Łyki połknęłam dwa, ale zaprawiło mnie to do ostatka. Ale szopka! Całowaliśmy się, zresztą trwało to kawał czasu. Wycofałam się panicznie, przywołując do pamięci wszystkie sekundy z tamtej chwili, wszystkie myśli, których się wstydziłam i te, które plamiły mój honor – były też koniecznością skończenia sielanki.
- Całowaliśmy się. – Ten głos był słyszalny
tylko dla mnie, w głowie, jednak uznałam, że mądrzej będzie ogłosić to reszcie
świata. Patrzyłam na Sasuke wielkimi oczami, a im dłużej to trwało, tym
bardziej chciałam rozłożyć go na łopatki. – Całowaliśmy się! – Nagle zawładnęła
mną złość: – Dlaczego?
- Bo chciałem – powiedział nieskrępowany.
Sasuke
wcale nie zamierzał tej złości poskramiać. Dalej siał spustoszenia: swoją
postawą, bezdusznym wyrazem twarzy i tonem, z którego nic nie wynikało.
- To dlatego, że ci odbija. Przez to. –
Pokazałam palcem na butelkę wody, która tylko pozornie gasiła pragnienie. – W
normalnych okolicznościach nigdy byś tego nie zrobił.
- Hej…
- T-to nie fair! – Jeny, policzki chyba zajęły
mi się ogniem. Starczyło, że przyłożyłam do nich dłonie, a już zapotrzebowanie
na ciepło stawało się zbędne.
Sasuke
rozłożył ramiona z perfidnym uśmiechem:
- Jestem trzeźwy.
- Trzeźwy tak nie robi – upierałam się. – No i…
to był mój pierwszy pocałunek. Nic cię nie usprawiedliwia!
Jego
samozadowolenie się pogłębiło, a to mijało się z moim celem. Wolałam rozbudzić
w nim coś, co dotkliwie dałoby mu do zrozumienia, że uczynek był zły.
Poniesioną
porażkę podało mi do wiadomości prychnięcie Sasuke.
- Usprawiedliwia mnie to, że sama zaczęłaś go
oddawać.
- Odepchnęłam cię!
- To później. Najpierw całowałaś.
- Te dwa łyki… dały mi wycisk. To wina
alkoholu. – I ciekawości, dorzuciłam, ale już dla własnych potrzeb. Która
cudownie obcałowywana dziewczyna, odrzuciłaby natychmiast inicjatora – Sasuke
Uchihę? Och, no dobrze: prawdopodobnie każda, ale mój tok myślenia zawsze ciut
wyprzedzał ten od innych, a częściej po prostu zostawał w tyle.
- Podobało ci się?
Co
za absurd! Wpierw chciałam to zanegować, ale w końcu rozpoczęły się rozważania.
No i Sasuke nadal tam stał, okalany księżycowym światłem, już bez uśmiechu i
łatwych do wychwycenia emocji, niemniej jednak dał mi do zrozumienia, że za
bardzo histeryzuję.
Przygryzłam
wargę i wyjrzałam na niego spod grzywki.
- Może – bąknęłam.
- Może? – Zbliżył się, niwecząc dystans, który
sama ustalałam chwilę temu. – Nie całuję dobrze?
- Dobrze całujesz… albo i nie. Nie wiem! Nie
mam porównania…
- Więc zróbmy to znowu.
Że…
co?
Wydawało
mi się, że huczący w uszach puls trochę go zagłuszył, a do mnie trafiły błędne
okrawki tej wypowiedzi.
-
S-słucham?
-
Zróbmy to znów – powtórzył, już tym razem na tyle wyraźnie, bym nie mogła się
wykręcić.
A
może mieliśmy odmienne myśli?
- Pocałunek? – zapytałam dla poręki. Kiedy mi
przytaknął, posłałam mu spojrzenie, które teoretycznie miało nasuwać
jednoznaczną aluzję. Obcuję z idiotą!
Teoretycznie, bo w praktyce nie wywołałam na Sasuke większego wrażenia.
Przytrzymał rękaw mojej kurtki, przeczuwając, że planuję z powrotem postawić
między nami mur.
- Nie rozumiem. Jeżeli ci się podobało, co cię
powstrzymuje, by zrobić to ponownie?
- Hej! – Wyrwałam mu się. – Jak możesz mówić
tak… zwyczajnie?! To pocałunek!
- Który ci się spodobał – podkreślił.
- Bo był moim pierwszym… Zrobiłeś to znienacka
i… - Po raz kolejny spróbowałam się odsunąć, lecz robiłam to wbrew sobie, bo
była część ukrytego głębiej jestestwa, która prosiła: „Zostań!”. Ale nie
zostałam. – Pocałunek to dowód miłości, Sasuke. Nie możesz traktować tego jak…
- Brzmisz jakbym nakłaniał cię do seksu.
Piękne
porównanie!
- Bo prawie tak jest!
- Podobało ci się. Mnie też. Warto zrobić to
powtórnie. Co jest dla ciebie nie tak?
- Fakt, że jesteśmy sobie obcy. Mówię o…
poważniejszych uczuciach.
Na
darmo się wycofywałam, skoro on i tak zawsze pokonywał te odległości i z
powrotem stawał mi naprzeciw. Chyba przewidział, że swych oczu może stosować
jak broń – skuteczność została potwierdzona już wcześniej. I moja reakcja temu
dowodziła.
- Na przyszłość będziesz wiedzieć, jak to jest
być całowaną. Nauczysz się, jak całować.
- Naprawdę nie spodziewałam się, że twój
słownik nabije takiej kabzy. Nawijasz jak katarynka.
- Ty też – powiedział, a potem zacisnął ręce
na moich ramionach i pochylił się. W tamtym momencie byłam już więcej niż
pewna, że jest świadom swojej magicznej aury, przy której roztapiałam się jak
masło.
- Idiota – palnęłam.
- Dlaczego? Dlatego, że lubię powtarzać coś,
co sprawiło mi przyjemność?
- Nie.
- Więc? – Dotarł bliżej. Ustami prawie wpijał
się już w moje, jednak przedłużał ten moment, dają mi czas na odpowiedź.
Wiedział też doskonale, że destabilizuje tym moje zmysły. – Dlaczego jestem
idiotą?
Bo
trzeźwość uszła z ciebie już godzinę temu, powiedziałabym dawniej, zachowując
słodszą resztkę dla siebie. Z przyczyn niewiadomych, tego dnia zadziałało to na
opak:
- Ponieważ sprawiasz, że tego chcę, choć nie
powinnam. – Zajrzałam mu w oczy. Piękne i usatysfakcjonowane obrotem spraw.
Niespełna parę minut temu powiedziałam głosom o czymś, co zowią zakochaniem i,
mimo że wszystko we mnie krzyczało: „Nie postępujesz dobrze!”, sądziłam, że
mogę obciążyć to winą. Zakochanie tak działa, nieprawdaż? Jedna część mówi:
„tak”, druga: „nie”, a potem znienacka pojawia się trzecia i przedstawia
zupełnie inny punkt patrzenia. Zakochanie było rebelią – wojną paru zbiorów
głosów o odmiennych poglądach, a my zatracaliśmy się pośród nich, za każdym
razem dokonując innego wyboru.
Czy
mój wybór był właściwy?
Jak
najbardziej, skwitowałam zuchwale, kiedy znów dosięgnęłam raju. Sasuke najpierw
zaskoczył mnie skromnym pocałunkiem, a dopiero później - gdy zarzuciłam mu
ramiona na szyję i objęłam tak mocno, na ile było mnie stać – dopiero wtedy
wyczułam jego język. I wpadłam w jakiś dziwny szał, coś, czego nigdy nie
robiłam, a szło mi to z niewiarygodną łatwością. Miękłam pod wpływem tego
rozlewu emocji, żalu do samej siebie, przyjemności, którą niósł ze sobą ten
gest i ogromnego gniewu, bo najprawdopodobniej się zakochałam, jednak szły za
tym same niedobre perspektywy.
Nic
jednak nie mogło stać na równi z uczuciem, jakiego doznałam już wkrótce. Choć
spowodował go prosty gest, a w filmach był normalnym następstwem pocałunków, to
w jakiś sposób poczułam się wyjątkowo. Sasuke zagarnął mnie bliżej siebie. Na
początku się wahał, mimochodem czułam jak czyha ręką gdzieś w pobliżu mojej
tali po to, by wreszcie się przemóc i otoczyć ramionami.
To
wariactwo. Przyjemne, ale wciąż było wariactwem. Powiedział, że nie jest
pijany, ale nie mogłam temu uwierzyć, biorąc pod uwagę jego otwartość i…
czułość.
W
któreś chwili wymknął mi się cichy jęk, którego bardzo się wstydziłam. Stało
się to zaraz po tym, jak Sasuke uwolnił jedną rękę i zaczął podążać niżej, ku
pośladkom. To było nie w porządku i, chociaż nadal czerpałam przyjemność z
pląsu naszych języków, nie mogłam zapominać o tym, że między nami nie ma nic,
co mogło do tego upoważniać.
Uchiha
skończył jednak pierwszy. Zabrał ręce, ale nie rozluźnił się. Patrzył mi w oczy,
teraz bez znanej z filmów pożądliwości, bo oto nastąpił nawrót nieprzeniknionej
maski. We włosach miał już miliardy białych płatków, a jeden opadł mu właśnie
na rzęsę. Żeby zniżyć poziom napięcia własnych mięśni, ostrożnym gestem go
stamtąd usunęłam.
Może
i śnieg kojarzyłam z zimnem, to zimno było dla mnie nieistotne, gdyż po prostu
go nie odczuwałam. Tylko żar, płomień, który opromieniał mnie od wewnątrz. I
cisza. Zbyt doskonała, bym mogła wziąć ją za realną, ale była taka! Gdzieś tam
z dala dało się słyszeć szemranie, ale czujność wobec otoczenia była ostatnią
rzeczą, o której myślałam.
- Całowałeś się już kiedyś? – zapytałam na
bezdechu.
- W gimnazjum.
- Miałeś… dziewczynę?
- Nie – odrzekł głosem, który przeznaczał na
codzienny użytek. Zniknęła magia, niemoralność, brak zobowiązań, urok
dokonywania przestępstwa wbrew ludzkim przekonaniom… - Chciałem ją po prostu
pocałować.
- Tak jak mnie? – podjęłam, marszcząc
brwi.
- Dokładnie.
- Po co?
- Musiałem sprawdzić.
- Niby co?
- Czy poczuję – powiedział miękko, rzucając
krótkie spojrzenie na moje usta. – Cokolwiek.
Czym
był, nie miałam pojęcia, ale wiedziałam, że przebywanie z nim jest dla mnie
niebezpieczne. Wiedziałam też, że niebezpieczeństwo zawsze kryje w sobie
ogniwo, które zwodzi, a u Sasuke nie był to mały zalążek, lecz przeolbrzymia
chęć odkrywcza.
Sakura, co z tobą?
Przede
wszystkim Sasuke mógł być pijany i zmyślić na poczekaniu swoją wersję, widząc,
że alkohol mnie zniesmacza. Po drugie, najpewniej stałam się kimś w rodzaju
królika doświadczalnego i wcale nie było mi z tym źle. Sasuke powiedziałby, że
dobrze na tym wyszłam. Chwila przyjemności za jego „test uczuć”? Praktycznie!
- Poczułeś coś? – odezwałam się w końcu,
ponieważ i on był pewien, że padnie to pytanie, a i mnie dręczyło od środka. –
Poczułeś… cokolwiek?
Jego
spojrzenie nabrało trochę chłodu, nie było nawet neutralne, lecz dziwnie
podejrzliwie. Jak miałam je zinterpretować? Całował namiętnie, sprawiał, że płynęłam
na chmurach, u szczytu nieba… Z drugiej strony nigdy nie dowiem się, jak
uszczęśliwiał tamtą dziewczynę z gimnazjum. Czy każdy pocałunek jest równie
intymny w momencie jego trwania, a dopiero później objawia się, czym było dla
nas to przeżycie?
Nie
miałam pojęcia, w jaki sposób rozstrzygał to Sasuke, ale dla mnie podejście do
tego wydarzenia było niezmiennie od czasu, kiedy miało ono swój początek.
- Powiesz mi? – naciskałam, jednak głos miałam
spokojny i cierpliwy.
Sasuke
zaczął przypierać mnie do drzewa, które torowało mi drogę za plecami. Byłam
uparta i trzymałam wysoko zadartą głowę, przyszykowana na wszystkie
niespodzianki.
- Nie wiem, czy powinienem ci mówić. To
wszystko pokomplikuje.
- Powiedz. – W moim głosie słyszalna była już
nerwowość.
Ale
Sasuke i tak tego nie powiedział.
Na
początku były szelesty, szumy i jakieś stęknięcie. Nie zdążyliśmy nawet
spojrzeć w tamtych kierunku, a już zamroczył nas nawał jasnego światła z
latarki, którą ktoś ewidentnie w nas celował. Pośród ostrego blasku stały dwie
sylwetki. Jedna prawdopodobnie trzymała przyrząd, a druga zakradała się za plecami
tej pierwszej.
- Sakura-chan? – wykrztusiła któraś z nich.
Rozpoznałam kto to taki po przyrostku grzecznościowym. – Co się dzieje…?
Naruto.
Tylko
Naruto tak mnie nazywał.
A
postać, która najprawdopodobniej nim była, ruszyła naprzód, spuszczając snop latarki,
co doprowadziło do kalejdoskopu mglistych plamek. A zaczęły one tańczyć mi
przed oczyma.
- Zostaw ją. – Warknięcie. Uścisk Sasuke na
moich ramionach zelżał. Domniemany Naruto zepchnął go w tył, na tyle mocno i na
tyle niespodziewanie, że Uchiha nie miał szans w walce o zdobycie równowagi.
Grzmotnął o ziemię, którą wyścielała już cienka warstwa śniegu.
- Naruto! – zagrzmiałam, piorunując go
spojrzeniem. Dostrzegł go poniewczasie, ponieważ przez kilka pierwszych sekund
koncentrował uwagę na moim partnerze. Gdy napotkał mój wzrok, przyłożył dłoń do
mojego mostka i dał mi znak: „Nie ruszaj się”, ale to unieruchomienie nie krępowało
mnie zbyt długo.
Po
lewej cień drugiej postaci poruszył się niespokojnie i wyjąkał:
- Naruto-kun…
Hinata,
pomyślałam, zipiąc jak odjeżdżająca lokomotywa. Nie dałam rady nawet go ukarać,
bo Uzumaki zniknął, jak na oglądanym filmie, którego ktoś zaczyna przewijać.
Sasuke gwałtownie dźwignął się na nogi i wziął odwet na Naruto. Teraz to on
stał przede mną, profilem, marszczył brwi ze złości i dokonywał obserwacji.
- Nigdy więcej tak nie rób – ostrzegł
napastnika.
Naruto
upuścił latarkę, a ta rozjaśniła nieważny dla nikogo obszar. Złapał się za, z
pewnością potłuczoną, głowę i leżał, zamiast wstać.
- Sakura-chan, zrobił ci coś? – sapnął do
mnie, wytrącony z równowagi.
- Nie! – odkrzyknęłam bez tchu i choć złość
bezustannie starała się mnie opętać, udawało mi się jako tako ją tłamsić.
Ważniejszy był Sasuke: jego samopoczucie i narastająca agresja w oczach.
