8/27/2013

4# Sprawa pomiędzy nimi



Wczorajsze jutro zmieniło się w dzisiaj. Od zapadnięcia jego słów mój organizm zapragnął doświadczyć uczucia „żołądka w gardle”. Od zapadnięcia tych słów ten nieustępliwy narząd tam ugrzązł i nic nie wskazywało na to, że w najbliższym czasie zamierza spełznąć na swoje miejsce. Sądziłam, że ludzi dotyka to w momentach wstrząsów, ale ja znów musiałam odbiegać od reszty. Bo jakżeby inaczej? Dolegliwość trzymała się mnie nawet po rozdzwonieniu lekcyjnego sygnału i, co ciekawe, pogłębiła się, gdy ujrzałam Sasuke Uchihę rozpartego w ławce.
Teraz żołądek prześlizgnął mi się do przełyku. Zachłysnęłam się nim przy progach klasy, co naturalnie pociągnęło za sobą badawcze pary oczy. Jego także. Wtedy pozostałe dwadzieścia straciło na swej wartości.
Co powinnam uczynić? Przywitać się? Dygnąć? A może, mając w nosie jego obecność, klapnąć na swoje miejsce i już? Nie miałam pojęcia dlaczego w ogóle roztrząsałam możliwości, skoro od samiusieńkiego początku wiadome jest, że nie zareaguje na żaden z wariantów.
 - I znowu to samo! – Letarg zrobił pauzę, gdy po lewej rozległ się wzburzony głos Ino. – Z tym należy zgłosić się do specjalisty! – Wysuwając ku mnie palec, zaczęła kaprysić Temari. Faktycznie pomyślałam wówczas o powtórce.
Brrr. Oczy Temari, niczym podczerwień, prześwietliły mnie na wskroś w poszukiwaniu potencjalnych powodów rozjuszenia. Jasny gwint! Przecież ona wiedziała o moim pierwszoplanowym spotkaniu z Sasuke Uchihą. Dotarło to do mnie, gdy spostrzegłam jak, niby dyskretnie, zerka na niego z ukosa.
Czas ostudzić atmosferę.
 - Nie potrzebuję żadnych specjalistów, Ino. Myślałam o tym, czy zostawiłam Hanie klucz do domu.
 - To ona nie jest w szkole? – zdziwiły się obie. Zdziwiły, ale i łyknęły moją opowiastkę. Oczami wyobraźni widziałam siebie na podium w rozgrywkach na najpaskudniejszą kłamczuchę. Zwyciężczyni jedynej nagrody, która nie daje żadnego powodu do dumy. A Hana była jak Luke Skywalker, pojętny uczniak Obi-Wana Kenobiego, którego okazjonalnie grywałam.
 - Jest chora – wyjaśniłam przyjaciółkom, rysując w powietrzu cudzysłów. 
 - Ach – Ino przytaknęła ze zrozumieniem. – Znowu?
 - Dzisiaj mieli recytować wiersze. Dziwi cię to?
 - Jeżeli są zmuszeni robić to w obecności kogoś typu Cherron, chyba też zdecydowałabym się upozorować atak grypy – rzuciła Temari.
Niedługo potem przez rozsunięte drzwi do pomieszczenia wbiegły stukoty czółenek, których właścicielka niepodważalnie obrała sobie za cel naszą klasę. Natychmiast do życia zbudził się znajomy rozgardiasz – od zwyczajowego odróżniała go znacząca cecha; wszystko działo się w akcie paniki. Dzisiejsze zajęcia zaczynaliśmy wykładem z dyrektorką, a ta ucieleśniała wszelkie stereotypy.
Wzięłam przykład z rówieśników i popędziłam na miejsce za moim nieszczęściem. Chyba tylko Sasuke Uchihy w ogóle nie wzruszyły odgłosy z holu, które od zarania dziejów pełniły funkcję ostrzegawczą.
 - Dzień dobry! – Mocny, kobiecy głos uderzył szturmem w moje bębenki uszne. Kiba siedzący na przodach zdążył się odwrócić do reszty klasy i zimitować ruchem dłoni poderżnięcie gardła. To następny sygnał. Tsunade-sama miała kiepski humor.
Wszyscy powstali i dygnęli z respektem.
 - Dzień dobry! – odpowiedział chór uczniów.
 - Siadajcie – Dyrektorka przekroczyła progi, lokując się gdzieś pośrodku, tuż przed tablicą. Och, niebiosa! Jej biust znów omal nie wylewał się z niedopiętej marynarki, a chłopcy mogliby rozkoszować się widokami. Szkopuł w tym, że ten czyn wymagał filmowej odwagi – według teorii Shikamaru – a okrutnym zrządzeniem losu do naszej klasy nie trafili żadni piraci i supermani.
To wyglądało przekomicznie, kiedy wszyscy panowie z oszałamiającą zgodnością wlepiali spojrzenia we własne ręce.
 - Mam dla was wiadomość – Orzechowe ślepia demona krążyły po twarzach zebranych. – Od przyszłego tygodnia zmieniamy opiekuna dla waszej klasy.
To był wstrząs dla wszystkich, uwierzcie mi! Tsunade zawdzięczała ciszę swojej własnej osobowości i uderzyła we mnie niezbita pewność, że opacznie ją zrozumie.
 - Żadnych protestów? – zapytała z udawanym zdziwieniem. Gdyby w pomieszczeniu utknęła mucha, moglibyśmy słuchać jej koncertu bez zakłóceń. – Och, co za  klasa. Zero poruszenia.
A nie mówiłam!
Coś zaszeleściło z przodu.
Musiałam przytrzymać sobie szczękę, bo Kiba Inuzuka właśnie się zgłosił. Kilkoro uczniów parsknęło przytłumionych śmiechem na widok częstotliwości drgań jego ramienia.
 - P-przepraszam?  - pisnął.
 - Poruszony? – Oczy złego demona zaatakowały chłopaka z nagłością, która zmusiła go do wzdrygnięcia.
 - Chciałem tylko dowiedzieć się, co stało się z naszym sensei?
 - Zażądał urlopu.
 - Na jak długo?
 - To nie ma znaczenia. Jesteście niemalże przy mecie i niedługo skończycie moją szkołę. Kakashi powiedział, że przyjdzie na zakończenie, żeby się z wami odpowiednio rozstać. Do tego czasu pragnie tylko odpoczynku.
Dobrze, teraz wystarczyło przetworzyć zdobyte informacje. Nie mogłam zagapić się w okno, bo to groziło napomnieniem ze strony Tsunade i znajomym na wylot tekstem: Nie myśl o zielonych migdałach. Gdy zaś na dłużej utkwię wzrok w tablicy, sprawiając wrażenie skoncentrowanej na lekcji, dyrektorka rzuci do mnie: Żeby tylko twój móżdżek się nie przepracował, Haruno. Pozostało mi dać jej do zrozumienia, że ni stąd ni zowąd zaczęła świerzbić mnie skóra przy kostce. Nachyliłam się, żeby kilkoma drapnięciami dać upust fikcyjnemu swędzeniu.
Kakashi-sensei odchodzi! Ta myśl zagrzmiała we mnie jak pamiętna burza z zeszłego tygodnia. Jak do tego doszło? Żądania urlopu? Nie, nie, nie. Sensei nigdy, przenigdy nie zostawiłby nas w taki sposób, dodatkowo o takim czasie. Jesteście niemalże przy mecie i niedługo skończycie moją szkołę – słowa Tsunade wyłącznie utwierdziły mnie w przekonaniu, że sensei nie powinien odchodzić, kiedy potrzebami uczniów jest wsparcie związane z końcowymi egzaminami. O mój Boże, niech tylko upłynie godzinka w z dyrektorką; wtedy rozpocznie się prawdziwy harmider wśród klasy.
Potem natknęłam się na szafirowe oczy Ino. Ruchy jej warg skonstruowały nieme: Wierzysz w to?. Nie, nie wierzę! – odparowałam, kręcąc głową. 
 - Haruno!
O rany. Głos Tsunade postawił mnie do pionu. W tym momencie byłam skora polemizować w kwestiach rygoru na szkoleniach żołnierskich i metodach wychowawczych dyrektorki z Izumo. Właściwie chciałam zasłonić się tym wcześniejszym kłamstewkiem. Prze pani, swędziła mnie kostka. Jednak myśl o ripoście, którą mogłaby mnie zganić odsunęła tę taktykę na dalszy plan.
 - Przepraszam – ukłoniłam się w sposób nalegający o przebaczenie. Aż dziw, że brzmiałam względnie naturalnie.
 - Kręgosłup nie jest winien twojej głupocie. Pięknie proszę, żebyś go nie narażała.
 - Tak, prze pani.
Tsunade łypnęła na punkt umieszczony gdzieś za mną. Stamtąd pochodziło źródło bezskutecznie tłamszonych chichotów. W końcu kobieta wbiła się w wolną przestrzeń między szeregami ławek i zakradła na tyły jak drapieżnik.
 - Lubię dowcipy – zaczęła konspiracyjnie. Klasa uznała, że poznanie tożsamości żartownisiów jest godne ryzyka i w jednej chwili wszystkie głowy zwróciły się w odpowiednim kierunku.
Łącznie z Sasuke Uchihą!
Zwykła niefortunność sprawiła, że całą sobą przesłoniłam widoki na uczniowski dramat. Chłopak dłuższą chwilę przyglądał mi się beznamiętnie, nie wiedząc, że podsycił stres, który wcześniej zapoczątkowała we mnie Tsunade.
 - Przepraszam, pani dyrektor! – W przyciszonym głosiku rozpoznałam TenTen.
- Nie przepraszaj. Akurat mam ochotę na śmiech. Chętnie wysłucham co cię tak rozbawiło. Czy to z twojego sąsiada taki dowcipniś?
Wyobraziłam sobie jak gigantyczna kobieta przy tuszy staje w rozkroku przed jej ławą i wymierza surowe spojrzenie, które w wyjątkowych przypadkach przerażało bardziej, aniżeli możliwość niezaliczenia egzaminów.
Przestudiowałam w główce mapę  rozmieszczenia rówieśników. Jeżeli pamięć mnie nie zwodziła, po lewej stronie dziewczyny siedział klasowy nieszczęśnik – Neji Hyuuga. Dwa tygodnie temu potrącił go samochód, a dzisiaj koleżanka wciąga go w kłopoty, a głowę dałabym sobie odciąć, że kto jak to, ale Neji nie mógłby mieć nic wspólnego z bezsensownymi wygłupami.
Ktoś zachichotał - wizja Hyuugi w kabarecie mogła być tego przyczyną. Uśmiechnęłam się mimowolnie.
 - Cisza! – ryknęła Tsunade. – Niewiele brakuje wam do pełnoletności, a chichracie pod nosem jak mój siostrzeniec. To nie do pomyślenia. Haruno! Usiądź do cholery!
Jako, że dyrektorka obecnie zadowalała się widokiem moich pleców, mogłam pozwolić sobie na leciutki grymas. Na litość boską, przecież gdybym ośmieliła się klapnąć wcześniej, mogłabym zostać wydalona. Chciałam zademonstrować moją rozżaloną mimikę Ino, jednak w drodze transportacji spojrzenia, natknęłam się na wzrok Sasuke Uchihy. Z przestrachu wzdrygnęłam się, papugując poprzednie reakcje Kiby. Psiakrew. Czarne tęczówki świdrowały mnie przenikliwie i zdawały się z tym nie kryć. Nawet kiedy schwytałam łobuza na gorącym uczynku, ten nie ustępował. Poczułam się bardzo skrępowana i postanowiłam, że delikatnie go upomnę.
To jakieś demony szeptały mi w uszach, kusiły, gmatwały moje myśli… W rezultacie wyszło to dość nietaktownie. Gdy pokazałam mu język, on automatycznie odwrócił się z powrotem w stronę tablicy. Tsunade przeszła na przody, hałasując czółenkami, a wkrótce dobiegło mnie westchnienie ulgi, które prawdopodobnie należało do TenTen.
Nie, nie, nie! Obraził się?
 - Kto będzie teraz naszym opiekunem? – zapytał czyiś głos. Uleciały ze mnie Sherlockowe zapędy i było mi już wszystko jedno kto tym razem okazał się supermenem. W ogóle nie wiedziałam z jakim dramatyzmem spoglądam na plecy Sasuke Uchihy, póki nie uzmysłowiła mi tego pytająca twarz Yamanaki.
 - Co ty wyprawiasz? – syknęła.
 - Calvin Shepherd, wasz nauczyciel angielskiego – powiedziała Tsunade, a świat mojej przyjaciółki wpadł w poślizg i doświadczył porządnych turbulencji. W tejże chwili przestało się dla niej liczyć moje zdziwaczałe zachowanie… dla mnie też, chwilę później, kiedy wreszcie dotarło do mnie kim będzie zastępca sensei’a.
Oczywiście klasa milczała, zbyt przerażana, ażeby jakkolwiek zareagować na tę nowinkę. Wstrzymałam oddech, a Ino przytknęła dłoń do ust, tym razem imitując okrzyk zachwytu. 
Albo mi się wydaję, albo jeszcze wczorajszego wieczora upajałam się faktem, że z panem Shepherdem konfrontuję godzinkę tygodniowo. I co? To miałoby nagle ulec zmianie? Po tym co wydarzyło się w bibliotece? Co jak co, ale typ był podejrzany, a gdybym miała zawyżone poczucie własnej wartości, pomyślałabym, że wpadłam w oko zboczeńcowi.
 - Haruno właśnie doświadcza poważniejszych emocji. Prosiłabym, aby nikt jej w tym nie przeszkadzał.
Na słowa Tsunade klasowi poplecznicy dopuścili się zdrady i zerknęli na mnie z rozbawieniem. Stałam się dzisiejszą ofiarą kąśliwości naszej dyrektorki, a na mojej twarzy malował się szok.
Zaraz po tym ktoś podarował mi kuksańca.
 - Ona po prostu się cieszy – Ino roześmiała ze sztucznością, która skreśliłaby jej szansę w castingach na całym świecie.
Obrzuciłam ją spojrzeniem zabójcy.
 A Tsunade cmoknęła z dezaprobatą i zaczęła nawoływać:
 - Proszę wejść, panie Shepherd.
Och nie.
Znajomy świst, chwila napięcia i afrodyzjak licealistek przywitał nas swoim szelmowskim uśmiechem. Olbrzymie oczy mężczyzny przetoczyły się po klasie kończąc podróż na twarzy Tsunade. Marynarka, eleganckie spodnie i buty, które były lepszą alternatywą od zwierciadła.
Odetchnęłam z ulgą, bo pan Shepherd zdawał się w ogóle mnie nie zauważyć. A nawet jeżeli stanęłam na drodze jego wzrokowych podróży, raczej nie skojarzył mnie z piłkarskimi zapędami, które zaspokajałam Internetem.
Niemniej jednak dyrektorka zadbała o to, żebym poległa już na starcie.
 - Pewnie to pana nie zaskoczy, ale mamy tutaj uczennicę, która dosyć wyraźnie ucieszyła się tym zastępstwem.
Pięknie dzięki, Ino!
Nauczyciel nawet nie zdążył zadać pytania o tożsamość owej uczennicy, a Tsunade już machnęła na mnie ręką, jakbym w rzeczywistości była tylko przedmiotem. 
I twarz Calvina natychmiast pojaśniała.
 - Och, my się znamy – powiedział to z nutą tajemniczości, która żądała dwuznacznego odbioru. Klasowi zdrajcy po raz kolejny zawiesili na mnie spojrzenia, ale z malutkim bonusikiem. Sasuke Uchiha  też zdawał się zainteresować moją znajomością.
 - Dzień dobry – ukłoniłam się, spięta do maksimum.
 - Są rodziną? – zagrzmiało na tyłach.
 - Kochankowie? – Syk z lewej zbił mnie z pantałyku.
Nauczyciele wdali się w dyskusję, nie zwracając uwagi na rozprzestrzeniające się migiem wnioski. Pan Shepherd podjął wątek, a resztę zostawił mnie. Znakomicie.  Jakby dzisiejszy dzień nie był wystarczająco spaprany, Ino uznała, że jestem zdrajczynią.
 - Dlaczego nic nie powiedziałaś? – Korzystając ze szmerów, szepnęła do mnie oskarżycielsko.
Tuż po tym wydarzyło się coś niecodziennego.
„Mój” nieszczęsny łobuz obserwował mnie znad ramienia niczym snajper. Nie miałam zielonego pojęcia jak powinnam odebrać ten atak. Zniesmaczył się własnymi podejrzeniami? Nie byłam już Sakurą Jakąśtam tylko łatwą panienką, która romansuje z nauczycielem angielsko?
- Sakura! – Wzrok miałam wbity w panele podłogowe, jednak myśli poświęcałam chłopakowi przede mną. To niesamowite, że za jego pośrednictwem uczniowskie wymysły dotyczące słów pana Shepherda stały się naraz bezwartościowe.
 - Zaczepił mnie w bibliotece, to tyle – odszepnęłam Ino.
Bingo! Sasuke Uchiha nadstawił uszu. Co dziwne, gdy odkrył, że jestem świadoma jego podsłuchów, natychmiast ich zaprzestał, nie powtarzając wcześniejszych zabiegów. Przejął się, że go nakryłam.
 - Rozmawiałaś z nim? Zaraz… co ty robiłaś w szkolnej bibliotece? – obruszyła się Ino. Ubawiłam się patrząc jak zachłannie stara się przyciszyć głos.
 - Korzystałam z komputera.
 - Po co?
 - Wzięłam sobie do serca rady Kiby.
 - Rady? Sakura, to co mówi Kiba nie można określić tym słowem. Czego konkretnie szukałaś?
 - Piłkarzy – Wzruszyłam ramionami. Nie! Nie zamierzałam wtajemniczać ją w moje nieudane spotkanie z łobuzem.
 - Pamiętam niektóre twarze – Profesor Shepherd wpadł do czeluści zadumy. Obserwował nas wzrokiem badacza - jak odkrywca w filmach dokumentalnych – i nieświadomie wyrwał mnie z opresji. Wyprostowałam się ze słusznością i wbiłam wzrok w tablicę, byle tylko przetrwać tą godzinkę.

