Wszystko było w zupełności normalne, w zasadzie od klasycznych podróży autokarem odróżniała nas tylko przejawiana cisza, a rozmowy, które dawały się słyszeć, nie pochodziły od uczniów, lecz od nauczycieli. Jeszcze przy starcie wybiegałam myślami w przyszłość, oczekiwałam tylu unikatowych chwil, a Sasuke, mimo dzierżenia dwóch rodzajów osobowości, przejawiał tę pierwszą, odgrodzoną od społeczności. Nie zachowywał się w sposób perwersyjny i, prawdę mówiąc, niewiele wiązało go z osobą, która dotknęła mojej piersi – właściwie rozpoznawałam tylko twarz, bo resztki uczuć i min pochował w sobie, doprowadził do ich zniknięcia i nie było tajemnicą, że w akurat w tym sprawował się jak mistrz.
Łudziłam
się, że po dotarciu do Shobary, zasłużę sobie na chociażby półsłówko i byłam
zła, że milczał. Twarz miał nieprzeniknioną, sztywną, nie było na niej
uśmiechu, który mogłabym zetrzeć w ramach zemsty. Sasuke wyjął mi z ucha drugą
połówkę sprzętu, gdy w moją podświadomość uderzyła śpiewana angielszczyzna,
którą skłonna byłam przetłumaczyć. Think harder, sip up, sick up, your life just think
dumb…
- Powitajcie Shobarę oklaskami! –
zawyrokował Cal, podnosząc się z miejsca. W rzeczywistości wiwat odbębniła
garstka uczennic, które wpadły w szponu jego uroku; Temari mawiała, że działa
to jak zaklęcie, a magia przecież istniała!
Ale
nie to mnie zajmowało. Sasuke wsiąknął w tunel, pomiędzy siedzeniami, w gąszcz
zblazowanych uczniów, których szczytem marzeń była ucieczka z… puszki.
Pogrupowano nas tak mądrze, że nieliczni mogli skontaktować się z bliskim
znajomym. Wyszłam prawie że ostatnia, zawiedziona, że mam tak wygórowane
oczekiwania i wyobraźnie bez upustów, która rozpierzchała się dookoła aż
posypywały się pomysły, wyimaginowane wizje przyszłości, wszystko co za grosz
nie pokrywało się z realnym życiem.
Ino
odsapnęła, wniebowzięta, ponieważ wreszcie mogła dołączyć do „swojej drużyny”.
Włóczyła się za mną z Temari, Tenten i Karin, która dogadywała jej za jakąś
pyskówkę. Kiba i Naruto rozstawili się po moich bokach jak boye hotelowe,
gotowe do obsługi, z promocyjną czynnością obronną.
- Żyjesz – zauważył Kiba, całkiem poważnie, bo
wyglądało to tak, jakby wysłano mnie na wojnę z przeświadczeniem, że już nie
powrócę.
- Publiczne ataki nie leżą w naturze Sasuke –
powiedział Naruto. – Od pewnego czasu dokonuję obserwacji. Ten gatunek zaczaja
się na ofiarę, tylko w sytuacjach bez zbędnych świadków. Wtedy ją pożera.
Szybko, ale boleśnie.
Pokarałam
go kuksańcem, ale roześmiana. Teoria z Sasuke, podpadającym pod inny gatunek
niż ludzki wydawała mi się komiczna… i jakże prawdziwa! Mogłabym uzupełnić ten
szczątek informacji mnóstwem szczegółów. Między innymi nocnym trybem życia,
słabością do nikotyny i umiejętnością ograniczenia słów, która skrajnie
wyróżniała go na tle wszystkich homo sapiens.
- Rozmawiałaś z nim? – dopytywał się Naruto.
Gdy zaprzeczyłam, potok słów nie wysechł: - Działo się coś… nadzwyczajnego?
Oprócz
tego, że naruszył moją przestrzeń osobistą - dosyć lubieżnie zresztą – to nie.
Godzina była monotonnym koncertem piosenek z odtwarzacza i turkotem steranego
silnika. Ale to wszystko nadmieniłam tylko w myślach. Co innego, że, nie licząc
zdumiewającego początku, cała reszta zawiodła mnie jak przewidziany finał
dobrze zapowiadającego się filmu.
- Słuchałam muzyki. Nie zamieniłam z nim
słowa.
- A dzwoniłaś do niego? – To Kiba.
Dopilnowałam,
żeby ten wywiad skończył się na jego „zaczątku”, wypisując na twarzy swoje
myśli. „Skończcie to przedstawienie!” – ostrzegały i chłopcy nie powiedzieli
już nic.
Natomiast
głos zabrała panna Cherron:
- Ma
belle...* To jest bajecznie piękne!
Mówiła
o noclegowni, budynku, którego przód wywierał największe wrażenie. Tylko
dobudowane piętra świadczyły, że jest obiekt pokrywa się z infrastrukturą
turystyczną, bo gdyby mnie nie uświadomiono, pomyślałabym, że jest to jakaś
kapliczka, chram shintoistyczny, albo garnizon dla samurajów z epoki Edo.
Generalnie nastrojowość ośrodka trochę ocuciła uczniów po godzinnym popasie, bo
i od rozpoczęcia zawodów dzieliło nas mniej, a klimat tylko podjudzał entuzjazm.
Przed samiutkim wejściem przywitał nas maleńki właściciel miejscówki, typowy
Japończyk z sumiastym wąsikiem i okrągłymi szkiełkami okularów. Był jak skrzat
i nawet przykazał tak do siebie mówić, co sprawiło, że wypadł w oczach młodych
nadzwyczaj dobrze. Ten zysk był dla niego nieoceniony i Hassun - bo takie imię
nosił - oprowadził nas po wszystkich czterech piętrach budynku.
- Tu jest bardzo gustownie. Czuję się, jak po
podróży w przeszłość – komplementował go, idący ramię w ramię Cal, zaraz po tym
jak wprowadzono nas do środka, a środek? Urządzono… nietypowo. Porozwieszane
miecze, czarne i krwistoczerwone płachty z symbolem yin i yanga, a znalazły się
i woskowe figurki, które niewiele dzieliło od rzeczywistych rozmiarów. Ino
momentalnie wepchnęła mi do rąk aparat fotograficzny i ustawiła się pomiędzy
dwoma samurajami, którym do śmiechu nie było. Ja wybrałam daisho, jedyny
komplet mieczy, który mogli tknąć turyści z obowiązkowym nadzorem obsługi. Temari
sfotografowała mnie jak trzymam, w jednej dłoni, rękojeść katany, w drugiej,
wakizashi. Wszystko to tworzyło restaurację, bar, miejsce, gdzie klienci mogli
zamówić herbatę, zjeść sushi i posłuchać dobrej muzyki, jednocześnie
rozkoszując się wszechobecnym stylem feng
shui i możliwością obejrzenia kosmicznie
wielkich obrazów, z których jeden był fototapetą i przedstawił kwitnące drzewa
wiśni.
- Tutaj! – ustawiała mnie Tenten, strzegąc,
żeby żaden dodatkowy śmiertelnik nie wtarabanił się w kadr. – Haruno Sakura na
tle… Sakury. – Słysząc ją, Ino, Tem i Naruto pękli ze śmiechu, uważnie
podpatrując jak Tenten robi mi zdjęcie. Cudnie. Mój uśmiech znalazłby się w
czołówce rankingów „wymuszonych i sztucznych”.
Ale
Sasuke spojrzał, dokładnie w chwili, gdy błysnął flesz – urządzenie
rozświetliło moje oblicze, a on jakby rozpromienił serce. Nasze oczy się
spotkały i chciałabym móc dłużej się w nie wpatrywać, ale Hassun zaprosił nas
na piętra.
A
te nie były już tak gustowne i Cal poprzestał na tamtej pochwale.
Były
białe, bez wyrazu, bez poprzedniego kunsztu, który wywołał w nas zachwyt. Ubogacały
je wyłącznie donice z pnącymi się w górę jodłami, notabene rozstawione w
nieładny sposób, co jeszcze bardziej jednoliciło otoczenie. Te hole były niczym
w porównaniu do baru, śmiesznym żartem… kpiną.
- No co? – Hassun wzruszał ramionami,
rozbawiony naszymi minami. – To wszystko czeka remont, bez obaw. – Poklepał
Cala po ramieniu. – Wkrótce będzie tak gustowne, jak cała reszta! Samuraje
rządzą!
- Samuraje rządzą! – zawtórował mu Kiba, bo
dla niego okrzyk tego mężczyzny był hasłem mobilizacyjnym.
- Widzę, że kocha pan historię – zachwyciła
się Franzucka.
- Kij z historią! – fuknął Hassun, wręcz
wzgardliwie, a mina panny Cherron była tak bezcenna, że ktoś z hordy stłoczonych
uczniów uruchomił flesz aparatu. Poza tym Hassun się tym nie przejął. Włożył rękę
we spodnią warstwę kimona i ukazał nam fotografię. Ino zrelacjonowała mi, że
uwieczniono go w prastarym stroju wojennym. – Oryginalnie miecze – chwalił się.
– Dusze samurajów, unikatowa sesja na życzenie. Kosztowała mnie fortunę.
- Samuraje rządzą – skwitował pozytywnie
zaskoczony Kiba. – Koleś jest z kosmosu. Lubię go!
- Ty tak. – Ino filuternie się uśmiechnęła. –
Cherron chyba go nienawidzi. Ma to wypisane na twarzy.
- Mam ochotę się na nią zrzygać – zwierzyła
się Temari, podczas gdy opiekunowie upewniali się, że każdy uczeń uśnie dziś w
ciepełku.
- Chcesz się na nią zrzygać? – oburzyłam się.
- Tak! Najchętniej tą całą wiedzą o Francji,
którą niepotrzebnie w nas wpaja.
- Francuskie rzygi – nazwał to Kiba. –
Przepełnione informacjami o francuskich malarzach, pisarzach i reżyserach…
- Wobec tego Cherron będzie w siódmym niebie.
Wyznaczono
dwie godziny, sto dwadzieścia minut na uporządkowanie spakowanych klamotów i
zadomowienie się w pokojach – sześcioosobowych, nawiasem mówiąc. Ja, Ino, Temari,
Tenten, Hinata i na domieszkę Karin, och, przeczuwałam, że nie skończy się to
dobrze, a i mieszanka była zabójcza. Wojna rozpętała się już po dwudziestu
minutach, gdy Ino zaszyła się w łazience i ubzdurała sobie, że musi wsmarować
przywiezione kremy w odpowiednie części ciała, aby zadbać o komfort przy
wysiłku fizycznym. Karin też się śpieszyło, bo znała swoje możliwości, swoje
tempo i oczywiście ogrom drobiazgów, którymi uzupełniała to, czego oszczędziła
jej matka natura.
Teraz
napierała na drzwi jak cierpiętnica, domagająca się opoki. Jakby od
przekroczenia tamtych progów zależało jej życie.
No
i opłakiwała swe loczki.
- Muszę podłączyć prostownicę. Masz pojęcie
ile to trwa? Sam zabieg, nagrzanie, nałożenie jedwabiu, żeby nie zniszczyć
końcówek.
- Prostownica nic ci nie pomoże, Karin. – Ino
dolewała oliwy do ognia. A jakżeby inaczej! Poza tym koszmarnie cedziła jej
imię, zupełnie jak bluzg, najgorsze szyderstwo.
Razem
z Temari wykazałyśmy się większym sprytem, gdy dziewczęta z pokoju obok
zgodziły się udostępnić nam łazienkę. Były we dwójkę, obyte i życzliwe, a mnie
zaproponowano nawet czekoladkę i nie mogłam zdobyć się na odmowę. Tem wpierw
orzekła ich przyszłymi siostrami zakonnymi, ale po prysznicu gryzły ją paskudne
wyrzuty sumienia, więc cofnęła złe słowo, a powrót do pokoju zaowocował
niesamowitym wrażeniem. Wgapiałyśmy w lustro, obie, stojąc ramię w ramię, a
odróżniał nas tylko wzrost. Założyłyśmy luźne spodnie w moro, które zwężały się
przy zwieńczeniach, a dla wzmocnienia efektu „osiłka”, jak określiła to Tenten,
Ino wypożyczyła mi swoje nieużywane buty, ciężkie, obite wewnątrz futrem i
niebywale zgodne z resztą mojego kompletu. Wyglądałam obłędnie! W tym
umiłowaniu nowego image’u, fakt, że Temari odnajdywała się lepiej w roli, za
bardzo mi nie dokuczył. Przyjaciółka miała mocniej zarysowane mięśnie ramion,
jednak pomimo że teraz obnażał je mlecznobiały podkoszulek, niebawem nałożymy
na siebie kurtki, bo pogoda dawała w kość. Może nie pokrywałam się z otoczeniem
i daleko było mi do samuraja, a komplet mieczy zawisł bezpowrotnie w gablocie
na dole, ale… wow! Co powie Sasuke, widząc mnie… taką odmienioną?
- Ale co cię to w ogóle obchodzi, hę? – dosięgnęła
mnie pyskówka rozdrażnionej Ino. Była jeszcze za drzwiami łazienki i w dalszym
ciągu awanturowała z Karin, ale podświadomie przyjęłam te słowa, choć nie
kierowano ich do mnie. Sprawdzały się jako głosy drugiej jaźni, tej
rozsądniejszej, która w repertuarze miała zawsze strzec mnie od złego.
- Jesteś głupia! – Karin nie wysilała się w
ripostach. – Głupia, głupia, głupia!
