Wczorajsze jutro zmieniło się w dzisiaj. Od zapadnięcia jego słów mój organizm zapragnął doświadczyć uczucia „żołądka w gardle”. Od zapadnięcia tych słów ten nieustępliwy narząd tam ugrzązł i nic nie wskazywało na to, że w najbliższym czasie zamierza spełznąć na swoje miejsce. Sądziłam, że ludzi dotyka to w momentach wstrząsów, ale ja znów musiałam odbiegać od reszty. Bo jakżeby inaczej? Dolegliwość trzymała się mnie nawet po rozdzwonieniu lekcyjnego sygnału i, co ciekawe, pogłębiła się, gdy ujrzałam Sasuke Uchihę rozpartego w ławce.
Teraz
żołądek prześlizgnął mi się do przełyku. Zachłysnęłam się nim przy progach
klasy, co naturalnie pociągnęło za sobą badawcze pary oczy. Jego także. Wtedy
pozostałe dwadzieścia straciło na swej wartości.
Co
powinnam uczynić? Przywitać się? Dygnąć? A może, mając w nosie jego obecność,
klapnąć na swoje miejsce i już? Nie miałam pojęcia dlaczego w ogóle
roztrząsałam możliwości, skoro od samiusieńkiego początku wiadome jest, że nie
zareaguje na żaden z wariantów.
- I znowu to samo! – Letarg zrobił pauzę, gdy
po lewej rozległ się wzburzony głos Ino. – Z tym należy zgłosić się do
specjalisty! – Wysuwając ku mnie palec, zaczęła kaprysić Temari. Faktycznie
pomyślałam wówczas o powtórce.
Brrr.
Oczy Temari, niczym podczerwień, prześwietliły mnie na wskroś w poszukiwaniu
potencjalnych powodów rozjuszenia. Jasny gwint! Przecież ona wiedziała o moim
pierwszoplanowym spotkaniu z Sasuke Uchihą. Dotarło to do mnie, gdy
spostrzegłam jak, niby dyskretnie, zerka na niego z ukosa.
Czas
ostudzić atmosferę.
- Nie potrzebuję żadnych specjalistów, Ino.
Myślałam o tym, czy zostawiłam Hanie klucz do domu.
- To ona nie jest w szkole? – zdziwiły się
obie. Zdziwiły, ale i łyknęły moją opowiastkę. Oczami wyobraźni widziałam
siebie na podium w rozgrywkach na najpaskudniejszą kłamczuchę. Zwyciężczyni
jedynej nagrody, która nie daje żadnego powodu do dumy. A Hana była jak Luke
Skywalker, pojętny uczniak Obi-Wana Kenobiego, którego okazjonalnie grywałam.
- Jest chora – wyjaśniłam przyjaciółkom,
rysując w powietrzu cudzysłów.
- Ach – Ino przytaknęła ze zrozumieniem. –
Znowu?
- Dzisiaj mieli recytować wiersze. Dziwi cię
to?
- Jeżeli są zmuszeni robić to w obecności
kogoś typu Cherron, chyba też zdecydowałabym się upozorować atak grypy –
rzuciła Temari.
Niedługo
potem przez rozsunięte drzwi do pomieszczenia wbiegły stukoty czółenek, których
właścicielka niepodważalnie obrała sobie za cel naszą klasę. Natychmiast do
życia zbudził się znajomy rozgardiasz – od zwyczajowego odróżniała go znacząca
cecha; wszystko działo się w akcie paniki. Dzisiejsze zajęcia zaczynaliśmy wykładem
z dyrektorką, a ta ucieleśniała wszelkie stereotypy.
Wzięłam
przykład z rówieśników i popędziłam na miejsce za moim nieszczęściem. Chyba
tylko Sasuke Uchihy w ogóle nie wzruszyły odgłosy z holu, które od zarania
dziejów pełniły funkcję ostrzegawczą.
- Dzień dobry! – Mocny, kobiecy głos uderzył
szturmem w moje bębenki uszne. Kiba siedzący na przodach zdążył się odwrócić do
reszty klasy i zimitować ruchem dłoni poderżnięcie gardła. To następny sygnał.
Tsunade-sama miała kiepski humor.
Wszyscy
powstali i dygnęli z respektem.
- Dzień dobry! – odpowiedział chór uczniów.
- Siadajcie – Dyrektorka przekroczyła progi,
lokując się gdzieś pośrodku, tuż przed tablicą. Och, niebiosa! Jej biust znów
omal nie wylewał się z niedopiętej marynarki, a chłopcy mogliby rozkoszować się
widokami. Szkopuł w tym, że ten czyn wymagał filmowej odwagi – według teorii
Shikamaru – a okrutnym zrządzeniem losu do naszej klasy nie trafili żadni
piraci i supermani.
To
wyglądało przekomicznie, kiedy wszyscy panowie z oszałamiającą zgodnością
wlepiali spojrzenia we własne ręce.
- Mam dla was wiadomość – Orzechowe ślepia
demona krążyły po twarzach zebranych. – Od przyszłego tygodnia zmieniamy
opiekuna dla waszej klasy.
To
był wstrząs dla wszystkich, uwierzcie mi! Tsunade zawdzięczała ciszę swojej
własnej osobowości i uderzyła we mnie niezbita pewność, że opacznie ją
zrozumie.
- Żadnych protestów? – zapytała z udawanym
zdziwieniem. Gdyby w pomieszczeniu utknęła mucha, moglibyśmy słuchać jej
koncertu bez zakłóceń. – Och, co za
klasa. Zero poruszenia.
A
nie mówiłam!
Coś
zaszeleściło z przodu.
Musiałam
przytrzymać sobie szczękę, bo Kiba Inuzuka właśnie się zgłosił. Kilkoro uczniów
parsknęło przytłumionych śmiechem na widok częstotliwości drgań jego ramienia.
- P-przepraszam? - pisnął.
- Poruszony? – Oczy złego demona zaatakowały
chłopaka z nagłością, która zmusiła go do wzdrygnięcia.
- Chciałem tylko dowiedzieć się, co stało się
z naszym sensei?
- Zażądał urlopu.
- Na jak długo?
- To nie ma znaczenia. Jesteście niemalże przy
mecie i niedługo skończycie moją szkołę. Kakashi powiedział, że przyjdzie na
zakończenie, żeby się z wami odpowiednio rozstać. Do tego czasu pragnie tylko
odpoczynku.
Dobrze,
teraz wystarczyło przetworzyć zdobyte informacje. Nie mogłam zagapić się w
okno, bo to groziło napomnieniem ze strony Tsunade i znajomym na wylot tekstem:
Nie myśl o zielonych migdałach. Gdy
zaś na dłużej utkwię wzrok w tablicy, sprawiając wrażenie skoncentrowanej na
lekcji, dyrektorka rzuci do mnie: Żeby
tylko twój móżdżek się nie przepracował, Haruno. Pozostało mi dać jej do
zrozumienia, że ni stąd ni zowąd zaczęła świerzbić mnie skóra przy kostce.
Nachyliłam się, żeby kilkoma drapnięciami dać upust fikcyjnemu swędzeniu.
Kakashi-sensei
odchodzi! Ta myśl zagrzmiała we mnie jak pamiętna burza z zeszłego tygodnia.
Jak do tego doszło? Żądania urlopu? Nie, nie, nie. Sensei nigdy, przenigdy nie
zostawiłby nas w taki sposób, dodatkowo o takim czasie. Jesteście niemalże przy mecie i niedługo skończycie moją szkołę –
słowa Tsunade wyłącznie utwierdziły mnie w przekonaniu, że sensei nie powinien
odchodzić, kiedy potrzebami uczniów jest wsparcie związane z końcowymi
egzaminami. O mój Boże, niech tylko upłynie godzinka w z dyrektorką; wtedy
rozpocznie się prawdziwy harmider wśród klasy.
Potem
natknęłam się na szafirowe oczy Ino. Ruchy jej warg skonstruowały nieme: Wierzysz w to?. Nie, nie wierzę! –
odparowałam, kręcąc głową.
- Haruno!
O
rany. Głos Tsunade postawił mnie do pionu. W tym momencie byłam skora
polemizować w kwestiach rygoru na szkoleniach żołnierskich i metodach
wychowawczych dyrektorki z Izumo. Właściwie chciałam zasłonić się tym
wcześniejszym kłamstewkiem. Prze pani,
swędziła mnie kostka. Jednak myśl o ripoście, którą mogłaby mnie zganić
odsunęła tę taktykę na dalszy plan.
- Przepraszam – ukłoniłam się w sposób
nalegający o przebaczenie. Aż dziw, że brzmiałam względnie naturalnie.
- Kręgosłup nie jest winien twojej głupocie.
Pięknie proszę, żebyś go nie narażała.
- Tak, prze pani.
Tsunade
łypnęła na punkt umieszczony gdzieś za mną. Stamtąd pochodziło źródło
bezskutecznie tłamszonych chichotów. W końcu kobieta wbiła się w wolną
przestrzeń między szeregami ławek i zakradła na tyły jak drapieżnik.
- Lubię dowcipy – zaczęła konspiracyjnie.
Klasa uznała, że poznanie tożsamości żartownisiów jest godne ryzyka i w jednej
chwili wszystkie głowy zwróciły się w odpowiednim kierunku.
Łącznie
z Sasuke Uchihą!
Zwykła
niefortunność sprawiła, że całą sobą przesłoniłam widoki na uczniowski dramat.
Chłopak dłuższą chwilę przyglądał mi się beznamiętnie, nie wiedząc, że podsycił
stres, który wcześniej zapoczątkowała we mnie Tsunade.
- Przepraszam, pani dyrektor! – W przyciszonym
głosiku rozpoznałam TenTen.
-
Nie przepraszaj. Akurat mam ochotę na śmiech. Chętnie wysłucham co cię tak
rozbawiło. Czy to z twojego sąsiada taki dowcipniś?
Wyobraziłam
sobie jak gigantyczna kobieta przy tuszy staje w rozkroku przed jej ławą i
wymierza surowe spojrzenie, które w wyjątkowych przypadkach przerażało
bardziej, aniżeli możliwość niezaliczenia egzaminów.
Przestudiowałam
w główce mapę rozmieszczenia
rówieśników. Jeżeli pamięć mnie nie zwodziła, po lewej stronie dziewczyny
siedział klasowy nieszczęśnik – Neji Hyuuga. Dwa tygodnie temu potrącił go
samochód, a dzisiaj koleżanka wciąga go w kłopoty, a głowę dałabym sobie
odciąć, że kto jak to, ale Neji nie mógłby mieć nic wspólnego z bezsensownymi
wygłupami.
Ktoś
zachichotał - wizja Hyuugi w kabarecie mogła być tego przyczyną. Uśmiechnęłam
się mimowolnie.
- Cisza! – ryknęła Tsunade. – Niewiele brakuje
wam do pełnoletności, a chichracie pod nosem jak mój siostrzeniec. To nie do
pomyślenia. Haruno! Usiądź do cholery!
Jako,
że dyrektorka obecnie zadowalała się widokiem moich pleców, mogłam pozwolić
sobie na leciutki grymas. Na litość boską, przecież gdybym ośmieliła się
klapnąć wcześniej, mogłabym zostać wydalona. Chciałam zademonstrować moją
rozżaloną mimikę Ino, jednak w drodze transportacji spojrzenia, natknęłam się
na wzrok Sasuke Uchihy. Z przestrachu wzdrygnęłam się, papugując poprzednie
reakcje Kiby. Psiakrew. Czarne tęczówki świdrowały mnie przenikliwie i zdawały
się z tym nie kryć. Nawet kiedy schwytałam łobuza na gorącym uczynku, ten nie
ustępował. Poczułam się bardzo skrępowana i postanowiłam, że delikatnie go
upomnę.
To
jakieś demony szeptały mi w uszach, kusiły, gmatwały moje myśli… W rezultacie
wyszło to dość nietaktownie. Gdy pokazałam mu język, on automatycznie odwrócił
się z powrotem w stronę tablicy. Tsunade przeszła na przody, hałasując
czółenkami, a wkrótce dobiegło mnie westchnienie ulgi, które prawdopodobnie
należało do TenTen.
Nie,
nie, nie! Obraził się?