Chciałam się przy nim zjawić, ale ten czyn uprzedził swoimi słowami.
- Jej nic nie zrobiłem, ale tobie zaraz „coś”
zrobię.
Jasna
cholera! Dlaczego miałby wszczynać bójkę, skoro rachunek został wyrównany?
Przyjrzałam mu się dokładniej, by przekonać się na ile prawdziwe były te słowa.
Poręczenie czy zwykła próba odstraszenia? I co z Naruto? Ile widział? Patrzył,
jak szybuję wśród chmur, na tęczy, tam, gdzie ona jest moim wierzchem, a
szczęście mogę łapać do rąk? Chryste, ustawiłam się w pozycji gotowości, żeby
zainterweniować w razie tragedii. Hinata przykucnęła obok Naruto i pomimo
zaoferowanej pomocy, Uzumaki ją odrzucił i wstał samowolnie.
Co
dziwniejsze, twarz przyozdabiał mu sprośny uśmiech.
- Pozwalasz sobie na zbyt wiele, Sasuke. Muszę
coś z tym zrobić. Sakura-chan, próbował cię uderzyć?
- Nie – zaprzeczyłam, wkraczając na
przypuszczalny plac boju. Zdzieliłam Uzumakiego po plecach i kazałam mu się
uspokoić. – Nie rób szopki, dobrze? Nic się nie stało. Wszystko jest w
porządku.
- Przypierał cię do drzewa – warknął. Uśmiech mu
przygasł i patrzyłam jak zaczyna kompletnie zanikać. – Przecież widziałem!
Byłaś wystraszona.
- Bo jakiś kretyn świecił mi latarką w oczy.
To mogło mnie trochę zdezorientować!
- Co nie zmienia faktu, że on przypierał cię
do…
- Hej! – Krzyk dobiegł do nas z tyłów.
Odwróciłam się, a Sasuke… O kurczę! Jakimś cudem miał w ręku broń i, mało tego,
celował w nas jej lufą, mrużąc oko. – Padnij! – powiedział do mnie.
Padłam
więc natychmiast. Ale Uzumaki nie. Słyszałam jak farba chlusta przy czołowym
zderzeniu z jego twarzą. Błyskawicznie przeturlałam się w prawo z obawy, że
substancja mogłoby rozbryzgnąć się na moje ubranie. Był to odruch bezwarunkowy,
którego nielogiczność zauważyłam po fakcie. Tak czy inaczej byłam cała
umorusana.
Naruto
przetarł sobie oczy i plunął czerwienią, która przedostała mu się do ust.
Utrudniona widoczność sprawiała, że wychwycenie uczuć, czających mu się w
oczach nie przychodziło mi łatwo, ale ruchy ciała, rozdygotane i jakby w gorączce,
dały mi do myślenia.
Oho,
czas uchronić Sasuke.
Rzuciłam
się przed niego w chwili, kiedy Uzumaki sięgnął po swój pistolet. Wystrzelił, a
ja przyjęłam cios na klatkę piersiową, koloryzując tę scenę inaczej. Piłka i boisko. Ratunek przed bramką
ostateczną. Gdyby trafiono Sasuke, nasza drużyna byłaby skończona.
- Sakura-chan! – Naruto przerwał ostrzał,
kiedy zorientował się w sytuacji.
- Idiota! – Starłam cząstkę farby, która
bryznęła mi do oka, a potem rzuciłam okiem za siebie, gromiąc nim Sasuke:
- Jesteś moim dłużnikiem, pamiętaj.
- Nie dałbym mu się trafić – powiedział
rzeczowo. Zero krzty wdzięczności. Absurd sięgnął granic, kiedy usłyszałam
resztę: - Ale możesz robić za tarczę. Całkiem dobrze ci to wychodzi.
Jakby
dane byłoby mi to zakwestionować, poczułabym się wyróżniona. Niestety, ogólny dynamizm
zadziwiał. Sasuke od razu się za mną ukrył, nieznacznie zgięty, a potem wyjrzał
zza mojego korpusu, jakbym robiła za ścianę, a on za agenta do spraw z
kryminałów. Nie wiedziałam czemu miałby służyć następny strzał, skoro porażka
Naruto była już stosownie widoczna.
No,
ale jak się sprawy mają, uprzytomnił mi dziewczęcy pisk.
- W Hinatę? – Obruszyłam się. Dramat koleżanki
zrównoważył się z komicznym punktem patrzenia. Sasuke wyglądał przednio,
używając mnie jako jedynego środka ochrony.
- Koniec z nimi – oświadczył i podniósł głowę,
by napotkać moje oczy. – Załatwieni na cacy.
- Nie masz wstydu, Uchiha! – uniósł się
Naruto, patrząc na wpół zaczerwienioną partnerkę. Jakkolwiek utytłana była, w
pewien sposób pokrywało się to z jej codziennym wizerunkiem, a konkretniej
policzkami, które zwykle oblewał ten sam kolor. – Sakura-chan! Jaka była umowa?
– Uzumaki wystartował do mnie z pretensjami: – Nie eliminujemy drużyn
znajomych!
- To nie ona was wyeliminowała, tylko ja. –
Sasuke butnie się wyprostował, ale zaalarmowana bronią, którą wciąż dzierżył
mój przyjaciel, stwierdziłam, że lepiej będzie przysłonić Uchihę swoim ciałem,
więc uczyniłam to ponownie.
- Nie ruszaj się.
- Nie dam się mu trafić – syknął.
- Tego nie wiesz! Poza tym nie zależy ci na
zwycięstwie i ja muszę o to dbać. Pozwól mi robić swoje. Mogę być tą cholerną
tarczą – wyrzuciłam z siebie, a po jego krótkim namyśle, zgodził się.
- Niech będzie.
Tyle
że żadne z nas nie przewidziało strategii Uzumakiego.
Naruto
wziął rozmach i rąbnął pistoletem o ziemię, a ten prawie się roztrzaskał. Kiedy
zaczął podchodzić do nas z gorzejącą dookoła niego wściekłością, przestałam
robić za tarczę. Sasuke, jak na komendę, powtórzył czynność, którą wykonałam
dzisiaj dwukrotnie. Zasłonił mnie sobą i naprężył mięśnie.
- Stój tam i się nie ruszaj – usłyszałam.
- Załatwmy to jak mężczyźni. Niech ci się nie
wydaje, że jesteś lepszy od każdego. Ten strzał nic nie oznacza. To tylko
strzał w głupawej grze dla nastolatków.
Naruto
nie był rozważny. Stawiał czyjeś dobro ponad własne, za przyjaciółmi mógł
wskoczyć do ognia i przyjąć na siebie strzał, tak jak ja dzisiaj, tyle że w
przykładzie Naruto wyobrażałam sobie prawdziwą, niosącą śmierć kulę. W każdym
razie robił te wszystkie rzeczy dla dobra innych, ale o odpowiedzialność mógł
tylko zabiegać. Lubił też rywalizować, co zwykle, dosyć nieszkodliwie,
sprawdzało się na Kibie, ale dziś… Dziś zdecydował, że skontroluje przepaść
pomiędzy nim, a Sasuke. Takie rzeczy nigdy nie kończyły się dobrze, a wrażenie,
że Uzumaki poczuł się zgorszony było zbyt realne, bym mogła się jemu oprzeć.
- Nie myśl sobie, że legendy o tobie robią na
mnie wrażenie. W końcu, jak sama nazwa mówi, to tylko legendy. – Naruto stąpał
dalej po grząskim gruncie, a przy końcówce wypowiedzi, miał czelność zuchwale
się wyszczerzyć.
- W każdej legendzie jest ziarno prawdy –
odparował Sasuke.
- To porzekadło z reguły się nie sprawdza.
Zaczęło
się. To znaczy, miało się zacząć, jednak zaangażowałam się w konfrontację i
mocno przytrzymałam ramię Sasuke, kiedy szykował się do rozmachu. Wśród
mężczyzn zapadła cisza, a dwie pary oczu przewertowały mnie na wskroś i każda z
nich była tak samo spętana złością.
- Spieprzaj. – Sasuke wyszarpał się z uścisku.
Myślałam, że ta słowna napaść mu starczy, lecz niebawem poczułam mocne
pchnięcie i chyba sam Sasuke nie przewidział skutków, gdyż po doznaniu silnego
bólu w okolicach potylicy, zobaczyłam jego wybałuszone oczy. Najwidoczniej źle
oszacował odległość drzewa, przez co zepchnął mnie na nie z nieodpowiednią
siłą. Cholernie bolało.
Naruto
z wrażenia zassał powietrze.
- Ty sukinsynie!
Naruto
nie rozumiał. Nie miał o niczym pojęcia, więc traktował ten uczynek jak
najgorszą zbrodnię, choć w rzeczywistości nie była dla mnie żadną krzywdą.
Otrząsnęłam się z szoku pourazowego i zebrałam w sobie. Sasuke zablokował cios
pięścią, który zdążył wymierzyć Naruto, więc wykorzystując zastój, podbiegłam
do przodu i tym razem mój wybór padł na Naruto. Udobrucham go szybciej, bez
wysiłku, którego wymagałaby próba z Sasuke.
Planowałam
powtórzyć zabieg: chwyt w momencie zamachnięcia. Udałoby się, gdyby nie
szybkość, z jaką Uzumaki go wykonał. Nie zdążyłam odpowiednio przystawić dłoni
i wtedy łokieć, pędzący z prędkością światła, przyłożył mi w twarz.
Dziewczyna zatoczyła się do tyłu, a
uniesione dłonie jej zdrętwiały, jakby chciała tym gestem spauzować biegnący
czas. Sasuke patrzył się na jej głupkowaty wyraz twarzy i oczy, którymi mrugała
nienaturalnie szybko, usiłując pozbyć się, prawdopodobnie zamglonego, widoku i
odzyskać ostrość widzenia.
- O jacie… - wydukała, przyciskając rękę do
lewego oka. Sasuke przypomniał sobie, jakim doznaniem było dla niego pierwsze,
te mocniejsze uderzenie. On także miał trudności z odzyskaniem koncentracji, a
sugerując się jej znajomością, wiedział, że zacznie pleść trzy po trzy,
otumaniona. – Naruto, niezły cios. A niech mnie…
Naruto zaczął litanię w stopniu tak
zaawansowanym, że obecność Sasuke przestała się dla niego liczyć.
- Boże, Sakura-chan! Przepraszam! – wykrzyknął
histerycznie, łapiąc się jej ramienia jak ostatniej deski ratunku. – Nie
chciałem, przepraszam! Tak bardzo przepraszam!
Apel Uzumakiego w ogóle nie przemawiał
do Sasuke. Złość w nim cały czas wzbierała na sile i Naruto nie udawało się jej
powstrzymywać. Zranił ją. Naprawdę ją uderzył. A on się jej przyglądał. Właśnie
próbowała odzyskać mowę i z tępym uśmiechem spoglądała na przyjaciela.
Ten typ agresji dotknął go po raz
pierwszy. Nie wiedział, jak mu się przeciwstawić, więc po prostu zaatakował.
Złapał w uścisku poły ubrania Uzumakiego i pędził z nim do tyłu tak długo,
dopóki na ich drodze nie stanęła przeszkoda: pierwsza, napatoczone drzewo.
Naruto głośno stęknął, kiedy gruchnął plecami o korę, podtrzymywany w powietrzu
przez Sasuke.
Zaglądał mu w oczy. Zdezorientowane, z
silnym poczuciem winy… Zaglądał tam i pomimo że zwykle nosił w sobie jakąś
przyganę dla drugiej strony, teraz w głowie miał pustkę. Co mógł powiedzieć?
Najprawdopodobniej ten napływ gniewu wywołała… ona. Jej ból? Nie, to było
niedopuszczalne. Takie sprawy na niego nie wpływały. Był zanadto drażliwy i
wiele razy uczestniczył w bijatyce o głupstwo, ale nigdy nie zdarzyło mu się,
by walczył „za kogoś”. Najczęściej rozchodziło się o splamiony honor, nic
więcej.
- Sasuke, puść go! – krzyczała za nim. Lekko
się odwrócił, żeby przekonać się na własne oczy, jak ona traktuje ten
niecodzienny atak. Dopiskiem szczęścia, dziewczyna weszła w łunę światła z
upuszczonej latarki, a zaraz za nią kurczyła się Hinata, wtórując jej.
- Przestań. – Usłyszał jej szept.
Hinata była tak bezbronna, że nie miał
serca, by dłużej katować jej tym widokiem. Poza tym nie potrafił nic wymyślić.
Teraz wyszło, że robił to wszystko w imieniu tej pseudo-piłkarki, a nie chciał,
by tak to odbierano.
- Pieprz się – sarknął i zluzował uścisk, z
którym Uzumaki nawet się nie siłował. Partnerka Sasuke, „ona”, stanęła obok z
dziwnym miszmaszem uczuć w oczach. Mógłby przysiąc, że dostrzega tam strach,
lecz była także siła, swego rodzaju odwaga i uśmiech, który dodawał mu otuchy.
- Spokojnie – poprosiła.
- Jestem spokojny.
- Pewnie. Dopóki nikt cię nie dotknie.
Sasuke zostawił jej słowa bez
komentarza, a potem oboje zerknęli na zdyskwalifikowaną już drużynę. Hinata
klęczała przy Naruto i znów starała się pomóc mu podnieść się na nogi i tym
razem z tej pomocy skorzystał.
- Sakura-chan, przepraszam.
- W porządku. Sama się o to prosiłam.
Wyglądała dobrze, ale niewątpliwie ten
cios zapisze się na jej twarzy pod postacią jakiegoś niewinnego sińca.
Sasuke nie chciał dłużej oglądać tego
wszystkiego. To, co eksplodowało mu głowie, nie było nawet nieładem, ale czymś
bardziej zdezorganizowanym. Jedyne czego pragnął, to izolacja od tego
otoczenia, nieważne czy ona pójdzie z nim, czy też nie.
Włożył broń do pochwy, przytwierdzonej
do pasa i odwrócił się na pięcie.
- Idziemy? – zapytała go.
- Tak – odparł, chociaż chciał poinformować
ją, że idzie on, tylko on. Tak obojętnie, żeby sama dokonała wyboru, czym będą
jej następne czyny. Teraz ją przechytrzył, podświadomość kazała mu rozegrać to
tak, żeby ona rzeczywiście poszła jego śladami.
- Naruto, poradzisz sobie? – Przystanęła
jeszcze, by skontrolować stan przyjaciela.
Wtedy do Sasuke dotarło coś
zdumiewającego i aż zatrzymał się, spętany przez kolejną nawałnicę tajemniczych
uczuć:
- Nie idź – wyjąkał Uzumaki. – Nie idź z nim.
- Jesteśmy drużyną! – odpowiedziała mu,
wyraźnie ugodzona tą prośbą. Później ruchem ramion pokazała na Naruto i Hinatę:
– Całkiem niezłą drużyną, jak widać. Załatwiliśmy was.
- A-ale on…
- Nic mi nie zrobił. – Sasuke poczuł jak
chwyta jego rękaw. Był trochę zbałamucony, ale tego nawyku nie dało się
oszukać. Wyrwał się jej i tak, a nawet cofnął, zdumiony wytrwałością tej
dziewczyny.
Być aniołem w jej oczach. Brzmiało jak
żart, a potem zrobiła się z tego nadzieja, że kurczowo trzyma się tego
stanowiska, bez chwil zwątpienia.