Yamanaka
uznała kiedyś, że ma twarz laleczki, ale takiej po operacjach z zestawu chirurga
dla dzieci, którym służy się dziewczynka-psychopatka. Tylko Karin doprowadza do
tego, że nie uwzględniałam nauk mamy, tych, które tyczyły się kurtuazji, bo
wobec Karin te zasady nie przemawiały do mnie w żadnym razie, więc
niespecjalnie tuszowałam swój brak sympatii. Była obłudna, a kiedy przychodziło
co do czego, robił się niej wymoczek. Jedna z tysiąca dziewczyn, które w
czasach gimnazjalnych zadurzyły się w Sasuke. Tak! Ino zdradziła mi to niedługo
po tym, jak Karin skończyła swoje rytuały i zmyła się z pokoju - miałyśmy
chwilę dla siebie. Nie rozstawałam się z lustrem, rozczesując włosy. Ino już
skończyła i pomagała mi uporać się z kołtunami.
-
Karin… w Sasuke? – Byłam tym nieprzekonana. Odbicie lustrzane uświadomiło mi
coś okropnego; moja twarz wcale nie przyjęła tego obojętnie, a wręcz się
zezłościła. Widniał na niej lekki grymas.
-
To była dziwna sprawa. Szalała za nim dość otwarcie. Chyba nie było w klasie
osoby, która nie wiedziałaby o jej uczuciach. Znasz Karin. Zrobił się z niej
natręt.
-
Co na to Sasuke?
- Olewał ją, a czego się spodziewałaś?
Gorącego
romansu? Sekretnej miłości dwojga kochanków? Przez dłuższą chwilę moje myśli
nawiedzały różne, przedziwne obrazy z ich udziałem. Przegonił je inny czynnik,
silniejszy i żądny informacji. Zaczęłam niewinnie, ważąc słowa:
- Sasuke musiał być kiedyś wystrzałowym
facetem.
Ino
nie podjęła tematu i zasugerowała, że uplecie z moich włosów dwa warkocze.
Warkocze będą świetnie się nadawały, pomyślałam. Przecież jeszcze dzisiaj
oczekuje nas upiorny las, wyjęty z horrorów. Jeszcze dzisiaj porzucą w nim
trzydziestu dwóch nastolatków, wyposażonych w imitację broni, która pluje
czerwoną farbą. Zapowiadała się ciekawa noc.
Nie
przez farbę, mrok, skrzący się nad głowami księżyc i atmosferę grozy, znaną
powszechniej z filmów. Nie! Chciałam wreszcie zostać z nim w cztery oczy, z
Sasuke… Chciałam też poznać jego tożsamość sprzed liceum, kiedy jeszcze Uchihy
nie znałam, lecz o takie rzeczy rozpytywanie Ino było niestosowne. Pogłoska o
rzekomym uderzeniu wciąż ściskała mi serce i nagabywała: „Spytaj się, spytaj!”.
A ja się bałam.
Ino
skończyła pierwszy warkoczyk i zaczęła pleść drugi. Właśnie wtedy uchyliła usta
i pozwoliła wypłynąć paru słowom:
- Nigdy nie był szczególnie otwarty. Nawet na
początku gimnazjum. Ale dziewczyny to kręciło; mroczny, tajemniczy, małomówny.
Po wszystkich romansach z filmów wydaje nam się, że tacy mężczyźni ukrywają pod
powłoką wrażliwą naturę – powiedziała ze znawstwem. – Ale to nieprawda. Sasuke
zmieniła na gorsze śmierć rodziców.
Śmierć
rozdźwięczała mi w uszach, przyprawiła o zawrót głowy i w końcu, kiedy Ino
miała skończyć pracę, poruszyłam się tak, że niedopleciony warkoczyk wyślizgnął
się spomiędzy jej palców.
- Sakura!
- Jego rodzice… - W lustrze moja buzia była
rozdziawiona. – Oni nie żyją?
- Od dawna – powiedziała ze smutkiem, o dziwo
nie przejęta tym, jak się zachowałam. – Zwykły wypadek samochodowy. Z tego co
mi wiadomo pan Uchiha zasnął za kierownicą.
- Nie wiedziałam o tym.
- Nikt nie wie. Oprócz mnie, tylko Naruto i
Karin chodzili do tego samego gimnazjum, co Sasuke. Myślę, że rozpowiadanie
tego byłoby nie na miejscu. Poza tym do wypadku doszło dawno temu, w pierwszej
klasie, więc na początku liceum nikt już o tym nie myślał.
- Próbowaliście mu pomóc?
Ino
zaczęła dokańczać warkocz, a zanim dostałam od niej odpowiedź, nałożyłam na
twarz nową maskę. Ta poprzednia była zbyt zszokowana.
- Wszyscy próbowali. Sasuke miał kiedyś grupkę
znajomych, ale po wszystkim przestał spędzać z nimi czas. Odizolował się od
klasy, zaczął sprawiać problemy i nie wywiązywał się z obowiązków. Początkowo
nauczyciele to usprawiedliwiali stratą rodziców, ale czas mijał, a Sasuke w
ogóle się nie zmieniał. Podobno miał na krótki czas jakiegoś znajomego, który
mu pomógł. – Ino zastanowiła się przez chwilę. – Tak, był okres czasu, kiedy
Sasuke trochę przystopował, pamiętam to. Nie trwał on długo, bo ten kolega
zniknął bez słowa. W każdym razie ja nie wiem co się z nim stało – dokończyła i
zrobiła mi miejsce, bym przejrzała się w lustrze. – Gotowe. Wyglądasz… uroczo.
Cha! Cóż za miła odmiana.
- Tak… - Powoli przesuwałam w dłoni jeden z
warkoczyków. Patrzyłam przed siebie, w
lustro, ale w rzeczywistości nie widziałam tam żadnej dziewczyny. Może była.
Malutka, zgarbiona i zajęta własnymi myślami. Na pewno była! Tylko jej nie
dostrzegałam, za bardzo zaaferowana Sasuke.
Przyjaciółka
wyciągnęła z kosmetyczki tubkę kremu.
- Hej, nie przejmuj się nim. Pewnie nie
potrafił pogodzić się z rzeczywistością, wpadł w złe towarzystwo i stał się
agresywny. Sakura, bądź ostrożna, napisz ten referat sama i zapomnij o Sasuke.
Sasuke jest niedobry!
- Nie jest niedobry. Jest zraniony, Ino. A to
różnica.
Ino
miała rozsmarować na twarzy balsam, lecz starłam z jej twarzy wyraz
zadowolenia, jakkolwiek nieprzeparty on był. Spojrzała na mnie, a ja zrobiłam
minę rewolucjonisty, walczącego o swoje racje.
- Sakura, do diabła! Będziesz z nim całą noc.
Nie możesz myśleć, że jesteś bezpieczna!
Wzięłam
z wieszaka czysty komplet ubrań.
- Nic mi nie zrobi. Nigdy nic mi nie zrobił –
brzmiałam przekonywująco.
Ona
nie rozumiała. Nie miała pojęcia, że istnieją rzeczy, dzięki którym dałoby się
na nowo uskrzydlić Sasuke. Na myśl, że dawniej był innym chłopcem, skrytym,
lecz uśmiechniętym, czystym, nieskażonym żadnym złem, Chryste, skurczył mi się
żołądek, może ze złości, że nigdy tego nie widziałam, a może z niewiary, bo
bałam się, że będę niezdolna pomóc mu na tyle, by przywrócić na jego miejsce
chłopaka z początków gimnazjum. Ta niemoc była bliska rozdarcia mnie na poły,
ale przypomniałam sobie, że dzisiaj mamy dla siebie całą noc.
Ino
pokręciła głową z westchnieniem i wreszcie rozprowadziła po twarzy resztki
kremu.
- Mogłam się domyślić, że i z nim sobie
poradzisz.
- Co masz na myśli?
- Jesteś silna. – Uśmiechnęła się do mnie. –
Widocznie i na Sasuke znajdziesz sposób. Nikt nie przemówi ci do rozumu,
prawda? Będziesz robić wszystko, żebyście pisali to razem.
- Jakbyś mnie nie znała – prychnęłam, trochę
szczęśliwsza niż przedtem. I pozytywnie zaskoczona obrotem spraw.
Ufałam
swoim możliwością. Wierzyłam, że zmienię Sasuke na lepsze. Wierzyłam, że sobie
poradzę, choć nie rozumiałam, dlaczego walczę z jego osobowością.
Bezinteresownie? Ot, tak?
Serce
odezwało się głośniej, niż miało to w zwyczaju, tłukąc nierytmicznie. Stało się
tak, tuż po tym, gdy wspomniałam sobie jego twarz, oczy, usta, głos, oddech,
który zawsze czułam na skórze. Zaniepokoiła mnie ta reakcja. Naoglądałam się
dość filmów, by wiedzieć co oznaczała. Choć wolałam się mylić… tak bardzo
pragnęłam się pomylić.
Nie
chciałam być jedną z tysiąca innych.
Nie
chciałam się w nim zakochać.
O
szóstej po południu nie widziałam już ścian, które dręczył albinizm, lecz las –
przeogromną powłokę poszarzałej zieleni, a jej kres wyznaczały piętrzące się na
horyzoncie szczyty, przy czym niektóre z nich były ośnieżone. To w żadnym razie
nie spodobało się Cherron.
- Z mrozem jest weselej! – spuentował Hassun,
stojący przed bramą obok organizatora, a zarazem rodzonego brata. – Nie
będziecie go czuć, gdy pochłonie was ferwor przetrwania. Daję wam słowo.
Bliźniaki,
oszacowałam, badając postury obu panów. Byli jednakowego wzrostu, ale brat
Hassuna nie ubierał się w haori, a wręcz stwarzał kontrast, zakładając
garnitur. Wyglądał jak Cal w wydaniu azjatyckim. A wąsy? Wąsy były przednie!
Prowadzący uroczystość panowie przypominali sumy, mądre sumy – dzięki okularom
– których znużyło przemierzenie podwodnych otchłani, a za sprawą wróżki, złotej
rybki (czegokolwiek), przybrali ludzie postacie.
Ogarnij
się, poradziły głosy… serca czy rozumu? Nie, to głosy wyobraźni, myślałam,
dopisując je do dwóch naczelnych organów, których rozsławiły odmienne poglądy w
każdej sytuacji.
Wracając
do otoczenia: zatęskniłam za woskowymi podobiznami samurajów, już po pierwszym
kontakcie wzrokowym z całym tym marazmem. Nie wliczając uczestników, a więc czterdziestu
dzielnych ludzi, ciżba wabiła gapi i pracowników ośrodka. Podobno znajdywaliśmy
się przed wschodnią bramą, centralnym wejściem do lasu, a łącznie było ich pi
razy oko dwadzieścia cztery. Bramę ogołocono z murów i ogrodzenia, było to
zwykłe okratowanie z mnóstwem ozdobnym elementów, a w miejscu, gdzie winien
znajdywać się zamek na klucz, wisiał pozłacany element, przypominający
jastrzębia. Metalowe słupy ciągnęły się kilometrami w niebo, a obok zauważyłam
to, co natychmiast ściągnęło uwagę większości.
Kartonowe
pudła. Wewnątrz nich nie mieściło się nic innego, jak nasze spluwy, napełniane
czerwoną farbą. No, czymś co w konsystencji ją przypominało, bo organizator
uprzedził, że w razie kontaktu z okiem,
sytuacja nie zagrozi naszemu zdrowiu.
- Ucierpicie co najmniej psychicznie – dodał
jego brat, ale nikt się nie zaśmiał.
Zaczęło
zmierzchać, niebo było już pociemniałe, a słońce chowało się za linię
horyzontu, zmieniając wartę z księżycem, naszym patronem podczas woju o
zwycięstwo.
Celem
było wzniesienie. Wysokością nie mogło konkurować z żadną inną górą, bo zza
koron drzew wyzierał tylko kawałek szczytu i mocarna, zielona chorągiew - meta
wyścigu.
- Kto pierwszy ten lepszy – zawęził
organizator, młócąc powietrze ramionami, których użył do prezentacji terenu. –
Wasz obszar dookoła otocza sznur z czerwonymi, malutkimi chorągwiami. To
granica, za którą wyjść nie możecie. Po jej przekroczeniu następuje
dyskwalifikacja, a uwierzcie mi, że stróżów od zewnątrz nam nie brakuje – uciął
tylko po to, by wymierzyć palcem wskazującym w trzy szeregi mężczyzn, którzy,
ku uciesze Kiby, mieli być imitacją samurai. Domyśliłam się, że luźna
propozycja pochodziła od Hassuna. Każdy
mężczyzna miał długie, upięte na czubku włosy i ubrany był w klasyczną hakamę i
kamizelkę. Naruto zachwyciły przetknięte za pas katany, a Hassun dokończył
przemowę brata:
- Oni dopilnują, żeby przepisów nie naruszono.
Jest jeszcze zasada czerwonej farby. W tym miesiącu gościmy szkolną wycieczkę z
Izumo, a po kontakcie z opiekunami, doszliśmy do wniosku, że drużyny będą
dwuosobowe, choć tradycyjnie dobijamy nawet do pięciorga ludzi w jednej
drużynie. W każdym bądź razie macie szansę na zwycięstwo, nawet jeżeli jeden z
waszych towarzyszy zostanie trafiony. Nie łudźcie się, że usunięcie farbę z
ubrania i skóry, bo o takie szczegóły sumiennie zadbaliśmy. Nawet porzucona w
lesie odzież zostanie wcześniej czy później znaleziona, toteż nie próbujcie
pozbyć się śladów waszej porażki. Grajcie uczciwie.