- Kto będzie teraz naszym opiekunem? – zapytał
czyiś głos. Uleciały ze mnie Sherlockowe zapędy i było mi już wszystko jedno
kto tym razem okazał się supermenem. W ogóle nie wiedziałam z jakim dramatyzmem
spoglądam na plecy Sasuke Uchihy, póki nie uzmysłowiła mi tego pytająca twarz
Yamanaki.
- Co ty wyprawiasz? – syknęła.
- Calvin Shepherd, wasz nauczyciel
angielskiego – powiedziała Tsunade, a świat mojej przyjaciółki wpadł w poślizg
i doświadczył porządnych turbulencji. W tejże chwili przestało się dla niej
liczyć moje zdziwaczałe zachowanie… dla mnie też, chwilę później, kiedy
wreszcie dotarło do mnie kim będzie zastępca sensei’a.
Oczywiście
klasa milczała, zbyt przerażana, ażeby jakkolwiek zareagować na tę nowinkę.
Wstrzymałam oddech, a Ino przytknęła dłoń do ust, tym razem imitując okrzyk
zachwytu.
Albo
mi się wydaję, albo jeszcze wczorajszego wieczora upajałam się faktem, że z
panem Shepherdem konfrontuję godzinkę tygodniowo. I co? To miałoby nagle ulec
zmianie? Po tym co wydarzyło się w bibliotece? Co jak co, ale typ był
podejrzany, a gdybym miała zawyżone poczucie własnej wartości, pomyślałabym, że
wpadłam w oko zboczeńcowi.
- Haruno właśnie doświadcza poważniejszych
emocji. Prosiłabym, aby nikt jej w tym nie przeszkadzał.
Na
słowa Tsunade klasowi poplecznicy dopuścili się zdrady i zerknęli na mnie z
rozbawieniem. Stałam się dzisiejszą ofiarą kąśliwości naszej dyrektorki, a na
mojej twarzy malował się szok.
Zaraz
po tym ktoś podarował mi kuksańca.
- Ona po prostu się cieszy – Ino roześmiała ze
sztucznością, która skreśliłaby jej szansę w castingach na całym świecie.
Obrzuciłam
ją spojrzeniem zabójcy.
A Tsunade cmoknęła z dezaprobatą i zaczęła
nawoływać:
- Proszę wejść, panie Shepherd.
Och
nie.
Znajomy
świst, chwila napięcia i afrodyzjak licealistek przywitał nas swoim szelmowskim
uśmiechem. Olbrzymie oczy mężczyzny przetoczyły się po klasie kończąc podróż na
twarzy Tsunade. Marynarka, eleganckie spodnie i buty, które były lepszą
alternatywą od zwierciadła.
Odetchnęłam
z ulgą, bo pan Shepherd zdawał się w ogóle mnie nie zauważyć. A nawet jeżeli
stanęłam na drodze jego wzrokowych podróży, raczej nie skojarzył mnie z
piłkarskimi zapędami, które zaspokajałam Internetem.
Niemniej
jednak dyrektorka zadbała o to, żebym poległa już na starcie.
- Pewnie to pana nie zaskoczy, ale mamy tutaj
uczennicę, która dosyć wyraźnie ucieszyła się tym zastępstwem.
Pięknie
dzięki, Ino!
Nauczyciel
nawet nie zdążył zadać pytania o tożsamość owej uczennicy, a Tsunade już
machnęła na mnie ręką, jakbym w rzeczywistości była tylko przedmiotem.
I
twarz Calvina natychmiast pojaśniała.
- Och, my się znamy – powiedział to z nutą
tajemniczości, która żądała dwuznacznego odbioru. Klasowi zdrajcy po raz
kolejny zawiesili na mnie spojrzenia, ale z malutkim bonusikiem. Sasuke
Uchiha też zdawał się zainteresować moją
znajomością.
- Dzień dobry – ukłoniłam się, spięta do
maksimum.
- Są rodziną? – zagrzmiało na tyłach.
- Kochankowie? – Syk z lewej zbił mnie z
pantałyku.
Nauczyciele
wdali się w dyskusję, nie zwracając uwagi na rozprzestrzeniające się migiem
wnioski. Pan Shepherd podjął wątek, a resztę zostawił mnie. Znakomicie. Jakby dzisiejszy dzień nie był wystarczająco
spaprany, Ino uznała, że jestem zdrajczynią.
- Dlaczego nic nie powiedziałaś? – Korzystając
ze szmerów, szepnęła do mnie oskarżycielsko.
Tuż
po tym wydarzyło się coś niecodziennego.
„Mój”
nieszczęsny łobuz obserwował mnie znad ramienia niczym snajper. Nie miałam
zielonego pojęcia jak powinnam odebrać ten atak. Zniesmaczył się własnymi
podejrzeniami? Nie byłam już Sakurą Jakąśtam tylko łatwą panienką, która
romansuje z nauczycielem angielsko?
-
Sakura! – Wzrok miałam wbity w panele podłogowe, jednak myśli poświęcałam chłopakowi
przede mną. To niesamowite, że za
jego pośrednictwem uczniowskie wymysły dotyczące słów pana Shepherda stały się
naraz bezwartościowe.
- Zaczepił mnie w bibliotece, to tyle –
odszepnęłam Ino.
Bingo!
Sasuke Uchiha nadstawił uszu. Co dziwne, gdy odkrył, że jestem świadoma jego
podsłuchów, natychmiast ich zaprzestał, nie powtarzając wcześniejszych
zabiegów. Przejął się, że go
nakryłam.
- Rozmawiałaś z nim? Zaraz… co ty robiłaś w
szkolnej bibliotece? – obruszyła się Ino. Ubawiłam się patrząc jak zachłannie
stara się przyciszyć głos.
- Korzystałam z komputera.
- Po co?
- Wzięłam sobie do serca rady Kiby.
- Rady? Sakura, to co mówi Kiba nie można
określić tym słowem. Czego konkretnie szukałaś?
- Piłkarzy – Wzruszyłam ramionami. Nie! Nie
zamierzałam wtajemniczać ją w moje nieudane spotkanie z łobuzem.
- Pamiętam niektóre twarze – Profesor Shepherd
wpadł do czeluści zadumy. Obserwował nas wzrokiem badacza - jak odkrywca w
filmach dokumentalnych – i nieświadomie wyrwał mnie z opresji. Wyprostowałam
się ze słusznością i wbiłam wzrok w tablicę, byle tylko przetrwać tą godzinkę.
Po
pierwszym dzwonku tłumione emocje eksplodowały. Klasa przeżywała odejście
sensai’a nawet w trakcie trwania ostatnich godzin zajęć. Próbowałam wciągnąć
się w ten klimat i przedyskutować z nimi nietypową zachciankę Kakashiego, ale
uznałam, że na głowie mam dużo poważniejszy problem.
Japoński
z panną Cherron przebiegł zwyczajowym nurtem. Nauczycielka po piętnastu
minutach francuskiej paplaniny stwierdziła, że jest niezbędna w naszym szkolnym
„księgozbiorze”. Zapowiedziała też swój powrót, który miał nastąpić instant, cokolwiek to oznaczało.
Narodowość męża tej kobiety miała na nią okropny wpływ.
- To nie w jego stylu – Chouji wepchnął do ust
parę orzeszków arachidowych. Kiba, Naruto, Ino i Temari zjednoczyli moc swoich
domysłów, gromadząc się przy mojej ławie. Byliśmy na swój sposób filmową paczką
przyjaciół – tylko odmienność naszych charakterów mąciła widzowi w głowie.
- Mógłby nas chociaż uprzedzić – jęknęła
Temari, a zaraz potem jej wzrok padł na przekąskę towarzysza. – Mogę? –
zapytała matowym głosem.
Chouji
podsunął jej paczuszkę bez słowa. Z tego wszystkiego sama skusiłam się na
poczęstunek. Oni wszyscy spochmurnieli przez niesprawiedliwość Kakashiego, a ja
myślałam tylko o ilości minut, które dzielą mnie od końca dzisiejszych zajęć. Czułam,
że mam naburmuszoną minę. Przyczyna była prosta. Żołądek w gardle zaczął z
wolna drażnić mnie swoim niewłaściwym położeniem. Poza tym uparciuch kurczył
się na samą myśl o najbliższych godzinach.
Naruto
zaczął rzucać teoriami, a ja ukradkiem zerknęłam przed siebie.
Sasuke
Uchiha skrobał coś w swoim notatniku. Cichy, samotny… odtrącony. Podświadomość
zaproponowała mi jakąś interwencje, ale uznałam, że byłoby to niewłaściwe i
tylko ośmieszyłabym się na oczach klasy. Aktualnie lista gaf na dzień
dzisiejszy była już wypełniona. Bardziej zastanawiało mnie, czy pojawi się w
umówionym miejscu. Czy dotrzyma słowa. Mogłoby się wydawać, że ufanie łobuzowi
to jak niezbita wiara mojej siostry w duszyczki ugrzęźnięte w pluszakach, a
jednak czułam przedziwną pewność, że tym razem się nie zawiodę.
- Zostały trzy miesiące. To nie fair – Kiba
odchylił się na krześle, przyjmując szarmancką pozycję.
- Ale wy wydziwiacie! – odezwała się Ino. –
Halo! Najprzystojniejszy mężczyzna stąpający po naszej planecie właśnie został
klasowym opiekunem. Wyobrażacie sobie wycieczkę z kimś takim? Nie będzie trzeba
zamartwiać się o rygor.
- Wycieczka… - Zamrugałam oczyma w nagłym
olśnieniu. Grupa wzięła ze mnie przykład.
- Faktycznie – Naruto skrzyżował ręce na
potylicy i zamyślił się. – Najwyższy czas, żeby zastanowić się nad tegorocznym
celem. Dokąd się wybieramy?
- Pięć propozycji i głosowanie. Zadziałajmy
standardowo – powiedziała Temari.
Parsknęłam
śmiechem, spoglądając na Ino. Temat Calvina Shepherda właśnie zniknął, a moja
przyjaciółka najwyraźniej liczyła, że wszyscy uczniowie będą się tym w
nieskończoność zachwycać. Co jak co, ale względów męskiej części klasy to
profesorek akurat nie zyskał. Poza tym Temari i ja poniekąd należeliśmy do tego
zgrupowania. Perspektywa romansu z o dwakroć starszym facetem przyprawiała mnie
o ból głowy i wizje samych nieprzyjemności. Ino z kolei uważała, że zakazana miłość to gwarancja
ekscytującego związku z pasją.
- Może Tokio? – rzuciłam.
Skitowano
mnie machnięciami, które notorycznie stosuje się wobec natrętnych owadów.
- Byłem tam setki razy – ziewnąwszy, Chouji
omal nie zakrztusił się orzeszkiem.
- Ja też – zgodził się Uzumaki.
- I ja – przyklasnął Kiba.
Ino
z gracją zarzuciła blond grzywą.
- Moja matka jest tam przynajmniej raz na dwa
tygodnie i zabiera mnie na całodniowe zakupy.
A
Temari zupełnie odwiodła mnie od tego pomysłu.
- To niemal osiemset metrów od Izumo, Sakura.
Wiem, że marzy ci się odwiedzenie stolicy, ale Tsunade nigdy się na to nie
zgodzi. Może Kyoto? Jest bliziutko.
- Byłam tam.
- Jak wszyscy – Naruto poderwał się na nogi,
rozglądając po kątach pomieszczenia. Dwudziestoosobowa klasa scaliła się do
swoich gron. Sądząc po słowach, które mimowolnie wyłapywałam z hałasu, większość
przedyskutowywała kwestie zastąpienia Kakashiego profesorem Shepherdem.
Uzumaki
zjawił się przy tablicy i nabazgrolił kredą nagłówek dotyczący tegorocznej
wyprawy, wzbudzając tym zainteresowanie reszty.
Co
robiła Sakura?
W
ogóle nie przejmowała się ilością świątyń w Kyoto i braku atrakcji
turystycznych w pobliskich miasteczkach. Nie roztrząsała opłacalności
zwiedzenia dzielnicy gejsz, bądź zwyczajnej kąpieli w morzu Japońskim. Wciąż
myślała o nim, odczuwając strach po
każdym uświadomieniu sobie prawdy.
