabym myśleć o wymianie serca na nowszy model, ale ono
naprawdę odmówiło dalszej współpracy.
I
zabiło jak dzwon, widząc „go”.
Sasuke
utorował sobie drogę między tłumem, z obstawą po obu bokach. Deidara zajadle
rechotał, Sasori odstawiał jeszcze krótkie tańce, a Sasuke szedł środkiem,
łobuzersko i nieskrępowanie. Znów miał frotkę z wczoraj i tę piękną twarz, o
zgrozo, w dodatku tego drugiego nie dało się wyrzucić. Urok był tam przylepiony
na stałe, a mi było przeznaczone rozpływać się przy każdym kontakcie wzrokowym.
Pomimo
tego mnie zauważył. Wtedy też należało natychmiast przyoblec inną minę, żeby
nie połapał się w tym, co dla samej Haruno stanowiło kłopot. Gnij w tym swoim piekle, bałwanie jeden.
Razem z tatusiem – szatanem. Mantrę zaprojektowałam sama, a Temari pękała
wtedy z dumy. Miała mi dopomóc w takich chwilach i faktycznie, czułam jak moje
spojrzenie posyła Sasuke zabójcze błyskawice.
A
potem zasłoniła mi go czyjaś sylwetka. Początkowo myślałam, że dziewczęta
przyszły zaprosić mnie na kieliszek „wody”, ale ciało należało do mężczyzny.
Tors osłaniała opięta, biała podkoszulka, a spodu nie zdążyłam obejrzeć, bo
bardziej frapowała mnie twarz.
- Intrygujące – mruknął głos typa z
kominiarką. Wystarczyło przyjrzeć się oczom, żeby poprawnie zidentyfikować
intruza. – Masz. – Podał mi szklankę soku, zanim zdążyłam jakkolwiek to
sparować.
- To ty… - wykrztusiwszy z siebie, odstawiłam
szklankę na blat stołka i zaczęłam taksację.
Nie
dość, że jego oczy były powodem do dumy, to i włosy zapierały kobiecie dech w
piersiach. Był blondynem! Czuprynę miał niedbale ułożoną i choć włosy były
względnie proste to przy końcówkach na karku, delikatnie się zakręcały. Kości
policzkowe chłopaka były mocno zarysowane, a gdy się uśmiechał, w kącikach
igrały mu dwa dołeczki. Cholera jasna. Ino nie zdusiłaby w sobie pisku, ale
mnie się to udało. No, hola! Osobowość wciąż była dla mnie zagadką, a tam, przy
korcie, wrażenia były dwojakie.
- Kirisame Sanada – przedstawił się
najzwyczajniej w świecie. – A ty jesteś?
- Zirytowana. – Rozsiadłam się na krzesełku. Było
mi wszystko jedno czy zachowuję się przyzwoicie, czy też nie. Na domiar złego,
jego imiona nic mi nie mówiły, ale chwilę temu myślałam, że po ich poznaniu
wszystko stanie się łatwiejsze.
Sanada
bezpardonowo się do mnie dosiadł.
- Witaj, Zirytowana.
- Powiesz mi, czego ode mnie chcesz? –
Postawienie kawy na ławę przedstawiało się w mojej głowie najkorzystniej, więc
od razu zastosowałam tę taktykę. Nie zrażał mnie fakt, że typowi daleko było do
namiętnego dręczyciela, a nasze spotkania ograniczały się do dwóch razów.
- Powiesz mi, jak masz na imię? – droczył się
ze mną.
- Zirytowana
bardzo mi się podoba.
- Pytanie za pytanie. – Rozsiadł się wygodnie,
jak mafioso, gotowy do utargowania dobrego interesu. – Ja zaczynam – ostrzegł i
wolałam się na to zgodzić, żeby przez głupstwo nie zaprzepaścić swojej szansy.
- Niech będzie.
- Twoje imię?
Wcale
mnie tym nie zaskoczył. Szczęśliwa, że zajmowałam następną kolej, bez niczego
mu je zdradziłam:
- Sakura.
- Kwiat wiśni. – Zastanowił się, ale spojrzeniem
dałam mu do zrozumienia, że teraz to ja wyciągam ciężką artylerię. Z pewnością
oczekiwał, że, tak jak on, powtórzę poprzednie pytanie, jednak wykazałam się
większym sprytem:
- Znasz Sasuke Uchihę?
Uśmiechnął
się pod nosem.
- Tego, który tak natarczywie nas
obserwuje?
- Co, proszę?
Automatycznie
zaglądnęłam do miejsca, gdzie widziano go po raz ostatni. Kierowca melexa
cmoknął pod nosem, co odebrałam jako sygnał nieprawidłowego postępowania. Zanim
zrugałam go za wprowadzenie mnie w błąd, Sanada machnął głową w punkt za moimi
plecami.
- Nie odwracaj się – syknął. – Będzie
wiedział, że o nim rozmawiamy.
- Znasz go – stwierdziłam oczywistość, a on
nie zaprzeczał.
Rozmowa
utknęła nagle w martwym punkcie. Korciło mnie, żeby obejrzeć się za siebie i przekonać,
na ile prawdziwe były jego słowa. Jeżeli Sasuke naprawdę się nam przypatrywał,
co to oznaczało? Poznał tego chłopaka? Nadal nie miałam zielonego pojęcia, w
jakim miejscu mogliby się poznać aż wspomniało mi się, że do początku liceum
Sasuke Uchiha był dla mnie bytem nieistniejącym.
- Znacie się z gimnazjum – powiedziałam na
głos, nie do końca to kontrolując. Przed udzieleniem odpowiedzi, Sanada napił
się z soku ze szklanki, którą przyniósł przecież dla mnie.
- Śmiało, pij. – Podsunął ją bliżej. Tą samą
porcję, z której łyknął i on. Zrobiło mi się niedobrze, no i moje nowe imię
zaczynało pasować jeszcze lepiej.
- Hej, mówię do ciebie! Poznałeś Sasuke w
gimnazjum, prawda? – Pomyślałam o rozmowie z Ino przed lustrem. – Pomagałeś mu,
gdy miał problemy?
- Zła odpowiedź – wygłosił teatralnie. –
Właśnie straciłaś szansę na wygranie miliona. Choć… zaintrygowałaś mnie. O kim
mówisz?
- Gdybym to wiedziała, byłoby mi miło! –
Zbulwersowałam się, opadając na twarde, wżynające się między kręgi oparcie. – Skoro
nie jesteś tą osobą, to kim?
- Już mówiłem. Kirisame Sanada.
Chryste!
- W takim razie czego ode mnie chcesz?
- Teraz moja kolej, słonko. – Bezczelnie
zaśmiał mi się w twarz. Robiłam wszystko, co w mojej mocy, żeby szanować
pozostałą mi cierpliwość, ale po tym wszystkim zostały tylko okrawki. – Gotowa?
- Pytaj – sarknęłam.
- Napijesz się ze mną?
- Hę? – Oczy prawie wyskoczyły mi z orbit,
kiedy podał mi porcję soku. – To jest pytanie? Żartujesz sobie?
- Pijesz czy nie?
Szczwana
bestia.
Upiłam
trochę tego cholerstwa i od razu podjęłam się następnej próby:
- Czego ode mnie chcesz?
Sanada
nie skąpił mi złych uśmiechów. Znów wymigał się od naszego interesu i kiedy
myślałam już, że mi nie odpowie, podniósł się z miejsca i stanął przed moim
siedzeniem. Mrugałam tępo, nie mogąc uwierzyć, że podaje mi otwartą dłoń.
- Chcę jeden taniec – powiedział w miarę
głośno, żeby przekrzyknąć muzykę. Tymczasem żywiołowa piosenka dobiegła końca,
dając początek cichym, lecz obiecującym brzdękom pianina. Trzeba było przyznać,
że Kirisame Sanada miał doskonałe wyczucie czasu.
Wszystkie
negatywne emocje, które dawały mi we znaki jeszcze chwilę temu, nagle po mnie
spłynęły. Ostrożnie zaserwowałam mu własną dłoń, a kiedy partner stawiał mnie
do pionu, lekko się zachwiałam. Cholera. Skąd wzięły się te zaburzenia
koordynacji? Wolałam zbagatelizować sprawę, ale w głowie kręciło mi się coraz
bardziej, z kolei heterochromik ciągnął mnie w stronę parkietu. Z pewnych
powodów wezbrała się we mnie ekscytacja, bo prawdopodobnie niedługo będę mogła
patrzeć w jego oczy przez średni czas trwania piosenki. Trzy i pół minuty bez
wątpienia mnie nie usatysfakcjonuje, ale lepsze to niż nieproduktywne grzanie
stołka.
Hold Me Now –
rozpoznałam piosenkę, którą kiedyś nałogowo słuchałyśmy z Temari. Słowa miałam
wyryte w pamięci i idąc za Sanadą, cicho je podśpiewywałam.
Zrozumiałam,
że nie tylko ja stawiam niepewne kroki. Obraz trochę mi się rozmazywał, no i te
wszystkie światełka igrały z moim wzrokiem, niemniej jednak byłam na tyle świadoma,
żeby zauważyć, jak mój towarzysz stacza się na boki.
Mieliśmy
właśnie utopić się w gronie rozgrzanych do czerwoności ciał, jednak czyjaś ręka
szarpnięciem odwróciła Sanadę w moim kierunku. Uniosłam dłoń, której nie
trzymał, żeby to sprawdzić, ale to nie ja byłam winowajcą.
Twarz
Sanady wyraźnie pojaśniała na widok tej osoby. Poczułam, że obie dłonie mam
wolne, lecz nie dano mi się tym nacieszyć, ponieważ ktoś znów ścisnął jedną z
nich.
- Tak się ze mną witasz? – Głos heterochromika
obił mi się o uszy, mieszając z głosem wokalisty. Am I alive or just a ghost? Haunted
by my sorrows. Och, w głowie tak bardzo mi huczało.
Ale
to huczenie ucichło już niebawem.
- Słabe zagranie, Kirisame. – To Sasuke,
jejku! Tak szybko poderwałam głowę, że zainicjowałam jakąś nową odmianę bólu,
cholernie dokuczliwą. Zatoczyłam się, a anioł zaoferował swoją moc i
przytrzymał mnie pod pachami. Oczy strzelały mi na wszystkie strony. Bardzo
chciałam ujrzeć jego twarz, ale, do licha, uparta część mnie nie mogła przyjąć
do wiadomości, że anioł stoi przecież za mną. – Czy zrobiłeś to, o czym myślę?
– zapytał gorączkowo.
Też
chciałam o coś zapytać.
- Kim on jest, Sasuke?
Podskoczyłam
w miejscu, czując jak przyciska usta do mojego ucha. Rety, Sasuke! Nienawiść,
którą pielęgnowałam cały poranek zaczęła tracić na wyrazistości.
- Nikt, kogo warto poznawać – szepnął mi na
ucho, a potem się wyprostował. Chyba nie ufał jeszcze moim nogom, bo nie
zanosiło się, żebym miała zostać puszczona.
- Sasuke, daj spokój! – Gardłowy śmiech. Możliwe
że pochodził on od Sanady. – Ona na pewno mnie zna! Jestem tym legendarnym
uczniem, który ponoć uciekł przed tobą jak wymoczek. – Obraz miałam taki, jakby
nałożono mi na twarz przeźroczystą reklamówkę jednorazowego użytku. Mimo to zauważyłam,
jak lustrują mnie dwie, różnobarwne tęczówki. - Jestem twoim poprzednikiem,
Sakuro. Tyle że coś stanęło mi na drodze i nie mogłem dokończyć dzieła.
- Jakiego dzieła? – Udało mi się wybąknąć.
- Referatu – odparł. Brzmienie jego głosu od
razu sugerowało, że właściciel miał kontakt z jakimiś środkami odurzającymi.
Tym
słowem doprowadził mnie na skraj wytrzymałości. Ta nagła niedyspozycja
zaczynała działać mi na nerwy. Anioł wciąż wspomagał mnie swoim dotykiem, a
moja składnia kwiczała w kącie, jakby cała ta sytuacja zainkasowała mi mowę.
Akurat teraz była mi bezwzględnie potrzebna, w końcu wpadłam na niemały trop!
- Referat…? – Mimo starań, wyszedł ze mnie
bełkot. – T-ty… też?
A
następny szept przy uchu napiął mnie jak strunę skrzypiec.
- To zaraz przejdzie.
- Boli – poskarżyłam się Sasuke. Miałam go tak
blisko siebie i czułam się mniej nieszczęśliwa.
- Wiem. Wytrzymaj jeszcze chwilę.
