Stała nieopodal, zbyt nieświadoma, by mógł przyjąć to ze spokojem. Jej włosy były roztrzepane, bo ciągła gra skalała je kołtunami. Domyślił się tego widząc piłkę, słuchając jej oddechu, którego dźwięki gmatwały z jego własnym. W końcu nie był już pewien czyi przeważa w konkurencji na najlepiej wyrażony wysiłek.
Wyglądała
dokładnie tak, jak wyśnił ją sobie w parku. Wślizgnęła się w bluzę, taką, która
obszernością zapraszała także i jego. Uzbroiła się w narzędzie do gry, tak
nieprofesjonalne i zużyte, że Sasuke powątpiewał w skuteczność jej treningów.
Miał ochotę wyszarpać tę piłkę, sprawdzić czy odbije się od gruntu i, czy do
niego wróci. Albo i nie. Może próbował wypełnić myśli jakimiś błahostkami, by przepędzić
irytację… Uczucie to dościgało w wielkości całe Izumo, a na peryferiach, hen
daleko, zagnieździły się rzeczy, których się wstydził.
Wstydził
się, że tu przybiegł. Najszybciej jak potrafił. Z premedytacją.
Więc
wolał uczepić się piłki, prostego przedmiotu, który powinien go ugłaskać. Takie
myśli, w niektórych okolicznościach, działały jak prawdziwa gaśnica. Pozbywały
się wykrzesanego gniewu.
Ale
nie przewidział, że proces ten zakłóci jej głos. Nie przewidział, że tkwi w nim
taka potęga.
- Dlaczego tutaj jesteś?
Nie
mógł się powstrzymać. Agresję wychował w nim lęk, był silny, zatem i impulsowi
nie dało się przeciwstawić. Podszedł do niej sztywnym krokiem, zamknął w
piąstce kawałek tej przeklętej bluzy i torturował. Torturował spojrzeniem,
które widywało za wiele.
Onieśmielał
ją, zadziwiał. Ujrzał w jej oczach trochę strachu, ale przede wszystkim ujrzał
tam konsternację. Wiedział, że jeśli się nie powstrzyma, przegra. A obiecał
sobie koniec porażek.
- Jesteś… - Sasuke wstrzymał oddech, brakło mu
słów. Był rozjuszony i podminowany: -
Jesteś niemożliwa! – Cofnął się, jakbym znów stała się grożącym zatrzaśnięciem
potrzaskiem na zwierzynę.
Udało mi się pochwycić skrawek jego
rękawa, powstrzymać przed następną ucieczką. Robiłam to wszystko nieplanowanie
i impulsywnie, sposobem, na którego nieczęsto się decydowałam. Był
ostatecznością w emocjonujących bitwach o lepszy stopień z matematyki. Dzisiaj potraktowałam
nim Sasuke.
Nie czułam się z tym dobrze.
- Zostaw! – Wyrwał mi się, ale później nie
ruszył już do przodu. Zastygł w absolutnym bezruchu, a rozpatrując niezwykłości
filmów, których się naoglądałam, sprawdziłam czy jego barki unoszą się w
charakterystyczny sposób.
Nie. Sasuke nie był nadnaturalnym
stworzeniem.
- Dlaczego tutaj jesteś? – powtórzyłam z
uporem, próbując jednocześnie przechytrzyć cienie i dostrzec jak Sasuke nakłada
na twarz nową maskę. – Biegłeś… - bąknęłam. Nie wiedziałam jak prawidłowo
docierać do takich serc.
Spróbowałam jeszcze raz go
schwytać, głupim odruchem bezwarunkowym, ale przejrzał mnie w samą porę.
- Nieważne – odezwał się schrypnięty głos, a
postać anioła zniknęła z wątłego blasku. Co gorsza, zaczęła odchodzić.
- Idziesz już?
Szedł bez słowa. Niech to diabli!
Szemrania jego kroków o murawę działały na mnie gorzej niż szkolny sygnał
zwołujący na lekcję. Wystrzeliłam do przodu, nie wiedząc kiedy, ale
zmitygowałam się przed następnym chwytem. To groziłoby poczuciu rozczarowania.
Ogromnemu i potężnemu. Takiemu, które bolało.
Zakłopotana własnym bałaganem w
głowie, szepnęłam:
- Zostań. – I dziwiłam się, bardzo długo.
Chwilę temu, na jednym wdechu, wyznałam temu chłopakowi całą prawdę o moich
odczuciach wobec niego. Powiedziałam o aniele, kulawych skrzydłach… o
wszystkim, co na mnie spłynęło podczas słuchania tekstu utworu. Jestem synem diabła, prosto z piekieł.
Powinnam poczuć się skrępowana, ale
czułam, że ten stan jest dla mnie odległy i nieosiągalny. To, co czułam, było
potrzebą zatrzymania Sasuke przy sobie. Jedną z tych potężniejszych, z którymi
nie warto podejmować walki.
- Znowu uciekasz – dodałam ponuro. – To nie w
porządku.
Anioł przystanął, właśnie teraz. Dystans,
który wyznaczył między nami uznałam za zbyt odległy, ale bez przeszkód
wyłowiłam uszami jego słowa.
- Twoja chęć do zatrzymania mnie znowu jest
zbyt potężna, hm?
- Prawdopodobnie. – W duszy przywołałam
wspomnienie rozmowy telefonicznej i chwilę, w której rozpostarłam ramiona, żeby
zobrazować wszechmoc mojej chęci.
Mile zaskoczona jego przemianą,
wskoczyłam na ławę i zrobiłam miejsce dla Sasuke.
- Siadaj.
- Nie – powiedział cicho. Był zdumiewający. I
zagadkowy do potęgi! Mimo odmowy, nie poruszył się o milimetr. Stał nieruchomo,
patrząc mi w oczy.
Odwdzięczałam się tym samym tak
długo, aż Sasuke nie zaczął szperać w kieszeniach skórzanej kurtki. Próbowałam
odgadnąć czego szuka, ale wielodniowe misje szpiegowskie ujawniły przede mną
posługę kieszonki umiejscowionej po wewnętrznej stronie kurtki. Sasuke chował
tam opakowanie papierosów - przeważnie, bo tego wieczoru, wyjątkowo, skrytka
była pusta i Sasuke przełknął ten fakt ze skwaszoną miną. Brak tego skarbu od razu uświadomił mi, że
chłopak rzeczywiście dotarł tu w popłochu.
- Śpieszyłeś się… - mówiłam spokojniej. –
Przyszedłeś do mnie – Zerknęłam na pręt pod moimi stopami. W głowie odtworzyły mi
się sceny sprzed pół godziny. Gdy upadłam z krzykiem. Krzyk ten był
wystarczająco przeraźliwy, by przywieść tu… właśnie jego, choć do końca temu
nie wierzyłam. – Sasuke, ty myślałeś, że
ja…
- To ty za wiele myślisz – wbił mi się w
słowo, a drugi raz nie złapałam jego spojrzenia. Uciekł nim w stronę hurtowni,
która kształtem cienia przypominała oberwany w połowie drapacz chmur.
Wydostawały się stamtąd patykowate stworzenia, demony, w rzeczywistości będące
gałązkami drzew rosnących za budynkiem.
Nie były mi jednak straszne. Postawa
mojego rozmówcy sprawiła, że zaczęłam majtać nogami.
- Uratowałeś mi życie. Chyba muszę ci
podziękować.
- Nie potrzebuję tego – powiedział.
- Potrzebujesz. – Przyszedł czas na wyjętą z
horroru scenę. Latarnia zdążyła zamigotać dwa razy, zanim odwróciliśmy od
siebie spojrzenia. Zastanawiałam się, czy to czary, bo nie słyszałam, żeby ludzki
wzrok miał moc wypraszającą wszystkie te myśli, które nie pokrywały się z
właścicielem oczu.
Wobec tego przestałam zadręczać się
porą, niesłychanie upiorną scenerią, faktem, że byłam tu sam na sam z
chłopakiem, którego zanotowano w dyrektorskim notesiku, jako ucznia z
koniecznością nadzoru… To przestało mieć dla mnie znaczenie.
- Usiądź, proszę. – Nasączyłam głos czymś, co
błagało. Miałam nadzieję, że spełni tę prośbę.
I poniekąd tak się stało. Sasuke
poruszył się, zbliżył, ale nie klapnął obok, tylko oparł się o lewy bok
siedziska, cały czas zwrócony do mnie plecami.
- Dziękuję – wynagrodziłam mu to uśmiechem,
którego on, na własną szkodę, nie dostrzegał. – Powiedz coś.
- Chcę zadać ci pytanie – powiedział.
Moje serce i ciało zacisnęły się
jak pięści.
Uciekaj.
Jakaś część mnie naprawdę zapalała
mnie do ucieczki.
Sasuke odważył się na rzut oka w
tył, zapewne zbity z tropu moim milczeniem.
- Pytaj. – Otrząsnęłam się.
- Co masz wspólnego z Calvinem Shepherdem?
Nie, nie! Nie tego się
spodziewałam. Nie tego chciałam! Po prawdzie ciekawiło mnie, dlaczego rozchodzi
się akurat o „Cala”, no i odniosłam wrażenie, że Sasuke nie czuje się dobrze z
tym, co zrobił. Jego mina sygnalizowała: „Powinienem się zamknąć!”, mimo, że
udostępnił dla mnie tylko kawałek swojego profilu.
- Nic – odparłam. – Jest naszym nauczycielem
angielsko, a od niedawna wychowawcą. To
wszystko.
- Mówił ci… - Sasuke się zawahał. – Mówił ci
coś… dziwnego?
Próbowałam przypomnieć sobie jego
zawadiacki uśmiech, żartobliwy ton i wszystkie kretyńskie dowcipy. Niewiele
osiągnęłam, zwłaszcza, że bardziej zajmowałam się rozważaniem toku myślenia
Sasuke.
Dlaczego dopytywał się o Cala? Czy
dotyczyło to rozmowy, której niegrzecznie się przysłuchiwałam, szukając Kiby i
Naruto?
- Mówił mi wiele dziwnych rzeczy – odparłam.
- Na przykład?
- Twierdził, że wolę oglądać „przystojniaków”
niż samą ich grę. Chodzi o piłkę nożną – sprecyzowałam, widząc, że Sasuke
uniósł pytająco brew. – Twierdził też, że czekam na chłopaka w bibliotece.
Dobra, zapytał, ale wciąż nie rozumiem, jak mógł w ogóle tak pomyśleć.
- W bibliotece?
- Tak.
- W szkolnej bibliotece?