Po pierwszym dzwonku tłumione emocje eksplodowały. Klasa przeżywała odejście sensai’a nawet w trakcie trwania ostatnich godzin zajęć. Próbowałam wciągnąć się w ten klimat i przedyskutować z nimi nietypową zachciankę Kakashiego, ale uznałam, że na głowie mam dużo poważniejszy problem.
Japoński z panną Cherron przebiegł zwyczajowym nurtem. Nauczycielka po piętnastu minutach francuskiej paplaniny stwierdziła, że jest niezbędna w naszym szkolnym „księgozbiorze”. Zapowiedziała też swój powrót, który miał nastąpić instant, cokolwiek to oznaczało. Narodowość męża tej kobiety miała na nią okropny wpływ.
 - To nie w jego stylu – Chouji wepchnął do ust parę orzeszków arachidowych. Kiba, Naruto, Ino i Temari zjednoczyli moc swoich domysłów, gromadząc się przy mojej ławie. Byliśmy na swój sposób filmową paczką przyjaciół – tylko odmienność naszych charakterów mąciła widzowi w głowie.
 - Mógłby nas chociaż uprzedzić – jęknęła Temari, a zaraz potem jej wzrok padł na przekąskę towarzysza. – Mogę? – zapytała matowym głosem.  
Chouji podsunął jej paczuszkę bez słowa. Z tego wszystkiego sama skusiłam się na poczęstunek. Oni wszyscy spochmurnieli przez niesprawiedliwość Kakashiego, a ja myślałam tylko o ilości minut, które dzielą mnie od końca dzisiejszych zajęć. Czułam, że mam naburmuszoną minę. Przyczyna była prosta. Żołądek w gardle zaczął z wolna drażnić mnie swoim niewłaściwym położeniem. Poza tym uparciuch kurczył się na samą myśl o najbliższych godzinach.
Naruto zaczął rzucać teoriami, a ja ukradkiem zerknęłam przed siebie.
Sasuke Uchiha skrobał coś w swoim notatniku. Cichy, samotny… odtrącony. Podświadomość zaproponowała mi jakąś interwencje, ale uznałam, że byłoby to niewłaściwe i tylko ośmieszyłabym się na oczach klasy. Aktualnie lista gaf na dzień dzisiejszy była już wypełniona. Bardziej zastanawiało mnie, czy pojawi się w umówionym miejscu. Czy dotrzyma słowa. Mogłoby się wydawać, że ufanie łobuzowi to jak niezbita wiara mojej siostry w duszyczki ugrzęźnięte w pluszakach, a jednak czułam przedziwną pewność, że tym razem się nie zawiodę. 
 - Zostały trzy miesiące. To nie fair – Kiba odchylił się na krześle, przyjmując szarmancką pozycję.
 - Ale wy wydziwiacie! – odezwała się Ino. – Halo! Najprzystojniejszy mężczyzna stąpający po naszej planecie właśnie został klasowym opiekunem. Wyobrażacie sobie wycieczkę z kimś takim? Nie będzie trzeba zamartwiać się o rygor.
 - Wycieczka… - Zamrugałam oczyma w nagłym olśnieniu. Grupa wzięła ze mnie przykład.
 - Faktycznie – Naruto skrzyżował ręce na potylicy i zamyślił się. – Najwyższy czas, żeby zastanowić się nad tegorocznym celem. Dokąd się wybieramy?
 - Pięć propozycji i głosowanie. Zadziałajmy standardowo – powiedziała Temari.
Parsknęłam śmiechem, spoglądając na Ino. Temat Calvina Shepherda właśnie zniknął, a moja przyjaciółka najwyraźniej liczyła, że wszyscy uczniowie będą się tym w nieskończoność zachwycać. Co jak co, ale względów męskiej części klasy to profesorek akurat nie zyskał. Poza tym Temari i ja poniekąd należeliśmy do tego zgrupowania. Perspektywa romansu z o dwakroć starszym facetem przyprawiała mnie o ból głowy i wizje samych nieprzyjemności. Ino z kolei uważała, że zakazana miłość to gwarancja ekscytującego związku z pasją.
 - Może Tokio? – rzuciłam.
Skitowano mnie machnięciami, które notorycznie stosuje się wobec natrętnych owadów.
 - Byłem tam setki razy – ziewnąwszy, Chouji omal nie zakrztusił się orzeszkiem.
 - Ja też – zgodził się Uzumaki.
 - I ja – przyklasnął Kiba.
Ino z gracją zarzuciła blond grzywą.
 - Moja matka jest tam przynajmniej raz na dwa tygodnie i zabiera mnie na całodniowe zakupy.
A Temari zupełnie odwiodła mnie od tego pomysłu.
 - To niemal osiemset metrów od Izumo, Sakura. Wiem, że marzy ci się odwiedzenie stolicy, ale Tsunade nigdy się na to nie zgodzi. Może Kyoto? Jest bliziutko.
 - Byłam tam.
 - Jak wszyscy – Naruto poderwał się na nogi, rozglądając po kątach pomieszczenia. Dwudziestoosobowa klasa scaliła się do swoich gron. Sądząc po słowach, które mimowolnie wyłapywałam z hałasu, większość przedyskutowywała kwestie zastąpienia Kakashiego profesorem Shepherdem. 
Uzumaki zjawił się przy tablicy i nabazgrolił kredą nagłówek dotyczący tegorocznej wyprawy, wzbudzając tym zainteresowanie reszty.
Co robiła Sakura?
W ogóle nie przejmowała się ilością świątyń w Kyoto i braku atrakcji turystycznych w pobliskich miasteczkach. Nie roztrząsała opłacalności zwiedzenia dzielnicy gejsz, bądź zwyczajnej kąpieli w morzu Japońskim. Wciąż myślała o nim, odczuwając strach po każdym uświadomieniu sobie prawdy.
Długi czas przyglądałam się jak raz za razem odrywa się do skrobania i osądza w podświadomości propozycje uczniów. Łatwo można było odczytać metodę, którą stosował. Zawsze stroszył brwi w charakterystyczny sposób, gdy coś nie dopasowało się do jego gustów. Na podobną reakcje natknęłam się przy moich przejawach zaciętości, kiedy to zastąpiłam mu drogę obok boiska.
Podskoczyłam w miejscu, słysząc znajomy sygnał. Lekcje dobiegły końca.
Klasa zaczęła zbierać manatki i pędzić w pośpiechu na perony. Panna Cherron standardowo wróciła do klasy zziajana i zaskoczona szybkością przemijającego czasu. Napięcie się wzmogło, kiedy Ino stanęła przed moją ławką.
 - Co ty wyprawiasz, słońce? Halo! Koniec lekcji, pakuj się!
 - M-mam coś do załatwienia – Zabrzmiałam pewnie, pomijając pierwsze zająknięcie.
 - Niby co?
 - Sprawa referatu. Potrzebuję czegoś od panny Cherron.
 - Znowu? – Yamanaka ustosunkowała się do tego tradycyjnym parsknięciem. Patrzyłam jak Sasuke zadziwiająco prędko zasuwa zamek błyskawiczny i szykuje się do opuszczenia sali lekcyjnej.
To wszczęło we mnie coś na podobieństwo alarmu.
 - Idź już. Wpadnę do ciebie jak to załatwię.
 - Walczysz o zmianę tematu? – zapytała.
Potaknęłam, z ledwością tłumiąc jęk. Mój kompan właśnie przekroczył próg i zniknął mi sprzed oczu. Podniosłam się, zbyt gwałtownie by mogło to umknąć przyjaciółce.
 - Co z tobą? – Na jej twarzy wyrysowała się podejrzliwość. – Jesteś spięta, znów. To dość nietypowe w twoim przypadku.
Odszedł?
 - Sakura, do diabła!
 - Ino, po prostu stresuję się tym dodatkowym referatem i…
 - Co tam widzisz? – Przeraziłam się doszczętnie, gdy Ino powędrowała za moim spojrzeniem. Niech to szlag! Zdecydowanie zbyt natarczywie przyglądałam się procesowi opuszczania klasy w wykonaniu łobuza.
Szarpnęłam za jej mundurek.
 - Nic, tylko…
I nagle wtrącił się trzeci głos:
 - Idziesz ze mną do kawiarni?
Tym sposobem ujrzałam obliczę swojego wybawiciela. Temari pojawiła się u boku Ino, znużona i beznamiętna, ciągnąć dziewczynę z drugiej strony. Gdy skrzyżowałam z nią spojrzenia, dostrzegłam niewidoczny dotąd blask w oczach przyjaciółki.
 - Jestem głodna – dodała, patrząc wymownie na Yamanakę. – Zostaw Sakurę, bo Cherron zdąży wyparować, jak to ma z zwyczaju. Wtedy już jej nie odnajdzie.
Tem, kocham cię! Jestem twoją dożywotnią dłużniczką! Podczas gdy ja recytowałam mantry i dziękowałam przyjaciółce dyskretnymi uśmiechami, ona właśnie ciągnęła Ino ku wyjściu. Śledziłam ich sylwetki, póki nie zniknęły za drzwiami. Dokładnie tak, jak zrobił to uprzednio Sasuke Uchiha.
A no właśnie!   
Perfidnie odgoniłam Ino, a zaplanowane spotkanie najwidoczniej nie dojdzie do żadnych skutków. Wsuwałam książki do torby niczym markotna starowinka. Może nie uleciała ze mnie młodość, ale już na pewno pozbyłam się wcześniejszego zapału. Nieustępliwy do tej pory żołądek, wreszcie zaczął lokować się w pierwotnym miejscu. Wprost czułam jak spełza w dół, rozluźniając się.
 - Do widzenia – rzuciłam do pseudo-francuski.
Poza mną w pomieszczeniu został już tylko Lee, który regularnie wdawał się z nią w pogawędki.
Zaczynałam się odprężać. To naturalne, że czułam się oszukana i zawiedziona, ale właśnie ominęłam godzinkę bezskutecznych prób na rozwinięcie jakiegoś tematu. Zresztą byłam pewna, że dziewięćdziesiąt procent dialogu jaki wywiązałby się w bibliotece składałby się z moich wypowiedzi. Zdecydowałam, że puszczę się pędem za przyjaciółkami. Naprawdę. To rozwiązanie wydawało mi się sensowne, a czas trwania konsultacji z panną Cherron usprawiedliwiłabym jakimś nagłym zajściem. Moje umiejętności pozwolą mi wymyślić jego przebieg w drodze.
Nagle, kiedy zbierałam się do przyśpieszonego połykania metrów, pewna osoba zbiła mnie z pantałyku – swoją obecnością, rzecz jasna.  
 - Nareszcie – usłyszałam.
Sasuke Uchiha wspierał się na ścianie korytarza z przymkniętymi powiekami. Po moim pojawieniu zostałam uraczona krótkim spojrzeniem, a niedługo potem chłopak odwrócił się do mnie profilem i uciekł narzędziem hipnozy.
Psiakrew! Właśnie zaliczyłam powtórkę z poranka. Zakasłałam przez wpływ żołądka, który wznowił swoją buntowniczą działalność. W tym przypadku powstrzymywanie się od okrzyków nie wchodziło w rachubę. Byłam zbyt skołowana i przerażona, żeby myśleć trzeźwo. 
 - Sasuke Uchiha!
 - We własnej osobie – warknął. 
On czekał. Na mnie. C z e k a ł. Wprawdzie wyraz jego twarzy nie sugerował niczego dobrego, a brakiem zapału mógł dorównać mojej awarii sprzed chwili. Wtedy byłam nieodparcie pewna, że mnie porzucono. Ten gwałtowny obrót wydarzeń sprawił, że od upośledzenia psychicznego dzielił mnie krok.
