Cały dzień usiłowałam odepchnąć od siebie myśli dotyczące spartaczonego referatu. Właściwie starałam się także nie zadręczać myślami o moim przyszłym współpracowniku i zapałowi, którym pała. Ino bynajmniej nie ułatwiała mi sprawy. Lekcje przeminęły nader szybko, a od spotkania z panią Cherron i Sasuke Uchihą dzieliły mnie ostatnie minuty. Nie miałam żadnego sprecyzowanego planu, obawiałam się, że wraz ze szkolnym łobuzem nie stworzę niczego, co przewyższałoby intelektualnie moją poprzednią pracę. Postanowiłam więc iść na żywioł. Nie przewidywać z góry żadnych potoków wydarzeń. Wziąć się w garść i płynąć z prądem.
Gorzej
z Ino, która spoglądała na całość z zupełnie innej perspektywy.
- Wiem! Powiedz, że rozbolał cię brzuch. Na
następny dzień przyjdziesz do szkoły i wyjaśnisz pannie Cherron, że trafiły ci
się te nieznośne dni. To kobieta, powinna zrozumieć – zasugerowała kolejną
wymówkę wyraźnie dumna z natłoku pomysłów. Pokręciłam tylko głową.
- Nie mam zamiaru uciekać od nieuniknionego.
Ino, może nie będzie tak źle. Pani Cherron wręczy nam tylko zwięzłe kazanie i
ustali termin.
- Właśnie, termin! To praca grupowa Sakura,
będziesz musiała pracować z Sasuke!
- I? – Spojrzałam na nią jak gdybym naprawdę
nic sobie z tego nie robiła. W rzeczywistości było nieco inaczej.
- I? – Yamanaka załamała ręce. – Masz pojęcie
o kim my w ogóle rozmawiamy? On na pewno zostawi cię na pastwę losu z
wypracowaniem, chyba jesteś tego świadoma. Ale najgorsze będzie jeśli jakimś
cudem zjawi się w umówionym miejscu… Och, nie chciałabym być w twojej skórze.
Ten
dzień uświadomił mi, że Sasuke Uchiha jest większym postrachem szkoły, niż do
tej pory przypuszczałam. Błękitne oczy Ino wręcz lśniły niepokojem i obawą, a
sama ich właścicielka raz po raz przełykała ślinę, wymawiając jego imię. Nie pojmowałam rabanu, który tworzyła wokół
mnie. Z iście obojętnym nastawieniem wstąpiłam z wleczącą się za mną
przyjaciółką na główny korytarz. Kilku uczniaków z mojej klasy rzuciło mi przelotne,
współczujące spojrzenia. Nie dostrzegłam w nich wyłącznie skruchy, ale również
tą dziwną pewność jak gdybym miała nie dożyć terminu oddania pracy.
Hej,
hej! Za morderstwo grozi surowa kara. Sasuke Uchiha przecież nie zechce popaść
w konflikt z prawem.
- On już dawno to zrobił – skomentowała Ino,
gdy żartobliwie przedstawiłam jej własną myśl. Zmierzałyśmy właśnie na ostatnią
lekcję. Obiekt naszych rozmów stał przed klasą, w niebywałym tempie stukając
palcami w klawisze telefonu komórkowego. Nawet w swojskim szkolnym mundurku
ociekał grozą, a odpychającą aurę poczułam już na zakręcie. Chłopak ściągnął
brwi, najwyraźniej treść wyświetlona na ekranie telefonu mu nie spasowała. Przy
klasie zaczęło gromadzić się coraz więcej uczniów. Może z paniki i tych przerażających
ostrzeżeń Ino zaczęłam fiksować, ale wydawało mi się, że uwaga każdego z osobna
jest skupiona na naszej dwójce. Nie! Nie na mnie i Ino… Na mnie i na Sasuke.
Dotąd
nie zawracałam sobie nim głowy. Był dla mnie nieodłączną częścią szkolnych klas
przedstawianych w filmie. Wiadomo – są kujony, błazny, grupa wspólnie
trzymających się Barbie, z czego
zazwyczaj jedna dowodzi całą „sforą”. Są też przeciętniaki, czarujący chłopcy,
którzy grzeszyli urodą, ale niestety nie wręczono im równie zachwycających
ilości inteligencji. Na końcu mieścili się samotnicy. Jedni z wyboru, drudzy z…
powołania? Jeżeli ktoś nie potrafi wykrztusić z siebie słowa w towarzystwie
rówieśników, zawdzięczając to naturze „szarej myszki”, chyba mogę określić to
jako samotność z powołania, prawda? W każdym razie Sasuke z pewnością był typem
„z wyboru”.
Ino
Yamanaka, mimo stwarzanych pozorów nie mieściła się w grupie Barbie. Przyjaźnimy się od dzieciństwie
i z niewyjaśnionych przyczyn obie wyrosłyśmy na swoje zupełne przeciwieństwa.
Może gdyby nie ja, Ino należałaby do sfory. Prędzej czy później Karin
przyjęłaby ją pod swoje skrzydła. Kto byłby w stanie oprzeć się niebieskookiej
blondynce, o anielskim głosie i ze złośliwą tendencją do wykonywania każdej
czynności z taneczną gracją? Uch, czasami naprawdę była winna moim gwałtownym
obniżeniom własnej wartości.
- Nie daj się – szepnęła mi do ucha Ino, kiedy
nauczyciel uchylił przed nami drzwi i gestem ręki nakazał przestąpić próg.
Rozpoczęła się szarpanina i walka o miejsca w ostatnich rzędach. Profesor
Kobura był jedynym nauczycielem, który zezwalał nam na zajęcie dowolnych ławek.
Sama nie wiedziałam czy to źle, czy dobrze. Kiedy rozpoczynaliśmy dzień godziną
o Historii Japonii ktoś zawsze musiał awanturować się o zaklepaną ławkę. Nawet
ja nieraz wdawałam się w ostre wymiany zdań z Kibą, bądź też Naruto. – Zadzwoń
do mnie, kiedy wrócisz do domu! Od razu! – Ino komunikowała się ze mną,
korzystając z ostatnich chwil. Uczniowie właśnie rozsiadali się w zwyciężonych
ławkach. Z westchnieniem wsłuchiwałam się w jej tyrady, gmerając równocześnie w
plecaku. – Chcę żebyś dokładnie wszystko mi opowiedziała. Acha! Żeby było
jasne; nie zapomniałam o twoim wyskoku z boiskiem. Wciąż jestem o to zła. Nie
wiem co ci odbiło z tą nagłą pasją do sportu, ale na pewno nie pozwolę ci samej
zapuszczać się w takie okropne miejsca. Masz pojęcie, że niedaleko jest ta
straszna hurtownia? Wiesz ile plotek się o niej nasłuchałam?
Temat
boiska przynajmniej na chwilę odwrócił jej uwagę od Sasuke Uchihy.
Odruchowo
rozejrzałam się za szpiczastą, hebanową czupryną i musiałam wstrzymać oddech,
gdy jego sylwetka znienacka pojawiła się przede mną. Chłopak niezbyt taktownie
zarzucił torbą na ławę. Zauważyłam też jak nerwowo porusza prawą stopą, raz za
razem tupiąc w podłogę. Przez całą lekcję grało mi to na nerwach, ale ku memu
zaskoczeniu nie zdobyłam się na upomnienie. Powodem wcale nie była obawa przed
profesorem Kobura, och nie. Powód sięgał tego, o co bym siebie nie
podejrzewała. Strachu przed Sasuke Uchihą.
To
musiało wynikać z szerzącego się wśród uczniów lęku. Nie od dzisiaj wiadomo, że
społeczeństwo ma duży wpływ na pojedyncze jednostki. Być może tak było w moim
przypadku?
Klasa
zaczęła rozchodzić się po własnych kątach. Ostatnia lekcja dobiegła właśnie
końca. Ino zwlekała z opuszczeniem sali lekcyjnej do samiusieńkiego końca. W
końcu profesor Kobura ze swoim potulnym wyrazem twarzy wyprosił ją w możliwie
najbardziej taktowny sposób, na jaki było go stać. Ino skrzywiła się w grymasie
złości i szeptała słowa otuchy, myśląc, że siedzący nieopodal Sasuke Uchiha
pozbawiony jest zmysłu słuchu.
Syknęłam
na nią z jadem i ponagliłam ruchami ramion. Yamanaka w odpowiedzi
zaprezentowała mi swój język i z powszechną w jej przypadku szykownością
wymknęła się z sali. Za nią przypałętał się jeszcze nierozgarnięty Rock Lee,
któremu fala książek zlewała się z ramion. Potem w pomieszczeniu zostałam tylko
ja, Sasuke Uchiha i profesor, który pozbierał pośpiesznie swoje rzeczy i
zatrzymał się przy drzwiach.
- Panna Cherron powinna się niedługo zjawić.
Proszę cierpliwie czekać i nie psocić. Nie muszę wam przypominać, że sala jest
monitorowana?
- Doskonale o tym wiemy – powiedziałam. Przez
nerwy nie wysiliłam się na przymilny ton. – Do widzenia.
- Do widzenia – mężczyzna dygnął i zasunął za
sobą drzwi.