- Czyli jednak. – Sanada nie przestawał na
mnie patrzyć. A mięśnie Sasuke spinały się, im dłużej torturował go spojrzeniem
z kolekcji tych zabójczych, które w alternatywnej rzeczywistości mogłoby
rozłożyć człowieka na łopatki. – Sasuke, powinieneś być mi bardziej wdzięczna.
– Westchnął heterochromik. – To ja załatwiłem wam na ten miesiąc las Shobary i
nocleg u Hassuna.
- Liczyłeś na wielki powrót? – warknął Sasuke.
- Chciałem przywitać się już w melexie.
- Był kierowcą – wymamrotałam, żeby ułatwić
Sasuke orientacje w sytuacji. – Z-zawiózł… nas, pamiętasz?
- Dokładnie, Sasuke! Wróciłem do Japonii i
chciałem się z tobą spotkać, rzecz jasna. Właściciel tego miejsca jest kuzynem
mojego ojca, a on przygarnął mnie do siebie na miesiąc. Nie chwaliłem ci się
przecież, że w Korei nie musiałem uczęszczać do żadnej szkoły, tylko do razu
rozpocząłem pracę boya hotelowego. Dali mi miesiąc urlopu, a ja trochę
zatęskniłem za rodzinnym krajem i… - Sanada nie dokończył. Sasuke
niespodziewanie zostawił mnie bez asekuracji. Rozłożyłam ramiona dla lepszej
równowagi: wreszcie udało mi się utrzymać na nogach, a i te przestały być takie
galaretowate.
- Co ona ma z tym wspólnego? – wtrącił. Cały
się trząsł i chyba wiedziałam już, dlaczego wolał dać mi jeszcze jedną szansę
na złapanie balansu. Poza tym Sasuke skądś wiedział, że otumanienie niebawem mi
przejdzie, a jego słowa właśnie się urzeczywistniały. Ostrość widzenia
zaczynała mi wracać, a ciało stało się bardziej posłuszne.
- Dobra, dobra, macie mnie! – Sanada wycofał
się z poddańczo uniesionymi rękoma, choć twarz i tak miał zuchwałą. –
Szpiegowałem was. Ale tylko przez momencik.
- Gdzie?! – włączyłam się do dyskusji.
- W lesie.
Szpiegował?
Widział moje uniesienia, pocałunki, eksplozje wesołości, a później smagnięcie
batem za złe zinterpretowanie tamtych chwil?
- Aż musiałem przekonać się, kim jest ta
dziewczyna – powiedział Sanada, tym razem do Sasuke. – Wiesz jak je sprawdzam,
prawda?
Sasuke
ujął to wszystko lepiej niż ja kiedykolwiek dałabym radę:
- Pierdol się.
I
odszedł, ale wyjątkowo zabrał mnie za sobą, ciągnąć za nadgarstek. Pokusa mnie
nie skokietowała, gniew sprawiał, że patrzyłam tylko przed siebie. W tym stanie
nawet nie pomyślałam, że mina Sanady może być przecież nieoceniona, jednak
wkrótce ulotnił się z moich myśli bezpowrotnie, a jego miejsce zastąpił
osobnik, któremu zagrzewałam je od wczorajszej nocy.
Sasuke.
Wlókł
mnie za sobą, niedelikatnie i śpiesznie. Dziewięćdziesiąt dziewięć procent
społeczności poczułaby się zgorszona
brakiem manier, a ja wiedziałam, że wróciłam na swoje miejsce. Nie byłam
żadnych popychadłem, tylko Sakurą Jakąśtam, którą ktoś chciał bezwzględnie
pocałować. Którą ktoś odrzucił, a potem ocalił, gdy podążała śladami zawodowego
kobieciarza.
Wiesz jak je sprawdzam, prawda?- Po tych
słowach sprawa stała się jasna. Zaczynałam rozumieć, dlaczego Sanada mamił mnie
szklanką soku. Zaczynałam rozumieć, że jego sposobem na testowanie dziewczyn
jest poczęstunek zatrutym napojem, którego po krótkiej perswazji kosztowano prędzej
czy później. W gruncie rzeczy i on skusił się na odrobinę i było to trochę
zastanawiające. Co działo się po wypiciu trunku, nie wliczając w to
kilkusekundowego otępienia? Co działo się, jeżeli sam Sanada odważył się trochę
wypić, usypiając tym czujność swych ofiar?
Sasuke
wszedł ze mną na drugie piętro. Wtedy domyśliłam się już, że odprowadza mnie
pod pokój i prawdopodobnie progi będą miejscem naszego rozstania.
- Nie uciekniesz mi – oznajmiłam, kiedy
szliśmy już prawidłowym holem.
- Nie denerwuj mnie! – sparował.
Tabliczka
z wygrawerowanym numerem, przymocowana do drzwi, pogrzebała moje nadzieje.
Przewidywałam, że każe mi tam wejść, lecz Sasuke przekręcił gałko-klamkę, a po
wepchnięciu mnie do środka, wszedł i on.
Światła
w pokoju były pogaszone, lokatorzy bawili się w najlepsze na niższej
kondygnacji, a bałagan: krawieckie próby Tenten i plądrowanie bagaży, były
widzialne nawet w ciemnościach. Może zrobiłoby mi się wstyd, tyle że w innych
okoliczność. Sasuke nie był osobą, którą sekretnie zaprasza się do pustego
pokoju. Nie. Nasze relacje mieściły się w jednym procencie upośledzonego
społeczeństwa i nikt nie pomyślałbym, że on zabrał mnie tutaj po wybawieniu od
heterochromika-kobieciarza, który dolewał do napojów jakieś paskudztwo i sam
się tym uraczał. O zgrozo. Gdzie się podziały wykłady panny Cherron i
szaro-bure życie w liceum?
Sasuke
zepchnął mnie na pierwsze łózko z brzegu. Cholera, akurat te od Karin.
Natychmiast spróbowałam podnieść się na nogi, ale on zaczął się ze mną siłować.
Oczywiście pojedynek przegrałam z kretesem.
- Sasuke!
- Śpij. Musisz spać. – powiedział głosem,
który na sprzeciw się nie godził. Nawet kiedy posadził mnie już na pościeli,
zaczął wywierać nacisk na moje czoło tak długo aż nie ułożyłam głowy na
poduszce.
- Co on mi zrobił? – Przestraszyła mnie jego
zawziętość.
- Nic groźnego.
- To nie była tabletka gwałtu, prawda?
- Nie! – odkrzyknął.
- Więc…?
- Śpij. – Nie podjął tematu, tylko użył tego
tonu, który kończył nasze rozmowy. Bez względu na to jak dużo szczegółów
zachowywał dla siebie, bez względu na to jak bardzo miałam mu to za złe,
chciałam, żeby tu był. – Potrzebujesz snu.
Potrzebuję
ciebie, sprecyzowałam, jednak na głos powiedziałam co innego:
- Nic więcej mi nie powiesz, tak?
Pokręcił
głową.
Stał
nade mną, a jego posturę zarysowywało lśnienie księżyca, przedzierające się zza
okiennicy. Specjalizował się w chowaniu uczuć, przemiany jakiś ich oznak na
nieczułość i chłód i miałam trudności go odczytać w normalnych warunkach
widoczności. Teraz, przy pogaszonych światłach i z wykorzystaniem tylko jednego
oka, Sasuke mógłby się szczerzyć, a to i tak uszłoby to mojej uwadze.
- I co? – jęknęłam. – Pójdziesz sobie?
- Tak – odrzekł cień. – Nie mam z tobą nic
wspólnego.
To
twierdzenie było tak niewiarygodne, że aż musiała wybronić biedne, łączące nas
rzeczy, których istnienia Sasuke nie zauważał.
- A pocałunki?
- Chyba jasno się wtedy wyraziłem. Zresztą to
nieważne. Trzymaj się z daleka od Kirisame, zrozumiałaś? I o nic nie pytaj –
zaznaczył, kiedy rozchylałam już usta. – On miał odejść. Miało go już nigdy nie
być – dopowiedział, a ja wychwyciłam tam trochę smutku.
- Mogę poczekać – wyszeptałam.
- Na co?
- Aż któregoś dnia wszystko mi opowiesz.
- Nie mam nic do opowiedzenia.
- Naprawdę? – Wyzywająco podniosłam brwi. Pod
tym względem mogłam się wykazać: - A ty i Calvin, a Ino, a ten chłopak z
melexa, a Deidara, Sasori, a Afenfosmofobia?
- Co? – Brak światła doskwierał mi tak bardzo,
że musiałam oczami duszy wykreować dla siebie nierozumną minę Sasuke.
- Lęk przed dotykiem .
- Skąd ty…
Nie
dałam mu dokończyć.
- Z Internetu.
Podtrzymywanie
rozmowy było praktycznie niewykonywalnym zadaniem – miałam do czynienia z
Sasuke, a sama jeszcze nie wydobrzałam. Nic więc dziwnego, że w końcu
pochłonęła nas cisza, czyli pięć minut udręki, w której życzyłam sobie, żeby
nie zostawiono mnie na pastwę losu. Myśli miałam splątane, no i niesprawny był
także procesor, a jego nadrzędną funkcją było ich porządkowanie.
- Jak się czujesz? – Usłyszałam, choć głos ten
wcale nie wydawał się o to troszczyć.
- Bardzo zrelaksowana. To źle, prawda?
- To działanie thermy.
- Co to therma?
– Intuicja podpowiadała mi, że jest to powiązane z Sanadą. Byłam o krok od
poznania prawdy, jednak usłyszeliśmy trzaśnięcie. Sasuke postawiło ono w stan
alarmu, więc i u mnie włączył się tryb histeryczki.
- Moment! – Do pokoju dostał się poirytowany
wrzask. Cień o kształcie człowieka zaczął rozglądać się po otoczeniu, zapewne w
poszukiwaniu schronienia. Karin była coraz bliżej, a dudnienia jej kroków
oznaczały, że coś ją solidnie wzburzyło. W głowie nakładało się na siebie
milion schyłków tej sytuacji i twardo postanowiłam, że w obliczu każdego z nich
zareaguję elastycznie. Choć byłam w tym miejscu mile widziana, to, dokładnie
jak Sasuke, wolałam gdzieś się ukryć.
Przyszło
mi do głowy pewne miejsce.
- Pod łóżko! – powiedziałam do Uchihy zniżonym
głosem. Nie musiałam mu dwa razy powtarzać, wszedł tam dosyć opornie, ale
pośpieszałam go własną paniką. Gdybyśmy zostali złapani, znowu nękano by nas
nieprawidłowymi konkluzjami, a Karin na pewno dałaby radę je podkoloryzować.
Oprócz
chwilowej strzechy dla Sasuke, przyszło mi do głowy coś jeszcze. Bądź co bądź
posadzono mnie na łóżku Karin, a konfrontacja z nią po tym odkryciu, wcale mi
się nie uśmiechała. Czy mogłabym pójść śladami Sasuke?
Tak,
mogłabym to zrobić.
Sturlałam
się w dół, łagodząc upadek dłońmi. Dałam też wyraz niesamowitej zaradności,
gdyż schowałam wystającą nogę dokładnie w chwili, w której otworzyły się drzwi.
Sasuke
zrobił mi miejsce, ale minę i tak miał zdumioną. Choć jego oczy zadawały mi
mnóstwo pytań, nie czułam, żeby był to odpowiedni moment na wyjaśnienia.
Wolałam przyłożyć policzek do wykładziny i udawać, że plecami wcale nie stykam
się z jego ciałem. Trzeba było kontrolować Karin, a dokładniej: położenie jej
stóp.
- Zaraz do was dołączę! – powiedziała ze
wściekłością. Siła stawianych kroków i zipnięcia tylko utwierdzały we
wcześniejszym przekonaniu. Coś musiało wytrącić ją z równowagi.
A
Sasuke musiał dokonać złego wyboru. Leżeliśmy przecież pod jej łóżkiem, nic
więc dziwnego, że to tam skierowała stopy obute w sandałki. Wstrzymałam oddech,
kiedy Karin zrzucił z łózka nakrycie. Wtedy nie podlegało już wątpliwościom, że
czegoś szukała. Na wszelki wypadek rozglądnęłam się po wykładzinie. Gdyby
poszukiwana rzecz cudem znalazła się na podłodze, Karin mogłoby po nią sięgnąć,
a wtedy prawdopodobieństwo przetrwania tego marazmu bez przydybania dosięgnęłoby
zera.
- Chodź już! – Ktoś pośpieszał ją z zewnątrz.