- Nie warto, Sakura-chan! – Naruto ledwie
hamował porywczość i Sasuke wyczuł, że w każdej chwili jest gotowy podbiec do
Sakury, przerzucić ją sobie przez ramię i porwać jak książę nieposłuszną
księżniczkę.
A ona była z innej bajki.
- Warto – powiedziała tylko, a Sasuke
widział jak go wyprzedza i prowadzi dalej. – Chodź, Sasuke. Mamy jeszcze parę
drużyn do wyeliminowania.
Uchiha
uśmiercił swą nietrzeźwość i czułam, że zrobił to już bezpowrotnie. Wlokłam się
za nim, markotna i niemrawa, masując raz za razem uderzone miejsce. Ból, choć
zmalał, wcale mnie nie opuścił, tylko nie załamywał się na tym najniższym
stadium, przez co domyśliłam się, że zostawi mi jakąś pamiątkę. Nawet teraz
odczuwałam już inną widoczność w lewym oku i wiedziałam, że rozrasta się pod
nim dorodna śliwka. Aż dziw, ze spotkało mnie to samo, co Naruto i to nie dalej
jak parę dni po incydencie, którego on doświadczył. Szczęście w nieszczęściu,
że zrobił to on i był to przypadek, a nie ukartowana napaść i kradzież w
jednym.
Jedyne,
czego było mi szkoda, to Sasuke, a konkretniej nawrotu niedostępności. Przestał
się do mnie odzywać i nawet nie upewniał się, że wciąż wałęsam się jego
śladami, chociaż śnieg skutecznie tłumił dźwięki stawianych kroków. Szczerze
powiedziawszy, zaczynałam powątpiewać w realność tamtego pocałunku. Może
wszystko wyśniło mi się w momencie, gdy przyjęłam na twarz cios z łokcia? Nie.
Oby nie.
Nadal
czekałam na jego odpowiedź. Ciekawość kłuła mnie w środku, lecz moment nie był
stosowny. Sasuke miał mi coś za złe i próbowałam jasno przedstawić sobie
możliwości, ale były zbyt błahe, bym mogła dać im wiarę.
Naruto,
kretynie! Nie dość, że nieomal dostałeś lanie, to na dobitkę zaprzepaściłeś
jeden z życiowych moment, który w ważności zajmował podium.
Czułeś coś… cokolwiek?
Sasuke,
czułeś coś?
Ochłodzenie
było następstwem opadnięcia tamtych gorących emocji, zalewających mnie przy
całowaniu. Czułam ziąb i kłucie na podrażnionym łokciem miejscu. Poza tym świat
był coraz mniej widoczny z perspektywy uszkodzonego oka i trochę się tym
przestraszyłam. Noc też robiła swoje. Było już grubo po dwudziestej, więc i mój
wódz nie dawał łatwo się dostrzec. Prowadził bez postojów ku chorągwi, a ta
była coraz bliżej, dopiekała mi, uściślając czas, w którym mogę nacieszyć się
Sasuke. Kierując się odległością od celu, zostało mi go niewiele. A odwaga
zanikła już dawno, tam wśród miliarda nagromadzonych emocji, w obliczu
pocałunku, niedoszłej bójki i świadomości, że po raz kolejny uwikłałam się w
kłopoty.
Na
domiar tego, zaczęłam odchodzić od zmysłów. Wrażenie było podobne jak u
akrobaty, który usiłował dostać się na drugi brzeg po cienkiej linie, przy czym
ziemia poniżej zapadła się kilometrami w dół. Mi też brakowało asekuracji.
Odkąd Sasuke przestał dawać oznak życia, wiedziałam, że jeżeli coś stanie na
naszej drodze, nie będę mogła liczyć na jego pomoc.
Stale
wyłapywałam uszami dźwięki, których obecność powinna być wykluczona. Ktoś znów
zakradał się w pobliżu, albo polował, ustanawiając nas za ofiary. Była też
opcja bardziej pocieszna. Być może drużyna po prostu szwendała się gdzieś w
okolicy i nie pomyślała, że przepuszczają właśnie doskonałą okazję na
eliminację. Teraz, mnie i Sasuke, charakteryzowały same słabe punkty. Brak
kontaktu, wspólnego języka ciała… Nad takimi łatwo było wziąć górę.
- Powinniśmy uważać – powiedziałam, zakładając,
że Sasuke wciąż był czyściutki i nie ubabrał się farbą. Choć stricte trafiony
nie został, istniało prawdopodobieństwo, że pocałunek mógł namotać nie tylko w
moim sercu. Dopiero teraz założyłam tę możliwość, bo przecież farba na twarzy
zdążyła mi zaschnąć, ale w tamtym momencie, gdy spijaliśmy przyjemność z
własnych ust, mogło dojść do pewnych… powikłań.
Aż
musiałam to sprawdzić!
- Hej, pokaż się! – Do przodu zagnał mnie lęk.
Sasuke nie przewidział tego zagrania i mocno wytrzeszczył oczy, kiedy
zagarnęłam bliżej jego twarz, ściśniętą na policzkach palcami jednej dłoni.
W
odróżnieniu od niego, ja wzięłam w rachubę kilka aktów przemocy i jeden z nich
przełożył się na rzeczywistość.
- Zostaw mnie! – Podniósł głos przynajmniej o
dwie oktawy, a kiedy spróbował mną szarpnąć, użyłam zdwojonej siły, by ustać w
miejscu nietknięta. Udało się.
- Spokojnie, Sasuke. Muszę coś zrobić. Daj mi
minutkę.
Stanęłam
na palach i wpierw przebadałam jego lewy policzek. Czysty jak łza; piękny i
gorący. Z drugim działo się to samo, ale głowy nie dałabym sobie odciąć, że oba
są nieskalane, ponieważ noc mogła wyciąć mi psikusa i coś zamaskować.
Wzięłam
rękę, zdjęłam plecak i błyskawicznie wyjęłam z wewnątrz latarkę. Przyda się też
na dalszą drogę, pomyślałam, wciskając guzik i mierząc łuną w Sasuke.
Zamknął
oczy i cofnął się.
- Co ty, tym razem, wyprawiasz?
- Upewniam się, że jesteś czysty.
- Przecież jestem – warknął i osłonił się
ugiętymi ramionami. Z westchnięciem wcisnęłam wyłącznik.
- Mogłam cię zbrudzić. Przecież… - Słowo nie
chciało wyjść mi z gardła, ale w końcu się przemogłam: – Całowaliśmy się,
prawda? Dwa razy! Farba mogła nie zdążyć wtedy…
- Jestem czysty. – Podszedł bliżej i
wytarmosił mi z rąk latarkę. Może jest i czysty, ale zły z pewnością też był,
wydedukowałam. Był potwornie zły i mogłam sobie tylko wyobrażać jak mistyczne,
wszechwiedzące stworzenia trudzą się z tym nadzwyczajnym przypadkiem, w którym
nie dają rady się połapać.
Kiedy
odszedł, poczułam w sercu powinność. Tak! Może te stworzenia pokładały we mnie
nadzieję. Przeniknij do jego serca,
rozsądziły, a ja byłam posłuszną służebnicą.
- Co złego zrobiłam? – sfrustrowałam się,
młócąc rękami powietrze.
Sasuke
raptem się odwrócił i pokazał na mnie palcem wskazującym z taką furią, jakby
chciał mi wydłubać nim oczy.
- Jesteś tu! Byłaś wczoraj, przedwczoraj i
trzy dni temu. Nie mogę się ciebie pozbyć! Oto co zrobiłaś i to, co robisz
dalej!
Przyjrzałam
mu się ciekawsko, poszukując czegoś, co upodabniałoby to do komplementu i
drugiego „czegoś”, bratającego te słowa z ubliżeniem. Jak powinnam to przyjąć?
Najbardziej wiarygodna wydawała się myśl, że Sasuke zwyczajnie nie chce mnie
dłużej w pobliżu, ale patrzył na mnie oczami, które wcale nie przyklaskiwały
temu założeniu.
Zaczęłam
ostrożnie:
- Chcesz, żebym cię zostawiła?
- Ktoś, kto ze mną nie jest, nie może mnie
zostawiać, prawda? – zapytał retorycznie po dłuższym namyśle.
- Nie to miałam na myśli – bąknęłam, wiedząc
już, że nie tylko podrażnienie wokół lewego oka przybierało koloru purpury. –
Chodzi mi o ogół. Referat, ten moment… następne momenty… Chcesz, żebym sobie
poszła?
Sasuke
ucichł i tylko wwiercał we mnie oczy. W niewysłowienie specjalny sposób i
nadludzko długo. Żaden kontakt wzrokowy nie przedłużył się powyżej minuty, a tu
doliczyłam się już do dwóch.
- Chodźmy dalej – oznajmił w końcu.
Cudnie!
- To nie jest odpowiedź na moje pytanie –
upomniałam go.
Chodźmy dalej… Sasuke
specjalizował się w nieuwzględnianiu głównych motywów naszych rozmów i często
po prostu je pomijał. W takim układzie ciężko było mi wstrzymać się od jakiś
działań, gdy każda nierozwiązana zagadka odciskała na mnie piętno i dokładała
ciekawości do stosu, a ten przeliczałam już w kilogramach.
- Chodźmy – powtórzył z naciskiem, a w odpowiedzi
pokręciłam głową. – Chciałaś wygrać, prawda? Nie uda nam się, jeżeli będziemy
trwonić czas, zwłaszcza, że po piętach deptają nam inni.
Przyjęłam
postawę zaciętego pięciolatka, który upiera się jak osioł i próbuje przemówić
matce do rozumu: „lepiej po mojemu”.
- Ale ja chcę wiedzieć.
- Dowiesz się później. – Westchnął. Jak na
zmordowaną matkę przystało, podkoloryzowałam myślami.
- Kiedy konkretnie? – podłapałam.
- Chodź, do licha! – Starczył uścisk na
nadgarstku i wiedziałam już, że skutkiem będzie siła, ciągnąca mnie w dal,
siła, której nigdy nie mogłam się przeciwstawiać. Poczucie ekscytacji nad nią
przeważało i trudniej było mu się oprzeć.
- Jak zwykle – fuknęłam, pozwalając jednak
prowadzić się w stronę szczytu z chorągwią.
Coś
jednak pokrzyżowało nasze plany.
Nagle
poczułam, że grunt pod naszymi stopami jest grząski i mniej stabilny niż było
to do tej pory. Sasuke zatrzymał się z podejrzliwością, co później zdało mi się
strasznie głupie, ale w chwili zagrożenia też nie odważyłam się poruszyć.
Chwila
nieuwagi i ziemia przestała być namacalna.
- Pułapka! – wykrzyknęłam, przypominając sobie
jak Hassun nam o nich prawił u progu samurajskiego ośrodka. Były niegroźne, ale
przy nieszczęśliwym upadku, któreś kości mogły ucierpieć.
W
tych okolicznościach był to nadgarstek. Sasuke zmiażdżył mi go własnym zadkiem,
gdy oboje wylądowaliśmy w podkopanym, na życzenie organizatora, rowie. Dla
zamortyzowania upadku, jego dno wyłożono wysuszonymi liśćmi, które głośno
zaszeleściły, kiedy wpadliśmy w ich łożysko.
- Niech to szlag! – odezwał się Sasuke,
wynurzając się spomiędzy warstwy asekuracyjnej. We włosach utknęły mu dwa,
pojedyncze liście, a trzy inne przylepiły się do jego ubrań.
- Mówiłeś coś o trwonieniu czasu? – sarknęłam.
I
zrozumiałam coś jeszcze. Że rów wykopany został z przeznaczeniem dla jednego
kozła ofiarnego, bo inaczej tej ciasnoty nie dało się wytłumaczyć. Sasuke
przylegał do mnie całym ciałem, zaraz po tym, jak cudem podnieśliśmy się do
pionu, co było niezwykłą przeplatanką ludzkich kończyn.
Jego
oczy! Jasny gwint, wzięły odwet za tamte przykrości z góry i zaczęły mnie
torturować. Nie dość, że były śliczne, to na dodatek niedostępne i oszpecone
brakiem głębszych uczuć.
- Nie panikujmy. – Próbowałam ochłonąć. –
Musimy jakąś się stąd wydostać. Może… może zrobiono jakieś dodatkowe wyjście?
- Pewno ukryto je pod liśćmi. – Mimo że Sasuke
posłużył się ironią, schwytałam do rąk nadzieję i stwierdziłam, że trzymanie
się jej jest warte ryzyka. Odwróciłam się tyłem do partnera i mocno schyliłam,
przekopując świszczące drobinki. – Myślałem, że szukamy wyjścia.
- A co, twoim zdaniem, robię? – wściekłam się,
dysząc z wysiłku.
- Taniec erotyczny.
Hę?
Sasuke
piorunem położył mi dłonie na talii, postawił do pionu i zakończył ten manewr
obrotem w jego stronę. Nie wiedziałam co kryję się pod pojęciem „taniec
erotyczny”, dopóki w głowie nie odtworzył mi się ta scena widziana oczami osoby
trzeciej.
- Niechcący! – Zaczęłam histeryzować. – To nie
miało żadnych podtekstów seksualnych! Wiem, że dziwnie się wypięłam, ale, hej!
Jestem… jestem spięta. Nie wiadomo czy damy radę się stąd wydostać.
- Następnym razem postaraj nie bawić się w
tancerkę z klubów erotycznych, zgoda? – Przez chwilę tliła się we mnie
nadzieja, że powróci nieczęsta odmiana Sasuke i zacznie kokieteryjnie się
uśmiechać. Nic bardziej mylnego. Trochę oszołomił mnie ten napad złości, bo po
dzisiejszym, nie myślałam, że mogłoby być to dla niego wulgarne.
- Przepraszam. – Spuściłam wzrok.
Sasuke
zajrzał w górę, ale stamtąd widoczne było tylko rozgwieżdżone niebo, częściowo
przesłonięte koronami drzew. No i śnieg nieustannie nas obsypywał, a końcówki
włosów przykrył mi już na dobre.
- Co teraz? – odezwałam się cicho.
- Wygląda na to, że utknęliśmy.
- Nie będziemy próbować się stąd wydostać?
- Jak? – Sceptycznie zerknął na przestrzeń
dookoła. Nie było ani jednego solidnego kamienia, w którym można byłoby
pokładać nadzieje. Pułapka miała kształt okręgu, była ciasna i ziemista, ale
pomysłodawca dopilnował, by żadnej z ofiar nie przyszła do głowy ucieczka.
Utopione w glebie gałęzie, kamyczki, skały… O takich rarytasach mogliśmy
pomarzyć! Teraz obawiałam się tylko, że skądś wyjrzy dżdżownica, pająk albo
inne małe paskudztwo.
- Podsadzisz mnie? – spytałam przez ściśnięte
gardło, ale Sasuke odmówił. Wspomniałam tamtą gafę z tańcem erotycznym i
ostatecznie zmieniłam zdanie – to byłby zły pomysł. – W takim razie, co robimy?
- Czekamy – powiedział. – Nie mamy innego
wyboru.
Nogi
miałam jak z galarety i co najśmieszniejsze, nie była to sprawka widoku na
przyszłość, lecz naszej bliskości, nieprzewidywalnej, przytulnej i kłopotliwej
zarazem. Bojaźń się pogłębiła, gdy poczęstował mnie „tym” spojrzeniem. Tym,
które fundowano mi przy pocałunkach. Na dodatek zbliżył się bardziej i w końcu
byłam pewna, że Sasuke po raz kolejny wyśle mnie do raju. Pomyślałam na zapas,
że gdyby miało to miejsce, twardo postawię na swoim i nie dopuszczę, by omamiła
mnie namiętność. Była przyjemnym wariactwem, jak najbardziej, ale gryzła się z
mentalnością człowieka, a na jej nadszarpnięcie nie chciałam się godzić.