Odpowiedziałabym od razu, gdyby nie
to, że Sasuke przysunął się bliżej i usiadł wreszcie na miejscu, które
wcześniej mu proponowałam. Miałam nadzieję, że nieprędko się zorientuje.
- No, w liceum – bąknęłam. – Coś nie ta…
- W porządku. – Głos nabrzmiał mu żądzą
zemsty.
Nic nie rozumiałam.
- Znasz Calvina Shepherda?
- Jest naszym nauczycielem angielskiego, a od
niedawna wychowawcą, czyż nie? – Wstrętnie przytoczył moje słowa, choć
doskonale zdawał sobie sprawę, co miałam na myśli.
- A poza szkołą?
Zamilkł.
- Mam potraktować to jako potwierdzenie? – Dbałam
o to, żeby rozmowa nie utknęła w martwym punkcie, lecz zapominałam o
ostrożności. Sasuke był cienkim lodem, po którym stąpałam. Właśnie wtedy
przeczułam, że mój nieuważny krok spowodował pęknięcia. Wtedy, gdy posłał mi
spojrzenie syna piekieł.
- Myślałem, że to ja zadaję pytanie –
syknął.
I co? Spodziewał się przeprosin?
- Wykorzystuję tylko okazję – powiedziałam z
uśmiechem, który oczyszczał mnie z wszystkich ponoszonych win. – No i właśnie,
chyba powinnam ci przypomnieć, że w szkolnej bibliotece czekałam na ciebie.
Olałeś mnie.
Przy tym napomknięciu, dokładnie
przebadałam jego profil. Zanim mi odburknął, wetknął do ucha czarną słuchawkę.
- Być może.
- Do ciebie naprawdę potrzeba dużo
cierpliwości. – Westchnęłam. – Czego
słuchasz?
- Muzyki.
Rety!
- Czy to może piosenka na podstawie, której
będziesz pisał referat?
- Nie. To muzyka, którą bezskutecznie próbuję
cię zagłuszyć – warknął, na domiar tego wyjmując z kieszeni spodenek telefon i
wyraźnie demonstrując mi jak wzmacnia dźwięk. Na ekranie zdążyłam odczytać
nazwę wykonawcy. Hurts - Blind.
- Mogę? – Wysunęłam dłoń, żeby złapać drugie
siedlisko dźwięku. Sasuke nie musiał mnie odprawiać, bo zrobiłam to sama,
momentalnie, gdy przez przypadek otarłam się policzkiem o jego bark. Mrzonka o
odwrocie spłoszonej zwierzyny była wystarczająco otrzeźwiająca.
Ale Sasuke tylko przedziwnie na
mnie spojrzał.
I podarował drugą słuchawkę.
Cała rumiana z nagłych emocji,
wcisnęłam ją sobie do ucha, nie ośmielając się na niego popatrzyć. Muzyka była
żywsza, inna od pierwszej melodii, którą mi zaserwował. Przymknęłam oczy,
przyswajając angielski tekst i próbując wyłapać jak najwięcej rozpoznawalnych
dla mnie słów.
Po lewej rozległo się westchnięcie.
Gdyby nie był to Sasuke, pomyślałabym, że rozmówca jest lekko ubawiony sytuacją.
Zajrzałam w jego oczy, na momencik! Ale były niezrażone. Nagle ich właściciel
zaczął recytować śpiewany tekst, dokładnie z rozpoczęciem refrenu:
- Wytnij
mi oczy i zostaw mnie ślepego. Masz smykałkę do tłumaczeń, co?
Tylko, jeśli mowa o tobie.
- Tak – zgodziłam się. – Uczę się w ten sposób
angielskiego. – I było to kłamstwem. Poczułam się… nieswojo, uświadamiając
sobie to przewinienie. Jednak przytłoczył mnie nakaz chwili, tuż po tym jak
przypomniałam sobie, że Sasuke już raz przyskrzynił mnie na analizowaniu Last Man Stranded.
Pomimo wszystko, niesamowicie
ceniłam sobie ten moment. Niezwykłe, że porysowany pęknięciami lód wciąż
trzymał się w jednym kawałku. Sasuke był tutaj ze mną, zaraz obok, prawie jak
na filmach. Dwoje ludzi, których łączy muzyka.
Nie!
Pokręciłam głową, by doprowadzić
się do porządku.
- Po tym
wszystkim co przeszliśmy, nie chcę być sobą – przetłumaczyłam troszeczkę
szeptem.
Sasuke nie powiedział nic więcej,
wpatrywał się w gorzejącą na tle hurtownię. Może to i dobrze. Może się
zagalopowałam. Hola, Sakura! To twój klasowy kolega! Poza tym nie byłam jeszcze
gotowa, by domagać się treningów. Krok ten wykonałabym za szybko i w rezultacie
lodowa powłoka mogłaby zostać solidnie uszkodzona. Na razie wystarczały pokłady
cierpliwości. Gigantyczne i najlepiej niewyczerpalne.
Szukałam w głowie prostych,
niezobowiązujących tematów, ale nie zdążyłam wymyślić nawet jednego, kiedy
zdezorientowały mnie przecinające mrok postury – ludzkie sylwetki.
- Hej, Sasuke. Zoba… - Pomyślałam, że dobrze
byłoby go wtajemniczyć, a i zaufania trochę bym pozyskała. Niestety Sasuke
zdążył sam wypatrzeć „zagrożenie”, od razu zesztywniał i ściągnął brwi. Sprawa
musiała być poważna.
Oboje patrzyliśmy na dwie postaci,
pochylone, jakby zasadzali sidła na malutkie zwierzątko. Byli polującymi
wilkami, choć nie do końca wiedziałam, gdzie skrył się ich cel – zajączek.
Drapieżniki poruszały się blisko hurtowni, właściwie mogłabym założyć, że
stamtąd się wydostali. Ale budynek był nieużywany, wyniszczony, groził
runięciem i nie raz podkreślano to w lokalnych gazetach. Mniej więcej dlatego
mama nie byłaby zadowolona, widząc mnie tutaj. A jednak tych dwoje nie
podporządkowało się zaleceniom. Wyleźli z hurtowni. Tak, nagle stałam się tego
niebywale pewna.
I dowiedziałam się wreszcie, gdzie
zapodział się zajączek. Albo raczej zajączki.
To my nimi byliśmy.
Sasuke zaklął i poderwał się na
nogi, a jego ruch wysunął słuchawkę z mojego ucha. Prawie w ogóle się tym nie
przejęłam, bo moją uwagę zajmowały wilki. Okazało się, że byli znajomymi
zwierzątkami, ale bynajmniej ja, zajączek, się z nimi nie zadawałam.
- To ci, którzy powtarzali klasę – szepnęłam
do Sasuke, nie potrafiąc przywołać w pamięci ich imion.
- Idź stąd – rozkazał mi.
Może i zeskoczyłam z siedziska,
lecz nie rwałam się do ucieczki. Sakura, właśnie kwestionujesz jego wytyczne,
igrasz z ogniem, skarciłam się w duchu, ale i to nie pomogło. Chciałam tu być.
I kropka.
Stanęłam zatem u boku Sasuke i
czułam, że znajduję się we właściwym miejscu.
Chłopak obrzucił mnie nienawistnym
spojrzeniem.
- Na co czekasz?
- Na nich.
Jego domniemani koledzy wynurzyli
się z mroku. Rozpoznałam kaskady blond włosów, które tym razem zebrano w węzeł
na karku, nie osłaniając bejsbolówką. Dwukrotnie powtarzający klasę chłopak
rozłożył ramiona na widok Sasuke, a gdy napotkałam jego wzrok, zdobyłam
tajemniczą siłę unieruchamiania ludzi, bo on nagle się zatrzymał.
- Czy to…
- To ona – skończył za niego Szkarłatny. Był
dzisiaj w dobrym nastroju. Mniej ponury, z podłym uśmieszkiem rozlanym po
twarzy. – A to ci niespodzianka, Uchiha.
Blondyn otrząsnął się ze zdziwienia
i starał się powrócić do nonszalancji.
- No, no. Widzę, że fobia przeminęła?
- Czego chcecie? – Sasuke znów warczał przez
zęby. Zupełnie tak, jak na Kyomachi. Ci chłopcy źle na niego działali.
- Czego chcemy? Uciekłeś nam! Myślałem, że
będziemy świętować.
- Świętować? – Szkarłatny uśmiechnął się
szeroko, słysząc mój głos i wysunął spod bluzy butelkę … whisky, jak się
domyśliłam. Och, jeżeli blondyn faktycznie trzykrotnie powtarzał rok, mógł
bezapelacyjnie łykać te trunki, ale wkurzyłam się na myśl, że Sasuke miałby
dołączać się do tych pseudo celebracji.
Papierosy, alkohol… to nie wróżyło
nic dobrego. Ponadto był z nimi… Przedtem, zanim urwałam naszą rozmowę
telefoniczną. To ubodło mnie w serce. No i wyjaśniło się dlaczego ponurak stał
się taki rozochocony.
- Sasori nie chciał na ciebie czekać, Uchiha.
– Blondyn roześmiał tak, jakby i jemu uderzyły do głowy promile. – Ale to nic
nie szkodzi. Jesteś tutaj. Co prawda, mamy ponadprogramowego gościa, choć nie
mam nic przeciwko dzieleniu się, wiesz? Pijesz whisky, mała?
Kpił sobie ze mnie?
- Nie pije – Sasuke ubiegł mnie w odpowiedzi,
a naprawdę miałam ochotę udzielić blondynowi reprymendy. – I ja także nie mam
zamiaru. Idźcie stąd.
- Nie rozumiem co jest grane. Odkąd spotykasz
się z dziewczynami?
- Nie spotykam się.
- Więc… - zrobił dramatyczną pauzę, przyjął
butelkę trunku od towarzysza i machnął nią w moim kierunku. – Co ona tutaj
robi?
- To tylko…
To tylko zaczynało nadwyrężać moje
dobre serce. W pewnej chwili zrozumiałam, że dłużej tego nie zniosę, no i przy
okazji przerwałam Sasuke.
- Przepraszam, ale czegoś tutaj nie rozumiem.
– Intruzi popatrzyli na mnie z lekkim zdziwieniem. No jasne, przecież po raz
pierwszy wydukałam w ich towarzystwie, coś innego od bezmyślnych półsłówek. –
Jesteście opiekunami Sasuke?
- Coś ty – prychnął Sasori.