Ino
przestraszyła się wątkiem najmniej istotnym:
- Ta farba jest niezmywalna?!
- W pierwszych dwudziestu czterech godzinach –
jęknął organizator. Po intonacji rozpoznałam, że tego pytania ma już powyżej
uszu i choć do brata upodabniała go praktycznie wszystko pod względem aparycji,
wewnątrz był zupełnie inną osobą.
Potem
nas podzielono. Udręczona rozstaniem Ino nie przestawała atakować mnie
spojrzeniem, a nie odwróciła go nawet wtedy, gdy ustawiłam się już przy boku
Sasuke. Na miejsca zawożono nas melexami, które zestawiałam jedynie z golfem.
Transportowano nimi graczy i sprzęt i w tych okoliczność usługi były podobne. Objaśniono
nam, że bramy rozciągają się na całą zachodnią część lasu, a zatem żaden z
uczestników nie ucierpi lub zyska, w zależności od dystansu, jaki dzieli go z
chorągwią. Przed przewozem zaopatrzono nas w skurzany pas, gdzie przytwierdzona
była kabura z pistoletem i zbiorniczkami na amunicję. Sama broń była lekka, co
pozwolił sprawdzić mi jeden z samurai, tuż przed samym startem.
- Piętnastka – powiedział później do kierowcy.
Zrozumiałam, że miał na myśli numer bramy.
Melex
ruszył z miejsca, a ja, chociaż zachowywałam względną czujność, ani razu nie
poczułam, żeby spoczęło na mnie spojrzenie Sasuke. Posadzono nas tyłem do
kierowcy, ramię w ramię i, mimo że mogłam przytknąć policzek do jego ramienia,
dzielnie się przed tym powstrzymywałam, jednak z ograniczeniem kontaktów
wzrokowych nie było już tak łatwo. Rzucałam na niego okiem co jakiś czas z
nadzieją, że któreś spojrzenie wreszcie odwzajemni, ale to nie nadeszło.
Nie,
wcale nie zdziwiłam się, że to akurat „on” trafił mi się w duecie, czyjakolwiek
to była sprawka.
I
wcale nie planowałam praktykować obyczajów naszych relacji. Jakie to było
proste! Ja: lekceważona i sforująca, notabene bez odczuwalnych rezultatów na podejściu
mojego rozmówcy. I on: niezmiennie poważny, wręcz wyniosły i bezczelny. Popatrzył
na mnie, nie okazując krzty zainteresowania. To, co wyróżniało ów „popatrzenie”
na tle pozostałych było moją nowo nabytą świadomością. Rodzice Sasuke nie żyli
i teraz, spoglądając na jego profil, nie mogłam tak do końca zacząć się na
niego złościć. Znów znalazł się powód, który przystopował cały proces.
Z
drugiej strony nie chciałam mu współczuć, bo przecież już raz położył na to
nacisk.
Nie potrzebuję twojego współczucia.
Potrzebował
skrzydeł. On, idący w parzę z pokusą, której niezdolna byłam się oprzeć.
Kontakt wzrokowy dany było mi podchwycić tylko na moment, ale wystarczyło,
żebym zobaczyła jego nałożoną między włosy opaskę z bawełny, taką, którą
skojarzyłam ze sportowcami.
Objawiło
mi się wcielenie piękna, innego wytłumaczenia nie mogłam znaleźć, chociaż
bardzo chciałam, naprawdę. Bo w zasadzie daleko było mi do osoby, która łatwo
się nad czymś zachwyca.
W
końcu zaczęłam podpatrywać mijany krajobraz. Ponieważ stale trzymaliśmy się
lewej krawędzi lasu, ta strona pozostawała niezmienna, zaś na drugiej
przeinaczały się tylko wielkości pól ryżowych, domów i długość spirali ulic,
które były widoczne z oddali na wzniesieniach. Obserwowałam je, myśląc nad
tematami do rozmowy, ale Sasuke był trudniejszą kategorią. Czy to właśnie tak
przeżyjemy naszą wspólną wyprawę? W milczeniu? Bez słów? Bez jego spojrzeń?
Powiedział,
że nie może się tego doczekać. Nas, samych. Dobrowolnie podzielił się ze mną
muzyką, ścisnął moją pierś, do diaska! Odtąd nieustannie myślałam nad
wnioskami, które wyciągnął po tym dotyku. Ino od zawsze przybliżała mi wolę
matki natury. A ona musiała mnie bardzo nie lubić, poskąpiwszy trochę z atutów
kobiety i, stojąc nago przed lustrem, nie wątpiłam w to ani trochę.
- Matka natura to zazdrosna zołza! Jeżeli nie
daje piersi, znaczy, że zazdrości wyglądu – tłumaczyła mi, gdy się tym
zadręczałam.
Ale
szybko odstąpiła od tego sposobu rozpogadzania, bo któregoś razu palnęłam
głupstwo:
- A więc dla niej musiałaś być brzydka?
- Wcale nie. – Krótki rzut oka na piersi. Jej
uśmiech momentalnie zastygł. – Ja… eee, nie można tak tego traktować. Przecież
nie mam aż tak wielkich piersi. Cha, pomyśl sobie co matka natura musiała
myśleć o Hinacie. – Wiedziałam, że ta ostatnia wspominka miała odciągnąć mnie
od tematu, więc zaczęłam nawijać o fizyce.
A
Ino pozostawała piękna.
A
ja?
Zaczęłam
miętosić w palcach splecione warkocze, zaczęłam myśleć, kim byłam w oczach
Sasuke. Czy widział we mnie naprzykrzającą się psychopatkę, czy byłam kimś
ponad to? I kiedy melex dowiózł nas na miejsce, nie od razu zrozumiałam, że
ktoś właśnie ofiaruje mi swą pomoc. Sasuke zsunął się z plastikowego siedziska,
a przede mną wyrosła twarz okryta czapką na podobieństwo kominiarki. Kierowca
melexa podał mi dłoń, a ja ją wzięłam, patrząc, jak gentelmeńskim gestem dba,
abym stanęła na równe nogi.
I
zajrzał na kierującego się ku bramie Sasuke, a spod nakrycia wyczułam jego
uśmiech.
- Ma pani bardzo niekulturalnego kolegę.
- Kwestia przyzwyczajenia – wymamrotałam i,
wbrew pozorom, nie myślałam o tym, jako o złym nawyku, wadzie… To część Sasuke,
którą udało mi się poznać i zaakceptować. Jakoś.
Wiatr
nawiewał mi do oczu, kiedy szłam za nim, trzęsąc się jak w gorączce. Mój pomocnik
deptał mi po piętach.
- Zanosi się na śnieg – stwierdził.
A
niech go piekło pochłonie! Czy ja musiałam specjalnie zatrzymać się przed nim i
pokazać, że cała drżę, by zrozumiał, że wyrażanie na głos rzeczy oczywistych
jest zbędne? Sasuke, poczekaj, cholera.
Dlaczego
znów mi to robisz?
- Sasuke – zawołałam go i poczekał na mnie dopiero
przed samą bramą - dwoma, drewnianymi słupami, w których wyżłobiono jakieś
tajemne wzory. – Działamy razem, nie pamiętasz?
- Ja działam w pojedynkę – odrzekł, zerkając w
głębiny lasu. Jakby się w nich zatracił przed samym wejściem.
- Nie możesz zrobić wyjątku? Chociaż raz? W
dwójkę jest raźniej, no nie?
- Nie.
Zasznurowałam
usta. Któżby pomyślał, że odpowiedź będzie taka, a nie inna.
W dwójkę raźniej było tylko przy
niewinnych początkach. Wtedy Sasuke czuł, że wszystko może się naprawić, ale ta
klątwa wciąż mu o sobie przypominała. Z biegiem czasu przestał się oszukiwać,
więc jej słowa w ogóle do niego nie przemówiły.
- Może jakaś konkurencja? – spytała głosem
nikczemnika, przebiegając palcami po pistolecie. Las zdążył połknąć ich w
całości, bo Sasuke nie mógł wypatrzyć miejsca, z którego wyruszyli. Teraz
otaczała go tylko przybladła zieleń, chłód i ta niezbita pewność, że niebawem
zacznie prószyć śnieg, a towarzysząca mu dziewczyna porządnie narozrabia. – Kto
więcej „zabije”! – zasugerowała z naciskiem na ostatnie słowo. W tej sytuacji
zabić można było tylko ceną, o jaką dopomni się pralnia. – Wchodzisz w to?
Sasuke wyjął swoją broń.
- Zacznę od ciebie.
- Nie możesz. Jesteśmy w tej samej drużynie.
Chyba zależy ci na zwycię… - Nie dopowiedziała reszty, zważywszy na jego minę.
Choć nie mógł objąć jej wzrokiem, dopilnował, by jednoznacznie uzmysłowiła
dziewczynie pewne sprawy. – O nie… - żachnęła się. – Nie mów mi, że…
- Ani trochę – uprzedził ją.
- Nawet w procencie? – Połączyła opuszki
kciuka i palca wskazującego, żeby przedstawić mu najmniejszą miarkę. – Nawet
takim malutkim? – spróbowała znów, gdy pokręcił głową. – Nie zależy ci na
zwycięstwie?
- Nie – odwarknął, a gdy dotarło do niego, że
właśnie ucinają niepotrzebny postój, wyminął dziewczynę i wyjrzał spomiędzy koron
drzew, by odszukać chorągwi. Wydawała się mu taka odległa. Martwy strzęp
materiału przypierał go do muru, wyznaczał czas i dyktował ile godzin pokarze
go jej towarzystwem. Parsknąłby śmiechem, o ile mógłby cieszyć się samotnością.
Ale była tutaj… ona.
Maszerowała za nim, będąc przesadnie
czujną, co łatwo poznał po wyrazie, jaki rysował się na jej twarzy. Notorycznie
błądziła rękoma przy spluwie, zaś oczy dziewczyny strzelały na boki, wypatrując
przeciwników.
- Chcę to wygrać – zwierzyła się mu szeptem,
kiedy dał się złapać jej spojrzeniu. -–Chcę żebyśmy wygrali to razem, a jeśli
się uda, dam ci dwutygodniową wolność od referatu.
- Nie dyktuj mi żadnych warunków. Mówiłem ci,
że referatu pisać nie będę, a teraz… - Nagle się zatrzymał. – Jesteśmy tutaj…
sami. Miałem ci przecież przyłożyć.
- Nie zrobisz tego!
- To czysta prowokacja.
Cała zesztywniała, jak tylko doprawił
głos szczyptą zuchwalstwa. Nieczęsto mu się to przytrafiało, ale gdy już, nie
oponował od bycia buńczucznym Uchihą. Ta dziewczyna zabawnie na to reagowała, a
i on miał z tego pożytek, patrząc w jej wielkie, przesiąkłe strachem oczy.
Po tym następowało przewrażliwienie.
Wystarczyło, że sięgnął dłonią do plecaka, a ją ten gest ściągał, jak zwiastun
do uderzenia. Podskakiwała w miejscu i osłaniała się ramionami. Jednak
największą frajdę sprawiało mu jej późniejsze postępowanie. Kiedy to niewinnie
odgarniała włosy, udając, że było to jej zamierzeniem od samiutkiego początku.
A Sasuke udawał, że tego nie dostrzega.
Wetknął broń z powrotem za pas i wziął
do rąk butelkę z etykietą wody mineralnej.
Sakura się naburmuszyła.
- Ty też?
Kiba nie szczędził zapasów. Śmiało
podawał zdobycze następnym nabywcą, oczywiście pod warunkiem uiszczenia opłaty,
ale i z tym Sasuke sobie poradził. Nie podejrzewał jednak, że „ona” będzie
wtajemniczona w tę misję o kryptonimie alkoholowym. Sake było przeźroczyste i
dopóki noc była młoda, dopóty mogli z ostrożnością je łykać pod inną postacią.
- Nie możesz jeszcze pić alkoholu –
perorowała.
Sasuke wyżłobił ciut ze środka,
popatrzył na nią i pomyślał, że w warkoczach jej do twarzy. Na głos podzielił
się tylko kawałkiem z miliarda innych myśli:
- Przy tobie człowiek nie może pozostać
trzeźwy.
W
świetle zdarzenia z autokaru, to mogłoby być niczym, ale, cholera, było dla
mnie wszystkim. Komplementem, szyderstwem, oskarżeniem i obrazą. Tym zakrawały
te słowa. Słodkie i ubliżające zarazem. Takie… nie proste, z którymi
skonfrontowanie zakręciło mi w głowie. Dotrzymywałam kroku Sasuke,
podpatrywałam jak popija trunek, a jego dławiący zapach był coraz silniejszy,
aż w końcu zmusił mnie do ustępstwa. Teraz podążałam śladem chłopaka z metrem
dzielącej nas odległości i z poczuciem, że nie powinnam podjąć się pewnych
czynów, a nie poprzestać na upomnieniu.
- To już siódmy łyk – wycharczałam pod wpływem
tych emocji.
Nie
posłuchał mnie. Nie wziął tego pod uwagę. Nie wsadził butelki na miejsce, w
którym nie miała prawa przebywać. Głupi Kiba! Chciałam zestrzelić go moim
rewolwerem, a jakieś czarodziejskie życzenie załatwiłoby sprawę, gdybym
poprosiła o małą podmianę – farba na prawdziwe naboje.