Pod
pewnymi względami, moje zachowanie wydawało mi się niegrzeczne i wyuzdane.
- Nie martw się, już więcej cię nie pocałuję –
przemówił tak nagle, że aż się wzdrygnęłam. Zapewne dostrzegł na mojej twarzy
zobrazowane kontemplacje, a teraz patrzył jak zagryzam wargę i tak samo
niezbita była moja pewność, że i tym razem przejrzał mnie na wylot. Tak, czułam
się rozczarowana. Przez moment wypisało się to na mojej twarzy. – Widzę, że
masz z tym problem. – Oddalił się i wyłożył na powierzchni za sobą.
- Do pocałunku potrzebna jest miłość… -
stwierdziłam ostro, żeby zatrzeć ślady po ostatniej minie.
- A do seksu ślub, tak?
- Bez przesady. Żyjemy w dwudziestym pierwszym
wieku.
- Przynajmniej po części jesteś normalną osobą
– prychnął, znów zerkając w górę. Chyba wciąż żywił nadzieję, że wespniemy się
po czterometrowym tunelu, biegnącym wzwyż.
- A w pozostałych częściach? – zaciekawiłam
się. – Jaka jestem?
- Po prostu inna. – Sasuke nie przestawał
zaglądać ku wyjściu z pułapki i najwyraźniej popadł w nostalgię. Spojrzał na
mnie dopiero po jakimś czasie i od razu się skrzywił. – Cholera.
- Co? – wydukałam, chociaż sekundę później
domyśliłam się już, gdzie spogląda. Ostrożnie przyłożyłam palec pod lewe oko, a
tamtejsza skóra natychmiast boleśnie dała mi do zrozumienia, że ręce powinnam
trzymać przy sobie. – Nie jest źle. – Udawanie, że wszystko jest w porządku
było tak głupie, jak kąpiel w basenie pełnym rekinów, jednak na skutek wielu
przeżyć, weszło mi to w nawyk.
Sasuke
oświetlił mnie latarką. Wcześniej wyswobodził ją spod warstwy liści.
- Mocno sine? – Pokazałam na ranę.
- Wcale nie wygląda, jakbyś dostała z łokcia –
uznał.
- Nie?
- Jest gorzej.
Popatrzyłam
na niego ironicznie, ale Sasuke wzruszył tylko ramionami, bo, co prawda, nie
był niczemu winien. Sama sobie nawarzyłam tego piwska. A było wyjątkowo
niestrawne.
- Jak bardzo to widać?
Podszedł
i zgarnął mi za ucho kołtun poplamionych farbą włosów. Spokojnie, odmawiałam
jak modlitwę, Sasuke chce polepszyć widoczność. O czym ty znowu myślisz,
zbereźniku?
- I? – Oczy miałam zaciśnięte, żeby nie paść
ofiarom następnego zaklęcia.
- Kiepsko. – Przebiegł palcem po podrażnieniu.
Mimowolnie zmarszczyłam czoło. – A więc boli?
- Trochę. Jest przecież świeżo po uderzeniu.
- Gratuluję przyjaciół – warknął.
- To był wypadek – mówiłam, wciąż nie śmiąc
uchylić powiek. – Nie musiałeś reagować tak agresywnie.
- Nie toleruję, gdy ktoś…
- Cię dotyka? – dokończyłam za niego pytaniem,
które potwierdzenia nie wymagało. – Ja cię dotykam. Często.
- Zawsze cię powstrzymuję – zaznaczył.
- Nie zawsze. Przy pocałunku nie przeszło ci
to nawet przez myśl.
Dłuższa
cisza spowodowała, że nieśmiało zerknęłam jednym okiem, a ukazał się mi
zdumiony Uchiha. Odległość, a właściwie jej brak, był dla mnie zabójczy. Znów
skupiłam się na częstotliwości jego oddechów i tym, jak ich nawiew muska mnie
po czole. Zamknęłam oko z powrotem, ponieważ przestraszyłam się, że mogłabym
stracić swobodę, a była ona niezbędna w obliczu takich sytuacji. Sama już nie
wiedziałam czy to dobrze, czy źle, że pułapka była taka ciasnawa. Chciałam tu
być, ale jednocześnie wolałam się uwolnić. Chciałam, żeby mnie zagarnął bliżej
siebie, tak jak godzinę temu, choć druga część osobowości, ta normalna, namawiała
mnie do cofnięcia. Szkoda, że brakowało mi miejsca, by ten krok wykonać.
- Ty chyba naprawdę chcesz, żebym znów cię
pocałował. – Instynkt podpowiedział mi, że Sasuke się nachylił. O kurczę!
Oczywiście nie wyczułam z jego strony żadnej krępacji.
- Nic takiego nie powiedziałam. Znasz moje
zdanie.
- Zdanie można zmienić.
Więc
wydarzy się to po raz trzeci?
Nie
byłam psychicznie na to nastawiona. I teraz, i podczas dwóch poprzednich
podróży po raju. Niemniej jednak nie ukrywałam przed sobą, jak wielką przyjemność
czerpałam z obu razów, chociaż pierwszy był tak spontaniczny, że nie mogłam
należycie go wycenić.
Zdanie można zmieniać.
Owszem,
Sasuke. Robię to z prędkością światła, a wszystko to twoja zasługa. Zakochanie,
zadrwiłam w dalekim zakątku duszy. Sakura się zakochała, dobre sobie!
Nawet
baczniej mu się przyjrzałam, dla pewności. Sasuke wciąż był tak samo czarujący,
cudownie piękny i doskonały. Lekko ściągał brwi, odwzajemniając spojrzenie, a
włos wdarł mu się do oka, więc odrzucił go z grymasem małolata. Uroczy! On był
taki uroczy, a ja tak bardzo się nienawidziłam za podobieństwo do bohaterek z
mang od Hany.
Przesadny
zachwyt nad mężczyzną nigdy dobrze się dla nich nie kończył.
- Nie pocałuję cię – szepnął mi do ucha
Sasuke.
Szybko
zeszłam na ziemię.
- Przecież wiem! O nic cię nie proszę.
- Może nie słowami, lecz językiem ciała.
Chyba
„językiem oczu”, gdyż te bez wątpienia błyszczały od urzeczenia.
Nagle
dosłyszeliśmy odgłosy z góry. Odgłosy kroków! Zakochanie znów zrobiło mnie w
konia, wypleniając czujność. Mimo że poprzednio, priorytetem była ucieczka z
dołku, teraz pogląd na tą sprawę uległ paru poprawkom.
- Chyba nie spędzimy tu wieczności – mruknął
Sasuke.
Graj
twardą, ukarałam „inną” część siebie, która była gotowa przekazać Sasuke gestem
prośbę o milczenie.
- Co to, do cholery, jest? – zapytał ktoś z
góry. I tym razem bez problemu uporałam się z identyfikacją.
- To Chouji – poinformowałam Sasuke. Sądząc po
tych zniekształceniach głosowych, chłopak przeżuwał właśnie następną zakąskę, a
szelest opakowania hermetycznego temu dowodził. – Chouji! – zawołałam go.
Rzeczywisty
stan rzeczy ogarnęłam poniewczasie. To właśnie wtedy odgrzebałam ze wspomnień
myśl o jego partnerze w rozgrywkach – a raczej partnerce.
- To głos Sakury! – Ino. Ino rozpoznała mnie
od razu i twarz miała wesołą do momentu, w którym nie przyklękła nad wierzchem
rowu. Zauważyłam skraj jej jasnych włosów i wiedząc, że nie dam rady wydobyć
się z marazmu, skierowałam na nią wiązkę światła z latarki, którą trzymał
Sasuke. – Sakura! Nie mów mi, że wpadłaś w puła…
Oho.
Z uśmiechem niewiniątka patrzyłam jak posępnieje jej mina na widok mojego
partnera.
Wtedy
popatrzyła na wprost, powiedziała coś do Choujiego, a później zobaczyłam jak
przyjaciółka po mistrzowsku łapie rzucony jej przedmiot.
Latarkę.
Ino
chciała przechytrzyć światło, którym ją oślepiałam i włączyła swoje źródło. W
sumie, nawet nie przejęłaby się, że utknęłam tutaj z „nim”, bo była to wiadoma
oczywistość. Z większą bojaźnią podchodziłam do jej reakcji na śliwę pod okiem.
Nie łatwo będzie jej wyjaśnić, jak do tego doszło.
- I nawet Uchiha dał się złapać. – Ino oceniła
najpierw stan ogólny, a ja zgasiłam latarkę z poddańczymi myślami.
Właśnie
wtedy ujawniła się jej moja skaza.
- S-sakura! Wielkie nieba, jak ty wyglądasz?!
Jesteś…
- Tak, wiem. Brudna – bąknęłam. –
Zdyskwalifikowana.
- Nie wierzę. – Zamarła z oczami jak spodki.
Przestałam dobrze ją widzieć, bo rolę się odwróciły i teraz mnie torturowano strugą
latarki. – Twoja oko… - mamrotała. – Twoja twarz.
Postanowiłam
sprowadzić to do żartu:
- Hej! Wiem, że nie jestem specjalnie
urodziwa, ale bez przesady, dobra?
Chwilę
dręczyła nas cisza. Sasuke pilnie przyglądał się zdarzeniu, a ostatnie,
dostrzegalne osnowy Ino przepadły. Myślałam, że moje plany spełzły na niczym, a
Yamanaka stworzy własne wersje przebiegu mojego życia z ostatnich godzin, przy
czym relacje faktów nie będą miały dla niej znaczenia. Kiedy jednak ulatywała
ze mnie nadzieja, usłyszałam głos, władczy i trochę zły:
- Chouji, trzymaj mnie.
- J-jasne – wydukał zbity z tropu. Chyba za
bardzo korciło go, by zaglądnąć do rowu, a więc dowiedział się, jakimi
rezultatami zakończono mój debiut w lesie. Dobrze, że przenikanie do czyiś
wspomnień nie wchodziło w skład ludzkich umiejętności. Ino nie zliczyłaby, ile
doświadczeń udało mi się zebrać.
Postąpiła
natomiast bardziej ludzko i położyła się przy krawędzi otworu, wyciągając do
mnie rękę. Wzięłam ją z uśmiechem wdzięczności na twarzy. Bo mimo że nie mogłem
jej zobaczyć, wiedziałam, że ona widzi mnie.
- Trzeba przyznać, że masz wyczucie czasu. –
Trzy czwartą ciała wykaraskałam się na przylądek i potem było już z górki.
Chouji wyciągnął mnie chwytem pod pachami, a po podziękowaniach, musiałam
skontrolować Ino. – Jesteś czysta – powiedziałam, bo na chwilę ułożyła latarkę
w sposób, który udostępniał mi jej kawałek. – Gratulacje. Mnie nie udało się
wyjść bez szwanku.
Chouji
patrzył na mnie w ciszy. Nigdy nie był przesadnie empatyczny, ale nawet jako
słuchacz, nie przestawał częstować się smakołykami z paczuszek. Jego bezruch
ściągnął moją uwagę i dopiero wtedy ujrzałam w oczach chłopaka oniemienie.
- Co ty robiłaś, Sakura? – zapytał, jakbym w
rzeczywistości wróciła z oberwaną nogą, nie widząc w tym nic złego.
- To wyjaśnię wam później. – Naprowadziłam ich
na siniec. – Teraz czas pomóc Sasuke.
Ale
gdy miało to nastąpić, Ino stanęła mi na drodze.
- Nie – zafurczała.
Ściągnęłam
brwi z nierozumieniem.
- Ino, przecież nie mogę go tutaj zostawić.
Jesteśmy druży…
- Przestań kłamać! – Ino spiorunowała mnie
spojrzeniem, a głos nabrzmiały miała tak silną wściekłością, że słysząc go bez
patrzenia, nigdy nie przyszłaby mi do głowy jej postać. Upodobniła się do
magazynu materiałów łatwopalnych, pomiędzy które jakiś śmiałek włożył zajętą
ogniem zapałkę. Kiedy otwierałam już usta, żeby pieklić się o wytłumaczenie,
zaczęła mówić dalej, głosem jak smagnięcie bata: – Uderzył cię, prawda? Uderzył
cię, Sakura?!
Głośno
westchnęłam, próbując nie histeryzować. Jej oskarżenie brało się stąd, że szalone
usposobienie Sasuke było nam znane nie od dziś, no i kwestia z gimnazjum, która
miała z nimi związek, nigdy nie została wypowiedziana na głos.
- To nieprawda, Sasuke nie…
- Nie zasłaniaj się kłamstwami, Sakura –
przerwała mi, chociaż zaczęłam tłumaczyć się ze względnym spokojem. – Widzę
przecież co masz pod okiem!
- Spotkaliśmy Naruto – dodał Chouji. – Był w
jakimś dziwnym amoku. Plótł coś o tobie i… nim. – Zerknął na ogołocony z
kamuflażu rów z myślą o Sasuke.
Własnym
uszom nie wierzyłam… to znaczy, może i tak, może wierzyłam, ale za późno do
tego doszłam, bo szok zdążył do mnie wsiąknąć. Noc „sam na sam” z Sasuke
Uchihą, bez świadków, bez zobowiązań. Jasne! Widząc śliwę pod moim okiem, Ino
nie mogła pomyśleć o niczym innym.
- Posłuchajcie – rozpoczęłam bardziej
rozluźniona niż przedtem. Przecież już dawno powinnam się pogodzić z
nadwrażliwym ego Ino. – To nie Sasuke mnie uderzył.
- Więc kto? – niecierpliwiłam ją.
Naruto?
Rety!
Ten obraz był niedorzeczny, teraz, gdy odtworzyłam go sobie w myślach. Z podobnymi
odczuciami, mogłam wyobrazić sobie też Sasuke, który obsypuje ukochaną płatkami
róż jak konfetti, a następnie prowadzi na ukartowaną kolację w ekskluzywnej
restauracji.
- To był wypadek – zmyśliłam na poczekaniu. –
Nie zauważyłam konaru drzewa i uderzyłem w niego. Nie mogliśmy znaleźć z Sasuke
latarki, więc dłuższy czas szliśmy na oślep.
- Cudna historia. – Rozległ się głos spod
ziemi.
Ino
podskoczyła w miejscu i obejrzała się za siebie. Dołączyłam do niej, zaglądając
na dno rowu. Sasuke stał tam z poufale skrzyżowanymi ramiona i opartą o ściankę
głową. Nawet na nas nie spojrzał, kiedy cała trójca zebrała się nad jego
gniazdkiem.
Ino
odciągnęła mnie od wejścia.
- Dosyć tego!
- Co? – Zgłupiałam.
- Nie udawaj, Sakura! Idziemy stąd,
natychmiast!
Chciała
odejść, zostawiając go tu na pastwę losu? Nie! Na takie traktowane się nie
godziłam, tym bardziej, że, wbrew pozorom, to nie Sasuke pokolorował mi twarz
na purpurowo. Rozum podpowiedział, że rozsądzenie tej sprawy muszę odłożyć.
Teraz należało odeprzeć ataki Ino i pomóc Sasuke.