- Więc… - naśladowałam poprzednią intonację
blondyna. – Co was obchodzi z kim spędza czas? Co was obchodzi skąd się tutaj
wzięłam, hę? To moja wina, że Sasuke mi teraz towarzyszy. Znaczy,
prawdopodobnie, bo nie mam pełnej pewności, ale wychodzi na to, że nie chce
brać udziału w waszych… świętowaniach, więc zostawcie go w…
- Wystarczy. – Sasuke przytkał mi usta. Miał
niebywale ciepłą rękę. Mogłabym wyssać z niej troszkę ciepła i tym samym
przebaczyć to wtrącenie.
Ale takich mocy nie opanowałam.
Odepchnęłam ją od buzi.
- Pijesz alkohol? – zapytałam go z prostotą,
zaskakując tym resztę.
- Czasami – odpowiedział.
- A więc pijesz i palisz? Zdajesz sobie
sprawę, jak to się zazwyczaj kończy?
- Kacem – jęknął Sasori, a blondyn upił łyk z
butelki.
- Na żałość mamy czas jutro. Dzisiaj po prostu
pijmy.
Pokręciłam głową jak dziecko, tylko
po to, by dać do zrozumienia Sasuke, że mu nie pozwalam.
Sapnął ze złości i wziąwszy mnie za
rękę, wywlókł z boiska.
- Piłka! – przeciwstawiłam się.
Sasuke szarpnął mną mocniej.
Niewiele brakowało, a zawiodłaby mnie koordynacja ruchowa. Nie była uszkodzona,
ale działała niepoprawnie w stresie. Serce załopotało mi w piersi, kiedy
uświadomiłam sobie co najlepszego wyprawiam. Trójka oprychów, alkohol i
zagubiona paczka papierosów, której zapomniał Sasuke.
Za nami wołali chłopaki:
- Hej, popijemy w naszej krypcie, Sasuke. Nikt
się nie dowie.
- Ja się dowiem – syknęłam do niego
ostrzegawczo. Jego koledzy nie byli w stanie mnie usłyszeć. Sasuke odciągnął
mnie na dostateczną odległość, jednak nie rezygnował. Wciąż i wciąż prowadził
mnie w kierunku parku.
- Gdzie mieszkasz? – zapytał bezdusznym
głosem.
- Co mieliście świętować? – Opracowałam nieźle
zapowiadający się pomysł, a gdy Uchiha zwolnił i spojrzał na mnie dziwnie, zaczęłam
objaśniać: – Pytanie za pytanie, to chyba sprawiedliwe.
- Nie gram w to.
- Wobec tego nie dowiesz się, gdzie mieszkam.
Nagle zatrzymał się i stanął mi na
wprost. Oj, Sakura, przegięłaś!
- Wobec tego cię tutaj zostawię – powiedział.
Co?
J-jak to?
- Sasuke! – pisnęłam, kiedy zaczął odchodzić.
Miałam serdecznie dość spoglądanie na jego plecy. Zawsze skazywał mnie na ten
widok.
- Trafisz do domu – burknął, nie odwracając
się.
Sasuke był… Sasuke, lecz coś
poszeptywało mi, że odchodzi z usatysfakcjonowanym uśmiechem.
- Niech cię… - Potrzebę obrzucenia go paroma
wyzwiskami, stłumił mój własny uśmiech. Wpełzł na twarz zupełnie
niespodziewanie. Sasuke, ty głupku! – Dziękuję za dzisiaj – szepnęłam do
siebie, a potem na głos zawołałam: - Alkohol i papierosy są niezdrowie!
Zapamiętaj to sobie.
- Nie jesteś moją opiekunką! – odkrzyknął.
Niegrzecznie, ale… odkrzyknął! Kiedyś nie ośmieliłabym się tego oczekiwać,
pewna, że nie warto wypełniać się złudną nadzieją. A jednak. Brawo, Sakura,
pogratulowałam sobie. Brawo!
Sasuke był wyjątkowy. Przez szyję
zawsze miał przewieszony kabelek zwieńczony po obu końcach słuchawkami. Miał
także podejrzliwych kolegów, palił papierosy i prawdopodobnie spożywał alkohol,
choć do uprawnienia brakowało mu trzech lat. No i zostawiał dziewczyny późnym
wieczorem, pośrodku upiornych parków. Jego dłonie były ciepłe, a głos nieczuły…
zimny. Cóż za ironia losu!
A najważniejsze?
Twarz Sasuke wyrażała wcieloną
oschłość. Nierzadko mną szarpał, prowadził w niewiadome, popychał, trącił,
szturchał… ale nie uderzył, przenigdy. To o czymś świadczyło, prawda? Ten anioł
mógłby nauczyć się latać. Na dnie jego serca osiadła kupka popiołu. Wystarczyło
czymś ją podsycić, żeby Sasuke rozwinął skrzydła i podjął się prób jak malutkie
pisklę, które podrywa się do lotu.
Ta środa była inna od innych śród.
Nie była środowa pod żadnym względem, gdyż w zamian za poranne nauki przyrodnicze,
dano nam przepychankę na podwórzu. Przed podjazdem do szkoły ustawił się nasz
autokar. Sparaliżował mnie na moment widok znajomych Sasuke, ale panowie
trzymali się od niego z daleka, wstrzymując nawet od koleżeńskich przywitań.
No i każdy próbował wywalczyć dla
siebie miejsce na tylnych siedzeniach. Brałam udział w zawodach, które były
przedsmakiem „leśnego konkursu” w Shobarze. Klasa odnajdywała w tym szatańską
przyjemność, rozkoszowała się odczuwalną w ich żołądku ekscytacją. No,
przynajmniej Ino… i Termai, Kiba też podpisywał się pod tę grupkę, razem z
resztą moich znajomych. Ogólnie rzecz biorąc, tylko jedna osoba nie dawała niczego
po sobie poznać.
Sasuke.
Patrzył na mnie z końca parkingu, głowę
osłoniętą miał kapturem bluzy z zamkiem błyskawicznym. Podejrzewałam, że w jego
uszach rozbrzmiewa muzyka, może była to nawet piosenka sprzed paru dni. Och,
naprawdę łaskotało mnie w brzuchu na myśl o ostatnich wydarzeniach. Czułam, że
zrobiłam gigantyczny krok naprzód i byłam na tyle odważna, żeby odwzajemniać
jego gorące spojrzenie, póki gdzieś nim nie uciekł.
- Sakura, no dalej! – Ino mnie pogoniła,
zamaszyście wymachując ramionami w kierunku otwartej klapy pojemnika na bagaż w
autokarze. Wypełniały go torby podróżnicze i plecaki, przyuważyłam nawet dwa
śpiwory. Ktoś planował noc pod gołym niebem. – Zajmę tyły – zapewniła mnie Ino,
nurkując w tłumie stłoczonych uczniaków.
Sasuke ruszył w stronę środka
transportu, niosąc w prawej ręce sportową torbę. Wyminął mnie obojętnie, co
wcale nie odebrało mi jakiś wymyślnych złudzeń, nie liczyłam na miły gest z
jego strony. Nie przywitał się w końcu z dwoma typami, powtarzającymi klasę.
Może był to jego zwyczaj? Blondyn wspominał coś o jakieś fobii, ale nie
słyszałam, żeby ludzie mieli coś przeciwko uprzejmym pozdrowieniom.
Hałas wywołany przepychanką ściszyły
nagle odgłosy uderzających o asfalt czółenek. Klasa znieruchomiała, było to
widowisko godne wojskowego szeregu, kiedy nakazują: „Baczność!”
- Tsunade – jęknęła Temari. – Piękne dzięki,
okrutny losie.
Ona rzeczywiście zmierzała w naszym
kierunku, płonąca gniewem i sztywna, a oczy błyszczały jej jak w gorączce.
Uczniowie uświadomili sobie, że Tsunade zawadzają przepychanki, toteż
natychmiast rozeszli się po kawałku parkingu.
- Jak dzieci – poskarżyła się dyrektorka, nie
reagując na zbiorowe powitanie.
- Jeśli ona pojedzie z nami, nie wsiądę do
tego autokaru – szepnął mi na ucho Naruto, lecz Kiba podsłuchiwał.
- Zrobisz nam wszystkim przysługę.
- Hej!
- Przynajmniej nie będzie trzeba cię pilnować.
Żeby tylko nie podwędzili ci następnego telefonu.
- Ja wcale nie…
- Proszę was. – Oddzieliłam ich od siebie,
napierając dłońmi na klatki piersiowe. Parsknęli jak regularnie wdające się w
kłótnie rodzeństwo.
Tsunade chrząknęła. Po obu jej
stronach, jak spod ziemi, wyrośli Calvin Shepherd i panna Cherron. Ich nadzór
był wiadomy od samego początku, a zarazem akceptowany. Choć do każdego żywiłam
jakiś uraz, pomyślałam, że stanowią… barwny duecik.
- Posłuchajcie – poprosiła dyrektorka. – Z
panią Cherron i profesorem Shepherdem ustaliliśmy, że aby podróż przebiegła
spokojnie, bez wrzasków, płaczów, śmiechów i waszych nieetycznych występków, najrozsądniej
będzie was… uporządkować.
Temari zrobiła minę, jakby
przemówiono do niej w języku francuskim.
- Uporządkować?
- Oui – potaknęła Cherron.
No i proszę!
Calvin Shepherd ułożył na nowo
węzeł swojego krawatu i zanim zaczął tłumaczyć, zastanowiłam się, co podkusiło
go na formalny wizerunek w obliczu wycieczki – typowo szkolnej, w dodatku,
polegającej na nocnych przeprawach przez lasy.
- Do Shobary jedziemy na comiesięczne
rozgrywki. Teraz zostały one zarezerwowane specjalnie dla was i jak wiecie
przed grą należy podzielić się na grupy. Co najmniej dwuosobowe.
Świetnie. Posłałam sprośne
spojrzenie Ino i Temari, one wiedziały już, że będziemy tworzyć zespół.
Ale plany zrujnował nam szkolny
demon.
- Podzielimy was na te grupy – powiedziała
nagle Tsunade, co wystawiło ją na pełne rezerwy przyjęcie.
Moje przyjaciółki okazały sprzeciw
w oczach, czaił się gdzieś w ich tęczówkach, uważny i niepewny, przestraszony
konsekwentnej i rygorystycznej kobiety przed nimi. Wszystkie słowa
kwestionujące decyzję nauczycieli przełknęły razem z gulą w gardle.
- To bezsensu – powiedział cicho Naruto. – W
jaki sposób ma to zapewnić porządek i ciszę w autokarze?
Ta myśl także mi dokuczała, ale gdy
wygłoszono ją nas głos, wszystko ogarnęłam.