Szłam
dalej, pochłonięta tymi psychopatycznymi perspektywami i nagle na drodze
stanęła mi przeszkoda. Jego plecy.
Sasuke
odwrócił się w moją stronę. Odchyliłam głowę, żeby spojrzeć w te oczy, pewna,
że w mroku ich działanie mnie nie zdekoncentruje. Myliłam się, bo wciąż były
oczętami boga, oszałamiającymi oczami ponad wszystkie inne. Ale to ten
półuśmiech poniżej… to ten gest omamił mnie zaklęciem, któremu ulegały naiwnie
dziewczęcia. Jestem przystojny, więc
patrz, jednak nie dotykaj!
Sasuke
wzniósł do góry butelkę z fałszywą etykietą.
- Chcesz?
- Nie, dzięki – odbąknęłam, czując jak ulatuje
ze mnie zapasowa resztka pewności. Może był już podpity? Pomyślałam, że
leciutko, ale na trzeźwo raczej nie zaproponowałby mi alkoholu. Sięgnąwszy
pamięcią do chwili z boiska, tamten moment odtworzył mi się z doskonałą
wyrazistością. Jego koledzy, on, ja i promile, od których w te pędy mnie
odciągnął. – Sasuke, wszystko w porządku?
- Nie – jęknął, wydłużając brzmienie ostatniej
litery. – Nic, nigdy nie było w porządku.
Kiedy
nasze oczy się od siebie odlepiły, Sasuke wrócił do niespokojnego marszu, a ja
wpadłam na genialny pomysł. Mogłam odczuwać najgorsze oblicza wstydu i
niepewności, ale mądrzej byłoby, w takich okolicznościach, coś zagospodarować.
Coś, co dręczyło mnie od tego momentu. Tego, w którym jego plecy przyjęły na
siebie rzucony przeze mnie kamyczek. Tego, w którym mi się zrewanżował,
poddusił i zaintrygował.
Od
razu znalazłam się przy jego boku, robiąc wszystko, co w swojej mocy, by znieść
smród alkoholu.
- Dlaczego nigdy nie było w porządku?
- Przez śmierć – powiedział tak zwyczajnie,
jakby sprawa dotyczyła wyboru szamponu w drogerii.
Jeżeli
był nietrzeźwy, mogłam sobie na to pozwolić.
- Nie mów o śmierci w taki sposób. Śmierć to
poważna sprawa, Sasuke. A duszenie w sobie związanych z tym emocji nie wyjdzie
ci na dobre.
- Hej. – Nagle zorientowałam się, że nikt nie
dotrzymuje mi kroku i parę metrów połknęłam samopas. Rzuciłam za siebie okiem,
a Sasuke stał nieruchomo, sztywny i z ognistym spojrzeniem, które jeszcze
bardziej uwydatniało te oczy na tle wszystkich innych. – Wiem, co chcesz zrobić
– stwierdził.
Kurczę.
- Myślę jasno… jeszcze.
- A masz zamiar przestać jasno myśleć? –
przestraszyłam się.
- Chyba nie mogę, bo zaraz zaczynasz to
wykorzystywać do zaspokojenia swojej głupawej ciekawości.
- Proszę bardzo! Wystarczy, że nie będziesz
jej u mnie wywoływał. To też twoja wina.
- Nie, nie. – Sasuke pokręcił głową, zaprzeczał,
a ja nie chciałam już dłużej perswadować. – Wystarczy, że nie będziesz wtykała
nosa, tam gdzie nie trzeba.
- To trudne – przyznałam z uśmiechem
niewiniątka. Intrygujesz mnie,
zaciekawiasz, rozpogadzasz, zasmucasz… Jak możesz żądać, bym ujarzmiła te
instynkty? Ale żądał dalej. Próbowałam przyjąć na siebie to spojrzenie i
pozwolić sobie na następne pytania, ale na obu frontach poniosłam porażkę,
ponieważ nagle przestaliśmy wystarczać temu kawałkowi lasu.
Pojawili
się ludzi. Słyszeliśmy ich głosy, jakby się o coś wykłócały. Nie myśląc wiele,
pociągnęłam Sasuke za drzewo. Decyzja była szybka i nie od razu zauważyłam, że
swą grubością obnażało nas obydwoje.
- O rety – westchnął Sasuke i zaprowadził mnie
za inne. Tym razem chroniło nas w całości. Drużyna, którą los przypisał nam do
likwidacji widocznie nie kłopotała się dobrym kamuflażem. Wyższy z cieni o
kształcie ludzkiej postury oświetlał drogę latarką – jednym ze sprzętów, w
które zaopatrzył nas ośrodek. Zaskoczyli mnie, bo przecież noc jeszcze się nie
zestarzała. Przynajmniej nie do tego stopnia.
- Kto to? – sapnęłam do partnera. Zanim
usłyszałam odpowiedź, jego ręka otarła się o moje pośladki i pomyślałabym, że
to zboczenie seksualne, przytaczając tu przede wszystkim przykład z autobusu,
ale Sasuke chciał po prostu odświeżyć moją pamięć. Postukał palcem w lufę
pistoletu, który należał do mnie. A potem szepnął do ucha:
- Masz szansę go wykorzystać. Nie przejmuj się
kto to. Czy to ma znaczenie?
- Oczywiście, że nie. – Znaczenie miała
natomiast jego bliskość, jak zwykle, oddziaływała na mnie jak środek
odurzający. Weź się w garść, prosiłam. Weź się w garść, Sakura.
Więc
wzięłam.
Dobyłam
się broni, powolutku wyroiłam zza drzewa, podkurczona, z lufą skierowaną ku górze,
obok głowy, tak jak na filmach. Być może Sasuke poszedł moim śladem. Słyszałam
kroki, lecz więcej koncentracji ofiarowałam rywalom.
- Wyceluj. – Za mną rozszedł się jego głos.
Niewiele brakowało, a upuściłabym broń, wytrącona z równowagi. Sasuke znów
przyczaił się za moimi plecami, a kiedy zmrużyłam oko, by wystrzelić farbą w
zamglone cienie, powstrzymał mnie sentyment.
Cholera
jasna!
- Nie mogę – powiedziałam, jednak nie zdjęłam
jej z celu. Nadal tam była. Poruszała się powoli, w naszą stronę. Widziałam
coraz więcej i zrozumiałam, że Tenten jest zbyt zezłoszczona na Nejiego, by nie
dać się zawieść czujności. Chłopak prowadził „watahę” i odburkiwał coś na jej
oskarżycielski ton.
- Nie żartuj sobie ze mnie. Masz okazję.
Przecież mówiłaś, że zależy ci na zwycięstwie – przypomniał mi Sasuke.
- Ale tobie nie zależy. Dlaczego teraz tak
naciskasz?
- Jestem ciekaw, jaki zasięg ma ta spluwa.
- Zasięg? – Obejrzałam gruntownie broń w mojej
dłoni. – Hassun mówił przecież, że…
- Chcę się przekonać – drążył i, Chryste,
chwycił moją rękę, żeby ponowić wymierzanie w ruchomy cel. Powinnam przejąć się
losem Ten, ale roziskrzył się we mnie ciepły prąd, tak, że już do niczego nie
przywiązywałam większej wagi. – No strzelaj – słyszałam nad sobą, lecz nie reagowałam
w żaden sposób.
Aż
w końcu Sasuke zrealizował część mojego marzenia.
Pistolet
rozdygotał się, kiedy chłopak przycisnął mój palec do spustu, a czerwona
emulsja wystrzeliła wprzód i zanim wszystko ogarnęłam, włosy Tenten, piętnaście
metrów dalej, były już uwalane szkarłatem. Te piękne, nieskalane koczki!
Buzię
miałam otwartą, poruszałam ustami, ale dźwięki były głuche, z szoku przestały
dawać się słyszeć.
- C-c-co ty…
- Właśnie unicestwiłem połowę tej drużyny.
Musimy pozbyć się jeszcze drugiej – poinformował mnie i dopadło mnie coś
więcej, niż tylko przeczucie, że uśmiech Sasuke jest demoniczny.
Tenten
otrzepała się po konfrontacji, a idący przodem Neji miał rozdziawione usta i
tylko na chwilkę zajął się kondycją partnerki. Potem jego oczy zaczęły błądził,
rozglądając się i szukając sprawców. Nas. Nie wytrzymałam napięcia, wsunęłam
pistolet w kaburę, wzięłam Sasuke za rękę – próbując nie dać się omamić temu
ciepłu – i pędem puściłam się przez las.
Wpadliśmy
w zasięg wzroku Nejiego, niedługo po początku ucieczki. Wołał nas i nagabywał
do zatrzymania. A my nie usłuchaliśmy… W ostateczności zaczął nawet strzelać,
ponieważ charakterystyczny chlust był dobrze słyszalny. A niech mnie. Naprawdę
to robiłam. Zwiewałam jak tchórz. Zestrzeliłam (poniekąd z pomocą Sasuke)
pierwszego wroga na obrębie lasu i czułam się znakomicie z tą świadomością.
- Nie robimy niczego bez konsultacji z drugą
stroną – zganiłam Sasuke, ale kontratak miał jakby przygotowany.
- To ty nie dawałaś oznak życia.
Przez
twoją dłoń.
- Przez mróz – wymówiłam się, choć faktycznie,
temperatura robiła z naszych oddechów opary dymu. Patrzyłam jak przemykają
między mną, gdy wydychałam szybko powietrze.
Niespodziewanie
usłyszałam gulgot przelewanej wody, a rzut oka objawił mi Sasuke, który, nawet
w trakcie pędu, nie daje rady ujarzmić pokusy łaknącej sake.
- Odbiło ci?!
- Mówiłem już – prychnął. – Z tobą nie można
być trzeźwym.
Objęłam
się ramionami, gdy dalszy bieg przestał podlegać moim możliwościom. Minęło
dziesięć minut, nie więcej. Nieustający ruch działał do tej pory jak grzejnik,
ale wystarczyło się zatrzymać, by dać się omotać chłodowi.
Sasuke
pojawił się naprzeciwko i potrząsnął butelkę.
- Nie chcę! – warknęłam na bezdechu. – To trucizna!
- Rozgrzewająca trucizna – zareklamował.
Dobra!
Cała się trzęsłam, on nie. Oddech miałam urywany - napęczniał adrenaliną i
emocjami, a po Sasuke, owszem, dało się poznać wysiłek fizyczny, ale przejawiał
się on w stopniu mniejszym niż u mnie. Zassałam powietrze, kiedy się nade mną
pochylił i wcisnął mi do rąk zbiorniczek z trunkiem.
- Będzie ci cieplej.
O,
niebiosa, ten chłopak stracił rozum. Jeszcze chwilę walczyłam z nim na
spojrzenia, przy czym moje obrazowało wyłącznie odmowę i sprzeciw, a jego mnie
czarowało.
- N-i-e – przeliterowałam jak dziecku.
Cofnąwszy
się, Sasuke zwinął wszystkie palce w prawej dłoni, pozostawiając prostymi tylko
wskazujący i środkowy. Gdy nimi we mnie wymierzył, rozpoznałam gest ze szkoły. Zniknij! – oznaczał. Symbolizował jego potrzebę
dokonania mordu, którą hamował kodeks karny, a więc groźba przesiedzenia
następnych lat w zamknięciu.
- Nie zniknę! – Pokazałam mu język. – Chcę tu
być, zestrzelić wszystkie drużyny i zwyciężyć.
Sasuke
olśniło. Z twarzą intryganta zerknął na swoje uzbrojenie, przytwierdzone do
skurzanego pasa.
- Ja chcę zestrzelić ciebie – obwieścił,
jakbym miała czuć się wyróżniona. Z przestrachem obserwowałam, jak sięga po „prawdziwą”
broń, która będzie w stanie czegoś dokonać, w przeciwieństwie do dwójki złączonych
palców.
- Nie… Sasuke… - Zaczęłam się cofać. –
Jesteśmy w jeden drużynie. Jeżeli ja się ubrudzę, zostaniesz sam, a ty nie
dążysz do wygranej, więc dasz się zestrzelić. To tak nie działa! Właściwie
dlaczego wycelowałeś w Tenten bez konsultacji ze mną? – Pomyślałam, że warto
przerzucić się na jakiś niezobowiązujący temat, tak żeby unicestwić w nim tę myśl
postrzelenia mnie.
Jednak
Sasuke nie dał się nabrać. Wyjął broń i rozpoczął namierzanie. Ponieważ czas
płynął, a noc traciła młodość, ledwie zauważałam jego kontury, ale widok
pistoletu mnie ocucił.
- Nie rób tego! – Byłam gotowa do ataku, gdyby
zaszła taka potrzeba.
Chłopak
ciężko westchnął. Myślałam, że nastąpiło porozumienie stron, rzadkie pod
względem ogółu konfliktów, lecz dzisiejszego dnia zrozumiałam, dlaczego
patrzono na nie surowym okiem. Sasuke się nie poddał. Dokładnie w chwili, kiedy
rozluźniłam mięśnie, uderzyła we mnie farba. Odruchowo przycisnęłam oczy i tępo
wsłuchiwałam się w chlust, bo im dalej odbiegałam, tym bardziej Sasuke
wzmacniał natężenie ataku, regulowanego na spuście. Krzyczałam tak długo, aż w
końcu moja pozycja – osłoniona ramionami twarz, skulone ciało i kolana bliskie
grzmotnięciu między trawy – wszystko to dało Sasuke do zrozumienia, że ogłaszam
kapitulację.
- Co za idiota! - Natychmiast skierowałam na
niego swoją agresję, ale Sasuke tylko pogroził mi następnym wystrzałem.