Nie
sądziłam, że kiedyś w tej klasie doświadczę tak perfekcyjnego milczenia, a
jednak. W swoim towarzystwie spędziliśmy może pięć minut. W tym czasie
wyciągnęłam z teczki kilka kartek papieru, podstemplowałam je, udając, że coś w
nich pochłonęło moją uwagę, a obecność szkolnego łobuza jest mi zupełnie
obojętna. Po czasie okazało się, że powzięta przeze mnie taktyka była
niepotrzebna. Sasuke Uchiha ani razu na mnie nie spojrzał, nawet nie drgnął. Mogłam
jedynie wpatrywać się w jego plecy, a ich właściciel zachowaniem kojarzył mi
się z wyłączonym cyborgiem.
To
była prawdopodobnie najgłupsza rzecz, jaką zrobiłam, ale przez chwilę w
oczekiwaniu patrzyłam czy jego ramiona poruszają się w nakazanym przez naturę
rytmie. Dzięki Bogu; oddychał.
Z
pobieżnego wertowania trzymanych notatek wyrwał mnie szum przesuwanych drzwi.
Panna Cherron przywitała nas swoim promiennym uśmiechem, który przyczajał się
znad piętrzącej się do samego nosa góry książek i pojedynczych świstków
papieru. Od razu zareagowałam, podrywając się z miejsca i przyjmując połowę
dokumentów od kobiety. Ta w ramach podziękowana zaśmiała się perliście,
uraczając mnie kilkoma przeplatankami francuskiego i japońskiego odnośne
kulturalnego zachowanie.
- C-czy długo zajmie to spotkanie? – Położyłam
„bagaż” na biurku, obok stosu, który trzymała uprzednio nauczycielka.
- Mais
non*. Rozumiem, że chcecie mieć jak najwięcej wolnego czasu, dlatego
pozwoliłam sobie ustalić wszystko wcześniej. Mam dla was idealny temat pracy.
- Temat? Przecież tematem referatu było
piękno…
- Wymyśliłam coś nowego – Panna Cherron,
wyraźnie zadowolona zasiadła przy biurku, zaczynając gmerać w jednym ze stosów.
Za swoimi plecami usłyszałam dźwięk sunącego po podłodze krzesła. Sasuke Uchiha
zjawił się obok mnie. Dłonie nonszalancko ukrył w kieszeniach spodni i nawet
nie zaszczycił mnie spojrzeniem. Od razu skupił uwagę na nauczycielce. Jego obecność nie wpłynęła korzystanie na mój
proces myślowi, właściwie doznał on prawdopodobnie usterki, bo przez chwilę
zapomniałam o protestach i razem z nim przyglądałam się poszukiwaniom pani
Cherron.
W
końcu jeden z segregatorów sprawił, że oczy kobiety rozbłysły, a ja
przypomniałam sobie o umiejętności mowy:
- Nie rozumiem dlaczego chce pani zmienić nam
temat? Przecież to poprawa naszego poprzedniego wypracowania. Musimy…
- Ten temat jest o wiele prostszy. Bułka z
masłem, Sakuro. Na lekcji omawialiśmy regułkę piękna, co ułatwiłoby wam zadanie
i byłoby nie w porządku do reszty klasy. Tak na marginesie… - Nie mogłam
uwierzyć własnym oczom, kiedy dotarło do mnie, że w pierwszej kolejności,
zawartość segregatora stanowiła moja praca. – Mam wiele zarzutów do twojego
poprzedniego referatu. Chyba nie masz nic przeciwko jeśli udzielę ci rad w
obecności Sasuke, prawda?
- Nie. Absolutnie.
Tak,
tak! Po stokroć tak!
Pani
Cherron odchrząknęła i zaczęła czytać:
- Piękno jest wtedy, kiedy patrzymy na coś co
nam się podoba. Na przykład będąc w galerii sztuki, ludzie zatrzymują się przed
ulubionym obrazem, który w ich mniemaniu jest piękny. Piękno to także wygląd.
Są ludzie piękni i niezbyt urodziwi…
Parsknęłam
śmiechem. Do teraz pamiętam jak szukałam synonimu do słowa „brzydki”. Hana
stwierdziła wówczas, że słowo jest zbyt banalne i niedopuszczalne w
wypracowaniach. Moja siostrzyczka przejawia niekiedy zachowania godne córki
szatana, ale z drugiej strony jej oceny z języka japońskiego pozostawiają wiele
do myślenia. Wystukałam w Google potrzebny mi synonim i byłam szczerze dumna z
rezultatów.
W
przeciwieństwie do pani Cherron, która zerknęła na mnie spode łba.
- A cóż cię tak śmieszy? Czytam te najbardziej
tragiczne fragmenty i nie widzę w nich nic zabawnego. Podczas poprawiania
przyprawiłaś mnie tylko o ból głowy, to wszystko.
- Przepraszam – mruknęłam.
- Sasuke, może powiesz jakie błędy popełniła
Sakura?
To
była okazja, w której bez obaw o konsekwencje mogłam na niego spojrzeć. Sasuke
Uchiha do tej pory milczał, wpatrzony w czubki własnych butów. Uniósł wzrok
dopiero, kiedy poczuł wwiercające się w niego pary oczu. Nauczycielka machnęła
zachęcająco ręką.
- Praca jest napisana szczerze, tylko w szkole
panuje taka kretyńska zasada, że każde zdanie musi mieć przynajmniej jedno
wyszukane słowo, a inne nie mogą się powtarzać.
Panna
Cherron nastroszyła brwi.
- To piękno języka, mój drogi. O wiele lepiej
czyta się prace, kiedy jest napisana w „wyszukany” – jak to ująłeś – sposób, n'est-ce
pas*?
- Najlepiej czyta się pracę, która jest
zrozumiała i przejrzysta.
Trafiłam
w środek akcji. Ostra wymiana zdań pomiędzy miłośniczką języka japońskiego i
szkolnym buntownikiem, któremu… Ach! Z kieszeni wystawała paczka papierosów.
Uniosłam wzrok i wlepiłam go w profil chłopaka. Tym razem na twarzy
odmalowywała mu się zaciętość. Poruszał ustami, prawiąc swoje kolejne racje,
ale nie potrafiłam się na nich skoncentrować. Sasuke Uchiha… - nie będę tego przecież
ukrywała, skoro to jedna z oczywistości – był przystojny. Nieziemsko. Miał te
kilka czarujących pasm włosów, która opadały na jego czoło. Ponadto jego twarz
sprawiała wrażenie wyrzeźbionej w najcenniejszym marmurze. Autor musiał
gruntownie tworzyć każdy detal, by ostatecznie uzyskać tak piorunujący efekt.
Dlaczego
był sam?
Dlaczego
wdawał się w bójki, sprawiał problemy i palił papierosy?
Przecież
z takim wyglądem bez trudu ustanowiono by go jednym z klasowych przystojniaków.
Ściślej mówiąc; należałby do zgrupowania pięknym i popularnych.
- Ta poprawka ma za zadanie nauczyć was
korzystania z zasobów naszego języka. Postarajcie się, zwłaszcza, że bardziej
banalnego tematu referatu nie mogłam wymyślić! – Na ziemię sprowadził mnie
dźwięczny głos nauczycielki, której twarz nagle złagodniała. Najwyraźniej oboje
zakończyli chwilowy konflikt.
- Jaki jest temat wypracowania? –
podchwyciłam, by wrócić do najważniejszego.
Panna
Cherron zdawała się czekać na to pytania. Raptem wystąpiła zza biurka i w ostentacyjny
sposób pstryknęła palcami obu dłoni.
- Amour,
moja droga! Amour! – wykrzyknęła z
zachwytem, jakby przed jej nosem postawiono właśnie perfekcyjnie wykonany
referat. Wielokrotnie zawtórowałam słowo nauczycielki w myślach, przypisując go
odpowiedniemu znaczeniu.
- Miłość? – wyjąkałam, gdy kobieta zbierała
się do kontynuacji.
- Może nie do końca „miłość”. Niech będzie enchantement, brzmi o wiele lepiej.
Zakochanie, zauroczenie! To piękne uczucia, występujące najczęściej u młodych
ludzi. Na pewno każdy z was był kiedyś zakochany, prawda? Dam wam wolną rękę.
Bądźcie kreatywni i sami wybierzcie charakter pracy, ale zaskoczcie mnie!
Temat, acz łatwy, można wykorzystać w obszerny sposób. – Mówiąc to, ani na
moment nie utraciła początkowego zapału. Nie wiedziałam jak powinnam
zareagować. Mam pisać referat z Sasuke Uchihą na temat „zauroczenia”.
Wyśmienicie, pomyślałam niezupełnie przyjmując to do wiadomości.
Rozmyślania
przerwało wtargnięcie nauczycielki w moją przestrzeń osobistą. Kobieta uniosła
mi dłonie na wysokości piersi, ścisnęła je i zaczęła taksować mnie spojrzeniem
zafascynowanych, szmaragdowych oczu.
- Byłaś kiedyś zakochana, panno Haruno?
- Yyy… nie. – odrzekłam nieco zdezorientowana.
Nauczycielka sposępniała i wyprostowała się, obierając sobie za cel mojego
współpracownika.
- A ty, panie Uchiha?
- Nie – Sprawił wrażenie urażonego, jakby ta
kwestia powinna być dla pani Cherron wiadoma od samego początku.