A „Cal” wyjaśnił to chwilę później:
- W ten sposób was rozsadzimy. Nieposłuszni do
przodu, zaś ci spokojni będą mogli cieszyć się tyłami autokaru. Grupy będą
dwuosobowe.
Zrobiłam szybki rekonesans mojego
szkolnego życia i oceniłam się na wzorowy. Nie sprawiałam liceum żadnych problemów,
moja karta świeciła pustkami zarówno od pochwał, jak i uwag. Byłam
nieszkodliwym cieniem, przemierzającym szkolne korytarze. Nauczyciele zwykle
przypominali sobie o mojej egzystencji tylko gdy zwoływano do ustnej
odpowiedzi.
Byłam aniołkiem – cicha, posłuszna,
zgodna… czasami leniwa, nieodpowiedzialna i zapominalska, ale w lekcjach nikomu
nie zawadzałam. Pomijając upomnienia panny Cherron, ale to była zasługa Ino;
niepotrzebnie mnie zagadywała.
Do siebie nie miałam zastrzeżeń,
niestety sprawa wyglądała inaczej w przypadku moich znajomych. Piękne dzięki,
okrutny losie – jak to zwykła mawiać Temari.
Stał,
podpierając bark na przodzie autokaru. Przez szybę widział zniecierpliwionego
kierowcę, który oczom własnym nie uwierzył, gdy niemalże dorosłe dzieciaki
zaczęto dzielić jak w latach dzieciństwa. Sasuke sądził, ze to głupota, tym
bardziej, znając inicjatora tej akcji. Puścił Invent Yourself od SoundCritters,
pogłośnił prawie do maksimum i, stwierdziwszy, że przez swoją pozycję w
hierarchii szkolnej jest bezradny, postanowił przeczekać. Postanowił przetrawić
każdą osobę, jaka mu się przytrafi. Domyślał się na kogo mógłby paść wybór, ale
w jego oczach Cal był posiadaczem wyobraźni, której pozazdrościliby mu
najbardziej cenienie pisarze i reżyserowie, więc nie spodziewał się, że pójdzie
na łatwiznę i go nie zaskoczy.
Jednak
pomylił się.
- Jak tam, młody? – Zaczepił go z demonicznym
uśmieszkiem samozadowolenia, a potem oparł się o maszynę w ten sam sposób, co
Sasuke. – Wiem, że mnie słyszysz.
- Zajmij się lepiej „dwuosobowym podziałem” –
odwarknął mu.
- Ooo, no już, nie złość się na mnie. Dobrze
wiesz, że to było koniecznie. Nie tylko dla ciebie.
- Dobrze wiesz, że mnie irytujesz. Zwłaszcza w
takich momentach.
- Nie jesteś ciekaw kto ci się trafi?
Był.
Był cholernie ciekaw, choć nadmierna ciekawość nigdy nie leżała w jego naturze.
Jednak spojrzał na nią. Wykłócała się z Yamanaką o prawdopodobieństwo
znalezienie się w jednej parze, bo „ona” nie robiła sobie złudzeń i wiedziała,
że rozdzielenie przyjaciółek-nierozłączek to jeden z podstawowych celów tego
działania.
- Bingo, mój przyjacielu – usłyszał nad uchem.
– Chyba nie muszę przedstawiać ci twojej towarzyszki.
To
była zasadzka i Sasuke zorientował się dopiero teraz, że wobec nauczycielskiej
władzy jest bezsilny. Cal miał fart. Mógł trzymać go w garści na terenach
liceum.
- Nie zamierzam tego słuchać – poddał się i
zmienił poziom dźwięku na maks. Mógłby wyperswadować Cala przed tymi
koszmarnymi pomysłami, ale na razie wystarczało mu, że widzi jak poruszają się
jego usta z kącikami uniesionymi do góry – z triumfalnym uśmiechem, z bezlikiem
argumentów, które miały go udobruchać. Przez muzykę Sasuke nie poznał ani
jednego.
Przyciszył
dźwięki na moment, gdy Cal od niego odszedł i przywołał do siebie „ją”, tą
magiczną, niepoważną dziewczynę.
- Sakuro, będziesz w drużynie z Sasuke – padły
słowa.
Paskudne
i atrakcyjne zarazem. Wywabiały z serca tajemnicze szepty, który na okrągło
wypełniały go dobrymi przeczuciami, ale też zazębiały się z wrzaskami. Wrzaski
te rozpierała agonia, przestrogi… Mnóstwo przestróg. W jego sercu zawsze
dochodziło do zwarć, starć dobra ze złem, niezgodności. Chryste. Tak bardzo
chciał wreszcie pozbyć się któregoś z głosów. Wołań lub szeptów. Każde groziły
nieszczęściem. Nieszczęście zawsze wisiało nad obietnicami.
A
on po prostu się bał.
Zróbże coś, dopominały się oczy
Ino. No i robiłam, bez przerwy. Obrzucałam Shepherda swoją rozgorzałą w oczach
nienawiścią, lecz mężczyzna zajmował się innymi sprawami i w ogóle tego nie
zauważał. A szkoda!
- Znowu? – Słyszałam, że Naruto akcentuje to
słowo. – Nie wystarczy, że piszecie razem referat?
- Chyba
właśnie przestałam lubić Cala – odparła złowrogo Ino, patrząc jak Shikamaru
prowadzi Temari do wejścia. Sasuke wrzucił torbę do bagażnika i ruszył w ślad
za nimi, a Ino nie na darmo obserwowała jednych, by przepuścić drugiego bez
spojrzenia zabójcy. – Przecież to śmieszne! Okrutne!
Poczułam się wstrętnie, nie
podzielając słów Ino. To nie było okrutne, to mnie rozdzierało. Z jednej strony
chciałam mieć pewność, że miejsce obok niego naprawdę przeznaczone jest tylko
dla mnie, z drugiej wiedziałam, że nie wolno mi tak myśleć.
- Mogłam trafić gorzej – wyrwało mi się.
Naruto spojrzał na mnie dziwnie, a ja już zapragnęłam wycofać te słowa. –
Przecież jestem bezpieczna. Nic mi nie zrobi.
- Niech tylko spróbuje! – Uzumaki pogroził
pięścią automatycznym drzwiom autokaru, którymi zabezpieczył się Uchiha.
Kręcąc głową, weszłam do środka
wozu. Panowałam tam niezwykła wprost cisza, nienaturalna. Jakaś nieznana mi
osoba wołała z tyłów do znajomego, który ugrzązł na drugim miejscu w rzędzie i zdawał
się nieporuszony. Reszta milczała, pogrążona we własnych myślach rozpatrywania,
gdzie, będąc wścibskim nauczycielem, posadziliby bratnią duszę ucznia. Pierwsze
nasuwająca się teoria była prawdziwa. Panna Cherron maszerowała między
siedziskami i nawigowała uczniów. Dostrzegłszy mnie, szykownym ruchem pokazała
Sasuke. Siedział przy oknie, wgapiony w parking za szybą. Lokalizacja była…
dość dobra, żebym nie musiała się martwić Calvinem oraz Francuzką. Na oko
mieściliśmy się gdzieś na środku sznura podwójnych siedzeń, a Shepherd właśnie
poprawiał krawat i zajmował pierwsze miejsce w rzędzie po lewo, naprowadzając
do siebie pannę Cherron.
- Cóż za dziwny zbieg okoliczności, nie
uważasz? – palnęłam do Sasuke na dobry początek.
Nie wyszło mi to na dobre, bo
chłopak albo mnie nie usłyszał, albo bezczelnie ignorował.
Usiadłam więc obok, zdjęłam kurtkę,
przerzuciłam ją przez oparcie i złożyłam ręce na kolanach, czekając. Może
potrwa pięć minut? Ta cisza. Patrząc na Sasuke, oszacowałam, że atmosfera
utrzyma się przez godzinę, a więc całą drogę do Shobary. Istniało
prawdopodobieństwo, że odezwie się do mnie na dworcu w mieście, kiedy będzie
chciał wysiąść, a ja będę przeszkadzać.
Panikujesz, dziewczyno, wzgardziłam
sobą w myślach. Zaczęło mnie niepokoić to, jak on na mnie działał. Nie
poznawałam toku własnych myśli. Zajmowały się błahostkami, zamiast
skoncentrować na poniedziałkowej kartkówce z fizyki.
- Raz, dwa, próba mikrofonu – wyrzęził z
trudem okrągły głośnik nad naszymi głowami. Z przedniego siedzenia machał uczniom Calvin Shepherd. W lewej ręce
ściskał mikrofon i właśnie stuknął w niego opuszką palca. – Działa –
poinformował pannę Cherron.
- Doskonale – odpowiedziała mu, nagląc
spojrzeniem dwoje spóźnialskich chłoptasiów. Weszli w tunel między siedzeniami
z zaczerwienionymi policzkami i urywanym oddechem. Gdy mijali moje miejsce,
jeden z nich rąbnął mnie podręczną saszetką i strącił na Sasuke.
Nie od razu zorientowałam się jak
bardzo tragiczne było moje położenie. Najpierw przetarłam oczy, bo to nagłe zderzenie
odrobinę mnie zamroczyło. Gdy podniosłam wzrok, ujrzałam parę wielkich oczu. Mój
policzek oparł się o ramię Sasuke – głupi, nieposłuszny, policzek. Na domiar
złego, było mu wygodne. Bardzo wygodnie. Może dlatego ja, właścicielka, nie
oderwałam się od niego odruchem bezwarunkowym, lecz gapiłam w bezdenne oczy
Sasuke, wyczekując syknięcia.
Ale takowe nie nadeszło, choć zachowywałam
się cierpliwie. On po prostu na mnie spoglądał, bez wyrazu, ni to rozjuszony,
ni wesoły. Był wręcz… nijaki.
Chciałam zadać mu nurtujące mnie
pytanie: Nie sądzisz, że takie sytuacje
zdarzają się zbyt często? Ale był powód, dla którego wyjąkałam:
- Więc… przepraszam.
I zdarzyło się coś niesamowitego.
Nie zbeształ mnie, nie skatował
złowrogim spojrzeniem. Sasuke poruszył lewą ręką i lekko ścisnął… moją pierś,
do diabła! Wytrzeszczyła na niego oczy, a on wyjaśnił mi to bez krzty emocji,
ze śmieszną wręcz powagą:
- Musiałem sprawdzić czy jesteś dziewczyną?
- Nie wierzę! – Zasłoniłam ramionami swój
biust i przysunęłam się do samej krawędzi miejsca. Czujne oko Naruto
wypatrywało przyczyn mojego jęku przez
szparę pomiędzy siedzeniami. Pech chciał, że posadzono go za mną. – To było…
dziwne – uświadomiłam Sasuke speszonym głosikiem.