Wróciła
potęga, o której mu opowiadałam. Zawładnęła mną i poprowadziła powrotnie do
rowu, dodała mi sił, nie dających się opisać, no i bagatelizowała prawie
wszystko, mimo że Uchiha chwilę temu po prostu mnie podkablował.
Uwolniłam
się spod naporu Ino i padłam płasko na ziemię, podając dłoń Sasuke.
Przyjął
ją, nie bacząc na swój podły nastrój. I dla niego było jasne, że nie może
spędzić tu wieczności.
Chouji
rzucił się na pomoc, ale Ino była bezlitośnie wstrętna i nawet nie drgnęła,
gromiąc wzrokiem nasze starania. Kiedy nareszcie sprostaliśmy zadaniu, Sasuke
wyprostował się i dokładnie otrzepał. Chciałam wyjąć mu z włosów przyklejone
listki, jednak odsunął się, odbierając mi tę możliwość.
Moja
przyjaciółka sprawdziła się w innej dziedzinie:
- Nie znasz umiarów! – Naskoczyła na Uchihę i,
gdybyśmy znajdowali się w kreskówkach, z jej ust toczyłaby się piana. –
Dlaczego jej to robisz?
Szybko
objęłam jej ramię.
- Ino, to nie tak jak…
- Irytowała mnie. – Chłodny ton głosu Sasuke
wywołał we mnie szok. Uśmiech zamarł mi na twarzy, bo przecież chwilę temu
planowałam udobruchać nim Ino. Teraz gapiłam się na Uchihę z pytajnikami,
zamiast oczu.
- Co… ty mówisz?
- Jesteś beznadziejny – powiedziała Ino, ani
trochę się nie uspokajając.
Miałam
w zanadrzu tyle przekonywujących sprawozdań, a nie zdołałam wypowiedzieć ani
jednego i nawet teraz, kiedy była na to najlepsza pora, w przełyku utknął mi
papier ścierny. Boląco podrażniał gardło i kaleczył moją składnie.
Dlaczego
Sasuke zrzucał winę na siebie? Jaki miał w tym cel, do diabła?
- Nie możesz tak robić – usłyszałam własny
głos. Od razu czuć było, jak bardzo zgłupiał jego właściciel. – Ino. –
Spróbowałam inaczej, lecz przyjaciółka uciszyła mnie magicznym gestem.
- To przekracza wszelkie pojęcie. – Cały czas
zwracała się do Sasuke. Chouji wciąż obserwował zajście, nie podjadając chrupek
z paczki. – Irytowała cię, więc ją uderzyłeś?!
- Dokładnie tak – potwierdził Sasuke.
- Nieprawda! – uniosłam się, ale pomiędzy
konfliktem tej dwójki, byłam niemądrym dzieckiem, którego zdanie nigdy nie było
brane na poważnie.
Ino
ukłuła Sasuke w tors palcem wskazującym, a on w podzięce mocno plasnął jej
dłoń.
- Nie dotykaj.
- Sasuke. – Spojrzałam na niego z wyrzutem. –
Co zamierzasz osiągnąć takim postępowaniem?
- Zamierzam się ciebie pozbyć – oznajmił z
taką prostotą, że aż ścisnęło mnie w sercu. Zamierzam
się ciebie pozbyć… Co się działo? Kim byłam pośród tych krótkich epizodów,
które napotkały się w takim miejscu? Ino i Sasuke mieli przecież nierozwiązane
sprawy. A ja? Ja napatoczyłam się mu pod drogę. Przygarnął mnie na moment,
wpędził w wir przedziwnego szczęścia, a pod koniec mówi mi w twarz coś tak
paskudnego.
Musiałam
mieć na twarzy odbite myśli, bo Ino po skontrolowaniu mojej miny popchnęła
Sasuke.
- Nie rób! – Przywołałam się do porządku,
widząc narastający szał w jego oczach. I ja doświadczyłam na własnej skórze
jego skutków. Sasuke zdążył jednak wykonać swój ruch i oddał Ino z o dwakroć
większą siłą, nie dając mi szansy na odciągnięcie jej od zła. – Ino! – Złapałam
ją w samą porę – zaraz przed upadkiem.
Obrzuciła
Sasuke spojrzeniem przesiąkniętym nienawiścią, podniosła się do pionu i
wygłosiła:
- Zapłacisz za to, rozumiesz? Nie dam ci drugi
raz tak pogrywać!
- Idź stąd albo doczekasz się powtórki –
warknął na nią. Oczy miał takie puste, bezdenne. Miałam ochotę coś zrobić, by
wpoić tam trochę czułości z naszych pocałunków, ale zmitygowała mnie przed tym
odbitka chwili, w której zdecydował się mnie pozbyć. W gruncie rzeczy wcale nie
uważałam tego za logiczny wybór. Żaden człowiek nie był aż tak zmienny!
- Ino, chodźmy stąd – wtrącił zaniepokojony
Chouji, który do tej pory chował się za naszymi plecami.
Sasuke
przebiegł palcem po broni.
- Idźcie – poparł partnera Ino, a ja
zachłysnęłam się powietrzem, gdy padł na mnie jego wzrok.
- J-ja też? – wyjąkałam machinalnie.
- Jasne! – odpowiedziała za niego Yamanaka i
zanim poprowadziła mnie w stronę szczytu z chorągwią, jeszcze przez pięć sekund
piorunowała Sasuke mocą oczu.
Nie!
Myśli miałam splątane, oddech nierówny… Sasuke stawał się coraz bardziej
odległy, a ja robiłam wszystko, by ten dystans zaczął znikać, a nie odwrotnie.
Patrzył
jak wierzgam, walczę z siłami Choujiego i Ino, jak znajduję kontrargument na
ich reprymendy, jak bronię go głosem prosto z serca i próbuję przekonać, że nie
jest temu winny.
Dlaczego?
– zapytałam go rzuconym spojrzeniem.
Odpowiedział
milczeniem.
I
znów za objęciami lasu, maskując kłamstwo, zuchwalstwem, maskując ciepłotę,
obojętnością. Właśnie. Maski. Zakładał coraz to nowsze i ukrywał się po nimi
tak długo, dopóki ktoś nie okazał się na tyle naiwny, by spróbować przeniknąć
głębiej, do jego realnego oblicza.
Mnie
się udało. Połowicznie.
- Sasuke! – krzyknęłam na sam koniec, choć
stracił się z zasięgu wzroku już minutę temu. Wyczułam właściwy moment i
umknęłam z zawiasów, którymi były dwie pary rąk.
- Sasuke mnie nie uderzył – wycedziłam,
patrząc im w oczy.
Ino fuknęła, jak matka znużona tłumaczeniami
nastoletniej córki.
- Nie jestem głupia. Dlaczego go chronisz?
- Muszę go chronić, bo sam nie potrafi o
siebie zadbać. Albo nie chce. – Akurat to odnosiło się do innej sprawy, a
mianowicie kłamstwa, zatajenia przed nimi prawdziwej zaszłości, w której
nieszczęśliwie łupnął mnie łokieć. Łokieć Naruto. – Ino, proszę cię! – Błagań
użyłam w ostateczności. – Nie okłamuję cię! On naprawdę, naprawdę nigdy nic mi
nie zrobił! Nie uderzył mnie. Nie on. A teraz… wszystko się pomieszało. Muszę
do niego wrócić, inaczej nie da mi to spokoju.
- Co? – Zmierzyła mnie od stóp do głów.
Latarkę skierowano do dołu, ale umożliwiała nam dostateczną orientację w
terenie… i w mimice rozmówcy.
- To uczucie. – Chwyciłam do ręki kawałek
ubrania, które osłaniało lewą pierś. Serce. Ono rozszalało się na dobre.
- Sakura… co ty…
Nie
pozwoliłam jej skończyć:
- Muszę! Chcę się z tym rozprawić. Chcę, żeby
to zniknęło, bo wcale nie sprawia mi to przyjemności. Przynajmniej nie w
chwili, gdy jest już po fakcie.
- To nie jest dobry pomysł – stwierdził
Chouji, ale podejrzewałam, że strach tępił jego instynkt. On też nie rozumiał.
Nikt
tego nie rozumiał.
- Idę! – Popędziłam w stronę, skąd mnie
odciągnięto, obiecując sobie, że ani razu nie spojrzę wstecz. Cel został
osiągnięty, lecz czułam, że w pewien sposób Ino się na mnie zawiodła. W końcu
kiedyś to ona prawdopodobnie z nim walczyła i nie skończyło się to dobrze.
Idź stąd albo doczekasz się powtórki.
Co
Sasuke miał wówczas na myśli? Niewykluczone było, że uderzenie z gimnazjów, to,
nad którym gaworzyłyśmy z Temari, to, o którego zapytania nigdy nie mogłam
składnie ułożyć, a jeżeli już w pewniej mierze mi się to udawało, ciężko było dojść
do głosu.
Wróciłam
do miejsca rozłąki, a Sasuke zdawał się nie drgnąć od tego momentu. Od
bezmyślnego wgapiania się w niezidentyfikowany punk w przestrzeni, odwiodło go
moje gwałtowne przybycie. Oddech słyszalny powinien być z daleka, a jednak
ocucił go dopiero teraz.
- Sa…
Zdziwił
się, jednak równie szybko powrócił do normalnej formy, a nawet odniosłam
wrażenie, że ta była ciut gorsza, surowsza.
- Bez pytań – warknął.
- A-ale ja…
- Bez pytań! – Odwrócił się na pięcie i stanął
nieruchomo. Zajęłam miejsce obok przewidując, że czeka aż poprzednicy trochę
się oddalą. Staliśmy w ciszy, zapatrzeni w przeciwnie kierunki, z chaotycznym
stadem myśli, demolującym środek umysłów.
Tak
wiele miałam do powiedzenia, ale, jak zawsze, by ubrać to w słowa potrzebne
było coś magicznego, a w tej kategorii zawsze dokazywały mi braki.
- O nic nie pytaj – szepnął nagle i w pewien
sposób zabrzmiało to błagalnie.
- Dobrze. – Westchnęłam. – O nic nie spytam.
Nie teraz – podkreśliłam, żeby wiedział, że dojdzie do tego później, a nie
prędzej. – Nie teraz. – Zamknęłam oczy.
A
po pięciu minutach poszliśmy dalej, nie mówiąc już nic.
Kiedy wspięli się na szczyt, okazało
się, że nie dołączą do grona zwycięskich drużyn. Sasuke sam w to nie dowierzał,
ale kontroler udowodnił mu, że na dolnej części policzka oznaczono go kolorem
przegranych. Choć nigdy nie brał rozgrywek na poważnie, zezłościło go, że tyle
czasu dążył do wygranej w niewiedzy. Wierzchołek wzgórza był rozległy:
pomieścił uczestników, sponsorów, rodzinę, szefostwo i dodatkowych gapiów,
którzy prześlizgnęli się przez ochronę niezauważeni. Placyk podzielono na kilka
części. Pierwszą była brama wejściowa, przy której stała dwójka samurajów, jak
posągi z nowoczesną, dopracowaną latarenką, a miała ona wykrywać te pominięte
ludzkim okiem plamki i było tak w przypadku Sasuke.
Zerknął na dziewczynę mimochodem, żeby
poznać jej reakcję, ale domyślił się, że porażka będzie znaczyć dla niej
niewiele w obliczu reszty zdarzeń. Wróciła do życia dopiero w chwili, gdy
dwójka mężczyzn zaczęła dopytywać się o siniec pod okiem, ale chytrze wybrnęła
z opresji, udając zachwyt nad otoczeniem.
Potem na ich drodze stanęła następna
seria przebierańców z kolorowymi pudłami. Sasuke przeczytał tęczowy napis z
przesadną ilością dodatków, który umieszczono na ich przodzie, a głosił on:
„Nagrody pocieszenia” i Sasuke pomyślał, że muszę być popsute, bo za cholerę
nie mógł tego pocieszenia odczuć. Sakura dostała paczkę kosmetyków i żelki, a
on musiał znieść widok miniaturek uzbrojenia samurajskiego i małej figurki,
którą przywiązano kokardką do tabliczki czekolady.
Na jej twarzy zakwitł uśmiech, kiedy
zaglądnęła mu do pudła. Przynajmniej w jej przypadku działanie tych nagród
podziałało.
Na miejscu było już mnóstwo drużyn.
Dostrzegł Deidarę, który pozował do zdjęcia z Hassunem, i Sasoriego: miał
odwagę siorbać fałszywą wodę w obecności nauczycieli, a na domiar tego, Cal
krzątał się tuż obok z białą, elegancką koszulą, którą na kołnierzyku naznaczył
kolor przegranych. Sam Sasuke chciał mieć go na lufie, ale robiąc to, złamałby
reguły – znajdowali się w bezpiecznej strefie. Zresztą broń należało oddać dwa
kroki dalej, po odebraniu nagród.
Ogarniający ten proces panowie
skierowali ich do budki fotograficznej i Sasuke kłóciłby się z nimi w
nieskończoność, gdyby nie interwencja Cala.
Nie uszło uwadze chłopaka, jak w oczach
nauczyciela pojawia się niepokój, a starczył do tego widok oka jego partnerki.
- Co się stało, Heroine?
- Gałązka – odburknęła, nie przestając zerkać
ku budce, skąd błysk flesza dochodził nawet do nich. – Idziemy, Sasuke?
- Po pamiątkowym zdjęciu dostaniecie lampion.
Nagrody możecie zostawić obok budki. Jest tam taki schowek – poinstruował Cal,
bez szarmanckiego uśmiechu. Sasuke wyczuł, że nawet dziewczyna zorientowała się
w chłodnym obyciu nauczyciela, a potem zniósł jego rzut oka, którym oznajmiał,
że mają do pogadania.
- Idziemy – powiedział do partnerki.
Przed wejściem dziewczynę skierowano na
opatrunek. Czekał cierpliwie aż zawiadomiona pielęgniarka skończy pracę i
patrzył jak oko partnerki zostaje przysłonięte gazą i plastrem. Wcale nie
załagodziło to sprawy, bo współczucie było tak samo silne, jak przedtem i
Sasuke wiedział, że jeszcze długo będzie jego brzemieniem.
- Gałązka. – Odbębniła po raz kolejny fałszywy
przebieg zdarzeń, a kobieta sceptycznie pokręciła głową i pozwoliła jej wejść
do kabiny.
Budka była ciasna, co niefortunnie
skojarzyło się Sasuke z tamtą pułapką. Nie wiedział do końca, czy wymagałoby
tego żałować, skoro życia sobie nie utrudnił – to stało się już o wiele
wcześniej.
- Uśmiech! – zarządził entuzjastycznie
staruszek zza okienka. Sasuke utrzymał między nimi dogodną odległość, a jej
najwyraźniej to nie kłopotało. Była niemrawa i zajęta własnymi myślami.
Sasuke był prawie pewien, że zna je
wszystkie.
Flesz błysnął. Ona się nie uśmiechnęła,
on też. Mogło wyjść z tego najdziwniejsze zdjęcie w dziejach, a on nie chciał
widzieć efektu na oczy. Nie chciał widzieć już nic, co miało z nią jakikolwiek
związek, a teraz zbyt daleko zapuścił się w te bagna, więc powrót będzie dla
niego ciężki.