Patrzyłam jak odtrąca kosmyk z czoła i obiera kurs na bibliotekę. Na „chodź za mną”, bądź „idziemy” nie miałam co liczyć. Zaczęłam dreptać za nim - odrobinę nieumiejętnie, jakbym wykonywała tę czynność po kilkumiesięcznej przerwie. W rzeczywistości cała ta niedyspozycja wiązała się z szokiem. Właśnie zapomniałam wszystkich awaryjnych tematów, którymi miałam do niego zagaić w razie niezręczniej ciszy. Ten moment właśnie nastąpił, a stres wymiótł wszystko z pamięci. Poza tym milczenie zdawało doskwierać tylko jednej stronie. 
 - Umm… - Podczas wspinaczki po stopniach wylazł ze mnie jakiś bełkot. – Sasuke?
Uch, no jasne. Odpowiedzi nawet nie oczekiwałam.
Po dobrnięciu na drugie piętro budynku, korytarz przywiódł nas do rozwidlenia. Pokonaliśmy zakręt w lewo, a przy wymijaniu toalet postanowiłam, że muszę dowlec swoją wypowiedź do końca.
 - Przygotowałeś jakieś materiały?
 - O miłości? – prychnął.
 - No coś ty. Najlepiej napiszmy o koniach, są mniej skomplikowane – Planowałam nadać temu wydźwięk ironiczny, ale po części przyczyną tej propozycji był wczorajszy program w telewizji. Pamiętałam, że wierzchowce zdołały pochłonąć moją matkę. Wspólnie podziwiałyśmy ich galopy i stępy.
Nagle zauważyłam drgania ramion u mojego kompana. Nieprzekonana teorią, że mógłby chichotać przyśpieszyłam, żeby zrównać z nim kroku.
 - Czy ty… - zaczęłam, ale on bezczelnie odwrócił się w przeciwnym kierunku. Akurat w polu jego widoczności znalazła się nabazgrolona flamastrem informacja o awarii toalety dla personelu. – Nieważne – mruknęłam. – Rozumiem, że nic nie przygotowałeś.
 - Nie.
 - Myślałeś chociaż nad charakterem naszej pracy?
 - Nie – burknął i za drugim razem odnalazłam w tym nutę oburzenia.
Dobra, w sprawie referatu ewidentnie się narzucałam, jednakże sytuacja wymagała odrobiny  kultury. Mógłby chociaż udawać, że mu nie przeszkadzam, a nie – wprost przeciwnie – dawać mi to do zrozumienia.
Po pięciu minutach trasa dobiegła końca. Wspólnie przekroczyliśmy progi biblioteki, a tamtejsza opiekunka poleciła nam wybrać miejsce w czytelni. Brzoskwiniowy kolor ścian, na których w nierównych odstępach wymalowano bordową farbą cytaty myślicieli, nadawał miejscu odpowiedni klimat. Po zapoznaniu się z paroma aforyzmami wrażenie było takie, jakby czerpano z nich wenę. Ławy ustawiono w dwóch nieskładnych szeregach, a kilka ich krzeseł wymagało wymiany. Klapnęłam na pierwsze, jakie rzuciło mi się w oczy, a mój wzrok spoczął na towarzyszu.
Sasuke Uchiha niedbale cisnął torbą na krzesło i zajął miejsce naprzeciw mnie.
Generalnie atmosfera od początku nie należała do najprzyjemniejszych. Ilekroć rozrywałam ciszę, zawsze brakowało mi odzewu ze strony „rozmówcy”. Teraz mogłabym posłużyć się porównaniami panny Cherron i utożsamić swój umysł z bezkresną pustynią, na której obecnością zaszczyciły mnie wyłącznie dęcia wiatru. W czytelni byliśmy tylko my. Drzwi zostawiłam uchylone na wypadek, gdyby miało dojść do rękoczynów. Poza tym opiekunka regularnie zaglądała do środka. Nie umknęło mi jej zdziwienie widokiem Sasuke Uchihy w towarzystwie… człowieka.
Gmerając w torbie, udawałam, że jestem doskonale świadoma swoich czynów. Nie zabrałam ze sobą nic. Materiałów także mi brakowało. Drugi kawałek drużyny uciekał od współpracy, a mój żołądek kurczył się za każdym razem, gdy natykałam się na oczy, które równie dobrze mogłyby pełnić rolę medalionów do hipnozy. 
 - Sasuke? – Postanowiłam iść na łatwiznę.
 - Co?
 - Może moglibyśmy napisać ten referat z dwóch perspektyw.
 - Co przez to rozumiesz? – Wyglądał na zaintrygowanego. Jego łagodny wyraz twarzy podziałał na mnie jak dawka wigoru.
 - Miłość to sprawa między kobietą, a mężczyzną. Mówi się, że wiele nas różni. Spojrzenie na to uczucie zapewne też. Zresztą… spójrz na siebie i na mnie – mówiłam to, wiedząc, że nabieram rumieńców na policzkach. – Jesteśmy inni, prawda? Poczekaj chwilkę.
Uciekłam przed czarującymi medalionami i wyciągnąwszy z torby czystą kartkę papieru, przysunęłam ją bliżej chłopaka.
 - Napisz, czym dla ciebie jest miłość. Ja zrobię to samo. Za kilka tygodni znowu się spotkamy, przedyskutujemy wszystko i skorygujemy błędy. Potem złączymy to w całość i wręczymy nauczycielce.
I doświadczę świętego spokoju, dorzuciłam w myślach.
Sasuke Uchiha wytyczał palcem wskazującym szlak na swojej kartce. Przyglądałam się tym manewrom, póki nie dotarło do mnie, że sama jestem obserwowana.
 - A więc chcesz przedstawić Cherron różnice między miłością z perspektywy kobiety i mężczyzny – Bardziej stwierdził, niż zapytał. 
Od razu skinęłam głową.
 - To nie wypali.
 - Dlaczego? – zaskoczył mnie.
 - Wiadomo, że kobieta, która nigdy nie miała styczności z miłością będzie spoglądać na to inaczej, niż kobieta, która się zakochała i przeżyła zawód. To samo tyczy się mężczyzn.
 - Ponoć nigdy nie byłeś zakochany – palnęłam bez namysłu wspominając dociekliwe pytania panny Cherron. Nie otrzymując odpowiedzi, kontynuowałam: - Ze mną jest tak samo, więc referat wcale nie będzie wielkim nonsensem. To opinia dwóch osób, które nigdy nie doświadczyły miłości. Tak będzie sprawiedliwie.
Cholera! Potrafiłam prawić w nieskończoność o toku myślenia, którym się posługuję, tak długo, dopóki jego tęczówki błądziły po otoczeniu. Kiedy przemieszczał je w niewłaściwą stronę i zaczynał mnie świdrować, język znikał gdzieś w odmętach mojej jamy ustnej.
 - Niech będzie – Jego głos był szorstki, a oczy nie przestawały krępować. Na chwileczkę twardo postanowiłam, że zniosę ich ciężar, przez co oboje ślepo się w siebie wgapialiśmy.
Kontakt przerwał on, chrząkając.
 - Gdzie będziesz wieczorem?
Właśnie zamierzałam wynurzyć z torby butelkę wody niegazowej i wziąć jej łyk. Jakie szczęście, że nie zdążyłam tego zrobić! Ten typ troszeczkę by zmókł, a wiadomo, że to narażało go na atak choróbska, a mnie gwarantowało napad furii ze strony łobuza. Biedna, niczemu winna opiekunka biblioteki zmuszona byłaby interweniować.
Sasuke Uchiha zwinął kartkę w niedbały rulonik i znów mi się przyjrzał. 
 - Na boisku? – zapytał tym samym tonem. To sprostowanie zawdzięczałam swojemu pytającemu spojrzeniu.  
 - Jasne! Jasne, dzisiaj będę na boisku! – odrzekłam przesadnie głośno i wesoło.
 - Przyniosę ci to.
 - Co? – zgłupiałam.
Chłopak zademonstrował złożoną kartkę.
 - To.
 - Nie rozumiem…
 - Przed chwilą mówiłaś, żebym napisał co sądzę o miłości, a teraz jesteś zagubiona? – Ino parskała, Sasuke Uchiha prychał. Do pierwszego zdołałam przywyknąć, ale męska wersja była dla mnie nowością. – Skoro będziesz dzisiaj tam gdzie zwykle, przyniosę ci moją pracę.
 - Chwila! Moment! – Podniosłam się z miejsca. Trudno. Ładunek emocji mnie do tego zmusił. – Zamierzasz skończyć to jeszcze dzisiaj? – On potaknął, a ja rozdziawiłam buzię. - Kpisz sobie ze mnie? Myślałam, że potrzebne ci co najmniej dwa tygodnie czasu. Bez zaliczenia tego referatu oboje nie zdamy japońskiego!
 - Godzina? – Z przerażeniem uzmysłowiłam sobie, że łobuz wziął ze mnie przykład, powstając.
Zamrugałam nierozumnie oczami.
 - O której będziesz na boisku?
 - Sasuke!
 - Co?
 - Masz się do tego przyłożyć! Nie możesz lekceważyć… - Resztę wywodów zostawiłam dla siebie, ponieważ chłopak dosłownie zmaterializował się naprzeciw mnie, piorunując wzrokiem. Hipnotyzujące medaliony zmieniły swoje właściwości. Czułam, że niebawem pociągną mnie do grobu.
 - Napiszę to – powiedział warkliwie.
Żołądek zrobił fikołka, a im dłużej oczy Sasuke Uchihy były we mnie utkwione, tym odważniejsze akrobacje wykonywał.
 - Podaj godzinę – Zbliżył się o krok. Jego oddech smagał moje czoło.  
 - Dziewiętnasta. Będzie ze mną Naruto.
 - Dobra – odmruknął i rozpłynął się z pola mojej widoczności. Odprowadziłam go wzrokiem do samiusieńkich drzwi, zastanawiając się czy bardziej zaskoczyła mnie jego dzisiejsza „rozmowność”, czy czas trwania naszej narady. Sasuke Uchi… Nie! Nie Sasuke Uchiha. Po prostu S a s u k e. Czułam się zobligowana pozbyć tego formalnego zwrotu, wszak znałam go już dostatecznie. Nie był dla mnie postacią z plotek i źródłem szerzącego się strachu. Był Sasuke, który de facto okazał się dzisiaj wyjątkowo sympatyczny. Przynajmniej nie wylądowałam na żadnym z oszklonych regałów, a stały tutaj dwa, po przeciwległych stronach czytelni.   
Jak wiadomo, musiałam pochlubić się tym odkryciem.
 - Sasuke! – Mój głos zatrzymał go u progu. - Do zobaczenia o dziewiętnastej.
Nie wymawiając choćby pożegnalnego półsłówka, błyskawicznie zostawił mnie samą.
Mimochodem dobiegło mnie maszynowe „Do widzenia” opiekunki. Odpowiedzią ją nie zaszczycono. Pomyślałam, że mogłaby włączyć się do klubu porzuconych i zignorowanych. Byłam tam przewodniczącą.
Sakura, gratulacje! Taka ciemięga jak ty właśnie odfajkowała najbardziej stresujący etap we własnym spisie. Wena sprzyjała temu chłopakowi, co wcale mnie nie przygnębiało, ba! Czułam się fenomenalnie, bo wreszcie nie będę musiała znajdywać w sobie jakiś zagubionych dawek brawury.
Stałam pośrodku czytelni i nie mogłam powstrzymać się od westchnienia ulgi.
Kiedy tylko Sasuke dostarczy mi swoją część referatu, skoncentruję się na swojej połówce, a wręczeniem rezultatów pannie Cherron będę mogła zająć się osobiście. 