Gdy chciałam lekko się wychylić, powstrzymał mnie chwyt wokół tali.
O
Boże!
Czekałam
na naganę, jednak Sasuke po prostu się do mnie wtulił. To znaczy – zapobiegł
tragedii, nie pozwalając mi zrobić głupstwa. Zapewne tak miało być to
postrzeganie, ale on przywarł do mnie jak małe dzieciątko, albo przeciwnie,
heroiczny obrońca, który uroczym gestem kładzie brodę na czubku głowy
księżniczki.
Napowietrzyłam
policzki – rumiane policzki, na które byłam potwornie zła. Ostatki czegoś
logicznego, co skrywało mi się w głowie, uświadamiały mi, że to dzieje się po
raz kolejny. Ulegam mu, kompletnie się w nim zatracam, zakochana i tylko
minimalnie rozczarowana tym, że nie robię niczego, aby to przyblokować. Rozmowy
Karin stały się szumem w tle, bezwartościowym dźwiękiem, którego zastępował
czyiś oddech. Czułam go dotkliwie na swoim uchu.
Trzaśnięcie.
Byliśmy
już wolni.
- Odeszła – szepnęłam nie dlatego, żeby się od
niego uwolnić. Postąpiłam chytrze, sprawdzając czy bezpieczeństwo coś zmieni.
Czy Sasuke się oddali? Czekałam sekundę, dwie, a potem dziesięć i nic się nie
wydarzyło.
- Czujesz to? – Usłyszałam, najeżając się na
ten dźwięk.
Napięcie
wzrosło, kiedy obrócił mnie na plecy, a sam ułożył się obok, niebywale blisko,
opierając ciężar głowy na wewnętrznej części swojej dłoni. Wybąkałam coś, co
słowem nazwać nie było można, a on nachylił się i spojrzał mi w oczy.
- Tak działa therma.
Therma, therma… Co tam therma? Nasze usta dzielił dystans tak
maleńki, że aż prosił, by go pokonać. Oczy Sasuke tak bajecznie połyskiwały
wśród ciemności, no i oddychał, sposobem, który powodował, że moje ciało
nerwowo się wierciło, jakby na nas obu czekało doznanie życia, a on złośliwie
przeciągał moment przed punktem kulminacyjnym.
- Dlatego wolałem, żebyś poszła spać – wyznał
cicho. – Nie chciałem, żeby doszło do takiej sytuacji.
Zapewne
chodziło mu o bliskość. O to, że przestałam gniewać się na własne rumieńce i
było mi już wszystko jedno, jak okropnie miażdżę swój honor i zaprzysiężenia.
Co mogło być lepsze na złamane serce od obecności osoby, która wyrządziła ci tą
krzywdę? Żadna muzyka, żaden tenis, żaden Kirisame Sanade… nic nie mogło równać
się z ulgą, której teraz doznawałam.
- Co, jeśli już tu jesteśmy? – Włożyłam ręce
do jego włosów i zaczęłam je przeczesywać. Sasuke nie protestował.
- Nie możemy tego zmarnować – odparł.
- Czyli… ja teraz ciebie chcę? – zapytałam dla
upewnienia.
- Wzrosło twoje napięcie seksualne.
O,
cholera! Brzmiało nadzwyczaj poważnie…
- Co w związku z tym?
- Wykorzystam to. – Sasuke był skoncentrowany,
kiedy zamierzał się już do pierwszego pocałunku. Niespodziewanie dodał coś
więcej, opierając usta na moich: – Tylko pamiętaj, że chciałem dobrze.
Chciałem, żeby to się nie działo, a teraz jest już za późno.
Położyłam
dłonie na jego policzkach. Przypływ odwagi był tak solidny, że wymknął mi się
spod kontroli:
- Tak, tak… to ja jestem winna. Pocałujesz
mnie dzisiaj, czy nie?
Z
dołu dobiegało Learn To Love Again i
podczas gdy wszyscy balowali na parkiecie, ja się całowałam. And our hearts are stronger than we know. Do
licha, człowiek czuł się wręcz grzeszny, doświadczając tak potężnej
przyjemności. Sasuke całował mnie nieskończenie, a ja tylko czekałam aż w ruch
pośle swoje ręce i da mi następny powód do radości. Tymczasem pozwalałam mu
czuć moje dłonie; wpierw na policzkach i w tym przypadku jedną z nich ujął,
przybliżając się do mnie. Drugą wykorzystałam do zabawy czarnymi puklami, a
kiedy obie były wolne przygarnęłam go do siebie i przebiegałam nimi po jego
plecach.
- Będę to pamiętać? – wykrztusiłam na
bezdechu, gdy zaczął obcałowywać moją szyję. Co śmieszne, wcale się tym nie
speszyłam. Ot, zwykłe następstwo napięcia seksualnego między dwojgiem ludzi. A
o zapis w pamięci musiałam zapytać. Tabletki, proszki i inne świństwa polewane
do drinków zazwyczaj dewastowały wspomnienia, a to było zbyt cenne, bym mogła
pozwolić sobie na stratę.
- Oboje będziemy to pamiętać – odpowiedział mi
matowym głosem.
Uch,
ścisnęłam jego policzki i naprowadziłam na moje usta. Wolałam być całowana w
tym miejscu, bo szyję blokowały jeszcze resztki logiki, nie do końca stłamszone
thermą.
Wyczułam,
że Sasuke chce objąć mnie w pasie, więc uniosłam nieznacznie ciężar ciała, by
pozwolić mu się tam dostać.
That you and I
could learn to love again
After all this
time
Maybe that is
how I knew you were the one
That you could
still believe in me again after all our trials.
Zdecydowanie
wolałam jak muzyka oddziaływała na mnie w ten sposób niż odbywało się to na
przykładnie kortu i piosenki A Day To
Remember. Wolałam, gdy wstrzykiwała we mnie energię i obiecywała, że nie
muszę niczym się zadręczać, że powinnam żyć tą chwilą, nie myśleć o jutrze.
Och,
Sasuke zsunął mi ramiączko sukienki. Wiedziałam, że powinno mnie to zmartwić,
ale byłam zbyt zajęta nauką boskiego całowania.
Aż
nagle do życia wróciły skazy wczorajszej nocy.
Nic nie czułem…
Doprawdy?
Może to therma tak na mnie wpływała,
ale nie ufałam tym słowom za grosz. Po pierwsze: Sasuke dobrał się wreszcie do
moich kudłów i policzków, zaczął głaskać je wolną ręką. Po drugie: Sasuke
intonacji używał może niepozornej, jednak oczy zawsze utrzymywały to skupienie
i nie od razu widoczny blask, który odbierałam jako zaczątek żądzy. Coś musiało
w tym być, prawda? Coś musiało go wabić do moich usta, zapraszać do uścisków i
serii urywanych oddechów dwojga ludzi. Czułam się jak bohaterka absurdalnej
komedii romantycznej i było mi z tym dobrze.
- Sasuke. – Oderwałam go od siebie, trzymając
jednak w pobliżu. Jego oczy delikatnie się rozwarły i właśnie wtedy zobaczyłam
w nich pożądliwość. – Wciąż nic nie czujesz? – zagadnęłam. – Nic a nic?
- Nie przerywaj – warknął i zabrał moje ręce,
żeby ułatwić sobie drogę do kolejnego pocałunku, lecz zanim wpił się mi w usta,
zdążył jeszcze wydyszeć: – Czuję za dużo. To dla ciebie niebezpiecznie.
I
nie dał mi możliwości reakcji.
Trwało
to jeszcze kilka minut, gdy byłam już na granicy eksplozji. To chyba tak
funkcjonowało – kiedy straszliwy smutek zastąpi się nagle olbrzymią radością,
jest ona bardziej doceniania. Therma przestała
mamić moje zmysły, kiedy oprzytomniałam za sprawą instynktu, który utrzymywał,
że coś jest nie w porządku. A i owszem: było. Sasuke zaczął chytrze krążyć
blisko moich piersi, a szczególnie tej nieznośnej luki w materiale pomiędzy
nimi. Wstyd mi było, bo na dobrą sprawę wcale nie miałam obowiązku go
zatrzymywać i w głębi intrygował mnie ciąg dalszy. Z drugiej strony odezwała
się ludzka mentalność. Miałam go upomnieć, lecz Uchiha wziął głęboki oddech,
jak przed dłuższym zanurzeniem w wodzie i zaprzestał następnych pieszczot.
- Hę? – wymsknęło mi się i, cholera, to
jednoznacznie sugerowało, że nie zamierzałam niczego przerywać. – Głupia therma! – dodałam na usprawiedliwienie.
Sasuke
opadł na wykładzinę.
- Dosyć.
- Właśnie – wymamrotałam, kładąc się obok. Było
to moje największe kłamstewko.
Leżeliśmy
w ciszy, przy akompaniującej nam muzyce z potańcówki. Ten, kto ustalał
kolejność piosenek, musiał przewidzieć, że właśnie teraz dziewczyna i chłopak
wpatrują się w dechy łóżka, a jedna ze stron próbuje pogodzić ogłupiające
działanie środka Sanady z tym, co podszeptuje serce. W każdym razie muzyka była
powolna i odprężająca.
Odwagi
miałam dość, ale i tak przymknęłam oczy, zabierając głos:
- Sasuke? Na czym to polega?
- Co? – odezwał się z rezerwą.
- To, co między nami kreujesz.
- Nie zapominaj, że to wszystko twoja wina.
Gdybyś mnie posłuchała…
- Nie nauczyłabym się całować – weszłam mu w
słowo, a na twarz wkradł mi się uśmiech. – Nie doznałabym… tego czegoś, co
ciężko przychodzi mi opisać. Hej, co teraz? Znów skłamiesz, żeby się mnie
pozbyć?
- Nie. – Poczułam, że się podnosi. Otworzyłam
oczy, a on przypatrywał mi się, leżąc bokiem, z policzkiem wspartym na dłoni. –
Czasami będę miał cholerną chęć na pocałunek.
- I znów to zrobimy?
- Dokładnie.
- Ale… będziesz robił to tylko ze mną, zgadza
się?
- Zgadza się.
Ciesz się dalej, kretynko – oburzył
się logiczny kawałek, który ku memu zaskoczeniu wciąż gdzieś we mnie tkwił.
Sparowałam to milczeniem. Do czegokolwiek doprowadziłam, nie mogłam pozbyć się
przeczucia, że zawarliśmy bardzo praktyczny pakt.
- Powiesz mi, dlaczego okłamałeś Ino? Albo kim
jest dla ciebie Sanada? – Pomyślałam, że warto wykorzystać te okoliczności.
Mimo, że serce się zlepiło, tajemnice nadal nas od siebie odgradzały.
Sasuke
się nie zgodził, tylko wziął mnie w ramiona i położył na swojej piersi.
- O nic nie pytać? – chlipnęłam, nie wiedząc
skąd pochodzi ten nagły przypływ łez. Może była to sprawka sukcesu. W końcu nie
musiałam dłużej zajadać smutku lukrowymi ciasteczkami, ani zmuszać się do
lektury, w której notabene wszystko kończyło się tak żałośnie dobrze.
- Dokładnie. – Westchnął. – Teraz będzie już
tylko ciężej.
- Cokolwiek masz na myśli, poradzę sobie.
- Śpij.
- Tutaj? – Zaskoczył mnie. Fakt faktem
poduszkę miałam jedyną w swoim rodzaju, a ciepełka mi nie brakowało i co
najważniejsze: przytulałam go! To mogło równać się przełamaniu kolejnej kłódki.
Dopiero teraz zaczynałam to sobie cenić. Sasuke był blisko. Z zaciśniętymi
oczami wzmocniłam swoją siłę.
- Tak, uduś mnie – zironizował.
Zamiast
przeprosić, posłuchałam urywek piosenki i powiedziałam sobie, że nie będę
przejmować się jutrem. Liczyło się tu i teraz, nieprawdaż? Ile porzekadeł
zawierało w sobie to przesłanie. W życiu
najważniejsze są tylko chwile.
Nie
myślałam więc o tym, do czego mogłoby dojść, gdyby ktoś zauważył nas w takim
miejscu. Nie obchodziły mnie ich konkluzje i pogłoski, które potem by
rozsiewano.
Teraz
jestem zakochana.
Jutro
będę dedukować, jak wiele poróżnia nasze relacje od typowych związków między
młodymi ludźmi. Jutro będę zachodzić w głowę, czemu tak łatwo daję się
przekupić. Jutro. Nie dzisiaj. Nie teraz.