Kobieta
opadła na krzesło z westchnieniem.
- Ce n`est pas
possible*!
Cenepa…
co?
Zmrużyłam
oczy, niezupełnie rozumiejąc jej wypowiedź. Ku memu zaskoczeniu brwi Sasuke
również powędrowały w dół i niewiele brakowało, żeby natknęły się na siebie. W
najbliższym czasie muszę skorzystać z zasobów internatu i nauczyć się paru
zwrotów, które uświadomią panią Cherron, że ja, jako jej nieumiejętna
uczennica, nic a nic nie rozumiem z francuskiego ględzenia.
- W takim razie jedynym ratunkiem jest
obejrzenie kilku romansów – Nauczycielka mówiła dalej zrozpaczonym głosem. –
Tacy młodzi… macie po osiemnaście lat, czyż nie? Tragédie*.
- Może zmieni pani temat referatu? –
zasugerowałam. W skrytości ducha zaiskrzył we mnie płomyczek nadziei.
Wnioskując po zwierzeniach Ino i skargach Naruto, miłość jest zbyt
skomplikowana do pojęcia dla przeciętnego człowieka. Jak możemy z Sasuke Uchihą
sprostać temu zadaniu, skoro dotąd jej nie doświadczyliśmy?
Machinalnie
rzuciłam dyskretne spojrzenie ku memu towarzyszowi. Czułam się lepiej wiedząc,
że jest równie zielony w tych tematach. Sasuke Uchiha może zauroczyć się
wyłącznie swoimi papierosami, albo nowym ciosem, którym powali na ziemię
przeciwnika.
- Non,
non, non*! Poradzicie sobie! Jeszcze nigdy wcześniej nie dałam uczniom
czegoś takiego. To będzie dobra próba! – powiedziała panna Cherron.
- I musi pani urządzać testy akurat na nas?
Osobach, które najgorzej napisały poprzedni referat? – Mlasnęłam poirytowana
językiem na skinięcie jej głowy.
- Oui*,
macie trzy miesiące czasu. Zaznaczam, że praca ma być wykonania wspólnie.
Tutaj
potrzebny był hart ducha. Byłam pewna, że ustalanie terminów spotkań to ciężar,
miażdżący moje barki, który Sasuke Uchiha zlekceważy. Panna Charron wygnała nas
z sali lekcyjnej jak natrętnych intruzów, z pomocą ruchów dłoni i kilku
francuskich formułek. Wyszłam ostatnia, a po zasunięciu drzwi wciąż słyszałam
mamrotania nauczycielki.
Sylwetka
mojego wspólnika zamigotała mi przy końcu korytarza. Czułam się… nietowarzyska
wiedząc, że nie zamieniłam z nim słowa. Tak jakby wina leżała po mojej stronie,
chociaż to Sasuke Uchiha unika ludzi jak ognia.
Zazgrzytałam
zębami, kiedy burza czarnych włosów rozpłynęła się za zakrętem. Jednego może
być pewny; nie potraktuję go jak wszyscy poprzedni wspólnicy, o nie! Czy tego
chce, czy nie, Sasuke Uchiha będzie musiał napisać to ze mną. Może mnie
nastraszyć, pobić i obrzucić wypalonymi papierosami… Nie boję się go.
-
Miłość? – To niesłychane jak wiele można spodziewać się po Ino. Sądziłam
raczej, że moja przyjaciółka zachwyci się tematem, lecz ona, jak na złość,
skwitowała to głośną salwą perlistego śmiechu. – Naprawdę musicie pisać o tym
pracę?
- Onszotmo!
– zreflektowałam ją.
- Onszo… że jak?
Przynajmniej
mogłam podnieść wskaźnik własnego nastroju. Celowo zapamiętałam francuski
zwrot, który padł z ust pani Cherron. Ino zrobiła niepocieszoną minę i
przysiadła na ławce.
- Niech zgadnę; to z francuskiego?
- Owszem – prychnęłam. – O ile dobrze to
zinterpretowałam, oznacza „zauroczenie”.
- Najwidoczniej zależało jej, abyście skupili
się na tych romantycznych bzdetach u młodych ludzi – wcięła się Temari. –
Ostatecznie miłość to bardzo ogólnikowe słowo. Miłością można darzyć zarówno
mężczyznę, jak i członka rodziny, nie?
Ino
desperackim ruchem przytkała jej buzię.
- Zaczynasz nawijać jak ta pokręcona
francuska. Weź się w garść.
- Hej! Mówię coś, co jest zgodne z
rzeczywistością. Tok myślenia Cherron jest prosty do zrozumienia.
- Ta, świetnie. Gorzej z jej językiem. Co ona
sobie myśli? Chyba pomyliła rzeczywistość i wydaje jej się, że urodziła się w
Paryżu.
One
debatowały na temat urojonej przeszłości nauczycielki, a ja od stóp do głów
naszpikowana byłam stresem. Od samego początku tego fiaska wiadome było, że to
na mnie spada odpowiedzialność zaplanowania miejsca i czasu spotkania. Był już
późny wieczór. Przesiadywałam w domu od kilku godzin snując przyzwoite
sformułowania, jakimi mogłabym się posłużyć w rozmowie z Sasuke Uchihą. Być
może potrzebowałam do tego jakiegoś gangsterskiego slangu? Tak po prostu, dla
ułatwienia komunikacji.
W
każdym razie moje przyjaciółki brutalnie odcięły mnie od drugiego świata,
uprzedzając telefonicznie o swojej wizycie i zaciągając do parku. Ino łaknęła
natychmiastowych wyjaśnień, Temari podchodziła do sprawy z większą
nonszalancją. Oba przypadki sprawiły, że mój stres podwoił swoją potęgę i teraz
byłam już zupełnie zagubiona. Zwykła rozmowa potrafiła mnie przytłoczyć na
tyle, abym była zdolna użyć jutrzejszego ranka swoich fachowych zdolności i
zabawić się w „przeziębioną Sakurę”. Hana nieraz powtarzała mi, że mój kaszel
brzmi bardzo realistycznie.
- Muszę z nim porozmawiać – wymamrotałam,
korzystając z przerwy między dyskusją dziewczyn.
- Po co? – Ino wzruszyła ramionami.
- Jak to po co? Trzeba ustalić termin
spotkania.
- Masz na to trzy miesiące, dziewczyno.
- Chcę mieć to za sobą jak najszybciej. Wolę
uporać się z Sasuke Uchihą i resztę roku szkolnego przetrwać ze względnym spokojem.
- A-ale, Sakura! Czego ty po nim oczekujesz?
Że ci pomoże? W życiu! Zobaczysz, będzie cię ignorował, a nawet jeśli uda ci
się z nim umówić, Sasuke się nie zjawi…
Dłoń
Temari plasnęła na usta Ino. Yamanaka odtrąciła ją ze wzburzeniem i zerknęła gniewnie
na przyjaciółkę.
- Co ty robisz?
- Przymknij się, Ino. Takim sposobem
stresujesz Sakurę jeszcze bardziej. Daj jej spróbować, zgoda? Przecież Sasuke
Uchiha jej nie zamorduje – rzekłszy to, obdarowała mnie swoim delikatnym
uśmiechem.
Nic
w świecie nie mogło równać się z posiadaniem dwóch, tak różnych między sobą
przyjaciółek! Ino rozśmieszała mnie w depresyjnych momentach i ucinała babskie
pogaduszki, gdy tego potrzebowałam. Zaś Temari zawsze stawiała na zdrowe
myślenie i doradzała w sposób bezpośredni, acz prawdziwy. Lubiłam ją. Była
znacznie wyższa od przeciętniaków w naszej klasie. Miała krótkie, lekko
poskręcane włosy w odcieniu popielatego blondu, które z ledwością sięgały
ramion. Wysportowana, szczupła, szczera do bólu, milcząca zazwyczaj wtedy, gdy
stwierdza, iż wokół niej znajdują się wyłącznie idioci. Temari także planowała
wziąć udział w rekrutacji do damskiej drużyny piłkarskiej. Głęboko wierzyłam,
że na boisku staniemy ramię w ramię, przyszykowani na zmiażdżenie przeciwników.
- Sakura – Ino łypnęła na mnie z powagą. –
Pamiętaj, że cię ostrzegałam.
- Jasne. Nie dasz mi o tym zapomnieć.
- To też prawda – Temari roześmiała się
cierpko.
Yamanaka
sprawiała wrażenie podminowanej, ale przez resztę wieczoru wszystkie się
rozluźniłyśmy, zapominając o nieszczęsnym referacie. Moje przyjaciółki jeszcze
tego nie wiedziały, ale po naszych pogawędkach miałam w zamiarach kolejną
podroż na ociekające grozą boisko. Niestety matka tej nocy nie pracowała i
musiałam skłamać, mówiąc, że dzisiaj spędzę z dziewczynami więcej czasu.
O
dziewiętnastej nastał czas pożegnania. Na dworze panował straszny ziąb.
Temperatura musiała sięgać zera, bo z naszych ust wydobywał się kłąb pary przy
każdej najkrótszej wypowiedzi. Zaopatrzyłam się w leginsy, podkoszulek, zwyczajową
bluzkę i potężną bluzę, która była o trzy rozmiary za duża i dosięgała kolan.