Długi
czas przyglądałam się jak raz za razem odrywa się do skrobania i osądza w
podświadomości propozycje uczniów. Łatwo można było odczytać metodę, którą
stosował. Zawsze stroszył brwi w charakterystyczny sposób, gdy coś nie
dopasowało się do jego gustów. Na podobną reakcje natknęłam się przy moich
przejawach zaciętości, kiedy to zastąpiłam mu drogę obok boiska.
Podskoczyłam
w miejscu, słysząc znajomy sygnał. Lekcje dobiegły końca.
Klasa
zaczęła zbierać manatki i pędzić w pośpiechu na perony. Panna Cherron
standardowo wróciła do klasy zziajana i zaskoczona szybkością przemijającego
czasu. Napięcie się wzmogło, kiedy Ino stanęła przed moją ławką.
- Co ty wyprawiasz, słońce? Halo! Koniec lekcji,
pakuj się!
- M-mam coś do załatwienia – Zabrzmiałam
pewnie, pomijając pierwsze zająknięcie.
- Niby co?
- Sprawa referatu. Potrzebuję czegoś od panny
Cherron.
- Znowu? – Yamanaka ustosunkowała się do tego
tradycyjnym parsknięciem. Patrzyłam jak Sasuke zadziwiająco prędko zasuwa zamek
błyskawiczny i szykuje się do opuszczenia sali lekcyjnej.
To
wszczęło we mnie coś na podobieństwo alarmu.
- Idź już. Wpadnę do ciebie jak to załatwię.
- Walczysz o zmianę tematu? – zapytała.
Potaknęłam,
z ledwością tłumiąc jęk. Mój kompan właśnie przekroczył próg i zniknął mi
sprzed oczu. Podniosłam się, zbyt gwałtownie by mogło to umknąć przyjaciółce.
- Co z tobą? – Na jej twarzy wyrysowała się
podejrzliwość. – Jesteś spięta, znów. To dość nietypowe w twoim przypadku.
Odszedł?
- Sakura, do diabła!
- Ino, po prostu stresuję się tym dodatkowym
referatem i…
- Co tam widzisz? – Przeraziłam się
doszczętnie, gdy Ino powędrowała za moim spojrzeniem. Niech to szlag!
Zdecydowanie zbyt natarczywie przyglądałam się procesowi opuszczania klasy w
wykonaniu łobuza.
Szarpnęłam
za jej mundurek.
- Nic, tylko…
I
nagle wtrącił się trzeci głos:
- Idziesz ze mną do kawiarni?
Tym
sposobem ujrzałam obliczę swojego wybawiciela. Temari pojawiła się u boku Ino,
znużona i beznamiętna, ciągnąć dziewczynę z drugiej strony. Gdy skrzyżowałam z
nią spojrzenia, dostrzegłam niewidoczny dotąd blask w oczach przyjaciółki.
- Jestem głodna – dodała, patrząc wymownie na
Yamanakę. – Zostaw Sakurę, bo Cherron zdąży wyparować, jak to ma z zwyczaju. Wtedy
już jej nie odnajdzie.
Tem, kocham cię! Jestem
twoją dożywotnią dłużniczką! Podczas gdy ja recytowałam
mantry i dziękowałam przyjaciółce dyskretnymi uśmiechami, ona właśnie ciągnęła
Ino ku wyjściu. Śledziłam ich sylwetki, póki nie zniknęły za drzwiami.
Dokładnie tak, jak zrobił to uprzednio Sasuke Uchiha.
A
no właśnie!
Perfidnie
odgoniłam Ino, a zaplanowane spotkanie najwidoczniej nie dojdzie do żadnych
skutków. Wsuwałam książki do torby niczym markotna starowinka. Może nie
uleciała ze mnie młodość, ale już na pewno pozbyłam się wcześniejszego zapału.
Nieustępliwy do tej pory żołądek, wreszcie zaczął lokować się w pierwotnym
miejscu. Wprost czułam jak spełza w dół, rozluźniając się.
- Do widzenia – rzuciłam do pseudo-francuski.
Poza
mną w pomieszczeniu został już tylko Lee, który regularnie wdawał się z nią w
pogawędki.
Zaczynałam
się odprężać. To naturalne, że czułam się oszukana i zawiedziona, ale właśnie
ominęłam godzinkę bezskutecznych prób na rozwinięcie jakiegoś tematu. Zresztą
byłam pewna, że dziewięćdziesiąt procent dialogu jaki wywiązałby się w
bibliotece składałby się z moich wypowiedzi. Zdecydowałam, że puszczę się pędem
za przyjaciółkami. Naprawdę. To rozwiązanie wydawało mi się sensowne, a czas
trwania konsultacji z panną Cherron usprawiedliwiłabym jakimś nagłym zajściem. Moje
umiejętności pozwolą mi wymyślić jego przebieg w drodze.
Nagle,
kiedy zbierałam się do przyśpieszonego połykania metrów, pewna osoba zbiła mnie
z pantałyku – swoją obecnością, rzecz jasna.
- Nareszcie – usłyszałam.
Sasuke
Uchiha wspierał się na ścianie korytarza z przymkniętymi powiekami. Po moim
pojawieniu zostałam uraczona krótkim spojrzeniem, a niedługo potem chłopak
odwrócił się do mnie profilem i uciekł narzędziem hipnozy.
Psiakrew!
Właśnie zaliczyłam powtórkę z poranka. Zakasłałam przez wpływ żołądka, który
wznowił swoją buntowniczą działalność. W tym przypadku powstrzymywanie się od
okrzyków nie wchodziło w rachubę. Byłam zbyt skołowana i przerażona, żeby
myśleć trzeźwo.
- Sasuke Uchiha!
- We własnej osobie – warknął.
On
czekał. Na mnie. C z e k a ł. Wprawdzie wyraz jego twarzy nie sugerował niczego
dobrego, a brakiem zapału mógł dorównać mojej awarii sprzed chwili. Wtedy byłam
nieodparcie pewna, że mnie porzucono. Ten gwałtowny obrót wydarzeń sprawił, że
od upośledzenia psychicznego dzielił mnie krok.
Patrzyłam
jak odtrąca kosmyk z czoła i obiera kurs na bibliotekę. Na „chodź za mną”, bądź
„idziemy” nie miałam co liczyć. Zaczęłam dreptać za nim - odrobinę nieumiejętnie,
jakbym wykonywała tę czynność po kilkumiesięcznej przerwie. W rzeczywistości
cała ta niedyspozycja wiązała się z szokiem. Właśnie zapomniałam wszystkich
awaryjnych tematów, którymi miałam do niego zagaić w razie niezręczniej ciszy.
Ten moment właśnie nastąpił, a stres wymiótł wszystko z pamięci. Poza tym
milczenie zdawało doskwierać tylko jednej stronie.
- Umm… - Podczas wspinaczki po stopniach
wylazł ze mnie jakiś bełkot. – Sasuke?
Uch,
no jasne. Odpowiedzi nawet nie oczekiwałam.
Po
dobrnięciu na drugie piętro budynku, korytarz przywiódł nas do rozwidlenia.
Pokonaliśmy zakręt w lewo, a przy wymijaniu toalet postanowiłam, że muszę
dowlec swoją wypowiedź do końca.
- Przygotowałeś jakieś materiały?
- O miłości? – prychnął.
- No coś ty. Najlepiej napiszmy o koniach, są
mniej skomplikowane – Planowałam nadać temu wydźwięk ironiczny, ale po części
przyczyną tej propozycji był wczorajszy program w telewizji. Pamiętałam, że
wierzchowce zdołały pochłonąć moją matkę. Wspólnie podziwiałyśmy ich galopy i
stępy.
Nagle
zauważyłam drgania ramion u mojego kompana. Nieprzekonana teorią, że mógłby
chichotać przyśpieszyłam, żeby zrównać z nim kroku.
- Czy ty… - zaczęłam, ale on bezczelnie
odwrócił się w przeciwnym kierunku. Akurat w polu jego widoczności znalazła się
nabazgrolona flamastrem informacja o awarii toalety dla personelu. – Nieważne –
mruknęłam. – Rozumiem, że nic nie przygotowałeś.
- Nie.
- Myślałeś chociaż nad charakterem naszej
pracy?
- Nie – burknął i za drugim razem odnalazłam w
tym nutę oburzenia.
Dobra,
w sprawie referatu ewidentnie się narzucałam, jednakże sytuacja wymagała odrobiny
kultury. Mógłby chociaż udawać, że mu
nie przeszkadzam, a nie – wprost przeciwnie – dawać mi to do zrozumienia.
Po
pięciu minutach trasa dobiegła końca. Wspólnie przekroczyliśmy progi
biblioteki, a tamtejsza opiekunka poleciła nam wybrać miejsce w czytelni.
Brzoskwiniowy kolor ścian, na których w nierównych odstępach wymalowano bordową
farbą cytaty myślicieli, nadawał miejscu odpowiedni klimat. Po zapoznaniu się z
paroma aforyzmami wrażenie było takie, jakby czerpano z nich wenę. Ławy
ustawiono w dwóch nieskładnych szeregach, a kilka ich krzeseł wymagało wymiany.
Klapnęłam na pierwsze, jakie rzuciło mi się w oczy, a mój wzrok spoczął na
towarzyszu.
Sasuke
Uchiha niedbale cisnął torbą na krzesło i zajął miejsce naprzeciw mnie.
Generalnie
atmosfera od początku nie należała do najprzyjemniejszych. Ilekroć rozrywałam
ciszę, zawsze brakowało mi odzewu ze strony „rozmówcy”. Teraz mogłabym posłużyć
się porównaniami panny Cherron i utożsamić swój umysł z bezkresną pustynią, na
której obecnością zaszczyciły mnie wyłącznie dęcia wiatru. W czytelni byliśmy
tylko my. Drzwi zostawiłam uchylone na wypadek, gdyby miało dojść do
rękoczynów. Poza tym opiekunka regularnie zaglądała do środka. Nie umknęło mi jej
zdziwienie widokiem Sasuke Uchihy w towarzystwie… człowieka.
Gmerając
w torbie, udawałam, że jestem doskonale świadoma swoich czynów. Nie zabrałam ze
sobą nic. Materiałów także mi brakowało. Drugi kawałek drużyny uciekał od
współpracy, a mój żołądek kurczył się za każdym razem, gdy natykałam się na
oczy, które równie dobrze mogłyby pełnić rolę medalionów do hipnozy.
- Sasuke? – Postanowiłam iść na łatwiznę.
- Co?
- Może moglibyśmy napisać ten referat z dwóch
perspektyw.
- Co przez to rozumiesz? – Wyglądał na
zaintrygowanego. Jego łagodny wyraz twarzy podziałał na mnie jak dawka wigoru.
- Miłość to sprawa między kobietą, a
mężczyzną. Mówi się, że wiele nas różni. Spojrzenie na to uczucie zapewne też.
Zresztą… spójrz na siebie i na mnie – mówiłam to, wiedząc, że nabieram
rumieńców na policzkach. – Jesteśmy inni, prawda? Poczekaj chwilkę.
Uciekłam
przed czarującymi medalionami i wyciągnąwszy z torby czystą kartkę papieru,
przysunęłam ją bliżej chłopaka.
- Napisz, czym dla ciebie jest miłość. Ja
zrobię to samo. Za kilka tygodni znowu się spotkamy, przedyskutujemy wszystko i
skorygujemy błędy. Potem złączymy to w całość i wręczymy nauczycielce.
I
doświadczę świętego spokoju, dorzuciłam w myślach.
Sasuke
Uchiha wytyczał palcem wskazującym szlak na swojej kartce. Przyglądałam się tym
manewrom, póki nie dotarło do mnie, że sama jestem obserwowana.
- A więc chcesz przedstawić Cherron różnice
między miłością z perspektywy kobiety i mężczyzny – Bardziej stwierdził, niż
zapytał.
Od
razu skinęłam głową.
- To nie wypali.
- Dlaczego? – zaskoczył mnie.
- Wiadomo, że kobieta, która nigdy nie miała
styczności z miłością będzie spoglądać na to inaczej, niż kobieta, która się
zakochała i przeżyła zawód. To samo tyczy się mężczyzn.