- To nie będzie moja wina. Nie ja tego
chciałem. – Usłyszałam wyznanie Sasuke, jedno z tych, w których tkwiła szczypta
smutku. Zanim zdążyłam odnieść się do jego słów, poczułam się senna i
odpłynęłam z niepokojem odbitym na twarzy.
Byli tam sami, wzdłuż bram ich szkoły.
Ona gorliwie próbowała go zwerbować. Cały dzień chodziła za nim jak cień,
lekceważąc zdanie innych, nie rozumiejąc, że Sasuke Uchiha znajdował się na
szczycie czarnych list, nie tylko tych szkolnych. Wtedy walczyła o jego uwagę.
Wydawało jej się dziwne, że jest osoba tak bezczelnie ignorująca jej próby i z
nerwów dostał tym przeklętym kamykiem, kiedy nim cisnęła. Był to moment, w
którym spojrzał w jej oczy po raz pierwszy.
Już wtedy wiedział, że nie jest byle
kim. Wiedział, że będzie musiał się postarać, żeby wybić jej z głowy tą
przesadną odwagę i łatwowierność.
Nigdy nie rozumiał, dlaczego tak bardzo
w niego wierzyła. Tak samo niezrozumiała była dla niego jej cierpliwość: bo
nawet aniołowie mogliby o taką zabiegać. Zawsze pilnował, by zachowywać się
podle w stosunku do tej dziewczyny. Często odchodził, zostawiał, nie dbał o
nic, co było z nią powiązane. Trwało to tak długo aż sam zaczął zauważać, że
nie do końca spełnia się we własnych postanowieniach.
Jak mogłem do tego dopuścić? – pytał
się teraz, nikogo konkretnego, tak po prostu, żeby okazać swą złość. Poczuł
ulgę, gdy uścisk wokół niego zelżał: dziewczyna zasnęła. Obiecał sobie, że
pójdzie precz zaraz po tym, a mimo to leżał nieruchomo, wspominając i myśląc,
jak żałośnie wypadają w jego oczach tamte czasy.
Wreszcie się przemógł. Nie mógł
przecież bez końca mieć jej blisko siebie. To niebezpieczne. Dla niej. Dla
niego.
Ostrożnie odsunął ją od siebie i wylazł
spod łóżka. Następnie przyklęknął, by zabrać ją ze sobą. Nie spała spokojnie.
Twarz poorały jej zmarszczki, jakieś troski nie dawały jej spokoju i Sasuke
zganił sam siebie, bo prawdopodobnie powiedział za dużo. Jakiekolwiek dawał jej
znaki, ona i tak nie brała pod uwagę żadnego z nich. Zamarł chwilę nieruchomo,
ponieważ dziewczyna zaczęła się wiercić. Przeczekał, nie mówiąc ani słowa, a po
kilku sekundach wyprostował się, trzymając ją w ramionach.
- Doigrasz się. – Usłyszał i jego pierwszą
myślą było lunatykowanie niesionej osoby. Niestety, głos w ogóle się nie
zgadzał, a kiedy uniósł wzrok, zobaczył przy niedomkniętych drzwiach kobiecą
sylwetkę.
Temari no Sabaku.
Sasuke znał ją bardzo dobrze. Był
zarówno świadom, że charakterek ma ostry jak brzytwa i nie lubi, gdy ktoś
podkłada jej kłody pod nogi, a nawet jeśli, ona z zawsze bez trudu je
przeskakiwała, mszcząc się na wrogu. Sasuke pomyślał, że musi być jej wrogiem,
bo co innego można było wywnioskować, zastając go w tak idiotycznej chwili?
Zachował jednak spokój. Temari była
surowa, konsekwentna, ale przede wszystkim wyrozumiała. Gdyby myślała o tym, o
czym pomyślałby każdy inny, nie patrzyłaby na niego z takim spokojem.
Wobec tego Sasuke ułożył trzymaną
dziewczyną na łóżku i skierował się do drzwi.
Temari tamowała mu przejście tylko
chwilę. Zmierzyli się spojrzeniami, a później droga stała się wolna.
Przesiedział pod tym łóżkiem blisko godzinę. Nie miał pojęcia, skąd się tu wzięła,
ani w której chwili weszła do pomieszczenia, wiedział natomiast, że ufała mu
bardziej niż reszta i nie posądzała o najgorsze.
Chociaż zrobił coś naprawdę
koszmarnego.
- Musisz jej pilnować – powiedział przy
progach. – Pilnuj jej.
- Za to nie muszę ci chyba mówić, że jesteś
zdrowo szurnięty. – Westchnęła, ale było to westchnięcie, które dało Sasuke
pewność. – Musisz przestać robić jej krzywdę. Fizyczną bądź psychiczną. To nie
ma znaczenia. Chociaż Sakurze zazwyczaj bardziej szkodzi ta druga.
- Jest już za późno, więc tego nie zrobię.
Temari zmierzyła go podejrzliwym
wzrokiem. Przynajmniej doskonale wiedziała, że nikt nie obsypie ją
tłumaczeniem. Musi mu po prostu zaufać.
Sasuke wyszedł i czuł jak dziewczyna
pali spojrzeniem jego plecy, dopóki nie skręcił korytarzem w stronę schodów.
Od autorki: PJONA
LUDZIE! Dłuższego rozdziału na GAT nie było i jestem pod wrażeniem, że mimo
objętości napisałam go w tak krótkim czasie. Ale to chyba możecie zawdzięczać
Miku, bo choć wyścig z nią przegrałam, to przynajmniej dupsko spięłam i pisałam
całe święta. Ale wiadomo, porażka jest jednorazowa B|, a potajemnie jako
porażki tego nie traktuję, bo rozdział mom dłuższy. Haa, handluj z tym!
+Zajrzyjcie
do zakładki „Muzyka” po piosenki z
rozdziału. Szczególnie polecam End Of Me.
A teraz
macie, popłaczcie się:
A
tak poza tym to Szczęśliwego Nowego Roku dla wszystkich moich skarbów,
komentujących i cichociemnych. Każdego bardzo sobie cenię <3. Pamiętajcie,
że każdy następny rok musi być lepszy od poprzedniego.
Noworoczne
postanowienia większości społeczeństwa?
1. Schudnąć
2. Schudnąć
3. Schudnąć
Suchar dnia.*
Rozdział świetny. Te momenty SasuSaku no nie mogę .Kiedy się pojawi brat Saska,już nie mogę się doczekać, jestem bardzo niecierpliwa.Jestem też ciekawa co Sasek czuje do Sakurci.Mam nadzieje że niedługo się dowiem.Czekam niecierpliwie na kolejną notki i życzę duuuużo weny.
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział i tylko chcę więcej :D Sakura zachowuje się trochę jak taka mała dziewczynka, której wszystko trzeba wytłumaczyć ;p To życzę ci Szczęśliwego Nowego Roku, weny i czego tam sobie jeszcze pragniesz :D
OdpowiedzUsuńHej ._. Ona się wcale tak nie zachowuje. Przynajmniej robię wszystko, co w mocy autora, żeby nie była Sakurą z moich poprzednich blogów, czytaj: tępą i nierozgarniętą. True story.
UsuńOna nie jest małą dziewczynką, ona ma 18 LAT! <3
Dziękuję za komentarz. Jeżeli odebrałaś takie wrażenie, muszę popracować nad jej postacią >.<
Pozdrawiam!
Chodziło mi o to, że wiesz pyta się Temari o wszystko jak taka mała dziewczynka, która jest ciekawa świata, ale jest też dojrzała na swój sposób :) I wcale nie uważam, że jest taką samą Sakurą jak na twoich poprzednich blogach :D I twierdzę też, że jej charakter jest, eee, no taki wiesz... O! Że nie jest irytująca i w ogóle tępa i ten teges XD
UsuńTen komentarz troche nieskładny jest ale co tam :) Myślę, że wiesz już o co mi chodzi :) Pozdrawiam :)
Za każdym razem gdy czytam Twoje blogi tak samo mnie oczarowują. Rozdział świetny, czekamy na kolejny, kolejne i kolejne <3 <3
OdpowiedzUsuńUwielbiam wrócić do domu, włączyć laptopa i ujrzeć nowy rozdział do czytania :D Wtedy czuję się tak ... niesamowicie szczęśliwa :D :D
OdpowiedzUsuńNotka oczywiście obłędna !!! Najbardziej ciekawiła mnie druga połowa, fragment z Sanadą ( chyba tak mu szło xD ) Co za wstręciuch !!! Chciał wykorzystać Sakurę ale na horyzoncie pokazał się SuperUchiha i wybawił Haruno z opresji, z której nie zdawała sobie sprawy. Moment w jej pokoju był ah ah :D Kto by pomyślał ( oprócz Ciebie :P ) że oni tak skończą w ten wieczór :D Po prostu miodzio :D Ciekawi mnie o co chodzi z tym niebezpieczeństwem dla Sakury i Sasuke ? Hmm... Ogólnie robi się bardziej zagadkowo :P Kocham to ! :D Mina Saska gdy zobaczył Temari w pokoju pewnie musiała być bezcenna xD Ona wydaje się na taką co wiele wie albo przypuszcza ... Uwielbiam sposób jaką tu przedstawiasz jej postać :D ( o matko ale to bez składnie napisałam ^^" )
Akemi jesteś po prostu WIELKA pisząc GAT :D :D Zawsze czytam z zapartym tchem, bo wiem, że nie zawiedziesz i wszystko może się tu wydarzyć :D:D
Życzę Ci Szczęśliwego Nowego Roku i oby był jeszcze lepszy niż ten a oprócz tego bardzo dużo weny na 2014 :D :D Tak więc DO SIEGO !!!! :D :D A teraz lecę dać komenta do Mikuś, bo mnie zlinczuje :P :P Buziaki kochana :*
Ja z kolei uwielbiam ten moment, jak rozdział wreszcie opublikuję. xD
UsuńHmm, ja to czułam, że wszyscy wezmą mnie za wstręciucha i nie będą spodziewać się, że reunion SasuSaku nastąpi tak szybko. Hyhy, Akemii lubi zaskakiwać, oj lubi B|
A tak btw, masz rację. Nowy rozdział dopiero za rok .__.
Dziękuję za komentarz/życzenia, a to drugie jak najbardziej odwzajemniam.
Bajo. <3
Hah! Muszę to powiedzieć...
OdpowiedzUsuńA day to remember.... dostałam bilet na ich koncert od siostry. Idę w lutym! I teraz ty z tym się handluj ]:-> CHA! XD
Tyyy.... to ile ten rozdział ma stron w takim razie O.o
Co do rozdziału.... ahhh... napoczątku jak ten dwukolorowy się pojawił, to pierwsza myśl jaka mi przeszła to -> odmłodzona wersja Zetsu loool! XD
Tyy... czyli że co.... mój i Ann mistery plan poszedł w pizdu ? Cal to nie Itaś ?! :( I nasze spekulacje poszły hen hen daleko... A my już myślałyśmy. Ale i tak Itaś się wreszcie pojawił! Nie osobiście, ale też może być! Tylko teraz kim jest Cal? Jakiś stary kumpel Itaśka? Chyba tak... nie wiem już, rozwaliłaś mój system Akemii. Popsułaś jakże piękny plan, jaki twoja guru posiadała.
No ale zaczynam od końca...
Temari w tym rozdziale jest taka jaka powinna być! Idealna Temari No Sabaku, która wie po której stronie stanąć. I na dodatek ta końcówka z Saskiem. Nie oceniała go, nie wrzeszczała na niego, jakby to Ino zrobiła. I wbrew pozorom zostawiła Saska z jakimś kredytem na przyszłość.
Sądziłam, że ta sprawa z poprzednim towarzyszem Sasuke do referatów była jakaś śmierdząca. Ale nigdy w życiu nie sspodziewałabym się, że ten gościu pojawi się po tym roku czasu, czyli ile to tam minęło i taką akcję wywinie z thermą. I ogóle Sakura oberwała za jej bardzo bliską znajomość z Sasukę. HA! Ale tym razem nie okłamał jej! Powiedział że czuję ! YEAH! XD Wiwaty na sali! XD Mikulina gdyby mogła to by wrzeszczała, ale nadal ledwo co mówię xD Ta akcja pod łóżkiem byłam boska! I kto by pomyślał... wszystko przez taką jędze jak Karin. Ale to było takie magiczne! Ha! Therma jednak się przydała... no dobra wątpie by ktoś chciałby być pod takim środkiem, ale skoro to nie była pigułka gwałtu, to mnie nieco uspokoiło ;)
No dobra ten komentarz, raczej nie będzie taki długi jak poprzedni, no ale jest! :D /
Ahh i jeszcze jedno! Wreszcie co niektórzy wiedzą, że to nie Sasuke uderzył Sakurę! I tak powinno być! ;D
No dobra Akemii nie powiem co teraz idę robić, by bardziej cię nie zdeprymować! ;D
Ogromnych pokladów weny Akemii ci życzę na nowy rok! ;)
Byeeee ;*
Ja wiem co ty idziesz robić, mendo niewyżyta! Już cię do pisania 12stki ciągnie, już... >.<
UsuńHyhy, ja ci powiem, żebyś się z tego biletu tak nie cieszyła, bo prędzej czy później ci go zapier*ole - kij z tym, że dzielą nad tysiące kilometrów, jestem Akemii, dam radę B|
Ten się handluje, kto się handluje ostatni!