Mroziło mnie jak cholera, ale nie dałam tego po sobie poznać. Byłam w końcu
przygotowana na piłkarski trening.
- Do zobaczenia jutro! – pomachałam dziewczyną
i w trójkę rozstałyśmy się na skrzyżowaniu blisko hurtowni.
Wszystko
precyzyjnie zaplanowałam.
Akt
pierwszy; bezszelestnie przebrnąć przez park i zdobyć piłkę, którą ukryłam
przed spotkaniem z przyjaciółkami.
Akt
drugi; dostać się na boisko i
skoncentrować na grze.
Moje
ostatnie internetowe podróże pozwoliły mi ustalić, że póki co najbardziej
odpowiednim treningiem dla mnie, początkującej nastolatki z młodzieńczymi
marzeniami, jest gra ze ścianą. Dosłownie! Ja będę piłkarzem, a ona moim
asystentem, odkopującym piłkę.
Akt
pierwszy był najtrudniejszy. W tym wyzwaniu musiałam użyć mocy ignorancji
wykorzystując ją na kolebiące się na wietrze gałęzie drzew. Wyglądały
potwornie! Dostałam gęsiej skórki na samą myśl o paskudztwach jakie mogą się za
nimi czaić. Tak, miałam wybujają wyobraźnie i zdecydowanie za często oglądałam
chyłkiem horrory z Haną.
Na
szczęście panoszący się we mnie strach lekko zelżał widząc nadchodzącego z
przeciwnej strony przechodnia. Mógł być to porywacz, złodziej, gwałciciel –
każdy rodzaj ulicznego opryszka, jednak widok psa posłusznie wędrującego obok
właściciela dowodził faktowi, iż jest to zwykły mieszkaniec Izumo, który o
nieludzkiej porze postanowił wybrać się z przyjacielem na wycieczkę.
Maszerowałam
niepozornie, zbliżając się do celu. Gdzieś pośrodku parku rosła przedziwna
trójca drzew. Dwa grube, pokaźne pnie wybiły się w górę otaczając liche drzewo,
pod którym rozpościerała się kępa gęstych krzaków. Właśnie pomiędzy nimi kryło
się moje niezbędne narzędzie pracy. Ze skupieniem na twarzy przycupnęłam wśród
zarośli, zatapiając obie dłonie w ich głębi.
- Tu jesteś – wymamrotałam, wydymając wargi.
Piłka całkiem nieźle przetrwała kilkugodzinny pobyt w objęciach roślin. Wczoraj
dokładnie ją wypucowałam i teraz miała zaledwie kilka brązowych smug –
pozostałości po stycznościach z gałęziami. Już miałam dźwigać się na nogi i
pędem ruszyć w kierunku boiska, gdy niespodziewanie do moich nozdrzy dostał się
nieprzyjemny, odpychający odór. Organizm nie przyjął ochoczo ataku, więc
natychmiast zakasłałam.
Dopiero
kiedy za swoimi plecami usłyszałam psie skamlenie, dotarło do mnie, że ów odór
pochodzi od… dymu papierosowego!
Papierosy
kojarzyłam wyłącznie z jedną osobą.
Momentalnie
poderwałam się na nogi, co naturalnie przykuło uwagę psa. Zwierzak zaszczekał
kilkakrotnie, a po łoskocie smyczy mogłam tylko domyślać się, że właściciel
najwidoczniej stara się w ten sposób go uspokoić. Fantastycznie. Stałam
wyprostowana niczym żołnierz. Tak czy inaczej można byłoby pomyśleć, że
połknęłam kij. Każdy mój mięsień mocno się naprężył, a piłka poturlała się
gdzieś w dal.
Nie bądź strachajłą, Sakura! Sasuke Uchiha za skarby świata nie powinien choć przez
króciusieńką chwilę pomyśleć, że ja mogłabym się go obawiać. To absurdalne
uwłaczenie mojej dumy. Zaczerpnęłam powietrza, oczyściłam umysł, wyzbyłam się
drażliwych myśli i według zaleceń mamy wyobraziłam sobie wielką, czarną,
bezwartościową czeluść.
Potem
się odwróciłam.
A
jednak.
To
był Sasuke Uchiha. A jakże! Do jasnej cholery, przecież już wczoraj napotkałam
go niemalże w tym samym miejscu. Dzisiaj przedstawiał się równie niewymownie.
Dosięgała go łuna światła z latarni i, zaskoczona stwierdziłam, że mi się
przypatruje. Niezrażony, obojętny. Zaczął działać na mnie obezwładniająco.
Twarda, wygadana Sakura nie miała pojęcia co z siebie wydusić. „Cześć” byłoby
chyba zbyt nonszalanckie i luźne. Pomyślmy, pomyślmy… slang gangsterski… „Joł”?
Jestem
idiotką.
W
tym czasie pupil Sasuke Uchihy zdołał pogodzić się z moją obecnością, a jego
obiektem zainteresowania natychmiast stała się piłka. Z kilkoma charchotami
radości zaczął gruntownie badać ów przedmiot, potrącając go łapą. Uśmiechnęłam
się cierpko na ten widok. No cóż, sytuacja była dość nietypowa. Żadne z nas nie
odezwało się słowem, więc, aby wybrnąć z tego godnie, postanowiłam zająć uwagę
psem.
Tyle,
że jego właściciel mi na to nie pozwolił.
- Co robisz z tą piłką? – zapytał
melancholijnie i zaciągnął się papierosem.
Zmarszczyłam brwi.
- Eee… co mogę robić z piłką? Chyba idę grać,
wiesz?
Brawo! Pogratulowałam
sobie w skrytości ducha, napełniając się zdawkowaną ilością hartu. Po raz
kolejny chłopak sprawiał wrażenie zdezorientowanego, ale tylko na ułamek
sekundy. Potem na jego twarzy wyrysowało się coś, co wyraźnie uświadamiało mi
pewne rzeczy. Wyglądało to tak jakbym w mniemaniu tego typa była sparaliżowaną
niewiastą na wózku inwalidzkim, która właśnie obwieściła, że idzie pokopać do
piłki.
- Coś nie tak? – zagaiłam, odrobinę zbyt
dociekliwie.
Z
ust Sasuke wypłynęła chmurka dymu, zmierzając prosto na mnie. Znów zakrztusiłam
się nieznośnym smrodem.
- Hej!
Nie
odpowiedział.
Uroczy
piesek – dojrzały wilczur – przystanął nieopodal, zajmując się sprawami
fizjologicznymi. Czy coś jeszcze może uczynić ten moment bardziej
upokarzającym? Ej! Właściwie… przygotowuję się na rozmowę z Sasuke Uchihą, czyż
nie? Może najlepiej byłoby załatwić to tutaj, gdy dumny łobuz raczył do mnie
przemówić.
- S-Sasuke…
Sasuke
Uchiha zaczął odchodzić. Gapiłam się na niego, zupełnie oniemiała. Chłopak bez
słowa pożegnania, czy też choćby udzielenia odpowiedzi na ówczesne pytanie
ponowił marsz i zaczął znikać w mroku.
Prychnęłam
– głośno, tak żeby dobiegło to jego uszu. Na pewno nie będę go ścigać, niczym
profesorowa fizyka blisko terminów zdawania. Załatwię to jutro. Z większą werwą
i stanowczością. Chwyciłam do rąk piłkę z obawy, że wilczur po skończeniu
swoich spraw znów zechce się nią pobawić.
Lepiej
skupię się na treningach.
Na
razie jedyne co przerażało mnie w Sasuke Uchihe, to jego okropnie bezczelny
sposób lekceważenia innych i kretyńskie zagrywki.
Następnego
dnia obudził się we mnie wewnętrzy radar na klasowego łobuza. Odtrąciłam od
siebie wszelakie zbyteczne środki ostrożni i wykorzystywałam każdą nadarzającą
się okazję, by złapać kontakt z Sasuke Uchihą – wzrokowy, ten na migi,
ostatecznie zaczęłam do niego przemawiać, ale efekt zawsze był taki sam.
Na
kilku lekcjach celowo przyglądałam się mu znad ramienia. Natarczywie i
intensywnie, tak aby podchwycił moje spojrzenie i odwzajemnił je. Oczywiście
kompletnie mnie „zaskoczył”, lekceważąc ów zagrywki. Drugi poziom gry polegał
na skomunikowaniu się z nim za pomocą gestów. W czasie trwania piątej przerwy,
dziwnym trafem Ino i Temari rozpłynęły się wśród tumanu uczniów, a Sasuke
Uchiha wręcz iskrzył na moim celowniku. Ruchem palca zachęciłam go do współpracy.
Gest miał prosty przekaz: „Chodź no tutaj do mnie!”. Albo chłopak nie potrafił
go prawidłowo zinterpretować, albo odwrót na pięcie i ewakuacja były kolejnym
przejawem jego podłej natury. Stawiałam raczej na tą drugą opcję. Dziwne, nie?
Plan
awaryjny – nie tyle planowany od samego początku, co wprowadzony pod koniec
zajęć, kiedy wszystkie inne nadzieje prysły jak bańka mydlana - polegał na
rozmowie. Tak! Nie pozbędzie się mnie, choćby nie wiem co! Nie jestem głupiutką
blondynką, która ze strachu, lub zauroczenia postanowi wziąć wszystko na swoje
barki.