- Ponoć nigdy nie byłeś zakochany – palnęłam
bez namysłu wspominając dociekliwe pytania panny Cherron. Nie otrzymując
odpowiedzi, kontynuowałam: - Ze mną jest tak samo, więc referat wcale nie
będzie wielkim nonsensem. To opinia dwóch osób, które nigdy nie doświadczyły
miłości. Tak będzie sprawiedliwie.
Cholera!
Potrafiłam prawić w nieskończoność o toku myślenia, którym się posługuję, tak
długo, dopóki jego tęczówki błądziły po otoczeniu. Kiedy przemieszczał je w niewłaściwą
stronę i zaczynał mnie świdrować, język znikał gdzieś w odmętach mojej jamy
ustnej.
- Niech będzie – Jego głos był szorstki, a
oczy nie przestawały krępować. Na chwileczkę twardo postanowiłam, że zniosę ich
ciężar, przez co oboje ślepo się w siebie wgapialiśmy.
Kontakt
przerwał on, chrząkając.
- Gdzie będziesz wieczorem?
Właśnie
zamierzałam wynurzyć z torby butelkę wody niegazowej i wziąć jej łyk. Jakie
szczęście, że nie zdążyłam tego zrobić! Ten typ troszeczkę by zmókł, a wiadomo,
że to narażało go na atak choróbska, a mnie gwarantowało napad furii ze strony
łobuza. Biedna, niczemu winna opiekunka biblioteki zmuszona byłaby
interweniować.
Sasuke
Uchiha zwinął kartkę w niedbały rulonik i znów mi się przyjrzał.
- Na boisku? – zapytał tym samym tonem. To
sprostowanie zawdzięczałam swojemu pytającemu spojrzeniu.
- Jasne! Jasne, dzisiaj będę na boisku! –
odrzekłam przesadnie głośno i wesoło.
- Przyniosę ci to.
- Co? – zgłupiałam.
Chłopak
zademonstrował złożoną kartkę.
- To.
- Nie rozumiem…
- Przed chwilą mówiłaś, żebym napisał co sądzę
o miłości, a teraz jesteś zagubiona? – Ino parskała, Sasuke Uchiha prychał. Do
pierwszego zdołałam przywyknąć, ale męska wersja była dla mnie nowością. –
Skoro będziesz dzisiaj tam gdzie zwykle, przyniosę ci moją pracę.
- Chwila! Moment! – Podniosłam się z miejsca.
Trudno. Ładunek emocji mnie do tego zmusił. – Zamierzasz skończyć to jeszcze
dzisiaj? – On potaknął, a ja rozdziawiłam buzię. - Kpisz sobie ze mnie?
Myślałam, że potrzebne ci co najmniej dwa tygodnie czasu. Bez zaliczenia tego
referatu oboje nie zdamy japońskiego!
- Godzina? – Z przerażeniem uzmysłowiłam
sobie, że łobuz wziął ze mnie przykład, powstając.
Zamrugałam
nierozumnie oczami.
- O której będziesz na boisku?
- Sasuke!
- Co?
- Masz się do tego przyłożyć! Nie możesz
lekceważyć… - Resztę wywodów zostawiłam dla siebie, ponieważ chłopak dosłownie
zmaterializował się naprzeciw mnie, piorunując wzrokiem. Hipnotyzujące
medaliony zmieniły swoje właściwości. Czułam, że niebawem pociągną mnie do
grobu.
- Napiszę to – powiedział warkliwie.
Żołądek
zrobił fikołka, a im dłużej oczy Sasuke Uchihy były we mnie utkwione, tym
odważniejsze akrobacje wykonywał.
- Podaj godzinę – Zbliżył się o krok. Jego
oddech smagał moje czoło.
- Dziewiętnasta. Będzie ze mną Naruto.
- Dobra – odmruknął i rozpłynął się z pola
mojej widoczności. Odprowadziłam go wzrokiem do samiusieńkich drzwi,
zastanawiając się czy bardziej zaskoczyła mnie jego dzisiejsza „rozmowność”,
czy czas trwania naszej narady. Sasuke Uchi… Nie! Nie Sasuke Uchiha. Po prostu S a s u k e. Czułam się zobligowana pozbyć
tego formalnego zwrotu, wszak znałam go już dostatecznie. Nie był dla mnie
postacią z plotek i źródłem szerzącego się strachu. Był Sasuke, który de facto okazał
się dzisiaj wyjątkowo sympatyczny. Przynajmniej nie wylądowałam na żadnym z
oszklonych regałów, a stały tutaj dwa, po przeciwległych stronach czytelni.
Jak
wiadomo, musiałam pochlubić się tym odkryciem.
- Sasuke! – Mój głos zatrzymał go u progu. -
Do zobaczenia o dziewiętnastej.
Nie
wymawiając choćby pożegnalnego półsłówka, błyskawicznie zostawił mnie samą.
Mimochodem
dobiegło mnie maszynowe „Do widzenia” opiekunki. Odpowiedzią ją nie
zaszczycono. Pomyślałam, że mogłaby włączyć się do klubu porzuconych i
zignorowanych. Byłam tam przewodniczącą.
Sakura,
gratulacje! Taka ciemięga jak ty właśnie odfajkowała najbardziej stresujący etap
we własnym spisie. Wena sprzyjała temu chłopakowi, co wcale mnie nie
przygnębiało, ba! Czułam się fenomenalnie, bo wreszcie nie będę musiała
znajdywać w sobie jakiś zagubionych dawek brawury.
Stałam
pośrodku czytelni i nie mogłam powstrzymać się od westchnienia ulgi.
Kiedy
tylko Sasuke dostarczy mi swoją część referatu, skoncentruję się na swojej
połówce, a wręczeniem rezultatów pannie Cherron będę mogła zająć się
osobiście.
Godzinę przed amatorskim treningiem
Naruto zadzwoniłam do Temari z raportem. Byłam baletnicą po decydującym
występie, który wyznaczył nową ścieżkę w mojej karierze. W takich chwilach
człowiek potrzebuje wyrzucić z siebie obrane w słowa uczucie ulgi.
- Perspektywa mężczyzny i kobiety? Żadnych
rękoczynów? – Natężenie dźwięku wydobywające się z telefonu komórkowego zmusiło
mnie do ewakuacji na piętro. Wolałam oszczędzić rodzinie wrażeń z dziesięciu
minut, w których moje życie wisiało na włosku. – Uchiha zmiękł, czy co?
- Chyba po prostu woli unikać miejsc
publicznych – stwierdziłam, owijając się pledem. Otworzyłam laptop i wzięłam
łyk gorącego kakao – przed spotkaniem z Uzumakim postanowiłam też odświeżyć
swoją wiedzę w kwestiach spalonych i rzutów rożnych.
- Naprawdę zamierza ci dzisiaj to przynieść?
- Tak powiedział.
- Nie spłoszy Naruto? Gdy ten zobaczy Uchihę,
możesz stracić trenera – powiedziała z wyraźnym, ironicznym akcentem, padającym
na ostatnie słowo. – Wzięłabym cię pod swoje skrzydła, ale znasz zasady.
Przełknęłam gorący napój, myśląc nad
zawartym paktem. Do wydarzenia doszło w
dzień, kiedy to obie zmotywowałyśmy się banerem widniejącym nad wejściem do
ulubieńca wśród centr handlowych dla Ino. Reklama nadchodzących rekrutacji
damskich rozgrywek poderwała w ruch osadzone głęboko wspomnienia o ojcu. To
była moja szansa. Mogłabym częściowo spełnić marzenie taty o synu, który całym
sercem oddając się futbolowi, zdobywa same trofea i nie spoczywa na laurach.
Temari robiła to z własnych pobudek, a konkretniej; piłkarskich zapędów.
Dziewczyna była typem sportowca o ognistym charakterze. Wiedziałam, że
ryzykuję, pisząc się na konkurencję z osobą jej pokroju.
Ale tata będzie dumny.
Ucieszy się, widząc mnie na boisku.
Zziajaną, przesiąkniętą determinacją, a co najważniejsze miłością do
uprawianego sportu.
- Nie przegram z tobą – syknęłam prowokująco
do słuchawki.
Nie musiałam patrzeć, żeby wiedzieć o
demonicznym uśmieszku Temari.
- Z
Naruto daleko nie zajdziesz. Wynajmij sobie kogoś porządnego i… przyzwoitego.
Wiesz, że podkochuje się w tobie od dzieciństwa.
Może tak. Niemnie to oceniać. To Ino
Yamanaka była ekspertem w dziedzinie znawstwa i rozgryzania symptomów
zakochanych. W szeregu przypadków podszeptywała mi o wyraźnych sygnałach Uzumakiego,
ale to wcale nie wiązało się z odrzuceniem moich „siostrzanych” uczuć.
- Wolę Naruto, niż ścianę – odburknęłam.
- A no tak. Ino wspominała o twojej
znajomości.
- Wczoraj trochę ją zaniedbałam.
- Serio? – Temari jęknęła przesadnie głośno. I
sztucznie. Słuchanie jak wypruwam sobie żyły w walce z uparcie nieruchomą
ścianą sprawiało jej frajdę. Ponadto była to swego rodzaju gwarancja wyższości
nad moimi umiejętnościami.
- Jeszcze się zdziwisz, Tem. Możesz kpić sobie
z moich metod, ale rezultaty powalą cię na kolana.
- Grunt to pewność siebie – prychnęła. –
Sakura. Wracając do tematu Uchihy. Mogłabyś przekazać mu ode mnie wiadomość?
- Hę?
Komunikat adresowany do Sasuke – cóż
za niecodzienność! Zakrztusiłam się kakałem, słysząc to.
- Po co? – W dodatku miałam głosik zazdrosnej
kochanki. Odchrząknąwszy parokrotnie, spróbowałam odegnać nagłą chrypkę.
- Chciałaś ograniczyć wymianę zdań do minimum,
co? – spytała prostolinijnie.
- On nie jest typem osoby, do której można
zagajać o błahostkach.
- Dlatego go ostrzeż.
- Ostrzeż? – To przekroczyło wszelkie pojęcia.
Miałam właśnie dopić resztki napoju, ale moja dłoń zastygła w połowie drogi. –
Przed czym, u licha, mam go ostrzegać?
- Przede mną – W słuchawce rozległ się warkot.
- Temari…
- Wiem, że starasz się oszczędzić mnie i Ino
zmartwień. Rozumiem też przyczyny, z których nie mieszasz jej do sytuacji z
Uchihą. Jednak ukrywanie zdarzeń ma swoje granice, Sakura. Powiesz mi wreszcie
skąd u ciebie ta nagła przychylność względem bandanek i szali, czy będę musiała
zgadywać.
Jasna cholera! Milczałam, ale oddech
zdradził rozrastające się we mnie napięcie. Temari zaczęła pogwizdywać.
- A więc zabawimy się w zgadywanki? Mnie
pasuję! Mogę zacząć? Nie uwierzysz, ale mam już jeden domysł w głowie.
Ugięłam się pod ciężarem jej słów i
zaczęłam mówić:
- Skoro Ino lubi paplać, powiedziała ci z
pewnością o moim prześladowczym hobby.
- Podduszał cię? – A jednak! Temari do samego
końca żywiła nadzieje na to, że dziwnym trafem zmieniłam odzieżowe upodobania.
Choć jej domniemanie harmonizowało się z prawdziwymi zdarzeniami, teraz
brzmiała na zaskoczoną. – Ten cholerny…!
- Tak, jest draniem. Obojętnym kretynem i
egoistą! Ino mnie ostrzegała, a ja jej nie usłuchałam. Niemniej mam to już za
sobą. Dzisiaj oficjalnie kończy się mój zatarg z Sasuke Uchihą.
I z niewytłumaczalnych powodów nie
czułam się najlepiej.
Po moim cichym wyznaniu zawisła nad
nami cisza. Słyszałam jakieś pomrukiwania, charakterystyczne dla rozgniewanej
Temari, a jednak wolałam cierpliwie przeczekać jej napad złości.
- Jak do tego doszło? – zapytała głosem, który
przywodził mi na myśl oziębłość Sasuke.
- Rąbnęłam go kamieniem.
- Że co proszę?
- Ignorował mnie… Zrozumiałabyś, gdyby to na
ciebie spadła rola uganiania się za fachowym ignorantem! To go poniekąd
usprawiedliwia – dodałam szeptem.