Moje policzki, myślałam, klepiąc je
rękoma. Miałam bawełniany sweter, a pod nim dwie warstwy podkoszulków, o które
błagała mnie matka. Co jeżeli przez nagromadzenie niepotrzebnego materiału nie
uznał mnie za „dziewczynę”?
- Wszystko dobrze? – Nade mną rozległ się
szarmancki ton Shepherda. Odpowiedziałam mu bezwiednymi skinięciami głowy. –
Wygląda, jakbyś miała gorączkę. – Zbliżył się. – Jesteś chora, Sakuro?
- Nie, ale… - Zerknęłam na „niego”. Wrócił do
bezcelowego spoglądania za szybę, ale tym razem, o rany, robił to z uśmiechem. Ten
uśmiech… był realny, beztroski, zadowolony. Patrzyłam na niego, zniesmaczona
faktem, że już dłużej się nie złoszczę.
Gdy wreszcie zorientował się, że natarczywie
go oglądam, zdążyłam się ocalić, spuszczając głowę. Wciąż nie mogłam się
pozbierać po poprzednim.
Cal odszedł, obiecując, że wyżebra
skądś pudełko tabletek, które zbiją gorączkę.
Sasuke poczuł się pewniej.
- Jestem popieprzony – wyznał, już bez
uśmiechu. – Byłaś tego cały czas świadoma, decydując się spędzać ze mną czas.
- Tak, ale to było nieetyczne. – Odgarnęłam włosy
za ucho. Sasuke wpatrywał się we mnie, a ja reagowałam jak skrępowane dziecko,
usilnie trzymając wzrok na szczycie oparcia przede mną.
- Jesteśmy młodzi. Możemy postępować
nieetycznie.
Och, dobra! Koniec dąsania się!
Rozparłam się na miejscu i łypnęłam
wymownie na wolną słuchawkę, którą wyjął sobie wcześniej z ucha.
- Jak chcesz.
Wrócił dawny, niedostępny Uchiha.
Po tym wszystkim trudno było mi zdecydować, którego znosiłam lepiej. Oboje
wytrącali mnie z równowagi, a ten najnowszy w szczególności.
- Chcę – szepnęłam, przejmując słuchawkę.
Stamtąd docierała do mnie cicha,
odprężająca melodia. Zamykając oczy, wiedziałam, że przestąpiłam pierwszą
granicę i jestem już bliżej celu. Wiedziałam, że odblokowałam pierwszą kłódkę z
miliona innych, stojących na mej drodze. Czułam się fenomenalnie. Wspominałam
sobie jego uśmiech, jak przebłysk słońca w stale zachmurzonym miasteczku. Ten
obraz skrzył się przepięknie i sprawiał, że puls mojego serca dzwonił mi w
uszach razem z muzyką.
- Masz rację, jesteś popieprzony – wyznałam w
końcu, piętnaście minut po ostatnim końcu rozmowy. Rzut oka Sasuke wyrażał nieufność
i czujność zarazem. W uszach pobrzękiwała nam jakaś koreańska muzyka, ckliwa,
tęskna i nie mająca wiele wspólnego z Sasuke z moich wyobrażeń. A jednak.
Mówiło mi się o niebo lepiej w jej rytmie. – Lubię cię takiego, wiesz?
- Jesteś zbyt śmiała. Przyłożę ci i dam
nauczkę, kiedy tylko będziemy sami.
To ostatnie zabrzmiało, jakbyśmy
dzielili się ze sobą sekret. Nie wzięłam na poważnie jego słów, czując iskierkę
podniecenia. Kiedy tylko będziemy sami…
- Nie mogę się doczekać. – Nasze spojrzenia
się skrzyżowały.
- Ja też – odrzekł, a potem ucichliśmy,
obserwując przemieniające się obrazy za oknem.
Od
autorki: Rozdział wyjątkowo
krótszy od pozostałych, bez powodu. Wszystkie atrakcje w lesie (Jeżu, jak to
brzmi), poznacie w przyszłym rozdziale. Ale no, tak kolorowo nie będzie, bo nie
dość, że będę nad nim ciężej pracować, to na dobitkę zbliża się egzamin, a moja
wiedza jest na poziomie: leżę i kwiczę w
kącie, więc najwyższa pora ją wspomóc i trochę się pouczyć. Tym sposobem
rozdział nieprędko się pojawi, ale znowu nie osądzajcie mnie o miesięczną przerwę.
Phi, blogaska na tyle nie zostawię bez opieki, więc w przeciągu dwóch/trzech tygodni
możecie wypatrywać ósemki.
A piosenek, jak zwykle, możecie
przesłuchać na podstronie Muzyka,
którą uzupełniam na bieżąco.
Trzymajcie się, ludziki! Mam
nadzieję, że ten rozdział miło zakończył wam długi weekend. Geez, jutro
szkoła.
Czy tylko ja miałam głupi uśmieszek czytając końcówkę? :D Nie sądziłam, że Sasuke posunie się do czegoś takiego - zadziwiające zaskoczenie ;D
OdpowiedzUsuńSwoją drogą... chyba go takiego polubiłam xD
Życzę powodzenia na egzaminie ;p
A dzięki wielkie. Na pewno się przyda ^^'
UsuńYATTA !!!! Najpierw blog Mikuś a teraz Twój :D :D Wspaniałe zakończenie długiego weekendu :D Mogę spokojnie iść jutro do pracy :D Co do rozdziału, nie mam jak zwykle zastrzeżeń :D Był genialny, kapitalny i wcale nie odniosłam wrażenia, że jest krótki :P
OdpowiedzUsuńSakura powoli dociera do Sasuke i odkrywa jego mroczne "ja". Ciekawe co się wydarzy na wycieczce i co prof. Sheppard ma wspólnego z Uchiha ? Jestem bardzo tym zaintrygowana. Muahaha rozsadzenie przyjaciół w autokarze było niezłym pomysłem. Wiedziałam, że przydzielisz tych dwoje na jedno miejsce xD I Sasuke pozwolił Sakurze wziąć słuchawkę :D I złapał... złapał ją za biust ! O_O Tego się po nim nie spodziewałam. Aż dziw, że Haruno mu nie przyłożyła xD Z wielką ekscytacją czekam na next, bo chcę się dowiedzieć co szykujesz na tej wycieczce oraz co ogólnie ukrywa Sasuke i dlaczego mówi na siebie "Syn Diabła" i w ogóle podobał mi się moment w parku :D Najpierw niedostępny a potem jednak został z nią w parku i zapewne ślicznie wyglądał gdy się tam pojawił. Na 100 % myślał, że coś się przydarzyło Sakurze, gdy rozmowa została niespodziewanie przez nią przerwana.
Kochana jesteś CUDOWNA i z wielką cierpliwością czekam na NEXT :D A tak przy okazji to na Losach i SS pojawił się nowy rozdział :)
Dobra zanim przejde do komentowania, muszę wyłapać jedną rzecz, bo nie wiem czy zrobiłaś to specjalnie czy jednak pomyłka podczas pisania.
OdpowiedzUsuńCherron uczy francuskiego prawda? Więc czemu zamiast powiedzieć Qui, Qui odparła Si, si? ;D
Dobra a teraz najważniejsze - rozdział. Fenomenalny ! ;)
Ha! Oj ciężko Saskowi przyznać się, że przybiegł tam specjalnie dla niej. Zostawiając tym samym 'kolegów' z którymi zamierzał świętować. Ah! no i najważniejsze - zapomniał fajek a to ci nieszczęście.
Oh ale Sasori z Deidarą naprawdę muszą być degustatorami alkoholu, pić whisky bez mieszania z colą, czy innym podobnym napojem? Szacun! ;D Co jak co, ale to że oni się tam pojawią w ogóle nie przeszło mi przez myśl! I ta metafora nawiązująca do wilków i zajączków - genialna! ;)
Hmm... Cal... jego postać jest dość intrygująca, sam popycha Sasuke w stronę Sakury. Tylko o co mu chodzi dokładnie?
No i jeszcze ta fobia Sasuke wspomniana przez chłopaków? O co kaman... Ah tyle pytań! ;D
Ulala końcówka najlepsza...Kiedy tylko będziemy sami...! Banan na mojej twarzy od razu sie pojawil ;D
Po za tym, relacje pomiedzy nimi jakos staja sie normalne z kazda nowa rozmowa.... tylko! Sasuke ty cholerny zboku jak mogles zlapac ja za cycka!? Normalnie facepalm po calosci poszedl ;D
Dobra komentarz w ogóle nie ma dziś rąk i nóg, czuję się jakbym podpunkty pisała, Ale cóż dzisiaj muszę zacząć tą cholerną analizę finansową pisać =.='
Byeeeeeee ;*
A widzisz no, to wtrącenie Cherron dopisałam zaraz przed publikacją, bo stwierdziłam, że dam jej większą rolę w tym rozdziale, ech dobra, to nie wychodzi mi nigdy na dobre xD
UsuńA ja to ci w ogóle obiecałam Shannaro skomentować i wiedz, że o tym pamiętam i wiedz, że przeczytałam zaległe rozdziały i wiedz, że jak będzie miała czas to to zrobię, a będę miała nie długo. Bo wiesz, ten komentarz musi być wyjątkowy :D
Dzięki, Miku, żeś tą analizę przerwała xD Mam nadzieję, że warto było! Bajo!
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńNo pewnie że warto było ;D Ale i tak napisałam zaledwie 37 słów... z obowiązkowych dwóch tysi... Nienawidzę finansów >.<' I nie mam bladego pojęcia dlaczego znalazłam się na wydziale Szkoły Biznesowej. Świat uniwersytecki jest nieźle popaprany tyle ci powiem ;D
UsuńNie no, spokojnie rola Cherron jest idealna w tym rozdziale ;D I zazwyczaj nie czepiam się takich drobniutkich szczegółów ale z czystej ciekawości zapytałam. Bo kto wie, może jest i fanką hiszpańskiego? ;D
A na komentarz czekam ;]
yy.. nadal nie mogę uwierzyć, że Sasuke "obmacał" Sakurę.. o_O i nadal nie mogę uwierzyć, że na placu koło hali nie poniosły go emocje, gdy Saki wtrąciła się w rozmowę z "obcymi".. i nadal jestem zaskoczona że pociągnął ją za sobą zostawiając tych dwójkę samych.. i nie wieżę nadal, że się uśmiechał xD no ja nadal nie wierzę, że przeczytałam rozdział xD
OdpowiedzUsuńpozdrawiam i całuję xD
Hej, "obmacał" to zbyt ostre określenie! xD
UsuńYyy... a ja nadal nie mogę uwierzyć, że mimo wszystko twój komentarz mi się podoba! Jest taki... inny <3 I jakże mogły ponieść Saska emocje przy dwójce "cywilów" - mniej więcej, bo Dei i Sasori wrażenia ucywilizowanych nie sprawiają, bywa.