- W końcu i tak będziesz musiał powiedzieć mi,
czemu oszukałeś Ino – przerwała dotychczasową ciszę, kiedy wybierano im
lampion. Wielkości dla przegranych były ta same, mizerne w porównaniu do
rozmiarów lampionów zwycięzców, jednak różnorodność kolorów zakręciła mu w
głowie i cieszył się, że wybór zajął tego elfa w takim stopniu, że nie dręczyła
go dłużej tym tematem.
Czemu oszukał? Musiał. Dla jej dobra.
Ale nie mógł mówić o tym głośno.
Ostrzegł ją już telefonicznie. Nie usłuchała. Sasuke nie będzie obwiniał się za
jej nieszczęście, sama zgotowała sobie taki los.
Magiczna dziewczyna wybrała kolor
błękitny ze złotymi pasami, które oplatały lampion u góry i u dołu. Młoda
kobieta, która je rozdawała, szybko rozpaliła jego wnętrze i wysłała ich na
placyk. Tam trawa była dorodniejsza, miejsce bardziej zaludnione i widok,
zapierający dech w piersiach.
- Shobara. – Westchnęła jego partnerka.
Doskonale widzieli główną ulicę, na
której zbierali się gapie. Cal wspomniał o tym, że jest to dla mieszkańców
wielkie wydarzenie, bo nikt przecież nie pogardzi widokiem dziesiątek
migoczących lampionów, które powoli szybowały w stronę nieba.
- Podobno na górze kolekcjonują je Bogowie –
powiedziała cicho. – Tak słyszałam.
Sasuke chrząknął głośno i ostentacyjnie,
a dziewczyna prawidłowo odczytała ten sygnał. Najwyższa pora na rozmowę.
Spędzili już w tym miejscu piętnaście
minut, czekając aż reszta wespnie się na szczyt. Nie każdy doszedł tu na
własnych nogach i przed wybiciem północy posłano melexy, żeby dowiozły resztę
uczestników. Wśród nich był Naruto i część ich klasy, która wcale nie
zachowywała się dyskretnie, zauważając zakryte oko koleżanki.
„Uderzył ją”, Sasuke czytał z ruchu ich
warg. Plac był ogrodzony i dobrze oświetlony. Nikt nie miał trudności z poznaniem
jej stanu. Była zamyślona, bajecznie piękna, włosy rozczochrał jej wiatr,
zmoczył topniejący śnieg, a koloryzacji dokonała farba. Miała jej też trochę na
policzku i obojczyku. Oczy dziewczyny rozświetlały blaski dookoła. Zapłonęło
parę świeć, ale i tak największe światło dawały przygotowane do lotu lampiony.
Goście rozrzuceni byli po połaci i czekali na sygnał. Ostatni melex właśnie odjechał,
dowożąc Nejiego i Tenten. Ci także nie gardzili zdezorientowanymi spojrzeniami,
zauważając „ją” wśród tłumów.
Sasuke słyszał energiczne rozmowy,
perlicze i gardłowe śmiechy, niewinne chichoty, kłótnie… ale to na szepty był
szczególnie wyczulony, a wyłapywał ich od groma na forum klasowym. Ino nie
przestawała go taksować, Chouji z nerwów zajadał chrupki, Temari posyłała
pytające spojrzenia Yamanacę, a potem z niesmakiem łypała na niego. Czyż tego
nie chciał? Czy nie to było jego priorytetem? Ona jeszcze tego nie wiedziała,
ale ten zabieg wszystko ułatwi.
- Hej – zwrócił się do niej, kiedy
organizatorzy wleźli na podest z mikrofonem.
Zamrugała i popatrzyła na Sasuke z
nadzieją. „Może mi powie”, mówił za nią wyraz twarzy, ale on nie zamierzał się zdradzać.
Nigdy.
- Przygotujcie lampiony, ludzie! – wykrzyknął żywiołowo
Hassan, pokazując to gestami. Chwyciłam nasz skarb z jednej strony, a Sasuke z
drugiej. Czułam na plecach miliardy oczu, a każde dochodziły do identycznych
wniosków.
Ignoruj
ich, Sakura. Ignoruj, dodawałam sobie sił.
Niepotrzebne,
bo nie mogłam nad tym zapanować. Czułam żal wobec Sasuke. Sam do tego doprowadził,
a mimo to nie twierdziłam, że sobie zasłużył. Prezentował się doskonale z
frotką na czole, uczesanymi włosami i tą plamką, która od momentu wykrycia,
przestała być incognito.
- Powiem ci prawdę. – Sasuke obserwował mnie znad
wierzchu lampionu. Oprócz jego oczów, nie widziałam nic. Resztę mi
przesłonięto. – Nic nie czułem – padły słowa.
Mrugnęłam
raz. I drugi.
Ale
on wciąż tam stał. Skryty za błękitno-złotym skarbem, obojętny, bez skruchy… Patrzył,
a jego głosu nie mogłam wypędzić z głowy.
- Nic nie czułem – powiedział raz jeszcze.
- Lampiony w górę! – wołał w tle Hassan i
gdyby nie inicjatywa Sasuke, nie uniosłabym dłoni, by wysłać go do nieba. Lampion
poszybował w górę, podziwiany przez tych wszystkich ludzi, którzy przyglądali
się torowi jego lotu.
Ja
nawet na niego nie zerknęłam.
Twarz
Sasuke… taka perfidna. Była gorsza, niż kompletnie beznamiętna. Była…
zadowolona z siebie.
Nic nie czuł.
Nie
poczuł tego, co mnie poprowadziło do nieba, prawie jak lampion, tyle że proces
był szybszy. Nie łapał szczęścia, nie wirował z gwiazdami, nie wpadał w szał „pierwszego
razu”, którego umiejętne wykonanie zadziwiało do szczętu.
Uroniłam
pierwszą łzę, wkrótce po tym, jak lampion mnie obnażył. Wzniósł się w górę i
pokazał Sasuke jak bardzo byłam zdruzgotana. Pokazał mu wszystko, co spłynęło
na mnie po raz pierwszy w życiu. Smutek, zawód, uczucie szpileczek kłujących
serce i pięści, która ugniatała mi żołądek.
On
patrzył na to wszystko… i nic.
Serce
miał z lodu, wzrokiem ranił jak ostrzem. To był Sasuke. Syn diabła, prosto z
piekieł.
Od autorki: Jutro poprawiam
matmę i wiecie, że nic, kompletnie nic na powtórzyłam na rzecz GAT. Tak, jak
dostanę jedynkę na półrocze, będę was winić. Wszystkich! Huehuehue. Tylko do
mamy jakoś nie za specjalnie to przemówi. No, trudno.
Początek
rozdziału uważam za udany, ale im dalej, tym większa tragedia. Wiem też, że
notkę obiecałam już wczoraj, ale święta wywracają świat do góry nogami. No i
ręka mnie boli od wypisywania kartek, a jeszcze dzisiaj przekonałam się na
Facebooku, jak mało postarałam się nad życzeniami, w porównaniu do innych .___.
*emo Akemii*
Komentujcie,
komentujcie, bo to potrzebne każdemu autorowi. A i notka szybciej, bo motywacja
jest ;D
Osu!
PS
Czwóra z Niemca, mnie chyba coś opętało na ostatniej odpowiedzi ustnej. Może
jakiś duch starego Niemca mi pomógł? Cuda się zdarzają na tym świecie( ̄ー ̄)
PS 2 Błędy, błędy wszędzie. Ale
chcieliście szybko to macie, niedobrzy!
NIE PRZEJMUJ SIĘ JEDYNKĄ NA PÓŁROCZE Z MATMY! też miałam, a maturę zdałam na 60% z owego przedmiotu o.O :D
OdpowiedzUsuńRozdział świetny, pozdrawiam i życzę powodzenia :)
O ja pierdole! Aniolki niosa mnie do nieba! Ale zanim rozpisze sie na temat tego jakze cudownego rozdzialu, pozwol ze wypowiem sie o tych naszych nieszczesnych kartkach....
OdpowiedzUsuńWierz mi, ze odczuwam w tej chwili to samo co ty! Az mam ochote wyslac po jeszcze jednej i tez sie tak rozpisac! I jesli jutro nie bede miec lenia, to pewnie tak zrobie... bo to takie deprymujace... chociaz nie moge narzekac bo z kartki na 18stke dla ciebie bylam zadowolona ;D Przynajmniej jeden plus!
Co do rozdzialu... padlam na kazdym teksie odnosnie pocalunkow i seksu. Po prostu geniusz zla! xD Juz dawno sie tak nie ubawilam XDD A niby mialam przeczytac rano, taaa... ale to cale zamieszanie na shoutboxie wyprowadzilo mnie troche z rownowagi =.=' Wiec skoro juz sie tak podjaralam na ten rozdzial to mowie 'a czytne sobie', no coz w koncu raz sie zyje. I mam bardzo dziwne wrazenie ze ten rozdzial bedzie dlugi i bez zadnego sensu... Jak sama widzisz nawet polskich znakow nie chce mi sie pisac... nie dobra Mikulina, len smierdzacy ze mnie jest CHA!
Sasuke ty cholerny, niewyrzyty klamco! A niech cie diabel pochlonie w swych czelusciach! Bezuczuciowy dupek! Ona przez niego plakala! Plakala a on nawet nie skinal palcem! Byla jego tarcza do jasnej cholery a on mial ja tak po prostu w dupie... Normalnie piekne... Ale coz Sasek jak to Sasuke ma wywalone... chociaz nie, on nie ma wywalone. On po prostu boi sie dopusic kogos do ciebie i pokazac prawdziwego siebie.
Spojrzmy na ten poczatek! Juz uzgodnilysmy, ze Sasuke urodzil sie by rozwalac system za kazdym razem... No ale wrocmy do konkretow! Dopoki nie wtracil sie Naruto, wszystko bylo takie idealne, te ich przekamazanie sie i te zuchwale teksty Sasuke. Geniusz! Geniusz Zla!
Ale gdy Naruciak sie pojawil to juz wiedzialam, ze zacznie sie akcja... oczywiscie Naruciak, jak to Naruciak musial wywnioskowac, ze co zle to Sasuke... zreszta tak samo jak i reszta pod koniec... Co za debile! CZemu nikt tam nie slucha Sakury ja sie pytam, he?!
A Ino to juz zupelnie wyprowadzila mnie z rownowagi! Niby taka przyjaciolka, a nawet nie jest w stanie uwierzyc w jej slowa! Pfff... taka przyjaciolka, to wcale nie przyjaciolka. Mam wrazenie ze w nastepnym rozdziale tylko Temari bedzie w stanie ja zrozumiec i ewentulanie pocieszyc! W koncu biedaczka ma teraz zlamane serce, chlip, chlip ;((((
I byl nawet Cal aka Itas (ja wiem ze to on i nawet nie wmawiaj mi inaczej!). Ohooo to jego spojrzenie mowilo samo za siebie, byl zly! >.<' I pewnie i jemu Sasuke nie wytlumaczy calej sytuacji, tylko cala wine wezmie na siebie. Zeby Sakura po prostu dala mu spokoj, by nie mogl bardziej sie w niej zaduzyc, by ponownie stal sie osoba z ktora nikt w klasie nie rozmawial. By znowu stal sie po prostu niewidomy dla reszty spoleczenstwa. Bo o to mu chodzi...
Oh oprocz Ino zirytowal mnie rowniez Naruciak >.< i to tak juz do potegi! Ja rozumiem, ze te podbite oko Sakury to byl czysty wypadek, ktory mi rowniez sie przytrafil i o ktorym opowiem za chwilke ;D Ale wez czlowieku wine na siebie, a nie pozwol by jakas bezuczuciowa menda (Chusteczka bedzie ze mnie dumna!XD), rozpowiadala ze to on ja uderzyl, skoro tak nie bylo! A Naruciak oczywiscie siedzi jak mysz pod miotla, bojac sie przyznac do prawdy? Hinata tez milczy, a tez widziala co tam sie stalo =.= To jest nie FAIR! Wiem ze zycie jest nie fair i full of zasadzkas, no ale! Jestem zla na nich! I foch! I tyle! I ide sie zamknac w sobie, dopoki Naruciak mi tam nie zmadrzeje! Foch z przytupem, dla efektu niech jeszcze bedzie... A moge jeszcze usiasc obrazona na podlodze? *__* Tez bedzie fajny efekt, co? xD
Boze, Chryste co wy ze mna zrobilyscie na tych konfach?!
A wracajac do tej bijatyki z Naruto, to od razu skojarzyla mi sie historia sprzed sylwestra 3 lata temu. xD Madra Mikulina oczywiscie pod wplywem alkoholu, chciala zatrzymac walke, ktora dopiero co sie wywiazala i o ktorej jeszcze nikt w srodku nie wiedzial, bo wszystko rozgrywalo sie na zewnatrz.
No i teraz droga Akemii wyobraz sobie Mikuline w kusej sukience, rzucajaca sie od tylu na place na wyrosnietego goscia i probujac go odciagnac od tego drugiego. Rezultat byl nastepujacy: zostal zrzucona prosto na asfalt, co akurat zobaczyl moj wychodzacy z domu i jeszcze wieksza afera sie rozwiazala. No a na nastepny dzien cale dlonie popuchniete i sliwa na rece od nadgarstka po lokiec B| Miku-chan Style! XD
UsuńAle wracajac do opowiadania... ja chce wiecej! Ja chce wiecej! I jeszcze raz ja chce wiecej!
Zastanawiam sie czy mam jeszcze cos do dodania, no ale chyba juz sie wyzalilam wystarczajaco na Ino i (zwlaszcza) Naruto!... Sasek cholerny idiota, klamca, pier****** jak go spotkam to mu nakopie! Sam sobie inteligent jeden zaprzecza! Jego mysli i uczynki mowia sama za siebie! A on to tak bagalizytuje! W imie czego...!? Sam przeciez przyznal przed samym soba, ze pierwszy czas wdal sie w bojke 'przez kogos', a nie ze wzgledu ze jego duma ucierpiala. I na koncu, ot tak odpycha ja od siebie.... Oj cos czuje, ze Sakura napisze sporo swoich przemyslen w referacie. Oh! I wiem ! Niech Cherron przeczyta go pozniej po lekcjach jak bedzie sama z Saskiem i Sakura... i niech temu bezuczuciowemu debilowi szczeka opadnie xD Chociaz ja wiem, ze ty jeszcze nie jednego asa w rekawie trzymasz ]:-> Mikulina szkola! XD
Ahh.. czyli teraz wnioskuje, ze wracaja do Izumo prawda? Czyli bedzie Shmetterling? *___*
No nic ja sie zbieram i mam dylemat isc spac, czy meczyc kolejna strone na Shannaro.... hmm...
Bajoooo! :**** I powodzenia na matmie ! I chce sprawozdanie jak ci poszlo! Bede trzymac kciuki! <3 :3
O lol! To chyba moj najdluzszy komentarz u ciebie! XD Tylko pytanie sie zradza czy on w ogole ma jakis sens? xD Az chyba rano go raz jeszcze przeczytam i przebadam xD
UsuńSpierdzielaj, zobaczysz, że cię przebije xD
UsuńPffff chciałabyś ;]
UsuńŻeby Cherron przeczytała ten referat nie tylko przy Sakurze i Sasuke ale przy całej klasie xD xD Muhaha to by było piękne,te wszystkie miny osób w klasie a na pewno już mina Sasuke ^^
UsuńTeraz gdy nie jestem zaspana, to ta opcja bardziwj mi sie podoba xD
UsuńCzy to wyzwanie? Patrz i się ucz, Miku. ^^
UsuńDługim komentarzom mówimy: "tak"!