A
niech to! Czułam farbę na policzkach, miałam ją też we włosach i na kołnierzyku
kurtki. Nic nie było w porządku, bo oprócz karygodnego wyglądu po półgodzinie od
rozpoczęcia rozgrywek, dokuczała mi świadomość, że odtąd nasze zwycięstwo leży
w rękach Sasuke.
Co
prawda nie mogłam mu się zrewanżować, a przynajmniej nie tym samym sposobem.
Chwyciłam poły jego ubrania i zaczęłam nim potrząsać. Sasuke szybko się uwolnił
i odepchnął mnie od siebie, co doprowadziło do tego, że upadłam.
- Ubrudziłeś farbą własną partnerkę z drużyny,
dlatego, że nie chciała napić się sake?! – uprościłam wszystko to, co do tej
pory miało miejsce. – I ty nazywasz mnie dziwną?
Jest
pijany, myślałam, podnosząc się z ziemi. Teraz i stylowe spodnie Ino wymagały
prania, jednak bojaźń konsekwencji odczuję dopiero potem, choć przyszłość ta
była dla mnie czymś odległym, to zrozumiałam, że, pomimo niemoralnego
zachowania Sasuke, chcę być z nim jak najdłużej.
- Łyk – Głos miał może i miękki, ale rozgorzał
w nim gniew, po tym jak znów odrzuciłam propozycję. – Łyk ci wystarczy. Więcej
i tak nie pozwoliłbym ci pić. Będzie ci cieplej.
Poczułam
się jak odizolowany od społeczeństwa wyrzutek, któremu przedstawia się obcy
świat. Niepoznany i uwodzicielski w swoich sekretach.
- Nigdy nie piłam alkoholu.
- Nie? – zaskoczyłam go.
- Nie. Nigdy nie piłam i nigdy nie chcę.
Sasuke
się zastanowił, a potem podał mi butelkę.
- Spróbuj. Łyk cię nie zabiję.
- Proszę cię, ja… - Ze wstrętu przechyliłam
głowę, przysunęłam trunek z powrotem pod nos Sasuke, ale on nie ustępował.
Brzmiał tak, jak gdyby wkrótce miał wymówić te niezwykłe słowa. Zaufaj mi.
Ale
ich się nie doczekałam.
- Będzie ci zimno, będziesz nas spowalniać.
- Mówiłeś, że nie zależy ci na zwycięstwie.
- Bo mi nie zależy. – Machnął brodą w kierunku
szczytu z chorągiewką. – Zależy mi, aby jak najszybciej dotrzeć na miejsce. Mam
dość twojego towarzystwa.
Przyjrzałam
się mu złowrogo.
- Pohamuj swą szczerość, zgoda? Nie muszę
wszystkiego wiedzieć.
- A czy to ma znaczenie? – oburzył się,
rozkładając ramiona. – Cokolwiek o mnie wiesz, i tak trzymasz się blisko! –
wykrzyknął, a potem zaczął podążać bliżej mnie, złorzecząc coś mamrotami.
Kroki, które wyznaczały pomiędzy nami dystans sprawiły, że zewsząd osaczył mnie
lęk. Nagle, w obliczu tej osobowości Sasuke, przestałam czuć tę niegdyś stałą pewność
do własnego bezpieczeństwa. – Jesteś wszędzie! – Chłopak nie przestawał się
poruszać, przez co nieświadomie cofnęłam się o krok.
- Cały czas jesteś smutny! – broniłam się, ale
słowa, których używałam pogarszały sprawę.
- Rozmawialiśmy już na ten temat. – Następne
dwa kroki.
- To
była rozmowa? Żartujesz? To nawet nie był dialog, tylko pieprzony monolog! Tak
trudno jest do ciebie dotrzeć.
- Nie ma do czego docierać.
Doznałam
szoku. Jakkolwiek obecna „rozmowa” pokrywała się z oficjalną definicją tego
słowa, trudniej było mi uwierzyć w temat, który tak nagle zaczęliśmy drążyć.
Sasuke
właśnie do mnie dotarł. Oddzielało nas kilka centymetrów, jego tors prawie
stykał się z moją klatką piersiową, a tam, głęboko, dudniło mi serce. Nie
mogłam zdobyć się na odchylenie głowy. Nie tym razem.
Chyba
wdarł się we mnie jakiś demon, anielica… W każdym razie coś pokierowało moim
ramieniem, wyrwało butelkę z chwytu Sasuke i wsadziło gwint do moich ust, a
kolejna siła, której byłam niezdolna się przeciwstawić, przyssała się do
wychłodzonego plastiku i zaczęła pochłaniać.
Nie
czułam żadnego smaku, tylko ciepło, przelewające się przez mój przełyk.
Rozkoszowałam się nim dopóki, dopóty Sasuke nie wyszarpał mi z rąk butelki.
- Dość! – warknął i odsunął się z napojem. –
Tego nie pije się w taki sposób!
Jasny
gwint. Tak, teraz to poczułam. Gorzki, niebywale wstręty smak przy pierwszym
połknięciu. Jego ilości spowodowały u mnie odruch wymiotny, a kiedy przyłożyłam
dramatycznie ręce do ust, Sasuke pojawił się przy mnie w mgnieniu oka. Uniosłam
wzrok. Świat się kręcił. Chyba zaklęłam, bo oczy Sasuke nie były dla mnie
dostatecznie widoczne, a szkoda! Chciałam się w nie zapatrzyć – tak bezmyślnie
i tępo.
- Małymi łykami – pouczał mnie, ale za późno.
Zacisnęłam oczy, by znieść pozostałości smaku w ustach.
Sasuke
przyłożył dłoń do mojego policzka, żeby unieść moją bezwiedną głowę, a ja
instynktownie schwytałam ją w uścisku, zapobiegając jednocześnie utracie
kolejnego źródła ciepła.
- Puść – jęknął.
- Pozwól mi. Na chwilkę – szepnęłam,
odprężając się. Smak powoli zaczynał znikać i przestałam myśleć o soku z pomarańczy,
jako złotym środku. Przymknęłam oczy i przysunęłam tę dłoń do policzka. – To lepsze
od sake. I jest mi cieplej, Sasuke.
Wyobraziłam
sobie jak przedziwnie musieliśmy wyglądać dla osób trzecich. Dygocząca, uwalana
czerwonym, niezidentyfikowanym płynem dziewczyna i chłopak, który wnikliwie się
jej przypatruje, służąc gorącą dłonią. I muśnięcie zimna. Muśnięcie!
Wybałuszyłam oczy, gdy otarło mój policzek.
Sasuke
spojrzał ku górze.
- Śnieg.
I
rzeczywiście. Opadały na nas srebrzące się w sierpie księżyca płatki. Sasuke
zabrał dłoń, a otworzywszy ją, wzniósł wyżej. Zauroczona patrzyłam, jak śnieg
wypełnia jej wewnętrzną część.
- Kierowca miał rację – odezwałam się. Tak
bardzo korciło mnie, by przebiec palcami po zebranych przez Sasuke płatkach,
ale wiedziałam, że muszę ustanowić jakieś granice. To niewiarygodne, lecz po
widoku sunących po niebie punkcików, nie potrzebowałam już dodatkowego ciepła.
- Pewnie ci się podoba – powiedział Sasuke. W
odpowiedzi posłałam mu wielkie oczy, a rozszerzyły się jeszcze bardziej,
zauważając kąciki ust, które formowały uśmiech.
- Tak, podoba mi się. Śnieg tworzy ładny
kontrast z nocą. Nawet nie czuję już zimna. Jest piękny i sam w sobie sprawia,
że człowiekowi robi się cieplej. Poza tym, widziałeś kiedyś…
- Już ci cieplej? – podchwycił tą kwestię.
Nawet
nie zdążyłam potaknąć, a otrzeźwił mnie nagły przypływ namacalnego zimna. Oblewać
farbą własną drużynę to jedno, ale przyłożenie tej magicznej dłoni ze śniegiem
do mojej twarzy było grubą przesadną.
- Sasuke!
Odsunąwszy
się, plunęłam na ziemię częścią, która przedostała mi się do jamy ustnej. Twarz
miałam całą we śniegu, a z domieszką farby pozorowałam na seryjnego mordercę.
Nie
przełamałam obojętności Sasuke, nawet po obrzuceniu go jadowitym wzrokiem,
który tym bardziej upodabniał mnie do wcześniej wymienionego przykładu.
- Za dużo mówisz – skwitował i wziął haust
sake.
Nie
wściekałam się, nie otwarcie, nie od razu. Wpierw wystawiłam dłoń, czekając aż
i mnie obsypie śniegiem.
- Chcesz mi oddać? – Sasuke wsunął ręce do
kieszeni, a ton jakiego użył, sugerował, że wszystko to, ma na celu
poświadczyć, że do tego boju nie potrzeba mu górnych kończyn.
Niedoczekanie,
zmobilizowałam się i gdy dostawa śniegu nadeszła, niezwłocznie się na niego rzuciłam. Na
początku zgrabnie unikał moich napaści, ale za którymś razem odzyskałam
równowagę szybciej niż zwykle i w rezultacie padłam mu w ramiona.
Jego
nastawienie natychmiast odwróciło się o sto osiemdziesiąt stopni. Cały stężał i
zacisnął ręce na moich ramionach, gotów odrzucić.
Przynajmniej
myślałam, że tak się stanie.
- Jesteś taka dziwna – powiedział tkliwie, a
ja, przez tlące się we mnie uczucia, głośno jęknęłam: z zachwytu, choć żywiłam
nadzieję, że Sasuke odebrał to inaczej.
W
wyniku zderzenia oparł ciężar ciała na którymś z drzew. Podtrzymywałam się
materiału jego kurtki i napierałam na klatkę piersiową z przyciśniętą do niej
głową. W normalnych okolicznościach moje serce po prostu przyśpieszało, teraz
chciałam wydrzeć je w piersi. Cholera, było tak głośne!
- Daj mi! – Sięgnęłam po trunek. Upajał,
oswajał i powodował, że stopień skrępowania nie przekraczał normy. Sasuke, acz
zdziwiony, posłuchał mnie i pozwolił wziąć łyka.
Skrzywiłam
się przez gorzki posmak i czekałam na rozwinięcie zdarzeń. Nasza bliskość nie
dokuczała mi aż tak bardzo, żebym musiała odstępować. No i Sasuke, on stał
nieruchomo, jednak dłońmi błąkał się po moich ramionach. Jego ciężki oddech zawrócił
mi w głowie prawie tak samo, co alkohol.
Sakura, co ty robisz?
Oj,
najwyższa pora na konfrontację z głosami. Już mi ich zabrakło, bo od pewnego
czasu postępowałam zbyt racjonalnie.
- Jak dzieci. – Westchnął on. Chwycił mnie pod
brodę i przewertował niczym kęs, którego łaknął od tygodni, ale z niewiadomym
przyczyn nie mógł przegryźć.
Co ty robisz? – bębniło mi
w głowie.
Nie
wiem, przyznałam otwarcie. Prawdopodobnie się zakochuję.
- To jest to nieetyczne zachowanie, o którym
mówiłeś – powiedziałam do Sasuke. – Możemy sobie na to pozwolić.
- To się okaże – wycharczał.
A
potem mnie pocałował.
Myślałam,
że śnię. Duchowo płynę pośród wirujących płatków, a w realnym życiu zwyczajnie
mnie zemdliło przez opływający w promile alkohol. Czułam ciepło, a przy tym
cieple dłoń Sasuke mogła tylko się kłonić i pogratulować przeważania nad jej
temperaturą. Jego usta, najprawdziwsze usta Uchihy ocierały się o moje i
poniewczasie zorientowałam się, że domagają się penetracji. Moim pierwszym
odruchem była ucieczka. Szok mnie otoczył. Czy to dzieje się naprawdę? Czy
jestem całowana?
Trzy,
dwa, jeden. Rozchyliłam usta. Sasuke przycisnął mnie bliżej siebie i
momentalnie skorzystał z zaproszenia.
Co ty, do cholery, zrobiłaś? – ryczały podminowane
już głos.
Zakochałam
się, i gdybym zwierzyła się z tego swoim głosem, byłby zduszony, a gdyby mógł
przybrać kolor, byłby to szary.
Te
części mnie wciąż błagały o odpowiedź z sensem, a ja wysłuchiwałam już innych.
Tam
centralne pytanie brzmiało:
Dlaczego jeszcze nie oddajesz
pocałunków?
Nigdy
się nie całowałam. Nie wiedziałam, czy będę potrafiła dobrze to zrobić, ale
skupiłam się na tańcu warg Sasuke i spróbowałam go powtórzyć.
Wsunął
mi dłoń pod kurtkę, gdy odważyłam się zrobić pierwszy ruch. W nozdrza uderzał
zapach sake, wypływał z wnętrz nas obojga, lecz u Sasuke było to
intensywniejsze.
Jest
pijany, stwierdziłam, zła na siebie, że mogłabym potraktować to zdarzenie jak
wyraz czułości. Zaręczał, że myśli jasno. Ale było to dawno, jakieś pięć łyków
temu. Teraz dowód jego przestępstwa przeważał nad jego naturalnym aromatem,
który odczuwałam zawsze wtedy, gdy napawał mnie swoją tymczasową bliskością.
Podjęłam
decyzję i nie była ona… złą decyzją.
Odlepiłam
się od jego ust, zdyszana i tak gorąca, że grzejniki w domach mogły kryć się na
mój widok pod osłoną firan. Tak czerwona, że na targu pośród pomidorów, wybrano
by moją twarz, ceniąc dorodny koloryt.