Godzinę przed amatorskim treningiem Naruto zadzwoniłam do Temari z raportem. Byłam baletnicą po decydującym występie, który wyznaczył nową ścieżkę w mojej karierze. W takich chwilach człowiek potrzebuje wyrzucić z siebie obrane w słowa uczucie ulgi.
 - Perspektywa mężczyzny i kobiety? Żadnych rękoczynów? – Natężenie dźwięku wydobywające się z telefonu komórkowego zmusiło mnie do ewakuacji na piętro. Wolałam oszczędzić rodzinie wrażeń z dziesięciu minut, w których moje życie wisiało na włosku. – Uchiha zmiękł, czy co?
 - Chyba po prostu woli unikać miejsc publicznych – stwierdziłam, owijając się pledem. Otworzyłam laptop i wzięłam łyk gorącego kakao – przed spotkaniem z Uzumakim postanowiłam też odświeżyć swoją wiedzę w kwestiach spalonych i rzutów rożnych.  
 - Naprawdę zamierza ci dzisiaj to przynieść?
 - Tak powiedział.
 - Nie spłoszy Naruto? Gdy ten zobaczy Uchihę, możesz stracić trenera – powiedziała z wyraźnym, ironicznym akcentem, padającym na ostatnie słowo. – Wzięłabym cię pod swoje skrzydła, ale znasz zasady.
Przełknęłam gorący napój, myśląc nad zawartym paktem.  Do wydarzenia doszło w dzień, kiedy to obie zmotywowałyśmy się banerem widniejącym nad wejściem do ulubieńca wśród centr handlowych dla Ino. Reklama nadchodzących rekrutacji damskich rozgrywek poderwała w ruch osadzone głęboko wspomnienia o ojcu. To była moja szansa. Mogłabym częściowo spełnić marzenie taty o synu, który całym sercem oddając się futbolowi, zdobywa same trofea i nie spoczywa na laurach. Temari robiła to z własnych pobudek, a konkretniej; piłkarskich zapędów. Dziewczyna była typem sportowca o ognistym charakterze. Wiedziałam, że ryzykuję, pisząc się na konkurencję z osobą jej pokroju.
Ale tata będzie dumny.
Ucieszy się, widząc mnie na boisku. Zziajaną, przesiąkniętą determinacją, a co najważniejsze miłością do uprawianego sportu.
 - Nie przegram z tobą – syknęłam prowokująco do słuchawki.
Nie musiałam patrzeć, żeby wiedzieć o demonicznym uśmieszku Temari.
 -  Z Naruto daleko nie zajdziesz. Wynajmij sobie kogoś porządnego i… przyzwoitego. Wiesz, że podkochuje się w tobie od dzieciństwa.
Może tak. Niemnie to oceniać. To Ino Yamanaka była ekspertem w dziedzinie znawstwa i rozgryzania symptomów zakochanych. W szeregu przypadków podszeptywała mi o wyraźnych sygnałach Uzumakiego, ale to wcale nie wiązało się z odrzuceniem moich „siostrzanych” uczuć.
 - Wolę Naruto, niż ścianę – odburknęłam.
 - A no tak. Ino wspominała o twojej znajomości.
 - Wczoraj trochę ją zaniedbałam.
 - Serio? – Temari jęknęła przesadnie głośno. I sztucznie. Słuchanie jak wypruwam sobie żyły w walce z uparcie nieruchomą ścianą sprawiało jej frajdę. Ponadto była to swego rodzaju gwarancja wyższości nad moimi umiejętnościami.
 - Jeszcze się zdziwisz, Tem. Możesz kpić sobie z moich metod, ale rezultaty powalą cię na kolana.
 - Grunt to pewność siebie – prychnęła. – Sakura. Wracając do tematu Uchihy. Mogłabyś przekazać mu ode mnie wiadomość?
 - Hę?
Komunikat adresowany do Sasuke – cóż za niecodzienność! Zakrztusiłam się kakałem, słysząc to.
 - Po co? – W dodatku miałam głosik zazdrosnej kochanki. Odchrząknąwszy parokrotnie, spróbowałam odegnać nagłą chrypkę.
 - Chciałaś ograniczyć wymianę zdań do minimum, co? – spytała prostolinijnie.    
 - On nie jest typem osoby, do której można zagajać o błahostkach.
 - Dlatego go ostrzeż.
 - Ostrzeż? – To przekroczyło wszelkie pojęcia. Miałam właśnie dopić resztki napoju, ale moja dłoń zastygła w połowie drogi. – Przed czym, u licha, mam go ostrzegać?
 - Przede mną – W słuchawce rozległ się warkot.
 - Temari…
 - Wiem, że starasz się oszczędzić mnie i Ino zmartwień. Rozumiem też przyczyny, z których nie mieszasz jej do sytuacji z Uchihą. Jednak ukrywanie zdarzeń ma swoje granice, Sakura. Powiesz mi wreszcie skąd u ciebie ta nagła przychylność względem bandanek i szali, czy będę musiała zgadywać.
Jasna cholera! Milczałam, ale oddech zdradził rozrastające się we mnie napięcie. Temari zaczęła pogwizdywać.
 - A więc zabawimy się w zgadywanki? Mnie pasuję! Mogę zacząć? Nie uwierzysz, ale mam już jeden domysł w głowie.
Ugięłam się pod ciężarem jej słów i zaczęłam mówić:
 - Skoro Ino lubi paplać, powiedziała ci z pewnością o moim prześladowczym hobby.
 - Podduszał cię? – A jednak! Temari do samego końca żywiła nadzieje na to, że dziwnym trafem zmieniłam odzieżowe upodobania. Choć jej domniemanie harmonizowało się z prawdziwymi zdarzeniami, teraz brzmiała na zaskoczoną. – Ten cholerny…!
 - Tak, jest draniem. Obojętnym kretynem i egoistą! Ino mnie ostrzegała, a ja jej nie usłuchałam. Niemniej mam to już za sobą. Dzisiaj oficjalnie kończy się mój zatarg z Sasuke Uchihą.
I z niewytłumaczalnych powodów nie czułam się najlepiej.
Po moim cichym wyznaniu zawisła nad nami cisza. Słyszałam jakieś pomrukiwania, charakterystyczne dla rozgniewanej Temari, a jednak wolałam cierpliwie przeczekać jej napad złości.
 - Jak do tego doszło? – zapytała głosem, który przywodził mi na myśl oziębłość Sasuke.
 - Rąbnęłam go kamieniem.
 - Że co proszę?
 - Ignorował mnie… Zrozumiałabyś, gdyby to na ciebie spadła rola uganiania się za fachowym ignorantem! To go poniekąd usprawiedliwia – dodałam szeptem.
 - Na Boga! Tylko ty mogłaś odważyć się uderzyć klasowego opryszka! – Po plaśnięciu wywnioskowałam, że przyjaciółka ciężko znosiła moje przeżycia. Czoło stało się ofiarą. – Jasne, żadna z nas nie miała z nim styczności w czasach gimnazjum, oprócz Ino. Och, nie wierzę, że to mówię, ale faktycznie mogłaś wziąć sobie do serca jej ostrzeżenia. Zwłaszcza, że znasz plotki.
Skinęłam ponuro głową, a niedługo potem dotarło do mnie, że Termai nie jest w stanie tego dostrzec.
 - Ponoć ją uderzył…
 - Ta. Nie dopytywałam się o tą sprawę, czy coś. Powinnyśmy?
 - Nie wiem. Ino to… stuprocentowa kobieta. Jeżeli ta plotka jest prawdziwa, na pewno ciężko zniosła cios od… mężczyzny. A przecież to nie przystoi.
 - Oczywiście, że nie! – Łomot sprawił, że wyobraziłam sobie jak Temari katuje biurko. – Może pójdę dzisiaj z tobą?
 - Naruto ze mną będzie – westchnęłam.
 - Naruto akurat nie jest stuprocentowym mężczyzną.
 - Ale swoją dumę ma! Poza tym, Temari! Nie jestem ciemięgą, a jeżeli Sasuke Uchiha postanowi mnie grzmotnąć, oddźwięczę się tym samym. Ponadto dostanie gratisowy bonus. Wiesz, że kopniak w krocze z reguły wszystko załatwia, prawda?
Chyba udało mi się ją rozbawić. Głos Temari brzmiał jak przy uśmiechu.
 - Postaraj się tylko powściągnąć przed jakimiś ciosami z kamieni. Zakładam, że to go zezłości.
 - Pewnie! – Teraz to ja zachichotałam.
 - A pomysł z kroczem wcale nie jest kiepski. Zapamiętaj sobie, że to słaby punkt mężczyzn.
 - Moje nogi będę w gotowości.
 - Miłego treningu z Naruto. Bądź ostrożna… – rzuciła tuż przed sygnałem porzuconej rozmowy.
Naruto… Ach, biedaczysko dozna poważnego uszczerbku na psychice, kiedy odczuje na własnej skórze mroczność mojej miejscówki. Mało kto ośmielał zapuszczać się w rejony zdezolowanej hurtowni, a jedynym powodem były niegdyś siane legendy. Ponoć wieki temu doszło tam do niewyjaśnionego morderstwa, którego ofiarami były dwie nastolatki. Ciał nigdy nie odnaleziono. Przez to ucierpiała teraźniejsza odwaga na składanie wizyt tej dzielnicy. Z początku zakładałam, że uda mi się przemaglować Tsunade i zdobyć klucz do bram szkolnego boiska. A jednak jej dzisiejsza aura kategorycznie odtrącała mnie od inicjatywy.
Trudno. W trakcie uzgadniania miejsca spotkania Naruto stłumił protesty na rzecz męskiego ego. Przekonamy się, czy tego pożałuje.