UsuńMiku, odwdzięczę ci się jak skończysz rozdział na Shannaro ;D
Skonczylam! Bedzie sobota/niedziela ;D
UsuńBC! Bring it on! Ale wez pod uwage, ze ja tu biedna pisalam ten komentarz na totalnym zakreceniu ;D Nastepnym razem bardziej sie postaram ;D
Już? .__. A-ale że jak to? Weeź, ty za szybka jesteś, pieronie...
Usuń*emo*
Zaaara, bo go pisałam w wordzie i muszę go przepisać, bo inaczej nie wchodzi. ^^ HY HY HY
UsuńPrzygotujcie się pierony łogniste. :D:D
Oho, widzę, że ktoś mi tu próbuje zrobić konkurencję! To chyba będę musiała wieczorkiem przysiąść i napisać swoją litanię, ażeby to obronić swój tytuł "objętościowej mistrzyni wśród komentujących" B| A więc cel: nie zmieścić się w dwóch komentarzach :D
UsuńPierony wredne pisza komentarze w wordzie by pozniej wkleic... pfff.... A ja na zywca szlam! HA! Pobijcie to ;]
UsuńI tak Akemii, wczoraj skonczylam go, ale bylam tak wyczerpana po nim, ze wraz z ostatnim slowem, wylaczylam lapka xD Ale wlasnie jest sprawdzaany ;D
oki.. to tak.. dopóki nie zaczęłam czytać twojej dopiski zaczynały mi się zbierać łzy w oczach.. ja nie wiem.. co to się ze mną dzieje.. zaczynasz poruszać moje serducho z każdym kolejnym rozdziałem coraz bardziej ;)
OdpowiedzUsuńrozdział bardzo przyjemnie się czytało xD tak wyjątkowo płynnie i szybko jak na tą godzinę xD.. już nie wspomnę jak bawiłaś się stopniowaniem napięcia xD.. jejku jesteś w tym boska xD
trzymam kciuki za matmę xD przesyłam ci całą moją wiedzę z tego przedmiotu xD mam nadzieję że się przyda xD
pozdrawiam i całuję xD
Rozdział jest boski,nie wierze, że Sasuke to wszystko robi. Rani ją tak niemiłosiernie bo jak to powiedział CHCE. Ja tam chce złotą gwiazdkę z nieba, i co? I nic. Więc dlaczego on może krzywdzić, a ja nie mogę mieć gwiazdki? Moje tłumaczenia są lekko bezsensu, ale to wina tylko i wyłącznie mojej bezsenności. Ja zauważyłam 1 błąd więc się do niego przyczepie w 24 linijce od dołu jest napisane ,, oprócz jego oczów, nie widziałam nic'' powinno być oczu. To tyle jeśli chodzi o poprawkę. Co do matmy nie przejmuj się, zdasz. Niby dlaczego do twojej mamy miało by nie przemówić to iż byłaś zajęta pisaniem bloga?( moja też zbytnio radośnie na to nie reaguję) Powiesz jej wtedy, że po prostu nas czytelników kochasz tak bardzo, że nie byłaś wstanie zostawić nas dłużej w niepewności.Napiszę jeszcze raz rozdział cudowny
OdpowiedzUsuńPs.Mam tylko nadzieję, że ten komentarz ma jakiś ład i skład
Życzę weny i pozdrawiam
Yuki-chan
Ja to bym chciała XBoxa. Wtedy będę mogła nareszcie zagrać w Naruto UNS.(。♥‿♥。) Chcę jeszcze różowo-białą piżamę i bilet w obie strony do Japonii, a w szczególności do upatrzonej w Internetach restauracji.
UsuńYuki, tłumaczenie świetnie i aż żal dupę ściska, że Sasuke może, a my nie :c A naprawdę marzy mi się ta piżamka. No trudno. On ma to szczęście, że jest bohaterem opowiadania, a jego autorka (ja XD), ma dla niego wszystko, co najlepsze i daje mi tego w nadmiarze. Więc jak chce, tak będzie. W końcu to SASUKE UCHIHA <3
To mój komentarz jest nieskładny.
No, wino się trochę dzisiaj polało, więc wybacz. XD
Dziękuję za wsparcie i także ślę pozdrowienia!
uu, Sasek przegiął, mam nadzieje, że Sakura tym razem się nie ugnie i to on za nią będzie musiał trochę polatać:)
OdpowiedzUsuńRozpoczęłam czytanie i jedyne co pomyśałam " O mamuniu, nareszcie!", ale z drugiej strony " Dupek". Jesteś jedyną blogerką, która potrafi wywołać u mnie tak sprzeczne emocje!
OdpowiedzUsuńA potem był zawał. Wpadka. Naruto ich zobaczył. Naruto jak rycerz z bajki ratuje Sakurę przed "złym" diabłem.
Następnie już myślałam że się pobiją o Sakurkę. Ale tym razem to Haruno uratowała chłopaków od wojenki ;p
I na koniec zimny jak lód Sasuke. teraz nie będę spać po nocach i myśleć nad kolejnym rozdziałem!
O mamuniu, czekam na kontynuację ;* Weny życzę i pozdrawiam! :*
Nezumi
Achh ten Sasuke... na początku rozdziału taki kochany :) Az mi dech w piersi zabrakło jak zaczełam czytać i pierwsza moja myśl "nie wierzę" genialnie to rozegrałaś :D Jestem pod wrażeniem. Ale na końcu ugh co on zrobił?? Jak mógł potraktować tak Sakurcię, ale jestem spokojna bo wiem, że masz super pomysł jak dalej to rozwinąć. Ufam Ci :P
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na kolejny rozdział więc mam nadzieje, że wena Cię dopadnie i rozdział pojawi sie do końca tygodnia następnego hihi... żartuje ale będę wypatrywać z niecierpliwością :)
Kyaa! Wciągający rozdział i myślę, że mnie nasycił. Ale nie tylko. Notka również mnie zaintrygowała. Cały ten ciąg zdarzeń był niesamowity. Ahhh, i aż zabrakło mi słów :)
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejne rozdziały :)
Pozdrawiam
Mam nadzieję, że Sakura wreszcie porzuci ( na razie lol ) projekt pt. "Zrozumiem Sasuke Uchihę i zbawię świat" i zacznie go ignorować. Dla odmiany niech teraz Sasuke zacznie szukać jej towarzystwa! xD Rozdział świetny, a Uchiha to największy kłamca, ale rozumiem jego motywy, dlatego mu wybaczam :D Trzymam kciuki za matmę i życzę duuużo weny <3
OdpowiedzUsuńMATMA ZDANA!
UsuńA Sakura i Sasuke... cóż, na pewno nie będą odnosić się do siebie tak jak wcześniej i nastąpi malutka zamiana. ^.^
Ale ja tutaj nie będę spoilerować przecież!
Dziękuję za wenę, przyda się!
Pozdrawiam.
gość jaki cham w stosunku do Saki :( >:
OdpowiedzUsuńale opowiadanie NAJ NAJ NAJ NAJ NAJLEPSZE :D w sumie wszystkie tu opowiadania sa zaje**** *.*
Pozdrawiam i życzę weny :D
Rozdział świetny !!!!
OdpowiedzUsuńSasuke to dupek i tchórz, boi się dopuścić Sakurę do siebie raniąc ją przy tym w najgorszy sposób !!! Jeszcze te kłamstwa...
A robiło się tak cudownie na początku i jeszcze te ich docinki!!! Love it <3 <3
No i Naruto ... Kolejny tchórz!! Boi się wziąć winę na siebie i sobie siedzi cicho. O Hinacie nie wspomnę... Że Naruto to kompletny idiota to wszyscy wiemy, ale żeby ona siedziała cicho ;/;/ Zawiodłam się na niej.
Ino też nie lepsza, nawet nie chciała wysłuchać Sakury do końca!!!
Nie mogę się już doczekać następnej części i tego jak to wszystko potoczy dalej !!
Pozdrawiam i nie przejmuj się matmą! Uda ci się ją jakoś poprawić :D
Czytając twój komentarz, dociera do mnie jakiś wstręciuchów robię z wszystkich postaci. XD
UsuńA Sasuke jest dupkiem, w większości fanfikow i w mandze, ale to najprzystojniejszy, najbystrzejszy i najdzielniejszy dupek na świecie! <3
Oj tak, zgadzam się sie w 100 % <3 :D
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńEj, bez kitu. Tu jest limit znaków. Co za...
OdpowiedzUsuńDzień dobry. A właściwie to dobry wieczór.
Przybywam, by skomentować, co uczynić miałam już wczoraj, jednakże tuż po skończeniu tej słodkiej celebracji, me powieki zbyt senne się stały, a więc odłożyłam ową czynność na dzień jutrzejszy. ^^
A tak poważnie, to pisanie tego komentarza jest miłą odskocznią od ciągłego pastwienia się nad nowym rozdziałem. Właściwie, to chyba zrobiłam już wszystko, byle tylko go nie skończyć. xD Myślę, że zaczynam pomału cofać się w rozwoju. :D Moje słownictwo zubożało tak bardzo... Któregoś dnia trzeba będzie umówić się na randkę ze słownikiem języka polskiego. ^^
Podejdę do tego wszystkiego mniej emocjonalnie (w przeciwieństwie do Mikuliny) i nie zacznę swojego komentarza od "o ja pierdole!". xD Właściwie, to trochę żałuję, że wczoraj nie udało mi się niczego tutaj nabazgrolić, bo zapewne wtedy rozpisałabym się o wiele bardziej, kiedy faktycznie emocje wzięły nade mną górę.
Po pierwsze, BC jest usatysfakcjonowana namiętnymi pocałunkami. ^^ Niedosyt, który odczuwałam po przeczytaniu poprzedniego rozdziału został wreszcie zaspokojony. xD Udało Ci się skutecznie wyleczyć mnie z depresji, więc tym razem nie zamierzam tutaj płakać i użalać się nad swoim ciężkim losem. xD Wszystko wydawało się być takie magiczne, dopóki nie pojawił się Naruto wraz z Hinatą. Te wszystkie momenty, te opisy pocałunków :3, te teksty Sasuke... To wszystko razem wzięte sprawiło, że szeroki uśmiech nie schodził z mojej twarzy (później aż mordka mnie bolała xD). Byłam oczarowana, zachwycona, zauroczona... i nie mam pojęcia, jakimi epitetami mogłabym jeszcze określić swój ówczesny stan emocjonalny. Potem pojawił się Naruto, oczywiście wysunął błędne wnioski (oczywista oczywistość), następnie bójka (oczywista oczywistość wśród mężczyzn) oraz superbohaterska Sakura Haruno, która z poświęceniem rzuciła się, by bronić swego partnera. Postawiła swe życie na szali, a kiedy ruszyła, już nic nie zdołało jej powstrzymać! xD Oby tak dalej, Sakuro! (y) Dobra robota! Ach, no i przecie zapomniałam, że Sasuke wykorzystał biedną dziewczynę jako swoją tarczę (cwaniak xD), co w sumie bardzo mi się podobało i uśmiałam się przy tym fragmencie. ^^
Po drugie, wiedziałam, że Akemii nie będzie dla biednej BC aż tak łaskawa i nie sprawi, że nasza ukochana para pocałuje się po raz trzeci. Czułam to, czułam to we krwi, jednakże i tak do samego końca miałam tą nikłą nadzieję. :3 Pomysł z erotycznym tańcem był przedni (y), choć Sakura "podobno" wykonała go zupełnie niechcący (taaaaaa, jaaaasne xD). Pojawienie się Ino nieco mnie rozdrażniło, nie tylko z tego względu, że w ogóle nie lubię tej postaci, ale przede wszystkim dlatego, że podczas trwania tej "dyskusji" podczas spotkania dwóch drużyn (chociaż Chouji nie za bardzo w niej uczestniczył) wszyscy mieli głęboko w dupie (nie wiem, czy za wulgaryzmy komentarz się nie opublikuje, tak jest na blogspocie? Z drugiej strony dupcia, to przecie nie wulgaryzm...) Sakurę i odniosłam wrażenie, że gdyby zrobiła ogromny transparent z napisem: "HALOOO, JA TU JESTEM!", albo po prostu całkowicie zniknęła z owej sceny, nikt zupełnie by się tym nie przejął. Znaczy, ja wiem, że tak miało być. Sasuke miał wyjść na tego cholernego drania, bo przecież podobno nim był, a więc kto inny mógł nabić limo biednej Sakurze. To on! To on! To Uchiha!!! Potem Haruno dzielnie walczyła (emocjonalnie) i ruszyła pędem do Sasuke, niczym Rose za Jackiem w Titanicu, kiedy ich rozdzielono (ej, serio tak mi się ten moment kojarzy xD). I te, dla mnie wręcz magiczne, słowa kruczowłosego: "O nic nie pytaj." :3 O nic nie pytaj, ale chodź za mną... <3
Po trzecie, (a właściwie to jest najważniejsze) wszyscy się wściekają na Sasuke za to, że powiedział słowa pt. "nic nie czułem", a potem przyglądał się twarzy płaczącej, zranionej do cna Sakury i nie zrobił nic... Soł seeeed.
UsuńA ja spojrzę na to z zupełnie innej perspektywy. Odważę się nawet stwierdzić, że Sasuke wykazał się altruizmem. Tak, tak, altruizmem. No, może nie takim zupełnym, typowym, ale jednak. Wziął na siebie winę za podbite oko Sakury. Czy w jakikolwiek sposób na tym skorzystał? Oczywiście, że nie. Wręcz przeciwnie! A do tego uratował dupsko Naruto. Choć i tak nie przejmuje się jakoś szczególnie zdaniem innych, to mimo to większość będzie patrzyła na niego nieprzychylnym wzrokiem. A przecież w owej bójce walczył za nią, dla niej, co sam otwarcie przyznał (przed samym sobą, no aleee...). Następna kwestia to odrzucenie Sakury. Na tym również nie skorzystał. Wiedział bardzo dobrze, co czuł, jednak nie zamierzał nigdy jej tego wyznać. Nie tylko dla jej dobra, ale także dla dobra samego siebie. To wszystko dla nich obojga było nowe, więc to oczywiste, że to "uczucie" w obecnej chwili nie miało większej szansy na przetrwanie. W obecnej chwili są zbyt zieloni w tym wszystkim i zbyt różni. Oboje muszę to dobrze sobie przetrawić. Sasuke się boi, pozytywne uczucia są dla niego czymś zupełnie nowym i raczej nie zmieni się z dnia na dzień (i broń Boooże, jest cudny taki, jaki jest :3). Gdyby był faktycznie takim draniem i prostakiem, to skoro zwykłe pocałunki sprawiły mu taką przyjemność, z pewnością wykorzystałby zakochaną w niem dziewczynę, a potem dopiero bestialsko porzucił, kiedy by mu się wreszcie znudziła. Ale tego nie zrobił. I tutaj już pojawia się zielona lampka, że jednak liczy się z jej uczuciami. Na swój własny sposób, ale jednak. Stwierdził, że lepiej zakończyć to już teraz, póki jeszcze nie boli tak bardzo. I jego. I jej. :3
Kuuuuuuurdeeee! Miałam coś jeszcze dopisać, ale zapomniałam. Wybaczysz? ;> Właściwie, to miał wyjść ładny, składny komentarz, ale poniosły mnie jednak emocje i w sumie to nie mam pojęcie, czy cokolwiek z tego zrozumiesz. xD
A co do paintballa! Oni chyba grają w jakąś "łagodną" odmianę, nie? xD Bo pamiętam jak mój braciszek wrócił kiedyś z owej gry, to wyglądał jakby go samochód przejechał, a na klatce piersiowej miał siniaki (o ile te rany można tak nazwać) wielkości spodka od filiżanki. Dlatego wręcz przeraziłam się, kiedy gdzieś tam w rozdziale było, że Sasuke celował w głowę Naruto. :O W pierwszej chwili pomyślałam, że Uzumaki wróci do domu bez oka. ^^
A co do kartek! To moje można opisać następująco: komedio-dramat. A zresztą same zobaczycie dlaczego. ^^ Ja mam bardzo zrytą banię i przecież sama wyżej przyznałam, że cofam się w rozwoju, więc proszę się niczemu nie dziwić. Po prostu z czasem się do tego przyzwyczaicie i zaakceptujecie pewne rzeczy. xD
Czekam, aż pojawi się Schmetterling (a te dobre oceny z niemieckiego, to zapewne jego zasługa, Akemii :3)
Pozdrawiam, ściskam mocno i całusy wysyłam. Weny też życzę i SOBIE TEŻ. Słyszysz to zdałniony mózgu?! Słyszysz?!