- Co ty robisz?! – Pytanie, które dostałam od
głosów, przekierowałam do Sasuke. Teraz było już tak ciemno, że uczucia, które
rysowały się na jego twarzy były niczym więcej, jak enigmą.
Na
tym nie kończył się wielokrotnie doznawany szok. Sasuke miał w zanadrzu coś
jeszcze.
Przekonałam
się o tym już niebawem.
*miny
czytających po skończeniu rozdziału*
*oraz walka
z wewnętrznym leniem Akemii, gdy prosi go o współpracę*
Więc
wybaczcie tę, prawie miesięczną, przerwę. Niedługo egzamin i wszystko wróci do
normy (jeśli zdam xd)
Od autorki: I co?
Zastanawiacie się, czy nie pomyliliście blogów? Cha, ja też siebie nie poznaję,
bo żeby takie bara-bara robić w ósmym rozdziale…
no naprawdę. Niemniej właśnie wokół tego będzie się kręcić Get Around This i
mimo że teraz wygląda to co najmniej dziwnie, czekajcie pięknie na rozwój
wydarzeń. Data 9-tego rozdziału nieznana, jak uporam się we wtorek z egzaminem,
pojawi się szybko, gorzej jeśli nie, bo znów będę musiała wrócić do nauki :c
Tak
czy inaczej, kończę część jednopartówki, którą niedługo opublikuję. Jako że
będzie ona długo, postanowiłam jednak podzielić ją na dwie części.
Bo
wiecie… od ostatniego rozdziału na GAT, powstały aż dwa blogi z moim udziałem.
Tego
drugiego prowadzę w zacnym gronie. Jakim? No, sprawdźcie sobie. Kosztuje to
minutkę, a może zostaniecie na dłużej, jako wabik dodam, że w obu jest SasuSaku
^.^
Ogenki-de!
Trzymajcie
kciuki we wtorek do południa ;>
Rozdział wyszedł poprostu cudny :) Szkoda że aż miesiąc na niego czekałam ale opłacało się, akcja w lesie najlepsza ;D Uwielbiam twojego bloga i to że notki są bardzo długie i widać że pisane z zaangażowaniem a nie na odwal się,życzę powodzenia na egzaminach oby ci dobrze poszły bo jak nie to notka znowu będzie za miesiąc :( Dasz radę !! Trzymam kciuki i pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńNawet nie wiesz jak się ucieszyłam, gdy wróciłam ze spaceru z psem i zobaczyłam nowy rozdział.
OdpowiedzUsuńSzczerze mówią będąc w jego połowie byłam smutna brakiem jakiegokolwiek kontaktu SASUKE-SAKURA, SAKURA-SASUKE, ale gdy pojawiło się sake... ;D
I ten rozdział ukazuje, że powinnam się bać moich znajomych, gdy coś wypiją ;D Chociaż większość nie jest pełnoletnia x D
Rozdział boski! Pod koniec miałam ochotę walnąć głową w klawiaturę - zakończyć w takim momencie?! Nooo ; c
Pozdrawiam i życzę powodzenia.
A no i...
z niecierpliwością czekam na następny rozdział :D
Jest sake, jest impreza!
UsuńNo i Sasuke staje się od razu przyjemniejszy ^.^
Upici ludzie = szczerzy ludzie (ja tam to zawsze wykorzystuję).
Dziękuję za komentarz, postaram się sprężyć!
Po pierwsze:Jak przeczytałam moment pod drzewem moja twarz graniczyła między tym *-* a tym :D i tym o.o ... Sake... Cholerne sake...Z jednej strony jestem zła bo zapewne okaże sie ze Uchiha albo nie pamieta ze to zrobił albo nie przyzna sie do tego albo jeszcze 10innych problematycznych sytuacji...Ale z drugiej strony...Całowali sie <3 ...JESTEM OBRAŻONA ZA URYWANIE W TAKIM MOMENCIE. Życzę powodzenia na egzaminie i dużo natchnienia !
OdpowiedzUsuńNo proszę Cię Akemii. Co Ty mi robisz. To było genialne. Cudownie. Słodko do granic możliwości. No i Dean na końcu <333
OdpowiedzUsuńPowiedz mi, oglądasz może Supernatural?
Moja reakcja była bardziej jak to - http://filing.pl/wp-content/uploads/2013/10/klop_images_89klop0.gif
<3
Kurde no! Sasuke ją pocałował, ale czemu nie będąc całkowicie trzeźwym, ja się pytam?! Masakra, ja już czuję jakieś kłopoty i komplikacje na kilometr. ale... CHCĘ WIECEJ.
Zdaj egzamin, proszę. Pisz dalej, nie rób nam tego.
Sasuke z GAT to typ faceta, który wywołuje u mnie ciarki, cudowny.
Jak mogłaś urwać to w tak okrutny sposób? Matko... Akemii, jesteś straszna pod tym względem.
Wielbimy Cię, ale no kurczę.
Nic więcej nie naskrobię, jestem jak Dean z gifa.
TOO MUCH.
Pozdrawiam, weny! ;**
Niee, jeszcze nie oglądam. Jeszcze. Ale od pewnego czasu uzależniłam się od seriali i ten jest u mnie w kolejce <3.
UsuńGif jest mega! I nie przestawajcie mnie wielbić, bo ja te rozdziały tak kończę dla waszego dobra, cholewka. Noo, macie wtedy większą przyjemność z czytania następnego xD
Dzięki, dzięki! - Muszę zdać i głęboko wierzę, że mi się uda. A wtedy z radości wena zrobi BUCH! i będzie przy mnie na wieki wieków, amen.
Kyyyaaaaah~~~~ wiedziałam od początku, że to będzie tutaj!!! wiedział o pocałunku!!! A teraz *Heiko się ogarnia* DOMAGAM SIĘ SZYBKIEGO ROZDZIAŁU NA CAPTIVITAS!!! (dziękuj Miku-chan) GAT też szybciutko pisz :3
OdpowiedzUsuńMogę cię o coś poprosić? ;> Możesz ciut zwiększyć czcionkę przy następnej publikacji? Bo dzisiaj moje oczy niestety ledwo dały radę ;(
OdpowiedzUsuńNawet nie wiesz jak bardzo trafiłaś z tym pierwszym obrazkiem - dosłownie tak wyglądałam przez ciebie! ;D Chociaż myślałam, że jak Sakura się od niego odkleiła bo jakże niespodziewanym pocałunku wyleje mu to sake ;D I że to 'Co ty robisz?!' będzie do niej , a nie na odwrót :D
Paintball!!!!!!!!!!!!! ;D Tyyy.... ale to ponoć w cholerę boli i zamiast siniaków robi niezłe krwiaki xD No chyba że, to taka wersja light co by to Sakury zbytnio nie posiniaczyć ;D Ale po tej końcówce ja chcę więceeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeej! No kurde no! Teraz już doskonale wiem, jak się niektórzy czują, gdy ja kończę w TAKIM momencie, no do jasnej cholery ;D
Ale jestem mile zaskoczona, że Ino udzieliła kilku informacji Sakurze o Sasuke. Coś mam przeczucie, że za jakiś czas Karin pójdzie w ślady panny Y. Ale to tylko takie moje głupie przypuszczenia ;D
A teraz czekam na jednopartówkę i ty wiesz, że teraz twoja kolej na Captivitas ;D Ahhh i nie bój żaby Shee się dopiero dziś dowiedziała o tym, ale ty i tak byłaś pierwsza ;D hah! :D
Hmm... ale wracając do właściwego tematu, zaintrygował mnie ten wspomniany kolega przy którym nasz kochany Sasuke się nieco uspokoił za czasów gimanzjalnych. Zaintrygowałaś mnie tym i to bardzo. Ale cierpliwie będę czekać aż uchylić bardziej rąbka tajemnicy Sasuke ;]
Guru jest bardzo, ale to bardzo z ciebie dumna ;D
Czekam na nexta i niech moc będzie z tobą! ;*
Bajooo <3
Tyyy patrz coś właśnie sobie uświadomiłam....! Przecież oni mówili, że będą ich obserwować (czyt. nauczyciele i samurajowie czy cuś)!!! Już widzę minę Cala na widok ich pocałunku hahahaha xD
UsuńA to ci powiem, że z tym kolegą to dobry trop jest ^.^
UsuńAle cichosza! Ani słowa więcej już!
Eeeej, w paintbala nigdy nie grałam, ale to moje marzenie i w ogóle, kiedyś muszę się wybrać, więc nie strasz mnie jakimiś krwiakami xD
Skoro Guru rozpiera duma, to i mnie!
Czas ogarnąć z Sheeiren Captivitas, a nie ukrywam, że ulżyło mi, skoro ona również egzystowała nieświadoma kolejności ;D
Ja tez jeszcze nie gralam :D Ale musze sie wybrac wreszcie, no ale moj mnie straszy tymi krwiakami i w ogole :D Ale strzalac juz z broni do paintballa strzelalam, kuzwa ale to ma odrzut :D
UsuńOoo!! OOOOOOOOOOO! Ja chce wiedziec wiecej o tajemniczym kolezce! I Ogolnie o stosunkach Cal'a z Saskiem no! I where is ITAS?! XD
Właśnie Akemii. Gdzie jest mój mąż?!
UsuńJa wyobrażam sobie Cal'a jako Itachiego i już tego raczej nie zmienię, ale nie wiem dlaczego, bo właściwie to nie widzę między tymi postaciami dużego związku. :(
UsuńBC, bodaj w filmiku pożegnalnym do Ai no Ibuki, napisałam ci pewną rzecz.
Usuń...
Taaak, to mnie bardzo denerwuje!
A ja wiem, widziałam to xD
UsuńMuahaha! ^^ Bo ja lubię zagadki. <3
Istotne w Cal'u jest to, że nigdy jego wygląd nie został jasno określony + zna Sasuke, a młodszy Uchiha zwraca się do niego po imieniu. To w pewnym sensie zastanawiające, ale nie jednoznaczne.
Mam jeszcze kilka podejrzeń odnośnie pewnych rzeczy, ale nie chcę Cię już drażnić, a poza tym nie jestem pewna i nie zamierzam psuć zabawy innym. :P
Ty....
UsuńWIEM!
NORMALNIE OLSNIENIE!
Cal to Itas! Ale przybral nowe imie/nazwisko ze wzgledu na na przyklad jakies problemy z prawem? *___*
BC! Chodz poweszymy troche nad ta zagadka hihihii ]:->
Ciepło, ciepło, ale wciąż nie gorąco.
Usuń>;D
Ooooo! Jest cieplo, cieplo... czyli trop dobry hihihihi ]:-> Juz ja z BC poglowkujemy troche ]:->
UsuńMhmm... pobawimy się w Sherlocka xD
UsuńSuper odcinek! Bardzo mi sie podobał i cieszę sie że był taki długi. A co do reakcji po przeczytaniu to trafiłaś w dziesiątkę! Bardzo chcę wiedzieć co będzie dalej bo tymi końcowymi słowami "Przekonałam się o tym już niebawem" bardzo zaostrzyłaś mój apetyt! Wierzę że zdasz i szybko napiszesz kolejny rozdział! Życzę więc olśnienia podczas egzaminu a następnie ogromu weny do napisania nexta! :)
OdpowiedzUsuńPozdrosy
Wy się jakoś wszystkie zmówiłyście, żeby kończyć w takim momencie? Znajdę, uduszę, zakopie, i odkopie, no! :D
OdpowiedzUsuńAle rozdział cudowny, wyśmienity, cud miód i malina. Czy jak to się tam pisze. Pozdrawiam, życzę weny i z niecierpliwością czekam na rozdział :D :)
PS: No i oczywiście życzę ci abyś zdała egzamin :)
Kończenie w "takich" moment to mój styl życia.
UsuńPo prostu lubię dręczyć czytelników xD Miku też coś o tym wie...
Hah xD Przeczytasz nowy rozdzial na Shannaro a dowiesz sie o czym Nekename mowi :D Wczoraj im identyczny numer wycielam! :D
UsuńWłaśnie się dowiedziałam...
UsuńLubię dręczyć, ale dręczona być nie lubię, Miku .__.
Zapłacisz mi za to! Cha! I teraz to ja cię będę pośpieszać <3 Nie uwolnisz się ode mnie! ;DD
Ha! A ja jestem geniuszem i domyśliłam się sama, co ta Miku nam szykuje dalej, niach niach <3
UsuńCooo?
UsuńCo się chwalisz? Podziel się. Jak nie publicznie, na blogu, to jestem otwarta na fejsbuczka i GG >:D
Ej, czekajcie na mnie. Jak nadrobię rozdziały i do tego czasu nie pojawi się nowy to ja też chcę wiedzieć!
UsuńBo to trzeba mieć taką szczwaną mózgownicę jak ja, ha! Na jej blogu już ogłosiłam swoją teorię, a właściwie dwie, ale jedna z nich jest tylko prawdziwa. Która? Tego już nie powiem xd
UsuńEj! ej! Nieeee!