I nie porównuj mi Sanady do Zetsu .__. Ech, zero szacunku do postaci autora, zero! A to, że ma heterochromie to taka moja fantazyja <3
Tobie weny na nowy rok życzyć nie trzeba .__.
To jest dopiero deprymujące.
Ale życzę ci jak najwięcej ilości pomysłów, które potem przelejesz z weną na Google Drive/Worda <3
Oj ciągnie, ciągnie... i to zawsze po przeczytaniu czegoś u ciebie xD iii.. no wena jest xD Pluuus no korci mnie shannaro, aż nie dojdę do pewnego momentu no! więc muszę pisać! :D
UsuńNiezapierniczyć, niezapierniczysz mi tych biletów nic z tego :3
Ejjj... ale ja nawet nie wiem co to jest ta cała heterochromia, aż zaraz chyba spytam się wujka gooogle xD Ale to coś z tymi oczami co? No ale co miałam sobie pomyśleć, jak na początku był w kominiarce :D Jak już go pokazałaś jako blondynka to wiedziałam, że to nie Zetsu :D
Pomysły są i mam nadzieję, że będą ! :) I wzajemnie Akemii! ;*
Rozdział cud miód i orzeszki <3 <3
OdpowiedzUsuńJeśli tak mają wyglądać rozdziały u Ciebie i Miku-chan po rywalizacji kto pierwszy opublikuje to ścigajcie się nadal ;) :)
Kiba w dzisiejszym rozdziale wymiatał :D Tak pocisnąć po Ino <3 <3 Oj należało jej się !!
I moja teza że ten Cal jest zły legła w gruzach. On kumplem Itachi'ego ?? o.O Zaskoczyłaś mnie tym kompletnie i tym, że jest tak jakby niańką Sasuke. No i te jego pobłażanie w stosunku do Kiby i jego przemycanego alkocholu xD
Brawa też dla Temari!! :) Zachowała się jak prawdziwa przyjaciółka. Nie ocenia też ludzi od razu i trafnie wyciąga wnioski :) Ino teraz bedzie sobie musiała ostro zapracować , żeby Sakura jej kompletnie wybaczyła.
Sanada ... Wykreowałaś bardzo przystojnego i tajemniczego a zarazem okropnego dupka. Dosypywać narkotyk ( nie wiem czy to się zalicza do narkotyków) do soku i potem wykorzystać dziewczynę ... Chociaż gdyby to była pigułka gwałtu to pewnie Sasuke wszczął by z nim bójkę na środku sali.
Sanada pewnie jeszcze nie raz będzie próbował namieszać, Nie mylę się ? ;)
Momenty SasuSaku <3 <3 <3
A jednak czuł skubany xD xD Nie sądziłam, że tak szybko będę mogła znów przeczytać jak sie całują i są szczęśliwi ;)
Zaskoczyłaś mnie takim obrotem spraw.
Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału, żeby się dowiedzieć jak teraz będą wyglądały ich relacje. :) I czy Sasuke zwierzy się Sakurze z chociaż części swoich tajemnic, lub ona sama się o nich dowie :D
Jeśli chodzi o porażki to przyznaję że Sakura zachowywała się jak mała dziewczynka ;P ale takie zachowanie do niej pasuje
Pozdrawiam i życzę udanego Sylwestra i Szczęśliwego Nowego Roku !! :*
Rywalizacja może i dała kopa w dupę, ale, geez, moje oczy teraz się buntują ._. Za dużo przed lapkiem, zdecydowanie.
UsuńAle warto było.
Ej, ej. Zostańmy przy tym, że to jednak nie był narkotyk, bo Akemii jest ich przeciwnikiem. To środek odurzający, który narkotykiem nie jest. The end. XD (there's no logic here...)
Hehee, wszyscy w szoku, że SasuSaku wróciło tak szybko. Ja taka okrutna nie jestem, żeby ich rozdzielać na dłuższy czas. <3 Wystarczy, że Masashi torturuje ich w mandze :c
Dzięki za komentarz, z tą Sakurą to ja sobie wezmę do serca >.<
I również życzę udanego Sylwka ;D
Dziękuję ;)
UsuńAhhh, zawiodłam na całej linii! Wiem, obiecałam Ci, że moja notka pojawi się przed Twoją, ale kompletnie straciłam wolny czas. Od naszej ostatniej rozmowy nie miałam nawet chwilki, żeby posadzić tyłek przed komputer, a tak nie powinno być! Mari powinna mieć więcej czasu na pisanie, żeby Cię nie zawodzić. I szykuję się na biczowanie, bo zapewne mi je zaserwujesz!
OdpowiedzUsuńHmm, na rozdział ocenię Ci w drugim komentarzu, bo na razie go nie przeczytałam. PISZĘ. A raczej dopisuję. Końcówkę! Ahh, spięłam się dziś, chociaż kokosów nie oczekuj, jak mówiłam, moje notki chyba nigdy nie będą jakoś specjalnie długie.
Przeczytałam jeden komentarz... powinien mieć wielki znak: SPOILER. ;(
No, moja droga, Ty wiesz, że Cię uwielbiam i jesteś moją weną, więc będę pisać szybciej, jeśli częściej będziemy rozmawiać (tak, to szantaż!). :* Więc doo... za kilkadziesiąt minut zapewne, w kolejnym komentarzu (ah, będę Ci śmiecić na blogu).
Mari <3
Masz rację, dostaniesz porządny opieprz, jak tylko uda mi się złapać cię na Gadu. Przygotuj się!
UsuńBTW, minęło kilkadziesiąt minut, a nawet kilkanaście godzin, a ja komentarza nie widzę .__.
Maaari, jak możesz?
Czeekam :3
(i nie próbuj chować się przede mną na Gadu, ja mam radar i złapię cię, kiedy będziesz siedzieć na niewidoku) xD Tak, bój się!
Okej, wróciłam po kilku godzinach, ale tak to jest, kiedy czytasz rozdział na komórce i kończysz po 3 w nocy, haha. Ale czego dla Ciebie się nie robi? No, kolejnej obietnicy bym nie złamała.
UsuńWieesz dobrze, jaka jest moja reakcja na ten rozdział. Ostatnio skrzyczałam Cię za zachowanie Sasuke, teraz się wręcz rozpływam! Książę na białym rumaku przybywa na ratunek, haha!
Kocham też Twoją wersję Tameri! Kiedy na niektórych blogach prawie jej nie widujemy, Ty spowodowałaś, że jest tak zajebista i asfgshjsj, że nabieram do niej sympatii!
Mam wieeelki zaciesz na twarzy i mam nadzieję, że nie zniknie, kiedy będę czytała kolejny rozdział! Ja wiem, że Ty lubisz wszystkich zaskakiwać. Chociaż teraz będę cierpiała z ciekawości. Dziewczyno, Ty wiesz jak Cię kocham i nic na to nie poradzę, bo jesteś zbyt dobrą pisarką!
Ślę Ci teraz wieelkie i mocne uściski
Musimy częściej rozmawiać na GG!
Mari
<3
Masz wyczucie czasu, nie ma co, Mari. XD
UsuńNo cholera, moja droga, pisałam ten komentarz od kilku minut, nie było jeszcze Twojego, haha! A jak chcesz dać mi ochrzan, to z pokorą czekam na GG XD
UsuńJedyne co mogę powiedzieć to że jestem wielce uszczęśliwiona gdyż rozdział jest boski a poza tym drugi w tym miesiącu. Cieszę się że Sasuke w końcu się przełamał :D pozdrawiam i życzę hucznego sylwestra i szczęśliwego nowego roku oraz spełnienia postanowień noworocznych :* Lilka901 :)
OdpowiedzUsuńJa pieHdolę, Akemii... <3
OdpowiedzUsuńSzukam słów i znaleźć ich nie mogę.
Scena (pod) łóżkowa była tak genialna, że w życiu na coś takiego mój upośledzony mózg by nie wpadl. ♡.♡ Jutro coś dluzszego napisze, bo nie chce mi sie juz nawalać na telefonie. Ale kisiel w gaciach byl. No i po tym rozdziale kocham Sasuke jeszcze mocniej, choć nie wiem czy bardziej sie jeszcze da. W ogóle to ja nie wiem czy ja jestem w jakikolwiek sposób przydatna, biorąc pod uwagę te moje chaotyczne komentarze, ale uwierz mi, że staram sie byc dobrym czytelnikiem, który dba o swojego ulubionego autora i czasem go zbeszta, choć zazwyczaj chwali. ^^ Dobra, moje zdanie nie maja żadnego ladu i skladu. Ej, to bylo zajebiste i dobranoc. ♡.♡
Tyy... Nie wyjeżdżaj mi tu z takimi głupotami, ja ci mówiłam chyba, gdzie wieszam twoje komentarze. Mówiłam, prawda? I jak po takim zwierzeniu możesz myśleć, że jesteś nieprzydatna? .__.
UsuńZajebiście to się czytało tą twoją zapowiedź komentarza tuż przed snem. I człowiek zasypia z wielkim bananem na ustach, takie true :3
(Hehe) czekam i pozdrawiam <2 + 1
Nieeeeeeeeeeee mam siły dziś tego doczytać. Ba! Przeczytałam zaledwie dwie sceny, a moje oczy już podziękowały, zupełnie wymęczone dzisiejszym maratonem pt. "Nadrobić wszystkie zaległości na blogach!". A że ubiegłej nocy spałam ledwie ponad 6h, to już dosłownie padam na twarz. Ale postanowiłam, że skomentuję ci to, co już przeczytałam. A masz, mendo, co nie życzyła mi weny! (A Miku kazała mi wytknąć, że nie skomentowałaś jej nawet 10-tki, pff!)
OdpowiedzUsuńPierwsza scena, a ty już podbiłaś moje serce jak cholera <3 TEMARI <3 Dlaczego ona u ciebie jest taka zajebista? Matko no... Czuję się źle z samą sobą, bo w takich chwilach uświadamiam sobie, że chyba źle ukazuję Temari u siebie. To takie przykre i motywujące zarazem, ech... Koniec moich smętów!
Oprócz Temari, to ta scena mnie niesamowicie wzruszyła. Znowu przypomniałam sobie, za co tak bardzo pokochałam twoją twórczość - właśnie za te opisy smutnych scen, kiedy uczucia głównej bohaterki rozrywają ci serce <3 Nie wypytuje nachalnie (jak Ino), nie krzyczy za głupotę (jak Ino), rozumie, kiedy się mówi "to nie Sasuke" (nie tak jak Ino), no i przytula, a nie dobija człowieka (jak Ino xd). I jeszcze takie mądre rzeczy gada! *,* Aj, czekaj. Przecież ja miałam odejść od tematu Temari >.< To od początku! Strasznie współczułam Sakurze, kiedy każdy wokół obwiniał Sasuke za jej krzywdę na twarzy. Zarówno w tym, jak i w poprzednim rozdziale. Bo niby to było "oczywiste", ale cholera! Ludzie mogliby czasem ruszyć łepetyną.. I Naruto! Wkurzył mnie niesamowicie w poprzednim rozdziale zarówno tym, jak przerwał im pocałunek, jak i tym, że się potem do niczego nie chciał przyznać. Ughh, udusić, zabić, zakopać w tym lesie. Jak nic. Dlatego jak Haruno na niego naskoczyła, to normalnie aż miałam ochotę jej zawtórować, ale się powstrzymałam, bo siostra za ścianą już spała xd Dobra, koniec z tą sceną.
Ten gostek z heteroczymśtam... to ten przyjaciel Sasuke? Takie było moje pierwsze skojarzenie, po tym, jak sobie przekalkulowałam, że nie znam nikogo w "Naruto" z takimi magicznymi oczkami. Bo skoro nie znam, to musi być ktoś nowy... PRZYJACIEL SASUKE, NO A JAKŻE! Mam rację? ;> Dum dum, aż mnie korci, żeby już wiedzieć. A co jest irytujące, że ja piszę ten komentarz na omacka, bo nawet nie wiem co się do końca tego rozdziału stanie :O Może wyjawisz w nim jeszcze tożsamość nowego gostka? Naaaaah. To by było zbyt proste, a ty to przecież Akemii - tu zawsze jest pełno zagadek.