Praca
jest w s p ó l n a!
- Idźcie beze mnie – powiedziałam do Temari,
gdy obie standardowo czekały pośrodku szkolnego dziedzińca. Zawsze zajmowały
pozycję przy rozwidleniu ścieżek. Jedna z nich prowadziła na boisko, zaś druga
wiodła do skupiska ławek. – Mam coś do załatwienia z panią Cherron. Próbuję
namówić ją do zmiany tematu – dodałam naprędce.
Oszukanie
Temari nie należało do prostych czynów, ale… lata praktyki sprawiły, że mogłam
zwać się swego rodzaju mistrzem w sztuce kłamania. Dziewczyna przypatrywała się
mi nieprzekonana, ale ostatecznie wybąkała:
- Jak chcesz. Do zobaczenia po weekendzie.
Ino
niezbyt ochoczo przyjęła do siebie tą informację.
- Jak to nie idzie z nami? Sakura, przecież…
- Rany, opanuj się, kobieto. Sakura idzie
tylko do nauczycielki.
- Po co?
- W sprawie referatu – wyszczerzyłam się. –
Nie czekajcie na mnie, bo dyskusje z panią Cherron nie trwają krótko.
- Chcesz słownik? – zapytała Temari.
- Hę? Słownik?
Przyjaciółka
ściągnąwszy plecak, zaczęła go pobieżnie plądrować. W końcu, po dwóch sekundach
oczekiwań, w jej ręku znalazła się drobniusieńka, potwornie gruba książka ze
złotymi wygrawerowanymi literami na przodzie.
- Łap! – zawołała na mnie, a ja bez wyczucia
zdołałam uchwycić słownik, który parę razy był na granicy upadku.
- Francuski? – przeczytałam na głos kawałek
tekstu.
- Co się tak gapisz? Cherron jest początkująca
jeśli chodzi o francuski. Jestem pewna, że zna tylko kilka podstawowych
zwrotów, którymi chełpi się na każdej lekcji. Naucz się prędko zdania „Czy może
pani zmienić temat referatu?”. Szczęka jej opadnie, mało tego, poprosi cię o
przetłumaczenie. Cha! To byłoby świetne.
- Yyy… dziękuję?
- Nie zrobisz tego – stwierdziła z założonymi
rękoma. Ach, zbyt dobrze mnie znała. Uśmiechnęłam się ponuro, ale mimo wszystko
trzymałam kurczowo książeczkę. Może przyda mi się przy którymś spotkaniu z
francuską. O! Albo zaskoczę Sasuke Uchihe! Lubię, kiedy jest zdezorientowany.
Rzadko można widywać jakąkolwiek ekspresję na jego twarzyczce.
- Może jednak się skuszę – oznajmiłam.
Temari
puściła mi perskie oko i pociągnęła protestującą Yamanakę w stronę szkolnych
bram. Śledziłam wzrokiem ich sylwetki, póki nie zostały pochłonięte przez rój
przeszczęśliwych uczniów. Racja, nadszedł weekend. Wcale nie pogardziłabym
gdyby w ciągu tych dwóch dni udało mi się wspólnie z Sasuke zakończyć ten
żałosny raban z wypracowaniem. Nie miałam żadnych planów, ponadto
preferowałabym ulotnić się z domu ze względu na Hanę i przyjaciółki, które jak
zwykle zgromadzi w swoim pokoiczku.
Westchnęłam
przeciągle, ulokowałam się milimetr od szklanych drzwi wejściowych i ukradkowo
raz po raz zaglądałam do środka. Pomijając fakt, że dostęp do obrazu za szybą
utrudniały mi wyraźne odbite palce osobników, w korytarzu dostrzegłam mój cel,
który w butach wyjściowych na stopach i narzuconej na barki czarnej skurzanej
kurtce był przyszykowany do wyjścia.
Gwałtownie
uchowałam się za ścianą, po czym odczekawszy chwilę, postanowiłam udoskonalić
kryjówkę, zmieniając ją w szkolny filar. Rozpoczęłam obserwację. Sasuke Uchiha
opuścił budynek, zatrzymał się przed kilkoma stopniami wiodącymi na
dziedziniec, lustrując otoczenie. Nie stresowałam się. Nawet jeżeli udałoby mu
się mnie zauważyć, zacznę blefować do upadłego, aż któraś z wersji okaże się tą
najbardziej wiarygodną. Ze szkoły wyszło jeszcze kilku uczniów. Grupka
pierwszorocznych ominęła chłopaka szerokim łukiem, jak gdyby wokół niego
zacieśniała się blokująca dostęp tarcza. Ukuło mnie to. Tak! Poczułam żal.
Prawdopodobnie będąc na jego miejscu nie zdołałabym zachować zimnej krwi.
Przyglądałam się mu, usiłując zrozumieć dlaczego samowolnie skazał się na takie
traktowanie. Dlaczego jest tak obojętnie nastawiony do niechęci względem jego
osoby, która swoją drogą szerzy się po terenie całego liceum.?
Czekałam
kilka minut - nawałnica uczniów w końcu się przerzedziła i teraz na dziedzińcu
znajdowała się zaledwie jedna osoba, przygotowująca rower do podróży. Na moje
szczęście Sasuke Uchiha stał nieruchomo. Właśnie szykowałam się mentalnie do
pierwszego ruchu, gdy zupełnie nieoczekiwanie jadowity wzrok chłopaka padł na
mnie. Efekt był wręcz identyczny w porównaniu do naszych wcześniejszych
spotkań. Spięłam się jak struna gitary, a moje wielkie plany improwizacji
obróciły się wniwecz pod ciężarem tego przeszywającego spojrzenia.
Odwrócił
się. No kto by pomyślał? Byłam gotowa mu pogratulować tak wyszukanych sposobów
na unikanie mnie.
Sasuke
Uchiha dwoma krokami pokonał stopnie, a w miejscu rozgałęzienia dróg obrał kurs
na szkolne bramy. Zanim dotarło do mnie, że nogi niosą mnie w pogoni za nim,
niczym cień, zdążyłam dostrzec jak sięga do kieszeni i wyciąga ekwipunek
przetrwania. No jasne! Nałogowe pragnienie najwidoczniej paliło go od środka po
paru odwykowych lekcjach.
Zdeterminowana
postanowiłam podążyć za nim. Każdy ruch robiłam bez jakiejkolwiek dyskretności
i chłopak ponad wszelką wątpliwość już dawno zrozumiał, że go śledzę. Trudno!
Ze mną nie będzie tak łatwo.
- Hej, poczekaj! – zawołałam, gdy oboje
przekroczyliśmy teren szkoły. Sasuke Uchiha spojrzawszy na mnie przelotnie, ponowił
chód, kierując się wzdłuż otaczających szkołę krat.
Puściłam
się za nim.
- Musimy porozmawiać!
- Nie mamy o czym rozmawiać – bąknął pod nosem
i nie byłam do końca pewna czy dobrze usłyszałam. Przynajmniej mamy jakieś
postępy. Czym zasłużyłam sobie na poświęcenie chwili uwagi?
- Owszem mamy! – Uporczywie maszerowałam za
nim. – Dla twojej wiadomości, za trzy miesiące mamy oddać wypracowanie.
Zrobione wspólnie, niestety.
Nie
zareagował.
- Hej! Mówię do ciebie!
Co
za nadęty, dumny, arogancji typ!
- Rozumiem, że pracę mam napisać sama i
poinformować o tym pannę Cherron, tak? – użyłam więcej stanowczości.
Bezskutecznie.
Stopniowo
przestawałam się dziwić dlaczego wybrał samotność. Chyba dla dobra swoich
dawnych znajomych. Tak czy owak jego postawa wzbudziła w moim środku konkretną
dozę wściekłości. Wiedziona ową emocją żwawym ruchem sięgnęłam po spoczywający
nieopodal kamień wielkością dorównujący monecie, po czym zamachnęłam się i cisnęłam
przedmiotem wprzód.
Łup!
Trafiony!
Kamień
celnie drasnął typa w plecy. Czułam, że stąpam po cienkim lodzie, ale
udowadnianie mu mojej zaciętości sprawiło mi niemałą frajdę. Ekscytacja
pomieszana z rozzłoszczeniem stworzyła śmiertelną kompozycję, dlatego chwilę
później, kiedy Sasuke Uchiha wciąż nie wykazywał chęci do współpracy, tylko
stał niczym kołek, pędem pokonałam dzielący nas dystans i mocno szarpnęłam go
za ramię.
Chciałam
zmusić go do kontaktu wzrokowego.
Chciałam,
żeby na mnie spojrzał.
I
ostatnim co ujrzałam były jego oczy. Zdziwione, niedowierzające moim czynom.
- Nie łudź się, że napiszę to sama… -
wycedziłam, lecz raptem jakaś potężna siła zepchnęła mnie w tył. Kraty
otaczające naszą szkołę boleśnie wbiły mi się w plecy. Stęknęłam cicho, a kiedy
uchyliłam jedną powiekę, moje upragnione czarne ślepia przeszywały mnie swoją
buchającą agresją. Potrzebowałam chwili. Dopiero po czasie pojęłam, że Sasuke
Uchiha oplótł moją szyję i zamknął mocnym uciskiem jednej dłoni. Instynkt
natychmiast spróbował odeprzeć atak. Zdezorientowana i nie do końca świadoma powagi
sytuacji chwyciłam oburącz jego nadgarstek.