- Na Boga! Tylko ty mogłaś odważyć się uderzyć
klasowego opryszka! – Po plaśnięciu wywnioskowałam, że przyjaciółka ciężko
znosiła moje przeżycia. Czoło stało się ofiarą. – Jasne, żadna z nas nie miała
z nim styczności w czasach gimnazjum, oprócz Ino. Och, nie wierzę, że to mówię,
ale faktycznie mogłaś wziąć sobie do serca jej ostrzeżenia. Zwłaszcza, że znasz
plotki.
Skinęłam ponuro głową, a niedługo
potem dotarło do mnie, że Termai nie jest w stanie tego dostrzec.
- Ponoć ją uderzył…
- Ta. Nie dopytywałam się o tą sprawę, czy
coś. Powinnyśmy?
- Nie wiem. Ino to… stuprocentowa kobieta.
Jeżeli ta plotka jest prawdziwa, na pewno ciężko zniosła cios od… mężczyzny. A
przecież to nie przystoi.
- Oczywiście, że nie! – Łomot sprawił, że
wyobraziłam sobie jak Temari katuje biurko. – Może pójdę dzisiaj z tobą?
- Naruto ze mną będzie – westchnęłam.
- Naruto akurat nie jest stuprocentowym
mężczyzną.
- Ale swoją dumę ma! Poza tym, Temari! Nie
jestem ciemięgą, a jeżeli Sasuke Uchiha postanowi mnie grzmotnąć, oddźwięczę
się tym samym. Ponadto dostanie gratisowy bonus. Wiesz, że kopniak w krocze z
reguły wszystko załatwia, prawda?
Chyba udało mi się ją rozbawić. Głos
Temari brzmiał jak przy uśmiechu.
- Postaraj się tylko powściągnąć przed jakimiś
ciosami z kamieni. Zakładam, że to go zezłości.
- Pewnie! – Teraz to ja zachichotałam.
- A pomysł z kroczem wcale nie jest kiepski.
Zapamiętaj sobie, że to słaby punkt mężczyzn.
- Moje nogi będę w gotowości.
- Miłego treningu z Naruto. Bądź ostrożna… –
rzuciła tuż przed sygnałem porzuconej rozmowy.
Naruto… Ach, biedaczysko dozna
poważnego uszczerbku na psychice, kiedy odczuje na własnej skórze mroczność
mojej miejscówki. Mało kto ośmielał zapuszczać się w rejony zdezolowanej
hurtowni, a jedynym powodem były niegdyś siane legendy. Ponoć wieki temu doszło
tam do niewyjaśnionego morderstwa, którego ofiarami były dwie nastolatki. Ciał
nigdy nie odnaleziono. Przez to ucierpiała teraźniejsza odwaga na składanie
wizyt tej dzielnicy. Z początku zakładałam, że uda mi się przemaglować Tsunade
i zdobyć klucz do bram szkolnego boiska. A jednak jej dzisiejsza aura
kategorycznie odtrącała mnie od inicjatywy.
Trudno. W trakcie uzgadniania miejsca
spotkania Naruto stłumił protesty na rzecz męskiego ego. Przekonamy się, czy
tego pożałuje.
Na wyznaczonym miejscu pojawiłam się
zawczasu. Zrozumiałam wnet, że nadejście Sasuke i Naruto o jednakowym czasie
będzie dla mnie niepraktycznie. Uzumaki
był zmodyfikowaną Ino, tyle że na model męski. Jego jadaczka kłapała
zdecydowanie za dużo, a to groziło straszliwymi skutkami. Ino mogłaby mylnie
rozeznać się w przyczynach utajania znajomości z Sasuke. Dopiero teraz, gdy
stałam przy rozklekotanej ławie dla kibicujących, pojęłam w co wlazłam.
To wszystko przez czytelnię! Moje
uczucia były wówczas zbyt skołowane, żeby trzeźwo rozstrzygać „za” i „przeciw”.
Myślałam tylko o tym, że jeszcze dzisiaj zdobędę okazję na spotkanie się z nim.
Rany, te myśli były zatrważające.
Wgapiałam się w trakt. Słońce jeszcze
zachodziło, przez co zwieńczenie uliczki nie niknęło w mroku, lecz ciągnęło się
bezkreśnie. Okolicę zasnuł cudowny, oranżowy odcień, a wtedy pomyślałam, że po
raz pierwszy spotkam się z Sasuke o innej porze, niż ta zwyczajowa. Dzisiaj
żaden zasięg łuny światła nie ograniczy moich dostępów do jego twarzy. Ukaże mi
się w całości. Sroga i oziębła.
Ubrałam się w nazbyt długawą, męską
koszulkę, której tył zajmował numer i nazwisko nieznanego mi zawodnika. W
związku z dolną częścią odzienia wybór padł na szorty uszyte z myślą o
sportowcach. Nie wiedziałam jak fachowo nazywał się materiał, lecz jego
miękkość pozwalała mi zająć czymś ręce. Ugniatałam kawałek czarnych spodenek,
próbując przyswoić istotę własnego rozumowania. Niedługo rozpocznę bardziej
wyrafinowany trening, a doza ekscytacji, którą odczuwałam, wiązała się tylko z
przybyciem Sasuke.
I oto pojawił się.
Chłopak naznaczony mrocznym piętnem.
Lustrowałam proces, w którym
nieubłagalnie się do mnie zbliżał. Twarz miał napiętą, wyglądał na
rozgniewanego. Obie jego dłonie były zajęte drobiazgami. Między palcami lewej
ugrzązł papieros, zaś w prawej trzymał przeznaczony dla mnie rulonik. Sposób
poruszania się był w stanie konkurować z niejednym modelem. A skórzana kurtka?
Na miłość boską, ona już dogłębnie czyniła z niego rzadki okaz na wybiegu.
Znów zaświtały mi w głowie chroniczne
dylematy.
Dlaczego skusiła go samotność?
- Cześć – przywitałam go lekkim uśmiechem.
Chłopak był już stosunkowo blisko, a kiedy odpowiedział kiwnięciem, stał już
trzy stopy przede mną.
- Trzymaj – powiedział, wręczając mi
podarunek. Zauważyłam, że pieczołowicie zadbał o swoją pracę, ubogacając ją
recepturką. – Objętościowo powinno wystarczyć.
Zauważyłam też, że jak na typa, który
lubował się w trzymaniu innych na dystans, zapewniał mi kłopotliwe doznania
spowodowane jego bliskością. Nawet teraz, gdy przekazywał rulonik, krok wprzód,
który wykonał zawrócił mi głowie. Przez zachodzące słońce jego oczy zdawały się
błyszczeć.
- Szybko ci poszło – rzekłam, nie chcąc, żeby
rozmowa utknęła w martwym punkcie. Przyglądałam się karteczce jak cennemu
znalezisku, aż wreszcie odważyłam się musnąć zabezpieczającą całość recepturkę.
W ostatniej chwili wątpliwości zmusiły mnie do kontrolnego łypnięcia na
rozmówcę. – Mogę…?
A potem przebiegł mnie dreszcz, gdy
poczułam jak ściska moją dłoń. Sasuke odtrącił ją nad wyraz delikatnie.
- Zrobisz to w domu.
- A-ale jeżeli coś nie będzie się zgadzało?
- Powiesz mi to – Urzekał mnie każdy kontakt
wzrokowy. Przy następnym konieczna była ucieczka. Wybór padł na
niezobowiązujące do niczego czubki naszych butów. Przy okazji dowiedziałam się,
że Sasuke gustuje w trzewikach.
- Sasuke? – Zgromadziłam w sobie odwagę
supermana. – Może… wymieńmy się numerami? Tak będzie najprościej.
Odpowiedź przyszła natychmiast.
Bezuczuciowa i stanowcza.
- Nie ma takiej potrzeby.
- Dlaczego? Jeśli po przeczytaniu będę miała
jakieś wątpliwości, lub coś nie będzie dla mnie jasne…
- To ma być jasne dla Cherron, nie dla ciebie.
- A jeżeli uznam, że coś wymaga poprawki? –
naciskałam. Wrodzona zaciętość sprawiła, że jego oczy przestały mi nagle
zawadzać.
- Od uznawania tego jest Cherron.
- Ale…
- Pójdę już – wszedł mi w słowo i natychmiast
odwrócił się na pięcie.
Rozejrzałam się po okolicy dla
pewności, czy aby Naruto nie czai się za którąś z miejskich latarni. Dzielnica
sprawiała wrażenie wyludnionej. Nawet po widocznemu na horyzoncie parku nie
przeprawiał się żaden przechodzień. Ponieważ miałam jeszcze czas, serce podjęło
decyzję bez konsultanci z rozsądkiem.
I nim się spostrzegłam, uwięziłam w
piąstce skurzany kawałek materiału.
- Hej – wykrztusiłam chrapliwie.
Nad ramieniem chłopaka zgromiły mnie
jego smoliste oczy. Z tym wyrazem twarzy zdążyłam się zaznajomić. Był
ostrzeżeniem. Jeśli lada moment nie odstąpię na bezpieczną odległość, będę
zmuszona zawiązać bandankę gdzieś wyżej i wcielić się w rolę pirata.
- Co robisz? – rozbrzmiały chłodne słowa.
- Proszę o audiencję – powiedziałam, formując
usta w krzywy uśmieszek. – Znowu.
- Czego chcesz?
- Mam pytanie.
Sasuke szarpnięciem pozbył się mojej
pięści. Czułam płonący ból na kłykciach, lecz podświadomość nie odebrała jego
dotyku jak brutalnej napaści. Zaczęłam cofać się w tył, obserwując chłopaka,
który zmierza w moją stronę niczym przyczajony drapieżnik. Kiedy drogę
zastąpiło mi zdezolowane siedzisko dla kibiców, wskoczyłam na nie tyłem, ani
myśląc o spuszczeniu wzroku z zagrożenia.
- Wiesz co sądzę o twoich pytaniach? – odezwał
się zgryźliwie.
Oj, domyślałam się. Na pewno wyniknie
z tego wiązanka przytyków i wulgaryzmów. Nerwowo wierciłam się na ławie,
dostrzegając fakt, że po tej wspinaczce dorównywałam mu wysokością.
- Czyli nie odpowiesz? – Sakura! Skądś się, do
licha, urwała? Niebawem stracisz którąś z kończyn, a wtedy żaden szal tego nie
zamaskuje.
- Nie – fuknął wprost w moją twarz.
Pomyślałam wówczas o papierosie, a on,
jakby przejrzał moje obawy, wzniósł dłoń i zaciągnął się niedopałkiem. Chwilę
później w moje nozdrza uderzył przenikliwy fetor. Potrząsnęłam głową, nie
kryjąc zniesmaczenia.
- Nie znoszę papierosów – wyrzuciłam z siebie.
Sasuke przebadał mnie wzrokowo i
wyprostował się.
- Wiem – oznajmił.
- Mógłbyś to uszanować.
- Nie.
- „Nie” to twoje ulubione słowo, co?
- Jest bardzo praktycznie.
Zaczęłam wymachiwać nogami jak
pięciolatka. Z tego miejsca nie dosięgałam stopami do żwirowego gruntu.
Próbowałam jednocześnie przesadzić trybiki w głowie na spełnianie jakiś
rozsądniejszych komend. Sasuke miał na swoim koncie tysiące ofiar, mroził mi
krew w żyłach każdym spojrzeniem, a jednak… coś było nie w porządku. Poczułem
się niebywale spokojna. Bezpieczna.
- Sasuke?
Tak jak myślałam, przemilczał to. Ale
stał. Mógł pójść i zniknąć na horyzoncie, mimo to coś trzymało go przy mnie. W
dodatku to „coś” nie szczędziło nam bliskości. Gdybym rozprostowała nogi,
mogłabym go nimi objąć.
Raz się żyje, wyrecytowałam w myślach
i wlepiłam wzrok w jego profil.
- Dlaczego jesteś smutny?
- Nie jestem smutny – odpowiedział od razu.
- Skoro nie jesteś smutny, to gdzie twój
uśmiech? – brnęłam w to dalej. Nie patrzył na mnie, ale twarz mu złagodniała.
- Do uśmiechu trzeba mieć powód.
- A nie masz go?