Na wyznaczonym miejscu pojawiłam się zawczasu. Zrozumiałam wnet, że nadejście Sasuke i Naruto o jednakowym czasie będzie dla mnie niepraktycznie.  Uzumaki był zmodyfikowaną Ino, tyle że na model męski. Jego jadaczka kłapała zdecydowanie za dużo, a to groziło straszliwymi skutkami. Ino mogłaby mylnie rozeznać się w przyczynach utajania znajomości z Sasuke. Dopiero teraz, gdy stałam przy rozklekotanej ławie dla kibicujących, pojęłam w co wlazłam.
To wszystko przez czytelnię! Moje uczucia były wówczas zbyt skołowane, żeby trzeźwo rozstrzygać „za” i „przeciw”. Myślałam tylko o tym, że jeszcze dzisiaj zdobędę okazję na spotkanie się z nim.
Rany, te myśli były zatrważające.
Wgapiałam się w trakt. Słońce jeszcze zachodziło, przez co zwieńczenie uliczki nie niknęło w mroku, lecz ciągnęło się bezkreśnie. Okolicę zasnuł cudowny, oranżowy odcień, a wtedy pomyślałam, że po raz pierwszy spotkam się z Sasuke o innej porze, niż ta zwyczajowa. Dzisiaj żaden zasięg łuny światła nie ograniczy moich dostępów do jego twarzy. Ukaże mi się w całości. Sroga i oziębła.
Ubrałam się w nazbyt długawą, męską koszulkę, której tył zajmował numer i nazwisko nieznanego mi zawodnika. W związku z dolną częścią odzienia wybór padł na szorty uszyte z myślą o sportowcach. Nie wiedziałam jak fachowo nazywał się materiał, lecz jego miękkość pozwalała mi zająć czymś ręce. Ugniatałam kawałek czarnych spodenek, próbując przyswoić istotę własnego rozumowania. Niedługo rozpocznę bardziej wyrafinowany trening, a doza ekscytacji, którą odczuwałam, wiązała się tylko z przybyciem Sasuke.
I oto pojawił się.
Chłopak naznaczony mrocznym piętnem.
Lustrowałam proces, w którym nieubłagalnie się do mnie zbliżał. Twarz miał napiętą, wyglądał na rozgniewanego. Obie jego dłonie były zajęte drobiazgami. Między palcami lewej ugrzązł papieros, zaś w prawej trzymał przeznaczony dla mnie rulonik. Sposób poruszania się był w stanie konkurować z niejednym modelem. A skórzana kurtka? Na miłość boską, ona już dogłębnie czyniła z niego rzadki okaz na wybiegu. 
Znów zaświtały mi w głowie chroniczne dylematy.
Dlaczego skusiła go samotność?
 - Cześć – przywitałam go lekkim uśmiechem. Chłopak był już stosunkowo blisko, a kiedy odpowiedział kiwnięciem, stał już trzy stopy przede mną.
 - Trzymaj – powiedział, wręczając mi podarunek. Zauważyłam, że pieczołowicie zadbał o swoją pracę, ubogacając ją recepturką. – Objętościowo powinno wystarczyć.
Zauważyłam też, że jak na typa, który lubował się w trzymaniu innych na dystans, zapewniał mi kłopotliwe doznania spowodowane jego bliskością. Nawet teraz, gdy przekazywał rulonik, krok wprzód, który wykonał zawrócił mi głowie. Przez zachodzące słońce jego oczy zdawały się błyszczeć.
 - Szybko ci poszło – rzekłam, nie chcąc, żeby rozmowa utknęła w martwym punkcie. Przyglądałam się karteczce jak cennemu znalezisku, aż wreszcie odważyłam się musnąć zabezpieczającą całość recepturkę. W ostatniej chwili wątpliwości zmusiły mnie do kontrolnego łypnięcia na rozmówcę. – Mogę…?
A potem przebiegł mnie dreszcz, gdy poczułam jak ściska moją dłoń. Sasuke odtrącił ją nad wyraz delikatnie.
 - Zrobisz to w domu.
 - A-ale jeżeli coś nie będzie się zgadzało?
 - Powiesz mi to – Urzekał mnie każdy kontakt wzrokowy. Przy następnym konieczna była ucieczka. Wybór padł na niezobowiązujące do niczego czubki naszych butów. Przy okazji dowiedziałam się, że Sasuke gustuje w trzewikach.
 - Sasuke? – Zgromadziłam w sobie odwagę supermana. – Może… wymieńmy się numerami? Tak będzie najprościej.
Odpowiedź przyszła natychmiast. Bezuczuciowa i stanowcza.
 - Nie ma takiej potrzeby.
 - Dlaczego? Jeśli po przeczytaniu będę miała jakieś wątpliwości, lub coś nie będzie dla mnie jasne…
 - To ma być jasne dla Cherron, nie dla ciebie.
 - A jeżeli uznam, że coś wymaga poprawki? – naciskałam. Wrodzona zaciętość sprawiła, że jego oczy przestały mi nagle zawadzać.  
 - Od uznawania tego jest Cherron.
 - Ale…
 - Pójdę już – wszedł mi w słowo i natychmiast odwrócił się na pięcie.
Rozejrzałam się po okolicy dla pewności, czy aby Naruto nie czai się za którąś z miejskich latarni. Dzielnica sprawiała wrażenie wyludnionej. Nawet po widocznemu na horyzoncie parku nie przeprawiał się żaden przechodzień. Ponieważ miałam jeszcze czas, serce podjęło decyzję bez konsultanci z rozsądkiem.
I nim się spostrzegłam, uwięziłam w piąstce skurzany kawałek materiału.
 - Hej – wykrztusiłam chrapliwie.
Nad ramieniem chłopaka zgromiły mnie jego smoliste oczy. Z tym wyrazem twarzy zdążyłam się zaznajomić. Był ostrzeżeniem. Jeśli lada moment nie odstąpię na bezpieczną odległość, będę zmuszona zawiązać bandankę gdzieś wyżej i wcielić się w rolę pirata.
 - Co robisz? – rozbrzmiały chłodne słowa.
 - Proszę o audiencję – powiedziałam, formując usta w krzywy uśmieszek. – Znowu.
 - Czego chcesz?
 - Mam pytanie.
Sasuke szarpnięciem pozbył się mojej pięści. Czułam płonący ból na kłykciach, lecz podświadomość nie odebrała jego dotyku jak brutalnej napaści. Zaczęłam cofać się w tył, obserwując chłopaka, który zmierza w moją stronę niczym przyczajony drapieżnik. Kiedy drogę zastąpiło mi zdezolowane siedzisko dla kibiców, wskoczyłam na nie tyłem, ani myśląc o spuszczeniu wzroku z zagrożenia.
 - Wiesz co sądzę o twoich pytaniach? – odezwał się zgryźliwie.
Oj, domyślałam się. Na pewno wyniknie z tego wiązanka przytyków i wulgaryzmów. Nerwowo wierciłam się na ławie, dostrzegając fakt, że po tej wspinaczce dorównywałam mu wysokością.
 - Czyli nie odpowiesz? – Sakura! Skądś się, do licha, urwała? Niebawem stracisz którąś z kończyn, a wtedy żaden szal tego nie zamaskuje.
 - Nie – fuknął wprost w moją twarz.
Pomyślałam wówczas o papierosie, a on, jakby przejrzał moje obawy, wzniósł dłoń i zaciągnął się niedopałkiem. Chwilę później w moje nozdrza uderzył przenikliwy fetor. Potrząsnęłam głową, nie kryjąc zniesmaczenia.
 - Nie znoszę papierosów – wyrzuciłam z siebie.
Sasuke przebadał mnie wzrokowo i wyprostował się.
 - Wiem – oznajmił.
 - Mógłbyś to uszanować.
 - Nie.
 - „Nie” to twoje ulubione słowo, co?
 - Jest bardzo praktycznie.
Zaczęłam wymachiwać nogami jak pięciolatka. Z tego miejsca nie dosięgałam stopami do żwirowego gruntu. Próbowałam jednocześnie przesadzić trybiki w głowie na spełnianie jakiś rozsądniejszych komend. Sasuke miał na swoim koncie tysiące ofiar, mroził mi krew w żyłach każdym spojrzeniem, a jednak… coś było nie w porządku. Poczułem się niebywale spokojna. Bezpieczna.
 - Sasuke?
Tak jak myślałam, przemilczał to. Ale stał. Mógł pójść i zniknąć na horyzoncie, mimo to coś trzymało go przy mnie. W dodatku to „coś” nie szczędziło nam bliskości. Gdybym rozprostowała nogi, mogłabym go nimi objąć.
Raz się żyje, wyrecytowałam w myślach i wlepiłam wzrok w jego profil.
 - Dlaczego jesteś smutny?
 - Nie jestem smutny – odpowiedział od razu.
 - Skoro nie jesteś smutny, to gdzie twój uśmiech? – brnęłam w to dalej. Nie patrzył na mnie, ale twarz mu złagodniała.
 - Do uśmiechu trzeba mieć powód.
 - A nie masz go?
 - Nie – Wtłoczył do płuc następną porcję nikotyny i wreszcie nasze spojrzenia się ze sobą skrzyżowały. Jego stoicki spokój wymknął się w okamgnieniu i ustąpił miejsca pobratymcowi – irytacji. – Twoja dociekliwość nigdzie cię nie zaprowadzi. 
Koncertował się na mnie – znów był zbyt blisko. Wiedziałam, że póki dwie otchłanie zaglądają do mojego środka, nie będę w stanie wydusić z siebie tego, co zamierzałam.
Wtedy zauważyłam dwie, maleńkie słuchawki, przewieszone przez jego kark. Skupiłam się na nich, rozpoczynając tyradę:
 - Zawsze jesteś sam – szeptałam. – Ludzie omijają cię szerokim łukiem, a  ty zdajesz się tym nie przejmować. Ludzie plotkują za twoimi plecami, wygadują same okropne rzeczy. Dlaczego nie robisz nic, żeby temu zapobiec?
Chciałam zapytać o jeszcze jedną rzecz, ale świat nagle się zakołysał. Hipnotyzujące otchłanie stały się mi bliższe, prawie jak w momencie, gdy Sasuke podduszał mnie na szkolnych bramach. Nie czułam jego objęć na szyi. Poniewczasie ujrzałam jak ściska ręką materiał piłkarskiej koszulki, tuż przy obojczyku.
Jego głos wzmocniły echa mojej własnej podświadomości:
 - Nic ci do tego.
Prawdopodobnie posunęłam się za daleko. Moje pytanie było nieprzyzwoite, zważywszy na mierny licznik naszych spotkań.
 - Okej, przepraszam – przygryzłam dolną wargę i znów wgapiłam się w słuchaweczki. – Nie powinnam się wtrącać.
Ale wciąż tutaj jesteś, pragnęłam dodać. Tkwisz w miejscu, wypalasz swojego niedopałka. Towarzyszysz mi.
Dlaczego?
Sasuke zaczął się rozluźniać. Ścisk również zelżał, ale nie ustąpił zupełnie.
 - Jesteś dziwną osobą – wyznał tajemniczym głosem. Głosem wyrażającym smutek, który czasami wyłapywałam na jego twarzyczce.
Ta uwaga wprawiła mnie w zakłopotanie. Na wszelki wypadek zatuszowałam to obruszoną miną podkradniętą od młodszej siostry.
 - Dziękuję. Chyba… Umm, Sasuke?
 - Co?
Odpowiedział! Uznałam to za sukces i dalej mówiłam już z większą swobodą:
 - Czego słuchasz? – wskazałam na słuchawki.
Chłopak chwycił jeden z obiekcików i wetknął go do ucha. Przez niewielką odległość oraz nierozerwalną ciszę, która otuliła rejony, słyszałam jedynie ciche szmery, a więc znak, że nieprzerwanie rozbrzmiewa tam muzyka.
 - In Fear And Faith – wymówił ostrożnie, próbując nie okaleczyć obcojęzycznych słów.  
 - Co to?
 - Zespół.
 - Mogę? – Sięgnęłam po zwisającą bezwiednie słuchawkę, ale Sasuke odstąpił w tył. Nad moją głową mogło majaczyć tysiące pytajników, a on i tak nie pokwapiłby się, aby cokolwiek wyjaśnić.
Zażądał podwojenia dystansu. Bo tak.
Musiałam się dostosować.
 - Powiesz mi przynajmniej jak nazywa się utwór, który słuchasz? – zapytałam, udając, że jego zachowanie jest najnormalniejsze w świecie.
Patrzyłam jak wynurza z kieszeni telefon komórkowy i aktywuje wyświetlacz. Gdy delikatny blask „wyrzeźbił” rysy jego twarzy, skojarzył mi się z aniołem.
 - Last Man Stranded – powiedział, tym razem z większą niedbałością o kalectwo językowe. 
Zawtórowałam te terminy parokrotnie, żeby tymczasowo je przyswoić. Po skończeniu zabiegów uniosłam wzrok i doznałam szoku. Sasuke Uchiha odchodził, mało tego, moje serce dziwne odniosło się do tego widoku.
 - Do zobaczenia! – zawołałam za nim.
Jego oddalające się plecy, kroki, które podwajały dzielący nas dystans… to bolało. Patrzenie na to wszystko. A świadomość, że rozmawiam z nim po raz ostatni, niespodziewanie zaczęła rozdzierać moje serce. Jakże prosty i niezobowiązujący był nas dotychczasowy temat rozmów!
Zerknęłam na rulonik.
Był jak kurtyna, kończąca nasz wspólny spektakl.
Nie!
Sasuke nie był postacią, którą kreowała cała szkoła. Był kimś więcej.
Naszła mnie ochota na rozpakowanie podarunku i poznanie jego kąta patrzenia na miłość, ale kiedy miałam rozeprzeć się na ławie, do głowy wpadł mi Naruto i nasz trening. Poderwałam się z miejsca i odruchowo stanęłam na czubkach palców z dziecinną myślę, że w ten sposób poszerzę swój wgląd na przestrzeń.
Tak czy inaczej po blond czuprynie nie było śladu. Wiatr hulał, słońce uciekało za horyzont, a ciepły oranż przeobrażał się w bardziej mroczne odcienie.
Zaopatrzyłam się w telefon komórkowy. Przez ziąb zaczęłam drżeć jak osika, a przecież tłumaczyłam sobie, że gra mnie rozgrzeje. Tymczasem tkwiłam tu, nieruchoma jak posąg, zagubiona mieszanką uczuć, która we mnie kipiała i… zniecierpliwiona. To w szczególności.
 - Do diabła z tobą, Uzumaki! – mruczałam przy wtórze sygnałów oczekiwania na połączenie. Jednocześnie kontrolowałam wzrokiem zmiany w krajobrazie, ale żaden cień nie przeprawiał się między szkieletem hurtowni.  
Brakowało mi sprzętu. Naruto gwarantował, że jego warta fortunę piłka będzie doskonałym towarzyszem na murawie. Co w związku z tym? Trener mógł zapomnieć o spotkaniu z łatwością, z jaką uczynił to Sasuke Uchiha. Przez to wszystko nawet gdybym zdecydowała zapełnić sobie czymś ten wieczór, nie byłabym w stanie. Cóż mogę zdziałać, jeżeli moim jedynym ekwipunkiem jest szpanerski strój?
Spróbowałam dodzwonić się do niego jeszcze parę razy, ale rezultat był zawsze ten sam. Zero odzewu.
Zmęczona czekaniem, ześlizgnęłam się z ławy i obrałam kurs na rodzinny dom.
On gwarantował mi niezapomniany trening, zatem ja także zagwarantuję mu mnóstwo rozrywek na dzień jutrzejszy.