Wracając do gostka - polubiłam go, za ten tekst, że mimo że ma maskę, to Sakura i tak pewnie uznała go za przystojnego XDD Dobreeee!
Zasypiam. Dobranoc <3 Odezwę się jeszcze z drugą częścią po przeczytaniu do końca :)
Świetnie, jeszcze mi ucięło część komentarza >.< Tam przed "Nie wypytuje nachalnie (jak Ino)..." było jeszcze coś na kształt "Strasznie współczułam Sakurze, a zarazem zazdrościłam takie przyjaciółki jak Temari. No skarb!"
UsuńTyle. Dobranoc <3 (again..)
O matuuluuuu.... Ja tu się rozanieliłam normalnie *,* Ty to chyba jednak kiedyś sprawisz, że twoje życzenie z kartki świątecznej się spełni - pokocham Sasuke tak mocno jak Shikamaru (nie wierzę, że to piszę :o). No ta scena (pod)łóżkowa - jak ją ładnie Ann nazwała - była przecudna! Czytałam ją z wielkim bananem na twarzy, niemal podskakując w łóżku, w dodatku jeszcze piszczałam na niektórych momentach jak ostatnia wariatka. Co się ze mną dzieje? Co TY dziewczyno ze mną robisz? No nie wierzę, nie wierzę... Aż ciężko mi było zapanować nad normalnym oddechem, tak wszystko przeżywałam razem z Sakurą. No i Sasuke się przyznał! "Czuję za dużo" - a mogłoby się wydawać, że to tylko trzy słowa. Błąd! To AŻ trzy słowa, które roztopiły moje serce, w którym robię powoli miejsce Sasuke. Póki co ma zaledwie skrawek, bo Shikamaru się rozpycha, ale może kiedyś uda mu się zawalczyć o więcej, he he...
UsuńEch, koniec tych zachwytów nad niewłaściwą osobą. Teraz czas na Temari - znowu, ha! Ach, rozpieszczasz mnie Akemii <3 Tak dużo Temari w jednym rozdziale, to chyba tylko u siebie czytałam xd Rozpieszczaj mnie dalej! Bo ona mi idealnie pasuje na stróża Sakury, na osobę, która jako jedyna wierzy w Sasuke, ale też nie boi się go ostrzec i dać bury. Rozpieszczaj, rozpieszczaj! <3 Bo chusteczka lubi być rozpieszczana :3
Hmm... no ale z tym typem w kolorowych oczach nie trafiłam. Szlag by to. A już się jarałam, że mogę mieć rację, ale jednak nie - musiałaś zrobić coś nie podobnego do siebie i wyznać jego tożsamość w tym samym rozdziale, co się pojawił, uch. Ale niech będzie. I właśnie! Cal to jednak nie Itacz! A ty skubana, to tylko jego koleżka, no ładnie.. Ale co w takim razie z Itachim? Gdzieś wyjechał? Wielki biznesmen? Wkroczy niedługo? Och, mam przeczucie, że tak. Swoją droga, ciekawe jest nastawienie Sasuke do niego i tego całego Cala. Nie wiem jak mam to odbierać: nienawidzi swojego brata, czy nie? Hmm...
Ach, ten komentarz wgl nie ma sensu. Więc go zakończę. I tak już napisałam dosyć głupot xd
Pozdrawiam i WENY! <3 Ścigaj się częściej z Miku ^^
P.S. Nienawiść do Sasuke - R.I.P [*] Mam żałobę....
Jeszcze jednym ci zaspamuję. Tekst rozdziału: Z Internetu XD Ach, te Internety, Internety....
UsuńI ten obrazek co wstawiłaś na końcu z self-five - geniusz! Już opanowałam ten trick B|
Łohoho, Chusti, widać, że coś ci na sumieniu leży, skoro z takim komentarzem wyjechałaś B|
UsuńCzyżby żal dupę ściskał po tym, że w tak brutalny sposób nie skomentowałaś poprzedniego postu? (Hehe).
I jestem taka, taka dumna, że pokochałaś wreszcie mojego Sasuke, chaa! Czyli coś jednak z tej mojej kartki świątecznej się spełniło. Magia świąt, powiadam ci ;D Ja wiem, że on w anime/mandze taki ch*j trochę, no ale poczekaj ty jak wojnę zwyciężą i będzie happy end - wtedy nie będziesz wiedziałam kto to Shikamaru, buhahaha.
A ty wiesz, że Temari to stworzyłam, inspirując się twoją sympatią do tej postaci i nie żałuję tego ani trochę. Jej charakterek jest tu bardzo przydatny i chociaż rzadko widuje się ją w anime, to wiedziałam, że jest zajebista i Chusteczkowy blog mi o tym przypomniał. Tak, tak <3
I skoro popełniłam straszny błąd, nie dopisując tego na kartce zrobię to tutaj - weny, TERAZ jeszcze w tym roku i następnych pokładów na rok 2014 ;D
Piosenki z notki są fantastyczne, nie wspominając już o samym rozdziale bo wyszedł boski, przenajlepszy( nowe słownictwo wymyślam, przez te twoje fenomenalne rozdziały Akemii :D) Wreszcie ich uczucia względem siebie zaczynają wychodzić na wierzch, co niezwykle mnie cieszy. Ale bohatera stworzyłaś, ten Sanada mimo, że przystojny i tajemniczy to taki dupek. Co za postrzelony pomysł żeby nie winnej osobie dosypywać proszki do soku po czym sam go wypić i próbować dziewczynę jak to określił ,,przetestować,,.Niemniej jednak sądzę, że dzięki niemu będziemy jeszcze świadkami Sasuke w roli bohatera, co również będzie niezwykle ciekawe. Akemii w nadchodzącym 2014 roku życzę Ci dużo weny, szczęścia, miłości, zdrowia, braku problemów z matmy i wielu więcej fanów na GAT. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńYuki-chan
Więc zawsze jestem jedną z tych cichych czytelników, ale dziś nadszedł czas by to zmienić :D Wybacz, że dopiero teraz, ale jak to mówią "lepiej późno niż wcale" :)
OdpowiedzUsuńRozdział cud, miód i malina! :D Dziewczyno skąd Ty bierzesz te teksty i porównania? To jest po prostu.. po prostu.. hmm.. brak słów, normalnie..
A gdy przeczytałam o kolesiu z różnokolorowymi oczami byłam pod wrażeniem, że wiedziałaś, że to heterochromia. Sama jestem obdarzona przez matkę naturę podobnymi oczami :D już nie raz ludzie gapili się na mnie ze zdziwieniem w różnych miejscach, właśnie reakcja Sakury na widok oczu była podobna do tych z którymi często się spotykam ;p
Taką Temari jaką jest w twoim opowiadaniu uwielbiam. Ma niezwykle dobre podejście do wszystkiego i nawet zaufała Sasuke. Niech będzie więcej Temari! :)
Sasuke był taki na swój sposób czuły i opiekuńczy w stosunku do Sakury. Och, oby był taki non stop :D A gdy zaczęli się całować i kiedy zsunął ramiączko Haruno to pomyślałam, że serio do czegoś dojdzie ;p Mniejsza..
Już powoli Pan Uchiha traci swoją "maskę" co mnie niesamowicie cieszy :D
Nie mogę doczekać się następnego rozdziału, bo okrutnie ciekawi mnie to jak będą teraz wyglądały relacje między Sakurą a Sasuke i czy on dotrzyma warunków ich "paktu". Jejku, coś jeszcze miałam napisać i oczywiście zapomniałam :/ No trudno..
Pozdrawiam i życzę weny :D A i jeszcze coś..
Życzę dobrej zabawy w Sylwestra i Szczęśliwego Nowego Roku! :*
Asia :D
Ach, kocham, kiedy cichociemni się przełamują! I bardzo dziękuję, że postanowiłaś napisać ten komentarz :3
UsuńPowiem ci, że od kiedy zobaczyłam jak cudowne oczy ma moja sąsiadka, od zawsze marzyło mi się mieć różnobarwność tęczówek, a gdy byłam malutka i głupiutka to myślałam, że da się to wywołać (XD), więc czytałam na Internetach różne artykuły.
No i wiadomo, skoro ja nie mogłam tego mieć, to trzea było pocisnąć to jakieś postaci, a nad Sanadą myślałam tak długo, że padło na niego ;D
Btw, zazdroszczę ci :c
Pewno gdybym cię spotkała też gapiłabym się jak wszyscy, ale głównie bym podziwiała ^.^
Również pozdrawiam.
I dobrej zabawy na Sylwku B|
Ty kobieto to chyba chcesz, abym na serio zeszła na zawał. Już się przygotowałam, że będzie co nieco pod łóżkiem (O.o) a tu duuuupa... ><"
OdpowiedzUsuńA ja mam takie wrażenie, że Cal to jakiś kuzyn (bądź ktokolwiek) z rodzinki Uchiha. No, ewentualnie przyjaciel Itaśka.
Współczuję Saku tego, że zakochała się w takim cholernie intrygującym draniu... Przecież to jest aż zbrodnia, żeby przyciągać i odrzucać, przyciągać i odrzucać... I tak (pewnie) w nieskończoność... Ja to bym od razu na stos posłała, albo inną torturę ]:-> i patrzeć jak krzyczy w niebogłosy buahahahahahahah...~! (Taaaak, Angie jest psychiczna.... <- nie kwestionować)
Nazwę tego specyfiku sama wymysliłaś, czy rzeczywiśnie takie cóś istnieje?
No cóż mogę jeszcze napisać? W pizdu wyczapisty rozdział, aż braciaka wyganiałam (bo chciał lapka) z pokoju, żeby tylko przeczytać.
Oryginalnością nie walnęłam, ale to cała ja :)
Pozdrawiam gorrrrąco (bo w takie zimno inaczej sie nie da)
:*
P.S. Jeżeli dalej będziesz tak świetnie pisać, to pamiętaj - kiedyś będziesz mieć mnie na sumieniu :)
Rozdział niby najdłuższy, a mnie czytało się go najszybciej ze wszystkich.
OdpowiedzUsuńScena, gdy Sakura "strzeliła" w Sasuke z "pistoletu" była tak genialna, że przeczytałam ją dwa razy. I szczerze, to myślałam, że trochę bardziej przeciągniesz tą niechęć między nimi, a tu takie pocałunki. Ale czuł coś, czuł! Ha! Mówiłam, że coś czuje. Kłamca jeden od siedmiu boleści.
Dziwny typ z tego Sanady. Choć kolor jego oczu całkowicie mnie urzekł, tak samo jak dołki w policzkach. Ach, cudny obraz powstał w mojej wyobraźni :3
Ale oczywiście Sasuke wygrywa! Bruneci górą!
Chyba nie muszę pisać, że scena pod łóżkiem całkowicie mnie oczarowała, bo pewnie wszyscy poinformowali Cię o tym w komentarzach powyżej. Ogólnie to bardzo oryginalny pomysł. Zamiast zwyczajowo na łóżku, mamy pocałunki pod łóżkiem. Ha! Takie są nawet lepsze.
Ino mnie okropnie denerwowała w tym rozdziale, ale Temari z kolei wykazała się jako przyjaciółka. Ta bezinteresowność i dbanie o ludzi. Super jest!
Co tu dużo mówić: rozdział był mistrzowski, zresztą tak samo jak poprzednie. Osiągnę kiedyś taki poziom jak Ty, teraz sobie to obiecuje! Mogę spokojnie napisać, że czekam nie tylko na następny rozdział, ale i na Twoją książkę, którą zamierzasz czytać w przyszłości. Na pewno będzie świetna :)
Pozdrawiam!