- Nie – Wtłoczył do płuc następną porcję
nikotyny i wreszcie nasze spojrzenia się ze sobą skrzyżowały. Jego stoicki
spokój wymknął się w okamgnieniu i ustąpił miejsca pobratymcowi – irytacji. –
Twoja dociekliwość nigdzie cię nie zaprowadzi.
Koncertował się na mnie – znów był
zbyt blisko. Wiedziałam, że póki dwie otchłanie zaglądają do mojego środka, nie
będę w stanie wydusić z siebie tego, co zamierzałam.
Wtedy zauważyłam dwie, maleńkie
słuchawki, przewieszone przez jego kark. Skupiłam się na nich, rozpoczynając
tyradę:
- Zawsze jesteś sam – szeptałam. – Ludzie
omijają cię szerokim łukiem, a ty
zdajesz się tym nie przejmować. Ludzie plotkują za twoimi plecami, wygadują
same okropne rzeczy. Dlaczego nie robisz nic, żeby temu zapobiec?
Chciałam zapytać o jeszcze jedną
rzecz, ale świat nagle się zakołysał. Hipnotyzujące otchłanie stały się mi
bliższe, prawie jak w momencie, gdy Sasuke podduszał mnie na szkolnych bramach.
Nie czułam jego objęć na szyi. Poniewczasie ujrzałam jak ściska ręką materiał
piłkarskiej koszulki, tuż przy obojczyku.
Jego głos wzmocniły echa mojej własnej
podświadomości:
- Nic ci do tego.
Prawdopodobnie posunęłam się za
daleko. Moje pytanie było nieprzyzwoite, zważywszy na mierny licznik naszych
spotkań.
- Okej, przepraszam – przygryzłam dolną wargę
i znów wgapiłam się w słuchaweczki. – Nie powinnam się wtrącać.
Ale
wciąż tutaj jesteś, pragnęłam dodać. Tkwisz w miejscu, wypalasz swojego
niedopałka. Towarzyszysz mi.
Dlaczego?
Sasuke zaczął się rozluźniać. Ścisk
również zelżał, ale nie ustąpił zupełnie.
- Jesteś dziwną osobą – wyznał tajemniczym
głosem. Głosem wyrażającym smutek, który czasami wyłapywałam na jego
twarzyczce.
Ta uwaga wprawiła mnie w zakłopotanie.
Na wszelki wypadek zatuszowałam to obruszoną miną podkradniętą od młodszej
siostry.
- Dziękuję. Chyba… Umm, Sasuke?
- Co?
Odpowiedział! Uznałam to za sukces i
dalej mówiłam już z większą swobodą:
- Czego słuchasz? – wskazałam na słuchawki.
Chłopak chwycił jeden z obiekcików i
wetknął go do ucha. Przez niewielką odległość oraz nierozerwalną ciszę, która
otuliła rejony, słyszałam jedynie ciche szmery, a więc znak, że nieprzerwanie
rozbrzmiewa tam muzyka.
- In Fear And Faith – wymówił ostrożnie,
próbując nie okaleczyć obcojęzycznych słów.
- Co to?
- Zespół.
- Mogę? – Sięgnęłam po zwisającą bezwiednie
słuchawkę, ale Sasuke odstąpił w tył. Nad moją głową mogło majaczyć tysiące
pytajników, a on i tak nie pokwapiłby się, aby cokolwiek wyjaśnić.
Zażądał podwojenia dystansu. Bo tak.
Musiałam się dostosować.
- Powiesz mi przynajmniej jak nazywa się
utwór, który słuchasz? – zapytałam, udając, że jego zachowanie jest
najnormalniejsze w świecie.
Patrzyłam jak wynurza z kieszeni
telefon komórkowy i aktywuje wyświetlacz. Gdy delikatny blask „wyrzeźbił” rysy
jego twarzy, skojarzył mi się z aniołem.
- Last Man Stranded – powiedział, tym razem z
większą niedbałością o kalectwo językowe.
Zawtórowałam te terminy parokrotnie,
żeby tymczasowo je przyswoić. Po skończeniu zabiegów uniosłam wzrok i doznałam
szoku. Sasuke Uchiha odchodził, mało tego, moje serce dziwne odniosło się do
tego widoku.
- Do zobaczenia! – zawołałam za nim.
Jego oddalające się plecy, kroki,
które podwajały dzielący nas dystans… to bolało. Patrzenie na to wszystko. A
świadomość, że rozmawiam z nim po raz ostatni, niespodziewanie zaczęła
rozdzierać moje serce. Jakże prosty i niezobowiązujący był nas dotychczasowy
temat rozmów!
Zerknęłam na rulonik.
Był jak kurtyna, kończąca nasz wspólny
spektakl.
Nie!
Sasuke nie był postacią, którą
kreowała cała szkoła. Był kimś więcej.
Naszła mnie ochota na rozpakowanie
podarunku i poznanie jego kąta patrzenia na miłość, ale kiedy miałam rozeprzeć
się na ławie, do głowy wpadł mi Naruto i nasz trening. Poderwałam się z miejsca
i odruchowo stanęłam na czubkach palców z dziecinną myślę, że w ten sposób
poszerzę swój wgląd na przestrzeń.
Tak czy inaczej po blond czuprynie nie
było śladu. Wiatr hulał, słońce uciekało za horyzont, a ciepły oranż
przeobrażał się w bardziej mroczne odcienie.
Zaopatrzyłam się w telefon komórkowy.
Przez ziąb zaczęłam drżeć jak osika, a przecież tłumaczyłam sobie, że gra mnie
rozgrzeje. Tymczasem tkwiłam tu, nieruchoma jak posąg, zagubiona mieszanką
uczuć, która we mnie kipiała i… zniecierpliwiona. To w szczególności.
- Do diabła z tobą, Uzumaki! – mruczałam przy
wtórze sygnałów oczekiwania na połączenie. Jednocześnie kontrolowałam wzrokiem
zmiany w krajobrazie, ale żaden cień nie przeprawiał się między szkieletem
hurtowni.
Brakowało mi sprzętu. Naruto
gwarantował, że jego warta fortunę piłka będzie doskonałym towarzyszem na
murawie. Co w związku z tym? Trener mógł zapomnieć o spotkaniu z łatwością, z
jaką uczynił to Sasuke Uchiha. Przez to wszystko nawet gdybym zdecydowała
zapełnić sobie czymś ten wieczór, nie byłabym w stanie. Cóż mogę zdziałać,
jeżeli moim jedynym ekwipunkiem jest szpanerski strój?
Spróbowałam dodzwonić się do niego
jeszcze parę razy, ale rezultat był zawsze ten sam. Zero odzewu.
Zmęczona czekaniem, ześlizgnęłam się z
ławy i obrałam kurs na rodzinny dom.
On gwarantował mi niezapomniany trening,
zatem ja także zagwarantuję mu mnóstwo rozrywek na dzień jutrzejszy.
Od
autorki: Ahoj, kamraci! Tym razem krótko, ale następny rozdział wzbogacę
o więcej wydarzeń. Akcja zaczyna się rozkręcać, przebrnęłam przez początki, których
wprost nie znoszę. Niestety, choć kończę inni fanfik, rozdziały na Get Around
This nie będę zbyt… częste. Oprócz nieuniknionego początku roku, czekają mnie
jeszcze kursy prawa jazdy. Będę starała się naskrobać coś wieczorami, ale
zazwyczaj takie wymuszone próby kończą się niesatysfakcjonującymi rezultatami.
Niemniej wydaje mi się, że raz na półtorej tygodnia coś powinno tutaj zawitać.
W kolumnie macie stan, w którym znajduje się najnowszy rozdział i tym sposobem
będziecie mogli śledzić moje postępy.
To zostało pozazdrościć studentom =,=
Przynajmniej w tym roku nie zmierzę
się jeszcze z maturą.
Życzę (mimo wszystko) udanego powrotu
do szkoły i dobrego początku. Uczcie się pilnie! XD i nie zapominajcie o Get
Around This.
Cudowne! I to tajemnicze (zreszta jak zawsze XD) zachowanie Sasuke po prostu brak slów z zachwytów. Uwielbiam postac Sasuke jaka pokazujesz tu <3 Czekam z zapartym tchem na next :D
OdpowiedzUsuńKakatai
no wreście :) Rozdział jak zwykle super i zostawia niedosyt :P Aczkolwiek myślałam, że na tym spotkaniu w bibliotece wydarzy się coś więcej :p Sasuke w tym opowianiu jest moją ulubioną postacią :) KOCHAM GO w nim :D Czekam z niecierpliowościa na kontynuacje :)
OdpowiedzUsuńOlee! Sasuke coś trochę się przed naszą Sakurą otworzył. Czuję, że zmierzamy w dobrym kierunku :) No i cholernie ciekawi mnie jego definicja miłości... i dlaczego nie chciał, żeby Haruno zobaczyła ją od razu.
OdpowiedzUsuńW ogóle... Ciekawe dlaczego Naruto się nie zjawił? W końcu nie powinien wystawiać swojemu obiektu westchnień, prawda? ;>
Świetnie wykreowałaś przyjaźń Temari i Sakury. Zaufanie, a przy okazji rywalizacja. Cóż, moim zdaniem takie związki są po prostu, zajebiste :D
Ciekawa też jestem, jak potoczą się lekcje z nowym nauczycielem. Czy przystojny profesorek przypomni sobie o zamiłowaniach Różowej...? XD
No i co na to wszystko powie Ino, jak się dowie xD
Jak zawsze, tajemniczo, ciekawie i cudownie
Weny,
Pozdrawiam :D
Ah ten Sasuke. Zepsuje nawet najlepsze momenty. No i liczyłam, że zobaczymy jego pracę. Okrutną kobietą jesteś... ale i tak Cię uwielbiam!
OdpowiedzUsuńNaruto ma w twarz! Wystawić biedną Sakurcię. ;((( XDD Nie przyjmuję usprawiedliwień. Ja też marznę. Pod koniec sierpnia. W domu. Pod kocem... Nevermind, haha!
Sasek, Sasek co z Ciebie wyrośnie? O tak, będę to sobie dziś nucić do końca dnia.
Wiesz, że dalej mam ADHD? Obyś się nie zaraziła.
I znikam teraz pisać swój rozdział.
Pozdrawiam cieplutko, jak zwykle zresztą i czekam na kolejną rozmowę na GG! <3
Naprawdę zaskoczyło mnie jak kreujesz postać Sasuke. Pozytywnie zaskoczyło.Większość dziewcząt piszących fanfic o parze sasusaku obejmuje oklepany temat Sasuke,który na początku jest zły ale w głębi duszy jest cudowny.Ty utrzymujesz go w typie niegrzecznego chłopca co niezwykle przypada mi do gustu.Twoje opowiadanie jest w trójce moich ulubionych.Z niecierpliwością czekam na następny rozdział i życzę ci weny do pisania(wszystkie wiemy jak o nią krucho).
OdpowiedzUsuńUwielbiam to opowiadanie
OdpowiedzUsuńNa prawdę!
Postać Sasuke tak mnie intryguje że chciałabym czytać Twoje opowiadanie jak książkę... Żeby się tak szybko nie kończyły notki :(
Już nie mogę się doczekać następnej... Weny życzę!
Ohayo!
OdpowiedzUsuńNo i znowu nie zawodzisz :3
Mijamy czwarty rozdział, a Uchiha nadal jest zimny i niedostępny, pomijając towarzyszenie Sakurze na swój sposób, oczywiście. Koleżanka wyżej ma rację! Książka w twoim wydaniu byłaby zdecydowanie bardziej praktyczna. Ty wiesz, co ja chcę przez to powiedzieć :>
Jestem ciekawa, co zawarł w tej pracy. Jeśli to tylko pojedyncza kartka, Sakura może się wkurzyć xd ale z drugiej strony to nadal wywody Uchihy nad miłością, co nie?