Od autorki: Ahoj, kamraci! Tym razem krótko, ale następny rozdział wzbogacę o więcej wydarzeń. Akcja zaczyna się rozkręcać, przebrnęłam przez początki, których wprost nie znoszę. Niestety, choć kończę inni fanfik, rozdziały na Get Around This nie będę zbyt… częste. Oprócz nieuniknionego początku roku, czekają mnie jeszcze kursy prawa jazdy. Będę starała się naskrobać coś wieczorami, ale zazwyczaj takie wymuszone próby kończą się niesatysfakcjonującymi rezultatami. Niemniej wydaje mi się, że raz na półtorej tygodnia coś powinno tutaj zawitać. W kolumnie macie stan, w którym znajduje się najnowszy rozdział i tym sposobem będziecie mogli śledzić moje postępy.
To zostało pozazdrościć studentom =,=
Przynajmniej w tym roku nie zmierzę się jeszcze z maturą.
Życzę (mimo wszystko) udanego powrotu do szkoły i dobrego początku. Uczcie się pilnie! XD i nie zapominajcie o Get Around This.




29 komentarzy:

  1. Cudowne! I to tajemnicze (zreszta jak zawsze XD) zachowanie Sasuke po prostu brak slów z zachwytów. Uwielbiam postac Sasuke jaka pokazujesz tu <3 Czekam z zapartym tchem na next :D
    Kakatai

    OdpowiedzUsuń
  2. no wreście :) Rozdział jak zwykle super i zostawia niedosyt :P Aczkolwiek myślałam, że na tym spotkaniu w bibliotece wydarzy się coś więcej :p Sasuke w tym opowianiu jest moją ulubioną postacią :) KOCHAM GO w nim :D Czekam z niecierpliowościa na kontynuacje :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Olee! Sasuke coś trochę się przed naszą Sakurą otworzył. Czuję, że zmierzamy w dobrym kierunku :) No i cholernie ciekawi mnie jego definicja miłości... i dlaczego nie chciał, żeby Haruno zobaczyła ją od razu.
    W ogóle... Ciekawe dlaczego Naruto się nie zjawił? W końcu nie powinien wystawiać swojemu obiektu westchnień, prawda? ;>
    Świetnie wykreowałaś przyjaźń Temari i Sakury. Zaufanie, a przy okazji rywalizacja. Cóż, moim zdaniem takie związki są po prostu, zajebiste :D
    Ciekawa też jestem, jak potoczą się lekcje z nowym nauczycielem. Czy przystojny profesorek przypomni sobie o zamiłowaniach Różowej...? XD
    No i co na to wszystko powie Ino, jak się dowie xD
    Jak zawsze, tajemniczo, ciekawie i cudownie
    Weny,
    Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Ah ten Sasuke. Zepsuje nawet najlepsze momenty. No i liczyłam, że zobaczymy jego pracę. Okrutną kobietą jesteś... ale i tak Cię uwielbiam!
    Naruto ma w twarz! Wystawić biedną Sakurcię. ;((( XDD Nie przyjmuję usprawiedliwień. Ja też marznę. Pod koniec sierpnia. W domu. Pod kocem... Nevermind, haha!
    Sasek, Sasek co z Ciebie wyrośnie? O tak, będę to sobie dziś nucić do końca dnia.
    Wiesz, że dalej mam ADHD? Obyś się nie zaraziła.
    I znikam teraz pisać swój rozdział.
    Pozdrawiam cieplutko, jak zwykle zresztą i czekam na kolejną rozmowę na GG! <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Naprawdę zaskoczyło mnie jak kreujesz postać Sasuke. Pozytywnie zaskoczyło.Większość dziewcząt piszących fanfic o parze sasusaku obejmuje oklepany temat Sasuke,który na początku jest zły ale w głębi duszy jest cudowny.Ty utrzymujesz go w typie niegrzecznego chłopca co niezwykle przypada mi do gustu.Twoje opowiadanie jest w trójce moich ulubionych.Z niecierpliwością czekam na następny rozdział i życzę ci weny do pisania(wszystkie wiemy jak o nią krucho).

    OdpowiedzUsuń
  6. Uwielbiam to opowiadanie
    Na prawdę!
    Postać Sasuke tak mnie intryguje że chciałabym czytać Twoje opowiadanie jak książkę... Żeby się tak szybko nie kończyły notki :(
    Już nie mogę się doczekać następnej... Weny życzę!