Również pozdrawiam!
Sasuke złapał za pierś Sakure?? haha rozbawiło mnie to pozytywnie oczywiście :D
OdpowiedzUsuńA na koniec, że nie może doczekać się jak zostaną sami uhuhu ciekawie :)
W ogóle rozdział strasznie fajny szkoda, że taki krótki, ale rozumiem, że masz zamiar napisać więc na następny :P Gratuluje kolejnego fantastycznego rozdziału ;)
Jak zwykle rozdział zaskakujący i mówiąc nieetycznie ZAJEBISTY!!!Ni racja trochę za krótki ale fajnie że akcja zacznie się na wycieczce,i albo mi się wydaje albo Calvin zarywa do Saki :) Życzę powodzenia na egzaminach i nie mogę się doczekać nexta :*
OdpowiedzUsuńO, nowy rozdział! *.* Doprawdy, sprawiłaś mi tym ogromną radość! Dopiero odważyłam się zacząć czytać Twoje opowiadanie, który mnie cholernie pochłonął i uzależnił od siebie. Myślałam, że będę musiała długo i niecierpliwie czekać na kolejny rozdział, a tu kolejna niespodzianka! Po zakończeniu dłuższego weekendu, kiedy trzeba się uczyć do angielskiego, na Twojego bloga zawitał rozdział. Skoro się pojawił, to aż go grzech nie przeczytać.
OdpowiedzUsuńJak zwykle moje komentarze zaczynają się dziwacznie i bezsensownie, co nie znaczy, że dalsza część wypowiedzi staje się lepsza. Aczkolwiek nie o tym chciałam „dyskutować”. Skupię się może na samej treści rozdziału, bo znowu myślami odbiegam od tematu.
Rozdział był wyjątkowy … zaskakujący i nieprzewidywalny. Pomijając to, że zawsze takie są przez często zmieniające się zachowanie chłopaka, to ten jeszcze bardziej mnie zszokował, oczywiście pozytywnie. Mam tutaj na myśli konkretny przykład- sytuacją sprzed końcówki, ale o tym później.
Początek, a raczej pierwsza część rozdziału wywołała na mnie ogromne wrażenie. Może to dlatego, że narracja trzecio-osobowa „oczami Sasuke” pojawia się rzadko, co jest taką odskocznią od przemyśleń Sakury. Może … ale zapewne jest więcej ku temu powodów. Chłopak z rozdziału na rozdział jest coraz bardziej rozmówny, a raczej skory do odpowiadania na pytania dziewczyny. Jego czasami chamskie wypowiedzi jak widać nie odpychają, nie zniechęcają dziewczyny do kontynuowania konwersacji. Muszę przyznać, że ta maska objętości bruneta pęka niby małymi kroczkami, lecz w jego przypadku wydają się to wielkie postępy. Jeśli mam być szczera, to właśnie jedna z zalet w Twoim opowiadaniu. Zmieniasz zachowanie, relacje między bohaterami pomalutku, tak jak w rzeczywistości. Nie robisz niczego pośpiesznie, a każda sytuacja ma minimalny wpływ na późniejsze działania nastolatków. T niezwykłe, jak w prosty sposób można tak diametralnie zmienić zachowanie człowieka. To, jak to opisujesz, jest bezbłędne. Po prostu zakochałam się w Twoim przedstawianiu metamorfoz Sasuke.
Różowo-włosa niczym nie przypomina zwykłej dziewczyny. Jej zachowanie różni się od jej rówieśniczek. Kiedy jakaś dziewczyna złościłaby się na jakiegoś chłopaka, że zostawił ją samą w parku, to Sakura uśmiecha się i w dodatku dziękuje. Cieszy się z tego, że dotarła do małego zakamarka wnętrza chłopaka, że odkryła jego skrywające uczucia. Ma satysfakcje z tego, że w ogóle spędziła czas z chłopakiem. Nie, to za mało! Ona jest przeszczęśliwa z obecności bruneta.
No i ta końcowa akcja. Aż zaniemówiłam. Nie spodziewałam się, że chłopak odważy się na taki gest. Śmiałość, nie to za mało powiedziane. On po prostu wykonał to, jakby to była codzienna czynność, jakby to w żaden sposób nie krępowało. Niewiarygodne, ale muszę przyznać, że uśmiałam się tutaj z reakcji dziewczyny. Jeszcze to nagłe pojawienie się belfera, jego uwaga i uśmiech chłopaka. To jest b e z c e n n e.
Rozdział podobał mi się w 100%. Mówiąc więcej, po prostu się w nim zakochałam. Kto by się nie cieszył z tego, że chłopak wreszcie okazuje jakieś emocje względem dziewczyny, a nawet rozpoczyna rozmowę! To wielki postęp w ich relacjach. A końcówka tak mnie zaciekawiła, że nie mogę się doczekać następnego rozdziału.
Jak zwykle przeszłaś samą siebie. Wydaje mi się, że rozwijasz się z rozdziału na rozdziału. Brawo! No i po raz kolejny Ci to napiszę – „tak strasznie zazdroszczę Ci. ” ^^ Jesteś niemalże inspiracją do moich rozdziałów.
Chcę Ci życzyć mnóstwo weny i pomysłów, wolnego czasu, dobrych ocen, satysfakcji, po prostu wszystkiego! No i na koniec tyle – DZIĘKUJĘ za to, że mogę czytać coś tak fenomenalnego. : )))))))))
Tylko żebym w tym wszystkim nie wyszła na lizuskę ._.
Pozdrawiam! :*
Wohoo, cóż za komentarz. Przede wszystkim dziękuję, bo widać, że jest wyczerpujący. Dziękuję za dobre słowa i w ogóle. Jeżeli naprawdę są gdzieś w Polsce rozsiani ludzie, których inspiruję, to będę to robiła dalej, z uśmiechem na ustach.
UsuńJeej, bardzo miło mi się zrobiło po przeczytaniu komentarza. No jak paliwo do samochodu, srsly.
I dziękuję za wszystkie życzenia! Miejmy nadzieje, że wena będzie mi sprzyjać i tobie życzę tego samego!
I to ja dziękuję za takich czytelników <3
Również pozdrawiam!
Nie spodziewałam się odpowiedzi na mój komentarz, ale skoro się pojawiła, to jestem niezmiernie wdzięczna. Szczerze powiedziawszy, to ogromnie cieszę się, że odpowiedziałaś. :))) Cieszę się, że moja wypowiedź nie okazała się bezsensowna i że zrobiło Ci się miło, czytając to. :))
UsuńA co do inspiracji - z mojej akurat strony, to jesteś 100 % inspiracją, w sumie czymś więcej - kimś, kogo można naśladować. ;)
*WIELKI ZIEEEEEEEEEEW*
OdpowiedzUsuńJestem już dziś kompletnie padnięta, więc wybacz mi proszę jakoś komentarza, która już wiem, że będzie beznadziejna. Zastanawiałam się nawet czy nie skomentować Ci tego jutro, ale znam siebie już na tyle dobrze, żeby wiedzieć, że już by mi się nie chciało i w rezultacie bym nic po sobie nie zostawiła. A już poprzedniej notki nie skomentowałam, więc rachunek prosty...
Tak więc! Z Tobą to jak z Miku, dokładnie tak samo. Też powinnaś dostać w łeb, za to, że mnie tak kusisz zawsze nowym rozdziałem, że aż nie mogę się mu oprzeć. I jak shannaro czytałam w autobusie w drodze na uczelnię, to GAT na wykładzie z chemii, jednak ogólny bilans jest bardzo podobny - peeeeeeeeeełno ludzi wokół! A ja biedna siedzę jak ostatni debil i cieszę się do telefonu >.< Obie skończycie z wielkimi guzami na głowie, basta!
No i zacznę od tego, co wywołało u mnie największy stłumiony uśmiech - macanko! No po prostu nie wierzyłam w to, co ja czytam :o Sasuke jaki perwers! Dziewczyna biedna ułożyła lico na jego ramieniu, w szoku delektując się tą chwilą, bo w końcu takie pozwolenie ze strony Uchihy i nieagresja to rzadkość, a tu taki psikus. No co to jest za facet, to ja nie wiem - typowy! A myślałam, że Uchiha to jednak Uchiha i nieco od innych samców się różni. Ale jak widać nie. Jak widać nawet Sasuke jak ma okazje, to wyciąga łapę i jest tyko *macu, macu* *macu, macu*! I zgadzam się, on JEST POPIEPRZONY, bo teraz, to ja już nie mam pojęcia czego mogę się po nim spodziewać. "Przyłożę ci i dam nauczkę, kiedy tylko będziemy sami." --- czyżby Sasuś lubił ostre jazdy w łóżku, tzw. "na niegrzecznie", he? Czy może to tylko mi się skojarzyło z niewłaściwymi rzeczami? *_____*
A tak od strony technicznej się czepne - wiesz, jakoś tak wolę, jak piszesz w 1os. i te wtrącenia 3os. opisujące Sasuke jakoś mnie... drażnią. I nie pasują. Nie wiem, może to tylko moje odczucie, bo za bardzo jestem przyzwyczajona do Twojego stylu w narracji 1os., ale wg mnie ta 3os. idzie Ci znacznie gorzej. Ale to taka dygresja, bo to i tak nie zmienia faktu, że Cię uwielbiam itp. idt. (nie będę się przecież rozwodzić po raz n-ty nad Twoim niepodważalnym talentem)
Grr... no i mówiłam, ten komentarz to dno, matko chrystusko... =.="
Pozdrawiam i WENY! <3
Ach, i jeszcze jedno!
Usuń"...patrząc jak Shikamaru prowadzi Temari do wejścia." ---- niby kilka słów, a jak cieszy <3 Są razem, są razem, SA RAZEM W DRUŻYNIE! Och, ach, rozpływam się...
(tak, jestem Twoją jedyną czytelniczką, która bardziej się cieszy z połączenia w drużynę Shikamaru i Temari, niż Sakury i Sasuke. BYWA.)
Narracja 3 os. jest bee? Dobra, wezmę to sobie do serca, choć przyznam się, że następnego bloga chciałam w takowy sposób pisać .__. Life is brutal, będę musiała chyba potrenować xD
UsuńShikaTema tylko i wyłącznie z myślą o tobie, a jakże!