Postać profesorka mnie rozbraja. Z początku go lubiłam, ale teraz zaczynam mieć jakieś takie tycie, malusie wątpliwości. Hmmm. On coś zrobi, tylko jeszcze nie wiem co. Intryguje mnie, czy z wielkiej miłości Ino do niego coś wyjdzie. Ona jest ładna, a on tylko facetem, prawda? xd
Lecę kreować Shee do końca. Te punkty, co mi wysłałaś zasługują na dużo pracy xd
Niech Mnich będzie z tobą :>
Będziesz chciała wenę, to mu powiedz. Na pewno coś poradzi ;D
Pozdrawiam ;)
Ahhh...! Jestem zachwycona *___*
OdpowiedzUsuńChociaż nie ukrywam, na końcu myślałam że Sasuke zwleka z tym swoim odejściem , bo może chce dostrzec Naruto na horyzoncie by Sakura nie była sama, czy cuś... ale niesprawdziło się ;D Naruciak wystawił Sakurę, która nawet przez niego nie mogła potrenować, gdyż ten obiecał jej przyniesienie własnego sprzętu. Auć. Czuję że kogoś tu na następny dzień, będzie czekać ostra reprymenda, za to całkowite olanie Sakury.
Ale od początku... ;)
Ha! Sakurze na sam widok Sasuke, żołądek robi fikołki ;D
Zastanawia mnie i pewnie nie tylko mnie, co takiego nagle zmusiło Kakashiego do urlopu. Niestety nie mam żadnych wizji. No chyba że ktoś mu się tam rozchorował, ale nie.... ;D To napewno nie jest to!
Padłam jak Sakura stała się dzisiejszym celem Tsunade. Docinki dyrektorki w jej stronę, były nieziemskie!
Ulala, kto by pomyślał że wielki pan Sasuke Uchiha, zacznie podsłuchiwać? Cóż za miła niespodzianka ;D
Jeśli chodzi o pana Calvina, ja tu mam jakieś czarne wizję z nim. Oj tak, nie podoba mi się ten typ. Nic a nic. W mojej głowie pojawia się czerwona lampka, gdy tylko ten osobnik jest wspomniany. I prawdę mówiąc cieszę się że Sas, akurat tą rozmowę chciał podsłuchać, aczkolwiek nie dane mu było usłyszeć niż ważnego, gdyż szybko został przyłapany na haniebnym sprawunku.
Intryguje mnie to uderzenie Ino przez Sasuke za czasów gimnazjum. Wydaje mi się że poszła tam wtedy jakaś gruba akcja, a także że Ino w jakiś sposób zasłużyła na to. Tak wiem! Sas podduszał Sakurę, a ja twierdzę że Ino zasłużyła na cios od Sasuke... No cóż, to mogę być tylko ja i moja wyobraźnia ;P
Nie wiem czemu, ale nie potrafię pozbyć się wrażenia że pewnego razu w gabinecie kochany pan Sheppard zacznie dobierać się do naszej Haruno, a wtedy do akcji wkroczy Sasuke. Bez złotej zbroi oczywiście ;D No cóż, mówiłam że mam chorą wyobraźnię! Ale ten typ mi się nie podoba < - wiem! powtarzam się ;D Ale ten moment w bibliotece, przy komputerach...
Dobra przechodzę dalej, bo będę pisać aż ciemno się zrobi ;D
Ah! To chyba najdłuższa rozmowa Sasuke z Sakurą! I to dwa razy w jednym dniu! Oj dziewczyna niech zapiszę tą date w kalendarzu ;D Ale przynajmniej doszli wreszcie do jakiegoś porozumienia w kwestii referatu. Już się nie mogę doczekać następnego rozdziału, by móc dowiedzieć się co takiego nabazgrał Sasuke o miłości, w tak krótkim czasie hihihhi ]:->
No nic nie rozpisuję się dalej, choć mam dziwne wrażenie że i tak rozpisałam się aż nad to ;)
Pozdrawiam! ;*
Ahh! Zapomnialam dodac! Ta piosenka, ktora sluchal Sasuke? Boska! I z ogromnym przeslaniem ;)
UsuńRozdział świetny :* ten cały koleś od angielskiego strasznie mnie intryguje i myślę że coś ciekawego wydarzy się z jego udziałem :) na ciekawy pomysł wpadła Sakura z tym referatem :) strasznie mi się ta historia podoba więc będę czekać na nowy rozdział z utęsknieniem :) _Lilka901
OdpowiedzUsuńRozdział świetny :* ten cały koleś od angielskiego strasznie mnie intryguje i myślę że coś ciekawego wydarzy się z jego udziałem :) na ciekawy pomysł wpadła Sakura z tym referatem :) strasznie mi się ta historia podoba więc będę czekać na nowy rozdział z utęsknieniem :) _Lilka901
OdpowiedzUsuńOhayo :D
OdpowiedzUsuńCieszę się, bo nie musiałam długo czekać na nowy rozdział. ;D
Jeżeli to są "nudne początki", to jestem ciekawa co będzie dalej. xd
Ogólnie myślałam, że Sasuke nie napisze tej pracy. Oleje ją, będzie znowu robił problemy. A on tak po prostu napisał referat na temat miłości w jeden dzień? ;> Coś mi to wszystko nie pasuje. Jestem ciekawa, co jest w tej pracy i czy rozczaruje to Sakurę.
Uchiha nadal jest mroczny i bardzo tajemniczy, ale to bardzo dobrze. Mam nadzieję, że niedługo ujawnisz jego historię, bo pewnie takowa jest, prawda? W końcu jest klasowym "aspołecznym" łobuzem, który nie za bardzo lubi ludzi.
Shepherda kocham już całym sercem. Ludzie o tym nazwisku są świetni. xDxD Jest ciekawą postacią i myślę, że wiele namiesza w tym opowiadaniu.
Odejście Kakashiego było naprawdę dziwne, tu coś też nie gra.
Nie lubię Ino, tak bardzo nie lubię Ino. Denerwują mnie jej zachowania. Ale dobrze, że jest Temari, bez niej nie wiem czy bym zniosła tą przyjaźń Ino i Sakury.
Pozdrawiam :D
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńAhjo! (Jak to mawial czeski krecik xd) traz pora na mnie. To chyba na poczatku podziekuje ci za Shikamaru <3 moje blagania o niego jednak nie poszly na marne! Niby glupia wzmianka a jak cieszy ^^
OdpowiedzUsuńDalej... Tsunade mnie rozwalila xd serio straszna z niej durektorka ale przy tym jaka smieszna! Tylko biedna Sakura bo to ona padla na celownik - trudno sie mowi xd
Temari ^^ ja tez u cb stradznie lubie. Doskonale ja oddajesz i mowie ci to ja. Jej najwieksza fanka i znawvzyni xd
Sasuke i jego praca. Cos mam przeczucie ze ona nie spodoba sie Sakurze xd bo albo bd mrocxna typu "milosc jest zla, oslaabia czlowieka itp" albo wgl Sasuke ztobil jej kawal i dal pusta kartke xd
I ta piosenka ktorrej sluchal! Zakochal sie e niej i w tym fraagmencie <3
Na tym koncze bo pisanie z telefonu jest naprswde upierdluwe. Weny!
Ahjo! (Jak to mawial czeski krecik xd) traz pora na mnie. To chyba na poczatku podziekuje ci za Shikamaru <3 moje blagania o niego jednak nie poszly na marne! Niby glupia wzmianka a jak cieszy ^^
OdpowiedzUsuńDalej... Tsunade mnie rozwalila xd serio straszna z niej durektorka ale przy tym jaka smieszna! Tylko biedna Sakura bo to ona padla na celownik - trudno sie mowi xd
Temari ^^ ja tez u cb stradznie lubie. Doskonale ja oddajesz i mowie ci to ja. Jej najwieksza fanka i znawvzyni xd
Sasuke i jego praca. Cos mam przeczucie ze ona nie spodoba sie Sakurze xd bo albo bd mrocxna typu "milosc jest zla, oslaabia czlowieka itp" albo wgl Sasuke ztobil jej kawal i dal pusta kartke xd
I ta piosenka ktorrej sluchal! Zakochal sie e niej i w tym fraagmencie <3
Na tym koncze bo pisanie z telefonu jest naprswde upierdluwe. Weny!
No teraz czas na mój komentarz ^^
OdpowiedzUsuńSzczerze przyznam, że od samego początku byłam do GAT nastawiona...sceptycznie. Tak jak od samego początku polubiłam, a potem pokochałam Ai no Ibuki, to tutaj musiałam trochę przyzwyczaić się do nowej fabuły. No i się doczekałam :) Ten rozdział podoba mi się ze wszystkich czterech najbardziej. Sakura z Sasuke zaczynają już ze sobą współpracować i normalnie rozmawiać (czytaj : bez duszenia i walenia kamieniami w łeb xD). Do tego wprowadziłaś nauczycieli, których wcześniej nie było, Calvin Stepherd i ta pseudo-francuska (uwielbiam to określenie!), czyli można się spodziewać jakby takowego rozwinięcia tych postaci. Co do Stepherda - mam wrażenie, że z jego strony mogą potoczyć się same nieprzyjemności dla głównych bohaterów...Jest taki dla mnie podejrzany O.o (Yuuki Sherlock xD). A kontrowersje między Sakurą i Cherron zawsze komentuję śmiechem, te scenki są mega zabawne, chociaż nie chciałabym takiej nauczycielki.
Zastanawia mnie jedna sprawa - co się wydarzyło, że Sasuke uderzył Ino? Bo nadskakiwanie mu jak jakaś szalona fanka jest dla ciebie zbyt banalne i sądzę, że wymyśliłaś taki powód, że po jego odkryciu będzie jedno "What the fuck" i taki szok O.o
A tak w ogóle wystąpi tutaj Hinatka? Bo w większości opowiadań typu "Konoha High School" czy po prostu Naruto Szkoła, to właśnie ona i Ino są najlepszymi przyjaciółkami Sakury. A tutaj Temari..Ale za to miła odmiana! Hah, oprócz pary głównych bohaterów, Tem jest jedną z moich ulubionych postaci ^^
Ciekawe, co tam Sasuke napisał dla Sakury w tej pracy ^^ Z pewnością jakieś słowa o głębszym znaczeniu, a po przeczytaniu Saku będzie tak męczyć Sasuke, aż nie dopnie swego i Sasuś nie zacznie jej się żalić XD (no chyba, że ją wcześniej udusi >.<).
Ale Naruto kreetyn! Żeby zapomnieć o treningu! A może się wystraszył tajemniczej i mrocznej aury hurtowni...O.o
Oj studenci, studenci...Tylko pozazdrościć! Sama bym tak chciała, ale czy ja się na jakiekolwiek studia dostanę? Ha, tylko pytanie najpierw na jakie studia chcę ja iść..
Powodzenia z prawkiem i nauką! Wszyscy tutaj trzymamy za ciebie kciuki!
Komentarz chaotyczny (jak ja xD), ale przynajmniej jest :3
Pozdrawiam i życzę MNÓSTWO MNÓSTWO weny <3
O matko piosenka, którą słuchał Sasuke całkowicie w moich klimatach! *.* Przy okazji dziękuję Ci, że odnalazłam kolejną miłość mojego życia *tak właśnie chodzi o ten utwór* Bo cholernie mi się podoba i już go nałogowo słucham.
OdpowiedzUsuńCo do notki osobiście zdziwiło mnie trochę zbyt przyjazne nastawienie Sasuke. Taki chłodny nadal, ale jakby trochę inny. No i mój Naruciak nie przyszedł na wyznaczone miejsce. Coś czuję, że Haruno zgotuje mu małe piekło.
No i Temari <3 Kocham tę burzliwą kobietę, jak można nie lubić tak ognistego charakterku jaki ona ma *.*
Jesteś ciekawa dlaczego sasuke jest taki, może coś wydarzyło się w jego przeszłości, że jest taki niedostępny.
I sprawa z Kakasiem! Ten typ od angielskiego śmierdział mi od wcześniejszej notki, więc może ma z tym jakiś związek... xD
No nic, pozostaje mi tylko czekać na kolejny rozdział.