Chłopak
pochylił się nade mną i wyszeptał z nutą jadu:
- Jeżeli tak ci zależy – zgoda. Spotkamy się
we wtorek w szkolnej bibliotece, po lekcjach.
Zaczynało
brakować mi tchu. Musiałam ochłonąć. To wydarzyło się zbyt szybko, szok nader
gwałtownie we mnie uderzył. Spróbowałam coś wykrztusić, ale Sasuke Uchiha nie
wyglądał jakby zbierał się do odejścia. Wpatrywał się we mnie, wciąż
podduszając.
Zaczynałam
rozumieć przed czym ostrzegała mnie Ino.
Kątem
oka zerkałam w obie strony, szukając ratunku. Nagle zaludniona uliczka przed
naszym licem stała się zupełnie opustoszała, a w okolicy nie dopatrzyłam się
żywego ducha. Zaklęłam w myślach i kiedy chciałam już zdać się na litość,
depresyjnymi działaniami prosząc o uwolnienie, Sasuke Uchiha jednym susem
odsunął się ode mnie na dystans paru solidnych metrów.
Z
szeroko rozwartymi oczyma momentalnie zabrałam się za rozmasowywanie karku i
wchłanianie potrzebnych ilości powietrza. Nadal czułam na sobie jego wzrok.
Czułam jak stoi i bez wzruszenia lustruje swoją ofiarę.
Zakasłałam.
Było to sto razy gorsze uczucie niż dym papierosowy drażniący moje nozdrza.
Chłopak
najwyraźniej znał każdą moją najskrytszą myśl, bo kiedy podniosłam wzrok w ręku
trzymał już opakowanie, wynurzając z niego jedną sztukę.
- Bądź bardziej rozważna – Zmierzył mnie
pogardliwym wzrokiem. – Następnym razem słuchaj swoich koleżaneczek.
Odszczeknęłabym
się, na pewno! Dumna i porywcza część mojej natury często wyłazi na wierzch,
lecz teraz… Teraz musiałam zmierzyć się z szokiem i własnym lękiem. Wprawdzie
powinnam była się tego spodziewać, a jednak Sasuke Uchiha tym razem zakończył
swoje nużące, lekceważące zagrywki. Tym razem istotę zamkniętych w sobie emocji
zademonstrował w czynach.
Dyszałam
ciężko podążając wzrokiem za jego sylwetką.
Omal
mnie nie udusił, i co? I kontynuuje wyprawę do domu jak gdyby nigdy nic.
Opadłam na kolana, ciężko wzdychając. Szyja piekła mnie niemiłosiernie i byłam
już niemal pewna, że niedługo światło dziennie ujrzą pierwsze czerwone smugi.
On
miał rację.
Powinnam
była wysłuchać moich „koleżaneczek”. Tyle że…
Jakaś
część mnie w owym momencie przestała postrzegać go jako niepotrafiącego
kontrolować własnej agresji typa. Ujrzała w nim coś więcej. Choć nie była do
końca pewna „co”.
*Mais non –
[franc.] Ależ nie.
*N'est-ce pas? –
[franc.] Czyż nie?
*Ce n`est pas
possible – [franc.] To niemożliwe.
*Tragédie
– [franc.] Tragedia
*Non – [franc.] Nie
*Oui – [franc.] Tak
Od
autorki: Ta dam! Rozdział drugi
już za mną. Zdziwieni? Ja też. Ciężko jest wpleść w opowiadanie dumnego Sasuke
Uchihe z mangi, a co dopiero jego odsłonę jako szkolnego łobuza. Ostatecznie
chyba nie wyszło najgorzej, nee? Ostrzegam, że mogą wystąpić błędy. Tylko pobieżnie
przewertowałam cały rozdział. W końcu Wielkanoc.
Trochę
późno wyskakuję z życzeniami, ale nie miałam do tego głowy.
Wesołych
Świąt i smacznego jajka wszystkim czytelnikom! <3
Dziękuję
wam i pozdrawiam cieplutko! :)
ahh :) rozdział cudowny. Czekam na kolejny. Jestem bardzo ciekawa jak to rozwiniesz :)
OdpowiedzUsuńJakoś trudno było uwierzyć, że Sasuke z wielką chęcią weźmie się za pisanie referatu na temat miłości z Sakurą. Przypuszczałam, iż Sakura będzie musiała jakoś go do tego namówić. Ha! Nie myliłam się. Trudne to było... Swoją drogą nie spodziewałam się, że Sasuke postąpi aż tak okrutnie i poddusi Sakurę. Przez chwilę nawet się go.. przestraszyłam? W końcu mógł zrobić jej coś złego.
OdpowiedzUsuńBardzo spodobało mi się również charakter Temari, wydaje się być bardzo mądra i spostrzegwacza. Ino.. coż, nie uwielbiam jej, ale jest do zniesienia, przynajmniej na razie.
Rozdział długi, umilił mi kolejne, nudne południe spędzone przed komputerem.
Wszystkiego co najlepsze z okazji Świąt Wielkanocnych! ;*
Pozdrawiam i z niecierpliwością czekam na kolejną notkę!
Rozdział był...krótki? Stanowczo, za szybko go przeczytałam. Nawet nie wiedząc kiedy dotarłam do ostatniego zdania. Był ciekawy, cholernie wciągający, ale przecież nie działo się w nim nic szczególnego. Jesteś niesamowita. Twój talent powala na kolana. Mam ochotę na więcej, więcej i jeszcze raz więcej. A jestem zmuszona czekać:(. Ile? Rozdział trzeci pojawi się za dwa tygodnie?
OdpowiedzUsuńOch, czemu Sasuke jest taki nieprzystępny? Co on ukrywa? I troszkę przesadził. Jak on mógł poddusić Sakure? No jak?! Niegrzeczny chłopczyk.
Nauczycielka to duży plus tego opowiadania. Chociaż spodziewałam się, że zmieni im ten temat. Miłość? No cóż...coś musi ich połączyć. Z niecierpliwością oczekuję tego spotkania w bibliotece. Jestem niezmiernie ciekawa jak będzie ono wyglądało. A może Sasuke się jednak nie pojawi. No, kurczę no O.o Ten rozdział strasznie mi się spodobał.
Ojej, no to pozostało mi tylko pogratulować udanego rozdziału.
Pozdrawiam cieplutko.
Miliko.
PS. Znowu szablon genialny, dużo lepsza wersja tego co był tu wcześniej. Spodziewaj się dziewczyno, że być może wkrótce znowu pomarudzę ci o wykonanie szablonu dla mnie. :P
Ufff, po długim, męczącym jedzeniowym maratonie, mogłam w końcu klapnąć w łóżeczku przed komputerem i przeczytać nowość u Ciebie. I tak, nie mało mnie zaskoczyłaś!
OdpowiedzUsuń1. Temari! <3 Nigdy nie spodziewałabym się, że zainteresujesz się jej osóbką i wpleciesz ją w swoje opowiadanie, a tu proszę, bardzo miła niespodzianka - jest jedną z przyjaciółek Sakury! I fajnie ją ukazałaś: rozsądna, inteligentna, unikająca idiotów - tak, to zdecydowanie ona xd Chyba nie muszę mówić, że podbiłaś tym moje serce i uradowałaś je niezmiernie? Od razu świąteczna niedziela stała się jeszcze piękniejsza xd Chociaż zgrzyta mi nieco, że Ino i Temari są w dobrych stosunkach ;p jakoś ta dwójka nigdy nie pasowała mi na kumpele, a co dopiero przyjaciółki, co nie zmienia faktu, że jestem ciekawa jak ułożą się ich stosunki później u Ciebie (czy nadal tak dobre xd). No i oczywiście nie byłabym sobą, gdybym nie spytała: A jakieś małe, malutkie chociaż ShikaTema dostanę? :D
2. Zmiana tematu? Współczuję im! Już "piękno" było w moim mniemaniu abstrakcyjnym tematem, a tu Pani Cheron wyjeżdża im z "miłością". Co biedacy zrobią jak jej się nie spodoba ich definicja?
3. Podduszanie :O a ja myślałam, że plotki okażą się jedynie plotkami... Sakura chyba też, dlatego tym bardziej jej współczuję. Szczerze mówiąc, nie wiem, czy na jej miejsc poszłabym do te biblioteki ^^"
Błędy były, ale ogarnął mnie taki leń z przejedzenia, że nie mogłam zmusić się do ich wypisania.... kilka literówek i raz użyłaś słowa "koniec" trzy razy pod rząd w zdaniach xd ale nie ważne, uznajmy, że nie było ^^
Pozdrawiam i WENY! :)
Zainteresowałam się Temari i wiedz, że to przez twój blog. Naprawdę dotąd w ogóle zapominałam o jej istnieniu. Zdecydowanie za mało jej w Anime. Ale, ale... zastanawiałam się którą z Narutowskich dziewczyn wpleść jako przyjaciółkę Sakury, oprócz Ino i pomyślałam o tobie xD... co automatycznie nasunęło mi na myśl Temari.