Jeżu, wykład z chemii... Nie wiem, ja to bym chyba uciekła, albo w ogóle nie poszła, albo, jak ty, zatopiłabym się w jakimś blogu xD
Dzięki za komentarz! Doceniam, że postanowiłaś go napisać w takim stanie ^^'
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńPHLE! Błędy wszędzie, jeszcze raz!
UsuńOhayo. Gomen, że nie skomentowałam wczoraj, ale mózg krzyczał: "DAJ MI SPAĆ!" Wyspałeś, się więc teraz daj mi skomentować, ty różowo mielonko!
Rozdział krótki, ale jakże inny. Coraz więcej Sasuke się odzywa, ba! nawet się uśmiechnął! No i tylko ciągnął za sobą Sakurę i zostawił ją samą w parku. Jest progres (y)
Saso i Dei *q* chociaż pijani, nie można się im oprzeć. Oby pojawiali się częściej xD
Serio? Serio? Nawet się nie całowali, a on już ją obłapuje? ;-;
Dobra lecę, bo pokój się sam nie posprząta TT^TT. Będę trzymać kciuki za egzamin! Ty zaś trzymaj za mnie na środowej łacinie, czwartkowej matmie i piątkowym WOS'ie <kocha swoją szkołę </3
Pozdrawiam!
P.S - Kocham twój gust muzyczny ♥
P.S2 - No teraz jest dobrze ^.^
Od razu uprzedzam, że nie czytałam komentarzy wyżej i mogą być podobne :)
OdpowiedzUsuńWreszcie tak długo oczekiwany rozdział! :D
Sasuke się uśmiecha? Kolejny sukces!
A tak swoją drogą: co Shepherd ma wspólnego z Sasuke?
Mój komentarz wygląda trochę żałośnie wśród tych wszystkich długich, no ale nic nie poradzę, że nie potrafie zbytnio pisać. :D
To nie zanudzam dłużej pozdrawiam i czekam z niecierpliwością na następny rozdzialik ^^
Nie mogę się przestać śmiać z Sasuke. Zaszokował mnie tą swoją niespodziewaną reakcją. :D Absolutnie nie potrafię się do niczego przyczepić w tym rozdziale. Cud, miód i orzeszki! :D Dziś tak zwięźle, bez domysłów, jako, że mam jeszcze trochę nauki przed sobą. ;/
OdpowiedzUsuńAch! Tytuł kolejnego epizodu brzmi obiecująco.
Pozdrawiam. :*
Tak późno piszę ten komentarz, że aż się wstydzę. Rozdział wyszedł ci fenomenalnie. Sasuke coraz bardziej zbliża się do Sakury, jestem szczęśliwa. Przynajmniej na razie bo wiem( z doświadczenia) iż wszystko co piękne kiedyś się kończy. Ciekawa jestem o co chodzi z Shepherdem, Sasorim i Deidarą.
OdpowiedzUsuńI jeszcze ten tekst: ,,Kiedy tylko będziemy sami…'' czy tylko ja mam skojarzenia? Dobra i tak jestem ciekawa( jedna z cech mojego charakteru, która w komentarzu musi być użyta przynajmniej 2 razy) co się za tym kryje. Życzę powodzenia w nauce do egzaminu, a także dużo weny twórczej. Czekam na następny rozdzialik. Pozdrawiam.
Yuki-chan
Ty.... Ty po prostu jesteś szalona. To ja jeszcze nie wyskrobałam Ci komentarza pod poprzednią notką (chyba, moją pamięć zawala w tej chwili szkoła, aj, załamać się można), a Ty już dodajesz nową! Nie, żebym się nie cieszyła, bo uwieelbiam, jak szybciutko dodajesz kolejne rozdziały.
OdpowiedzUsuńI okrutna jesteś, bo kończysz w takim momencie. Ah, Saki zbereźnik, o czym ona myśli już tam sobie! :D
Magia świąt (no jezu, przystroili mi już galerię xD) na mnie działa, a po przeczytaniu tego jestem cała w skowronkach. Aż się serduszko cieszy. A Saki i Sasuke się zbliżająą!
Uwielbiam Twój styl pisania, kocham! Jeszcze ani razu mnie nie zawiodłaś, za to jak świetnie wyciągasz ze mnie emocje!
No cóż, życzę powodzenia w nauce, bo to najważniejsze, ale nie każ biednej Mari czekać tak długo. ;(
Pozdrawiam
<3
MÓJ. BO. ŻE. AKEMII. KOCHAM TEN ROZDZIAŁ.
OdpowiedzUsuńJezuuu. Jak ja się cieszę, że patrzę, a tu 2 rozdziały do nadrabiania. Siedziałam do 2 w nocy, ale jest! udało się i oto po powrocie ze szkoły, od razu poleciałam Ci tutaj coś naskrobać.
Jeju *^* Może to dziwne, ale dla mnie to, że Sasuke... tak się zachował pod koniec i sprawdził cudownym sposobem płeć Sakury, jest... słodkie!
Tak, dla mnie to jest przecudowne. Śmieszne, bo śmiałam się jak głupia, przyznam, zaskoczyłaś mnie xD, ale no kurcze, takie niespodziewane to było, a taaaaakie słodkie. Do tego jeszcze Sasuke się uśmiechał! Uśmiechał, bo ją "wkopał" jakby... xd no nieważne, ważne, że się uśmiechał!
Ta wycieczka zapowiada się niezmiernie ciekawie. Do tego są w jednej drużynie! Kurcze, będzie się działo. No i jeszcze to "jestem popieprzony" o kurde... <3333 kocham Sasuke, ale tutaj to już go mogę normalnie na klęczkach wielbić. Anioł! Zgadzam się z Sakurą. Mogę wielbić na klęczkach też Ciebie. Twój mózg jest cudowny, że to wszystko wymyśliłaś.
Do tego Dei i Sasori... starsi, mają jakieś "coś" do Sasuke, wciągają w to "coś" Sasuke... ciekawa jestem co to za "coś".
Dałaś jeszcze te piosenki, tak pasują do opowiadania.
Ale kurcze, za szybko się czyta, za lekko xD
Czytam, czytam, a tu bach!, już koniec takiego wspaniałego rozdziału.
Jestem nim tak oczarowana <3
Jeszcze to jak ją uratował, kurczę. I to Ratuj się. Jakaś fobia. Ach <3
To na pewno nie będzie zwykłe opowiadanko o szkolnych przygodach, na pewno. Nawet teraz to jest już coś więcej, coś wspaniałego.
Och, no tak, do tego pan "Cal" i jego dziwna znajomość z Uchihą. Robi się coraz lepiej i lepiej.
Sasuke w tym opowiadaniu jest takim typem, który mimo wszystko mi się podoba. Arogancki, ale ma swoje chwile, kiedy zdejmie swoją maskę. Do tego czasami go ponosi, co też jest... słodkie. Tak, dziwnym człowiekiem jestem, ale cóz...
Wiem, wiem. Gadam od rzeczy, ale wiesz, szkoła wypompowała ze mnie możliwie jak najwięcej. Mózg przestaje pracować itd. :p
Współczuję niemieckiego, bo niemiecki to zło .__.
Do tego czas przeszły to moja zmora gimnazjum.
Dlatego poszłam za przykładem pani Cherron i wybrałam francuski, zamiast niemieckiego. Dostałam dzisiaj nawet piękną 5-tkę z liczb! a to sukces xD
Także wybacz takie gadanie bez sensu i wiedz, że już nie mogę się doczekać następnego rozdziału.
Powodzenia na niemieckim, duuuuużo weny, czasu na pisanie i wszystkiego innego.
Pozdrawiam serdecznie ;*
A no tak, jeszcze coś!
UsuńKurcze!
Sasuke i ten tekst, że kiedy tylko zostaną sami.
Brr, aż mnie ciarki przechodzą na samą myśl, jakie to może być cudowne!
To brzmi tak słodko!!! (Wiem, wiem, dzisiaj coś za bardzo tego słowa nadużywam, ale taka prawda <3)
Uroczo, a zarazem jak groźba... no i jak coś dwuznacznego xD
Ale cóz, po prostu się doczekać nie mogę. Chcę, żeby jak najszybciej zostali sami i Sasuke spełnił swoją prośbę, bo wiem, że nie o to mu chodziło xD Nawet jak chodziło, to ja wiem swoje! (nieważne, że to Ty to piszesz, ciii) xD
Jeszcze raz przepraszam i dużo weny <3
No więc... Jest to mój prawdopodobnie pierwszy komentarz. Prawdopodobnie... bo jestem pewna, że na którymś z twoich blogów już pozostawiłam po sobie jakiś ślad. Jednak do tej pory byłam tylko bardzo cichym anonimem. A skoro jest to Twój trzeci blok, który czytam, to stwierdziłam, że wypadało by się w końcu przywitać.
OdpowiedzUsuńWięc... WITAM!
Muszę Ci przyznać, że śledzenie Twojej twórczości jest fascynujące. Z każdym kolejnym blogiem można zaobserwować to jaką metamorfozę przechodzisz, jak się zmieniasz Ty i Twój styl pisania. Cieszę się, że nasza ścieżka skrzyżowała się już przy Secret of Happiness, pozostała spleciona przy Ai no Ibuki i zaprowadziła mnie aż tutaj. Jestem z Ciebie niesamowicie dumna! Obserwując jak to wszystko ewoluuje i ulega stopniowej zmianie, pozostając przy tym przyczajona jak mysz pod miotłą, niewyobrażalnie przywiązałam się do Ciebie, twojego wyjątkowego poczucia humoru i do atmosfery, która panuje na Twoich blogach. Co jest dla mnie zupełnie niewytłumaczalne.
Co do tego bloga. Podoba mi się jeszcze bardziej niż dwa poprzednie. Jest pełny zaskakujących zwrotów akcji. Nie da się przewidzieć jaki pomysł wpadnie do Twojej głowy. I mimo, że po każdym rozdziale mam miliony pomysłów jak ta historia mogłaby się potoczyć dalej, to i tak za każdym razem mnie zaskakujesz.
Uwielbiam go odwiedzać. Nawet jeśli notka i tak się nie pojawia. Już samo to, że zmieniają się procenty i pozostaje coraz mniej do ukończenia rozdziału sprawia, że szczerze się jak głupia do sera. Czekanie na kolejne rozdziały jest z jednej strony fascynujące, gdyż chciałoby się poznać od razu ciąg dalszy, a z drugiej strony jest rozkoszną torturą, która sprawia, że ciągiem dalszy jest jeszcze bardziej cenny.