Hmmm... czy udało mi się przebić Miku? To takie frapujący, niczym ilość megapixeli w mikrofalówce Sheeiren. :D
Handluj z tym, Miku! xD
Co to za koniec? Gdzie ten Happy end? Gdzie te fajerwerki, miłość?! No co się do cholery dzieje z Sasuke! Sasuke, ty idioto!
OdpowiedzUsuńDlaczego powiedział Sakurze, że nic nie czuł?! Przecież czuł, jestem pewna, że czuł. Mam do niego tak wielką pretensję, że chciałabym nim potrząsnąć. I Sakura przez niego płacze. A on nic. Przynajmniej ten perfidny cham przestał się uśmiechać. Gdyby nadal się uśmiechał to chyba trzasnęłabym moim laptopem ze złości, jak dobrą książką, gdy coś mnie w niej zdenerwuje. Początek rozdziału był taki piękny. Ten pocałunek, który wprowadzał Sakurę w uniesienie. W końcu była całowana przez anioła! Tak, anioła, a nie żadnego syna diabła. Ja już się przywiązałam do wersji stworzenia z niebios i nie zapomnę o niej! Nie ma mowy! Naruto to również idiota, bo zdenerwował mnie potrójnie.
1. Przerwał bardzo intymny moment między Sasuke a Sakurą,
2. Zaczął się drzeć na Uchihe jak bałwan jakiś, że ten coś jej robi. Owszem robił! I jak dla mnie mógłby to robić dalej! Żadnego bicia nie było -.-
3. A wybacz, było. I to wszystko przez Naruto. Bo ten idiota, głupi, jakże głupi człowiek uderzył Sakurę. Tak sobie z łokcia. I teraz wina spadła na Sasuke, który jest winny jedynie zbrodni zabójczego całowania.
Ino nieźle mnie wkurzyła. I Choji. I wszyscy, którzy łypali oskarżycielsko na Uchihe, bo ten ponoć uderzył Sakure. Stanęłabym tak na środku i krzyczała, że nie, nie zrobił tego. TO BYŁ NARUTO!
Ale moje chęci trochę opadły. Zmniejszyły się do ziarenka piasku, gdy Sasuke powiedział, że nic nie czuł. Nie wolno tak kłamać!
Pozdrawiam, gratuluję zaliczenia i życzę Wesołych Świąt!
Akemii o.o
OdpowiedzUsuńJak ja sie ciesze, ze odzyskalam telefon chociaz na chwile, zeby skomentowac (to jest najgorsza kara na swiecie!) Wybacz mi wiec brak polskich znakow, przepraszam :(
A wiec...
Moja osoba jako Twojego czytelnika dzieli sie na dwa "ja". Pierwsze "ja" chce Ci pasc do stop i po prostu wielbic taka autorke jak Ty. Drugie - juz bardziej brutalne "ja" - chce pojechac do Cb (kit z tym ze nie wiem gdzie mieszkasz), zwiazac i zaciagnac do jakiegos pokoju z laptopem, przywiazC do krzesla i zostawic zebys pisala B| ta wersje mowilam juz Sheeiren, bo obie macie pisac! CZESCIEJ.
Ale to pierwsze ja rozumie, ze sa inne sprawy, wiec jak na razie jest rownowaga pomiedzy nimi. Jeszcze xD
Z rozdzialu na rozdzial robi sie coraz bardziej... epicko? Bo jak inaczej to nazwac. Jest ekstra.
Tylko ze Sasuke, ech...
Ja wiem, ze on klamczy. Tak nie mozna. Biedna Sakura.
Caluje ja bo tak CHCE. A mowil ze mu sie podobalo!, dlatego chcial jeszcze. Nic nie czul ._. Ja tam wiem inaczej! Nie s zargaj tak biednych serduszek swoich fanow, Akemii.
To nie jest kolejna szkolna opowiastka z narutowskimi bohaterami. Śmiem twierdzic, ze wszystko czeego sie dotniesz, zamienia sie w takie cudenko. Chcialam Ci zyczycN powdzenia na matmie, ale przewinelo mi sie gdzies ze zdalas? Gratulacje ^^
Sasuke nie lubi jak ktos go dotyka. Nic nie czul. Caluje dziewczyne zeby sprawdzic czy "cos" poczuje. Tak czuje ze Ino tez ma wiecej do tego niz nam sie zdaje.
Biedna Sakura. Nie dosc ze oberwala podwojnie, to jeszcze musi sobie radzic z takim uczuciem. A Sasuke robi sb co CHCE i jeszcze NIC nie poczul. Aha jasne.
Wkurzylam sie jak Sasuke bral wine na siebie. Strasznie sie zdenerwowalam, no! Sasuke, nie uwolnisz sie od niej! Ja to wiem, Ty to wiesz, Akemii to wie, kazdy to wie! Takie zycie w opowiadaniu Akemii xD
Jak ja sie juz nie moge doczekac nastepnego rozdzialu. Nie dziwota ze tyle wyswietlen skoro kazdy wchodzi sprawdzac cxy magiczne procenty tworzenia nastepnego rozdzialu magicznie wzrosly.
Wybacz, jesli zle Ci sie czytalo moje brednie. Zycze weny i milych swiat :)
PS to nie Sasuke syn diabla prosto z piekiel! To Akemii corka diabla prosto z piekiel! O tak B| tak nas katowac xd
UsuńW takim układzie, wolę to "pierwsze ty", bo jest dla mnie miłe! A drugiego się boję :c
UsuńBTW, komentarzy nigdy źle mi się nie czyta, zwłaszcza twoich. Wolę najbardziej nieskładne, ale z których jasno wynika, że czytało się rozdział, niż te będące potajemnie zwykłym SPAMEM/reklamą. Więc wiesz, dziękuję pięknie za to dzieło, bo ty, jako blogerka, wiesz dobrze jaki komentarze mają wpływ na samopoczucie autora fanfika/opowiadania. <3
Nie tylko ja jestem synem diabła - taka natura Blogerów. No, trzea czymś podjudzać ciekawość czytelników B|
Spoiler? Koniec następnego rozdziału będzie was dręczył jeszcze bardziej. XD Ale ćśś, ja nic nie mówię...
Pozdrawiam.
I także życzę chakry!
I dziękuję za "gratulacje", duma mnie rozpiera B|
O tym mówiłam, Akemii. Wchodzę, a tu już 10%. Masz jakiś motor w tyłku czy coś? XD Nie mowię, ze to źle, bo to swietnie, ze się za to zabierasz, ale to zadziwiające i super zarazem. No nieeee!, to opowiadanie jest tak nieprzewidywalne, ze po Twoim małym spoilerze już się boje. Kolejny cios od Akemii ._.No i oczywiście dziękuje za miłe słowo ^^ zawsze się staram komentować, może nie od razu jak przeczytam, ale zawsze znajdę jakiś sposób.Ojj tak, komentarze maja duży wplyw na autora i chyba już zdążyłas się przyzwyczaić do moich bzdur, wiec nie musisz dziękować za komentarz.
UsuńSwoją droga, masz zabójczy awatar z Sasuke <3 *^*
UsuńGenialny rozdział i szkoda że czytam go dopiero teraz. Naprawdę jest świetny i jestem ciekawa jak się to dalej potoczy, co Sakura zrobi po tych słowach. Błagam pisz szybciej 10 rozdział :D pozdrawiam i życzę wesołych świąt :*
OdpowiedzUsuńBożeee... Nikiro, zakochałam się. Jak czytałam, to miałam po prostu kisiel w gaciach bez kitu.
OdpowiedzUsuńDzisiaj na gg wszystko ci opiszę, bo z fona to aż wstyd komentowaç takie cudo.
Noo, jak był kisiel w gaciach, to szacun dla mnie B|
Usuńo.O
OdpowiedzUsuńJakoś by wypadało zacząć ten komentarz, ale mam mielone zamiast mózgu ;c
co ten Sasuke?!
Najbardziej w tym rozdziale wkurzyła mnie chyba Ino. Niby dobra przyjaciółka, tak się troszczy o Sakure i wgl, ale zbyt napastliwa i pewna swoich racji, kiedy nie wie nawet co się stało. Boże, biedny Sasuke ;< tak mi go było żal jak Ino zaczęła histeryzować, a potem caaaaała masa ludzi brała za taki pewnik, że on jej zrobił krzywdę.. a przecież się martwił ;c Mi go jest szkoda cholernie, a on ma to gdzieś.. No jestem ciekawa jaki ma swój cel w tym wszystkim.
Aż do końca rozdziału byłam święcie przekonana, że prawda zaraz wyjdzie na jaw. Pominę fakt, że rozumowanie Sakury było jakieś wypaczone, no bo skoro Naruto ją uderzył NIECHCĄCY to po co kłamać? Może brzmiałoby to niewiarygodnie, ale cholera przecież Naruto powinien się do tego przyznać, nie jest jakąś szują, nie? Jak zwali całą winę na Sasuke, to go chyba znienawidzę. O Hinacie nie wspomnę, przecież też tam była i wszystko widziała.
Dobra, ale może jeszcze przyjemniejsze wątki poruszę.
Naturalnie.. TEN POCAŁUNEK! Rany sposób w jaki Sakura o tym myślała, to że Sasuke ją po prostu objął, potem jak się wzajemnie zasłaniali i jak on się serrio trochę zmartwił tym okiem.. no cholernie urocze. A potem BUM! Ta końcówka.. Nie mam pojęcia co Sasuke chce przez to osiągnąć, ale mam nadzieję, że wkrótce nas oświecisz..
Dobra
Wesołych, pozdrawiam i buziaki ;3
A mnie się strasznie podobało! Z polskiego i ortografii specjalnie wybitna nie jestem, ale to nie jest oczywiście powodem, przez który postanawiam przeczytać kolejny rozdział twojego niesamowicie wciągającego i absolutnie zachwycającego opowiadania o mojej ulubionej parze. W dodatku jesteś taka utalentowana, bardzo cię podziwiam za sposób przekazywania treści, która z kolei wprawia mnie w zachwyt. Zawsze z niecierpliwością wyczekuję rozdziału, teraz również. Właściwie ta notka jest trochę jak prezent na święta :) Strasznie podoba mi się to, że czytając, totalnie się wciągam; że bohaterowie są przedstawiani z wadami i zaletami, bez przesadnego idealizowania; że Sakura i Sasuke nie są opisywani jak w niektórych blogach - Sakura - histeryczka, Sasuke - nieczuły, zimny, silny, bez serca. Podoba mi się jak bohaterowie widzą uczucia, które się w nich rodzą, jak postrzegają się znajomi, a także, że są przedstawieni może nie dokładnie tak samo, ale bardzo podobnie do realnej młodzieży. Ogółem autentyczność charakterów, myśli bohaterów, zachowań - takich zwykłych, do jakich zdolni są nastolatkowie, ale oczywiście, że fabuła jest niezwykła i historia głównych bohaterów urzekająca. Kocham twojego bloga :) Nie zastanawiam się, co będzie dalej, chociaż pewnie bym nie zgadła i bardzo dobrze, bo uwielbiam przeżywać to co się dzieje w opowiadaniu. Jestem taka zachwycona, że nie chcę przestać cię wychwalać :) Dalszych sukcesów na drodze literackiej i błagam jak najszybciej o rozdział. Życzyłabym "Wesołych Świąt", ale generalnie już po świętach. :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za komentarz!
UsuńNigdy nie chciałam, żeby moje postacie były wyidealizowane, gdyż ten błąd popełniałam w poprzednich fanfikach i na dobre to nie wychodziło. Staram się też przybliżać czytającym postacie drugoplanowe, np. Ino, Temari, Naruto, a nawet grono pedagogiczne. Tego często brakuje mi w książkach, bo akcja skupia się tylko na głównym bohaterze.
Jeszcze raz piękne dzięki.
Tyle komplementów nie tylko sprawia, że się rumienie, ale i dalszy rozdział piszę się z większą przyjemnością.
Pozdrawiam.
I zdołam ci jeszcze życzyć szczęśliwego nowego roku. x)
Muszę się spieszyć z tym komentowaniem, bo zaraz następny rozdział!
OdpowiedzUsuńPewnie słyszysz to cały czas, ale wiem, że mimo słucha się komplementów, więc i ja to napiszę - masz niesamowity talent!
Pomysł na historię jest świetny,a metafory, które wplatasz między wątki zdają się pochodzić od najwspanialszych poetów. Klucze do serca Sasuke, które zbiera Sakura to wybitny pomysł^^
Podoba mi się Sakura z tego opowiadania. Nie jest jak tamte z Ai no Ibuki i Secret of Hapiness - niedojrzała, mało rozgarnięta i nadpobudliwa, tylko uparta, subtelna i silna.
A Sasuke to dupek jakich mało, ale u niego to normalne xDD
Codziennie zaglądam, by zobaczyć, czy rozdział się pojawił, a gdy już tak się stanie, po prostu skaczę ze szczęścia. Mam nadzieję kiedyś przeczytać twoją książkę:))
Oficjalnie dołączam do grona czytelników!
Isabelle
__
wszystko-i-nic-isabelle.blogspot.com/
Cześć nowy rozdział na
OdpowiedzUsuńhttp://itachi-i-sakura-wielka-milosc-shinobi.blogspot.com/
:D
Ej ej co to ma być? Co to za perfidny Sasuke? hm. nie lubię dziada, na stos z nim! Ranić tak serce niewinnej dziewczyny, no demon! xd
OdpowiedzUsuńHm rozdział jak zwykle był pełen emocji, no.. Co Ty dziewczyno ze mną robisz co? xd Jak tam wgl. można!
Sasuke niedobry, kłamczuch, no, ale wybaczam, musiał mieć powód żeby powiedzieć, że to on przyłożył Sakurze.
Coś czuję, że Sasuke nie jest taki zły, na jakiego się kreuje, tylko boi się świata, w końcu tyle lat w osamotnieniu.
Znowu krótko, a mam zamiar przeczytać wszyściuteńko, więc się streszczam <3
Nie wierzę w to! Co on do cholery jasnej ukrywa, co? :D :D w taki oto jestem emocjach! :D
OdpowiedzUsuńpozdrawiam :D