UsuńCo do ShikaTema - nigdy nie dodawałam do SasuSaku innych paringów, ale pomyślę nad tym :)
Dziękuję ci bardzo i pozdrawiam! <3
To naprawdę miłe (i zaskakujące xd), że podczas myślenia nad swoim opowiadaniem, pomyślałaś o mnie :) Ale cieszę się, że mój blog sprawił, że polubiłaś Temari ^^ Zdecydowanie za mało jej w anime i wszyscy o niej zapominają (tak jak o Shino xd), dlatego ja wiernie trwam przy niej i przypominam światu o jej istnieniu :D Z ShikaTema nie oczekuję wiele; mi wystarczy jak wpleciesz jakąś ich rozmowę, której Sakura będzie świadkiem. To już będzie dużo <3
UsuńI widać zaciekawiamy się nawzajem, bo przed Twoim blogiem darzyłam Sakurę wieloletnią nienawiścią, a teraz sama szykuję dla niej dość znaczącą rólkę ^^
Miłość? Dość wydaję się proste, ale to trudny temat - a w szczególności, kiedy trzeba go napisać wspólnie ze szkolnym outsiderem.
OdpowiedzUsuńJuż uwielbiam psa Sasuke, jak tu nie kochać wilczurów? :D
Sakura mówiąca slangiem gangsterów? Już to widzę: Sakura ubrana w duże dresy, łańcuchy na szyi, podchodzi do Sasuke ze spluwą i mówi: Piszesz ten referat ze mną, albo wpierd.. i chyba każdy wie o co chodzi ^^ Jakoś nie widzę jej w takiej roli xD ale kto wie, nie powiem, że nie byłoby ciekawie :D
Zdziwiło mnie trochę zachowanie Saska, centralnie takie " uduszę Cię, bo mnie irytujesz" - kocham jego sposób myślenia xD
No i Sasuke coś przeszedł na tę "ciemną stronę mocy" czy jak to się zwie, w sensie, że taki tajemniczy samotnik z niego. :P
Czekam na następny rozdział. :)
Komentarz znowu do bani, znowu jakiś dziwny mi wyszedł i znowu gadam głupoty. Ach ta późna godzina wpływa na ludzi.. :D
Pozdrawiam serdecznie! ;3
O matko, ja ciągle o czymś zapominam xD
UsuńMimo iż troszkę spóźnione, ale ważne, że są - Wesołego Alleluja, mokrego dyngusa - jedynie już tylko to mogę życzyć, bo tak spóźnione to pisać o jajkach, trochę już nie wypada. :)
Dziękuję! <3 U mnie dyngus będzie bardziej śnieżny, niż mokry, a zanim strumień wody zdoła w kogoś uderzyć, to zmieni się w lód xD
UsuńAle chyba u ciebie nie jest tak źle. Również życzę MOKREGO dyngusa! :3
Nie, wcale u mnie nie jest tak źle... tylko śniegu po kolana... xD :)
UsuńCała ta historia naprawdę bardzo mnie wciągnęła i to już po przeczytaniu pierwszego rozdziału. Wiele czytałam opowiadań w świecie realnym o SasuSaku, ale Twoje przebija wszystko. Kurczę mega mnie ciekawi co tak ukształtowało charakter Sasuke. Ogólnie wszystko mnie ciekawi, a co najlepsze kompletnie nie mam pojęcia co się dalej stanie. Nie mam żadnych, ale to żadnych przypuszczeń.
OdpowiedzUsuńAch, ten referat! I to o miłości! O zauroczeniu!
Będzie się działo, a ja już nie mogę się doczekać!
Rozumiem, że całe opowiadanie będzie z punktu widzenia Sakury?
Pozdrawiam i całuję :* No i Wesołych!
Tak, mam zamiar całe opowiadanie pisać z perspektywy Sakury. Gdybym dołożyła do tego punkt widzenia Sasuke, nie uzyskałabym zaplanowanego efektu.
UsuńCha! A więc zbudziłam twoją ciekawość już po drugim rozdziale? Jestem dumna! Z siebie xD
Dziękuję za komentarz i również pozdrawiam :3
Świetna notka, jestem ciekawa czy Sasuke przyjdzie na to spotkanie, czy oleje tak jak mówiły jej kolezanki .A co do zachowania Uchihy to sie nie zdziwiłam on by był do tego zdolny jak takie plotki o nim chodziły.
OdpowiedzUsuńHej:) To było świetne! Długie i świetne. Sasuke na końcu był przerażający, jednak jestem pewna, że z tej ich "znajomości" wyniknie coś na prawdę genialnego. Mam nadzieję, że już niebawem ukaże kolejny rozdział :)
OdpowiedzUsuńRozdział świetny;) bardzo mnie wciągnął, rozbudziła się moja ciekawość xD Sakura na własnej skórze przekonała się dlaczego wszyscy uważają, że Sasuke jest przerażający i groźny. Już nie mogę się doczekać kolejnych wydarzeń ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam;)
Wciągnęło mnie nie na żarty. Jeżeli dalej będziesz tak pisała to muszę zacząć się o siebie martwić, bo jeszcze w jakiś nałóg wpadnę i nie uwolnię się od twoich opowiadań. Rozdział świetny, a hultaj Sasek pokazał już swoją groźną stronę. Ciekawi mnie dlaczego on tak się zachowuje, ale muszę czekać na dalszy przebieg historii. Fajnie by było gdyby pojawił się Itachi ♥ Mam nadzieję, że Sasuś nie zastraszy Sakury jeszcze bardziej. No cóż nie pozostaje mi nic innego jak czekać :)
OdpowiedzUsuń[SPAM]
OdpowiedzUsuńProwadzisz opowiadanie tematyczne związanym z "NARUTO"? Autorstwa
Masashiego Kishimoto. Nie czekaj ! Zgłoś swojego bloga do spisu
" W świecie Narutomani! ". Zajdziesz tutaj ulubione rodzaje opowiadań
związane z bohaterami Naruto. Twój blog może także zostać dodany do spisu i do odpowiedniej kategorii dla Ciebie! Wystarczy, że wejdziesz w zakładkę "Zgłoś się", a twój blog zostanie wpisany do Rejestru! Serdecznie Z A P R A S Z A M Y !!!
swiat-blogow-narutomania.blogspot.com
Świetnego masz bloga! :3
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie:
sasuke-i-erin.blog.pl
Dopiero zaczynam, mam nadzieję że się spodoba! :D
Nie zdajesz sobie sprawy, jak bardzo Ci zazdroszczę. Kobieto! Masz niesamowity talent, ogromną wyobraźnię i na szczęście masę weny, z czego powstają - jedna po drugiej - naprawdę genialne prace. To dopiero drugi rozdział, a ja już wiem, że to będzie coś niepowtarzalnego. Jak każda Twoja historia, z resztą... Czekam na każdą następną część z niecierpliwością, tak samo tu, jak i na Ai No Ibuki. Jesteś wspaniała! :*
OdpowiedzUsuńHm, mam wrażenie, że już Ci to wszystko mówiłam... Oj tam! Komplementów nigdy dość! Szczególnie, jeśli chodzi o Ciebie! <3
Jest coraz lepiej, na serio.
OdpowiedzUsuńDodałaś Temari, co chyba jeszcze nie zdarzyło się w Twoich blogach, co nie? Ciekawie ^^ Lubię ją, więc dobrze, że ją dałaś.
Sasuke odwzorowałaś na takiego, jaki jest w mandzie, co jest kolejnym plusem.
Jestem też ciekawa co sprawiło, że taki jest.
Jak zwykle nasza Akemii serwuje nam tajemnice, które ciekawią.
Nie mogę się doczekać następnego rozdziału, z resztą nie tylko tutaj, ale na Ai no Ibuki również. Jak koleżanka wyżej ^^
Jeszcze ten referat... zapewne przez te trzy miesiące dużo się wydarzy i na pytanie "Czy byłeś kiedyś zakochany?" nasi bohaterowie będą mogli odpowiedzieć twierdząco.
No nic, mogę się mylić, ale przecież Ty tu szefujesz xD
Trochę spóźnione życzenia, ale Wesołych Świąt i mam nadzieję, że były miłe :3
Pozdrawiam, całuję i życzę weny ;3
Ciekawie piszesz, czekam na następną notkę ^^
OdpowiedzUsuńObserwujemy? :)
Rozdział - cud, miód i orzeszki <3 Uwielbiam szkolne życie w Naruto :).
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać następnego rozdziału, więc dodaj go czym prędzej, ładnie proszę <3
Pozdrawiam i życzę weny!
Przepraszam, że tak późno, no ale cóż, twojego bloga trzeba czytać spokojnie i na głos. (ja tak mam, wtedy lepiej zapamiętuję i jest ciekawiej)
OdpowiedzUsuńSasuke by ją udusił co za...
Jak ją znam to i tak nadal będzie do niego gadać itp. Więc pewnie nie raz jeszcze tak wpadnie. :)
kiedy będzie następna notka?????!!!!!!!! czekam i czekam i doczekać się nie mogę :( mam nadzieję, że już niedługo ją dodasz :)
OdpowiedzUsuńNominowałam Twojego bloga do The Versatile Blogger Award 2
OdpowiedzUsuńwięcej na http://darkness-in-common.blogspot.com/
Pozdrawiam cieplutko;)
Bogowie.. zachwyciłam się tym opowiadaniem! :)
OdpowiedzUsuńTrafiłam na nie dzisiaj i zostaję, czy ci się to podoba czy nie! :D
Cholernie podoba mi się kreowanie postaci - Sakura, przeciwieństwo ślicznotki, marzenia o grze w piłkę (spowodowane w większości przez wspomnienia o tacie, czyż nie?), szerokie ciuchy, żadnego wyróżniania się na tle klasy. Brilliant. Taka miła odmiana.