O fuck, pierwszy raz blogspot dał mi limit znaków O.O co się dzieje? Dam to na dwie części XD
OdpowiedzUsuńO. MÓJ. BOŻE. Nie wiem, który raz już z kolei zaczynam tak tutaj swój komentarz, ale kij z tym! GAT jest chyba najbardziej szokujących, jak dla mnie, blogiem z tych, które wyszły spod Twojego pióra. Pierwszy raz udało mi się tak trafić, ze wchodzę, a tu 100% i chyba zostanę pozwana o gwałt i to wielokrotny na guziku F5. Swoją droga mu współczuje. Takie napalone na GAT dziecko jak ja, ugh masakra xD Rozdział to majstersztyk. Coś czuje, ze z każdym następnym będę mówiła "ten był zdecydowanie najlepszy", a tu bach!, Akemii dodaje nowy rozdział i to on okazuje się być jeszcze lepszy. Magia xDJestem wdzięczna Miku, ze przez wasze małe zawody dostaliśmy nowy rozdział, do tego taki długi. Normalnie w niebie jestem! Co do rozdziału samego w sobie - ten nowy chłopak, którego imienia nie zapamiętałem, a nie mam już czasu na szukanie, jest dziwny, ale pomógł, baaaaardzo pomógł ;3 a! Wiem! Sanada! (Co swoją droga autokorekta poprawia mi na Samara xDDD) i ma rożne tęczówki *^* supcio. On to kolejna tajemnica, których z reszta tu nie miara, ale to dobrze, wspaniałe. Sakura jest biedna. Współczuje jej i zazdroszczę zarazem. Naprawdę. Ach ten Sasuke i jego "występki". Jest taki cudowny, a zarazem straszny. Ma w sobie tyle tajemnic, ze rozsadza mnie, bo chce je wszystkie poznać. Tu i teraz .____. Therma... Nie wiem czy to wymyśliłas na potrzeby opowiadania, czy nie, bo o tym nie słyszałam, ale poszukam, może tylko ja jestem takim downem. Ona tez była bardzo pomocna, baaaaaaaardzo <3 aż po prostu stanę się jej fanem xD cała ta akcja pod łóżkiem, jak Karin weszła, wyszła. Jak kazał jej spać, bo wiedział, że tak będzie. A potem było za późno. Jak leżeli i on ja objął. Jak powiedział, ze to ona tego chciała, ze oboje bedą pamietać to, co miedzy nimi zaszło. Istna ambrozja dla moich zmysłów czytelniczych. To, ze therma tak pobudzila Sakure, a Sasuke to tak pięknie wykorzystał <3 no i nareszcie niektórzy poznali prawdę. Wkurzyła mnie postawa Naruto, bo nie chodziło przecież o oznajmianie wszem i wobec, ze to nie Sasuke, ale chociaż mógłby przestać milczeć przy najbliższych dla niego osobach i przynajmniej im to wytłumaczyć. Ino tez nie lepsza.
Próbowałam postawić się na jej miejscu, jak to dla niej wyglądało, ale nie usprawiedliwia to jej. Zdenerwowała mnie tutaj strasznie. Ona i Naruto. Kiba jest tutaj miszczem. Dopieka Ino, ma swoje małe zapasy, ogólnie lubię go tutaj. To samo Temari. Lubię ja pod każda postacia, bo jako oryginalna postać od samego Kishimoto bardzo mi się podoba i ja lubię. Tutaj to uczucie się jeszcze bardziej potęguje. Dobra z niej przyjaciółka. To, co powiedziała Sasuke pod koniec <3 szczególnie po tym, jak zastała go w swoim pokoju z Sakura w takiej sytuacji. No i te jej rady z neta, magia. Jest tutaj moim faworytem w rankingu "Najlepsza postać drugoplanowa", której prawie ze dorównuje sam Kiba. No on może jest trochę dalej, bo moja sympatia dla niego ukazała się dopiero w tym rozdziale, bo było go dużo, no i prawidłowo. Niech będzie więcej. Oczywiście niech nie zabiera mi mojej Temari i naszej głównej pary, ale zawsze jest miłe widziany. Twoja Hinata tutaj jest taka jakaś... nijaka. Ale no nieważne. To nie o niej! Wracając do naszej cudownej parki. Poszłas innym torem i dowalilas takie mocne SasuSaku i to tak szybko, ze aż mi kopara opadła. Jestem coraz to bardziej pod wrażeniem Twojego talentu, Akemii. Będzie się czym chwalić jak Twoja książka stanie się bestsellerem. Każdy będzie się zachwycał, a nasza rzesza Twoich fanów będzie uświadomiona o Twoim geniuszu już od dawna. Szkoda mi, ze nikt nie chciał słuchać, ze to może jednak nie Sasuke jest sprawca.
UsuńKażdy wolał obrać swoją wersje wydarzeń, tylko dlatego, ze Uchiha jest znany z takich "akcji". Woleli kreować swoją własna wersje przebiegu wydarzeń zamiast po prostu słuchać.
UsuńSasuke twierdzi, że to, co robią jest dla nich niebezpieczne. Dla niej i dla niego.
Jest jeszcze Itachi, który gada z Calem, no i sam Cal, który nie wiadomo co ma do tego wszystkiego, do samego Sasuke. Ale wiemy, że sam też ma swoje zapasy i lubi sobie pociągnąć XD
Stawiasz przed nami za dużo pytań. Co z Calem? O co chodzi z tym gościem od thermy? Co dalej z naszym SasuSaku? On będzie chciał ją cholernie pocałować i zrobi to, wtedy, kiedy sam będzie chciał. Taki zaborczy, a do tego słodki. Nie dziwie się, że tak ciągnie Sakurę do niego. Potrafisz idealnie wykreować postaci. Pytań ciąg dalszy. W jakim stopniu Ino miała do czynienia z nim w przeszłości? Czemu to wszystko jest takie niebezpieczne? Za dużo tu tego słowa, zdecydowanie. Jakie jeszcze tajemnice skrywa Sasuke? Jest ich więcej i więcej, ale można to wszystko podsumować jednym - CO DALEJ? Jesteś taka nieprzewidywalna. To opowiadanie takie jest, ich historia. Czuje sie, jakbym czytała taka super książkę, ale co rozdział ktoś mi ja tak chamsko wyrywa, rozdział kończy się w takim momencie, ze po tym jak się nakręcam i nakręcam na dalszy ciąg, to to aż boli xD i trzeba czekać, niestety. Ale nowy rozdział pojawił się już po 8 dniach, a poprzedni był takim idealnym spóźnionym prezentem na urodziny i jestem zadowolona, nawet bardzo i Twój poprzedni spoiler się sprawdził, bo skończyłas w momencie, po którym może wydarzyć się wszystko. Straszna Akemii .___. Mam nadzieje, ze następny rozdział przyjdzie Ci równie łatwo, jak ten i nie pogardzę, jeśli miałby on być taki długi, a nawet dłuższy ^^ wybacz, ze nie dodałam komentarza wczoraj, jak tylko przeczytałam, ale rodzice mnie już z kompa wywalali, wiec kończę dzisiaj. Do tego jeszcze te piosenki, które nam serwujesz. Nie dość ze nas rozpieszczasz samym GAT, to jeszcze taka cudną muzyka. Która swoją droga pasuje idealnie. Masz dobry gust ;3 miło jest posłuchać piosenek, które nam dajesz, które odbierasz idealnie. Z Sasuke kojarzy mi się jeden fragment piosenki "When you feel my heat. Look into my eyes. It's where my demons hide. It's where my demons hide. Don't get too close. It's dark inside. It's where my demons hide. It's where my demons hide". Lubię te piosenkę i tak ładnie pasuje do niego. To mnie tez trochę pociągnęlo do tego, żeby zacząć myślec o napisaniu swojego pierwszego SasuSaku w życiu xD chociaż czuje, ze to niekoniecznie wypali, to może pomyśle nad Sasuke i jakaś wymyślona postacią. Jeszcze niedawno miałam jasno wykreowane to swoje SS w głowie, ale teraz idzie coraz ciężej. No zobaczymy jak to bedzie. Znów wybacz mi ta chaotyczność w komentarzu, ale coś się dzieje z tabletek taty i nie chce dodawać dłuższych komentarzy, wiec musiałam to pisać na dysku Google xD a schemat jest mniej więcej taki. Zaczynam komentować rozdział. Pisze o czyms1, ale przypominam sobie cos2 i zaczynam o tym czyms2 pisać, ale potem przypominam sobie o czyms1 i o tym, ze mam coś jeszcze o tym czymś1 do napisania. Wiec to się chyba nigdy nie zmieni xd takie życie. Sakura to ma życie, serio xD To chyba jeden z najdłuższych komentarzy, jakie zostawiam, ale ten rozdział był fantastyczny, a przeżywam go jakby to się działo naprawdę, jakby mi to ktoś po prostu opowiadał. Cudowny. Co do postanowień noworocznych - mam dokładnie takie same i życzę Ci, żeby się spełniły. Sobie tez tego życzę xd dużo radości i pociechy ze swoich fanów, żebyś nas nie zostawiała nawet jak skończysz swoją szkole i udasz się na studia, żebyś zawsze z chęcią pisała dla nas rozdziały, książkę, nowe pomysły na blogi niech przychodzą do Ciebie o każdej porze i żebyś zawsze była ta nasza Akemii, która tak wielbimy xD dużo weny i chociaż mowię to pod każdym rozdziałem, Tobie jej nie brakuje, wiec niech tak zostanie ;* pozdrawiam i do następnej notki ;)
Wow! No normalnie... zrobiłaś mi dzień! Po prostu wziął łyk kawy i zacząć czytać, bo komentarz objętościowo naprawdę pozytywnie mnie zaskoczył x)
Usuń"When you feel my heat. Look into my eyes. It's where my demons hide. It's where my demons hide. Don't get too close. It's dark inside. It's where my demons hide. It's where my demons hide".
Imagine Dragons - Demons! <3 Oj, wierz mi, że gdyby nie fakt, że piosenkę mam już przesłuchaną do porzygu, zapewne znalazłaby się w opowiadaniu. Niestety za często gwałciłam replay i już dawno, dawno ten utwór mi się znudził xD
Co do thermy - takie cudo nie istnieje, wytwór Akemii na potrzebny opowiadania. B| Specyfik jest jak najbardziej za SasuSaku, bo robi wszystko co może, aby dać im okazję kissów <3
Cieszę się niezmierne, że Temari zyskała tak dużą sympatię ;D No i przy okazji skupiłam się na czymś więcej, niż tylko głównych bohaterach.
Tak, Kiro, to twój najdłuższy komentarz tutaj, którego czytało mi się z prawdziwą przyjemnością :3 Opowiadanie będzie stosunkowo krótkie, więc wszystkie odpowiedzi zaczniecie poznawać już niebawem. x)
Bardzo ci dziękuję, pozdrawiam i życzę wystrzałowego sylwestra ;D
PS Blogowania/pisania nigdy nie porzucę, będę was nękać do starości - tak długo, póki nie oślepnę xd
No dobra, można się było domyślić, że to co u Akemii jest najlepsze, więc nam zaserwuje coś takiego jak thermę na potrzeby opowiadania, co mnie ogromnie cieszy <3 jak powiedziałaś, wszystko, żeby popchnąć ich do tych kissków.
UsuńNie martw się, samą mnie zaskoczył ten komentarz xD
Miło mi, że sprawia Ci to przyjemność :)
A Imagin Dragons są jednym z moich ulubionych zespołów i Demons razem z ich przyciskiem replay też zostały przeze mnie zgwałcone wielokrotnie, tak samo jak inne ich piosenki, ale jeszcze mi się nie nudzi.
Dziwi mnie jedynie, że ludzie z radia (np. RMF Maxx, czy innego) dopiero teraz puszczają ten utwór i się nim zachwycają, jakby to odkryli przed momentem.
Cieszy mnie to, możesz nas nękać i nękać. Nam to nie przeszkadza <3
Też bym życzyła wsytrzalowego sylwestra, gdybym weszła wcześniej i przeczytala Twój komentarz, ale mam nadzieję, że tak był :3
Pozdrawiam ;*
To było epickie! Jak ty to robisz?! Moment, kiedy Sakura pokazała znak "Zniknij!" do Sasuke - to było śliczne! Bardzo mnie intryguje poprzednik Sakury (Sasuke odnosił się do jego osoby ze smutkiem. A.na deser Sasuke i Sakura wylądowali pod łóżkiem (dzięki.ci Karin!!). No i oczywiście na koniec do akcji wkracza Tem (ile ona tam stała ?! O.o). Życzę szczęślowego Nowego Roku! I mega duuuużo zapasów weny :)
OdpowiedzUsuńKarin, wbrew pozorom, potrafi czasem przydać się autorom fanfików SS. XD
UsuńOh jeah!
OdpowiedzUsuńNo nareszcie, nasz łobuziak pękł !
Ta scenka pod łóżkiem? Obłędna ;D Ciary na całym ciele - Sakurcia jaka zachowawcza - dosyć!... tak tak dosyć...