Miniony rozdział przyprawił mnie o nie jedno szybsze bycie serca i głośnie wybuchy śmiechu, zwracające uwagę wszystkich domowników. W niesamowity i subtelny sposób potrafisz ukazać zmiany, które zachodzą w Sasuke. I mimo, iż co ruch zaskakuje mnie on coraz bardziej to nadal pozostaje dla mnie ogromną zagadką.
Podoba mi się taki Uchiha. Sakura też jest niczego sobie. Nie mogę się doczekać momenty w którym uda się jej przełamać te wszystkie kłódki, za którymi chowa się Sasuke. Końcówka rozdziału podobała mi się najbardziej. Wiecznie gburowaty i niedostępny typek bawiący się w macanki na niczego niespodziewającej się dziewczynie. Oj, nieładnie, nieładnie. Ma szczęście, że Sakura była tak bardzo wytrącona z równowagi, bo czuję, że inaczej miałby przechlapane. Biorąc pod uwagę mściwy charakterek Sakury, który ukazał się gdy Naruto ją wystawił, jeszcze wszystko dopiero przed nim. Sądzę, że ona mu tego nie zapomni. Pobyt w Shobarze zapowiada się ciekawie. ^^
Życzę Ci przeogromnych pokładów weny. Powodzenia na tym Twoim egzaminie.
Pozdrawiam.
Po co uczyć się niemieckiego skoro można czytać nowy rozdział?
OdpowiedzUsuńA więc,rozdział świetny i chyba jeżeli chodzi o twoje blogi nigdy nie mogłam powiedzieć,że poziom spadł poniżej świetny,zawsze mnie zaskakujesz a twoje opowiadanie tworzy spójną całość bez zagłębiania się w nudne wątki potoczne.Sasuke...Jak zawsze mnie zaskakuje...A ostatnie zdania mają według mnie posmak Christiana Grey'a,ALE w ustach Sasuke brzmią niesamowicie dobrze.Sama postać Sasuke,którą ukształtowałaś podoba mi się ze względu na to,że nie jest jak w większości opowiadań chłopakiem niby wrednym i niby aroganckim a jednak przez cały czas przejawiającym swoje romantyczne usposobienie.U ciebie jest inaczej i bardzo mi się to podoba.Czekam na next.
Wielkie sorry z spóźnienie, ale tak to już ze mną jest, że piszę komentarz zawsze z dość dużym spojrzeniem. Chociaż, jak tak myślę to mogło być gorzej ;p
OdpowiedzUsuńTo lecąc od końca, bo koniec chyba najlepszy, to wielkie aahahhaha.. xd Scena ze 'sprawdzeniem płci Sakury' jest wieczna. Chyba wszyscy ją zapamiętają na długo, długo i pewnie jeszcze dłużej. Ja się pytam jak ty wpadłaś na taki pomysł?! dawno się tak nie uśmiałam xD I do tego jeszcze takie zaskoczenie gdy to zrobił. Jakby ktoś mi kiedyś powiedział, że Akemi wymyśli coś takiego to bym chyba nie uwierzyła. W końcu, z tego co pamiętam, to od twoich opowiadań biła cudowna powaga? no dobra może nie zawsze, ale zazwyczaj uderzałaś takimi natchnionymi tekstami, które chyba brałaś z kosmosu, a tu proszę. Kompletnie z innej beczki. xD Potrafisz zaskakiwac. :P I ten jego uśmiech...!
Coraz bardziej podejrzana wydaje mi się relacje Sasuke z tym całym Calvinem. Czy on próbuje zeswtac go z Sakurą? Takie odniosłam wrażenie po tym jak poinformował Sasuke z kim będzie w drużynie. :P
A początek, szczerze przyznam, że miałam nadzieję, że inaczej się to potoczy. Jakieś love, love byś tam zrobiła czy coś. ale no, cóż.. Takie też mi się podoba. W szczególności pewność Sakury. Ja bym nie potrafiła tak się ugniac za facetem, a ona nie daje ze wygraną, no szacuneczek. xD
Co do tej narracji z Sasuke w 3 os. to nie potrafię się przyzwyczaić. za każdym razem mija parę chwil nim się wczuje .
na koniec napisałabym cie, żebyś szybko pisała kolejny rozdział, ale widzę, że już z nim pędzisz jak szalona więc nie będę dodatkowo popędzać.
Buziaki ; ****
Rzeczywiście krótki ten rozdział, nie zdążyłam się nim wystarczająco nacieszyć. xd Ech.
OdpowiedzUsuńWciąż zastanawiam się co kieruje Sasuke. Uratował Sakurze życie, a potem biegnie do parku, żeby ją zobaczyć? Dość dziwne, ale bardzo mi się podobało. :3 W końcu zaczęli ze sobą "normalnie" rozmawiać. JUPI! xd
No i ten nielegalny Sasuke. <3
Kocham Sheperda za to, że przydzielił Sakurę jako parę dla Saska. Chociaż swoją drogą nadal zastanawiam się, jaką mroczną tajemnicę ukrywa ten przystojny nauczyciel angielskiego. ;>
Scena ze sprawdzaniem płci Haruno była mistrzowska. Świetnie ci to wyszło. :)
Mam nadzieję, że kolejny rozdział będzie dłuższy. ^^
Przepraszam za błędy i krótki komentarz, ale ja jak zwykle piszę z telefonu, ech. :/
A, zapomniałabym. Uwielbiam zakładkę, w której znajduje się cała muzyka. (;
CZY SASUKE WŁAŚNIE..? Nie, normalnie nie wierzę XD TEN Saske, mroczny, zły, okrutny, tajemniczy i wgl SASUKE maca Sakure po cyckach?! To było piękne xD
OdpowiedzUsuńA teraz tak, po kolei raczej.
'Jesteś niemożliwa' - myślę, że Sasuke to raczej zaplanował jako obelgę i powiedział pod wpływem złości, ale moim zdaniem to było takie.. rozkoszne *.*
Jak ja uwielbiam, kiedy Sakura próbuje przebić się przez tą skorupę Sasuke.. robi to tak ostrożnie, płochliwie, aż sobie wyobrażam takiego małego kociaka skradającego się w stronę jakiegoś wielkiego, groźnego zwierza.
Chociaż muszę przyznać, że odrobinę mnie zirytowała tym wręcz.. przerażeniem i zgorszeniem jak zobaczyła to whisky. 'prawdopodobnie spożywał alkohol' o rany julek no przestępstwo po prostu.. znaczy niby tak skoro nie są pełnoletni, ale bez przesady, który nastolatek ma takie podejście? Zdarzają się przypadki, ale rzadko, a akurat nie podejrzewałam Sakury o takie konserwatywne poglądy. No i dodatkowo dlaczego to miałoby ją tak dziwić skoro Sasuke jest bad boyem w każdym calu, to chyba alkoholu też próbował.
'Widzę, że fobia minęła' hmmm nie wiem za bardzo jak interpretować te słowa Dei'a. To chodzi o dziewczyny? Że Sasuke miał jakąś fobię w stosunku do dziewczyn, konkretnie do Sakury, albo do otwarcia się ogólnie przed kimkolwiek? No chyba, że coś zupełnie innego..
No i znowu ten tajemniczy Sheperd.. raaaany jestem tak ciekawa co go łączy z Sasuke i dlaczego był tak zaniepokojony jego kontaktami z Sakurą...
Achhhhh ale potem wielkie dzięki Cal, za przydzielenie Sakury do Sasuke *.* normalnie uroczo musieli wyglądać, tak słuchając razem muzyki.
A jeszcze ta scena jak była praktycznie do niego przytulona..! *.* No i potem ta pierś xD
Sasuke ogólnie inaczej, intrygująco reaguje na Sakure, więc zastanawiam się czy z premedytacją jej tam nie macnął, żeby się od niego odsunęła, bo pomimo tego, że też mu się podobało ciągle jest.. no Sasuke i boi się do kogoś zbliżyć..
I końcowa wymiana zdań cudna <3
Pozdrawiam, buziaki ;3
Boże znowu się zakochalam. Jesteś niesamowita siostro *.* nie wiem jak ty to robisz. Czarujesz Nikiro, czarujesz. To jedyna sfera gdzie Imai ccię wychwala i wielbi, więc korzystaj.
OdpowiedzUsuńNa chwilę gdy czytam GAT moja miłość do Itasia przenosi sie na Sasuke, ale tylko na tę krótką chwilę!
Wracam z zawodow i zaraz jadę na kolejne więc jestem nieco rozkojarzona, a do tego piszę z telefonu.
Rozdział jet świetny. Pozostawia po sobie ogromny niedosyt. Pisz Nikiro, pisz! Bo jak nie... *pstryk* - pilnuj się!
Pozdrawiam, do zobaczenia w Paryżu <3
Weszłam tutaj przypadkowo. Przeczytałam z ciekawości pierwszy rozdział.Skończyło sie na tym ze do późna w nocy czytalam pod kołdrą wszystkie rodzialy! Juz dawno nie mialam takiej uchiechy z czytania fanfickow :D Wchodze tu kazdego dnia i za kazdym razem, kiedy rozdzial ma co raz wiecej procent to mam wrazenie ze zaraz wykrzycze swiatu nowine ze niedlugo 8 rozdzial xD. Zycze duzo weny i chakry Shattered.
OdpowiedzUsuńCoś czuję, że moje komentarze są krótsze niż zawsze, ale przynajmniej są. Mam nadzieję, że nie jesteś o to zła. Rozdział coś krótki, ale, no właśnie, ale!
OdpowiedzUsuńSasuke się o nią martwił! Ja to wiem! Ja to czuję <3 Huhehuhe, gdyby tak nie było, to by się tam nie znalazł.
Coś mi się wydaje, że pierwsze lody stopniały, Sasuke jest już taki... inny, no! Nie umiem inaczej tego określić.
No i Sasuke to zboczeniec, nie spodziewałabym się tego po nim xd Za niedługo jeszcze zacznie sobie wyobrażać z Sakurą nie wiadomo co zboczeniec jeden xd
Ale końcówka mnie urzekła, naprawdę <3
Krótko, krótko, krótko, ale mam zaległości u Ciebie, więc lecę je nadrabiać <3 Do następnego komentarza! <3
Ja się zastanawiam co ma z Sasuke wspólnego ten cały ich wychowawca! :D Rozdział krótki, ale dobry :D mykam czytać dalej! :D Yuuupi :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :D
Atrakcje w lesie... za dużo opowiadań 18+... o nie... Tlenu!
OdpowiedzUsuńPoza tym, to rozdział jak zwykle wymiata.