    OdpowiedzUsuń
  7. Ohayo!
    No i znowu nie zawodzisz :3
    Mijamy czwarty rozdział, a Uchiha nadal jest zimny i niedostępny, pomijając towarzyszenie Sakurze na swój sposób, oczywiście. Koleżanka wyżej ma rację! Książka w twoim wydaniu byłaby zdecydowanie bardziej praktyczna. Ty wiesz, co ja chcę przez to powiedzieć :>
    Jestem ciekawa, co zawarł w tej pracy. Jeśli to tylko pojedyncza kartka, Sakura może się wkurzyć xd ale z drugiej strony to nadal wywody Uchihy nad miłością, co nie?
    Postać profesorka mnie rozbraja. Z początku go lubiłam, ale teraz zaczynam mieć jakieś takie tycie, malusie wątpliwości. Hmmm. On coś zrobi, tylko jeszcze nie wiem co. Intryguje mnie, czy z wielkiej miłości Ino do niego coś wyjdzie. Ona jest ładna, a on tylko facetem, prawda? xd
    Lecę kreować Shee do końca. Te punkty, co mi wysłałaś zasługują na dużo pracy xd

    Niech Mnich będzie z tobą :>
    Będziesz chciała wenę, to mu powiedz. Na pewno coś poradzi ;D
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ahhh...! Jestem zachwycona *___*
    Chociaż nie ukrywam, na końcu myślałam że Sasuke zwleka z tym swoim odejściem , bo może chce dostrzec Naruto na horyzoncie by Sakura nie była sama, czy cuś... ale niesprawdziło się ;D Naruciak wystawił Sakurę, która nawet przez niego nie mogła potrenować, gdyż ten obiecał jej przyniesienie własnego sprzętu. Auć. Czuję że kogoś tu na następny dzień, będzie czekać ostra reprymenda, za to całkowite olanie Sakury.
    Ale od początku... ;)
    Ha! Sakurze na sam widok Sasuke, żołądek robi fikołki ;D
    Zastanawia mnie i pewnie nie tylko mnie, co takiego nagle zmusiło Kakashiego do urlopu. Niestety nie mam żadnych wizji. No chyba że ktoś mu się tam rozchorował, ale nie.... ;D To napewno nie jest to!
    Padłam jak Sakura stała się dzisiejszym celem Tsunade. Docinki dyrektorki w jej stronę, były nieziemskie!
    Ulala, kto by pomyślał że wielki pan Sasuke Uchiha, zacznie podsłuchiwać? Cóż za miła niespodzianka ;D
    Jeśli chodzi o pana Calvina, ja tu mam jakieś czarne wizję z nim. Oj tak, nie podoba mi się ten typ. Nic a nic. W mojej głowie pojawia się czerwona lampka, gdy tylko ten osobnik jest wspomniany. I prawdę mówiąc cieszę się że Sas, akurat tą rozmowę chciał podsłuchać, aczkolwiek nie dane mu było usłyszeć niż ważnego, gdyż szybko został przyłapany na haniebnym sprawunku.
    Intryguje mnie to uderzenie Ino przez Sasuke za czasów gimnazjum. Wydaje mi się że poszła tam wtedy jakaś gruba akcja, a także że Ino w jakiś sposób zasłużyła na to. Tak wiem! Sas podduszał Sakurę, a ja twierdzę że Ino zasłużyła na cios od Sasuke... No cóż, to mogę być tylko ja i moja wyobraźnia ;P
    Nie wiem czemu, ale nie potrafię pozbyć się wrażenia że pewnego razu w gabinecie kochany pan Sheppard zacznie dobierać się do naszej Haruno, a wtedy do akcji wkroczy Sasuke. Bez złotej zbroi oczywiście ;D No cóż, mówiłam że mam chorą wyobraźnię! Ale ten typ mi się nie podoba < - wiem! powtarzam się ;D Ale ten moment w bibliotece, przy komputerach...
    Dobra przechodzę dalej, bo będę pisać aż ciemno się zrobi ;D
    Ah! To chyba najdłuższa rozmowa Sasuke z Sakurą! I to dwa razy w jednym dniu! Oj dziewczyna niech zapiszę tą date w kalendarzu ;D Ale przynajmniej doszli wreszcie do jakiegoś porozumienia w kwestii referatu. Już się nie mogę doczekać następnego rozdziału, by móc dowiedzieć się co takiego nabazgrał Sasuke o miłości, w tak krótkim czasie hihihhi ]:->
    No nic nie rozpisuję się dalej, choć mam dziwne wrażenie że i tak rozpisałam się aż nad to ;)
    Pozdrawiam! ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ahh! Zapomnialam dodac! Ta piosenka, ktora sluchal Sasuke? Boska! I z ogromnym przeslaniem ;)

      Usuń
  9. Rozdział świetny :* ten cały koleś od angielskiego strasznie mnie intryguje i myślę że coś ciekawego wydarzy się z jego udziałem :) na ciekawy pomysł wpadła Sakura z tym referatem :) strasznie mi się ta historia podoba więc będę czekać na nowy rozdział z utęsknieniem :) _Lilka901

    OdpowiedzUsuń
  10. Rozdział świetny :* ten cały koleś od angielskiego strasznie mnie intryguje i myślę że coś ciekawego wydarzy się z jego udziałem :) na ciekawy pomysł wpadła Sakura z tym referatem :) strasznie mi się ta historia podoba więc będę czekać na nowy rozdział z utęsknieniem :) _Lilka901

    OdpowiedzUsuń
  11. Ohayo :D
    Cieszę się, bo nie musiałam długo czekać na nowy rozdział. ;D
    Jeżeli to są "nudne początki", to jestem ciekawa co będzie dalej. xd
    Ogólnie myślałam, że Sasuke nie napisze tej pracy. Oleje ją, będzie znowu robił problemy. A on tak po prostu napisał referat na temat miłości w jeden dzień? ;> Coś mi to wszystko nie pasuje. Jestem ciekawa, co jest w tej pracy i czy rozczaruje to Sakurę.
    Uchiha nadal jest mroczny i bardzo tajemniczy, ale to bardzo dobrze. Mam nadzieję, że niedługo ujawnisz jego historię, bo pewnie takowa jest, prawda? W końcu jest klasowym "aspołecznym" łobuzem, który nie za bardzo lubi ludzi.
    Shepherda kocham już całym sercem. Ludzie o tym nazwisku są świetni. xDxD Jest ciekawą postacią i myślę, że wiele namiesza w tym opowiadaniu.
    Odejście Kakashiego było naprawdę dziwne, tu coś też nie gra.
    Nie lubię Ino, tak bardzo nie lubię Ino. Denerwują mnie jej zachowania. Ale dobrze, że jest Temari, bez niej nie wiem czy bym zniosła tą przyjaźń Ino i Sakury.
    Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  13. Ahjo! (Jak to mawial czeski krecik xd) traz pora na mnie. To chyba na poczatku podziekuje ci za Shikamaru <3 moje blagania o niego jednak nie poszly na marne! Niby glupia wzmianka a jak cieszy ^^
    Dalej... Tsunade mnie rozwalila xd serio straszna z niej durektorka ale przy tym jaka smieszna! Tylko biedna Sakura bo to ona padla na celownik - trudno sie mowi xd
    Temari ^^ ja tez u cb stradznie lubie. Doskonale ja oddajesz i mowie ci to ja. Jej najwieksza fanka i znawvzyni xd
    Sasuke i jego praca. Cos mam przeczucie ze ona nie spodoba sie Sakurze xd bo albo bd mrocxna typu "milosc jest zla, oslaabia czlowieka itp" albo wgl Sasuke ztobil jej kawal i dal pusta kartke xd
    I ta piosenka ktorrej sluchal! Zakochal sie e niej i w tym fraagmencie <3
    Na tym koncze bo pisanie z telefonu jest naprswde upierdluwe. Weny!

    OdpowiedzUsuń
  14. Ahjo! (Jak to mawial czeski krecik xd) traz pora na mnie. To chyba na poczatku podziekuje ci za Shikamaru <3 moje blagania o niego jednak nie poszly na marne! Niby glupia wzmianka a jak cieszy ^^
    Dalej... Tsunade mnie rozwalila xd serio straszna z niej durektorka ale przy tym jaka smieszna! Tylko biedna Sakura bo to ona padla na celownik - trudno sie mowi xd
    Temari ^^ ja tez u cb stradznie lubie. Doskonale ja oddajesz i mowie ci to ja. Jej najwieksza fanka i znawvzyni xd
    Sasuke i jego praca. Cos mam przeczucie ze ona nie spodoba sie Sakurze xd bo albo bd mrocxna typu "milosc jest zla, oslaabia czlowieka itp" albo wgl Sasuke ztobil jej kawal i dal pusta kartke xd
    I ta piosenka ktorrej sluchal! Zakochal sie e niej i w tym fraagmencie <3
    Na tym koncze bo pisanie z telefonu jest naprswde upierdluwe. Weny!

    OdpowiedzUsuń
  15. No teraz czas na mój komentarz ^^
    Szczerze przyznam, że od samego początku byłam do GAT nastawiona...sceptycznie. Tak jak od samego początku polubiłam, a potem pokochałam Ai no Ibuki, to tutaj musiałam trochę przyzwyczaić się do nowej fabuły. No i się doczekałam :) Ten rozdział podoba mi się ze wszystkich czterech najbardziej. Sakura z Sasuke zaczynają już ze sobą współpracować i normalnie rozmawiać (czytaj : bez duszenia i walenia kamieniami w łeb xD). Do tego wprowadziłaś nauczycieli, których wcześniej nie było, Calvin Stepherd i ta pseudo-francuska (uwielbiam to określenie!), czyli można się spodziewać jakby takowego rozwinięcia tych postaci. Co do Stepherda - mam wrażenie, że z jego strony mogą potoczyć się same nieprzyjemności dla głównych bohaterów...Jest taki dla mnie podejrzany O.o (Yuuki Sherlock xD). A kontrowersje między Sakurą i Cherron zawsze komentuję śmiechem, te scenki są mega zabawne, chociaż nie chciałabym takiej nauczycielki.
    Zastanawia mnie jedna sprawa - co się wydarzyło, że Sasuke uderzył Ino? Bo nadskakiwanie mu jak jakaś szalona fanka jest dla ciebie zbyt banalne i sądzę, że wymyśliłaś taki powód, że po jego odkryciu będzie jedno "What the fuck" i taki szok O.o
    A tak w ogóle wystąpi tutaj Hinatka? Bo w większości opowiadań typu "Konoha High School" czy po prostu Naruto Szkoła, to właśnie ona i Ino są najlepszymi przyjaciółkami Sakury. A tutaj Temari..Ale za to miła odmiana! Hah, oprócz pary głównych bohaterów, Tem jest jedną z moich ulubionych postaci ^^
    Ciekawe, co tam Sasuke napisał dla Sakury w tej pracy ^^ Z pewnością jakieś słowa o głębszym znaczeniu, a po przeczytaniu Saku będzie tak męczyć Sasuke, aż nie dopnie swego i Sasuś nie zacznie jej się żalić XD (no chyba, że ją wcześniej udusi >.<).
    Ale Naruto kreetyn! Żeby zapomnieć o treningu! A może się wystraszył tajemniczej i mrocznej aury hurtowni...O.o
    Oj studenci, studenci...Tylko pozazdrościć! Sama bym tak chciała, ale czy ja się na jakiekolwiek studia dostanę? Ha, tylko pytanie najpierw na jakie studia chcę ja iść..
    Powodzenia z prawkiem i nauką! Wszyscy tutaj trzymamy za ciebie kciuki!
    Komentarz chaotyczny (jak ja xD), ale przynajmniej jest :3
    Pozdrawiam i życzę MNÓSTWO MNÓSTWO weny <3

    OdpowiedzUsuń
  16. O matko piosenka, którą słuchał Sasuke całkowicie w moich klimatach! *.* Przy okazji dziękuję Ci, że odnalazłam kolejną miłość mojego życia *tak właśnie chodzi o ten utwór* Bo cholernie mi się podoba i już go nałogowo słucham.
    Co do notki osobiście zdziwiło mnie trochę zbyt przyjazne nastawienie Sasuke. Taki chłodny nadal, ale jakby trochę inny. No i mój Naruciak nie przyszedł na wyznaczone miejsce. Coś czuję, że Haruno zgotuje mu małe piekło.
    No i Temari <3 Kocham tę burzliwą kobietę, jak można nie lubić tak ognistego charakterku jaki ona ma *.*
    Jesteś ciekawa dlaczego sasuke jest taki, może coś wydarzyło się w jego przeszłości, że jest taki niedostępny.
    I sprawa z Kakasiem! Ten typ od angielskiego śmierdział mi od wcześniejszej notki, więc może ma z tym jakiś związek... xD
    No nic, pozostaje mi tylko czekać na kolejny rozdział.