Z kolei Sasuke - zimny, agresywny, potencjalny przestępca i postrach całej szkoły, a jednocześnie tajemniczy, przystojny. Godny próby odkrycia tej tajemnicy ;>
Plus poznałyśmy już Hanę - ciekawe dziecko, Temari - zdrowy rozsądek i dystans do pewnych spraw to całkiem upodabnia ją do Tem znanej nam z mangi i Ino, dość tradycyjna, bez niespodzianek - ale zapałałam sympatią.
No jest jeszcze pani Cherron, która w moim odczuciu jest postacią dość komiczną, oui? :D
W każdym razie, w tym rozdziale najbardziej zaintrygował mnie moment , w którym Sasuke złapał Sakurę za szyję i niemalże udusił. Ciekawe tylko, czy w ten sposób chce ją jedynie nastraszyć, ażeby się od niego odczepiła, czy rzeczywiście delikatnie pomieszało mu się w mózgu.
No nic, czekam! Jeśli informujesz na gg, to byłoby zaje*iście - 47370537 ;) Pozdrawiam gorąco!
Zakochałam się w tym opowiadaniu <3 Z niecierpliwością oczekuję na kolejny rozdział! :D
OdpowiedzUsuńjuż nie mogę się doczekac kiedy pojawi się kolejny rozdział. dziennie tu zaglądam z myślą, że coś się pojawiło. mam nadzieję, że już nie długo to potrwa. :)
OdpowiedzUsuńmasz ogromny talent, jestem pełna podziwu. gratuluję :)
Ej no czytam i meega < 3 Czekam na daalej!
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam zaledwie dwa rozdziały a już mnie twój blog strasznie wciągnął !!!
OdpowiedzUsuńNie sądziłam, że Sasuke będzie aż takim outsajderem ^^ I do tego w pewnych momentach na prawdę straszny !! o.O
Nie mogę się doczekać co będzie dalej ;D
Ja przeczytałam o tym trafionym to już myślałam, że Sakura trafiła go w głowę xD xD Całe szczęście, że nie bo by jeszcze bardziej oberwała ... ;/;/
Jestem wielką fanką Sakury i Sasuke :) :) Chociaż jeśli chodzi o ich postacie z anime, to są wręcz czasem strasznie irytujące, zwłaszcza Sakura.
Masz ogromny talent i mam nadzieję, że już niedługo kolejne rozdziały na tym blogu będą się częściej ukazywać :)
Nie będę pisać za dużo powiem tylko tyle, że zapowiada się genialne opowiadanie i nie mogę doczekać się następnego rozdziału, więc proszę nie trzymaj mnie/nas w niepewności i dodaj go jak najszybciej :)
OdpowiedzUsuńO rany. Brawo ja ;__;
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam pierwszy rozdział, wyraziłam opinię, pozachwycałam się i zapomniałam dodać bloga do obserwowanych ;__;
No więc oto i jestem kilka miesięcy po dodaniu rozdziału, ale ważne, że dotarłam ^^
Początkowo bawiły mnie te myśli Sakury, niby się nie boi, a tu jednak.. no ale ta paranoja Ino to już w ogóle świetna była.
Boskie były podchody Sakury i próby nawiązania z Sasuke kontaktu, cholernie zastanawiałam się co będzie, kiedy w końcu zwróci na siebie jego uwagę, ale nie spodziewałam się.. tego! Podduszał ją?! No masakra jakaś ;__; Myślałam, że ta jego groza to taka na pokaz, a strach innych uczniów jest wynikiem plotek i ploteczek, ale jednak.. coś z nim jest nie tak xD
No a teraz Sakura dostrzegła w nim 'coś' i zamiast trzymać się z daleka od niebezpiecznego typka, będzie próbowała go rozgryźć. Masochistka jedna! Ale nie mogę doczekać się, co z tego wyniknie :D
No cóż ciekawe czy owocnie będzie im przebiegać pisanie pracy na temat.. miłości xD Ale będą mogli wzorować się potem na własnych uczuciach, bo przecież w końcu to lodowe serduszko Sasuke się stopi i będzie cudne SasuSaku *.*
Chociaż trochę trudno przyzwyczaić mi się do takiego Sasuke - szkolnego postrachu. Zwykle w opowiadaniach w realnym świecie jest po prostu tajemniczym dzieciakiem, który w końcu znajduje kilku oddanych przyjaciół, a poza tym ma rzeszę śliniących się do niego fanek. Tu nawet się boją na niego spojrzeć :D Fajna odmiana
No to czekam na next, już na bieżąco. Pozdrawiam, buziaki ;3
O boże, zarys postaci Sasuke jest po prostu... cudowny. Naprawdę podoba mi się to, że on jest naprawdę, naprawdę "tym złym". Zawsze czytam o złym Sasuke, który w rezultacie okazuje się ciepłym człowieczkiem, nie potrafiącym okazywać jedynie swoich uczuć xD A tutaj mamy naprawdę twardą postać i mam nadzieję, że nie zamieni się w ciepłą kluchę ^w^ Sakura też mi się bardzo podoba- niczym się nie wyróżnia, nie jest niesamowicie inteligentna ani piękna, jest zwykłą osobą jednak z wyraźnym charakterem (czy to co napisałam ma sens? XD). Bardzo łatwo i przyjemnie się to czyta. Mam nadzieję, że nie porzuciłaś bloga i że powrócisz jak najszybciej, bo jestem naprawdę ciekawa dalszych zdarzeń *w* Naprawdę aż mnie zżera by wiedzieć, co się może stać w tej bibliotece, po lekcjach ^^
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie i czekam na dalsze rozdziały :)
Hahaha! Akemii jesteś geniuszem! Wygląd bloga mnie powalił. xD
OdpowiedzUsuńRozdział drugi czytałam niedawno na telefonie i nie sądziłam, że na komputerze, tzn. na stronie internetowej jest taki obszerny. Naprawdę niesamowite, ile wkładasz pracy, aby coś tak długiego napisać. Podziwiam. Ale lepiej przestanę się bardziej zachwycać, bo odbiegam od pierwszego zamierzonego celu - skomentowanie treści bloga. Oj, przepraszam za moje chaotyczne pisanie. :))))
OdpowiedzUsuńTen rozdział moje wszelkie wątpliwości. Sasuke to zło wcielone, ale to sprawia, że już jego postać polubiłam. Zawsze czytając opowiadania o treści szkolnej, spotykałam się z jednym schematem chłopaka - zimny, obojętny, cichy, odtrącający innych, odpychający fanki, nieumiejący wyrazić prostych uczuć jak radość. Miło, że chociaż w jednym opowiadaniu widać tę znaczącą różnicę! Aj, tylko po co mu te papierosy? Od tego nie zrobi się lepszy. Ale pomińmy moje dziwne myśli.
Można powiedzieć, że cały rozdział skupia się wokół wypracowania. Począwszy od samego zapoznania się z jego tematem, terminem, a zakończywszy na próbach Sakury w porozumieniu się z chłopakiem. Oczywiście to drugie było miejscami spektakularne!
Różowo-włosa zabawiająca się w detektywa, szpiega, obserwująca chłopaka z ukrycia. Przeszywała go swoim spojrzeniem, nawoływała go gestem, a ten najprościej w świecie ją olał. Ja to bym chyba nie wytrzymała z napływu furii i wyżyłabym się na czymś. Wrr, znowu przeskakuję do mnie.
Przyznam, że dziewczyna wykazała się nie lada odwagą, a przede wszystkim uporem i cierpliwością, aby tak podążać za chłopkiem niemalże krok w krok, aby tylko odnieść zamierzony przez siebie skutek. No i w rezultacie udało się, chociaż nie do końca można to nazwać szczęściem. No bo chyba podduszanie przez chłopaka to nie jest prezent od losu? :)) Tym zachowaniem trochę mnie zaskoczył, a jeszcze bardziej tekstem, aby słuchała swoich koleżaneczek. I tutaj zapala mi się czerwona lampka- czemu on taki jest? Bo na pewno ma to jakiś ukryty powód, który prędzej czy później zostanie nam przedstawiony.
Tak mnie zżera ciekawość, że lecę dalej czytać. Może nawet uda mi się dzisiaj wszystko nadrobić.
O, nie będę Ci już więcej słodzić, bo wyjdzie na to, że próbuje się na siłę przymilić. :D
Pozdrawiam!
Notka świetna :D cały czas się zastanawiałam, czy Sasuke jakoś na to wszystko zareaguje, czy nastraszy ją, a może uderzy? o.O :D byłam blisko! :D nie rozumiem zbytnio jednego zadnia: Autor musiał gruntownie tworzyć każdy detal, by ostatecznie uzyskać tak piorunujący efekt. - chodzi mi o słowo autor, w jakim znaczeniu ono tu występuje? :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, lecę czytać dalej :D