PS. Ja chce więcej takich piosenek *.*
Pozdrawiam i życzę WENY! <3
Akemi, słońce, dopiero co skończyłam czytać całe Twoje opowiadanie, które miało 72 rozdziały ( wciąż wiszę Ci komentarz ^^" ), nadal czekam na kolejną notkę na Ai no Ibuki :D , a Ty zaszczycasz nas kolejnym blogiem z następną historią. Naprawdę jesteś niesamowita ! W dodatku ta opowieść jest taka inna niż wszystkie. Charakter Sasuke jest bardzo tajemniczy i taki mroczny. Wszyscy unikają go jak ognia, ale jak to bywa, pojawia się osoba, która próbuje zbliżyć się do chłopaka i odkryć jego prawdziwe "ja". Chwilowo mnie przeraził, gdy dusił Sakurę pod szkołą. Aż chciałam mu przyłożyć osobiście xD Wymówka z szalikiem podziałała tylko na Ino. Jak widać, przed czujnym okiem Temari nic się nie uchowa. Dobrze, że nie powiedziała o tym Yamanace. Z pewnością nic dobrego by z tego nie wynikło. Szkoda, że Sakura okłamuje matkę ... Trenuje w ciemnościach w tajemnicy przed nią. Mam dziwne przeczucie, że niebawem jej sekret wyjdzie na jaw a wtedy nic nie będzie już takie samo. Siostrzyczka Sakury to naprawdę mała diablica. Potrafi się targować o swoje xD
OdpowiedzUsuńNarazie w opowiadaniu widzę mrok i małe światełko w postaci Haruno. Ciekawi mnie następny rozdział, który ma interesujący tytuł. Mam nadzieję, że ujawnisz treść referatu Sasuke. Bardzo mnie on intryguje. Chcę wiedzieć co napisał. Nie pozwolił Sakurze zajrzeć do rulonu w parku, więc tym bardziej jestem ciekawa :P :P Aż nie mogę się doczekać tekstu :D :D Na koniec tylko pogratuluję kolejnego bloga z ciekawym pomysłem ( chyba się powtarzam ). Z wielką cierpliwością czekam na next'a :D :D Buziaczki kochana i życzę SPOREJ weny :D :D :D
Czyżby Naruto zwiał widząc Sasuke z Sakurą? Taki byłby z niego okropny tchórz? Coś czuję, że następnego dnia dostanie od Sakurki po uszach za wystawienie jej do wiatru xD
OdpowiedzUsuńAle zrobiłaś z Tsunade zołzę xD No z tej strony jeszcze jej nie "poznałam":) Biedna Sakurka przy niej, na tej lekcji.
Postać przystojnego profesorka jest taka jakaś dziwna. Na początku wydawał się fajny, a teraz jakoś tak jest fajny, ale mniej. Znaczy nie w sensie postaci w opowiadaniu, tylko w sensie charakteru danej postaci. Mam jakieś złe przeczucia związane z jego "skromną" osobą! Jeszcze nie wiadomo, jaką dokładnie rolę zagra w tym opowiadaniu, ale czuję, że nieźle namiesza i przyprawi Sakurce sporych problemów-.-'
Nareszcie coś się zaczyna dziać bardzo, bardzo ciekawego! Sasuke powolutku się otwiera i jest miły (?) dla Saku. Ogromny postęp! Ale ta brutalność jego też ma coś w sobie... i to bardzo dużo coś! W ogóle cały jest taki "och! ach!"! Jego wykreowałaś cudownie! Najlepsza postać w całym opowiadaniu <3 Ciekawe, dlaczego nie zgodził się, aby Sakura przy nim przeczytała, co napisał? Już tak bardzo chciałabym się dowiedzieć, jak on postrzega miłość. Chociaż pewnie nie ma się co spodziewać czegoś tkliwego (?). Bo w końcu jakby to było, gdyby Wielki (i przede wszystkim straszny) Pan Uchiha napisał coś uczuciowego... Chociaż w Twoim opowiadaniu wszystko jest możliwe <3
Mam wrażenie, że Sasuke skrywa jakąś mroczną tajemnicę ze swojej przeszłości. Ten fragment rozmowy o smutku i uśmiechu był mocno zaskakujący. Spodziewałabym się wszystkiego, ale raczej nie czegoś takiego. Ogromny więc PLUS!
Piosenka, jakiej słuchał Sasuke jest po prostu genialna! <3 I coś czuję, że ona też w jakiś sposób pomoże Sakurze poznać Sasuke. Przynajmniej ma taki wydźwięk bardzo adekwatny do sytuacji:)
I wiesz co?! Nie musiałaś pisać tytuł kolejnego rozdziału (znaczy musiałaś, ale nie musiałaś! >_<') I jak tu teraz cierpliwie czekać na ciąg dalszy, skoro ten tytuł nie daje spokoju? ;(
Zdecydowanie (jak pisały osoby powyżej) książka byłaby strzałem w dziesiątkę! Co by od razu przeczytać wszystko za jednym zamachem i nie musieć czekać na dalsze ciągi. Bo takie osoby niecierpliwe, jak ja mają nie lada potem problem xD Chcę usłyszeć, że jak skończysz pisać to opowiadanie, to polecisz do jakiegokolwiek wydawnictwa, co by je wydali! No chcę to usłyszeć! Usz! I koniec kropka >_< Oooo! I Ai no Ibuki też chcę jako książkę! *___*
I się rozpisałam, pomimo, że chciałam tego uniknąć! Ale jak tu się nie zachwycać, jak się trzeba zachwycać! <3
W każdym razie (już na koniec) pozdrawiam i życzę duuużo weny! Co by się procenty przy kolejnym tytule szybko pojawiły :)
Nominowałam Cię do "Versatile Blogger Award". Więcej informacji znajdziesz na: http://mlody-wilkolak.blogspot.com/ w zakładce "Versatile Blogger Award".
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
N.
Świetny rozdział!!! Patrzę Sakura i Sasuke przełamali między sobą pierwsze lody :) Obstawiam że nasz Naruto zwiał widząc Sasuke ^^ Ale i tak źle wybrał, ponieważ oberwie mu się od różowowłosej.
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa co napisał o miłości nasz Sasuke?? Myślę, że coś zdarzyło się w jego życiu, że jest jaki jest. Ale podduszania Sakury mu na razie nie wybaczę!! Chociaż wydaje mi się, że nie chciał tego zrobić aż tak mocno. Ech nie powinnam go usprawiedliwiać, ale mimo wszystko jestem bardzo zaintrygowana jego postacią.
Ciężko mi jest przełknąć tu Ino, wydaje mi się jak na razie pustą laleczką. Chociaż, nie może być aż tak pusta bo by Sakura ani Temari by się z nią nie kumplowały. Na szczęście jest Temari, która rekompensuje to :) Ma świetny charakter i jest w stanie dla dobra przyjaciółki grozić samemu Uchicha. :D
Właśnie mam pytanko? Jestem bardzo ciekawa, czy w na tym blogu pojawi się Itachi?? :)
Też uważam za bardzo dziwne to, że Kakashi odszedł. Myśle, że nie z własnej woli. A Tsunade jako dyrektorka wymiata. Po raz pierwszy jest przedstawiona jako postrach całej szkoły, a te jej docinki ^^
Na początku ten nauczyciel angielskiego wydawał się normalny, lecz po tej akcji w bibliotece za każdym razem jak sie pojawia to mi zapala się czerwona lampka ostrzegawcza. Na pewno namiesza w życiu Sakury, a może i nawet i Ino? Tak jak już wcześniej było wspomniane, też uważam że zacznie się dobierać do Sakury, ale Sasuke ją wyratuje z opresji ;D
Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału, który jak patrzę jest już w połowie ukończony.
Życzę dużo weny oraz czasu do pisania kolejnych rozdziałów :) Pozdrawiam :*
Nie blogger, oczywiście, że nie musisz mnie (znowu) powiadamiać o nowym rozdziale. Skądże, bo po co?
OdpowiedzUsuńSpóźniona, ale jestem ;D
Kurcze, nie wiem od czego zacząć.
Muszę się zgodzić z Sasuke - Sakura jest dziwna. Chociaż to taka pozytywna dziwność, intrygująca. Raz umiera ze strachu przed Tsunade, przed spotkaniem, przed rozmową z Sasuke, przed przyznaniem się do wszystkiego przyjaciółką, a potem chodzi w środku nocy do opuszczonej miejscówy, gdzie kiedyś ponoć kogoś zamordowano i rzuca kamieniami w szkolnego łobuza.. ach skomplikowana :D
Genialne były te przytyki Tsunade, chociaż na miejscu uczniów.. pewnie nie byłabym tak zachwycona xD a szczególnie współczuje Sakurze, jeszcze ten Calvin.. Jestem ciekawa o co chodzi z tym całym urlopem Kakashiego.
No i oczywiście Sasuke. Wielki krok na przód w tym rozdziale, odbyli dwie 'rozmowy' jednego dnia i odnoszę wrażenie, że Sasuke mógł być taki jakiś zazdrosny jak słyszał o tej jej znajomości z nauczycielem? Naprawdę, jestem mega ciekawa co tam siedzi w jego głowie, ach niech już odkryje te swoje tajemnice!
Pozdrawiam, buziaki ;3
Hej!
OdpowiedzUsuńNominowałam Cię do Libster Blog Award. Więcej informacji tutaj:
http://naruhinaacademy.blogspot.com/p/liebster-blog-award_19.html
Tak mi się nudzi, więc stwierdziłam, że skomentuję. Jeśli da Ci to napływ weny, to czemu nie? *_* Wszystkie Twoje blogi są przezajebiste. Osobiście ten oraz AIB mi się najbardziej podobajo. <3 AIB Ci regularnie komentuję, tyle że z anonima, ale specjalnie założyłam konto, żeby nie być już taka anonimowa. <(*o*<) Co do bloga, zakochałam się w tym Sasuke, i co tu dużo mówić, pewnie na miejscu Sakury sama bym za nim łaziła, nie zważając na niebezpieczeństwa. *_* Naruto trener? HA! XD DOBREEE.. Czy ten Naruto jest bardziej inteligentny? :OOO
OdpowiedzUsuńI mam pytanie!
Nie wiem, czy to tylko moje urojenia, ale czy mi się wydawało, że wspomniałaś iż Sasuke został samotnikiem dla dawnych przyjaciół, żeby nie musieli wybierać pomiędzy nim? Więc moje pytanie brzmi: kim są Ci przyjaciele? Czy może dowiemy się tego w najbliższych rozdziałach? XD
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńcudowny rozdzialik, jak widzę Sasuke zaczyna ujawniać poniekąd swoje wnętrze, staje się bardziej otwarty. Niesamowite, że to wszystko dzięki Sakurze.Jego postać mnie intryguje. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńYuki-chan
Niedawno zaczęłam czytać ten rozdział i zanim się obejrzałam, dotrwałam do końca. Minął mi niewiarygodnie szybko, jeszcze szybciej niż poprzednie. Jak to się mówi „pierwsze koty za płoty” – tak, Sakura i Sasuke poczynili pierwsze kroki ku normalnej rozmowie. Oj, może normalnej to za dużo powiedziane. Ale nie doszło tu do rękoczynów, a pan łobuz nad wyraz chętnie odpowiadał na pytania dziewczyny. Ich wymiana zdań wreszcie wyglądał jak dialog, zawsze coś. Powoli, do przodu. Albo mi się wydaje, albo dziewczyna zaczęła małymi kroczkami wchodzić na drogę ku zakochaniu się. Przez jej myśli coraz częściej przewija się imię chłopaka, zastanawia się, co robi. Nie sądziłam, że to ich spotkania w bibliotece w ogóle doszło. Jednak stało się i nie wyglądało to tak tragicznie, jak przypuszczałam. Co więcej, chłopak wyraził „chęć”, aby napisać swoją część i to na ten sam dzień, co się odbyło spotkanie w bibliotece. No i potem to spotkanie w parku. W tym rozdziale zaskoczyłaś mnie chyba wszystkim! O, zapomniałabym. Naruto, ty idioto! Jak mogłeś wystawić Sakurę?
OdpowiedzUsuńNie zanudzam, lecę dalej. :)
Tekst, który mnie rozwalił:
OdpowiedzUsuń- Przygotowałeś jakieś materiały?
- O miłości? – prychnął.
- No coś ty. Najlepiej napiszmy o koniach, są mniej skomplikowane
:D
Czyżby Sasuke stał się delikatniejszy? :D Coś mi się wydaje, że Naruto miał przyczynę do tego, że wystawił Sakurę :D rozdział fajny, zaraz lecę czytać next :D
Pozdrawiam :D
Nie ma czegoś takiego jak ,,cofać się w tył". To pleonazm, czyli masło maślane.
OdpowiedzUsuń