UsuńJestes przebrzydla menda, ktora zdradza moje plany >.<' pffff... o nie, ja to musze teraz jakos zmienic muahahahahahah ]:->
Nie zmieniaj, noooo! Przecież nie zdradziłam, która teoria jest prawdziwa :( No weź, no weź, no weź, pliskaaam <3
UsuńWłaśnie, przecież nikt nic nie wie ;D
Usuń(oprócz Chusteczki)
Nie ukrywam, że jestem bardzo rozczarowana tym, iż moja Droga przerwałaś właśnie w ów momencie. Pierwsza myśl po przeczytaniu to: "Akemii, zabije cię". Później nawet Miku dołączyła się do owego protestu i przypomniała o tym, że zna Twój adres, soł Akemii... zginiesz bardzo marnie xD
OdpowiedzUsuńZaczynając tak zupełnie od początku, to muszę powiedzieć, że za każdym razem, kiedy dodajesz nowy rozdział, to czuję tak silny przypływ podniecenia (xD), niczym przy oglądaniu ulubionych filmów/książek. A uwierz na słowo, że ten stan bardzo ciężko u mnie wywołać.
Chwaliłam Cię już chyba nie raz. Za wszystko. Za styl, za umiejętne operowanie bogatym słownictwem, za te relacje pomiędzy Sakurą a Sasuke, za to, że pokazujesz prawdziwe uczucia, to takie stopniowe uświadamianie sobie pewnych faktów, a nie BUM - nienawidzę i BUM - kocham i nikt właściwie nie wie, kiedy to uczucie w ogóle zaistniało. Poza tym warto dodać, że każdy rozdział nieświadomie "celebruję" tzn. czytam bardzo wolno, dogłębnie, czasem nawet jedną linijkę kilka razy, tak, a żeby nic nie mogło mi umknąć. I za każdym razem, kiedy ten cholernie wkurzający boczny pasek przeglądarki jest już w połowie, to wkurzam się nie na żarty, bo za każdym razem odnoszę wrażenie, że rozdział zaraz się skończy. Mogę naprawdę wymienić multum rzeczy, którymi zachwyciłaś mnie rok temu i widząc sposób oraz tempo w jakim się rozwijasz, sądzę, że twoje marzenie odnośnie wydania książki jest jak najbardziej na miejscu i ma ogromną szansę na powodzenie. I mówię tutaj zupełnie poważnie.
A nawiązując już tak konkretnie do owego rozdziału, to jakoś miałam takie miniaturowe przeczucie, że dojdzie do symbolicznego cmoknięcia, aczkolwiek tym konkretnym pocałunkiem i to wymuszonym przez SASUKE (!) tego akurat się nie spodziewałam. Zostałam bardzo mile zaskoczona, aczkolwiek właśnie z tego względu zestresowało mnie nagłe zakończenie . :(( Kierując się osobistymi pobudkami, to raczej nie przerwałabym takiego pocałunku z panem S. i to raczej ja zapytałabym go: "Co robisz?", kiedy on po jakimś czasie spróbowałby go przerwać (czyt. uwolnić się od nachalnej psychopatki). "A potem mnie pocałował." - to mój ulubiony cytat jak dotychczas z całego GAT. Tak poza tym to Uchiha, którego kreujesz w tym opowiadaniu jest tak idealny (dla mnie), że nie wiem, czy potrafiłabym go opisać jakimikolwiek epitetami. xD No i jak to wśród BEDBOJSÓW bywa, wreszcie udało mu się zdemoralizować Sakurę.
No i nie oszukujmy się, że jestem cholernie ciekawa, co dalej. I tutaj pytanie: No a kto nie jest? -_-
+ Powodzenia na egzaminach. ^^
Pozderki
Wpadłam w depresję po tym rozdziale... :(
Usuń1. Teraz mnie tak natchnęło, ale powiem ci. Bo ja to twoje komentarze sobie na ścianie wieszam od pewnego czasu - no wiesz, ich piękno, mobilizujące słowa. Brak weny = zerknięcie na listę ulubionych komentarzy z blogów, z których większość to twoja zasługa <33
UsuńTo u góry chyba dosadnie uświadomiło ci już, jak bardzo dziękuję i za ten komentarz ;DD
2. Z Uchihy to nawet ja sama jestem duma, bo wyszedł mi tak, jak chciałam, typowy badboj, którego kocham *love, love, love*
Zaraz! Co to ma znaczyć? Jaka depresja? .__. Ci się ostro całują, a te w depresje wpada, phi!
Ot widzisz! Jak któregoś razu zabraknie Ci weny to śmiało napisz, a walnę taką przemowę, że raz dwa motywacja w podskokach powróci. :D
UsuńA deprecha, ponieważ pocałunek, choć piękny, to przerwany i BC teraz nie wie, co się wydarzy. :(
Ale spokojnie, choć cierpliwa nie jestem to będę czekała ile trzeba i kibicowała. xD
Sasuke, całuj Sakurę częściej... Albo lepiej! Chłopie! Nie ograniczaj się tylko do pocałunków, you know what I mean :3
No nie może być!!! Pocałował ją, jaram się jak nigdy przedtem... ale dla czego oj dla czego robisz CDN w takim momencie. Stawiasz mnie w nie fajnej sytuacji bo ja nawet nie wiem czego mam się spodziewać, nic zupełnie mi do głowy nie przychodzi choć mózgownice wytężam aż para bucha...Buch, Buch... A poza tym jak można strzelić komuś w twarz jeśli jest się z tą osobą w drużynie, nawet biorąc pod uwagę charakter Sasuke to ja po prosty tego nie kminie... to mi uświadomiło że muszę się po nim wszystkiego spodziewać bo z pewnością nie raz, nie dwa nas jeszcze zaskoczy, ale mam nadzieję że Sakura nie pozostanie w tym w tyle bo chętnie zostałabym zaskoczona jej nieprzewidywalną stroną ;) ten komentarz nie ma większego ładu i składu, to nie mój dzień więc powiem tylko... nie karz nam tak długo czekać na kolejny rozdział plisss... ;)
OdpowiedzUsuńJa nie wierzę.................ON ją pocałował( szok rysuję się na mojej twarzy) hahhaha on ją pocałował :D, cudownie :D
OdpowiedzUsuńale dlaczego nam go upiłaś Akemii? Przypuszczam, że stwierdziłaś iż na trzeźwo nie ma odwagi, a pewnie dużo się nie myliłaś. Sasuke zacząłeś całować to posuń się kroczek dalej( szatański uśmiech by Yuki)
Akemii teraz pytanko do cb. DLACZEGO W TAKIM MOMENCIE PRZERWAŁAŚ????? jak możesz ja tutaj już pazury chciałam obgryzać czytając dalej, a tu zamiast literek obrazki. Moja mina była w 100% nieodgadniona, ale na pewno wyglądało to dość zabawnie. Kochana zdawaj te egzaminy byś potem zadowalała nas kolejnymi rozdziałami. Nie wiem czy z mojego komentarza dało się to wywnioskować, ale rozdziałem jestem zachwycona ;D. Życzę zdania egzaminów i bardzo dużo weny. Pozdrawiam
Yuki-chan
Skąd tyś się urwała Nikiro, co? No ja nie wiem jak oni te dzieci w górach wychowują. Niby nic, niby spokojna. A tu co z ciebie wychodzi? Etatowy dręczyciel czystych, zakochanych w GAT duszyczek, które z utęsknieniem czekały na nową notkę, a zostały obdarowane czym?! Przepięknym, bo przepięknym pocałunkiem (z inicjatywy Saska!) Z jakimś kiepskim happy endem! Ty wiesz jak mnie zdenerwowałaś?
OdpowiedzUsuńJa przepraszam on chce jej tam striptiz w śniegu odtańczyć? Myśl Shee, myśl. Co może być lepszego od całującego Saska? Całujący Itachi, ka buum! Ale pomijając kwestię mojego męża.
Akurat gdy napisałaś, że zaczął padać śnieg, w radiu zaczęła lecieć piosenka Merry Christmas - btw jest dopiero 3 grudnia - ale wszystko idealnie się wpasowało. Atmosfera, ta muzyka. No cudo! Co w sumie nie jest niczym nowym, Mistrzu -.-"
Ten kolega Sasuke mnie intryguje. Bardzo mnie intryguje, lecz gdzie jest Itachi? Nie wspomniałaś o tym najprzystojniejszym mężczyźnie od samego początku, a ja powoli zaczynam się bać, że o nim zapomniałaś.
Paintball! Ohhh yeah! Grałam, grałam, grałam! I rzeczywiście zostawia ogromne siniaki (większe niż te które mam po walkach), ale warto! Musisz tego spróbować!
Ja chyba nie mogę już z tobą pisać. Przecież się przy tobie otwarcie kompromituje! A Imai się nie kompromituje, kiedy nie musi, a nie musi nigdy! I jak to teraz co?
Twoja książka będzie hitem. Ogromnym hitem, bestsellerem na całym świecie. Wiedz o tym!
Za karę za tę końcówkę zastanawiam się, czy życzyć ci powodzenia, czy jednak nie. Znaj me dobre serce...
W podzięce za ten przecudny rozdział, życzę ci powodzenia mistrzu <3
Boże, Boże, Boże.
UsuńZasłużyłam na "powodzenia" od Sheeiren. Świat stał się piękniejszy \(^.^)/
A o Itachiego to ty się już nie martw, przyjdzie na niego czas. Wiesz, że gdzie dwóch Uchihów, tam autor zyska xD
Postanowienie! Muszę na paintball!
Ha, wiedziałam, że to nie będzie zwykła, nudna gra w paintballa. Dało się to przewidzieć, ale nie powiedziałabym, że stanie się COŚ TAKIEGO. xd Sasuke i Sakura razem w drużynie, z butelką sake. ^^ Ogólnie to różowa (glupio to brzmi xd) jest strasznie sztywna. No bez przesady, łyka się nie napić.. i w dodatku z Saasuke. ♥
OdpowiedzUsuńCoś mi zaczęło świtać.. Najpierw Sasuke prowadzi jakieś dziwne, tajemnicze rozmowy z Shepherdem, potem ten nagle każe mu siedzieć z Sakurą, być z nią w jednej drużynie.. No i oni mieli ich obserwować. Czyżby to było ze sobą powiązane. No i ten pocałunek. Przypadek? NIE SĄDZĘ XD Wszystko jest podejrzane xd
Śmiałam się sama z siebie, bo czytając fragment, gdzie mówili dróżynom o tym, że farba jest niezmywalna, automatycznie pomyślałam o tym, co Ino. Xd + W sumie nie mam pojęcia czemu na taką grę się wystroiły. :o ;> No ale nieważne xd
Szkoda mi trochę Ten - Ten, bidulka włosy musi umyć. No i mogłaby w końcu przestać sprzeczać się z tym Nejim xD
Przepraszam za błędy, ja jak zwykle z telefonu. Xd
Życzę powodzenia na egzaminie, trzymam kciuki. No i dużo czasu oraz weny na kolejny rozdział. ;3
Buziaki! :*
Heeeh, no dobre, dobre. To kiedy kolejna część? Jutro mówisz? To super! Przynajmniej nie będę musiała długo czekać w tym dziwnym uczuciu szoku i...
OdpowiedzUsuń..dobra, to po prostu było DZIWNE XD Leżę sobie na biurku, bo już mi się skończyły wygodne pozycje siedzenia przed kompem po przeczytaniu Shannaro SS i rozdziału tutaj. No i leże tak sobie i czytam tę końcówkę i taki jeden, wielki mindfuck dostałam. (http://nicalbonic.blox.pl/resource/co_ja_kurwa_czytam.jpg)
I kilka myśli na raz w głowie: Czy oni serio się pocałowali? Czy Akemii naprawdę tak szybko do tego doprowadziła? Czy ona naprawdę przerwała wszystko w takim momencie? I co, DO CHOLERY, Sasuke ma jeszcze w zanadrzu? Tak się nad nami znęcać, no błagam...
He he, i tu pojawia się ta część mnie, która jest z niewiadomych przyczyn zboczona i która już przy poprzedniej notce wysunęła teorię, że Sasuke ma dziwne zapędy seksualne, i że lubi na ostro XD No bo serio, tu się wydaje taki zachłanny brutal tak trochę, nie żeby coś, ale jednak to łapsko pod kurtkę wsunął! I wcześniej ta łapa na pośladkach Sakury, niby przypadkowe i tamto macanko cycuszków, no coś mi tu śmierdzi, oj śmierdzi... Aj, Uchiha, ty sprośny chłopie! Ale się upił (ponoć), więc wybaczone. Z resztą nie powiem, że taka odmiana Sasuke mi się nawet podoba, wiesz, taka namiastka sympatii, nie żadne miłostki, w końcu ja nie z tych, mi w głowie kto inny (*rozmarzona*). W każdym razie chyba trochę mi zjechałaś psychę (tak ociupinkę) i nie jestem w stanie sklecić sensownego komentarza, więc na tym zakończę swoje farmazony. Może jutro jeszcze coś dopiszę :)
Pozdrawiam i WENY! <3
p.s. nie zdasz. za pierwszym razem nikt nie zdaje. najlepsi zdają za drugim! ale mentalnego kopa na szczęście i tak dostaniesz ^^
NIE WIERZE W TO CO CZYTAM! *o*
OdpowiedzUsuńco ten alkohol robi z ludźmi..
A może Sakura leży spita pod jakimś drzewem i to wszystko jej się przyśniło?
Albo Sasuke zwariował?
Albo jest aż tak pijany?
Albo Sakura zwariowała?
Albo faktycznie się całowali?!