    PS. Ja chce więcej takich piosenek *.*

    Pozdrawiam i życzę WENY! <3

    OdpowiedzUsuń
  17. Akemi, słońce, dopiero co skończyłam czytać całe Twoje opowiadanie, które miało 72 rozdziały ( wciąż wiszę Ci komentarz ^^" ), nadal czekam na kolejną notkę na Ai no Ibuki :D , a Ty zaszczycasz nas kolejnym blogiem z następną historią. Naprawdę jesteś niesamowita ! W dodatku ta opowieść jest taka inna niż wszystkie. Charakter Sasuke jest bardzo tajemniczy i taki mroczny. Wszyscy unikają go jak ognia, ale jak to bywa, pojawia się osoba, która próbuje zbliżyć się do chłopaka i odkryć jego prawdziwe "ja". Chwilowo mnie przeraził, gdy dusił Sakurę pod szkołą. Aż chciałam mu przyłożyć osobiście xD Wymówka z szalikiem podziałała tylko na Ino. Jak widać, przed czujnym okiem Temari nic się nie uchowa. Dobrze, że nie powiedziała o tym Yamanace. Z pewnością nic dobrego by z tego nie wynikło. Szkoda, że Sakura okłamuje matkę ... Trenuje w ciemnościach w tajemnicy przed nią. Mam dziwne przeczucie, że niebawem jej sekret wyjdzie na jaw a wtedy nic nie będzie już takie samo. Siostrzyczka Sakury to naprawdę mała diablica. Potrafi się targować o swoje xD
    Narazie w opowiadaniu widzę mrok i małe światełko w postaci Haruno. Ciekawi mnie następny rozdział, który ma interesujący tytuł. Mam nadzieję, że ujawnisz treść referatu Sasuke. Bardzo mnie on intryguje. Chcę wiedzieć co napisał. Nie pozwolił Sakurze zajrzeć do rulonu w parku, więc tym bardziej jestem ciekawa :P :P Aż nie mogę się doczekać tekstu :D :D Na koniec tylko pogratuluję kolejnego bloga z ciekawym pomysłem ( chyba się powtarzam ). Z wielką cierpliwością czekam na next'a :D :D Buziaczki kochana i życzę SPOREJ weny :D :D :D

    OdpowiedzUsuń
  18. Czyżby Naruto zwiał widząc Sasuke z Sakurą? Taki byłby z niego okropny tchórz? Coś czuję, że następnego dnia dostanie od Sakurki po uszach za wystawienie jej do wiatru xD
    Ale zrobiłaś z Tsunade zołzę xD No z tej strony jeszcze jej nie "poznałam":) Biedna Sakurka przy niej, na tej lekcji.
    Postać przystojnego profesorka jest taka jakaś dziwna. Na początku wydawał się fajny, a teraz jakoś tak jest fajny, ale mniej. Znaczy nie w sensie postaci w opowiadaniu, tylko w sensie charakteru danej postaci. Mam jakieś złe przeczucia związane z jego "skromną" osobą! Jeszcze nie wiadomo, jaką dokładnie rolę zagra w tym opowiadaniu, ale czuję, że nieźle namiesza i przyprawi Sakurce sporych problemów-.-'
    Nareszcie coś się zaczyna dziać bardzo, bardzo ciekawego! Sasuke powolutku się otwiera i jest miły (?) dla Saku. Ogromny postęp! Ale ta brutalność jego też ma coś w sobie... i to bardzo dużo coś! W ogóle cały jest taki "och! ach!"! Jego wykreowałaś cudownie! Najlepsza postać w całym opowiadaniu <3 Ciekawe, dlaczego nie zgodził się, aby Sakura przy nim przeczytała, co napisał? Już tak bardzo chciałabym się dowiedzieć, jak on postrzega miłość. Chociaż pewnie nie ma się co spodziewać czegoś tkliwego (?). Bo w końcu jakby to było, gdyby Wielki (i przede wszystkim straszny) Pan Uchiha napisał coś uczuciowego... Chociaż w Twoim opowiadaniu wszystko jest możliwe <3
    Mam wrażenie, że Sasuke skrywa jakąś mroczną tajemnicę ze swojej przeszłości. Ten fragment rozmowy o smutku i uśmiechu był mocno zaskakujący. Spodziewałabym się wszystkiego, ale raczej nie czegoś takiego. Ogromny więc PLUS!
    Piosenka, jakiej słuchał Sasuke jest po prostu genialna! <3 I coś czuję, że ona też w jakiś sposób pomoże Sakurze poznać Sasuke. Przynajmniej ma taki wydźwięk bardzo adekwatny do sytuacji:)
    I wiesz co?! Nie musiałaś pisać tytuł kolejnego rozdziału (znaczy musiałaś, ale nie musiałaś! >_<') I jak tu teraz cierpliwie czekać na ciąg dalszy, skoro ten tytuł nie daje spokoju? ;(
    Zdecydowanie (jak pisały osoby powyżej) książka byłaby strzałem w dziesiątkę! Co by od razu przeczytać wszystko za jednym zamachem i nie musieć czekać na dalsze ciągi. Bo takie osoby niecierpliwe, jak ja mają nie lada potem problem xD Chcę usłyszeć, że jak skończysz pisać to opowiadanie, to polecisz do jakiegokolwiek wydawnictwa, co by je wydali! No chcę to usłyszeć! Usz! I koniec kropka >_< Oooo! I Ai no Ibuki też chcę jako książkę! *___*
    I się rozpisałam, pomimo, że chciałam tego uniknąć! Ale jak tu się nie zachwycać, jak się trzeba zachwycać! <3
    W każdym razie (już na koniec) pozdrawiam i życzę duuużo weny! Co by się procenty przy kolejnym tytule szybko pojawiły :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Nominowałam Cię do "Versatile Blogger Award". Więcej informacji znajdziesz na: http://mlody-wilkolak.blogspot.com/ w zakładce "Versatile Blogger Award".
    Pozdrawiam,
    N.

    OdpowiedzUsuń
  20. Świetny rozdział!!! Patrzę Sakura i Sasuke przełamali między sobą pierwsze lody :) Obstawiam że nasz Naruto zwiał widząc Sasuke ^^ Ale i tak źle wybrał, ponieważ oberwie mu się od różowowłosej.
    Jestem ciekawa co napisał o miłości nasz Sasuke?? Myślę, że coś zdarzyło się w jego życiu, że jest jaki jest. Ale podduszania Sakury mu na razie nie wybaczę!! Chociaż wydaje mi się, że nie chciał tego zrobić aż tak mocno. Ech nie powinnam go usprawiedliwiać, ale mimo wszystko jestem bardzo zaintrygowana jego postacią.
    Ciężko mi jest przełknąć tu Ino, wydaje mi się jak na razie pustą laleczką. Chociaż, nie może być aż tak pusta bo by Sakura ani Temari by się z nią nie kumplowały. Na szczęście jest Temari, która rekompensuje to :) Ma świetny charakter i jest w stanie dla dobra przyjaciółki grozić samemu Uchicha. :D
    Właśnie mam pytanko? Jestem bardzo ciekawa, czy w na tym blogu pojawi się Itachi?? :)
    Też uważam za bardzo dziwne to, że Kakashi odszedł. Myśle, że nie z własnej woli. A Tsunade jako dyrektorka wymiata. Po raz pierwszy jest przedstawiona jako postrach całej szkoły, a te jej docinki ^^
    Na początku ten nauczyciel angielskiego wydawał się normalny, lecz po tej akcji w bibliotece za każdym razem jak sie pojawia to mi zapala się czerwona lampka ostrzegawcza. Na pewno namiesza w życiu Sakury, a może i nawet i Ino? Tak jak już wcześniej było wspomniane, też uważam że zacznie się dobierać do Sakury, ale Sasuke ją wyratuje z opresji ;D
    Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału, który jak patrzę jest już w połowie ukończony.
    Życzę dużo weny oraz czasu do pisania kolejnych rozdziałów :) Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  21. Nie blogger, oczywiście, że nie musisz mnie (znowu) powiadamiać o nowym rozdziale. Skądże, bo po co?
    Spóźniona, ale jestem ;D
    Kurcze, nie wiem od czego zacząć.
    Muszę się zgodzić z Sasuke - Sakura jest dziwna. Chociaż to taka pozytywna dziwność, intrygująca. Raz umiera ze strachu przed Tsunade, przed spotkaniem, przed rozmową z Sasuke, przed przyznaniem się do wszystkiego przyjaciółką, a potem chodzi w środku nocy do opuszczonej miejscówy, gdzie kiedyś ponoć kogoś zamordowano i rzuca kamieniami w szkolnego łobuza.. ach skomplikowana :D
    Genialne były te przytyki Tsunade, chociaż na miejscu uczniów.. pewnie nie byłabym tak zachwycona xD a szczególnie współczuje Sakurze, jeszcze ten Calvin.. Jestem ciekawa o co chodzi z tym całym urlopem Kakashiego.
    No i oczywiście Sasuke. Wielki krok na przód w tym rozdziale, odbyli dwie 'rozmowy' jednego dnia i odnoszę wrażenie, że Sasuke mógł być taki jakiś zazdrosny jak słyszał o tej jej znajomości z nauczycielem? Naprawdę, jestem mega ciekawa co tam siedzi w jego głowie, ach niech już odkryje te swoje tajemnice!
    Pozdrawiam, buziaki ;3

    OdpowiedzUsuń
  22. Hej!
    Nominowałam Cię do Libster Blog Award. Więcej informacji tutaj:
    http://naruhinaacademy.blogspot.com/p/liebster-blog-award_19.html

    OdpowiedzUsuń
  23. Tak mi się nudzi, więc stwierdziłam, że skomentuję. Jeśli da Ci to napływ weny, to czemu nie? *_* Wszystkie Twoje blogi są przezajebiste. Osobiście ten oraz AIB mi się najbardziej podobajo. <3 AIB Ci regularnie komentuję, tyle że z anonima, ale specjalnie założyłam konto, żeby nie być już taka anonimowa. <(*o*<) Co do bloga, zakochałam się w tym Sasuke, i co tu dużo mówić, pewnie na miejscu Sakury sama bym za nim łaziła, nie zważając na niebezpieczeństwa. *_* Naruto trener? HA! XD DOBREEE.. Czy ten Naruto jest bardziej inteligentny? :OOO
    I mam pytanie!
    Nie wiem, czy to tylko moje urojenia, ale czy mi się wydawało, że wspomniałaś iż Sasuke został samotnikiem dla dawnych przyjaciół, żeby nie musieli wybierać pomiędzy nim? Więc moje pytanie brzmi: kim są Ci przyjaciele? Czy może dowiemy się tego w najbliższych rozdziałach? XD

    OdpowiedzUsuń
  24. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  25. cudowny rozdzialik, jak widzę Sasuke zaczyna ujawniać poniekąd swoje wnętrze, staje się bardziej otwarty. Niesamowite, że to wszystko dzięki Sakurze.Jego postać mnie intryguje. Pozdrawiam
    Yuki-chan

    OdpowiedzUsuń
  26. Niedawno zaczęłam czytać ten rozdział i zanim się obejrzałam, dotrwałam do końca. Minął mi niewiarygodnie szybko, jeszcze szybciej niż poprzednie. Jak to się mówi „pierwsze koty za płoty” – tak, Sakura i Sasuke poczynili pierwsze kroki ku normalnej rozmowie. Oj, może normalnej to za dużo powiedziane. Ale nie doszło tu do rękoczynów, a pan łobuz nad wyraz chętnie odpowiadał na pytania dziewczyny. Ich wymiana zdań wreszcie wyglądał jak dialog, zawsze coś. Powoli, do przodu. Albo mi się wydaje, albo dziewczyna zaczęła małymi kroczkami wchodzić na drogę ku zakochaniu się. Przez jej myśli coraz częściej przewija się imię chłopaka, zastanawia się, co robi. Nie sądziłam, że to ich spotkania w bibliotece w ogóle doszło. Jednak stało się i nie wyglądało to tak tragicznie, jak przypuszczałam. Co więcej, chłopak wyraził „chęć”, aby napisać swoją część i to na ten sam dzień, co się odbyło spotkanie w bibliotece. No i potem to spotkanie w parku. W tym rozdziale zaskoczyłaś mnie chyba wszystkim! O, zapomniałabym. Naruto, ty idioto! Jak mogłeś wystawić Sakurę?
    Nie zanudzam, lecę dalej. :)

    OdpowiedzUsuń
  27. Tekst, który mnie rozwalił:
    - Przygotowałeś jakieś materiały?
    - O miłości? – prychnął.
    - No coś ty. Najlepiej napiszmy o koniach, są mniej skomplikowane
    :D

    Czyżby Sasuke stał się delikatniejszy? :D Coś mi się wydaje, że Naruto miał przyczynę do tego, że wystawił Sakurę :D rozdział fajny, zaraz lecę czytać next :D
    Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  28. Nie ma czegoś takiego jak ,,cofać się w tył". To pleonazm, czyli masło maślane.

    OdpowiedzUsuń