A w głowie amoryyyy..Uuuu ;D
Therma therma... guzik prawda ;P Chemia i owszem, ale to ta wytwarzająca się między kochankami - tam żadnej thermy nie było trzeba, a Sasuke to się ładnie tłumaczył ' ja tego nie chciałem bla bla bla... jestem niewinny bla bla bla....' No ale finaly! W końcu pęłkła węża skorupa - hę? Tak się w ogóle mówi?
No nic. Akemii wiem że rzadziutko komentuje tu u Ciebie, ale to taki brak komentarza z wrażenia. I zawsze jestem taka trochę zła - bo dopiero po 9 notkach doczekałam się konkretów ;D
Ale to takie wiesz... Niepokorne Ciele ;] Ciele mele o.O
No więc - szczęśliwego nowego! ;P I przypływów nieskończonej weny ;*
ehm...
Usuńmoja poprawność angielska...
-> finaLLy ;D
Najlepszy rozdział jaki czytałam. Mistrzostwo :) A scena jak Sasuke odciąga Ją Sanda ach suuper :) A pod łóżkiem to moja ulubiona scena, g-e-n-i-a-l-n-a :D Jestem strasznie ciekawa jak teraz potoczą się ich losy i czy Sasuke otworzy się chociaż troszeczkę przed Sakura :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieje, że zaskoczysz nas znowu szybkim pojawieniem się rozdziału, ale nie naciskam bo wiem, że czy będzie wcześniej czy później to i tak będzie wspaniały :)
Dużo weny i Szczęśliwego Nowego Roku :)
łał... niesamowity odcinek. naprawde. Tyle się w nim działo... coraz bardziej się wkręcam :) a sasuke powoli mięknie i bardzo mi się to podoba. uwielbiam jak sakura wpada w tarapaty a sasuke ją ratuje <3 wbrew pozorom jest bardzo troskliwy! czekam na ciąg dalszy! jeszcze tydzień wolnego więc może kolejny odcinek uda ci się napisać w tak krótkim czasie jak ten, a może nawet krócej! <3
OdpowiedzUsuńFajny blog i cudowny rozdział. Nie spodziewałam się, że tak szybko dojdzie do pocałunku. A to, że Sasuke wyznał Sakurze prawdę o uczuciach bardzo mnie usatysfakcjonowalo. Czekam na kolejną część. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńIzuu.
Boski rozdział, cudowne poprzednie rozdziały, historia jakiej nie mogła bym sobie wymarzyć, jesteś niesamowita, przeczytałam całe opowiadanie na Ai no Ibuki, które było zachwycające i czytam te, jest ono równie ciekawe jak tamto, nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów, kocham twoje blogi :)
OdpowiedzUsuńNa wstępie dziękuję za życzenia i wzajemnie ;)
OdpowiedzUsuńDoooobra no to
Ten cały Sanada tak fajnie się zapowiadał, tajemniczy, przystojniaczek, dwa różne ślepka.. a potem okazał się jakimś dziwnym, prawie gwałcicielem z wątami do Sasuke.. ech ;c
Co do Sakury to mam mieszane uczucia.
Hm może to wina tego, że jeszcze nie byłam zakochana, więc naprawdę nie pojmuję tego całego bUlu, cierpienia, złamanego serduszka i takie wzdychanie nieszczęśliwej nastolatki tylko mnie drażni.. ale z drugiej strony to jest przecież twoje SasuSaku i nawet jeśli Sakura czasami zachowuje się jak niedojrzała, załamana gówniara to i tak jest godne.
No i Sasuke ♥ wymiana zdań o tym, że Saske będzie całował tylko ją była urocza i cholernie mi zapadła w pamięć <3
Poza tym Tem jest świetną przyjaciółką no i mimo, że w poprzednim komciu hejtowałam Ino, teraz mi się jej odrobinę żal zrobiło, bo niby chciała dobrze.. A to, że uważa się za najmądrzejszą to już inna sprawa.
No i leżenie pod łóżkiem było urocze, bym zapomniała wspomnieć *.*
A tak w ogóle to czytam sobie czytam, potem ładuje komentarze i mi się nagle nowy szablon wyświetla! Czary, he? Ładny
Pozdrawiam, buziaki ;3
Nadrobiłam zaległe dwa rozdziały i cały czas się zastanawiam, co jest nie tak z tym naszym Sasuke..
OdpowiedzUsuńTa wycieczka okazała się jedną z wycieczek na jakie zawsze chciałam pojechać. Być gdzieś w lesie z jakimś cholernie przystojnym chłopakiem i się z nim całować, haha. xd No, ale jest w tym wszystkim przecież jeden zasadniczy minus.
"Nic nie czułem." Czytałam to zdanie kilkanaście razy i analizowałam je cały czas. Mimo wszystko nie wyobrażałam sobie bólu, jaki musiała odczuć Sakura, słysząc to wszystko.
No i to tego dochodzi paczka przyjaciół, którzy wierzyli, że to przez Saska Sakura została ranna. Chyba bym nie wytrzymała na jej miejscu i zaczęła się na wszystkich bezsensownie wydzierać. xd
Przechodząc do tego rozdziału...
Spodziewałam się zupełnie innego obrotu spraw. Myślałam, że Sakura wpadnie w jakąś depresję, zacznie pić czy coś w tym stylu. xD Najwyraźniej się myliłam.
Zastanawiam się, kim jest ten podejrzany typek z dyskoteki i skąd Uchiha go zna + o co chodziło z tym "sprawdzaniem" dziewczyn i referatem. ;>
Nie powiem, że nie, ale Sasuke zachował się jak prawdziwy mężczyzna, zabierając ją z tego miejsca. A to, co działo się pod łóżkiem Karin przeszło ludzkie pojęcie! :o
Nie dość, że się całowali, to jeszcze Sasek zaczął ją rozbierać. Wat? wat? wat? <3
Kocham cię za tą scenę. <3
No i do tego wszystkiego nasuwa się pytanie, dlaczego ten przeklęty Uchiha ciągle mówi o niebezpieczeństwie i, że on nie chciał, żeby do tego doszło? :> Kim ten człowiek tak naprawdę jest/był?
A ten Cal to chyba jakiś wysłannik lub przyjaciel Itasia. xD Tak mi się przynajmniej wydaje. xd Zawsze wydawał się jakiś taki dziwny, tajemniczy.
Ogólnie to bardzo podoba mi się w tym opowiadaniu Temari, która jest naprawdę spoko przyjaciółką [lepszą niż Ino w stu procentach :/].
Te rady "z internetu" również były świetne, no i ta groźba skierowana w stronę Sasuke na końcu rozdziału. Mało jest teraz osób takich, jak ona. :3 Naprawdę zazdroszczę i gratuluję Haruno. :D
A, no i mam nadzieję, że ten nowy typek nie namiesza za bardzo w życiu Sakury i Sasuke (chociaż jestem w 80% pewna, że namiesza xD)
No i co mogę jeszcze powiedzieć, zdziwiłam się tym, że mama Sakury się z kimś umówiła. :o :>
Przepiękny nowy szablon, jak zwykle z resztą! *________________*
Cóż, spóźniony komentarz to też spóźnione życzenia. No więc życzę ci wszystkiego dobrego w 2014 roku! Zdrówka przede wszystkim, szczęścia, miłości, sukcesów w nauce i wszystkiego, czego sobie tylko zapragniesz! Jeszcze więcej czytelników, komentarzy, weny, weny i jeszcze raz weny. Żebyś cały czas kochała tak mocno paring SasuSaku, jak teraz i abyś wydała swoją książkę. Trzymam mocno kciuki, aby tak się stało. ;*;*
Oo tak, ja też miałam postanowienie, żeby schudnąć od nowego roku.. xd Cóż, może jednak zacznę od jutra, haha xDDD
Pozdrawiam cieplutko! :3
+Co to za genialna muzyczka w tle?
UsuńZochan! Tak mi się ostatnio straciłaś i zaczęłam bać się, że już tutaj nie wrócisz. :c
UsuńALE JESTEŚ B|
Arigatou za komentarz i życzenia. Tobie też życzę weny, tzw. "inwencji twórczej" XD, czytelników od groma i zrealizowania noworocznych postanowień - z tym zawsze jest kłopot xd.
Muzyka: Lana Del Rey - National Anthem, ten fragment pojawia się chyba na końcu piosenki.
Szczerze powiedziawszy to nie lubię ich połączenia,ale twoja twórczość jest nieziemska :D Naprawdę długo szukałam czegoś co mnie usatysfakcjonuje.Czekam z niecierpliwie na następne rozdziały
OdpowiedzUsuńAh,,,Jeszcze coś,chciałam zrobić arta inspirując się na twoim opowiadaniu,oczywiście jeżeli wyrazisz zgodę :)
Jasne, nie mam nic przeciwko.
UsuńTo wielka satysfakcja, że znosisz Sakurę i Sasuke, żeby czytać dalej opowiadanie B|
Pozdrawiam i dziękuję.
Naprawdę twój styl przekonuje mnie do wszystkiego :D Oczekuj na arta xd może uda się dziś
UsuńOhayo ._.
OdpowiedzUsuńMam doła. Wpędziłaś mnie Nikiro w doła w momencie, kiedy najmniej tego potrzebowałam. Wybacz, że dopiero dziś skończyłam czytać rozdział, ale nie miałam możliwości zrobić tego na raz - i wcale nie dlatego, że był taki długi. To mi akurat jak najbardziej odpowiadało.
Wiedz, że fragment od momentu gdy wylądowali razem w sypialni czytałam dwa razy. Tak cholernie mi się podobał, że to aż boli, że wraca moje uwielbienie do ciebie sprzed kilku lat. To deprymujące, wiesz frajrze?
Na GAT częstujesz nas, nie - bombardujesz nas uczuciami i emocjami. Gdybym powiedziała, że jest ich tu natłok, to bym skłamała. Chcę jedynie powiedzieć, że całe opowiadanie jest niezwykle uczuciowe. Nie opiera się jedynie na pociągu fizycznym - co w obecnych czasach jest na porządku dziennym - tylko na psychice, która jest tak ważna i niestety pomijana.
Mimo, że piszesz tylko z perspektywy Sakury, dodając czasem trzecioosobową narrację o Sasuke kompletnie mi to nie przeszkadza. Robisz to na pewno celowo, nie ujawniając nam w ten sposób uczuć Sasuke, które w tej historii są kluczem do wszystkiego. Jedna jesteś trochę szczwana, muszę ci przyznać.
Mam paskudny humor, więc wybacz, że tak pierdolę bez sensu.
Kończąc. Rozdział jest świetny, a teraz, gdy wrócił ci internet mogę jedynie czekać na 11 ;)
Mmm ^^ Masz dobry styl,długie rozdziały.To lubię :D A tak na poważnie to dziś wpadłam na ten blog i przeczytałam dotychczasowe rozdziały,teraz z niecierpliwością czekam na 11 ^^
OdpowiedzUsuńJa to już powinnam iść spać, a nie komentować rozdziały! A kysz! Ten rozdział był mega długi, a moje oczy o tej porze wirują od miliona malusieńkich literek. Za niedługo będę ślepa xD
OdpowiedzUsuńKomentarz będzie, króciutki jak zwykle, chociaż przynajmniej już będę na bieżąco, zawsze jest jakiś plus xd
Szczerze brałabym tego faceta, Sanadę, ale jak przeczytałam o tym, jak sprawdza dziewczyny to szczerze... podziękuję xD
No i Sasuke, facet pełen zagadek, najpierw każe dziewczynie spać, potem ją rozgrzewa, przestaje i znowu każe jej spać, wut, wut? Co za logika xD Pogratulować temu panu!
Nie muszę chyba mówić, że włosy z głowy sobie wyrywam jak czytam wypociny(zaraz same jeszcze zaczną mi wypadać xD), muszę się sprężyć i przeczytać aktualny rozdział, chociaż myślę, że... to już nastąpi o normalnej porze dnia xD
Także, no, ja o takiej porze mogę napisać tylko jedno: dobranoc! Spodziewaj się mnie tutaj jutro, w najgorszym przypadku, we wtorek! :D :*
Co? Co? Co? Co? Co? :D to ja myślałam, że on przynajmniej ze dwa rozdziały tak będzie od siebie odpychał, a tu ci niespodzianka i to jeszcze jaka :D coraz bardziej jestem zaintrygowana postacią Sasuke, z rozdział na rozdział, jak się czegoś dowiem, to za chwilę znowu jakaś tajemnica :D
OdpowiedzUsuńIdę czytać dalej :D
Pozdrawiam :D
rozpływa się normalnie.. jak o nich czytam.. te momenty..
OdpowiedzUsuńistne mrau^^
ide czytać kolejne xD
pozdrawiam mysza715