No i co to za oburzająca końcówka? Teraz się zastanawiam co Sasek jeszcze wymyśli. Może się zacznie śmiać? Albo ją uderzy? Albo oleje? Kurna dziewczyno! ;<
Poza tym ohhhhhh god! Jak ja bym chciała, żeby kiedyś moja klasa pojechała na taką GENIALNĄ wycieczkę! Las, noc, pistolety, farby.. normalnie marzenie. Raz kiedyś graliśmy w paintballa na zeszłorocznej wycieczce klasowej i oprócz tego, że na udzie miałam siniaka wielkości ziemniaka, to było bosko. A jeśli to by było w nocy i takie współzawodnictwo.. czad normalnie. Rozmarzyłam się.
Owww Sakura wreszcie poznaje kawałek historii Sasuke.. Zastanawiam się czy to faktycznie był taki zwykły wypadek samochodowy czy może jakiś Itacz maczał w nim łapki?
Więc mówisz, że ich relacje będą się opierać na takim wzajemnym obcałowywaniu, kłótniach, olewaniu, złości, całowaniu.. itd?
A:
'Co ty robisz?
Prawdopodobnie się zakochuję.'
podbiło moje serce ♥
Pozdrawiam, buziaki ;3
Konichiwa! Zmordowana po szkole przybyłam komentować! I o to jestem!
OdpowiedzUsuńChyba moim nawykiem jest już czytanie najnowszych rozdziałów w nocy w towarzystwie słuchawek ^^ Tym razem stary, dobry Rammstein towarzyszył temu chapterowi, a szcególnie w chwili pocałunku. Ciekawostka: z tego co pamiętam (a moja pamięć nigdy nie zapamiętuje wzorówych matematycznych, acz każdą scenę z ANI,SOH czy też GAT może doskonale streścić) to w każdym wcześniej wymienionych opowiadań to właśnie Sasuke inicjował pocałunek! Ha! Wzory kryjcie się przed moją perfekcyjną pamięcią, a co! A co do całowania - czy ty masz jakieś spaczenie na tym punkcie? Chociaż gdyby to Sakura zrobiła pierwszy krok, Sasuke nie byłby zbyt zadowolony..Chociaż..Nie ważne.
Alkohol? Śnieg? Las? Całowanie? Miejmy nadzieję, ze to nie są oznaki pierwszego heintańca na GAT. Z tym jeszcze poczekamy ;--; xD
'Co ty robisz?
Prawdopodobnie się zakochuję.' - jeśli będzie zamysł stworzenia podstrony "Cytaty" żądam żeby ten słowa się tam znalazły! <3
a szablon...Oddaj trochę talentów T^T Nawet GIMP widzi mój zerowy poziom w kategorii grafika komputerowa i nie chce się otworzyć T^T
Chwila, chwila, MOMENT! Czy ten uroczy pan pod sam koniec rozdziału (nie, nie Sasuke - on nie jest aż tak uroczy) to nie jest gość któy grał Deana Winchestera z Supernatural. Tsaa nie pamiętam nazwiska, ja mam pamięć do twarzy (i do twoich opowiadań też! <3) xD
Pozdrawiam, bo jest cholernie ZIMNO, brrr !!!
o matko xD .. to może zacznę od tego że jestem oczarowana nowym wyglądem bloga xD ale koniec tej babraniny w ciasteczkowym kompocie xD czas na szczegóły xD
OdpowiedzUsuńakemi.. oh akemi.. xD kurde a już myślałam, że akurat wątek bardziej emocjonalny wrzucisz do kolejnego rozdziału.. te opisy ( które tak na marginesie masz cudnie nie nudne xD) dłużyły mi się i dłużyły, więc myślałam że jednak to będzie cały taki rozdział. A tu BACH! nie ma tak xD akemi wrzuciła scenę, którą tak dwuznacznie określę "przerywaną".. o_O haha no ok.. nie będę cie za to ganić.. już powoli się przyzwyczajam do twoich specyficznych końców notek xD.. matko ja się nie potrafię dzisiaj wysławiać.. xD przepraszam za to xD
ale tak na koniec powiem że..:
powodzenia na egzaminie xD
pozdrawiam i całuję xD ah! i weny życzę xD
No ja nie wierzę !!!! SASUKE POCAŁOWAŁ SAKURĘ!!!
OdpowiedzUsuńDo tego coś ma jeszcze w zanadrzu xD xD xD *.*
No jak można kończyć w takich momentach!! Najpierw Miku teraz ty :P :P
Ale bym się uśmiała, gdyby na drugi dzień jakby wracali to Sasuke po wytrzeźwieniu i zobaczeniu znów Sakury puścił by buraka ;D ;D Toż to by było wydarzenie miesiąca :D A miny innych osób z klasy byłyby bezcenne ^^ xD
Też się zastanawiam gdzie jest Itachi. Mam nadzieje, że nie ukrywa się pod postacią Cala bo tego gościa nie lubie >.<
A i raczej nauczyciele nie widzieli tego co pocałunku, bo ja zrozumiałam tak że oni pilnują tylko obrzeża lasu a nie tego co się dzieje w środku ^^ Gdyby byli to ta pani Charon (?) umazana byłaby w czerwonej farbie gorzej niż Sakura :D ;D :D
Nie mogę się doczekać co będzie dalej dlatego powodzenia na egzaminie !! :) Wbrew pozorom da się zaliczyć za pierwszym razem :P
Pozdrawiam :)
Kilka dni temu plądrowałam internet w poszukiwaniu czegoś dobrego do czytania.. tak oto trafiłam tutaj.. Jesteś na prawdę okropna, bo przez ciebie, zamiast się uczyć, czytam to opowiadanie! Strasznie wciągające :D Poza tym jak można przerwać w takim momencie, no na prawdę :c
OdpowiedzUsuńLicze na szybki next, powodzenia na egzaminie :d
Na początku, mam nadzieję, że egzamin poszedł Ci lepiej niż mi. Niestety póki co nie chcieli mi dać prawa jazdy. Ale dzięki za słowa otuchy. Na szczęście mogłam się pocieszyć, czytając nową notkę na Twoim blogu. :D
OdpowiedzUsuńNie! Nie! Nie! Normalnie nie mogę uwierzyć. Jesteście wszystkie takie okrutne, żeby kończyć w takich momentach. Ale za to was kochamy. ;) Rozdział jak zwykle fantastyczny; z nutką tajemniczości, która przynajmniej w mojej głowie ożywia takiego potworka krzyczącego: "Jeszcze! Ja chcę jeszcze!". I tak co najmniej kilka dni po przeczytaniu takiej świetnej notki, póki ten potworek się nie uspokoi. I to się kręci tak w kółko. :D
Uwielbiam to, jak Sakura próbuje dotrzeć do Sasuke i chyba powolutku jej się to udaje. Ostatnia scena była nieprzewidywalna, a jednak jakaś taka magiczna. Aż się rozpłynęłam. <3 I co z tego, że całowali się w stanie nietrzeźwości? Podobno po pijaku, mówimy i robimy to na co z głębi serca mamy ochotę. ;p
Nie mogę się doczekać rozwoju sytuacji. Czekam na następny rozdział ze zniecierpliwieniem!
A tak wgl to samuraje rządzą! c;
Pozdrawiam i życzę dużo weny. :*
~Neko
Egzamin mam dopiero we wtorek: teoria + praktyka i bardziej obawiam się tego pierwszego (xD).
UsuńNo właśnie! Nietrzeźwi ludzie najlepsi. Szaleni i bardziej szczerzy niż kiedykolwiek <3 I tak! Samuraje rządzą ;D
Rozdział będzie szybko, gdyż zbliżają się święta, a więc mniej nauki, plus niedługo wolne.
Dziękuję i również pozdrawiam :3
Super , szokuje mnie trochę sasuke , którego wykreowałaś , ale ogólnie jest czad. Życze ci powodzenia w egzaminach , oraz weny , bo z niecierpliwością czekam na c.d
OdpowiedzUsuńJezu! Po prostu kocham twojego bloga! nie moge się doczekać kolejnego rozdziału! Życzę weny :*
OdpowiedzUsuńA tak w ogóle to zapraszam na mojego pierwszego bloga o tematyce Sasusaku : http://zawiedzenie-przyjazn-milosc.blogspot.com/ Prolog może jeszcze dziś się pojawi
Wczoraj o pierwszej skończyłam czytać wszystkie rozdziały i jakoś w dalszym ciągu mi mało. Nie wiem jak ty to robisz, że tak otumanisz i wciągasz czytelnika, ale naprawdę jestem pełna podziwu. Miałam już nie dokładać sobie blogów do czytania, bo skutecznie niszczą poczucie, że powinnam się uczyć. Dodatkowym minusem, w twoich opowiadaniach, jest to, że po przeczytaniu każdego rozdziału miałam ochotę sama przestać pisać, wprost załamana Twoim poziomem. Z tego co wiem, nie tylko ja tak mam. Czytałam już chyba komentarze, w których ludzie twierdzili tak samo. Nie na tym blogu co prawda, ale na innych się zdarzało. Nie wiem, nie pamiętam W każdym razie po raz kolejny napełniłam się podziwem. Jak dobrze trzeba pisać, żeby dołować inne autorki, które w dodatku również świetnie manipulują językiem polskim. Koniec mojego jęczenia nad Twoim talentem, bo mogłabym chyba o tym rozprawkę napisać.
OdpowiedzUsuńPrzejdźmy do zdarzeń, które rozgrywają się pomiędzy Sasuke – chłopaka próbującego rozwinąć skrzydła – i Sakury – dziewczyny, która pomimo jego gróźb, niechęci, nie stawia na nim krzyżyka i z całego serca chce pomóc.
Real life – SasuSaku. I od razu wiem czego się spodziewać. Jest szkoła, jest Sasuke, Sakura. Uchiha jest zamkniętym typkiem, którzy przyjaźni się z Naruto, ale ogólnie jest w centrum zainteresowania. Specjalną popularnością cieszy się u płci przeciwnej. Jakżeby inaczej! W końcu jest bóstwem sam w sobie. Zakochuje się w żywiołowej, bądź niepozornej Sakurze i tak dążą do swojego happy-endu. Karin tam się czasami wtrąci, może Suigetsu zacznie coś kombinować, ale po za tym to ta sama bajka.
A tu szok! Całkowicie zakochałam się w Twoim pomyśle. Charakter Sasuke jest tak naprawdę idealny do roli właśnie takiego hultaja. Zimnego, zranionego człowieka, która za nic nie chciał się przed kimś otworzyć. I tak naprawdę to nie był on tym, który lgnął do związku z Sakurą! To on ją odrzucał, a ona go uparcie goniła, łapała za tą skórzaną kurtkę. Powstrzymywała swój strach, pragnąc mu pomóc. Matko, jak mało jest opowiadań, w których to właśnie Sakura interweniuje! Brawa, brawa za to.
Wypracowanie o miłości również było świetnym pomysłem. Pani Cherron jest tak realistyczną i barwną postacią, że mogłabym uwierzyć w jej istnienie w normalnym świecie. Logicznie rzecz biorąc powinnam jej nie lubić, ale to właśnie dzięki niej Sasuke i Sakura poznali się. Ich początki może nie były zbyt miłe ( piszę tu o sytuacji, w której Sasuke złapał ją za szyję), ale późniejsze ocieplenie relacji jest już bardzo widoczne. Ciekawa jestem, dlaczego nasz drogi Uchiha uważa się za syna diabła. Jego rodzice umarli, ale nie wiem czy jest to powód by zacząć uważasz siebie samego za kogoś niebywale złego i krzywdzącego ludzi. Oczywiście uważam, że kryją się za tym inne powody. Nawet nie wiesz jak bardzo chciałabym je poznać.
Zamiłowanie Sakury do piłki nożnej jest, według mnie, cudowne! Jej determinacja wprost przelewa się na mnie i mam ochotę zacząć grać ze ścianą w moim parku. Tylko, że tam nie kręci się taki Sasuke, więc jednak zostanę w domu. Właśnie, Sasuke! On umie grać w piłkę nożną i to całkiem nieźle. Ach, już widzę te wspólne treningi! Cóż… może do nich co prawda nie dojść, ale fajnie sobie to wyobrazić :3
Nie mogę się doczekać rozdziału 9. Co tam Sasuke ma w zanadrzu? Myślę o wielu rzeczach, ale… żeby to tak na środku lasu!? No nic, poczekam aż opublikujesz kontynuację, bo sama nic lepiej od Ciebie nie wymyślę.
Nie zdążyłam życzyć Ci powodzenia na egzaminie, ale mam szczerą nadzieję, że dobrze Ci poszedł.
Pozdrawiam!
Walę 52 komentarz pod tym postem, choć nie będzie on długi, mam do przeczytania jeszcze kilka rozdziałów, więc no... Będę się streszczać ;*
OdpowiedzUsuńA miałam pisać rozdziały u siebie, jednak wybrałam dużo bardziej pociągającą opcję xD
Co tyczy się rozdziału, nie wiem co napisać, serio xD Nie poznaję Cię Akemii, już Sasuke i Sakura się całują? Z tego, że Sasuke jest zboczony(co ujawniło się rozdział wcześniej) to już wiem, ale że jest taki łakomy na pocałunki... No, no tego się nie spodziewałam xD
No i pijak jeden, na pewno tylko "czasem" wypija, ta jasne...
Szczerze to jestem zdziwiona, ale już lecę nadrabiać dalej, pewnie i tak nie czytasz już tutaj komentarzy, więc... Lecę na tych skrzydłach, które zgubił Sasuke i czytam następny rozdział <3
Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! strasznie udzielają mi się emocje bohaterów aż serce mi bije mocniej! :D on ją sprowadzi na złą drogę, ja coś tak czuję :D wgl piosenka My Darkest Day - Save yourself <3 <3 <3 kocham!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :D